Ceuta i Melilla to dwie hiszpańskie eksklawy na terytorium północnej Afryki. Są to mniej więcej podobnej wielkości miasta (około 80.000 mieszkańców żyje na około 20 kilometrach kwadratowych), które sąsiadują z muzułmańskim Marokiem. Jak nietrudno się domyślić- każdego dnia mają miejsce mniej lub bardziej liczne próby nielegalnego przekroczenia granicy hiszpańsko-marokańskiej (czyli afrykańsko-schengen’owskiej). Nie muszę chyba dodawać, że to nie Hiszpanie próbują przedostać się do Maroka, tylko odwrotnie. „Uchodźcy” pochodzą nie tylko z Maroka, ale także z krajów ościennych, a także „czarnej” części Afryki. Często są to wyznawcy groźnej sekty Boko Haram.
Dlaczego to robią? Biorąc pod uwagę, że są to w 99% przypadków silni, zdrowi i młodzi mężczyźni (którzy nie mieliby problemów z uzyskaniem pracy w Maroku)- odpada więc argument ekonomiczny. Argument „dyskryminacyjny” również odpada- najbardziej dyskryminowane grupy w krajach islamskich to kobiety i chrześcijanie, a takie osoby do Ceuty i Melilli nie próbują się przedostawać.
Wniosek może być tylko jeden- cała sytuacja spowodowana jest próbą wprowadzenia prawa szariatu w Unii Europejskiej i zasilenia europejskich muzułmanów o świeżą, młodą i silną krew. Wystarczy zresztą zobaczyć zdjęcia tych „uciekinierów”- są to starannie wyselekcjonowani, przeszkoleni, mężczyźni o posturze i mentalności legendarnego Simona Mola. Sama doktryna Islamu nie kryje się z faktem, że dąży do islamizacji Europy, osiągnięcia przewagi liczebnej i wprowadzenia szariatu w całej Europie i świecie. Jest to więc logiczne, że wysyłają do Europy swoje najsilniejsze jednostki. Po dostaniu się do Europy te osoby jak najszybciej próbują zalegalizować tam swój pobyt, a później zapładniać możliwie jak największą ilość miejscowych kobiet (dziecko islamisty z chrześcijanką wg prawa szariatu jest w 100% islamskie), a także ściągać do siebie kolejnych „uciekinierów” oraz swoje liczne „żony”. Nie widzę w tym nic dziwnego- Islam chce podbić Europę i to konsekwentnie robi.
Dziwi mnie natomiast podejście samej Europy do tej kwestii. Wprawdzie między Ceutą i Melillą, a Marokiem wybudowane są płoty z drutami kolczastymi, ale jak na XXI wiek te zabezpieczenia są fatalnej jakości, mimo że granica jest stosunkowo krótka (np. względem długości granicy USA-Meksyk, która jest stokrotnie lepiej zabezpieczona fizycznie i prawnie). Płot między hiszpańskimi eksklawami a Marokiem wygląda miejscami TAK– jak widać nie jest to szczyt nowoczesności, a przejście na drugą stronę nie jest specjalnie trudne. Wystarczy skrzyknąć kilkaset osób, aby w tym samym czasie „zaatakować” płot, a co najmniej połowa dopnie swego (reszta po prostu próbuje znowu kilka dni później).
Najważniejsze jest jednak to, że prawo Unii Europejskiej nie posiada żadnych procedur wysyłania „uciekinierów” z powrotem. Wystarczy po prostu przejść na drugą stronę płotu i już z automatu taki „uciekinier” kierowany jest do ośrodka dla uchodźców (ponieważ „przypadkiem” zapomniał zabrać ze sobą dokumentów potwierdzających tożsamość), gdzie czeka na przyznanie mu azylu. Do Afryki wraca mały procent z nich. „Uchodźcy” kierowani są głównie do krajów Skandynawskich (których radykalnie lewicowe rządy przyjmują z otwartymi rękami), ale coraz częściej trafiają także do innych krajów Unii, w tym Polski. Według prawa Unijnego, Polska zobowiązana jest (każdego roku, w tempie rosnącym) do przyjęcia określonej ilości „uchodźców” i za złamanie tego obowiązku grożą Polsce wysokie kary ze strony Trybunału w Strasburgu. Tacy „uchodźcy” podlegają unijnemu prawu, więc obowiązkowo i bezdyskusyjnie należy zapewnić im kieszonkowe stypendium. Jest ono wyższe, i obliczane na innych zasadach, niż świadczenia pomocy społecznej, przysługujące ubogim Polakom. Za złamanie dyrektywy grożą Polsce wysokie kary, przykład opisano TUTAJ. Każdy chyba zgodzi się, że sytuacja ta nie jest normalna i dalsze jej trwanie doprowadzi do masakry rdzennej europejskiej ludności, a w dalszej perspektywie do całkowitej eksterminacji białej rasy.
Są 3 proste rozwiązania tej chorej sytuacji (zastosowanie dowolnego z nich zlikwiduje problem tych 2 eksklaw całkowicie):
1. Wybudować lepsze płoty między Ceutą, Melillą a Marokiem. Mamy XXI wiek, wiec technologia pozwala na budowę ogrodzenia, którego nie da się „ot tak” przekroczyć, jak to ma miejsce obecnie.
2. Oddać Ceutę i Melillę Maroku. Zyski z tych dwóch miasteczek (głównie z rybołówstwa) wielokrotnie przekraczają straty, spowodowane procederem „ucieczkowym”. Niech Maroko dostanie te ziemie, w końcu to Afryka, więc nie wiem, co tam w XXI wieku robią Hiszpanie. Dekolonizacja już dawno się zakończyła.
3. Każdego złapanego po hiszpańskiej stronie „uchodźcę” wysyłać od razu z powrotem, bez żadnych biurokratycznych procedur. Można np. wybudować po stronie hiszpańskiej konstrukcję jak na filmiku poniżej, a Marokańczykom dać w prezencie niebieską beczkę.
RacimiR, 19.05.2014r
,, Oddać Ceutę i Melillę Maroku.” Jak to oddać? To niech muzułmanie oddadzą Grekom Konstantynopol i całą Anatolię 😉
Gdy Hiszpanie zdobyli te tereny to nie było czegoś takiego jak Maroko. Arabskie państwa powstały sztucznie (granice), gdy Angole i Francuzi dzielili Imperium Osmańskie.
od RacimiR: W sumie racja. Lepszym słowem byłoby „podarować”. Więcej szkody niż pożytku z tych dwóch miasteczek, zwłaszcza w kontekście całej UE.