Obrona Terytorialna i prawo do posiadania broni

wot-obrona-terytorialna
fot: niezalezna.pl

Jako, że ostatnio nie wydarzyło się nic ciekawego (prócz tysiąca tzw. „gównonewsów”) – nadrobię zaległy temat, który już od dłuższego czasu jest obecny w ogólnopolskiej debacie społecznej. Jest to zarazem chyba jedyny temat, który jednoczy podzieloną polską antysystemową prawicę – identyczne stanowisko w sprawie broni palnej mają kręgi Grzegorza Brauna, Pawła Kukiza, Ruchu Narodowego, ONR i Kowalskiego/Chojeckiego. Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) zostały powołane przez MON i ministra Antoniego Macierewicza, lada dzień zaczną one pełną parą działać w Polsce. Według mnie jest to bardzo doby pomysł, który zwiększy bezpieczeństwo Polski przed agresją zewnętrzną (Rosja i w przyszłości zachodnioeuropejskie kalifaty) oraz wewnętrzną (terroryści, psychopaci). Obecnie w Polsce bardzo trudno jest uzyskać pozwolenie na posiadanie broni (chyba, że ktoś jest Cezarym Grabarczykiem), więc Obrona Terytorialna to jakiś postęp. Jednak ja osobiście wolałbym, żeby zamiast wąskiej grupy kilkudziesięciu tysięcy „parażołnierzy” wyszkolić kilka milionów potencjalnych obrońców kraju, którzy trzymaliby broń w domu i w razie zagrożenia byli gotowi do natychmiastowej akcji (np. odstrzelenie dżihadysty, ganiającego po ulicy z maczetą).

„Opozycja totalna”, zrzeszona pod szyldem KOD oczywiście krytykuje pomysł dozbrojenia Polaków (wszak na tym polega „totalna” opozycyjność, żeby krytykować PiS nawet wtedy, gdyby ci wynaleźli lekarstwo na raka). Robert Biedroń postuluje całkowite rozwiązanie polskiej armii i przeznaczenie zaoszczędzonych pieniędzy na obiady dla dzieci. Krytykują także Komorowski, Siemoniak i Sikorski, za których kadencji polska armia stała się praktycznie niezdolna do prowadzenia jakichkolwiek działań wojennych. Krytykują również Gazeta Wyborcza, media Lisa i TVN. Główny (jedyny?) ich argument jest taki, że Rosja i tak nas pokona, więc nie ma najmniejszego sensu się w ogóle bronić – lepiej wziąć przykład z Marii Peszek i zastosować jej doktrynę wojenną o kryptonimie: „Spierdalam po prostu.” Na szczęście w/w towarzystwo ma coraz mniej do powiedzenia.

W dzisiejszych czasach wojna wygląda trochę inaczej, niż w czasach starożytnych, jednak niektórzy chyba nie zdążyli zauważyć tej zmiany. Swego czasu lubiłem zagrać w strategie turowe szwedzkiego studia Paradox Interactive, takie jak Europa Universalis czy Hearts of Iron. Tam wystarczył jeden skuteczny „blitzkrieg”, by w ciągu 2 miesięcy podwoić obszar naszego państwa. Wystarczyło po prostu pokonać armię przeciwnika i tyle. Potem wprawdzie istniało przez chwilę jakieś ryzyko buntów na podbitych ziemiach, ale wystarczyło zostawić tam jeden skromny oddział, który panował nad potencjalną rebelią. Po 15 minutach gry ludność na podbitych ziemiach zaczynała już nas kochać, a zdobyte prowincje zachowywały się tak, jakby były rdzenne. Tym sposobem w grze Europa Universalis w ciągu 350 wirtualnych lat podbiłem caluteńki świat Polską, zwiększając dwustukrotnie obszar kraju. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ widzę sporą analogię tych gier do sposobu myślenia współczesnych lewaków. Oni twierdzą, że Polacy nie powinni uczyć się strzelać, bo gdy przyjdą Ruscy, to szybko pokonają naszą armię, włączą nasze tereny do swojego państwa, a na następny dzień wszyscy Polacy transformują się w Rosjan i będą czcić Putina. Tak oczywiście nie jest, ale wyprani z patriotyzmu i tożsamości marksiści tego nie rozumieją. Już w średniowieczu samo pokonanie wrogiej armii nie gwarantowało zwycięstwa. W roku 1610 Polacy zajęli Moskwę (swoją drogą – zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie świętujemy tej daty, zamiast np. hucznie obchodzonego 1 września. To chyba przez wpływy kultury żydowskiej, słynącej z celebrowania największych możliwych porażek). Po 1610 roku w Rosji zadziałała ichnia „obrona terytorialna” – Polacy bezpiecznie mogli czuć się tylko na Kremlu. Gdyby w mniejszej grupie zapuścili się wgłąb miasta – szybko dostaliby w łeb. 2 lata później trzeba było się stamtąd ewakuować w trybie przyspieszonym, co zresztą dzisiaj obchodzone jest jako najważniejsze święto państwowe w Rosji (Dzień Jedności Narodowej). Tak więc, już 400 lat temu samo pokonanie wrogiej armii niczego nie gwarantowało, bo miejscowa, cywilna ludność była nastawiona nieprzyjaźnie i tylko czekała na okazję do odwetu. Z czasem znaczenie partyzantów jeszcze wzrosło. Polska przez 123 lata nie istniała na mapie, trójka zaborców w tym czasie przeznaczała potężne środki, aby zasymilować podbitą ludność na wzór własnej kultury (swoją drogą – dzisiejsi lewacy myślą, że zeuropeizują muzułmańskich „uchodźców” fundując im kilka weekendowych kursów i szkoleń). W 1918 roku Polska odrodziła się jak feniks z popiołów, niecały rok później napadła na nas Rosja, ale siła patriotyzmu i nacjonalizmu pozwoliła ostatecznie wygrać tę wojnę, mimo, że sytuacja była dla nas beznadziejna (też powinniśmy to dzisiaj uroczyście świętować, a nie wejście do UE czy Okrągły Stół). Jaką „regularną” armię można zbudować przez niecały 1 rok od odzyskania niepodległości? Praktycznie żadną. Zadziałały umiejętności bitewne zwykłych, cywilnych ludzi, zaciągniętych pospiesznie do wojska.

Z takim sprzętem OT sobie nie poradzi, jednak taki sprzęt jest bezużyteczny w kwestii okupacji terenów podbitych, fot: polskieradio.pl
Z takim sprzętem OT sobie nie poradzi, jednak taki sprzęt jest bezużyteczny w kwestii okupacji terenów podbitych, fot: polskieradio.pl

Ważne jest więc, żeby jak największy procent społeczeństwa „cywilnego” potrafił bronić się przed najeźdźcą. Rozumieją to w Izraelu (obowiązkowa 2-letnia służba wojskowa, także dla kobiet), rozumieją to w Szwajcarii (gdzie prawie każdy potrafi obsługiwać broń, a w co drugim domu obecna jest ręczna wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych i przeciwpancernych), rozumieją to w Finlandii, Danii i wielu innych krajach, ale polskojęzyczne lewactwo tego nie rozumie. Oni myślą, że Rosjanie pokonają polską armię, wciągną na maszty rosyjskie flagi, nazajutrz wszyscy wrócą z powrotem do Rosji, a 38 milionów obywateli grzecznie uzna, że skoro armia jest rozbita, to mają obowiązek uznać zwierzchnictwo Rosji. Jeżeli ktoś mi mówi, że Polacy nie muszą umieć walczyć, bo Rosja i tak nas pokona – zastanawiam się wtedy, czy mam do czynienia z idiotą, czy ruskim agentem… Prawda jest taka, że obecnie do okupacji Polski potrzebnych byłoby około 500.000 żołnierzy, stacjonujących tutaj na stałe. Rosję na to stać (byłoby to dla nich ogromnym kosztem, ale daliby radę). Jeżeli jednak dodatkowo Polacy mieliby broń w domach – Rosja nie byłaby w stanie utrzymać okupacji zbyt długo, tracąc mnóstwo sił ze strony partyzantów. Dlatego osobiście wolałbym, żeby żołnierze Obrony Terytorialnej trzymali broń w domu (tak jak to jest w Szwajcarii). Obecne plany MON przewidują magazyny broni, która miałaby być wydawana dopiero w momencie zagrożenia. To według mnie głupota, bo wiadomo, że większość tych magazynów zostanie zniszczona przez atak rakietowy, zanim zdąży wydać choćby jeden pistolet. Rozproszona broń w prywatnych domach nie jest narażona na masowe zniszczenie, a w dodatku można użyć jej praktycznie od razu. To duża zaleta także przeciwko „nieszczęśliwie zakochanym muzułmanom z problemami psychicznymi”, którzy uaktywnili się w minione wakacje w Niemczech. Takich osobników należy unieszkodliwić jak najszybciej, a nie jechać najpierw na drugi koniec miasta do zbrojowni. Kolejna zaleta Obrony Terytorialnej i broni wśród cywilów to opóźnienie przeciwnika w oczekiwaniu na odsiecz sojuszników. Ja niespecjalnie wierzę, że inne kraje NATO będą przelewać krew za Polaków, ale może się kiedyś miło zaskoczę. Gdy dojdzie do sytuacji, gdzie np. Rosjanie wjadą do Łotwy i będą kierować się na południe, a w tym samym czasie od zachodu Europy podążać będzie odsiecz NATO – wtedy ważna jest każda godzina i miejsce, gdzie obie armie się spotkają. Opóźniając za wszelką cenę armię Rosji (np. broniąc przez kilka godzin ten nieszczęsny Przesmyk Suwalski) – Obrona Terytorialna jest w stanie uratować Polskę przed zagładą, umożliwiając wojskom NATO dotarcie i rozstawienie się na pozycjach.

Podsumowując, Obrona Terytorialna według mnie jest dobrym pomysłem, ale lepiej byłoby, gdyby broń magazynowana była w domach, a nie w dużych magazynach, narażonych na zniszczenie i powodujących opóźnienie w reakcji na atak. Przydałoby się też przywrócić obowiązkową służbę wojskową, a w szkołach podstawowe kursy strzeleckie (tak, jak dawniej było to na Przysposobieniu Obronnym). Należy wykorzystać obecną modę na patriotyzm wśród młodzieży (w końcu, po wielu latach prania mózgów przez żydokomunę – patriotyzm nie jest już jak rasizm). Jak najwięcej Polaków powinno potrafić obsługiwać broń, a ci, którym najlepiej to wychodzi – powinni mieć ją w domach. Oczywiście powinny mieć miejsce obowiązkowe, regularne badania psychologiczne dla posiadaczy broni, żeby nie skończyło się tak, jak ostatnio z Ryszardem Rynkowskim, który w stanie upojenia alkoholowego wywijał spluwą na środku ulicy. Minister Macierewicz jest lekko stuknięty (zwłaszcza na punkcie Smoleńska), ale akurat w tej kwestii ma moje poparcie, dobrze że coś ruszyło w temacie potencjalnej partyzantki i wyszkolenia obronnego wśród cywilów, bo poprzednie rządy rozbroiły nas całkowicie. Gdyby Rosja zaatakowała Polskę np. w 2014 roku – byłoby jak w grze Europa Universalis. Z okupowaniem rurkowców, hipsterów, lewaków i Marii Peszek poradziłby sobie wówczas jeden ruski żołnierz, a reszta mogłaby spokojnie wrócić do Moskwy opić zwycięstwo…

RacimiR, 1.12.2016

obrona-terytorialna-lubuskie
fot: youtube.com

23 thoughts on “Obrona Terytorialna i prawo do posiadania broni”

  1. Racimirze, tekst jest świetny jak zawsze, ale wkradł ci się jeden babol – w czasie wojny polsko-sowieckiej to my dysponowaliśmy przewagą liczebną.

    od RacimiR: Dzięx 🙂 Wydaje mi się, że jednak nie masz racji z ze stosunkiem sił. Bolszewicy: 950 tys. wojska, 5 mln rezerwy, Polacy: 360 tys. wojska, 738 tys. rezerwy. Dopiero na koniec wojny, w Bitwie Warszawskiej było mniej więcej po równo (bo większość Ruskich zdezerterowała).

    1. W 1919 roku, wszystkich żołnierzy sowieckich zaangażowanych na głównych frontach było około 388 tysięcy (w tym 30 tysięcy rzuconych przeciwko Polakom i 170 tysięcy powstrzymujących ofensywę Denikina). 100 000 nie mogło brać czynnego udziału w walkach – tłumiło powstania chłopskie wybuchające w całej Rosji. Jeśli brać pod uwagę pozostałych żołnierzy, walczących na pomniejszych odcinkach, liczba ta i tak nie przekroczy 500 000.
      W roku 1920 sytuacja nie była dla Sowietów korzystniejsza. Wedle danych zebranych przez Waldemara Rezmera, w lipcu 1920 roku, w Armii Czerwonej znajdowało się TYLKO 518 tys. żołnierzy zdolnych do walki, z czego, według mjr Józefa Moszczeńskiego, tylko POŁOWA walczyła na froncie polskim. Po bitwie warszawskiej i operacji niemeńskiej, z tych 259 tysięcy pozostało około 100 tys. – większość z nich została wybita, reszta padła ofiarą epidemii, niedożywienia itp. Co do Polaków – liczba, którą podałeś, pokrywa się ze stanem osobowym z roku 1920. W 1919 Wojsko Polskie liczyło 600 tys. żołnierzy, niestety nie jestem w stanie podać dokładniejszych statystyk.

      od RacimiR: Dzięki za wyjaśnienie. Dobrze, że Ruscy w 1919 mieli niezły bajzel u siebie w kraju, bo ułatwiło nam to mocno zadanie.

  2. Dobry artykuł ale wiesz że EU4 i Hearts of Iron to „grand strategy” a nie strategia turowa co?

    od RacimiR: Nawet nie wiedziałem, że jest taka odmiana 🙂 Jakby nie patrzeć – są to turówki (tury=dni), tylko mocno skomplikowane. Cywilizacja też pewnie podpada pod „grand”, choć to matka wszystkich strategii turowych.

    1. Akurat Cywilizacja jest turówką (w „grand strategy” tur nie ma bo gra toczy się w czasie rzeczywistym).

      od RacimiR: W EU są przecież dni, a w HoI godziny, wszystko dzieje się według nich i zawsze można zatrzymać. Granica jest dosyć mglista, ale kij z tym 🙂

    2. Na miłość Boską, przecież to nie ma żadnego znaczenia!
      Artykuł jest o Obronie Cywilnej, jej plusach i minusach, zmianie filozofii w polityce obronnej a nie o szczegółach gier wojennych na PS czy innych komputerkach!!!!
      Swoją drogą pomysł z OC jest bardzo dobry ale czy trzymanie broni w prywatnych domach to nie za daleko posunięta liberalizacja jak na Polskę i jej realia? Z taktycznego punktu widzenia oczywiście byłoby lepiej ale…

  3. michnikuremek

    100/100 🙂
    Jednostki OT mają Dania, Szwajcaria, Finlandia, Izrael – ale w Polsce ma nie być.
    Dlaczego?
    Na złość kurduplowi i psychicznej maciorze.
    Tak 24 godziny na dobę mówią w pedałenie i tak ma być!
    ….a teraz lecę po piwko do Biedronki, bo za pół godziny rozpoczyna się „Szkło kontaktowe”.
    Zobaczę jak polewają z kaczora.
    😉

  4. Ostatnio Macierewicz coś burknął o ułatwionym posiadaniu broni. Lewactwo dostalo histerii, bo zamiast broni woleliby tak jak poseł Nowoczesnej od Wrocławskiego teatru żeby każdy obywatel miał wiersze Baczyńskiego.

    od RacimiR: Mam nadzieję, że PiS coś zrobi w tym zakresie. Lewactwem nie ma się co przejmować, bo oni od roku są w permanentnej histerii, która zaczyna robić się zwyczajnie nudna.

  5. Dwie uwagi Panie Racimirze:
    Po pierwsze, OT to nie jest armia regularna. W związku z powyższym, w razie obrony przesmyku suwalskiego udział brać będzie wyłącznie armia regularna, zawodowa, jednostki liniowe. Uczestniczenie w tych walkach OT zakończy się ich absolutną rzezią i wycięciem w pień. To samo dotyczy zwalczania tzw. zielonych ludzików. Do ich likwidacji służą wyłącznie wojska specjalne, jednostki policji AT lub w ostateczności wojsko regularne. Pamiętajmy, że zielone ludziki to nie są wojska liniowe: to Specnaz, wojska spadochronowe (czyli elita armii rosyjskiej), Wympieł itp. Lubię ministra Macierewicza ale jego dziwne gadki o tym, że OT ma zwalczać Specnaz powoduje we mnie tak zwany pusty śmiech i przerażenie, bo wory z trupami tych biednych chłopców i dziewczyn z OT będą masowo wywożone z pola walki. Oczywiście, można ich nauczyć walczyć ze Specnazem ale koszty takiego szkolenia i selekcji (no raczej selekcja będzie konieczna) będą ogromne i postawią wielki znak zapytania o sens istnienia OT w takim kształcie).
    OT ma zadania pomocnicze dla wojsk liniowych, ma ochraniać szpitale, dworce, węzły drogowe i kolejowe, zwalczać ewentualną piątą kolumnę. Ale na Boga Ojca, nie walka na linii bo zakończy się to rzezią !
    Po drugie partyzantka. Tu rzeczywiście OT może mieszać ale też nie do końca, dlatego też nie zgadzam się co do tych 500 tysięcy rosyjskich żołnierzy do okupacji. Wystarczy utworzyć czekpointy, bazy itp. Dziś mamy drony, kamery termowizyjne, radary, itp. w związku z czym bieganie po lasach na wzór II WŚ jest dzisiaj bezprzedmiotowe. Chłopcy z OT w lesie, jak wyjdą o 1 w nocy na pole, to o 1:01 będą już w niebie bo nawet nie będą wiedzieć co ich zabiło: czy cichy dron z góry który trzepnął rakietą, czy samolot czy co innego, bo 200 km dalej będą widoczni jak na patelni na monitorze Andrieja obsługującego drona obserwacyjnego. Popatrzcie sobie na walki w Iraku i Afganistanie. Dziś partyzantka to partyzantka miejska. W tym temacie polecam tą książkę, niestety nadal po angielsku, nieprzetłumaczona na polski co mnie dziwi totalnie bo autor to niekwestionowany autorytet w temacie: Stephen Biddle „Military Power. Explaining Victory And Defeat In Modern Battle”, do kupienia na ebay bez problemu.
    Co do istnienia OT to nawet nie ma się co sprzeczać. I tak uważam, że ta liczba co jest obecnie zapowiadana to i tak za mało. Moim zdaniem OT powinna liczyć minimum z 200 tysięcy ludzi gotowych w razie problemu do natychmiastowego zmobilizowania.
    Co do dostępu do broni. Ja się nie znam, ale na pewno swobodny dostęp to jakieś wariactwo. Ale zliberalizowany dostęp to jak najbardziej. Dzisiaj by dostać broń to trzeba na rękach stawać i język pokazywać.
    A na koniec co do okupacji Polski przez Rosję. To raczej wykluczone, Rosji do niczego nie jesteśmy potrzebni, Rosjanie chętnie nas oddadzą pod niemieckie wpływy. Polecam poczytać Dugina. Natomiast kordon Ukraina-Białoruś-Bałty to jest rosyjski interes i dlatego uważam, że Rosja dokona inwazji na Bałtów. Dlatego będą testować NATO w tym temacie bo Rosja doskonale wie, że ten rejon geograficzny jest nie do obrony (polecam losy niemieckiej Grupy Armii „Kurlandia” z 1945 roku) oraz, że nikt w Paryżu ani Berlinie za Bałtów umierać nie będzie. Ale pytanie, czy ktoś tam albo w Waszyngtonie będzie chciał umierać za Warszawę, która jest kluczowa w obronie państw bałtyckich. Jeśli się okaże że nie, to Rosjanie zanim wbiją czołgami na Bałtów uprzejmie wystosują do nas ultimatum byśmy się trzymali z dala od tematu bo jak nie to Iskandery i Kalibry są w pogotowiu. I pytanie co zrobią nasi politycy: będą mieli ochotę nadstawić karku za przegraną sprawę?

    od RacimiR: Generalnie to się zgadzamy. OT ma wykonywać rozkazy dowódców, więc nie mają jakiejś sztywnej blokady do szpitali i dworców. Co do przesmyku suwalskiego – chodziło mi o spowolnienie Rosjan, atakowanie szlaków komunikacyjnych z bezpiecznej odległości, walenie na oślep z rakiet, ścinanie drzew aby zatarasować drogę, robienie wszystkiego, aby zyskać kilka cennych godzin – a nie stanięcie naprzeciw Rosjan w otwartą walkę, bo wtedy wiadomo – marmolada. Zresztą armia regularna też nie ma szans w wielkiej, klasycznej bitwie.
    Co do okupacji – nie chodziło mi o bieganie OT po lasach w oddziałach po 5000 osób, ale totalne rozproszenie – spokojne życie codzienne i ataki partyzanckie, gdy tylko nadarzy się okazja (tzn. gdy Rosjan będzie mało w pobliżu to łatwo odstrzelić resztki, a jak będzie ich dużo to udawać pokojowo nastawionego cywila). Rosjan musi być co najmniej pół miliona, inaczej nie będą w stanie okupować całego kraju – w każdej gminie musieliby mieć przynajmniej kilkadziesiąt wyszkolonych osób z odpowiednim sprzętem, a w dużych miastach stosunkowo więcej. Oczywiście mogą zostawić do okupacji np. 100.000 żołnierzy i siedzieć wszyscy w Warszawie, jak Polacy na Kremlu w 1610, ale to wtedy nie jest żadna okupacja Polski.
    Już kilka razy wcześniej pisałem podobnie, co Ty – Rosjanom Polska nie jest do niczego potrzebna, bo nie daliby rady jej okupować na dłuższą metę. Wrogo nastawiony lud, inna religia, inny język i alfabet, inna kultura oraz tereny, na których nie ma nic więcej ponad to, co występuje w dużych ilościach w Rosji. Nie widzę logicznych powodów, aby Rosja miała Polskę zająć. Co innego Ukraina, Białoruś i kraje Bałtyckie – tam jest duża mniejszość rosyjska i Putin ewidentnie o nią walczy (bo w Rosji Rosjan jest coraz mniej, są na wagę złota – demografia jest nieubłagana, mnożą się głównie Tatarzy i ludy Kaukaskie). W przypadku agresji na Bałtów nasi politycy pewnie będą czekali na rozkazy z Waszyngtonu – jeżeli Jankesi się wypną, to Polska pewnie też, inaczej czeka nas misja „z motyką na słońce”. Do obrony Bałtów oddelegowana jest bodajże Wielka Brytania, która wielokrotnie łamała gwarancje (chociażby ostatni przykład z rozbrojeniem nuklearnym Ukrainy i później zignorowaniem agresji Krymsko-Dombaskiej).

    1. michnikuremek

      Oddziały obrony terytorialnej będą chyba bardzo przydatne do obrony granicy ZACHODNIEJ. Przecież jesteśmy skazani na postawienie fortyfikacji na Odrze i Nysie Łużyckiej oraz obsadzenie ich uzbrojonymi żołnierzami. Niemcy islamizują się w tempie zawrotnym i cały czas mam wrażenie, że to właśnie tam planowany jest jakiś poważny zabieg inżynierii społecznej…. Niemcy są idealni do tego: zdemoralizowani pacyfizmem, pedalstwem i poprawnością polityczną, terroryzowani przez beżowych i swoje władze, nie posiadający szczytnych tradycji patriotycznych (chyba, że komory gazowe to ich tradycja?). Czuje się w powietrzu, że tam coś się w najbliższym czasie wydarzy…nie wiem co, ale na pewno będzie potrzebny na granicy solidny płot i uzbrojeni żołnierze OT…..

  6. Po pierwsze, odpowiedzmy sobie na jedno zasadnicze pytanie- po jaki chuj Rosjanie mieliby przeprowadzać na nas jakąś inwazję?
    Po drugie, do obrony przed dzikusami z pustynnych stepów faktycznie wystarczy swobodny dostęp do broni palnej którego OT paradoksalnie wcale nie gwarantuje, dlatego odpuśćmy sobie lepiej paramilitarne kozaczenie względem Rosji pod kierownictwem żydo-amerykańskich służb działających na terenie polski.
    Ani Kaczyński ani Macierewicz nie są stuknięci, to wyrachowani zimni czekiści którzy na 100% mają swoich oficerów prowadzących w CIA albo w Mosadzie. Jeżeli amerykanie faktycznie mają zamiar urządzać sobie wojnę na naszym terytorium (módlmy się by dzięki zwycięstwu pana Trumpa tak nie było) i faktycznie mamy być szpicą NATO to niech najpierw zaoferują nam faktyczne wsparcie (finansowe), co najmniej takie jakie otrzymuje Izrael. W przeciwnym razie Rosjanie szybko zabiją nas wszystkich rakietami i tak skończą się fantazje o jakiejś bitwie pancernej na przesmyku suwalskim.
    W 1610 trzeba było pozwolić Rosjanom w spokoju wyznawać prawosławie.
    W 1920 Wojsko Polskie opierało się na doświadczonej kadrze oficerskiej która służyła wcześniej w armiach zaborców, natomiast czerwonoarmista nosił karabin na sznurku i zapierdalał w jednym bucie (tak samo w 39, szczyt ich potęgi to lata 70).
    W 1939 z kolei wojnę przegraliśmy już bodajże w kwietniu kiedy to Beck odwrócił się od Hitlera i wciągnął nas do sojuszu z Francją i Anglią. Całe późniejsze wykrwawianie naszego narodu na froncie zachodnim oraz w kraju poprzez partyzancką wojnę z Niemcami i konspirację było BEZSENSOWNE, równie dobrze mogliśmy siedzieć na dupie jak Czesi. Druga wojna to lekcja która powinna nas w końcu nauczyć że między Niemcami a Rosją nic nam nie gwarantują egzotyczne sojusze z krajami którym istnienie Polski jest obojętne lub jest wręcz nie na rękę.

    od RacimiR: To, że Macierewicz jest cynglem Izraela to pewnie prawda, ale przy okazji jest po prostu świrem, choć inteligentnym (nie to co ociężali umysłowo i Siemoniak z Komorowskim). Co do reszty masz rację. Liberalizacja dostępu do broni jednak zawsze się przyda, niech ludzie lepiej uczą sięstrzelać, zamiast łapać pokemony i grać w jakiegoś LoL’a czy CS’a.

    1. michnikuremek

      Prawie się zgadzam z maRcinem – Zychowicz, Braun, Ziemkiewicz, Michalkiewicz, Chodakiewicz piszą i mówią o tym od dawna….
      Jednak jestem za powstaniem OT. Oczywiście nie do walki ze Specnazem, któremu przeciwstawić się mogą jedynie żołnierze z Gromu lub JWK w Lublińcu. Ale mogą się przydać jako ochrona obiektów czy podczas jakiejś powodzi czy innej katastrofy naturalnej – w USA po trzęsieniu ziemi na ulice miast wychodzi Gwardia Narodowa, by pilnować porządku i chronić mieszkańców przed rabunkami.
      A dostęp do broni dla obywateli – jak najbardziej.
      Tylko, że „wadza” boi się uzbrojonych obywateli czego wyraz dał niedawno sam Macierewicz („za parę lat, jeszcze nie teraz” itp.) Amerykańskiemu lewactwu sen z powiek spędza fakt, że w USA jest więcej broni w rękach obywateli niż jest samych obywateli… I cały czas kombinują w jaki sposób rozbroić Amerykanów….
      Dlatego obawiam się, że ciężko będzie z tym dostępem do broni dla zwykłych obywateli….

    2. @maRcin

      W 100% zgoda. Nie wiem czy swobodny dostęp do broni cokolwiek dałby przeciwko Rosji. W Jemenie każdy kto chce może sobie kupić broń i większość posiada. A taka Arabia Saudyjska wjeżdża co chwila kiedy chce do tego kraju uzbrojona w nowoczesny sprzęt od Amerykanów i jakoś nie ma wielkich strat.
      Swobodny dostęp do broni może być stosowany przeciwko muzułmanom, czy Cyganom (na południu Europy, których jest coraz więcej i z którymi są coraz poważniejsze problemy).

      Jeszcze jak sądy nie będą stały po stronie normalnych ludzi, tylko będą traktować muzułmanów i kolorowych lepiej niż miejscową ludność, to posiadanie broni nic nie da.
      W takich Niemczech czy Szwecji przepisy dostępu do broni są o wiele liberalniejsze. I co, że ktoś zastrzeli z legalnie posiadanej broni trzech włamujących się do domu murzynów czy Cyganów, jak zaraz pójdzie siedzieć do więzienia, bo „zabił” człowieka.
      W hameryce w takim Detroit (swego czasu jednym z najbogatszych miast), też każdy kto chce posiada broń, a miasto ze względu na liczbę popełnianych przestępstw ludności kolorowej strasznie się wyludniło. Ucieka stamtąd każdy kto może do innych miejsc w Ameryce.

      1. michnikuremek

        Poruszyłeś temat, który jest jakoś omijany przez „miłośników broni”. Chodzi o prawo do obrony w ogóle, nie tylko przy pomocy broni palnej. Co z tego, że zastrzelę (albo rozbiję łby czymś ciężkim) dwóch sk…synów, którzy o trzeciej nad ranem wchodzą do mojego mieszkania przez wybite okno, skoro za kilka miesięcy (oczywiście spędzonych w areszcie) jakiś synek czy wnuczek stalinowskiego rzeźnika z UB wyda na mnie wyrok dożywotniego więzienia? Bo… zabiłem „człowieka”, który miał trudne dzieciństwo, pod górkę do szkoły i był w młodości molestowany przez księdza-pedofila…..
        O tym właśnie zwolennicy dostępu do broni zapominają…..

        1. Obawiam się, że w krajach Europy zachodniej jest jeszcze gorzej pod tym względem. Młoda Dunka która użyła gazu pieprzowego przeciwko „uchodźcy” który próbował ją zgwałcić, grozi odpowiedzialność karna. O ukaraniu niedoszłego gwałciciela brak jakichkolwiek informacji.

          http://www.rp.pl/Swiat/160129386-Dunka-przepedzila-gwalciciela-gazem-Ma-zarzuty.html#ap-1

          Co do posiadania broni jestem za. Tylko musi być bezpieczeństwo socjalne obywateli. W przeciwnym razie desperaci bez środków do życia, nie mający nic do stracenia, będą popełniać przestępstwa, napady, rozboje itd.

  7. Ludzie! PRZESMYK SUWALSKI jest nieistotny! Nie ma czym się ekscytować. Poco przeciskać się przez przesmyk jak można atakować z okręgu kaliningradzkiego i terytorium Białorusi?
    Polska posiada 3 dywizje, słownie trzy. Jedna dywizja może bronić odcinka 10 km, powiedzmy że jest super wyszkolona i wyposażona i awansem broni odcinka 30 km. Granica z „kaliningradem” ma 210 km. Czyli te trzy dywizje mogą bronić łącznie odcinka 90 km. A gdzie reszta? Granica z Białorusią (~400 km) jest niebroniona. Granica z Ukrainą również. Do 1989 Polska miała 15 dywizji. Do tego sowieckie atomówki w Bornym i dywizje w całym kraju. Cały zachód srał przed Układem Warszawskim ze strachu w gacie. Dzięki niemieckiej polityce, po 89 Polska grzecznie się rozbroiła. Trzeba być agentem albo kompletnym debilem, żeby liczyć na sojuszników z NATO. Żaden Niemiec, czy Brytyjczyk nie będzie przelewał krwi za Polskę. Jedyna szansa na zniechęcenie agresora to właśnie Obrona Terytorialna – pod warunkiem że broń będzie trzymana w domu. OT może prowadzić działania tzw nieregularne. Okupant żeby zapanować nad obszarem gdzie prowadzone są takie działania musi zastosować niewspółmiernie liczniejsze środki. Na jednego partyzanta przypada 20 żołnierzy. W przypadku milionowej OTK żadna armia świata nie jest w stanie przeciwstawić skutecznej siły ludzkiej. Mamy takie przykłady obecnie na Bliskim Wschodzie.

    1. Ruskie, Niemcy, Amerykanie nie będą bezpośrednio okupować Polski, bo nie ma takiej potrzeby. Wystarczy że tak jak Stalin postąpił, po zdobyciu kraju zrobił „przywódcą” jakiegoś Bieruta, do tego dodał kanalie żydowskie na wysokich stanowiskach, którzy wszystko robili co sowieci chcieli, i oni rządzili Polską z ramienia Moskwy. ZSRR utrzymywał co prawda w krajach zależnych bazy, tak jak to robią też Amerykanie w Niemczech, Japonii, ale do tego tak dużo żołnierzy nie potrzeba.

      Zresztą podbój militarny krajów jest dzisiaj „passe”. Teraz w modzie jest uzależnienie gospodarcze (Racimir jest ekonomistą, to wam wytłumaczy lepiej).
      Teraz wystarczy jak Berlin i ta cała UE skorumpuje menażerię która jest przy władzy w jakimś polskim bantustanie oferując wysoko płatne stanowiska w UE, nagrody pieniężne, odznaczenia, granty dla „autorytetów” (m)oralnych jakichś fundacji Adenauera, wykupuje media w krajach chcących uzależnić itd.
      I menażeria która rządzi taką Polin uchwala przepisy korzystne dla niemieckiego i francuskiego kapitału, kosztem polskich firm. A „autorytety” (m)oralne, prasa polskojęzyczna których właścicielem są Niemcy, urabiają miejscową gawiedź, że tak jest dobrze i „liberalnie”. Do tego dochodzi „optymalizacja podatkowa” celowo robiona w przepisach, żeby zagraniczny kapitał płacił jedynie symboliczne podatki na miejscu. I nie potrzeba nawet żadnej wojny czy podboju w stylu klasycznym żeby uzależnić całe państwa.

    2. michnikuremek

      Taka partyzantka na swoim terytorium ma jedną wadę: represje okupanta wobec ludności cywilnej – patrz Wawer, Palmiry i tysiące podobnych miejsc….

      od RacimiR: Teraz każdy ma kamerkę, więc ta epoka już się nie powtórzy. Dawniej mogli zabijać, bo widziała to co najwyżej garstka świadków. Teraz może zobaczyć to cały świat w internecie.

      1. michnikuremek

        No wiesz….
        Zobaczy, pokiwa ze współczuciem głową i….. wróci do swoich zajęć….
        Śpiewała kiedyś Krystyna Janda (!!!):
        „Świat się dowiedział, nic nie powiedział.
        Janek Wiśniewski padł”……

  8. Polska będzie dopiero wtedy naprawdę wolna* gdy w każdej polskiej chacie będzie kałach i wiaderko noboi.

    Ten pomysł jest oczywiście bardzo niekoszerny, Aj Waj! Uzbrojony goj (!)

    PS * Polska będzie jeszcze bardziej wolna gdy w każdej chacie będą dwa kałachty i kilka wiaderek naboi. 🙂

  9. Oczywiscie ze Rosji nie stac na asygnowanie 0.5 mln zolnierzy do okupacji, przypuszczam ze to luze dywagacje autora. Wg specjalistow Rosja obecnie jest w stanie wystawic do wojny (wojny! nie okupacji) z Polska niewiele wiecej zolnierzy niz liczy Polska armia. Wiem ze to dosc szokujace, ale tak jest. Rosja ma problemy z rekrutem (ilosciowe i jakosciowe), ma wiele kierunkow operacyjnych w swoim ogromnym kraju, wiele jednostek istnieje na papierze, reformy – choc naprawde udane – objely tlyko czesc armii itp. itd.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top