Prasówka, cz.23 (wczesna jesień 2024)

Zapraszam na kolejną część „Prasówki”, czyli cyklu, w którym poruszonych jest wiele tematów z ostatnich 7 tygodni. Będzie o doktorze Szarpanki, księdzu Olszewskim, „czynnym żalu”, wycofaniu kontrasygnaty, „demokracji walczącej”, kilometrówkach Czarneckiego, kontrolach na granicy z Niemcami, „wiertarce praworządności”, Rubcowie-Gonzalesie, wyprzedaży majątku narodowego, odebraniu dotacji i subwencji PiSowi, 'eksperckim’ zarządzie Totalizatora Sportowego, nowym kanale telewizyjnym, wyborach samorządowych w Niemczech, Campusie Polska i kilku innych sprawach. Na koniec kącik muzyczny. Sprawę powodzi na Śląsku opisałem kilka dni temu w osobnym tekście.


Youtuber i vloger znany jako „doktor Szarpanki”, prowadzący youtubowy „Kanał Jeden” został (bez powodu) brutalnie pobity w lokalu z kebabem w Mielnie przez jego pracowników (prawdopodobnie pochodzących z Pakistanu). W ruch poszły m.in. maczety. Jak mówi sam poszkodowany- próbowano go zabić (dziura w czaszce od maczety), wezwana na miejsce policja zbagatelizowała sprawę (mimo, że próba zabójstwa w Polsce powinna być ścigana z urzędu), a agresorzy są częścią większego gangu z Pomorza Zachodniego, który ma na koncie dużo więcej pobić i policja z jakichś powodów nie reaguje należycie. Nagrania z monitoringu 'przypadkiem’ gdzieś zniknęły. Wszystkie duże media odmówiły poruszenia tematu na swoich łamach (tzn. niektóre nawet początkowo chciały, zanim dowiedziały się, że napastnicy to 'ubogacacze kulturowi’). Po 'incydencie’ poszkodowany założył dość udaną zbiórkę finansową i odgraża się obecnie, że wyjaśni sprawę za pomocą najlepszych prawników. Kibicuję mu z całego serca, ale samemu będzie bardzo trudno wygrać z mafią. Niestety takich spraw pewnie będzie w Polsce coraz więcej i po historii doktora już widać, że nasze państwo będzie traktowało je tak samo, jak robią to państwa zachodnie, czyli wyciszać za wszelką cenę wszystkie 'incydenty’, w których napastnikiem byli obcokrajowcy, a gdy już coś wypłynie to ukrywać tożsamość sprawców i rozmywać temat.


Za żarty z Jerzego Owsiaka i Hanny Gronkiewicz-Waltz została skazana trójka prowadzących program TVP (za czasów PiS w 2019 roku) „Mięła 20-ta”- Michał Rachoń, Barbara Piela i wydawca Krystian Krawiel. Konkretnie chodziło o plastelinowe figurki, które zaglądały do pustych skrzyń. Wyrok (ten sam dla całej trójki) opiewa na 25 tysięcy złotych na rzecz WOŚP oraz 20 godzin prac społecznych miesięcznie przez 5 miesięcy. Jest to niestety kolejny polityczna zagrywka, polegająca na zastraszaniu przeciwników obecnej koalicji rządowej, aby przypadkiem nie ośmielono się ich krytykować. Można przypomnieć początki 'kariery’ Klaudii Jachiry, która też robiła filmiki z lalkami, ale one (w przeciwieństwie do figurek pani Pieli) były wulgarne i przesycone nienawiścią wobec PiS, kościoła i patriotów (choć w zamyśle chyba miały być śmieszne).

Wychudzony ks.Olszewski, w błysku fleszy przewożony do innego aresztu

Innym męczennikiem został ksiądz Olszewski. Według pierwotnego scenariusza z powodu braku zarzutów miał on opuścić areszt z końcem sierpnia, ale nadal siedzi on za kratami (z powodu „ryzyka mataczenia”, co jest doskonałą 'podkładką’, aby zamknąć kogokolwiek na dowolną ilość czasu) i regularnie jest on publicznie upokarzany (np. wywlekany w kajdankach na sesje zdjęciowe do mediów). Obok księdza w areszcie siedzą jeszcze dwie urzędniczki (osoby mało medialne, bo mogłoby się to źle skojarzyć feministkom). W tej sprawie razi także bierność kościoła, który siedzi jak mysz pod miotłą i wydaje się być zastraszony przez „uśmiechniętych”, przez co księdza bronią jedynie środowiska PiSu i zwykłych ludzi. Cicho siedzi też Adam Bodnar, który kilka lat temu (jako RPO) robił raban na pół Europy, gdy morderca 10-letniej dziewczynki bez powodu miał założone kajdanki, co było niehumanitarne. Główną „winą” Olszewskiego jest budowa ośrodka pomocy na warszawskim Wilanowie za publiczne pieniądze. Gdyby wydał te pieniądze na „tęczowe piątki” lub szkolenia z „ulicznej taktyki” dla Antify- wszystko byłoby zgodne z prawem.


Temat „przywracania praworządności” jest tak rozległy, że tylko z wydarzeń ostatniego miesiąca można by napisać o nim grubą książkę. Ja spróbuję skondensować to do minimum. Najpierw minister Adam Bodnar próbował znaleźć sposób na kompromis w sprawie tzw. neo-sędziów, powołanych po 2018 roku. Jest to niemal tysiąc osób. Organizacje „praworządnościowe” z korzeniami w czasach ZSRR lobbowały za tym, aby wszystkich sędziów, którzy nimi zostali za kadencji PiS wywalić na zbity ryj (a w ich miejsce zainstalować swoich znajomków). To oczywiście wywołałoby wielki chaos na różnych płaszczyznach (a także dalszy spadek jakości sądownictwa i wydłużenie już bardzo długiego średniego czasu trwania spraw). Utworzyłby się też precedens. Skoro wszyscy sędziowie powołani w czasie rządów PiS mieliby być zwolnieni, a ich powołania nieważne, to dlaczego tego nie rozszerzyć na inne sfery? Np. wszystkie matury, dyplomy ukończenia studiów (wydawali je 'faszyzujący’ ministrowie Czarnek i Gliński), umowy o pracę w budżetówce również powinny być nieważne, a także wszystkie wyroki sądowe z tego okresu. Można by jeszcze rozebrać wszystkie powstałe w tym czasie budynki i inne obiekty, wszak odbioru budowy dokonywał PiSowski urzędnik.

Jako, że Tusk mocno naciska na Bodnara, aby „uporządkował sądownictwo” jak najszybciej- pan Adam zaproponował dosyć logiczny kompromis, czyli sytuację znaną z cywilizowanych krajów (gdzie przy każdej zmianie rządu nie wymienia się wszystkich, od premiera do sprzątaczki). Mianowice stwierdził, żeby zostawić to tak jak jest i działać normalnym trybem, bo babranie się w przeszłości nic dobrego nie przyniesie (pomijam już to, że 'uśmiechnięci’ sami rozpoczęli bałagan, powołując „na zapas” sędziów TK w schyłkowym okresie 'rządzenia’ Ewy Kopacz i Bronisława Komorowskiego w 2015 roku). To oczywiście spotkało się ze wściekłością różnych „justytucji” i innych „wolnych sądów”. Wszak 'praworządni’ prawnicy nie po to przez 8 lat darli ryja na ulicy i stali w mrozie ze świeczkami, aby teraz po dorwaniu się do koryta mieć taką samą rangę zawodową, jak ich odpowiednicy, powołani za czasów PiS. Faktycznie, trochę głupio by to wyglądało ze strony Bodnara i Tuska, wszak 'kastę’ muszą oni dopieszczać z najwyższą starannością (oni będą musieli bronić całego stronnictwa politycznego po zmianie władzy). Bodnar zaproponował więc sprawdzony patent, czyli „czynny żal” (odmianę stalinowskiej „samokrytyki”). Każdy powołany za PiS sędzia miałby publicznie wytarzać się w smole i pierzu, a potem samobiczować, błagając o przebaczenie. Wówczas mógłby ubiegać się o kontynuację pracy, oczywiście będąc już do końca kariery pod ścisłą obserwacją i z nikłymi szansami na awans zawodowy. To trochę zadowoliło „kastę”, ale liczyli oni jednak na coś więcej. Na razie temat został odłożony na czas „po wyborach prezydenckich”.

Sprawa szybko przycichła, bo chwilę później sam Tusk zrobił chyba najbardziej idiotyczną rzecz w swojej karierze politycznej, mianowicie anulował swój własny podpis pod kontrasygnatą, czyli powołaniem przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, Krzysztofa Wesołowskiego. Donald tłumaczył się, że podpis złożył „rutynowo” i nie do końca zdawał sobie sprawę, co podpisuje. Anulowanie podpisu pod ważnym aktem prawnym to coś, co trudno zaobserwować nawet w najbardziej hardkorowych republikach bananowych, nie mówiąc już o cywilizowanych krajach. Przykład idzie z góry, więc teraz każdy może uchylić złożony w przeszłości podpis, np. pod aktem małżeństwa, aktem notarialnym czy umową kredytową… Wybuchła wrzawa, nawet wśród zaprzyjaźnionych prawników, więc Tusk stwierdził, że jest to wina… PiS. Konkretnie powiedział, że zastał państwo w tak złym stanie, że teraz musi naginać prawo, aby je uporządkować, a całość to „demokracja walcząca”. Gdy już nastanie porządek, to wrócimy do praworządności, ale teraz trzeba łamać prawo i działać na rympał, oczywiście dla dobra całej Polski. Problem w tym, że dokładnie to samo obiecywał praktycznie każdy poczatkujący dyktator, włącznie z akwarelistą wiedeńskim, ale żaden nie doprowadził państwa do porządku, a wręcz przeciwnie- z czasem korzystał z uroków „demokracji walczącej” coraz częściej, aż w końcu kraj spłynął krwią. Zresztą każdy przymiotnik dodawany do słowa „demokracja” oznacza, że jest to chuj, a nie żadna demokracja (która w tej nazwie pełni tylko rolę przyzwoitki i listka figowego). Wystarczy przypomnieć PRL, który tytułował się „demokracją ludową”, albo dosyć podobny „ustrój”, czyli „demokrację liberalną„. Teraz Tusk, nie pytając nikogo o zgodę zmienił ustrój Polski na „demokrację walczącą”, czyli de facto reżim autorytarny, gdzie wódz nie musi przestrzegać żadnego prawa. Oczywiście Bruksela nie widzi w tym problemu. Strach się bać na myśl o tym, jakie skutki przyniesie „demokracja walcząca” w przyszłości, zwłaszcza w stosunku do osób, które tego znakomitego ustroju nie popierają.

Przy okazji Donald na minę wsadził wszystkich swoich klakierów, bo rozwijając temat „demokracji walczącej” powiedział: „Nie wszystkie moje decyzje będą spełniały kryteria praworządności z punktu widzenia purystów„. Oznacza to mniej więcej: „jesteś purystą tylko wtedy, gdy się ze mną nie zgadzasz” lub też: „skoro się ze mną zgadzasz, to nie jesteś purystą, tylko zwykłym niechlujem„. Jako, że będąc w drużynie Tuska- trzeba się z nim zawsze zgadzać (inaczej marny twój los) to oznacza, że w koalicji rządowej nie ma żadnego purysty prawa, a to z kolei oznacza, że każdy polityk koalicji jest obciążony nielegalnymi decyzjami swego szefa. Sprytne. Coś jak w gangsterce- np. gdy szef mafii odstrzeli kogoś na oczach świadków, to wszyscy, którzy to widzieli (i ci, którzy się o tym później dowiedzieli) muszą być mu wierni do samego końca i nie mogą już odejść z firmy.


Sprawę wycofania podpisu Tuska i zmianę ustroju na „demokrację walczącą” media prorządowe dosyć skutecznie przykryły tematem „kilometrówek” ex-europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Sprawa o tyle dziwna, że dotyczy wydarzeń z 2018 roku i jest wałkowana medialnie już po raz drugi, a przebodźcowane KODziarstwo nawet się nie zorientowało, że wścieka się kolejny raz o to samo, bo od pierwszego razu minęło już kilka lat i miliard żółtych pasków w TVN na inne 8-gwiazdkowe tematy. Oczywiście same „kilometrówki” Czarneckiego (wyłudzanie zwrotu pieniędzy za nieistniejące podróże) to sprawa naganna i m.in. przez takich kretynów w Polsce doszła do władzy szajka targowicka. Nowością jest to, że wylansowano drugie życie jednej i tej samej afery (gdzie nie ma żadnych nowych wątków). Przypomnienie „kilometrówek” zrobione było także po to, aby „wzmocnić” inną aferę. Ryszard Czarnecki i jego żona zostali zatrzymani za związki z „uczelnią” Collegium Humanum, która wystawiała lewe dyplomy bez uczestnictwa w zajęciach. Czarneckiemu postawiono zarzuty korupcyjne, a jego żonie nieuczciwe wejście w posiadanie dyplomu (swoją drogą, podobnych osób są setki, więc zachowując konsekwencję- powinni zatrzymać wszystkich, ale tego nie zrobiono). Tragikomiczne jest to, że media prorządowe bardzo skutecznie wykreowały Collegium Tumanum jako „uczelnia, której dyplom kupiło pół PiSu”, ale żaden KODziarz nie potrafi wymienić nazwiska choćby jednego PiSowca, który ją „kończył”, natomiast dwóch najsłynniejszych „absolwentów” to piłkarz Robert Lewandowski i prezydent Wrocławia Jacek Sutryk (namaszczony w kampanii samorządowej osobiście przez Tuska).


16-go września Niemcy przywróciły kontrole na wszystkich swoich przejściach granicznych, w obawie przed napływem „uchodźców” (których zresztą sami zaprosili do Europy ustami swojej ówczesnej kanclerz, Angeli Merkel). Według mnie- my powinniśmy zrobić dokładnie to samo, ale z oczywistych względów Tusk tego nie zrobi. Kanclerz Austrii ogłosił w międzyczasie, że jego kraj nie przyjmie ani jednego imigranta, relokowanego z Niemiec i innych krajów. I tu znów- uważam, że my powinniśmy zrobić to samo, ale z oczywistych względów Tusk tego nie zrobi.

Euroentuzjaści zapytani o zalety Unii Europejskiej nie potrafią wymienić żadnej, wprowadzonej w ciągu ostatnich 40 lat, a bez limitu czasowego ta, którą wymieniają na 1 miejscu (Strefa Schengen) właśnie przestała obowiązywać (pomijam już to, że Strefa Schengen nie pokrywa się terytorialnie z UE, bo należą do niej kraje spoza Unii, a są kraje Unii, które do niej nie należą, więc de facto przynależność do Strefy Schengen nie jest skutkiem członkostwa w UE).


Pod Wrocławiem nie powstanie jednak fabryka firmy Intel, która miała być największą inwestycją zagraniczną w historii Polski (wartą 18mld PLN) Nie znam sprawy na tyle dobrze, żeby się w tym temacie wypowiadać. Na pewno Intel z tej okazji miał dostać gigantyczną dotację ze środków publicznych i być może „uśmiechnięci” postanowili wykorzystać te pieniądze w inny sposób (np. na niemieckie wiatraki, albo po prostu rozkraść).

Ponadto wiele firm (głównie zagranicznych montowni) planuje zwolnienia grupowe (np. firma Beko wkrótce zwolni 1700 osób w kilku swoich fabrykach w Polsce), powodem wysokie koszty pracy, rosnące ceny energii i zielony ład.


4-go września policja przy pomocy „wiertarki praworządności” zrobiła wjazd na siedzibę Marszu Niepodległości (nie poprosili wcześniej o udostępnienie materiałów, tylko przyszli nagle z wiertarką) i wywlekła papiery oraz komputery. W tym samym czasie 'wjazd na kwadrat’ (+przeszukanie) miał miejsce także w prywatnym domu byłego prezesa Marszu, Roberta Bąkiewicza. Skoro zastosowano tak radykalne metody, to na pewno musiał być ku temu ważny powód? Otóż nie. Chodziło o Marsz z 2018 roku, na którym ktoś rzekomo krzyczał nienawistne hasła (nie wiadomo kto, nie ma żadnych nagrań, poza zeznaniami jakiegoś anonima). Swoją droga, była to bardzo spokojna impreza bez żadnego incydentu (opisywałem ją TUTAJ). Wiertarko-policja podobno szukała listy uczestników Marszu, która oczywiście nie istnieje, bo impreza nie jest biletowana i każdy może sobie na nią przyjść bez podawania danych tożsamości. Cała sprawa jest dosyć dziwna, bo rząd nic na tym nie zyskuje (poza zadowoleniem swojego żelaznego elektoratu, który i tak by na nich zagłosował), a tworzy sobie wielu przeciwników, mobilizuje zarówno frekwencję, jak i nastroje antyrządowe na nadchodzącym Marszu oraz wprowadza kolejny niebezpieczny precedens logiczno-prawny. Wszak, aby było sprawiedliwie- teraz będzie trzeba z wiertarką odwiedzić wszystkich, którzy w ciągu ostatnich co najmniej 6 lat krzyczeli nienawistne hasła.

Liczę na to, że w przyszłości po zmianie władzy policja odwiedzi z wiertarką udarową wszystkie osoby i podmioty, które krzyczały i reklamowały (niezaprzeczalnie nienawistne) hasło „Wypierdalać” (a było tego sporo, na samych nagraniach można zidentyfikować setki osób, w social mediach kolejne tysiące, a Gazeta Wyborcza zrobiła nawet osobną 'wypierdalaniową’ podstronę i hasztag).


Po aferze z Rubcowem (ruskim szpiegiem GRU, który został za darmo oddany Putinowi po tym, jak za czasów PiS trafił do aresztu ku niezadowoleniu znacznej części „autorytetów”, wspierających Koalicję Obywatelską) okazało się na koniec, że miał on (z niewiadomych przyczyn) w prokuraturze i ABW pełen dostęp do teczki z materiałami (także tajnymi) ze śledztwa w swojej sprawie. Razem z kompletem wiedzy na temat działalności polskiego kontrwywiadu wyjechał (przez Turcję) do Rosji. Tak przy okazji- Rubcow witany przez Putina na lotnisku wyglądał na wesołego, zadbanego i dobrze odżywionego, a ksiądz Olszewski (nie wiadomo nawet za co więziony od miesięcy) wygląda już na mocno wyniszczonego fizycznie i psychicznie. Sprawą Rubcowa oczywiście nie zainteresował się „najwybitniejszy” specjalista w tropieniu rosyjskiej agentury, Tomasz Piątek (prawdopodobnie uważa on, że sprawa jest zbyt prosta, żeby wyciągać z niej wnioski). On specjalizuje się w długaśnych łańcuchach powiązań wielu osób, z których przeciętnie 70% nie zna się nawzajem- wtedy dowód jest stuprocentowy.


Po sprawie oddanego za darmo Rubcowa i byciem „wkręconym” przez rosyjskich pranskerów (podających się za Petro Poroszenkę)- kolejny „sukces” odniósł minister dyplomacji, Radek Sikorski. Spotkał się on w Kijowie z prezydentem Ukrainy, Wołodymirem Zełeńskim. Przed wyjazdem Sikorski obiecywał, że w wyniku jego wizyty pchnięta zostanie do przodu sprawa Wołynia. Na Ukrainie szybko został sprowadzony do parteru: usłyszał, że Wołyń to temat zamknięty, sprzęt wojskowy który dajemy im za darmo (teraz m.in. samoloty MIG-29) to znacznie za mało i ma być tego więcej, a polskie wsparcie dla Ukrainy w dołączeniu Ukrainy do UE jest zbyt małe. Jak to mówił sam zainteresowany- wynikła z tego 'murzyńskość’.


Na początku września minister aktywów państwowych, Jakub Jaworowski poinformował, że dwa banki z grupy PZU: PEKAO i Alior „ciążą” największemu polskiemu ubezpieczycielowi i są dla niego „problematyczne”. Fakty są jednak takie, że w 2023 roku bank PEKAO odnotował zysk netto w wysokości 6.5mld złotych, a Alior zyskał 2 miliardy. W tym roku pewnie będzie mniej, bo teraz mamy „eksperckie rady nadzorcze” i „uśmiechniętą Polskę”, ale raczej też oba banki wyjdą na jakiś plus. Gdzie więc to „ciążenie”? Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi. Oba banki już raz były sprzedane przez PO w zagraniczne ręce, później rząd PiS odkupił je z powrotem i teraz tworzone są podwaliny pod ponowną ich odsprzedaż, bo w kasie pusto, a zachód chętnie je weźmie za czapkę śliwek i poklepanie Tuska po plecach. Niestety, plany te nie spotkały się z wielkim entuzjazmem Polaków i pomimo miliona tematów zastępczych przebiły się do mediów, więc 12-go września Robert Kropiwnicki, wiceminister aktywów państwowych (czyli de facto podwładny Jaworowskiego) dla ratowania sytuacji PR-owskiej ogłosił coś odwrotnego, czyli że nie ma planów odsprzedaży PEKAO i Aliora. Ziarno jednak zostało zasiane, Polacy zaczęli się już oswajać z tą myślą, więc wielce prawdopodobne jest, że w przyszłości oba banki znowu trafią w zagraniczne ręce. Będzie wtedy tłumaczenie w TVN24, że przecież minister ogłaszał to już we wrześniu 2024, a PiS sprzedał część Lotosu (oczywiście „zapomną” powiedzieć, że kazała to zrobić Komisja Europejska i że PiS odkupił oba omawiane banki).


Państwowa Komisja Wyborcza po ogromnych naciskach ze strony koalicji rządowej „zdecydowała”, że partia PiS zostanie pozbawiona subwencji i dotacji, w sumie jest to dla nich utrata kilkadziesiąt milionów złotych. Powodem było znalezienie nieprawidłowości w finansowaniu kampanii wyborczej na około 3 miliony złotych. PiS jest na tyle dużą partią, że i bez tego sobie poradzą, ponadto zorganizowano zbiórki od elektoratu, które dały dość dobry efekt. Pewnie odebranie dotacji jest zgodne z prawem (bo jest ono bardzo surowe), ale  tu z kolei nasuwa się pytanie- dlaczego w tej kwestii są równi i równiejsi? Przecież Platforma tym bardziej powinna stracić te dotacje i subwencje. Wystarczy przypomnieć 3 podmioty (finansowane ze środków publicznych), które poza działalnością „misyjną” aktywnie angażują się w popieranie PO oraz w „ruch 8 gwiazd”, czyli Campus Polska, WOŚP Owsiaka oraz organizacje 'pozarządowe’ Sorosa. Podobnych przykładów jest dużo więcej. Obecna sytuacja dotacyjna jest typowo reżimowa, czyli rząd zabiera pieniądze swojemu głównemu rywalowi, ale samemu sobie już nie (choć są ku temu daleko idące podstawy). Aby uzdrowić sytuację- albo trzeba całkiem zlikwidować finansowanie partii politycznych z budżetu, albo trzeba zmienić (zliberalizować) zasady ich przyznawania. Swoją drogą, oskarżenia wobec PiS, że kupował sobie głosy poprzez zakup wozów strażackich bardzo źle się zestarzały w kontekście niedawnej powodzi. Podobnie, jak podejście do Wojsk Obrony Terytorialnej (wcześniej faszyści Macierewicza, teraz chwilowo czarny PR został zdjęty, bo pomagały przy powodzi) czy śmigłowce Black Hawk (wcześniej PiSowska megalomania, teraz narzędzie męża stanu Tuska w walce z żywiołem).


Kolejna fala 'transparentności’ dotknęła tym razem zależny w całości od państwa Totalizator Sportowy. Jak mówi 68 'konkret Tuska’: „W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje a nie znajomości rodzinne i partyjne„. Konkret ten został spełniony w 50%, czyli zrealizowano tylko pierwszą jego część, z kolei drugą część zrealizowano dokładnie odwrotnie, niż obiecywano. Z Totalizatora Sportowego wymieciono dotychczasowych dyrektorów regionalnych (17 osób z pensjami ponad 20.000zł) i zastąpiono ich (bez konkursu) 'wybitnymi fachowcami’ z KO, PSL i Lewicy. Z kolei Polska2050 nie dostała żadnego stołka, więc (co za przypadek!) na jej twitterowym profilu pojawił się wpis: „Nie na to umawialiśmy się z Polakami. Profesjonalizm, nie TKM.” Według mnie poprawniej byłoby napisać: „Nie na to umawialiśmy się z koalicjantami, żeby przy rozdziale kilkunastu stołków nie dostać ani jednego„. Gdyby dostali chociaż jeden, to pewnie nie byłoby problemu z ich strony. Tak przy okazji- nazwa Totalizator „Sportowy” według mnie jest sprzeczna z ustawą hazardową. Totalizator i jego flagowy produkt „Lotto” to czysty hazard, w dodatku z żenująco niską matematyczną szansą na zwycięstwo (stosunek sumy wpłat do sumy wypłat). Co to ma wspólnego ze sportem? Niby to, że sponsorują sport. Problem w tym, że komercyjni bukmacherzy też to robią i jakoś nie mogą wycierać sobie gęby sportem w nazwie marki. Tym samym postuluję zmianę nazwy Totalizator Sportowy na Totalizator Hazardowy lub Totalizator Okradania Ludzi, Którzy Nie Potrafią Liczyć. 


Od 2-go września 2024 możliwe jest odbieranie na telewizji naziemnej kanału Wpolsce24 (wcześniej Wpolsce.pl). Jest to kanał pro-PiSowski, a naczelnym jest Jacek Karnowski. Prezenterami tejże telewizji są m.in. Michał Adamczyk, Marcin Tulicki czy Magdalena Ogórek. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego koalicja rządowa na to pozwoliła, najprawdopodobniej byli zajęci czymś innym i nadzorcom Bodnara nie starczyło już mocy przerobowych, aby to zablokować. Telewizja Wpolsce24 będzie konkurować o widza z inną PiSowską TvRepublika, która to przejęła widzów ze starej TVP (gdzie publicystyki obecnie nikt nie ogląda, chyba że na TVN24 lecą akurat reklamy). Jak podaje portal Wirtualnemedia- w ciągu ostatniego roku widownia Republiki wzrosła o… 3500%, co daje jej dziś drugie miejsce w kategorii telewizji informacyjnych (za TVN24) i przed Polsat News czy TVP Info (której to w rok liczba widzów spadła o 76%). W międzyczasie niepostrzeżenie zakończył się bojkot reklamodawców w Republice. Przypomnijmy, że na początku roku próbowano zahamować odpływ widowni z TVP (w „likwidacji”) do Republiki i w tym celu zarządzono „oddolny” bojkot reklamodawców po „skandalicznej” wypowiedzi Jana Pietrzaka, który w obliczu braku informacji rządowych zastanawiał się w którym miejscu mieliby być zakwaterowani „uchodźcy”, relokowani z zachodniej Europy (wziął też pod uwagę oświęcimskie budowle, zbudowane w czasach niemieckiego okresu „demokracji walczącej”). Zarządzono blokadę reklamodawców, do której dołączyły dziesiątki korporacji „z kapitałem bez narodowości”, a ci którzy dalej wykupywali spoty reklamowe w Republice- byli rzetelnie spisywani na osobne listy bojkotu przez KODziarstwo. Minęło kilka miesięcy, Republika znacznie urosła w widownię i reklamodawcy po cichu zaczęli wycofywać się z bojkotu, więc dziś znowu można zobaczyć tam reklamy Lidla i innych „praworządnych” firm.

Innym tematem z kategorii „zmiany w mediach robione po cichutku” było zwolnienie (po kilkumiesięcznym zawieszeniu) z Gazety Wyborczej Marcina Kąckiego (tego, który słynął z „eksperckich” materiałów o Konfederacji oraz wymachiwania członkiem na oczach przerażonych koleżanek, pisałem o tym TUTAJ). Jako oficjalną przyczynę podano jednak niskie kompetencje zawodowe pana Marcina (który przed aferą, a przez niektórych nawet później- był określany legendą publicystyki), a nie jego biurowe dokonania falliczne. Tak w praktyce wygląda walka o prawa kobiet na Czerskiej. Inna 'legenda dziennikarstwa’ (Tomasz Lis), oskarżana o molestowanie i mobbing również nie odpowiedziała za swoje zachowanie (poza zwolnieniem z „Newsweeka”), bo sprawa w prokuraturze się przedawniła.


W 3 niemieckich landach byłego NRD (Turyngia, Saksonia i Brandenburgia) odbyły się niedawno wybory samorządowe. Doskonałe wyniki zdobyła tam AfD, czyli „faszyści”. Są oni niestety prorosyjscy, ale to akurat domena wszystkich niemieckich partii (francuskich zresztą też), bo takie są też nastroje społeczne. W Niemczech elektorat wszystkich partii pragnie zakończenia wojny z Rosją (nawet kosztem oddania Putinowi znacznej części terytorium Ukrainy), a potem jak najszybszego naprawienia gazociągów Nord Stream i wznowienia planu Niemiec jako węzła dystrybucji rosyjskiego gazu na Europę, więc politycy się do tych oczekiwań dostosowują. W Saksonii doszło do ingerencji „demokracji liberalno-walczącej” w wyniki głosowania, mianowicie AfD początkowo miała mieć 41 posłów (co dawało im mniejszość blokującą w tym landzie), ale w wyniku „błędu komputerowego” odjęto im kluczowego 1 posła i będą mieli ich 40, co „przypadkiem” oznacza brak mniejszości blokującej. Niestety, „liberałowie” w całej Europie dla utrzymania stołków dopuszczają się tylu żenujących precedensów, że może w przyszłości skończyć się to krwawą jatką, jak to zawsze bywało u schyłku każdej władzy marksistowskiej.


W Olsztynie, jak każdego roku pod koniec wakacji odbył się Campus Polska Przyszłości. Jak zwykle była to impreza „apolityczna”, gdzie zaproszono wierchuszkę Platformy oraz jej koalicjantów, a także „ekspertów” i dziennikarzy mediów prorządowych. Tym razem oprócz niemieckiej fundacji Adenauera oraz NGO-sów Sorosa na liście sponsorów znalazło się także mnóstwo instytucji publicznych, głównie o charakterze samorządowym (ratusze, urzędy wojewódzkie, izby turystyczne, TUTAJ jest lista).

Najgłośniejszym medialnie wydarzeniem tegorocznego 'Campusu’ było afterparty, a konkretnie tzw. „silent disco”, gdzie uczestnicy mają na uszach słuchawki i wybierają jedną sobie z trzech dostępnych ścieżek dźwiękowych. Nagle na jednej z nich pojawił się przebój Cypisa: „J***ć PiS” (często odtwarzany też na ulicznych pikietach KODziarstwa) i w tej sytuacji dwie pozostałe ścieżki nie miały żadnych szans. Na nagraniu widać m.in. ministrów i posłów PO: Sławomira Nitrasa i Adama Szłapkę oraz mnóstwo młodzieży na parkiecie, wykrzykującej „finezyjny” refren. Cała sala doskonale się przy tej nucie bawiła, niestety jeden z niższych rangą działaczy PO nagrał fragment imprezy i z niewiadomych przyczyn wrzucił go do sieci. Źródłowy filmik bardzo szybko został usunięty, ale w internecie nic nie ginie.

Znamienne były reakcje członków rządu. „Śpiewać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej…” – napisał na Twitterze Donald Tusk. Krzysztof Śmiszek stwierdził w telewizyjnym wywiadzie, że „J***ć PiS” to nie jest mowa nienawiści, tylko dorobek kulturowy, a organizator Rafał Trzaskowski oznajmił, że bardzo szybko kazano zmienić piosenkę (czego „przypadkiem” nie ma na filmiku). Z kolei Nitras (w zielonej koszulce za konsoletą) stwierdził, że on nie wiedział co było puszczane, bo „ja wtedy nie słuchałem słuchawek” (problem w tym, że na filmiku widać, że je miał na uszach i jeszcze 'podkręcał’ publikę). Nie muszę chyba pisać co byłoby, gdyby np. na Marszu Niepodległości tłum śpiewał to samo, ale podmiot refrenu został zmieniony na Żydów czy mniejszości seksualne.

Warto zobaczyć (KLIK) fragment wywiadu z samym Cypisem, w którym opowiada, co sądzi o ludziach, którzy słuchają jego „muzyki”. Wychodzi więc na to, że ulubionym piosenkarzem polskojęzycznej intelektualnej, moralnej i politycznej „elity” jest koleżka, który nie dość, że sam jest przećpany i niezbyt rozgarnięty, to jeszcze otwarcie uważa swoich słuchaczy za osoby „zjebane” 🙂


Kącik muzyczny. Taylor Swift oficjalnie wsparła Kamalę Harris w wyścigu po prezydenturę w USA. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, wszak nawet ograniczając się jedynie do kategorii 'śpiewający plastik’ pani Swift jest pod względem jakości muzycznej daleko za Beyonce, Lady Gagą czy Dupą Duą Lipą, dlatego dobre stosunki z korporacjami muzycznymi (od dekad mocno politycznie wykręconymi w lewo) to dla Taylor Swift zawodowe być albo nie być. Ktoś to podsumował następująco: „Kobieta, która zrobiła karierę śpiewając o swoich błędnych wyborach- wsparła właśnie Kamalę„.

Niedawno reaktywowały się dwa zespoły, które dawniej bardzo lubiłem. Niestety obie reaktywacje są dosyć kulawe. Pierwszy zespół to brytyjski Oasis z braćmi Gallagher, którzy przez ostatnie lata nie rozmawiali ze sobą, poza publicznym obrzucaniem się błotem. Niestety nie zapowiedziano nowego albumu, a jedynie kilka koncertów w UK w przyszłym roku (ceny biletów to jakaś groteska). Jest zresztą duża szansa, że bracia do tego czasu znowu się pokłócą i nic z tego nie będzie (głównym 'gwarantem’ jedności zespołu jest gigantyczna gaża za koncerty). Druga reaktywacja to zespół Linkin Park, który formalnie nie istniał od czasu samobójczej śmierci Chestera Benningtona w 2017 roku. Według mnie- lepiej byłoby to zostawić (albo założyć nowy zespół, tak jak członkowie Nirvany), ale pozostali członkowie grupy zdecydowali inaczej, w dodatku postanowili 'ubogacić’ temat. 2 wielkie zespoły po odejściu legendarnego wokalisty (Alice in Chains i Sepultura) na wokal przyjęły murzyna, zespół Queen przyjął wojującego geja, a teraz panowie z Linkin Park w miejsce Chestera przyjęli… kobietę, Elily Armstrong (w dodatku jest zamieszana w obronę jakiegoś gwałciciela). Wiadomo więc, że nic z tego nie będzie, poza chłodno przyjętą płytą i gniewem fanów, których zespół ma (miał?) niemało- na samym Youtube piosenki Linkin Park odtwarzane były w sumie około 15 miliardów razy. Na przeciwnym biegunie słuchalności jest nasz „muzyczno-społeczny diament” Zbigniew Hołdys, prywatnie „antyfaszysta”, „pacyfista” i „ekspert od spraw wszelakich”, którego konto na Twitterze to jedno wielkie, hejterskie 8 gwiazdek. Ostatnio spłakał się w mediach, że został oszukany, bo nie dostał ani grosza od platformy Spotify za umieszczenie tam swoich „dzieł”. Rzecznik Spotify odpowiedział: „Piosenki Hołdysa mają w sumie pięć odtworzeń, ale nikt nie odsłuchał żadnej dłużej niż minutę. Artysta po prostu nic nie zarobił” 🙂 Na szczęście Hołdys podpiął się do celebryckiej akcji „przeciwpowodziowej”, polegającej na grupowym zaśpiewaniu starej piosenki zespołu Hey (i nieco zapomnianego Piotra Banacha) „Moja i twoja nadzieja”. Kącik muzyczny zamykamy zdjęciem 'zmysłowego’ i 'sensualnego’ tańca Beaty Kozidrak, która w gracji starzenia się zaczyna gonić Madonnę.

RacimiR, 1.10.2024

28 thoughts on “Prasówka, cz.23 (wczesna jesień 2024)”

  1. Elita yntelektualna narodu polskiego, którą podnieca J3BANIE i WYPI3RDALANIE….
    A pamiętam jaka była beka z dresiarzy jak slogan „CHWDP” zamieniono na „JP”. Bo hehe nie wiedzą przej jakie „HA” pisać, he he zoofilie, muszą psy JBĆ…
    Taka beka była, a teraz towarzystwo samo to robi.

  2. Pisałem około 12 żeby Iran nie popełnił błędu Hezbollahu no i Iran zaatakował Izrael rakietami. Mam nadzieję że jak dojdzie do wojny to Persowie ją wygrają.
    Xyhu dziwi się czemu nie popieram Izraela. Po pierwsze ludobójstwa na ludności cywilnej nie można popierać (a zresztą Izrael morduje również np. Palestyńskich chrześcijan). Po drugie Izrael to antypolskie państwo, szkaluje nas np. polish death camps, czy chce zagarnąć bezspadkowe majątki. Po trzecie Iran, Persowie byli nam przyjaźni, w czasie II wojny światowej przyjęli uchodźców polskich (są teorie że Persowie są spokrewnieni ze Słowianami ale to tylko teoria, może być nieprawdziwa).
    Izrael powinien przegrać, zasłużył na taki los, niech nikt nie myśli że Izrael żałowałby Polskę gdyby znalazła się na skraju upadku.

    od RacimiR: Ja już pisałem wielokrotnie ale powtórzę jeszcze raz- kibicują jednym i drugim (albo nikomu), niech się tam leją na wieki wieków, bo gdy jedna strona przegra to zrobi desant milionów cywilów do Europy (w tym Polski), gdzie będą się rozpychać łokciami i żądać przywilejów.

    1. > Xyhu dziwi się czemu nie popieram Izraela.

      Nie, nie dziwi mnie to w ogóle. Palestynę popiera Soros, Greta Thunberg, ONZ, większość europejskiego establiszmentu politycznego i większość massmediów, dlaczego więc Ty miałbyś popierać Izrael?

      Ludzie, czy wy serio nie widzicie co się dzieje? Muzułmanie i lewactwo są w sojuszu przeciwko nam, mimo drastycznych różnic ideologicznych. Sojusz na zasadzie „wykończmy chrześcijaństwo i kulturę łacińską, a później się zobaczy” (czyli taki trochę Ribbentrop-Mołotow naszych czasów).

      Postsowieccy agenci wpływu są teraz na pasku islamistów, robią marsz przez instytucje i wspierają islamizację Europy jak tylko się da. Owszem, wielu z tych agentów to Żydzi, ale to są ichni jurgieltnicy/kolaboranci, robią to dla własnych pieniędzy i innych korzyści, a nie dla ogólnie pojętego żydostwa (cytując Ciebie, RacimiRze, „patriotyzmem się nie najesz”, w tym przypadku „syjonizmem się nie najesz”).

      Zbrodnie Izraela na ludności cywilnej traktuję tak samo, jak nagłaśniane przez Goebbelsa rzekome polskie zbrodnie przeciw mniejszości niemieckiej przed wojną (przez co Hitler „nie chciał, ale musiał” zaatakować Polskę) oraz rzekome ukraińskie zbrodnie przeciw Rosjanom w Donbasie (przez co Putin „nie chciał, ale musiał” zaatakować Ukrainę). Podobnie Hamas „nie chciał, ale musiał” zrobić jatkę 7 października 2023, a Iran „nie chce, ale musi” strzelać do Żydów na chybił trafił teraz.

      Żeby nie było — możliwe, że we wszystkich przypadkach były jakieś nadużycia, ale zostały wyolbrzymione dla celów propagandowych, a w niektórych przypadkach (np. Prowokacja Gliwicka) ustawione. W przypadku muzułmanów dochodzi jeszcze kulturowo zakorzeniona takija, przy której Goebbels i propagandyści Putina to amatorzy.

      Ani Izrael, ani Ukraina to nie są nasi przyjaciele. Ale bronią nas przed wrogami wielokrotnie gorszymi od nich. Dobrze jest, żeby tłukli się z nimi jak najdłużej, ale w naszym interesie jest, żeby na koniec jednak wygrali, choćby pyrrusowo. Bo o ile Izrael atakuje nas głównie medialnie, muzułmanie prędzej czy później zaatakują nas całkiem fizycznie — zabiją nas albo każą się nawrócić, przy czym po nawróceniu każą nam zabijać naszych rodaków odmawiających nawrócenia, żebyśmy spalili mosty i żebyśmy dostarczyli dowodu lojalności.

      I nie będzie odwrotu, bo w islamie za odejście od wiary jest kara śmierci, i muzułmanie mają OBOWIĄZEK zabić odstępcę, choćby to był rodzony brat. Dlatego — niestety — nie da się z masowym islamem walczyć inaczej niż przemocą (małe grupki można izolować i asymilować, ale nie miliony).

      Persowie byli polskim uchodźcom przyjaźni w czasie II wojny światowej, bo im Brytyjczycy kazali. A kazali im, bo potrzebowali Polaków na wojnę.

      od RacimiR: O tym co napisałeś chyba wszyscy sobie zdają sprawę, natomiast druga strona medalu jest taka, że, jak to mówił Grzegorz Braun w legendarnej rozmowie z Szewachem Weissem – „Nie czuję, że Pan jest moim przyjacielem”. Chodząc w koszulce z polskim godłem po dowolnym kraju muzułmańskim i Izraelu- statystycznie znacznie szybciej dostałbyś po łbie w Izraelu. Oni wbijają swojej młodzieży głupoty na temat Polaków, bo z Niemcami mają sztamę, a przecież holokaust nie zrobił się sam. Gdyby Izrael padł- co najmniej 2 miliony Żydów od razu meldują się w Polin, oczywiście nie jako kierowcy busów i sprzedawcy w markecie, tylko tam gdzie czują się najlepiej: kierownicze stanowiska w finansach, ubezpieczeniach, prawie, mediach, rozrywce itp. Już teraz jest ich tam niewiarygodna nadreprezentacja pod względem niskiej populacji diaspory w stosunku do populacji kraju.
      Żydzi o Polakach mają dokładnie takie samo zdanie, co o Palestyńczykach (plus „zrobiliśmy” im holokaust). Nie atakują nas fizycznie tylko dlatego, bo mamy przewagę liczebną, ale na ich terenie taki ambasador Magierowski już wyłapał po mordzie od jakiegoś ulicznego randoma i jedyne co Polska zrobiła to wyciszyła temat, aby jej właśni obywatele się o tym nie dowiedzieli.

      1. Xyhu
        Do Ukrainy mogę się zgodzić bo ja nigdy Rosji nie popierałem i kibicuję Ukrainie i w tej wojnie to Rosja jest agresorem.
        Muzułmanów też nie lubię i w Europie to oni są nieproszeni, nie są u siebie a traktują teren jak podbity, to inna mentalność, inna kultura, zresztą wielokrotnie to pisałem w komentarzach.
        Ale w Palestynie to Izrael jest okupantem. O zbrodniach wojennych to np. posłuchaj sobie wywiadu u Atora albo na kanale wRealu24 z ambasadorem Autonomii Palestyńskiej (a są kojarzeni z szeroko rozumianą prawą stroną) gdzie mówił jakie zbrodnie popełnia Izrael (zresztą to Izrael zabił chociażby polskiego pracownika organizacji humanitarnej). Międzynarodowy Trybunał Karny ściga Netanjahu (czyli w tej kwestii jest na równi z Putinem) za zbrodnie wojenne.
        A rząd Netanjahu wiedział że Hamas szykuje atak bo Mosad musiał to wiedzieć (nawet Egipt ostrzegał go kilka dni wcześniej przed planowanym atakiem) ale celowo nie zapobiegł temu aby mieć pretekst do rozprawienia się ze Strefą Gazy (już pomijając to że są teorie że Hamas był tak naprawdę skrycie tworzony przez Izrael). A wiesz że Izrael właśnie najchętniej by wysłał Palestyńczyków do Europy ? A wiesz że kilka lat temu Izrael handlował ropą z ISIS, wiesz że mimo bliskości to ISIS nie atakowało Izraela a Izrael nie atakował ISIS, ciekawe dlaczego.
        Może i lewacy są obecnie propalestyńscy ale to dlatego że w dobie internetu zbrodni nie da się tak ukryć jak kiedyś (a nawet i tu jedynie co zarzucają Izraelowi to że rząd Izraela jest ,,skrajnie prawicowy, szowinistyczny, nacjonalistyczny” itp. więc i w tej kwestii nie atakują Żydów jako całość tylko przy okazji próbują łączyć to ze ,,skrajnymi prawicowcami”); natomiast w krajach europejskich, USA czy Kanadzie gdy np. masz konflikt z Żydem to jest się na straconej pozycji, to że Izraela nie lubią nie znaczy że nie są dalej politpoprawni w stosunku do wewnętrznych Żydów.

        1. > Ale w Palestynie to Izrael jest okupantem.

          Dokładnie to samo Goebbels mówił o Polsce. Że Polska okupuje niemieckie tereny (za takowe Niemcy uważali wszystko, co mieli w 1914, a więc nawet Wielkopolska to według nich Niemcy).

          Nie, Izrael jest u siebie, tam gdzie był 3000 lat temu. To Arabi są tam okupantami i kolonizatorami, podobnie zresztą jak w Libanie oraz w całym północnym wybrzeżu Afryki, które kiedyś było chrześcijańskie i było bogatsze ekonomicznie i mentalnie od ówczesnej Europy, a w wyniku arabskiego podboju zostało doprowadzone do ruiny, zdziesiątkowane ludnościowo i zislamizowane. Wielu ludziom się wydaje, że te tereny były takie „od zawsze”, ale to nieprawda.

          Dobrze, że chociaż Hiszpanię, Portugalię i kilka wysp udało się dla chrześcijaństwa odzyskać.

          > Może i lewacy są obecnie propalestyńscy ale to dlatego że w dobie internetu zbrodni nie da się tak ukryć jak kiedyś

          To dlaczego, mimo ogromu zbrodni dokonywanych przez muzułmanów na całym świecie, lewacy są niezmiennie, bez wyjątków, promuzułmańscy? Nawet gdy muzułmanie atakują osoby LGBTQWERTY?

          od RacimiR: Polskojęzyczni lewacy to sami nie wiedzą kogo wolą, bo płaszczą się do jednych i drugich. Gdyby musieli wybrać to by im się mózgi zawiesiły z dysonansu. N zachodzie jest trochę inaczej, ale są też tacy, którzy wybraliby Izrael.
          No i poruszyłeś odwieczną kwestię nie do rozwiązania- ile lat trzeba mieć ziemię, aby doszło do 'zasiedzenia’. Akurat w przypadku Żydów te 3000 lat nieobecności to okres, który sporo ludzi uznaje za brak prawa do tej ziemi poprzez 'porzucenie’ (np. muzułmanie twierdzą, że dom Żydów jest w Polsce, ale akurat nam się opłaca mówić z powodów taktycznych, że jest on w Palestynie).
          Dzisiaj do późnej nocy grałem w dodatek do Cyberpunka 'Widmo Wolności’ i to mi też namieszało we łbie, ten Dogtown to taki mały Izrael 🙂

      2. A polscy uchodźcy fakt że Brytyjczycy kazali ale ludność cywilna też była przyjazna dla Polaków, do dzisiaj irańskie władze dbają o groby Polaków, nie zaniedbują ich.

        od RacimiR: Tam chyba Polacy o to dbają, a nie Iran, widziałem kiedyś jakiegoś podróżnika (chyba Fazowskiego, albo Pająka-Wojownika) stamtąd i tak to wyglądało. Iran to jednak specyficzne społeczeństwo, bo to szyici, którzy mają lekką „kosę” z sunnitami (a to z nimi Europa ma problem inwazyjny).

        1. Ludność cywilna była jaka była. Jak została przedstawiona we wspomnieniach uchodźców, to osobna sprawa, bo jest prawda czasu i prawda ekranu. Jakkolwiek by nie było, Polacy nie byli w pozycji żeby źle pisać o swoich gospodarzach. Dlatego nawet gdyby kogoś pobili czy zgwałcili, zostałoby to zamiecione pod dywan.

          Poza tym do Iranu dostali się przez ZSRR, który poprzeczkę gościnności ustawił bardzo nisko.

      3. > Chodząc w koszulce z polskim godłem po dowolnym kraju muzułmańskim i Izraelu- statystycznie znacznie szybciej dostałbyś po łbie w Izraelu.

        Ale chodząc z krzyżem na klacie lub innym symbolem chrześcijańskim, szybciej dostałbyś w kraju muzułmańskim (oczywiście zależy jeszcze jakim, w Egipcie czy Tunezji może nie byłoby problemu, ale w Iranie czy Arabii Saudyjskiej już tak). Zasadniczo to chodzenie z krzyżem nawet po takich miejscach jak Paryż czy Londyn grozi linczem. I to nie ze strony Żydów.

        Zresztą, nie ma to wielkiego znaczenia, bo nie musimy się wybierać na Bliski Wschód, a jak już (np. moi koledzy z pracy jeździli do Izraela służbowo), to nie musimy chodzić tam ani z krzyżem, ani z godłem.

        Istotniejsze jest to, co robią oni, gdy są u nas. Wolę Żydów w finansach, ubezpieczeniach, prawie, mediach, rozrywce itp. niż muzułmanów po prostu gdziekolwiek.

        Natomiast to, że 2 miliony Żydów przyjadą do Polski jak padnie Izrael byłoby racjonalnym argumentem za tym, żeby kibicować Izraelowi. Bo muzułmanie i tak będą się tu pchać — oni nie pchają się do Europy dlatego, że padają jakieś islamskie państwa (bo tak się nie dzieje), tylko dlatego, że jest im tu dobrze i że są tu kierowani przez możnych tego świata.

        od RacimiR: Muzułmanie nie mają wielkich problemów z krzyżem, wolą chrześcijan od ateistów czy lewaków, którzy chętnie by ich zaprosili do Europy na zasiłki. W Izraelu wydaje mi się, że prędzej byś dostał za krzyż. Oczywiście poza świętymi miejscami biblijnymi typu Jerozolima czy Betlejem, to tam trzepią kasę na turystyce.
        Ja nie chcę wybierać kogo bym wolał, niech jedni i drudzy siedzą w Palestynie. Muzułmanów i tak będziemy mieli, jedyna na co trzeba liczyć to wersja 'soft’ (taka, jak turecka, albo nawet lżejsza), chociaż niektórym Julkom przydałoby się wersja saudyjska na otrzeźwienie ojkofobiczne.

        1. > Muzułmanie nie mają wielkich problemów z krzyżem, wolą chrześcijan od ateistów czy lewaków, którzy chętnie by ich zaprosili do Europy na zasiłki.

          Nie wiem skąd czerpiesz te informacje, sprawdź, czy przypadkiem nie z jakiejś skażonej takiją propagandy, skrojonej akurat na nasz rynek (Czechom może ściemniają, że wolą ateistów). W Syrii przed wojną było 25% chrześcijan, teraz jest 1%. To już więcej Żydów przeżyło okupację.

          W najbogatszym, najpotężniejszym i najbardziej wpływowym islamskim kraju, Arabii Saudyjskiej, samo posiadanie chrześcijańskich dewocjonaliów jest zabronione, nie mówiąc o noszeniu ich.

          Ateiście jest łatwiej przetrwać w takich warunkach, bo skoro nie praktykuje żadnej religii, to nie bardzo jest na czym go złapać.

          Islam nie ma wersji soft. Co najwyżej może być ograniczany przez świecki reżim, jak w Turcji, Egipcie, Iraku za Saddama, Iranie za Pahlawiego czy Libii za Kadafiego. Taki świecki reżim zdecydowanymi metodami pilnuje, żeby islam nie podnosił łba. U nas na taki reżim nie ma szans (a nawet gdyby były, to i tak życie w takim reżimie ma swoje wady).

          od RacimiR: Już za daleko odchodzimy od tematu. Według mnie wszystkie religie mają 'stopień zaawansowania’, zresztą ten 'cięższy’ model chrześcijaństwa jest bardzo chętnie przypominany przez lewactwo. Akceptacja zależy od społeczeństwa. Gdyby w Turcji nagle kazali kobietom nosić burki, to pewnie pomysłodawca wyjechałby na taczkach. O islamie i Żydach pisałem tutaj sporo, zwłaszcza w starych wpisach i swoje zdanie podtrzymuję. Po prostu niech jedni i drudzy trzymają się jak najdalej.

      4. Do poprzedniego:

        No dobra, Daesh, jako faktycznie państwo, rzeczywiście padł. Niewiele to jednak zmienia, bo zdecydowana większość muzułmanów, zwłaszcza tych problematycznych, pochodzi z krajów gdzie islam ma się dobrze (np. Maroko, Algeria, Afganistan, Pakistan). I będą się pchać nadal, bo to jest hidżra.

        od RacimiR: Tak właśnie będzie i Izrael nic w tym nie pomoże. Netaniahu nawet ostatnio złożył „ofertę” że wyśle wszystkich Palestyńczyków do UE.

      5. Na twoje pieprzenie idealnie pasuje ten wpis z portalu x

        Teraz przejdę do stwierdzenia prostego faktu, że Izrael jest państwem niezwykle wrogim Polsce. Jako jedno z czterech państw (obok Niemiec, Ukrainy i Rosji) postanowił budować swoją politykę historyczną przeciwko Polsce i kosztem Polski. Ale jest to jedyny kraj, w którym wrogość wobec Polski stanowi absolutną oś tożsamościową.
        Musimy pamiętać, że zmusić dziewiętnastoletniego żołnierza IDF do zabijania, bez mrugnięcia okiem, palestyńskich dzieci strzałem snajperskim nie jest łatwo. Trzeba najpierw temu żołnierzowi kompletnie wyprać mózg. I do tego jest potrzebna Polska. Od przedszkola ten żołnierz uczony jest prostego przekazu: „Zobacz, co Polacy zrobili Żydom: palili nimi w piecach milionami, wydawali ich na rzeź, donosili na nich, mordowali w zaułkach. To się może w każdej chwili powtórzyć. Do dziś wycieczki uczniów z Izraela do Polski muszą być chronione przez ludzi z odbezpieczonymi karabinami maszynowymi w ręku. Tylko w Izraelu jesteśmy bezpieczni, ale żebyśmy byli naprawdę bezpieczni, trzeba usunąć wrogów Izraela”.
        Dlaczego padło na Polaków? No cóż, około 50 lat temu Izrael dobił z RFN targu: „Wy nam płacicie wagony pieniędzy, a my przekierowujemy oskarżania o zbrodnie z Niemców na Polaków”. Wtedy nagle zaczęły się pojawiać w dyskursie „polskie obozy”.

        3. Izrael jednak nie tylko oddziałuje w ten sposób na swoich własnych obywateli. Ta narracja idzie na cały świat i jest wzmacniana przez Niemcy.

        4. I tu dochodzimy do clou: obecne wojny Izraela są przez wielu ludzi na świecie odbieranie z podziwem. Wielu ludzi trzyma stronę Izraela, który w tak niezwykle przemyślny sposób (pagery itd.) niszczy swoich wrogów. Ergo: te wojny wzmacniają w wielu środowiskach na całym świecie (zwłaszcza konserwatywnych) soft power Izraela. A do czego Izrael użyje tej spotęgowanej soft power, kiedy już ucichną strzały? Zgadliście, do kolejnych agresywnych ataków na Polskę, jakich w ciągu ostatniej dekady obserwowaliśmy już kilka.

        5. Obserwuję reakcje polskiego tłitera na rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie i jestem autentycznie przerażony. Wiele kont, które obserwuję i cenię, pieje z zachwytu nad skutecznością Izraela, słusznością jego „sprawy” itd.
        LUDZIE, OPAMIĘTAJCIE SIĘ, DZIAŁACIE PRZECIWKO POLSCE!

        1. Antypolskie spranie mózgu, na które się powołujesz, stoi w sprzeczności z prognozą, że ponad 2 mln Żydów przyjedzie do Polski. Panowie, zdecydujcie się: albo jedno, albo drugie.

          od RacimiR: Przyjadą wziąć nas za mordę i zarządzać gatunkiem z ich punktu widzenia podrzędnym. Gdzie tu sprzeczność? Gdy wchodzili do Palestyny to też nie mieli o miejscowych zbyt wysokiego mniemania.

      6. I do historii jeszcze 2 opowieści z x Zygfryda czabana
        Poniżej zapowiedziane wczoraj dwie relacje dot. stosunku Izraelczyków do Polaków.

        Historia 1.
        Kilka lat temu, na bankiecie w ramach pewnej konferencji międzynarodowej, przysiadła się do mnie izraelska koleżanka po fachu. Kobieta w wieku 30+, bardzo dobrze wykształcona, z sukcesami zawodowymi, zamożna. Wiedziała, że jestem Polakiem, bo nazwisko i flagę miałem na identyfikatorze wpiętym w klapę. Zaczęła uprzejmie, wskazując, że jej rodzina częściowo wywodzi się z Polski. Na tym uprzejmości się skończyły, a zaczął się słowny atak na mnie jako przedstawiciela narodu zbrodniarzy.

        Ciśnienie skoczyło mi momentalnie, ale że jestem człowiekiem kulturalnym, próbowałem się z nią jakoś rozmówić, wyjaśnić ewidentnie nieporozumienie.

        W toku rozmowy, która z jej strony aż do końca cechowała się agresją, ustaliłem, jakie w istocie jest jej wyobrażenie na temat Polaków. Poniżej je skracam i parafrazuję.

        „Tak, wiem, że nie było polskich obozów. Obozy budowali Niemcy, ale specjalnie zrobili to w Polsce, bo tylko tam dało się znaleźć ludzi do obsługi pieców, komór gazowych i całej reszty [Tak! Ona uważa, że załogi obozów składały się z Polaków! Tylko wartownicy byli Niemcami]. Polacy byli w czasie wojny tysiąc razy gorsi od Niemców, bo wszyscy są i zawsze byli antysemitami. W Niemczech antysemityzmu w zasadzie nie było. Tam był tylko jeden antysemita – Hitler. A cała reszta wykonywała tylko rozkazy. Wiadomo, jak to Niemcy: rozkaz to rozkaz. Nie należy ich rozgrzeszać, ale też co ma robić wojsko w czasie wojny? Musi wykonywać rozkazy. Natomiast Polacy mordowali Żydów, donosili na nich itd. bez rozkazu, z najniższych pobudek: czystej nienawiści i chciwości. Co więcej, Niemcy, choć zawinili w tym wszystkim relatywnie najmniej, już dawno przeprosili i zapłacili, a Polacy ciągle wypierają się swoich zbrodni i nie chcą płacić. Ale Izrael to potężne i dobrze zorganizowane państwo, które jest najnowocześniejsze na świecie i się coraz bardziej wzmacnia. Przyjdzie czas, kiedy rzuci Polskę na kolana. W Polsce jest najwięcej incydentów antysemickich na świecie, a wycieczki izraelskich uczniów muszą być chronione przez uzbrojoną straż, inaczej dawno by ich pomordowano”.

        Kiedy próbowałem protestować, stwierdziła, że właśnie o tym mówi, że ciągle wypieramy się zbrodni i poszła sobie.

        Historia 2.

        Znajomy hotelarz opowiedział mi kiedyś następującą historię.

        Przyjechała do niego wycieczka uczniów izraelskich. Kilka autokarów. Zajęli cały hotel. Rezerwacja była zrobiona z dużym wyprzedzeniem. Ich przewodnikiem był Żyd mówiący dobrze po polsku. Zameldowali się, zainstalowali w pokojach, a po pół godzinie do mojego hotelarza przychodzi ten przewodnik i mówi, że skandal, bo uczniowie chcą się wykąpać, a nie ma ciepłej wody. Znajomy sprawdza kran – rzeczywiście leci tylko letnia. Alarmują konserwatora, lecą do kotłowni, ale nic się nie da zrobić. W ramach przeprosin znajomy oferuje jakiś rabat, a przewodnik na to, że oni nie zapłacą nic. I rzeczywiście: przespali się, zjedli śniadanie i wyjechali bez płacenia.

        Znajomy opowiedział to potem kolegom z branży, żeby ich ostrzec. I okazało się, że niektórzy z nich mają analogiczne doświadczenia z tymi wycieczkami z Izraela. A jeden z nich wyjaśnił, o co chodzi. Otóż w ramach zajęć przygotowujących do wyjazdu do Polski, ci uczniowie, oprócz technik przetrwania w kraju, w którym na każdym kroku grozi im antysemicki mord, są też uczeni, żeby w kwadrans po przyjeździe do hotelu odkręcić naraz we wszystkich pokojach wszystkie krany z gorącą wodą. Dzięki temu zrobi się hotelarza w konia, nie będzie trzeba płacić za pobyt i chociaż w ten sposób wywrze się zemstę na Polakach.

        od RacimiR: O tych wycieczkach można się nieźle naczytać. Powinny mieć zakaz jeżdżenia z własną uzbrojoną ochroną. Teraz taki agent Mossadu nie dość, że poniża polskich mundurowych, to jeszcze sami uczestnicy tych wycieczek mają wrażenie, że jest to niezbędne i inaczej Polacy by ich zjedli żywcem.

  3. Widziałem w minione wakacje koncerty Taylor Swift (Stadion Narodowy) oraz Dua Lipy (Opener) i nie zgadzam się z Twoją opinią. Lipa jest jedynie produktem, który ma za zadanie ładnie wyglądać, a na scenie lwią część roboty odwalają za nią liczne chórki, bo wokalnie jest zwyczajnie słaba. Z kolei Taylor dobrze śpiewa i gra, co udowadnia w wielu piosenkach wykonywanych solo. A do tego ma fenomenalne show trwające 3h20.
    Pozdrawiam

    od RacimiR: Lipa ma lepsze kompozycje (nie wiem czy ona sama je pisze, czy ktoś inny), ze Swift nic mi nie wpadło nigdy w ucho, ale o gustach się nie dyskutuje. Koncertów nie widziałem i nie zamierzam, ale zgaduję, że Swift też nie występuje na nich solo i zdarza jej się playback. Jak będę chciał show to sobie pójdę na Rammstein, albo do cyrku. Według mnie obie są produktami, uzależnionymi od producentów i wytwórni, tylko jedna celuje globalnie we wszystkich „radiowo”, a druga stargetowała się na feministyczne winiarskie kociary-singielki, aby mieć silną subkulturę.

  4. klioes vel pislamista

    Kolejny, dobry, treściwy artykuł.
    Dziękuję Racimirze!
    Na razie mnie nie stać na bardziej konkretne podziękowania, a więc przyjmij w prezencie
    mój najnowszy wierszyk:

    Bóbr jest to bardzo wstrętne zwierzę…

    Bóbr jest to bardzo wstrętne zwierzę.
    Nasz rząd jest za to doskonały!
    (To sto czterdzieści osób… Wierzę,
    Kadrowo jeszcze jest niecały.)

    Bobry wciąż ryją tak, jak krety.
    I powodziowy wał im dobry!
    A rząd nieliczny wciąż, niestety…
    Członkowie płaczą więc, jak bobry.

    Przepracowanie!… Limuzyny
    Stare zbyt wolno rząd przewożą.
    Aż nagle powódź (z bobrów winy!) –
    Od rządu woda bardziej hożą…

    Nim płemieł słowa swe odwoła,
    Jak swe podpisy odwołuje:
    „Prognoza nie jest niewesoła…”,
    Jak bóbr, już Dolny Śląsk nurkuje!!!

    Wnioski: rząd oprócz ministerstwa
    Klimatu, także grawitacji
    Musi mieć resort! – do partnerstwa
    Z resortem antybobryzacji!

    „Już limuzyny, Audi nowe
    Czas kupić!” – sprawnie zarządzono.
    Kierwiński zacznie odbudowę…
    Lecz czy mikrofon naprawiono?!

    Trzeba to sprawdzić! Bowiem bobry
    Gryzą też kable.. (Bardzo wstrętne
    Gryzonie! Za to rząd jest dobry.
    I mu nie straszne wody mętne!)

  5. Intel ma problemy i realizuje strategię przetrwania. Zwolnił kilkanaście procent pracowników i ogranicza koszty do niezbędnych („essential”). Prawdopodobnie inwestycja we Wrocławiu jest „non-essential”. Zresztą, to nie miało być żadne hi-tec, tylko w zasadzie montownia (pakowanie chipów w obudowy).

    Mówi się, że podobnie jak Nokia przespała smartfony, a DEC — komputery osobiste, Intel przespał zmiany na rynku chipów. To może i prawda, jednak widzę też inny powód.

    Tajwan ma najlepszą na świecie technologię wytwarzania chipów. Prawie wszystkie firmy puszczające chipy na rynek zlecają ich produkcję właśnie na Tajwanie. Ale nie Intel. Intel kurczowo trzyma się produkcji chipów w USA, mimo że mają nieco gorsze parametry niż tajwańskie.

    Przy stabilnej sytuacji ta strategia doprowadza do stopniowego bycia wypieranym z rynku. Ale procentuje w przypadku jakichś globalnych kryzysów i upadku łańcuchów dostaw. Gdyby Chiny skutecznie zaatakowały Tajwan, albo byłoby na nim jakieś trzęsienie ziemi, to tylko Intel byłby w stanie robić chipy o choćby zbliżonych parametrach. A gdyby zabrakło i Tajwanu, i Intela, to byłaby katastrofa w sektorze technologicznym.

    Moim zdaniem Intel powinien za to dostawać jakieś dotacje od rządu USA. Ale póki rządzi Biden i inni fukuyamowcy, nie ma na to szans. Bo „protekcjonizm” jest na cenzurowanym.

    od RacimiR: Dokładnie tak samo tłumaczyli fiasko inwestycji KODziarze, Onety i inne TVNy. Intel to firma z gatunku 'too big to fail’, lider produkcji procesorów „od zawsze” i tłumaczenie, że oni są już jedną nogą w grobie jest mrzonką. Mamy za małą wiedze żeby sprawdzić jak było naprawdę. Przeniesienie produkcji do tańszego kraju to sedno cięcia kosztów. Nie zdziwiłbym się, gdyby Intel otworzył podobny zakład w jakichś Indiach.
    Trzęsienie ziemi na Tajwanie już kiedyś (okolice 2009 roku) wywołało globalne braki pamięci RAM i nic wielkiego się nie stało- wprawdzie ich ceny w sklepach z dnia na dzień wzrosły o 400%, ale mało kto je kupował. W ruch poszły używane kości, które normalnie poszłyby na śmietnik, a producenci gier i oprogramowania po prostu tworzyli nowości z mniejszymi wymaganiami sprzętowymi, a po jakimś czasie fabryki odbudowano i ceny wróciły do normy.

    1. Nie twierdzę, że są jedną nogą w grobie. Ale to, że zwolnili kilkanaście procent pracowników, a CEO ogłosił, że tną wszystkie koszty poza niezbędnymi, to fakt. To jest nasza wiedza. Skoro tak się dzieje, to znaczy, że sprzedaż spada, a skoro sprzedaż spada, to i produkcja jest mniej potrzebna.

      Jeżeli celem było przeniesienie produkcji do tańszego kraju, to teraz, zamiast przenoszenia, będzie redukcja. Czyli — np. był plan przeniesienia produkcji z np. Kostaryki do Polski, czyli zamknięcie sajtu w Kostaryce, a otwarcie w Polsce, ale w związku ze spadkiem zapotrzebowania jest zmiana planu — sajt w Kostaryce zostaje zamknięty, a na jego miejsce nie zostaje otwarty żaden nowy.

      od RacimiR: To są procesy wieloletnie, a jeszcze rok temu ogłosili że będą budować fabrykę. Przecież oni z dnia na dzień nie zaczęli mieć problemów. Zresztą kłopoty finansowe nie oznaczają braku inwestycji. Gdy zamykano fabryki samochodów w zachodniej Europie najbardziej skorzystała na tym Słowacja, Czechy i Polska, bo tu te fabryki się przeniosły. Tak mogło być z Intelem, wg mnie poszło o wycofanie dotacji i zmianę orientacji rządu z proamerykańskiej na proniemiecką.

      1. Zdziwiłbyś się, ile firm z branży zaczęło mieć problemy w 2024. To nie są procesy wieloletnie. Wieloletnie procesy są w rolnictwie, górnictwie, hutnictwie, samochodówce, okrętownictwie itp., a nawet w lotnictwie, ale nie w elektronice. Tutaj sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Generalnie, firmy elektroniczne i komputerowe to segment inwestycyjny dużego ryzyka: można dużo zarobić, ale i dużo stracić.

        Poza tym — pracowałem w Intelu, decyzje typu „sprzedajemy cały sajt” albo „wycofujemy całą rodzinę procesorów, mimo że się dobrze sprzedają” przychodziły nagle i niespodziewanie. Jako że nadal pracuję w tej branży, tylko w innej firmie, mam wrażenie, że jestem lepiej poinformowany.

        od RacimiR: Pewnie masz rację. Ostatnio słyszałem (w jakiejś prorządówce), że Intel się nie wycofał tylko inwestycja będzie opóźniona, ale pewnie tak tylko gadają żeby nie wkurwiać ludzi.

    2. Dodam jeszcze, że w USA nie ma takiej kategorii jak „too big to fail”. Tam padały już takie firmy jak DEC, PanAm, Enron i Lehman Brothers. Ta kategoria jest w Europie, gdzie jak firma pada a jest duża, to dostaje od rządu kroplówkę.

      od RacimiR: Te które wymieniłeś nie miały wielkiego udziału w rynku, były jednymi z wielu nawet tylko na rynku USA, nie mówiąc o globalnym. Intel to inna liga. USA nie mogą obie pozwolić na stratę takiego gracza, zwłaszcza jeżeli Trump wygra. Jest mała szansa na to tylko dlatego, bo mają jeszcze AMD. Gdyby Intel był jedyny to na 100% byłby too big to fail.

      1. DEC nie miał wielkiego udziału w rynku? Co Ty opowiadasz? Prawie wszyscy zainteresowani używali najpierw serii PDP, potem VAX-ów. I mimo to DEC całkiem upadł (bo przespał istotne zmiany w elektronice), i USA wcale mu nie pomogło. A Intelowi nie grozi całkowity upadek; raczej spadek do gorszej ligi. Mówiąc żargonem, z gwiazdy zrobi się dojna krowa.

        od RacimiR: Digital był dużą firmą i upadł, ale w tym samym czasie rozwinęło się wiele innych molochów amerykańskich (IBM czy Commodore, które też zresztą marnie skończyło), więc rząd położył na to lagę. Zostali wygryzieni przez konkurencję krajową, a USA nadal dominowały globalnie. Jak byłem małolatem to było kilka rodzajów komputerów (Amiga, Atari, Commodore, Spectrum i PC) gdzie każdy miał swoje osobne podzespoły i osobne oprogramowanie niekompatybilne z cała resztą, co było bardzo problematyczne i wiadomo było, że większość producentów czeka czarna przyszłość. Potem podobnie było z telefonami komórkowymi, gdzie każdy miał swój własny OS i unikalne wejście na ładowarkę, a dzisiaj są dwa i jeden kabel USB.
        Z Intelem byłoby inaczej, bo jego produkty są uniwersalne, a plajta wykorzystana byłaby przez Chińczyków (oczywiście sporo rynku wziąłby też AMD, ale na pewno nie wszystko, co zwolnione byłoby przez Intel).
        Pozostałe firmy które wymieniłeś to firmy duże (z punktu widzenia Polaka), ale z małym udziałem w rynku.

  6. > może w przyszłości skończyć się to krwawą jatką, jak to zawsze bywało u schyłku każdej władzy marksistowskiej.

    Krwawe jatki były w czasie działania władz marksistowskich, zwłaszcza na początku. Natomiast u schyłku? Kojarzę tylko krwawe jatki z Jugosławii (która nota bene mocno od marksizmu odeszła), nawet w ZSRR rozpad odbył się w miarę spokojnie jak na ten region.

    od RacimiR: Ameryka Łacińska, Azja wschodnia, Afryka. Akurat ZSRR i jego terytoria zależne rozpadł się stosunkowo spokojnie, bo cała jego 'elyta’ już wcześniej wiedziała, że za chwilę będzie bankructwo z hukiem i zawczasu się przebrali za tzw. socjaldemokratów.

    1. Które kraje Ameryki Łacińskiej, Azji wschodniej i Afryki masz na myśli?

      W ZSRR elita nie przebrała się za socjaldemokratów, tylko za oligarchów oraz lokalnych dyktatorów (np. Nazarbajew), niemuszących udawać socjaldemokratów.

      od RacimiR: Kambodża, Boliwia, Honduras, Wenezuela (choć tam się komuchy trzymają mimo kilkukrotnego rozlewu krwi), ogólnie większość Ameryki Łacińskiej i Azji Wschodniej miało jakiś mniejszy lub większy epizod marksistowski i albo klepią biedę męcząc się z tym dalej (np. Wietnam, Kuba), albo polała się krew.
      W ZSRR (a konkretnie w rosyjskiej SSR) nie musieli robić przebieranek, bo ich społeczeństwo ma wbity do głowy imperializm i wojnę z zachodem, ale cała reszta państw, które się wyzwoliły to już 'socjaldemokraci’. Gdzieniegdzie potraktowano ich ostro (NRD czy Czechy), ale na ogół kamuflaż im się udał (daleko nie trzeba szukać).

      1. W Kambodży rozlew krwi był za rządów Pol Pota i (w dużo mniejszej skali) w czasie okupacji wietnamskiej. Natomiast końcowi tych rządów nie towarzyszyła jatka.

        Ten schemat się powtarza wszędzie — jatka jest w czasie trwania tych rządów, głównie w początkowym okresie, natomiast upadek jest mniej śmiercionośny.

        W „daleko nie trzeba szukać” to ci najważniejsi, ci, którzy faktycznie rządzili, nie tyle przebrali się za socjaldemokratów, co uwłaszczyli się, przeszli na polityczną emeryturę i zabrali do domów teczki z hakami na kogokolwiek kto chciałby im zakłócić spokój. Za socjaldemokratów przebrała się głównie młodzieżówka.

        A czy w NRD potraktowano ich ostro? No cóż… na pewno nie Angelę.

        od RacimiR: Wiadomo, że Jaruzel z Kiszczakiem i inna starszyzna nie nadawali się na socjaldemokratów, ale ich uczniowie to już 'gruba kreska’- Kwachu, Miller, Czarzasty, Cimoszewicz, Borowski i inni, do tego cała banda 'kontaktów operacyjnych’, którzy do dzisiaj grają pierwsze skrzypce w polityce.
        Angela to chyba jedyny przykład. Ostatnio dość solidnie zgłębiłem temat NRD i ich dekomunizacja to odwrotność tej polskiej, do dzisiaj w polityce, administracji, nauce czy prawie jest tam znikomy procent ludzi rodzonych w NRD (mówi się, że właśnie dlatego AfD tam ma tak duże poparcie). Niemcy mieli jednak ten przywilej, że po upadku muru mogli z dnia na dzień wydupczyć wszystkich i przysłać kadry z zachodu, a u nas nie było skąd ich brać (aczkolwiek Czesi jakoś sobie z tym poradzili). Paradoksem jest, że teraz Niemcy bardzo bronią postkomuchów polskojęzycznych, sami swoich wypalili gorącym żelazem.

  7. Polska upodabnia się do mocarstw anglosaskich i Izraela.

    Jeśli chodzi o Niemcy, to antyrosyjskie partie ” głównego nurtu” stanowi FDP ( Wolna Partia Demokratyczna) i Zieloni, którzy należą obecnie do koalicyjnego rządu władającego obecnie Niemcami.

    od RacimiR: Czyli małe przystawki, które też w każdej chwili mogą zmienić zdanie. Obecny rząd to nie dość, że zbieranina od sasa do lasa, to jeszcze ma bardzo niskie poparcie społeczne.

  8. Na ołtarzu ofiarnym dla udawania bezstronności został dzisiaj złożony dawny przyjaciel tuska palikot.

    od RacimiR: Pewnie nic mu nie zrobią, został tylko zatrzymany (nie aresztowany)- taka gra pod publiczkę, bo oszukał tysiące osób. Swoją drogą media głównego nurtu opisują jego życiorys, ale 'przypadkiem’ nie wspominają, że był m.in. wiceprzewodniczącym klubu PO i pełnił w tej partii inne kierownicze stanowiska.
    Parę tygodni wcześniej niejaki Poncyliusz (inny vice-klubu PO) coś narozrabiał to nagłówki grzmiały tłustym drukiem, że był to „Były poseł PiS” 🙂 (15 lat temu, a potem przeszedł do PO).
    Gdy Donald się wścieknie na Sikorskiego i Giertycha to pewnie też będą ich opisywać jako odpowiednio były poseł i były koalicjant PiS.

  9. Brawo Legia i Jagiellonia. Legia wygrała z Betisem 1:0 a Jagiellonia wygrała 2:1 z FC Kopenhagą mimo że do przerwy przegrywała ale odwróciła losy meczu.
    Gratulacje. Nie spodziewałem się tego ale jestem mile zaskoczony.
    Co ciekawe właśnie teraz w niedzielę będzie mecz Jagiellonia – Legia

    od RacimiR: Chyba żodyn się nie spodziewoł 😉 Mamy realną szansę na top15 w rankingu UEFA i drugą drużynę w LM. Szkocję wyprzedzimy nie robiąc nic, a na Austrię i Szwajcarię też mamy duże szanse.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top