W ostatnich tygodniach wydarzyła się niesamowicie ważna rzecz, mianowicie Stany Zjednoczone diametralnie zmieniły swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu. Aby moja wizja została jak najlepiej zrozumiana- zacznę od wprowadzenia historycznego. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat polityka USA wobec Bliskiego Wschodu polegała na mocnym wspieraniu (militarnym, finansowym, politycznym i propagandowym) państwa o nazwie Izrael. W związku z powyższym- na Bliskim Wschodzie w ostatnich kilkudziesięciu latach mieliśmy dziesiątki wojen, nie było praktycznie ani jednego dnia spokoju. Amerykanom chodziło głównie o ropę naftową, której złoża w tym regionie są największe na świecie. Polityka zagraniczna USA przez ostatni czas skupiona była prawie wyłącznie na Bliskim Wschodzie- od czasu wojny w Wietnamie wszystkie kolejne wojny, wywoływane przez USA miały miejsce w tym pustynnym regionie (reszta świata została totalnie zignorowana przez Biały Dom). Interes kręcił się świetnie- USA „wprowadziły demokrację” w Kuwejcie, Jordanii, Libanie, Iraku, Afganistanie, Egipcie, Libii, a dwa z trzech lokalnych mocarstw (Turcja i Arabia Saudyjska) padły przez Stanami na kolana. Niestety trzecie mocarstwo- Iran (Persja) nie miało najmniejszego zamiaru robić (jakby to powiedział Radek Sikorski) laski Amerykanom i Izraelowi. Iran zaczął opracowywać własny program nuklearny, padł też pomysł założenia Irańskiej Giełdy Naftowej (co zagroziłoby dominacji „petrodolara”). Stany Zjednoczone (szczute przez Izrael) najpierw za pomocą agentury zrobiły Iranowi pod nosem tzw. „Państwo Islamskie”, którego zadaniem miała być destabilizacja regionu i przygotowanie fundamentów pod akcję militarną. Wszystko było na najlepszej drodze do wojny USA (z przydupasami) przeciwko Iranowi. W światowych mediach wykreowano Iran na siedlisko zła, faszyzmu i antysemityzmu, aby zyskać poparcie społeczne dla tej wojny.
Niestety (albo stety?) niedawno wszystko wywróciło się do góry nogami. Amerykanie w końcu zdali sobie sprawę (odkryli Amerykę) z dwóch rzeczy:
1. Ropa naftowa z Bliskiego Wschodu straciła (i będzie tracić) na znaczeniu, w wyniku kilku czynników, takich jak: rozwój technologii wydobywczych i odkrywanie nowych złóż w innych częściach świata, eksploatacja gazu łupkowego, coraz lepsze osiągi samochodów elektrycznych czy sztuczne zaniżanie cen ropy, aby zrobić na złość Putinowi (baryłka ropy kosztuje dzisiaj ponad połowę mniej, niż rok temu).
2. Polityka zagraniczna USA w ostatnich 40 latach to koncentracja na ropie naftowej z Bliskiego Wschodu. W tych samych 40 latach nastąpił gigantyczny wzrost potęgi Chin. Mówiąc kolokwialnie- podczas, gdy Chińczycy zapierdalali i rozbudowywali własną gospodarkę w tempie ponad 10% PKB rocznie – Amerykanie tracili gigantyczne środki na ganianie (wytypowanych przez Izrael) Arabów po pustyniach i wożenie się Hummerami po bliskowschodnich bezdrożach.
Mamy więc rok 2015, baryłka ropy kosztuje około 50 USD. Chiny prześcigają USA pod niemal każdym względem (produkcja przemysłowa, liczba ludności, kondycja finansowa kraju, stabilizacja wewnętrzna). Chiny również stają się potęgą militarną oraz inwestycyjną (ostatnio na potęgę instalują się w Afryce, która jeszcze 50 lat temu była w całości pod politycznym wpływem USA i Zachodniej Europy). Prezydent Obama w końcu zdał sobie sprawę, że cała (bliskowschodnio-proizraelska) polityka zagraniczna USA w ostatnich kilkudziesięciu lat była błędem i czasem zmarnowanym. Co więc mają teraz zrobić Stany Zjednoczone? To proste jak drut, zwłaszcza jak spojrzy się na mapę. Muszą zaprzyjaźnić się z Iranem, aby ten nie wpadł w chińską strefę wpływów. Tak też się dzieje- w ostatnich miesiącach nastąpiło gigantyczne zbliżenie USA i Iranu. Przykładowo- w momencie pisania niniejszego tekstu na głównej Onetu jest TO (a jeszcze rok temu wszystkie wiadomości medialne na temat Iranu to zaostrzanie sankcji i przygotowania do wojny).
Tak więc panie i panowie- jesteśmy właśnie świadkami gigantycznych roszad na światowej szachownicy geopolitycznej. USA próbują pozyskać Iran, aby mieć potężnego sojusznika blisko granicy z Chinami.
Cała sprawa ma również pewien efekt uboczny, czyli problem Izraelski. Stany Zjednoczone na kilkudziesięcioletnim sojuszu z Izraelem wyszły jak Zabłocki na mydle- wszak Izrael to sojusznik kosztowny, niewdzięczny, nienasycony i agresywny. Dzięki temu „sojuszowi” Amerykanie są znienawidzeni prawie na całym świecie. Obama to zauważył i ewidentnie dąży do zerwania tego sojuszu (tym bardziej, że nie da się przyjaźnić się z Iranem i Izraelem jednocześnie, bo te kraje to jak ogień i woda).
Izrael oczywiście nie poddaje się bez walki, bo wie, że brak wsparcia ze strony USA to początek końca tego kraju. Niestety Izrael próbuje ratować ten sojusz zbyt nonszalancko. Kilka tygodni temu wysłano do Kongresu premiera Izraela- Biniamina Netanyahuj, który (bez krzty dyplomacji) po prostu zmieszał Obamę z błotem i wręcz rozkazał atak na Iran. Przy okazji potwierdziło się, że 90% Kongresu USA to syjoniści- proszę zaobserwować reakcję amerykańskich senatorów na filmiku z przemówienia Netanyahu- gdyby ten kazał im ściągnąć gacie i wsadzić sobie długopisy w dupy- senatorzy by to zrobili bez namysłu!
https://www.youtube.com/watch?v=M3NWaq8X5TE
Obama po tym przemówieniu wpadł w szał i jeszcze bardziej zacieśnił „proces zbliżeniowy” z Iranem. Efekt jest taki, że Biały Dom jest na wojnie z Kongresem, ku zadowoleniu Chińczyków. Jednak, jak starałem się wcześniej wytłumaczyć- Stany Zjednoczone skazane są na sojusz z Iranem, inaczej Iran zostanie wciągnięty w chińską strefę wpływów, a za Iranem w chińskie łapy pójdzie cały Bliski Wschód.
Niestety, w całej sprawie jest też wątek Polski. Otóż Izrael zdaje sobie sprawę, że bez wsparcia USA długo nie pociągnie na terenach Palestyny. Dlatego zawczasu szykują sobie jakieś miękkie lądowanie w innej części świata. Gdzie? Raczej nie w Afryce (Islam, brak infrastruktury). Raczej też nie w putinowskiej Rosji (z przyczyn oczywistych). Do Australii, Chin i Japonii ich nie wpuszczą. Reszta Azji – przeludnienie lub/i islam. W Ameryce Łacińskiej nie ma politycznej poprawności, więc też lipa. Do USA również nie wyjadą, bo islam tam rozkwita, poza tym lata 40-te ubiegłego wieku pokazały, że amerykańscy Żydzi ani myślą pomagać rodakom zza wielkiej wody. Z Zachodniej Europy i Skandynawii już teraz wieją (islam). Zatem gdzie mają się podziać obywatele Izraela, po potencjalnym zniszczeniu tego kraju przez Arabów? Ano jest takie jedno fajne, przyjazne miejsce, w którym istnieją już bardzo prężne syjonistyczne struktury historyczno-polityczno-administracyjno-medialne, a rdzenna ludność zamieszkująca te tereny jest ogłupiona, skłócona, zindoktrynowana, zdżenderowana, o ujemnym przyroście naturalnym. Tym bardziej, że akurat świętujemy stulecie pomysłu Federacji Wschodnioeuropejskiej…
Tak więc w najbliższych latach przewiduję napływ Żydów do Polski na niespotykaną wcześniej skalę (tym bardziej, że na Ukrainie coś im nie pykło i ich tamtejszy „rząd” wydaje się być nie do utrzymania na dłuższą metę). Bardziej przyjaznego dla nich miejsca- nie ma na całym świecie. Jeżeli syjonistyczny Kongres USA szybko nie usunie/uciszy Obamy to mój scenariusz się ziści. Jak będzie- czas pokaże.
https://www.youtube.com/watch?v=S1ILSaTCbGI
RacimiR, 20.03.2015r
Amerykański generał Schwarzkopf tak powiedział ( podobnie) o Bitwie pod Kannami : nie wystarczy wygrać bitwy …należy wygrać wojnę…więc jeśli celem mocarstwa ( w sensie ABSOLUTNYM ) , które zamierza panować i kontrolować Świat (być żandarmem Świata …) jest unicestwienie każdej istniejącej opozycji jakakolwiek “ bitwa” zakończona chwilową “klęską” nie ma znaczenia… a wznawiane “przyjaznych” stosunków umożliwia więcej kontaktów …to też należy i należało do jednych z opcji w strategiach…konia trojańskiego …ci starożytni Grecy naprawdę wszystko wymyślili …nie tylko filozofowali ..zob. Mechanizm z Antykitery…
Masz rację. Żydzi z izraela dostają bardzo dużo polskich obywatelstw.
Chyba oprócz islamu i niechęci Żydów mieszkających w USA do swoich rodaków z Izraela należy również dodać wzrost sił neonazistowskich ( tych prawdziwych, a nie urojonych) w kraju płynącym demokracją oraz ogólną destabilizację państwa ze stolicą w Waszyngtonie ( islam, murzyni, neonaziści). Mam do ciebie tylko 1 pytanie:
Dlaczego Chiny, Japonia i Australia w razie ucieczki Żydów z Izraela nie wpuściłyby Żydów do swojego terytorium? Jak to uzasadnisz?
A czy twoim zdaniem Żydzi po upadku Izraela będą mogli się zdecydować na osiedlenie się na Słowacji, Czechach, Węgrzech, Rumunii czy Bułgarii?
Jeśli nie, to proszę powiedz, dlaczego.
od RacimiR: Oczywiście że tak.
A czemu na Słowacji, Czechach, Węgrzech, Rumunii czy Bułgarii Żydzi mogliby się osiedlić? A dlaczego Australia, Chiny i Japonia nie wpuściłyby Żydów do siebie, gdyby uciekali oni z Palestyny? Możesz Racimirze wytłumaczyć? Byłbym wdzięczny.
od RacimiR: Europa to naturalne środowisko dla nich, Australia częściowo również. W Chinach i Japonii traktowani byliby gorzej, niż tubylcy więc sami tam nie pojadą.
https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/685160-zydzi-czuja-sie-w-polsce-bezpieczniej-niz-na-zachodzie
Jeśli USA padną, to Żydzi wrócą do Polski. Prawda?
Nie wrócą. Jak USA padnie, to chyba tylko w Australii i Nowej Zelandii będzie jeszcze bezpiecznie. Tam pojadą.
A na pewno nie przyjadą do Polski — przecież jak USA padnie, to tu od razu wejdą Ruscy, a z drugiej strony — Niemcy (oczywiście, „z bratnią pomocą”), i Polski, jako takiej, w ogóle nie będzie.
Ostatnio na YouTube znalazłem odcinki, że w USA bardzo szybko przez migrację i konwersję przybywa muzułmanów. Wydaje mi się, że w najbliższej przyszłości Żydzi uciekną z USA do Polski i na Ukrainę ( Ukropolin).
Przecież w Europie muzułmanów przybywa o wiele szybciej niż w USA. A my jesteśmy w Europie, w dodatku jesteśmy rządzeni przez „prymusów” i w bardzo krótkim czasie i u nas będzie pełno muzułmanów.
Masz rację Racimirze, że w razie upadku Izraela Żydzi przeniosą się na tereny Polski i Ukrainy.
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/amerykanski-dziennik-polska-jest-bezpieczniejsza-dla-zydow-niz-usa/7x6gdnx
od RacimiR: Ja bym dodał, że w ogóle jest najbezpieczniejsza z wszystkich krajów.
Nie jest. Leży na równinie i jest bardzo łatwym celem dla najeźdźców. O ile w średniowieczu zbudowanie iluś zamków załatwiało sprawę, dzisiaj nie ma takich możliwości, Polska to jest autostrada dla czołgów.
To dlaczego karzą nam wpuszczać bydło spod granicy a, w tb platfusów jest obecnie większa propaganda islamistów niż kabalistów
Bo islamiści mają więcej pieniędzy na opłacanie polityków i mediów. Ich siła nabywcza przebiła nawet ostatni naród w alfabecie. Świat się zmienia.
Dawniej najważniejszym zasobem była urodzajna ziemia, dlatego najbogatszy był Egipt, a następnie kolejne imperia mające go w składzie. Potem wymyślili trójpolówkę, orkę końmi itd., dzięki czemu Europa na północ od Alp wreszcie nadawała się do uprawy, to i inne ziemie stały się dobrym zasobem, między innymi te na terenie RON. A potem przyszła rewolucja przemysłowa, ziemia straciła na wartości i zaczął się liczyć pieniądz. I tutaj wypłynęli Oni, jako ci, którzy nim obracali, i którzy kontrolowali banki. Ale i ta faza się skończyła. Obecnie najważniejszym surowcem jest ropa naftowa. A tę mają szejkowie, i stać ich na wszystko. Nawet na Agnieszkę Holland.
od RacimiR: Z powodu błyskawicznie rosnącej populacji planety- w przyszłości możemy powrócić do korzeni i w cenie będzie żywność oraz słodka woda.
Raczej będzie jakaś depopulacja, np. wojna albo epidemia. Lub tajemniczy spadek płodności na skutek działania jakichś chemikaliów w żywności (co zresztą moim zdaniem ma miejsce już teraz).
Co do epidemii, to w zasadzie wystarczy przestać walczyć z chorobami, żeby one wróciły, czyli wystarczy, że załamie się opieka zdrowotna. Ziemi nie brakuje i długo nie będzie brakowało. W Europie masa ziemi leży odłogiem, a co dopiero w Afryce.
od RacimiR: Dużo podmiotów (także tych profesjonalnych) przewiduje spadek ludności planety, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć dlaczego 😉 Z kolei czas tego zwrotu ustalany jest według wzoru x+20 lat, gdzie x to data sporządzenia dokumentu (a te 20 lat po to, żeby nikt już nie pamiętał w przypadku, gdy się jednak nie sprawdzi). Wiele badań jeszcze z ubiegłego wieku przewidywało, że już teraz liczba ludzi powinna spadać, a jakoś jest wręcz odwrotnie.
Pewnym 'panaceum’ na rozrodczość jest lewactwo i turbo-feminizm (de facto systemowa dyskryminacja mężczyzn i sprowadzenie ich do roli wołów roboczych), ale kultury islamskie, afrykańskie czy azjatyckie są na to odporne i nawet gdyby wszyscy biali dzisiaj zniknęli, to reszta ras szybko nadrobiłaby populację świata i dalej ją zwiększała.
Chemikalia czy epidemie typu AIDS niewiele zmienią, co najwyżej skrócą średnią długość życia, a przecież rozmnażają się głównie młodzi i biedota, głównie z trzeciego świata (gdzie nikt nie liczy się z ekologią, a służba zdrowia jest marna).
To że przyjdzie epidemia i zginie połowa ludzi to teoria spiskowa nie podparta niczym konkretnym. Nie mówię, że na pewno tak nie będzie, ale na dzień dzisiejszy nie mamy żadnych konkretnych powodów, by tego oczekiwać.
Czy ziemi jest dużo to trudno powiedzieć. Na pewno na całym świecie (poza UE) masowo wycinane są lasy pod farmy i plantacje, więc chyba nie ma tam zbyt dużo dostępnej ziemi. Odłogiem leżą w UE co najwyżej obszary chronione przepisami. W Polsce bardzo rzadko można spotkać ziemię stricte rolną, leżącą odłogiem. Kolejna rzecz to dostęp do nawozów. Tak czy inaczej- przy nieskończonym przyroście ludzkości zawsze kiedyś zacznie brakować żywności, zresztą już teraz jej ceny szybko rosną.
Jest już kilka gęsto zaludnionych krajów, które nie są w stanie się wyżywić (np. Egipt czy Bangladesz), w dodatku ich populacja dalej rośnie (+ ogromna emigracja stamtąd), a będzie takich krajów coraz więcej i w końcu punkt krytyczny zostanie osiągnięty.
Z tymi azjatyckimi kulturami to różnie. Kraje ,,rasy żółtej’’ mają jeszcze niższy wskaźnik dzietności niż biali. Taka Korea Płd ma najniższą rozrodczość na świecie- 0,7(!) na kobietę wg internetu. W Chinach i Japonii też już ubywa ludzi.
Ale ja nie mówię o epidemiach typu AIDS, ani o jakichś tajemniczych wirusach hodowanych przez CIA lub Mossad. Mówię o epidemiach typu tyfus, cholera itp. Kiedyś śmiertelność dzieci była taka, że jak w afrykańskiej rodzinie było 15 dzieci, to i tak średnio dwoje przeżywało. Dzisiaj, dzięki różnym tam „lekarzom bez granic” i innym unicefom, przeżywa około 10, stąd taki wielki przyrost.
Turbofeminizm nic nie zmieni, chyba żeby go eksportować do krajów intensywnie rozmnażających się, ale to niemożliwe.
Podajesz mi przykłady nietrafionych prognoz, że populacja spadnie, ale jest druga strona tego medalu: od XIX wieku są prognozy, że za x+20 lat będzie klęska głodowa w wyniku przeludnienia (tzw. maltuzjanizm). Jak do tej pory, nic takiego się nie wydarzyło, nie licząc lokalnych klęsk głodowych wynikłych ewidentnie z innych powodów niż przeludnienie (Irlandia, Ukraina, Etiopia).
Lasy są wycinane pod uprawy? U nas też były. Była tzw. gospodarka wypaleniskowa, polegająca na tym, że paliło się połać lasu, a potem uprawiało aż do całkowitego wyjałowienia, po czym paliło się kolejną połać lasu. To jest prymitywne rolnictwo i jest stosowane tam, gdzie zostało dużo lasów do wypalenia, a brakuje kultury rolnej. Jak w tej Amazonii już spalą wszystkie lasy, to zaczną tę ziemię porządnie uprawiać: stosować nawozy, płodozmian itd.
Nie wiem, jak na Śląsku, ale tutaj bardzo dużo ziemi leży odłogiem, rosną jakieś chwasty. A ludzi dużo.
od RacimiR: Z tyfusem i cholerą wiadomo jak postępować nawet w Afryce, musiałyby być jakieś nowe, nieznane wirusy.
Nie słyszałem o prognozie, że za 20 lat będzie przeludnienie i klęska głodu, to jest proces dużo dłuższy. Znaczne problemy zaczną się, gdy liczba ludzi przekroczy 20-30 miliardów (oczywiście wszystkie prognozy twierdzą, że nigdy tyle nie będzie i za 20 lat populacja zacznie spadać, ale 'zapominają’ napisać czemu miałoby tak być 🙂 ). Tu nawet nie chodzi, że nagle wszyscy będą głodni, tylko że ceny żywności (a już zwłaszcza zdrowej) będą coraz wyższe i szeroko pojęty udział w domowym budżecie wydatków na żywność będzie coraz wyższy.
Ziemia rolna leżąca odłogiem to jest dla mnie jakieś s-f. W mojej okolicy ogólnie nie ma upraw bo duża urbanizacja (nawet działkę budowlaną trudno kupić w sensownej cenie) i dużo lasów (a wyciąć 1 drzewo w Polsce to jest wielki problem o ile nie jesteś np. Gołębiewskim czy inwestorem zamku w Stobnicy), ale bywam często na Dolnym Śląsku i wszystko jest wykorzystane i obsiane niemal w 100%. Oczywiście ziemia sklasyfikowana jako rolna, bo jest trochę lasów, mokradeł, rezerwatów, rezerw należących do gminy (np. na budowę jakiegoś placu zabaw czy remizy, albo na planowaną autostradę czy linię kolejową) czy działek budowlanych, czekających na chętnych (to wszystko można sprawdzić w ewidencji gruntów i budynków). Tak, żeby ziemia była stricte rolna w papierach i zarazem leżąca odłogiem to jakieś pojedyncze i nielogiczne przypadki (zawsze można ją komuś wydzierżawić i brać hajs od niego i z UE). Zobacz sobie te odłogi np. w geoportalu co to w ogóle jest i jaki jest ich stan prawny, bo na 99% nie są to grunty rolne. Chyba, że Unia daje jakieś dopłaty za nic-nie-zasianie i to się może komuś opłacać, ale ta sytuacja jest na krótką metę, do momentu rozpadu kołchozu.
Co by nie mówić- ziemia nie jest z gumy. Nawet gdyby była wielkości Jowisza to przy niezahamowanym wzroście liczby ludności zasoby się kiedyś skończą.
A wiesz, jak się postępuje z tyfusem czy cholerą? Albo ksztuścem, błonicą, febrą, dengą, dyzenterią? Bo ja nie wiem. Lekarze to wiedzą, owszem, ale i oni pewnie potrzebują jakichś lekarstw do tego. Jak w Afryce zabraknie lekarzy lub lekarstw (bo biali z jakiegoś powodu przestaną ich wysyłać), to przyrost naturalny wróci do pierwotnego. W dodatku tamtejsze towarzystwo nie jest jakoś szczególnie trudno podpuścić do tego, żeby zaczęli się wyrzynać (patrz Rwanda).
Jeżeli jednak w Afryce będzie pokój i nie będzie chorób, to rzeczywiście prędzej czy później ziemia orna wróci do łask. Wtedy potentatem staną się takie kraje jak Brazylia, Argentyna czy Kanada, które prawie w całości leżą odłogiem. Tzn. w Argentynie pasą się jakieś krowy na tych ich pampach, ale Kanadę i Brazylię w większości spowija las. Jest w Kanadzie trochę wiecznej zmarzliny, ale nawet poza nią areał jest ogromny. Nie mówiąc, co można osiągnąć dzięki cieplarniom i nawadnianiu (czyli wynalazkom niestosowanym na szeroką skalę tylko dlatego, że się nie opłaca — ale zacznie, jeżeli faktycznie ceny żywności pójdą w górę).
od RacimiR: Wszystkie ziemie się kiedyś wyczerpią. W Afryce już teraz są fabryki leków, a będzie ich coraz więcej (niskie pensje i brak problemów z zatruwaniem środowiska). Zresztą biali im nie przestaną wysyłać, bo w ich własnych krajach jest lewactwo + coraz więcej czarnych.
Ja uważam, że spokojnie dobijemy do 20-30 miliardów, choć już nie za naszego życia.
Bez białych te fabryki lekarstw zamienią się w ruinę jak gospodarka Zimbabwe. Poza tym to, że dzisiaj lewactwo wysyła lekarstwa i żywność do Afryki, nie znaczy, że będą kontynuować gdy ceny żywności znacznie wzrosną. Lub gdy cel lewactwa zostanie osiągnięty, czyli gdy Europa zostanie już zislamizowana.
Zauważyliście, że w ostatnich latach nie ma masowej narracji o Polakach nienawidzących Żydów?
A kto by się tym interesował, jak są dwie poważne wojny, od których wyniku wiele zależy?