Dziś o najgłośniejszej sprawie ostatniego tygodnia, czyli „przesłuchaniu” Barbary Skrzypek w sprawie tzw. 'dwóch wież’ oraz o jej tajemniczej śmierci 3 dni później. Sprawa jest wielowątkowa i skomplikowana, można wyciągnąć z niej wiele różnorakich wniosków. Polaryzacja polityczno-społeczna zaszła już tak daleko, że nikt nie bierze pod uwagę śmierci z powodów innych, niż przesłuchanie. Jeden obóz twierdzi, że pani Skrzypek zginęła z powodu stresu, związanego z przesłuchaniem, a obóz przeciwny przekonuje, że zabił ją Jarosław Kaczyński (nie wiadomo jednak dlaczego miałby to zrobić już po przesłuchaniu, w którym, jak się po odtajnieniu zeznań okazało- pani Barbara nic obciążającego nie powiedziała).
Najpierw krótki rys historyczny i przypomnienie szczegółów „afery” dwóch wież. Spółka „Srebrna”, powiązana z PiSem jest właścicielem atrakcyjnych gruntów w Warszawie przy ulicy o takiej samej nazwie. „Srebrna” w latach 2016-18 sondowała możliwość budowy dwóch wieżowców na tychże gruntach, aczkolwiek podchodzono do tego bardzo sceptycznie, gdyż stołeczny ratusz z góry informował, że prędzej im kaktus na ręce wyrośnie, niż wydadzą „Srebrnej” wymagane pozwolenia. Sam Kaczyński mówił przed wyborami samorządowymi w 2018 roku, że jeżeli w Warszawie nie wygra ich kandydat Patryk Jaki, to rezygnują z prób zabudowy tej działki, bo ratusz Trzaskowskiego nigdy się na to nie zgodzi, więc szkoda czasu i pieniędzy na bezowocne starania. Tak też się stało, choć media KODziarskie „przypadkiem” pomijają w tej historii niechęć ratusza do „Srebrnej” i twierdzą, że Kaczyński sam zrezygnował z inwestycji z niewiadomych przyczyn (np. Gazeta Wyborcza napisała lakonicznie: „z projektu się wycofano„- nie podając czemu).
W międzyczasie austriacki architekt Gerald Birgfellner utworzył projekt inwestycji, a swoją robociznę wycenił na 1.3 miliona euro, co jest zresztą sednem całej tej „afery” (nawet Roman Giertych sugerował, że wystarczyło zapłacić Austriakowi, a sprawa byłaby zamknięta). Dla uplastycznienia skali problemu- 1.3 miliona euro to kwota, na którą Polska obecnie zadłuża się co kwadrans. Wątpliwości budzi tryb, w jakim pan Gerald stworzył projekt, gdyż nie wystawił on dla „Srebrnej” faktury za swoje dzieło, ale domagał się zapłaty (nie wiadomo na jakiej podstawie). Kaczyński (jako pełnomocnik „Srebrnej”) powiedział mu, żeby przyszedł z fakturą, bo spółki między sobą nie mogą „ot tak” przelewać takich kwot bez żadnych dokumentów, ale pan Austriak zamiast wrócić z fakturą- strzelił focha i poszedł do mecenasów Giertycha i Duboisa, słynących ze swej niechęci do Kaczyńskiego. Mecenasi z braku lepszego punktu zaczepienia w swych podchodach do prezesa- chętnie podchwycili sprawę i spróbowali wykręcić z niej wielką aferę. Na początku roku 2019 media 8-gwiazdkowe w skoordynowany i mocno nieadekwatny do poziomu szkodliwości sposób odpaliły czerwone nagłówki i żółte paski o „gospodarczej aferze stulecia” (przypominam: 1.3 miliona euro, czyli np. koszt 8 kibli w Parku Skaryszewskim), która miała zmieść PiS z powierzchni ziemi. „Aferę” wałkowano w mediach przez wiele miesięcy (przy okazji wykreowano zmianę wizerunku prezesa z nieudacznika z kotem i bez prawa jazdy na gangstera pokroju Vito Corleone), ale od początku nie dało się nic wielkiego z niej wycisnąć, bo jej podstawy były po prostu słabe. Swoją drogą, warszawska działka „Srebrnej” obecnie przypomina popularny film komediowy: „Zróbmy sobie wnuka„, gdzie w sąsiedztwie innych wieżowców (rosnących zwłaszcza od strony Ronda Daszyńskiego) stoi jakaś obskurna, dwupiętrowa „chruszczowka”. W filmie jednak na zabudowę atrakcyjnej działki, pomimo tłumu chętnych deweloperów nie godził się właściciel (Ferdek Kiepski), a u 'Srebrnej’ było odwrotnie- na zabudowę nie godziło się miasto, mimo wielkich starań właściciela. Giertych z Duboisem złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z powodu niewypłacenia przez „Srebrną” kwoty 1.3 miliona euro (haraczu/darowizny/łapówki/zapomogi?) dla Austriaka. Sprawą zajął się sąd i co ciekawe- została ona umorzona przez sędziego z „Iustitii”, czyli zaplecza polityczno-prawniczego Romana Giertycha i Donalda Tuska. Skoro nawet oni nie umieli się niczego doszukać, to ewidentnie oznacza, że sprawa „Dwóch wież” od początku była wydmuszką i kapiszonem.
W kolejnych latach sprawa „Dwóch wież” została zapomniana (gdyby Polacy byli bardziej czujni na medialne triki, to nigdy by ona nie wypłynęła). Pod koniec 2023 roku do władzy doszedł nowy rząd, który dość szybko zaczął tracić poparcie społeczne. Jego przyszłość jest raczej mało kolorowa i zależy głównie od czynników zewnętrznych (tzn. Niemiec i Brukseli), a konkretnie od tego, jak zagraniczni protektorzy zarządzą licznymi kryzysami: imigracyjnym (z dwóch stron- białoruskiej i niemieckiej), inflacyjnym, energetycznym, finansowym, zdrowotnym, wojskowym czy rynkiem pracy i wynagrodzeń. Rząd w tych kwestiach nie ma zbyt wiele do powiedzenia, bo oddał kompetencje Brukseli i jest pasażerem na gapę, od którego niewiele zależy. Ostatnie badania wykazały, że aż 60% Polaków uważa, że żyje im się gorzej, niż rok temu (30% twierdzi, że tak samo, a 10%, że lepiej). Ekipa Tuska nic z tym nie może zrobić, ale może wstrzymywać odpływ dotychczasowego elektoratu dzięki znacznej polaryzacji społecznej (wojnie polsko-polskiej, którą sami w dużej części wywołali). W tym celu trzeba po prostu realizować nadrzędną zasadę, czyli „jebać PiS”. Im bardziej będą „jebać”, tym mniej ich twardy elektorat będzie interesował się innymi sprawami. Tusk jako głównego „jebacza” ustanowił Adama Bodnara, ale przez pierwszy rok nie wykazał on większych sukcesów i najtwardszy elektorat coraz głośniej zaczyna domagać się jego dymisji. Po roku od przejęcia władzy Tusk oficjalnie zagroził, że jak tak dalej pójdzie, to odbierze część kompetencji Bodnarowi, a beneficjentem będzie Roman Giertych, który tylko czeka na poszerzenie swej władzy o kluczowy segment sądowniczy. Na przełomie 2024 i 2025 roku zespół „jebaczy” postanowił podkręcić tempo i zakres swych prac. Jako, że nie było za bardzo czego się złapać- reaktywowano błahe i dawno umorzone sprawy m.in. niegroźnej kolizji Seby i jego Seicento z konwojem Beaty Szydło oraz właśnie „dwóch wież”.
Sprawę „dwóch wież” przydzielono pani „prokurator” Ewie Wrzosek, co już samo w sobie pokazuje, że było odgórne ciśnienie na wyrok przeciwko PiS i nic innego się nie liczyło. Pani Wrzosek to zatwardziała „jebaćPiSówka”, wystarczy przescrollować jej konto na Twitterze, takich wpisów nie powstydziłby się nawet Pablo Morales. Pisała m.in. „na zimno najlepiej smakuje zemsta„, „żyjemy w czasach powojennych, gdzie po lasach grasują bandy, państwo wciąż jest zagrożone i trzeba działać w sposób niestandardowy„, wklejała też zdjęcie z 8 kwiatkami w kształcie gwiazdek, a Donalda Trumpa nazywała „pomarańczowym klaunem„. Spośród wszystkich dostępnych prokuratorów trudno byłoby znaleźć osobę, która bardziej nienawidzi PiSu, niż Ewa Wrzosek i to właśnie ona „przypadkiem” otrzymała do prowadzenia sprawę „dwóch wież”. Sama zainteresowana biorąc tę sprawę tłumaczyła się tym, że wprawdzie jej poglądy polityczne są powszechnie znane (co już samo w sobie jest wbrew etyce prokuratorskiej), ale jest ona tak bardzo profesjonalna, że w pracy zawodowej potrafi je oddzielić od charakteru prowadzonej sprawy. Uwierzyli jej w to co najwyżej politycy rządowi i najbardziej zatwardziali KODziarze. To tak, jakby Grzegorz Braun miał prowadzić sprawę wyjaśniającą, czy wystawa chanukowa w sejmie była legalna.
12-go marca odbyło się „przesłuchanie” Barbary Skrzypek w charakterze świadka. Sama pani Skrzypek to 66-letnia, była dyrektorka biura Jarosława Kaczyńskiego, od kilku lat przebywająca na emeryturze. Nigdy nie była politykiem, a bardziej administratorem-urzędnikiem. Pani Skrzypek zawsze stroniła od mediów i kamer, przez co jej osoba nie byłaby szerzej znana publicznie, gdyby nie antyPiSowski serial „Ucho Prezesa”, gdzie jej sobowtór odgrywał jedną z głównych ról. Autor przedsięwzięcia to Robert Górski, zadeklarowany KODziarz, który nawet miał zaszczyt przez ponad rok współprowadzić „Szkło Kontaktowe” na TVN24, czyli kultowy i absolutnie przenajświętszy program dla każdego „jebaćPiSa”. Gdyby Górski wiedział co przyniesie czas- prawdopodobnie nigdy nie umieściłby pani Skrzypek w swym „Uchu”. Podobnie, gdyby mógł cofnąć czas- nigdy nie umieściłby w „Uchu” polityków „opozycji totalnej” (pierwszy raz w odcinku 13), bo od tego momentu zaczął się odpływ widzów (który początkowo wynosił ponad 6 milionów na odcinek). KODziarze mają doskonałe poczucie humoru, ale pod jednym warunkiem- wszystkie (bez wyjątku) żarty muszą być z PiSu, w przeciwnym razie karuzela śmiechu momentalnie się zatrzymuje. Wiedzą to tacy wybitni „satyrycy” jak Skiba, Daniec, Daukszewicz czy Neo-nówka, niestety pan Górski tego nie wiedział, co pogrzebało dzieło jego życia.

Wróćmy do „przesłuchania”. Trwało ono od 4 (wersja Giertycha) do 8 godzin (wersja Duboisa) z jedną kilkunastominutową przerwą. Już sam ten czas budzi wielkie kontrowersje, gdyż sprawa „dwóch wież” jest prosta jak konstrukcja cepa- usługodawca twierdzi, że nie otrzymał honorarium za wykonaną pracę, takich spraw są tysiące każdego roku i jakoś nie robi się z nich kilkuletniej szopki, gdzie mało znaczący świadek maglowany jest przez 4-8 godzin.
Barbara Skrzypek przyszła na przesłuchanie z pełnomocnikiem, ale prokurator Wrzosek już na korytarzu nakazała mu zrobić to, co głosi główne hasło tzw. „strajku kobiet”. Wyrzucony z sali pełnomocnik zatem nie miał dostępu do przesłuchania, nawet jako bierny słuchacz- musiał czekać przed budynkiem, aż przesłuchanie się skończy. Dla odmiany- prokurator Wrzosek pozwoliła stronie pokrzywdzonej (którą jest Austriak) na obecność aż dwóch pełnomocników, w dodatku nieprzypadkowych. Pierwszy to pracownik kancelarii Romana Giertycha (czyli bardzo ważnego polityka rządowego, którego kariera mogłaby skorzystać na odpowiednio pokierowanej sprawie „dwóch wież”), drugi to Jacek Dubois- KODziarz, wieloletni mecenas Platformy Obywatelskiej, prywatnie były mąż wiceminister sprawiedliwości (rozwiedli się już za rządu Tuska, aby uniknąć konfliktu interesów). Sam Austriak od dłuższego czasu jest zdegustowany tą sprawą (idąc pierwszy raz do Giertycha nie miał pojęcia, że stanie się ona tak głośna) i w ogóle nie pojawił się w prokuraturze. Czyli na przesłuchaniu mamy 3 osoby 8-gwiazdkowe (wszystkie doświadczone i zionące nienawiścią) przeciwko jednej osobie z PiS, która formalnie była świadkiem, ale nieformalnie- oskarżoną. Gdyby pani Skrzypek była bardziej cyniczna, to mogłaby rozegrać temat „na Giertycha”, czyli po rozpoczęciu przesłuchania wyłożyć się jak długa i 'omdleć’ (paradoksalnie, być może pozwoliłoby jej to dłużej pożyć).
Przesłuchanie „przypadkiem” NIE było rejestrowane audio-wizualnie, przynajmniej według oficjalnych komunikatów prokuratury. Jednak nawet gdyby było nagrywane (ale zawierało jakieś skandaliczne elementy, np. wywieranie presji na świadka), to bardzo łatwo prokuratura mogłaby to ukryć, wszak wszystkie żyjące osoby obecne na przesłuchaniu reprezentują tą samą drużynę jebaćPiSów. Co ciekawe, na sali nawet nie było protokolanta, a sporządzeniem protokołu zajmowała się (fanfary) Ewa Wrzosek. Innych świadków również na sali nie było, pełnomocnik pani Skrzypek został uprzednio wysłany na drzewo banany prostować, a napisany i odczytany przez Wrzosek protokół został przez (nieżyjącego obecnie) świadka podpisany „na ślepo”, gdyż z powodu wady wzroku pani Basia nie potrafiła go sama przeczytać (więc Wrzosek teoretycznie mogłaby przeczytać jej cokolwiek, a dać do podpisania coś zupełnie innego, a pani Skrzypek nie miała możliwości tego wykryć). Zatem o potencjalnych nagraniach wiemy tylko tyle, że albo ich nigdy nie było, albo „były, ale się zmyły”. Z kolei wiarygodność protokołów jest w obecnej sytuacji niska (nawet, gdyby napisano je od nowa już później to pewnie nikt poza samymi zainteresowanymi by się nie zorientował).
3 dni po przesłuchaniu Barbara Skrzypek zmarła. Przez te 3 dni (między przesłuchaniem, a śmiercią) była przerażona i zestresowana, nie chciała się z nikim spotykać. Rozmawiała telefonicznie z prezesem Kaczyńskim i powiedziała mu, że wkrótce się spotkają. Sekcja zwłok (na którą zresztą nie zgodziła się rodzina) ujawniła śmierć poprzez problemy z sercem.
Co się stało potem? Jak zwykle- mamy dwie narracje wrogich plemion. Narracja PiSu jest prosta: sam Jarosław Kaczyński zasugerował, że zgon pani Skrzypek nastąpił z powodu niesamowitego stresu po przesłuchaniu, które miało być przeprowadzone w sposób charakterystyczny dla powojennych prekursorów pani Wrzosek. Kręgi PiSu zorganizowały pikiety pod budynkiem warszawskiej prokuratury, pojawiły się też znicze. Ogólnie- reakcja PiSu była łatwa do przewidzenia i z góry było wiadomo, że tak postąpią (bo co mieli niby innego zrobić?) W odwrotnej sytuacji, gdyby to samo stało się w latach 2015-23 z pewnością protesty ówczesnej opozycji byłyby znacznie większe- pewnie Bruksela by się w to włączyła, o RPO (Bodnarze) i Sorosach nie wspominając.
PiS zyskał męczennika (pierwszego śmiertelnego w tej kadencji, bo za „poprzedniego Tuska” było ich kilku, ale w tej kadencji byli jedynie męczennicy żywi, np. ksiądz Olszewski czy rolnicy, atakowani przez policję), co jest niesamowicie ważne dla emocji społecznych, w dodatku jest to kobieta, co w naszym kręgu kulturowym budzi większe współczucie i empatię. W latach 2015-23 ówczesna „opozycja totalna” robiła wszystko, aby mieć swojego męczennika, ale im się nie udało. Nawet ich bezpośrednie apele do Ziobry typu „proszę mnie zamknąć” nie działały i męczennika ostatecznie się nie doczekali (mój tekst o męczennikach kiedyś pojawi się!) Z braku laku próbowali ich sobie wymyślić (np. rzekome pałowanie tzw. strajku kobiet przez policję, którego 'przypadkiem’ nikt nie nagrał, lub położenie się na glebie i udawanie truposza przez pana Diduszko), albo też „adoptować” sobie męczennika w jakichś wyimaginowanych przypadkach, np. w wyniku błędu lewackiego lekarza (sprawa pani Izabelli z Pszczyny), gdy ktoś zabił się sam („szary człowiek” czy syn posłanki Filiks) czy gdy 8-gwiazdkowcy sami na tym skorzystali i ze świata żywych zniknął ich polityczny rywal (Lepper czy Adamowicz). Ogólnie, każda śmierć to według PO/KOD/TVN z automatu osobista wina Kaczyńskiego, włącznie ze Smoleńskiem czy Covidem. Oczywiście nie przeszkadza im to twierdzić, że to właśnie Kaczyński (a nie oni) perfidnie „gra na trumnach”, ale logika nie jest ich najmocniejszą stroną.
Dużo ciekawsze jest „zarządzanie kryzysem”, przeprowadzone przez stronę rządową. Są w nim elementy paniki oraz ewolucji i „mądrości etapu”, a ich reakcja na śmierć pani Skrzypek to świetny materiał na prace naukowe z socjotechniki, politologii, psychologii społecznej czy medioznawstwa.
Między przesłuchaniem, a śmiercią pani Skrzypek (od środy po południu do sobotniego poranka) w obozie władzy trwało „bajlando”. Dubois śmieszkował na Twitterze, a zaprzyjaźnione media (Wyborcza i farmy trolli Giertycha) dawały do zrozumienia, że znają (nie wiadomo skąd i na jakiej podstawie) treść protokołu przesłuchania i wyczytali w nim, jakoby pani Barbara złożyła jakieś obciążające zeznania, szkodliwe dla Kaczyńskiego (co zresztą okazało się blefem). Swoją drogą, jakie mogłyby być te zeznania? W mojej opinii najbardziej szkodliwe z wszystkich byłyby takie, że Austriak przyszedł po hajs do Kaczyńskiego, a ten powiedział mu „spieprzaj dziadu, nawet gdy przyjdziesz z fakturą to i tak nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?„, bo niby co mogłoby być gorszego w tej sprawie? Zresztą sam Giertych napisał na Twitterze do Kaczyńskiego, że „wystarczyło zapłacić„, czyli wiemy z pierwszej ręki (pełnomocnika oskarżyciela i „przypadkiem” największego wroga PiSu), że chodzi wyłącznie o te 1.3 miliona euro, których od „Srebrnej” domaga się Austriak i sprawa nie ma żadnego drugiego dna.
Chronologicznie wyglądało to następująco:
W sobotę (15.03) nastąpił zgon pani Skrzypek. W mediach prorządowych próbowano zastosować zmowę milczenia, informowano o tym skąpo, albo wcale, a na portalach typu Gazeta Wyborcza blokowano możliwość komentowania. Żaden ważny polityk rządu nie podjął tematu. Najgrubsze ryby, czyli Tusk i Giertych do dzisiaj trzymają się od tej sprawy z daleka, podobnie przystawki z Lewicy i Trzeciej Nogi (pani Żukowska z Lewicy wręcz skrytykowała działania prokuratury, ale później swój wpis „przypadkiem” usunęła). W pierwszym dniu kryzysu powstało jednak mnóstwo nowiutkich kont na Facebooku i Twitterze (co świadczy, że rząd już wtedy panikował, ale też wyczekiwał rozwoju sytuacji), które zaspamowały portale przekazem prorządowym. Co ciekawe- największe farmy trolli w sobotę jeszcze nie włączyły się do gry, a całą robotę robiły wspomniane 'jednodniówki’, liczone w tysiącach. W sobotę wieczorem na swym Twitterze odezwała się prokurator Wrzosek, składając „kondolencje” rodzinie pani Skrzypek i „informując”, że przesłuchanie odbyło się „z zachowaniem wszelkich, wysokich standardów czynności procesowej” 🙂 Równolegle, w sobotę wieczorem pojawił się Tweet rzecznika prokuratury, pana Skiby, z którego dowiadujemy się m.in, że pełnomocnika świadka nie dopuszczono do przesłuchania, gdyż „nie wymagał tego interes świadka„, dowiadujemy się też, że „przesłuchanie odbywało się w bardzo kulturalnej atmosferze” (z pewnością tak było), a na koniec mamy groźbę, że „łączenie śmierci świadka z faktem jego przesłuchania i podnoszenie bezpośredniego związku pomiędzy tymi zdarzeniami skutkować będzie wystąpieniem przez Prokuraturę Okręgową na drogę cywilnoprawną celem ochrony dobrego imienia instytucji i referenta sprawy„. Zapomniano jednak dodać, że jeżeli łączenie śmierci świadka i przesłuchania będzie dokonywane za pomocą osoby Jarosława Kaczyńskiego, to wtedy prokuratura palcem nie kiwnie, a wręcz da ciche przyzwolenie. Zapomniano też napisać, że przesłuchanie nie było nagrywane- dowiedzieliśmy się o tym znacznie później. Jest to o tyle dziwne, że pół Twittera krzyczało: „ujawnić nagrania„, lub szyderczo insynuowało, że na pewno płyty DVD się przypadkiem połamały, więc w interesie prokuratury było bezzwłoczne poinformowanie o tym, że nagrań nigdy nie było. Zwłoka w tym zakresie to w najlepszym dla prokuratury wariancie- rażące niedbalstwo.
W niedzielę (16.03) przekaz dnia kręgów rządowych został finalnie ustalony. Niby dzień wolny od pracy, ale propagandyści i PR-owcy rozgrzani do czerwoności. Plan był następujący: o przesłuchaniu mówimy niewiele (a gdy już trzeba, to był to wzór profesjonalizmu, a pani Basia była tak wyluzowana, że chciała tańczyć breakdance i zaprosić pozostałe osoby na kolację), natomiast skupiamy się wyłącznie na samej śmierci pani Barbary, którą zabił oczywiście Kaczyński, bo: „miał w tym interes„. Jaki interes? O to zadbała Gazeta Wyborcza i „dziennikarz” Czuchnowski (prywatnie drugi mąż pani Magdaleny, której „przypadkiem” pierwszym mężem był generał Dukaczewski). Czuchnowski zainsynuował, że ma dostęp do zeznań pani Skrzypek i że są one niewygodne dla Kaczyńskiego. Przekaz równolegle pompowali inni zaprzyjaźnieni PR-owcy, np. Miś Kamiński, stałe „autorytety” TVN24 oraz główne farmy trolli typu Sok z Buraka, Sekcja Gimnastyczna czy Silni Razem. Dzisiaj już wiemy, że Czuchnowski albo blefował, albo perfidnie kłamał, aby sprowadzić debatę społeczną na boczny tor, gdyż (ujawnione 2 dni później) zeznania pani Skrzypek w żadnym wypadku nie były dla Kaczyńskiego niewygodne (pomijam już to, że prawidłową chronologią w uciszaniu niewygodnego świadka jest zabijanie go PRZED przesłuchaniem, ale o tym, że KODziarstwo nie widzi w tym nic dziwnego i jest na bakier z logiką- pisałem już wyżej). W niedzielę „prokurator” Ewa Wrzosek na swoim Twitterze (okraszanym sloganem „Fundamental Rights” 🙂 ) zaczyna grozić pozwami konkretnym, dosyć nielicznym osobom (co będzie trwało przez kolejne dni). Niejasna jest dla mnie selekcja tych osób, wygląda to na losowanie chybił-trafił. Według mnie- powinna podać do sądu wszystkich (czyli dziesiątki tysięcy osób, które wylansowały nawet hasztag #mordtuska), albo nikogo, a nie kilka-kilkanaście osób, wybranych z niewiadomego klucza. Oprócz gróźb- pani Wrzosek nadal rozbudowuje swą narrację, jakoby z panią Skrzypek mogła konie kraść i przesłuchanie odbyło się w tak doskonałej atmosferze, że pani Basia była najszczęśliwszą osobą na świecie.
W poniedziałek (17.03) podano oficjalnie, że nie istnieje nagranie z przesłuchania. Nasuwa się pytanie- czemu od razu w sobotę tego nie ogłoszono, lecz zwlekano z upublicznieniem tej informacji przez 2 dni? Co im szkodziło powiedzieć o tym od razu i uciąć spekulacje? Nie chcę tu nic sugerować, ale jeżeli potencjalne nagrania po 2 dniach prób ich „odpowiedniego” montażu i obróbki- nadal pozostałyby niekorzystne dla prokuratury to najkorzystniej byłoby powiedzieć, że nigdy ich nie było. Wyglądałoby to PR-owsko znacznie lepiej, niż np. w przypadku nagrań tortur księdza Olszewskiego (z celi i Orlenu), które gdzieś się w magiczny sposób „zgubiły”. Gdyby prokuratura już w sobotę (albo nawet wcześniej, od razu po przesłuchaniu) ogłosiła, że niczego nie nagrywano- podobne spekulacje nie miałyby racji bytu, więc albo są głupi i na własne życzenie dolewają oliwy do ognia, albo też (autocenzura). Akurat to konkretne przesłuchanie było tak głośne, polityczne i medialne, że nie-nagranie go (chociażby z ukrycia) to czysty debilizm prokuratury i strzał w stopę. Oszczędzali miejsce na nośnikach? Tak zaoszczędzili, że do dzisiaj kilkanaście osób z rządu biega po wszystkich radiach i telewizjach, a tego miejsca na nośnikach marnują tysiąckrotnie więcej (przy tysiąckrotnie mniejszej wiarygodności względem hipotetycznego, surowego nagrania z przebiegu przesłuchania).
Również w poniedziałek po południu odbyła się konferencja prasowa rzecznika prokuratury w Warszawie, pana Antoniego Skiby (chciałbym poznać proces motywacyjny, który zaprowadził go na pierwszą linię strzału). Konferencja trwała około 1 godziny, ale nie dowiedzieliśmy się z niej zupełnie niczego. Ponadto pan Skiba był bardzo nieprzyjemny, zdenerwowany, zachowywał się chamsko i wymachiwał czerepem, jakby chwilę wcześniej obficie nawciągał się czegoś w nos. Na pytania odpowiadał wymijająco (odciął się nawet od własnego konta na Twitterze i kilkukrotnie stwierdził, że na pytanie które mu zadano powinna odpowiedzieć pani Wrzosek- zatem po ch.. on tam w ogóle przyszedł?) Dosyć dużo zarzutów odpierał rzekomą biernością pełnomocnika pani Skrzypek, podobnie zresztą mówiła wcześniej pani Wrzosek. Czyli najpierw wykluczono go z obrad i wyrzucono na zewnątrz, a potem zwalono na niego wszystkie winy i zarzucono mu zbyt małą aktywność. Bardzo logiczne. Prosto z konferencji rzecznik Skiba (odpowiedzialny też za twitterowe konto warszawskiej prokuratury) wybrał się… na urlop, trwający co najmniej do końca tygodnia. Świetny wybrał sobie na to moment! Największy kryzys wizerunkowy od początku powołania tej (nielegalnej zresztą) prokuratury, a ten sobie prosto z głośnej konferencji idzie na urlop. Najlepiej niech wszyscy- Tusk, Bodnar, Giertych, Dubois, Wrzosek i Skiba pojadą topić marzannę, najlepiej za granicę.
Mniej więcej od poniedziałku zaczęto też wprowadzać stary numer, czyli kreować z krystalicznie czystej i ultra-profesjonalnej Ewy Wrzosek ofiarę jakiejś niesprawiedliwej nagonki. Sama pani „prokurator” zawnioskowała o ochronę policyjną, którą oczywiście dostała. Patrzcie, średniowieczna tłuszczo, co narobiliście! Zabiliście panią Basię, a teraz kolejna niewinna kobieta musi być pod ochroną policji, wstyd i hańba! ***** ***!!!
We wtorek (18.03) W końcu na światło dzienne wytoczył się Adam Bodnar, który usmażył przydługiego, groteskowego tweeta. W skrócie, zaangażował on prokuratora krajowego (którym według Bodnara jest pan Korneluk) do wyjaśnienia okoliczności śmierci pani Skrzypek, ale w kolejnym akapicie wykluczył wersję niekorzystną dla prokuratury i zadeklarował „wszelkie wsparcie” dla pani Wrzosek. Czyli będzie dochodzenie, ale stoję murem za Wrzosek. Cytując klasyka: „Nie wiemy co się stało, ale to nie my„. W praktyce uruchomią jakieś pozorowane działania, które będą ciągnęły się latami i zostaną po cichu wygaszone. W tweecie Bodnara interesujące jest jednak coś innego. Powszechnie wiadomo, że Bodnar i Wrzosek nie przepadają za sobą, gdyż mają odmienne poglądy na temat 'dynamiki’ rozliczeń poprzedniej władzy. Wrzosek nawet publicznie przyznała, że wolałaby, gdyby stołek zajmowany przez Bodnara piastował Giertych. Mimo to Bodnar (po 3 dniach od śmierci pani Skrzypek) wyłonił się spod ziemi i stanął murem za Wrzosek. Sam z siebie raczej tego nie zrobił i ktoś musiał mu „pomóc”. Najprawdopodobniej był to Donald Tusk (który trzyma się od sprawy Skrzypek jak najdalej i do tej pory nie wypowiedział się na ten temat), ale mógł to być też Roman Giertych, o którym mówi się, że realnie ma już znacznie większą władzę, niż Bodnar (ogon macha psem). Kwestią czasu do niedawna była dymisja Bodnara i wskoczenie na jego miejsce Giertycha, ale cała sprawa z „przesłuchaniem” spowolni lub wręcz uniemożliwi ten proces. Sam Giertych robi to co Tusk, czyli za wszelką cenę próbuje się dystansować od tej sprawy, ale siłą rzeczy „dwie wieże” to od lat jego oczko w głowie, a na „przesłuchaniu” był jego teczkowy. Na koniec swojego Tweeta Adam Bodnar napisał, że „dwie wieże” to sprawa priorytetowa dla prokuratury, zainsynuował też, że wcześniej umorzone postępowanie było bulwersujące i roztaczało parasol ochronny nad oskarżonymi. Ręce mi opadają, gdy to czytam. Co wy uśmiechnięci chcecie więcej wycisnąć z tej „afery”? „Srebrna” chciała zbudować wieżowce, ale nie dostała pozwolenia z ratusza, a Austriak zrobił (nie wiadomo po co) jakiś projekt, za który domagał się pieniędzy bez faktury. To wszystko. Dopiero co zostały umorzone znacznie bardziej rozbudowane sprawy Polnordu czy Grodzkiego, tam oczywiście nie było żadnego parasola ochronnego.

W tym samym dniu wieczorem Adam Bodnar pojawił się w „czystej wodzie”, czyli TVP w likwidacji, a konkretnie w programie „trójkąt polityczny”. W ciągu pierwszych sześciu sekund pani prowadząca Grochal zapewniła, że w jej programie nie ma łatwych pytań, ani partyjnych przekazów dnia, po czym widzowie otrzymali 40-minutowy spektakl, składający się z… łatwych pytań i przekazów dnia 🙂 Czy spytano o to, czemu Austriak nie przyszedł z fakturą, albo o to, czemu Kaczyński zabił Barbarę po przesłuchaniu, a nie przed? Pytanie retoryczne.
Pod presją opinii publicznej prokuratura opublikowała protokół z przesłuchania. Pomijając już to, że pani Skrzypek nie mogła go przeczytać (wada wzroku), a neutralnych świadków nie było (co dyskwalifikuje wiarygodność tego „dokumentu”) oraz to, że „skan” jest czarno-biały (znów oszczędzanie miejsca na nośnikach?), z wygumkowanymi wszystkimi nazwiskami i podpisami- nie ma w tym protokole nic ciekawego, ani tym bardziej obciążającego Kaczyńskiego (co wcześniej sugerowali politycy i media rządu, wprowadzając opinię publiczną w błąd). Jedyna rzecz warta uwagi to końcówka strony 8, gdzie pani Skrzypek zeznała, iż 'Srebrna’ nie wypłaciła Austriakowi pieniędzy, gdyż „Nie przedstawił dokumentacji, która by świadczyła o wykonaniu prac, żadnych rachunków i faktur„. Jest to w mojej opinii dosyć mocny powód, aby nie zapłacić (gdyby to zrobiono- 'Srebrna’ mogłaby później zostać posądzona o wręczenie haraczu lub łapówki, a Austriak o nieudokumentowany dochód). Oczywiście pani Wrzosek nie zadała sobie trudu (albo tego nie zaprotokołowała), aby zapytać obecnego na sali pełnomocnika Austriaka (czyli pana Duboisa) czy to prawda, że jego klient domagał się pieniędzy bez wymaganych prawnie dokumentów, co de facto jest sednem dosyć prostej, ale wyolbrzymionej do granic absurdu sprawy 'dwóch wież’. Trwa ona już 7 lat, była umarzana i wznawiana, była też bohaterką niezliczonych publikacji medialnych, a opinia publiczna nadal nie zna odpowiedzi na proste i samo-nasuwające się pytanie: czemu pan Austriak nie przyszedł z fakturą?
W kolejnych dniach już nie wprowadzono niczego nowego, poza kontynuacją i wzmożeniem dotychczasowego przekazu, czyli Kaczor zabił, a profesjonalna i apolityczna Wrzosek jest jego drugą ofiarą. W środę Wrzosek wrzuca jeszcze dosyć ciekawy Tweet, aczkolwiek niezwiązany bezpośrednio ze sprawą feralnego przesłuchania. Napisała ona, że forma pytająca nie chroni przed odpowiedzialnością za pomówienie czy groźby. Jak to, od kiedy? Przecież ukrywanie pomówień i oskarżeń pod postacią pytań (czy jakichś zmyślonych tajnych informatorów) to sedno pracy operacyjnej takich „profesjonalistów śledczych” jak Tomasz Piątek i do tej pory nic im za to nie groziło. Była jakaś tajna nowelizacja kodeksu karnego? Według mnie, wszystkie osoby, które zostały pomówione w formie „pytania z tezą” przez Piątka, Czuchnowskiego czy innego Pińskiego (a takich osób jest co najmniej kilkaset, spośród tylko osób publicznych) powinny jutro złożyć w prokuraturze stosowne zawiadomienia. Skoro za zadawanie tendencyjnych pytań już przysługuje kara, to pierwszy w kolejce do odsiadki powinien być Giertych za TEGO tweeta.

Zatem przechodząc do sedna- mamy w tej sprawie co najmniej 6 skandali, które dobitnie pokazują kondycję wymiaru sprawiedliwości w czasie „demokracji walczącej”. Zauważmy, że żadnym ze skandali nie jest śmierć Barbary Skrzypek, bo po prostu nie wiemy (i nigdy się nie dowiemy), dlaczego ona umarła. Jej śmierć jednak pozwoliła wyeksponować i przybliżyć opinii publicznej poniższe 6 skandali:
Skandal nr1– Rozreklamowanie (przy pomocy zaprzyjaźnionych mediów) tej dość błahej sprawy (spór o 1.3 miliona euro, gdzie obie strony mają swoje racje) do miana największej afery III RP (co mimowolnie obniża rangę wszystkich innych, dużo groźniejszych afer polityczno-gospodarczych, z których większość została zamieciona pod dywan)
Skandal nr2– Bezpodstawna reaktywacja (umorzonego wcześniej przez sąd) postępowania z powodów wyłącznie politycznych, bo ta sprawa nie ma żadnego „potencjału karnego”, a jedyny powód to wałkowanie jej w mediach prorządowych na użytek wewnętrzny (utrzymanie własnego elektoratu)
Skandal nr3– Wyznaczenie do tej sprawy akurat prokurator Ewy Wrzosek (najbardziej polityczny z możliwych prokuratorów dostaje „przypadkiem” najbardziej polityczną z możliwych spraw)- nawet Bodnar się od tego odciął i zwalił winę na Korneluka, jako osobę decyzyjną w wyborze akurat tego prokuratora
Skandal nr4– „Układ sił” na sali przesłuchań w sile 3vs1, tzn. trójka doświadczonych, cynicznych i 8-gwiazdkowych prawników (Wrzosek, Dubois i teczkowy Giertycha) przeciwko starszej, schorowanej pani Skrzypek, która pierwszy raz w życiu zeznawała w prokuraturze i której odmówiono wsparcia pełnomocnika oraz brak na sali protokolanta, osób neutralnych oraz kamery/mikrofonu- to jest wręcz nie do obrony i tym sobie (oraz swoim szefom z rządu) prokuratura narobiła największych problemów z wiarygodnością, a tłumaczenie, że „nie było takiej potrzeby” to dalsze pogrążanie się
Skandal nr5– Groźby z oficjalnego konta Twitterowego warszawskiej prokuratury (które prawdopodobnie będą realizowane), że za łączenie przesłuchania ze śmiercią pani Skrzypek dla każdego będzie odpowiedzialność karna, przy czym jeżeli w tym łączeniu obecna jest postać Kaczyńskiego (co chętnie reklamuje rząd i jego kręgi medialno-trollingowe), to wtedy jest OK i procesu nie będzie
Skandal nr6– Liczne, błyskawiczne przecieki z zeznań pani Skrzypek do Czuchnowskiego, Giertycha, Kamińskiego i innych funkcjonariuszy rządu. To zresztą kolejny raz, gdy chwilę po ważnym i niejawnym przesłuchaniu szczegóły sprawy komentowane są (jak gdyby nigdy nic) przez Gazetę Wyborczą i pewnie dalej ten proceder będzie kontynuowany

Uśmiechnięta koalicja twierdzi, że naprawia wymiar sprawiedliwości po 8 latach niszczenia. Problem w tym, że aby uzyskać wiarygodność- powinni być w tej kwestii jak żona Cezara, tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Takich rympałów, skandali i podejrzanych elementów nie było tam nawet za czasów Zbigniewa Ziobry. Kręgi rządu Tuska z premedytacją spłycają sytuację wyłącznie do śmierci pani Skrzypek (za co oczywiście odpowiedzialny jest Kaczyński, który chciał w ten sposób uciąć swe gigantyczne, tajemne winy). Wszystkie 6 opisanych skandali jest celowo pomijanych, po prostu ze świecą szukać chociażby wzmianki. Jest tam tylko apolityczne, perfekcyjnie przeprowadzone przesłuchanie w doskonałej, rodzinnej atmosferze oraz Kaczor-morderca.
Przypomina mi się afera taśmowa i ośmiorniczki. Owa afera składała się z kilkudziesięciu niezależnych od siebie skandali, z których najmniej ważnym były ośmiorniczki (czyli danie główne w restauracji „Sowa i przyjaciele”, za które płacono publicznymi pieniędzmi). Media pro-tuskowe bardzo udanie zredukowały całą ogromną aferę właśnie do tych ośmiorniczek (przy okazji redukując też ich cenę o 99%, z 1.500zł od „Sowy” do 15zł z Lidla i pomijając, że pito, jedzono i płacono u „Sowy” służbową kartą przez wiele miesięcy). Dzisiaj każdy sympatyk rządu powie stanowczo, że cała afera taśmowa to wydmuszka i kapiszon, bo chodziło w niej tylko i wyłącznie o ośmiorniczki za 15zł. Dokładnie ten sam manewr jest obecnie robiony ze sprawą Barbary Skrzypek. Eksponowana jest wyłącznie jej śmierć (zabił, rzecz jasna- Kaczyński) i z premedytacją pomijana jest cała reszta. Zadałem sobie trud przesłuchania kilku podcastów dla najbardziej zakutego i niereformowalnego betonu 8-gwiazdkowego, a konkretnie audycje „czterech jeźdźców jebaćPiSu”: Pińskiego, Lisa, Michalik i Piątka. W sumie prawie 3 godziny (czyli połowa tego, co przesłuchanie pani Skrzypek) i też prawie dostałem od tego zawału i depresji. Czym innym jest rozrywkowe puszczenie sobie 30 sekund audycji Pińskiego, śliniącego się na półnagą patusiarę z napompowanymi wargami (i nie tylko), a czym innym jest słuchanie tego contentu dla półgłówków przez bite 3 godziny. Powinienem dostać jakiś dodatek za pracę w szkodliwych warunkach. Przesłuchanie tych audycji potwierdziło moje przypuszczenie- w każdej z nich nie poświęcono ani jednego słowa na 6 skandali, które wypunktowałem wyżej. Mowa jest wyłącznie o śmierci pani Skrzypek, za którą na 200% odpowiada Kaczyński. Oczywiście żodyn nie zastanawia się, czemu Jarosław nie sprzątnął jej przed przesłuchaniem, wszak kto by się przejmował takimi szczegółami. Zabił, żeby go nie obciążyła zeznaniami, a że zrobił to po kilkugodzinnym przesłuchaniu to już mało znaczący drobiazg, niezasługujący nawet na 1-sekundową wzmiankę. Słuchacze i tak nie będą drążyć, zresztą nawet, gdyby panią Barbarę wyniesiono martwą z tego przesłuchania ze szpilkami pod paznokciami, odciętym uchem i foliowym workiem na głowie, to i tak KODziarstwo twierdziłoby, że to Kaczyński ją zabił na odległość, a Wrzosek z pełnomocnikami niestety nie zdołali na czas przeprowadzić akcji ratunkowej.
Ja jestem kibicem Ruchu Chorzów i afera „dwóch wież” to nic w porównaniu z tym, co poprzedni prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala (z PO) zrobił z budową (a raczej 'niebudową’) nowego stadionu Ruchu. Tam wydano wiele milionów złotych (publicznych pieniędzy) na projekt, wykonanie wielkiej makiety, prace przygotowawcze, zatrudnienie jakichś dziwnych ludzi (np. inżynier kontraktu), a ostatecznie stadion powstał w takim samym stopniu, co „dwie wieże” w Warszawie, czyli sprawa się rypła na długo przed rozpoczęciem potencjalnej budowy. W Chorzowie jednak nie ma żadnego problemu i żadnej afery, pomimo wydania wielokrotnie większych pieniędzy, niż 1.3 miliony euro, których domaga się Austriak od 'Srebrnej’. Jak widać- są równi i równiejsi. Jedni mogą na „niebudowie” defraudować duże pieniądze publiczne, drudzy po odmowie zapłaty stosunkowo drobnej, niesfiskalizowanej kwoty wywlekani są na ogólnopolski afisz.
Jest taki film „16 przecznic”, jak ktoś lubi akcyjniaki z gęsto ścielącym się męskim żartem to pewnie mu się spodoba. W filmie chodzi o to, że detektyw (Bruce Willis) musi bezpiecznie przetransportować ważnego świadka do budynku sądu oddalonego o tytułowe 16 przecznic. Świadek ma tam zeznawać przeciwko skorumpowanym gliniarzom. Problem w tym, że świadka koniecznie chcą zlikwidować ci, którym zeznania świadka mogą zaszkodzić. Osoby, które polują na świadka koniecznie chcą go zabić PRZED złożeniem zeznań (???), co jest ogromną luką logiczną w tym filmie. Ma on 52 miliony dolarów budżetu, a takiej prostej nieścisłości scenarzyści nie potrafili zauważyć. Wszak mogliby zrobić tak, jak Kaczyński, czyli zabić świadka 3 dni później, a nie byłoby kompletnie żadnej różnicy. Przynajmniej tak uważa nasza narodowa elita moralna…
Według mnie sprawa „przesłuchania” Barbary Skrzypek będzie rezonowała jeszcze przez wiele lat w przestrzeni publicznej i stanie się symbolem fiaska tuskowo-bodnarowskich „rozliczeń”. Jest to ewidentna klęska obecnej neo-prokuratury i całego rządu Donalda Tuska, którego jedynym elementem scalającym było wykonanie rzetelnych procesów. Najbardziej pogrąża ich nie sama śmierć pani Skrzypek (bo jej przyczyna jest i pozostanie niewiadoma), ale to, że w skrajnie politycznej sprawie wybrano takiego, a nie innego prokuratora, który nie dopuścił pełnomocnika. Nie ujawniono też nagrań, przez co cała reszta (protokół czy tłumaczenia, że atmosfera na sali była przyjacielska) jest zupełnie niewiarygodna. W naszym narodzie nadal dość żywe są wspomnienia o „przesłuchaniach” z okresu stalinizmu, gdzie również nie było świadków ani nagrań, a oskarżyciele przekonywali, że przesłuchanie odbyło się w szampańskiej, rodzinnej atmosferze, więc stanowczo odradzają łączenie śmierci świadka lub oskarżonego z przesłuchaniami. Pani Wrzosek zresztą sama pisała o zemście i jakichś bandach z lasu, które grasują po Polsce. Tak przy okazji- pani Wrzosek przez 8 lat „krwawego reżimu autorytarnego” z pewnymi perturbacjami, ale jednak wykonywała zawód prokuratora u Ziobry- taki był to reżim. Gdyby istniała analogiczna postać prokuratura PiSowskiego, to po grudniu 2023 zostałaby wysłana przez „uśmiechniętych praworządnych” do więzienia, albo w najlepszym przypadku na bezrobocie.
Czym poskutkuje sprawa „przesłuchania”? Przede wszystkim rząd musi trochę wyhamować z „rozliczeniami”, czym podpadną u swojego własnego elektoratu, który domaga się krwi. Najlepiej dla rządu, aby pani Wrzosek skorzystała z taktyki pana Skiby i też pojechała sobie na urlop, aby na jakiś czas zniknąć z przestrzeni publicznej (opcjonalnie najlepiej, gdyby całkiem ją schowali, bo ona już zawsze będzie budziła emocjonalne skojarzenia). Sprawa „dwóch wież” jest raczej już spalona, ale jak pisałem wielokrotnie- jej potencjał karny i tak już wcześniej był zerowy (w najgorszym dla PiSu przypadku wyrok sądu nakaże 'Srebrnej’ wypłacić stosunkowo niewielkie pieniądze Austriakowi).
Sprawa wprowadzi też pewne zaniepokojenie wśród „czynowników” rządowych. Jak pokazały ostatnie dni- wierchuszka trzymała się od tego z daleka i przede wszystkim chroniła swoją własną dupę. Tusk w ogóle się nie odniósł, Bodnar obudził się dopiero po 3 dniach milczenia, a potem zwalił wybór prokuratura do tej sprawy na Korneluka (co złego, to nie ja), z kolei Giertych jako mózg i kreator całej afery nie był zbyt wylewny, wręcz oczekiwał „pilnych wyjaśnień od prokuratury”. Pokazało to, że w razie problemów i przypałów urzędnicy niższego szczebla zostaną osamotnieni i zdani głównie na siebie, ewentualnie na lekkie wsparcie innych urzędników niższego szczebla, jak rzecznik Skiba. To nie wypełni ich odwagą, a wręcz przeciwnie- będą migali się od uczestnictwa we wszystkich potencjalnych 'rympałach’, co z kolei wyhamuje 'rozliczenia’ i inne podejrzane działania rządu.
Tyle na dziś, bo rozpisałem się znów zbyt mocno. Ostatnio byłem chory (tak bardzo, że pomimo wielodniowego siedzenia w domu nie byłem w stanie niczego napisać), ale już jest lepiej i wkrótce pojawią się kolejne zapowiadane wpisy.
PS: Dzięki dla Tomka.
RacimiR, 20.03.2025
Bardzo trafna analiza.
Przelałem Ci „szkodliwe” 😉
od RacimiR: Dzięki, będzie na leki uspokajające 😉
> przy okazji wykreowano zmianę wizerunku prezesa z nieudacznika z kotem i bez prawa jazdy na gangstera pokroju Vito Corleone
Kot by się nawet zgadzał.
Akurat Daukszewicz też nie wiedział, gdzie jest granica. Ośmielił się zażartować z transów i wyleciał na zbity pysk.
od RacimiR: To była wyższa motywacja, bo jego żart to niby miał być cytat z Kaczyńskiego (że niby on jest transfobem). Prawie rozeszło się to po kościach, ale ten Jacoń miał kija w tyłku i się uparł.
Myślę, że Daukszewicz tak się tłumaczył po fakcie.
od RacimiR: Posłuchaj sobie tego- ewidentnie chciał uderzyć w Kaczyńskiego improwizowanym żarcikiem, ale był on naciągany jak plandeka na żuku (jak zresztą całe jego poczucie humoru) i ostatecznie efekt okazał się odwrotny do zamierzonego.
> Sam Austriak od dłuższego czasu jest zdegustowany tą sprawą (idąc pierwszy raz do Giertycha nie miał pojęcia, że stanie się ona tak głośna)
Że niby Austriak nie wiedział?
Wiedział, wiedział…
od RacimiR: Wiedział, że stosunki personalne na linii Giertych-Kaczyński pomogą mu w zaangażowaniu kancelarii którą wybrał, ale nie miał pojęcia, że to stanie się „matką wszystkich afer”, a on sam stanie się osobą publiczną i sławną. Gdzieś czytałem z nim wywiad już parę lat temu i mówił, że się wycofuje z tego (tzn. niech pełnomocnik robi wszystko, a on chce mieć święty spokój).
Mosz mojej strony dodatek za szkodliwe( żeby to jeszcze wyliczali do pyndzyji to było by super 😂)
Ty tam wyłapołeś tyle niuansów że jobym tego nigdy nie pochytoł.
My się kiedyś muszymy spotkać na kole w Parku, kurde godki bydzie na cały dzień , jakby jeszcze tego dnia był jakiś koncert metalowy w Leśniczówce to jüż całkiem Obłęd(kapela)😋
od RacimiR: Dzięki! Na Obłynd to bych się wybroł, ale w Leśniczówce to raczej nie ma szans (jej kierownicy nie chcą mieć problemów i kontrowersji). Mój ostatni koncert w Leśniczówce to Dohtor Miód 😀
Najbardziej mi się podoba w tej sytuacji, że uśmiechnięci w latach 2015-2023 robili raban w temacie rzekomo naruszonej praworządności i nadużywania uprawnień przez organy procesowe w toku postępowania przygotowawczego, a teraz sami korzystają ze środków, o które mieli taki ból. Pamiętam jak różni kodziarze, Tuleye, Żurki, Safjany i inni eksperci narzekali, że prokuratorzy nie dopuszczają pełnomocników do przesłuchań korzystając z art. 87 § 3 Kodeksu Postępowania Karnego. No a co robi bojowniczka o praworządność? Korzysta ze wspomnianego artykułu i nie dopuszcza do czynności przesłuchania pełnomocnika świadka z uwagi na „brak interesu świadka”. Oczywiście każdy prokurator w tym kraju z urzędu wie czym jest ten „interes”, ale nigdy nie potrafią o tym się wypowiedzieć.
No a co do składu przesłuchującego… jakoś nie mam wątpliwości co do tego, że przyjemnie to tam nie było (tak jakby scenariusz wystawienia trzech żarliwych pisożerców przeciwko osobie związanej z PiS mógł być inny). Tym bardziej brak pełnomocnika osoby po prostu starszej wiekowo, z pewnością już schorowanej nie poprawia wizerunku Prokuratory.
od RacimiR: Obecni uśmiechnięci to mniejsza praworządność, niż była za Ziobry, ale udają że tak nie jest (włącznie z Unią), co jest irytujące dla znacznej części Polaków. Ten pełnomocnik najbardziej kłuje w oczy, ale inne rzeczy również.
Dla porównania słynne przesłuchanie (bardzo biegłej w tematach prawniczych) szefowej CBA Kwiatkowskiej-Gurdak przez pseudokomisję Pegasusa i jej pozwolili przyjść z pełnomocnikiem, była też transmisja w telewizji. Inna sprawa, że ten pełnomocnik co próbował się odezwać to komisja kazała mu zamknąć ryja, ale przynajmniej był.
Akurat Kwiatkowska-Gurdak jest kompletnym ignorantem w tematach prawniczych – zresztą jak w większości kwestii, którymi się zajmowała…
od RacimiR: Widziałem to przesłuchanie i dawała radę. Na pewno lepiej się na tym zna, niż cała ta komisja razem wzięta.
Najlepsze, że na stołek powołał ją rząd Tuska (a onet pisał, że to fajna, twarda babka), a gdy podała się do dymisji to KODziarstwo zaczęło ją wyzywać od PiSiorów 🙂
Fakt, na tle tej komisji i jej znajomości tematu to powierzchowne przygotowanie jest wystarczające – i pani Kwiatkowska-Gurdak została przygotowana ze znajomości kilku przepisów. A powołana została na stołek za rozkręcenie wraz z Brejzą „afery Pegasusa”.
od RacimiR: Potem zobaczyła z kim ma do czynienia (pseudokomisja, która na transmitowanym na żywo przesłuchaniu 100 razy kazała jej zdradzać tajne informacje) i nie zdzierżyła- podała się do dymisji (co automatycznie odwróciło sympatię KODziarzy do niej o 180 stopni).
Jeszcze jedna analogia mi się nasuwa- Pegasus to był dla 8-gwiazdkowców wielki skandal (mimo, że sąd z Tuleyą na czele wydawał każdorazowo pozwolenia), ale teraz domagają się ujawnienia telefonicznej rozmowy Kaczyński-Skrzypek (dla nich naturalne i oczywiste jest to, że jego telefon jest ciągle na państwowym podsłuchu). To już nie wiem- podsłuchiwanie polityków opozycji jest OK czy nie? A odpowiedź jak zwykle u KODziarzy brzmi: „to zależy czy nasi czy tamci”.
Tak, „silni razem” mogą bluzgać i podsłuchiwać wszystkich – natomiast w drugą stronę jest to „zbrodnia przeciw ludzkości”🙃 A co do Kwiatkowskiej-Gurdak, to „podanie się do dymisji” było tylko formalne – Siemoniak i spółka kazali jej wypier… Sama nigdy by tego nie zrobiła.
od RacimiR: Po co ją w ogóle powoływali (i robili ciepły PR w zaprzyjaźnionych mediach) skoro po roku kazali Lempartować?
1. Kilku kandydatów odmówiło szefowania tej instytucji (która ma przecież iść do rozwałki), 2. Wtedy Brejza polecił ją Siemoniakowi – pani K.-G. dostała wolną rękę wewnątrz instytucji pod warunkiem wykonywania poleceń z góry (m. in. przekazywanie materiałów do zaprzyjaźnionych mediów). 3. Pani K.-G. od początku była w tym środowisku „ciałem obcym” zwalczanym za pomocą foliarzy typu Piński. 4. Miała dać paliwo komisji ds. Pegasusa i tego zadania nie wykonała – więc ją wywalili.
od RacimiR: Nie wiedziałem, że to tak wyglądało, dzięx. Ta komisja (zresztą jak wszystkie inne) to jest jakiś żart.
My dalej czekamy na tekst o męczennikach reżimu bardziej niż na GTA VI 😀
od RacimiR: Pamiętam o nim, na pewno będzie!
Wszyscy zapomnieli dlaczego Wrzosek tak nienawidzi Kaczyńskiego. Ona popełniła przestępstwo ujawnienia tajemnicy śledztwa, materiały które ujawniła trafiły do Rafała Trzaskowskiego, a Kaczyński to nagrał.
Racimirze, trzymam kciuki i obiecuję modlitwę w intencji Twojego zdrowia.
A teraz dla Ciebie gratulacje: rekordowo genialny artukuł!
Rozesłałem link do niego większości moich znajomych.
Pozdrawiam najserdeczniej!
od RacimiR: Dzięki! Ja ogólnie to od jakiegoś czasu jestem raczej zdrowy (poza klasycznymi defektami wynikającymi ze starzenia i stratami moralnymi za słuchanie Pińskiego). Za rok minie mi 5 lat od pozbycia się nowotworu i po tym czasie formalnie człowiek uznawany jest za osobę „zdrową”.
Prokurator Ewa Wrzosek prześladowana!
Choć po dobrej zmianie przyszła lepsza zmiana,
Pani prokurator jest prześladowana!
Hejt Ewcię spotyka wręcz niespotykany…
Kto winien? – Kaczyński! Będzie przesłuchany…
A na razie Ewka socjalmedia rzuca.
„Będę milczeć w necie.” A wypluje płuca
Kiedyś… wygłaszając w sądzie oskarżenie!
(Wykończymy Jarka i glob-ocieplenie.)
Ewunia spokojnie, długo przesłuchała
Panią Basię Skrzypek. Kawę jej podała.
Pytała o zdrowie, czy odpocząć nie chce?
Była nawet przerwa. A ta Skrzypek? – Pech chce
Wzięła i umarła! Dnia trzeciego zawał…
Pani prokurator, mając pracy nawał
Znalazła pięć godzin na rozmowę miłą.
A złośliwe serce Baście nawaliło!!!
Jest jasne, że winien jest temu Kaczyński.
Rozmawiał pięć minut z Basią w sposób świński
I do grobu wepchnął swoją sekretarkę.
(Donku, kiedy wreszcie rozprawisz się z Jarkiem!?)
Protokół z rozmowy – tej w prokuraturze –
To dziewięć stron prawie. A przecież – powtórzę –
Była przerwa! Zatem, kto Wrzosek obwinia,
Ten jest z PiSu, Konfy, faszystowska świnia!
„Będzie odpowiadać” – Ewcia zapowiada!!!…
(Sama go przesłucha i… serce mu zbada.)
od RacimiR: Niezłe. Najlepsze, że teraz to z Wrzosek robiona jest męczennica i ofiara wielkiego hejtu, podczas gdy nikt jej nie hejtuje- po prostu wytyka się jej błedy i mówi, że w ogóle nie powinna prowadzić tej sprawy (albo być prokuratorem).
To tak, jakby z prezydenta Dudy robić ofiarę nagonki, bo KODziarze mówią, że się nie nadaje na to stanowisko.
Tymczasem po Rumunii mamy Francję. W poniedziałek tamtejszy sąd konstytucyjny ma orzec, czy Marine Le Pen będzie miała prawo startować w wyborach prezydenckich za dwa lata. Wygląda to na jakąś skoordynowaną na całą Europę akcję przeciwko prawicy…
od RacimiR: Oczywiście, że tak jest, natomiast akurat Francję powinni zostawić sobie na koniec, bo mogą się na tym przejechać- tam społeczeństwo chętnie wychodzi na ulice. Natenczas Polska jest najlepszym poligonem doświadczalnym, bo i tak nikt nic nie zrobi.