Filmowy Rasizm

racist_hateful_eight

Właśnie wróciłem z kina, gdzie odbył się premierowy pokaz filmu „Nienawistna ósemka” (The hateful eight) Quentina Tarantino. Film trwał 3 godziny, akcji było jak na lekarstwo (najbardziej statyczny western, jaki w życiu widziałem, nawet konia w galopie nie było), więc miałem trochę czasu na przemyślenia. Skłoniła mnie do nich oczywiście rola Samuela L. Jacksona i liczne rasistowskie dialogi między nim, a pozostałymi aktorami (z „kulminacyjną” sceną upokorzenia rasowego syna generała Smithersa). Myślałem o rasizmie i politycznej poprawności w filmach, w zależności od daty powstania filmu. Doszedłem do wniosku, że kinematografia jest idealnym odzwierciedleniem tego, co dzieje się na świecie. Im bardziej polityczna poprawność wchodzi w nasze życie codzienne – tym bardziej odbija się to na dużym ekranie.

Koszmar senny dzisiejszych 30-kilku-latków
Koszmar senny dzisiejszych 30-kilku-latków

W dawnych czasach Hollywood nie ingerowało aż tak bardzo w scenariusz – reżyser po prostu kręcił film według własnej wizji. Niektóre filmy z lat 20, 30 i 40 były bardziej obrzydliwe, niż wszystkie części „Piły” razem wzięte. Polityczna poprawność na wielki ekran weszła w okolicach przełomu lat 80-tych i 90-tych. Do lat 70-tych w amerykańskich filmach mnóstwo było anty-czarnego rasizmu. Jeszcze w 1979 roku Clint Eastwood mógł pozwolić sobie w filmie „Ucieczka z Alcatraz” na słynne „I just hate niggers” . Przykłady można mnożyć, było tego naprawdę tysiące. Koniec „wolności słowa” nadszedł jakieś 10 lat później, akurat gdy w Polsce pojawiły się pierwsze VHSy. W 1988 ukazał się film „Krwawy sport” (Bloodsport) z Jean-Claude Van Dammem (film jest kultowy dla mojego pokolenia, po jego premierze w całej Polsce wszyscy się napierdalali ćwiczyli karate, a blokowiska po zmroku to było jedno wielkie kumite). Był w tym filmie jeden murzyn, który walczył jak małpa (nigdy się nie prostował). Nie wiem jakie były intencje autora, ale wiem coś innego – dzisiaj taka „kreacja aktorska” zostałaby po prostu ocenzurowana (+reperkusje personalne dla scenarzysty).

Murzyn z "Alternatyw 4"
„Murzyn” z „Alternatyw 4”

Na naszym, krajowym podwórku również od jakiegoś czasu panuje polityczna poprawność. W czasach PRL istniała potężna cenzura, ale całkowicie omijała ona sprawy rasowe, skupiona była w 100% na polityce. W 1977 roku wyszedł legendarny „Kochaj albo rzuć”, gdzie Kargul i Pawlak dosyć brutalnie skomentowali czarnoskórego pasażera statku – najpierw „Dziki!” , potem (gdy okazał się księdzem) Pawlak uciekł, a na koniec TO. Gdyby ten sam film był kręcony dzisiaj – na 100% kazano by te dialogi zmienić na bardziej „tolerancyjne”. Jednak wtedy – nikt o tym nawet nie pomyślał. Później był pocieszny murzyn (czyli Polak wysmarowany pastą do butów) w „Alternatywach 4” Stanisława Barei i cytat stróża Anioła „murzyn zrobił swoje” . Ostatnim znanym mi przejawem anty-czarnego rasizmu w polskiej kinematografii był słynny monolog Cezarego Pazury w filmie „Chłopaki nie płaczą” (po ostatnich wyczynach młodego Stuhra film ten lekko stracił w moich oczach), gdzie opowiedział skąd się wzięli murzyni w Ameryce. Od tego czasu nie przypominam sobie, by w jakimkolwiek polskim filmie pojawił się podobny wątek, za to coraz więcej mamy wątków antybiałych i antypolskich – czyli tak samo, jak w mediach, polityce i filmach amerykańskich. Obecnie jedyne rasowe uwagi w polskim filmie mogą być kierowane wyłącznie w kierunku osób białych (chyba, że wyznają inną religię, niż chrześcijaństwo – wtedy też są pod ochroną), ewentualnie skośnookich, których też polityczna poprawność nie chroni (to akurat dobrze – mamy sojusznika w ilości 2 miliardów coraz bardziej wpływowych Azjatów). Uwagi w stronę czarnych, muzułmanów, hindusów, żydów – są już surowo zabronione przez filmowe lobby.

Wracamy do Ameryki. W 1992 roku wyszedł film „Biali nie potrafią skakać”. Wprawdzie w filmie okazuje się, że jednak umieją, ale sam tytuł i rola białego idioty (Woody Harrelson) zwiastowały zmianę kursu w światowej kinematografii. Wtedy też w świecie polityczno-medialnym do frontalnej ofensywy przeszła polityczna poprawność. Tak się to przypadkiem zbiegło w czasie… Rasizm w filmach został – ale teraz można było robić wała tylko z białych. Popularne zaczęły być filmy z Ice-T, np. „Gra o przeżycie”, gdzie uciskany przez niesprawiedliwy system murzyn rozprawia się z białymi oprawcami (żerującymi na ciężkiej pracy murzynów). Klasyka politycznej poprawności. Sam Ice-T to ogromny anty-biały rasista, wystarczy posłuchać tekstów zespołu Body Count. Jak już jesteśmy przy temacie – na uwagę zasługuje film „Dzielnica Lakeview” z Samuelem L. Jacksonem, który (chyba jako jedyny) porusza problem czarnego rasizmu, za to szacunek dla twórców. Ciekawe są też dwa, w gruncie rzeczy podobne filmy: „Gran Torino” (co knujecie smoluchy) i „Więzień nienawiści” – w obu z nich główny bohater jest skrajnym rasistą. Byłaby pewnie blokada emisji tych filmów, ale w obu przypadkach bohaterowie przechodzą metamorfozę wewnętrzną i na koniec są już „antyfaszystami”. Obecnie dochodzi już do totalnych absurdów, znanych nam z codziennego życia, np. niedawna awantura z czarnym szturmowcem z „Gwiezdnych Wojen”…

Cytat z filmu "Django" - murzyn, który jest anty-czarnym rasistą
Cytat z filmu „Django” – murzyn, który jest anty-czarnym rasistą

Wróćmy do Tarantino – według mnie ewidentnie mu ostatnio coś odbiło na punkcie rasizmu i politycznej poprawności. Nie wiem tylko, czy ma problemy psychiczne, czy z wyrachowaniem wchodzi w tyłek pewnej nacji, mającej wpływ na wybór laureatów Oskara. Najpierw były „Bękarty wojny”, gdzie Żydzi mszczą się na nazistach (na szczęście nazywając rzeczy po imieniu – naziści to Niemcy). Później było „Django”, gdzie jeden „uciśniony” murzyn wystrzelał wszystkich białasów (którzy nie robili nic pożytecznego w życiu, tylko żerowali na niewolniczej pracy murzynów). No i na koniec ta „Nienawistna ósemka”, w której już przegięto pałę całkowicie (chodzi mi o scenę z synem generała Smithersa). Większego rasizmu nie jestem sobie w stanie wyobrazić – ale oczywiście nikt się nie oburza. Gdyby ta scena była odwrotna (Samuel byłby biały, a syn generała czarny) – mielibyśmy raban na cały świat, a Tarantino mógłby się więcej nie pokazywać w Kalifornii. Stowarzyszenia antyrasistowskie zarządziłyby światowy bojkot jego filmów. Tak więc doszliśmy już do krańca politycznej poprawności, dalej się już po prostu nie da (do kompletu został chyba tylko czarny James Bond, co jest zresztą kwestią czasu). 3 ostatnie filmy Quentina robią wiele, aby ludzie różnych ras się nienawidzili. Wzmacniają stereotypy i wzajemną nienawiść. Zarówno biały, jak i czarny człowiek po obejrzeniu „Django” czy „Ósemki” – będzie wkurzony (nie liczę lemingów, którym wystarczą dobra konsumpcyjne do szczęścia). Tyle się mówi o multi-kulti, obywatelach świata, równości, tolerancji – a dzięki ostatnim filmom Tarantino podziały się utrwalają. Według mnie jest to z góry zaplanowane przez wąską grupę osób rządzących światem. Społeczeństwo w USA to beczka prochu – niby wszystko jest OK, ale przed krwawą rasową jatką chroni ich tylko inwigilacja, bardzo ostre prawo i brutalna policja. Gdyby amerykańscy policjanci byli tacy, jak w Szwecji czy Niemczech (czyli odwracali się na widok przestępstwa rasowego) – całe Stany wyglądałyby jak horror typu „gore”. Podziały rasowe są według mnie najsilniejsze od czasów Wojny Secesyjnej i niedługo się o tym wszyscy przekonamy (na szczęście Polski to nie dosięgnie z powodu jednolitego społeczeństwa, czyli naszego największego skarbu narodowego).

dyktator_sacha_baron_cohen
Sacha Baron Cohen – „Dyktator”

Warto wspomnieć też o osobniku, zwanym Sacha Baron Cohen. Jest to przykład na to, że żydom wolno pozwolić sobie na więcej (bo nikt nie oskarży ich o antysemityzm). Np. w jego filmie „Borat” mamy wiele antysemickich scen, np. TO albo TO, ale nie przeszkodziło to filmowi w odniesieniu sukcesu w Hollywood. Dlaczego? Według mnie środowisko żydowskie stwierdziło, że lepiej samemu nakręcić lekko-antysemicki film i mieć wszystko pod kontrolą, niż pozwolić, aby ktoś inny (goj) to zrobił. Ostatni przebój Cohena – „Dyktator” też jest filmem podstępnym. Z pozoru politycznie niepoprawny, ale jeżeli przyjrzeć się bliżej – poprawny aż do bólu, można wręcz rzec – propagandowy. Premiera „Dyktatora” zbiegła się czasowo z „Arabską wiosną” w północnej Afryce oraz próbą obalenia Assada w Syrii (przez co teraz Europa ma problem z „uchodźcami”). Amerykańskie władze, jak przed każdą wywołaną przez siebie wojną – najbardziej boją się protestów własnego społeczeństwa (nauczyli się tego po wojnie w Wietnamie, którą nie dość, że przegrali, to jeszcze doprowadziła ona do politycznej i społecznej rewolucji w samej Ameryce). Film „Dyktator” idealnie „przygotowuje mentalnie” amerykańskiego, niezbyt inteligentnego widza do masowego obalania dyktatorów w krajach arabskich. Jeżeli komuś zachciało się protestować przeciwko „wprowadzaniu demokracji” przez USA – został szybko wyśmiany przez kolegów, którzy po obejrzeniu „Dyktatora” byli przekonani, że wszyscy dyktatorzy (Kadafi, Assad, Ben Ali, Mubarak itd) to tacy sami debile, jak główny bohater tego głupkowatego filmu, więc trzeba ich obalić, a nie protestować…

"Dogma" - beka z Jezusa zawsze w cenie
„Dogma” – beka z Jezusa zawsze w cenie

Na osobny akapit zasługuje wyśmiewanie się filmowców z chrześcijaństwa. Gdyby nakręcić film szydzący z islamu czy judaizmu – byłby raban na cały świat i odpowiednio sankcje oraz fatwy na kraj, który wypuścił ten paszkwil. Jeżeli jednak chodzi o chrześcijaństwo (zwłaszcza katolicyzm) – wszystko jest super i trendy. Dowodzą to takie przeboje kinowe jak „Dogma” czy „Grzeszny żywot Briana”. Ciekawostką może być fakt, że największa „persona non grata” całego Hollywood, czyli Mel Gibson nakręcił w 2010 roku film „Furia”. Na samym początku jego córka zostaje postrzelona. W oryginale Gibson udziela jej sakramentu ostatniego namaszczenia. W najnowszej jednak wersji – scena ta jest wycięta. Dlaczego i przez kogo? Można się tylko domyślać…

Puenta będzie krótka, ale brutalna – kinematografia jest wiernym odzwierciedleniem sytuacji politycznej na świecie. Gdzie obrońcy wolności słowa i artystycznej niezależności? Oczywiście są tacy, ale po stronie kneblujących – i to jest największy paradoks tych porąbanych czasów.

 

RacimiR, 16.01.2016

PS: Abstrahując od rasizmu – wszystkie filmy, które wymieniłem w tym tekście (oprócz filmów Sachy Barona Cohena) są naprawdę dobre (niektóre trzeba oglądać z przymrużeniem oka), więc jak ktoś nie ma co oglądać – to już ma 🙂

PS2: Za miesiąc gala Oskarowa. Według mnie murowani kandydaci do statuetki to „Nienawistna ósemka” oraz Adam Sandler, który ostatnio średnio raz w tygodniu rozpływa się w pochwałach polityki Izraela.


Zobacz też:

11 thoughts on “Filmowy Rasizm”

  1. ja, smith & wesson

    Bardzo dobry tekst, właśnie tak jest. Likwidacja białej rasy trwa i nabiera tempa we wszystkich obszarach i na każdym poziomie.
    Z wymienionych przez Ciebie filmów wyłączyłabym Żywot Briana – ten film TERAZ wpisuje się w nurt, jasne, ale kiedy powstał, był jednak czymś innym.

  2. Jeżeli chodzi o film z Ice Cubem to polecam Piątek (1995). Rasistowska komedia o bezrobotnych murzynach których życie to drobne kradzieże i palenie trawy. Film byłby rasistwoski gdyby nakręcili go biali. Oprócz tego sprawdźcie sobie film Chłopaczki z Sąsiedztwa. Jest to mega rasistowski film i nie mam pojęcia jakim cudem przeszedł przez cenzurę.

    od RacimiR: O typowo „czarnych” filmach już nawet nie chciało mi się pisać, bo wiadomo jakie one są. Piątków było kilka, każdy następny głupszy od poprzedniego. W tych czasach popularny był też film „Dzieciaki” (1995), idealnie oddaje „ideały” lewactwa, nawet Polacy załapali się do wyśmiania (żebrak w metrze). W filmie „UHF” z 1989 największego debila w całym filmie nazwali Spadowski. „Chłopaczki z sąsiedztwa” to parodia całkiem niezłych „Chłopaków z sąsiedztwa”. Francuska „Nienawiść” (La Haine) też obowiązkowa pozycja. Oj długo by można pisać.

    1. Zaskoczyłeś mnie tym że oglądałeś Dzieciaki, jest to jeden z moich ulubionych filmów. Widzę w nim siebie sprzed paru lat (nie ma czym się chwalić, stwierdzam fakt). Beztroska, nieskończony melanż, alkohol i narkotyki. Film pokazuje że na dłuższą metę jest to droga do nikąd. Beztroskie życie prowadzi do zguby a zakończenie filmu jest wstrząsające (na mnie zrobiło wrażenie). Film jest bardzo realistyczny między innymi dlatego że aktorzy to głównie amatorzy którym Larry Clark kazał grać samych siebie. Nie chcę się rozpisywać ale generalnie polecam ten film.
      W ogóle kiedyś to były lepsze filmy.

      od RacimiR: Pewnie jesteśmy w tym samym wieku, ot co 🙂 Nawet mamy duże „R” w ksywkach. Za czasów VHS nie było tych filmów dużo, więc każdy oglądał to samo. Też byłem kiedyś „dzieciakiem”, nie brałem wprawdzie twardych narkotyków, ale reszta się zgadza. Wyzwoliła mnie… Gazeta Wyborcza, serio. Była (i do dzisiaj jest) tak sztuczna i nielogiczna, że zacząłem rozkminiać świat na nowo, zamiast przyjmować wszystko, co próbują wtłoczyć mi do głowy siły NWO.

      1. Nie wiem ile masz lat ale podejrzewam że jestem młodszy. Zawsze uważałem że polityka to jedno wielkie szambo (miałem rację) i starałem się trzymać od tego z daleka. Niestety polityka sama wdarła się do mojego życia poprzez represje wobec środowiska kibicowskiego za czasów platformy tuska. Miałem wtedy może 17/18 lat i przekonałem się jak obłudne potrafią być media kreując fałszywą rzeczywistość na rozkaz postkomunistycznych volksdeutschy z platformy. Od tego czasu nienawidzę władzy i obecnego systemu, sam dąże do prawdy i staram się też otwierać oczy znajomym ale to jak walka z wiatrakami. Od jakiegoś czasu marzy mi się organizacja terrorystyczna bo demokracja to chuj 😉 Co do gówna wyborczego to miałem tego szmatławca kiedyś za prawilną gazetę z tego względu że zawsze kupował ją mój stary, ja zaglądałem tylko do części sportowej żeby sprawdzić co tam słychać w piłkarskim świecie i czy ewentualnie piszą coś o Ruchu 😉

        od RacimiR: Dzięki za polecenia (nawet z marnym skutkiem). Skasowałem ostatnie kilka linijek, bo… czuję się nagi, panie Holmes 🙂

  3. Dziękuję za doskonałą stronę. Od momentu kiedy na fali są problemy z imigrantami zgłębiłam temat islamu i naprawdę jestem przerażona. Jeszcze raz dziękuję. Polecam stronę wszystkim znajomym i mam nadzieję, że coraz więcej ludzi zrozumie jak wielkie zagrożenie jeśli nie przed nami to napewno przed naszymi dziećmi.

  4. władca wszechświata

    kwestia tzw. poprawności potylicznej w swej żałosności wspina się na coraz wyższe poziomy i tak jak autorze zauważyłeś, dotyczy to także kinematografii. jednak w tym przypadku nawiązanie do 'django’ i 'nienawistnej ósemki’ jest według mnie bardzo naciągane i wygląda mi na szukanie dziury w całym na siłę.
    – django opowiada o okresie niewolnictwa. niewolnikami byli murzyni i z tego co się orientuję, nie jest to wymysł twórcy filmu. w takiej sytuacji dziwnym byłoby, biorąc pod uwagę samą opowieść, gdyby odwrócić to tak, że to biały robi rozpierduchę wśród czarnych.
    – akcja drugiego filmu dzieje się niedługo po czasach niewolnictwa, gdy jeszcze przez niektórych murzyni są traktowani tak jak byli w czasach niewolnictwa – zakładając, że dobrze to zrozumiałem. stąd przytoczony tutaj motyw upokorzenia białego przez czarnego. szczególnie, że biały jest synem generała, który bardzo dopiekł czarnym i do samego końca traktował jak śmieci.

    od RacimiR: Tarantino wplótł wątki historyczne, żeby jakoś załagodzić sprawę. Ja wiem, że Django też się nasłuchał (ponad 100 razy 'nigger’), tak samo jak Samuel w Ósemce, ale jednak obaj byli pozytywnymi bohaterami w gąszczu „wyzyskiwaczy”. Do napisania tekstu sprowokowała mnie ta jedna, jedyna scena (ze zdjęcia na górze), która jest po prostu skandaliczna. Wyobrażasz sobie odwrotną? Zablokowaliby emisję przed premierą na 100%. Swoją drogą ciężko powiedzieć, czy Samuel nie blefował z tym synem generała, wszak sam nazwał siebie wierutnym kłamcą, a list od Lincolna też zmyślił (swoją drogą w świetny sposób zdemaskował go szeryf, który też w sumie nie wiadomo, czy był szeryfem).

    1. władca wszechświata

      z tym, że samuel mógł blefować w 'ósemce’ zgadzam się – ale chodziło mu tylko o efekt (będziesz wiedzieć o co chodzi, nie będę spoilerował). i uważam, że masz rację, że gdyby było odwrotnie to by nie przeszło – tak jak zaznaczyłem na wstępie: coraz żałośniejszy jest poziom 'poprawności’. ale nie porywałbym się na to, żeby twierdzić, że tarantino umiejscowił akcję tych filmów w takim momencie historii tylko po to, by usprawiedliwić, że 'czarny jest cacy, a biały jest be’.

      od RacimiR: No to się mniej więcej zgadzamy 😉 Co do Tarantino to dobrze podsumował go Max-Kolonko – powiedział coś mniej więcej takiego, że on robi luźno powiązane ze sobą skecze, a nie filmy. Może ma traumę po jedynej (nieudanej) próbie zrobienia czegoś ambitniejszego „True Romance”, bo wszystkie jego kolejne filmy były właściwie takie same, czyli intryga + krwawa rozpierducha. Za to dialogi – mistrzostwo świata. – Minnie, czy masz grubą dupę? -Oui, umiem po Francusku 🙂

Skomentuj ja, smith & wesson Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top