Wczoraj wieczorem w TVP1 miało miejsce spotkanie dwóch „resortowych dzieci”, czyli Tomasza Lisa i Adama Szechtera Michnika. Obaj panowie to bezpieczniki obecnego systemu, więc z góry było wiadomo, że kłótni nie będzie. Lis pobiera z państwowej kasy 20.000zł za jeden godzinny program, z kolei w gazetach Michnika połowę miejsca zajmują reklamy rządowe, samorządowe i unijne (czyli na zlecenie PO). Prosty układ- rząd płaci obu panom dużą kasę (z naszych podatków), a oni w zamian wypowiadają się o rządzie w samych superlatywach. Nie inaczej było tym razem, co zresztą wiadomo już było przed emisją. Ja, mając w sobie szczyptę masochizmu (sam widok Michnika podnosi mi ciśnienie o 80%) postanowiłem obejrzeć te bzdury.
Program to było jedno wielkie puszczanie do siebie oczek. Fragmenty znajdują się na TUTAJ. Lis nie zadał ani jednego niewygodnego pytania i podczas emisji prezentował przed starszym towarzyszem pozycję łokciowo-kolankową. Michnik z kolei w swoim stylu- ciężko się go słuchało, mówił niewyraźnie, jąkał się, ciągle palił papierosa, pieprzył trzy po trzy, zbaczał z tematu, wtrącał jakieś bezsensowne dygresje, wszystko w pseudofilozoficznym żargonie i nienawistnym tonie, godnym jego brata, Stefana. Program trwał niemal godzinę, ale streścić go można w kilku zdaniach.
Główny temat to oczywiście straszenie PiS-em i Jarosławem Kaczyńskim. Panowie zgodnie stwierdzili, że PO musi wygrać, bo inaczej: „Jeżeli my tę Polskę spieprzymy, to będzie wina nas wszystkich”. Mistrzowie hipokryzji powiedzieli, że PiS to państwo policyjne, prawdopodobnie z powodu samobójstwa hochsztaplerki Barbary Blidy (ile ta baba zrobiła przekrętów na Śląsku to głowa boli, wiedziała że czeka ją proces więc się słusznie zabiła, żeby uchronić umoczonych wspólników). Jednakże to właśnie za rządów Platformy mamy rekordową liczbę podsłuchów telefonicznych, najścia służb specjalnych na redakcję Wprost czy administratora serwisu antykomor.pl. To za rządów PO służby specjalne pomyliły piętra i wybiły ząb niewinnej kobiecie, uderzając jej głową o ziemię. To za rządów PO w Białymstoku ukarano kilkadziesiąt osób za nazywanie premiera matołem, a we Wrocławiu antyterroryści aresztowali kilkanaście osób, które protestowały słownie przeciwko wizycie stalinowskiego siepacza. Straż miejska w Szczecinku (do dzisiaj bezkarna) też dokonała swoich słynnych działań za rządów PO. Tak więc, jeżeli mowa o państwie policyjnym, to mamy je właśnie teraz, a nie za rządów PiS. Nie przeszkadzało to panom Lisowi i Michnikowi odwrócić kota ogonem, ale ich słuchacze to lemingi, które wszystko przyjmą do wiadomości. O Platformie Obywatelskiej w ogóle nie rozmawiano (nie licząc pełnego poparcia dla działań Sikorskiego, Komorowskiego, Kopacz i Arłukowicza), tak jakby to była nieistotna partyjka, bez wpływu na politykę. Główny temat to PiS, ale dostało się też Korwinowi (jego się boją chyba jeszcze bardziej niż Kaczyńskiego).
Budujące jest to, że w oczach obu panów widoczny był strach przed obaleniem systemu. Autentyczny, ogromny strach i przerażenie. To mnie bardzo cieszy. Później jeszcze poruszono temat kościoła (Michnik z charakterystycznym dla siebie cynizmem mówił o zakonnicy w ciąży) oraz Rosji. Obu tematom poświęcono z 15 minut, ale konkretów zero, paplanina i michnikowszczyzna.
Pod koniec Michnik powiedział w końcu coś mądrego i optymistycznego- jego zdaniem nadchodzące, jesienne wybory są ostatnimi, gdzie wyborcy mają wybór między samymi postkomunistami. Kolejne wybory (za 5 lat) jego zdaniem będą już z nowymi, młodymi twarzami, spoza układu. Michnik mówił to jednak z uśmiechem, więc podejrzewam, że chce on namaścić kolejne pokolenie, tym razem „resortowych wnuków”. Po programie prawdopodobnie obaj panowie poszli uprawiać seks.
PS: Media Michnika zrobiły aferę roku z tego, że poseł Pawłowicz jadła sałatkę. Ale jak Michnik bez przerwy pali papierosa przed milionami telewidzów, chuchając prowadzącemu dymem w twarz- wszystko jest w najlepszym porządku. Cały Michnik.
RacimiR, 06.01.2015r