Napiszę dziś o pewnej rewolucji medialno-społecznej, która odbyła się niemal niezauważenie. W czasach średniowiecza ludzie nie wiedzieli, co dzieje się 100 kilometrów dalej, a w wiodących krajach Europy wiadomości rozchodziły się z ogromnym opóźnieniem na zasadzie „głuchego telefonu”. Po wynalezieniu ruchomej czcionki Gutenberga pojawiła się pierwsza prasa papierowa, co przyspieszyło dostęp do informacji. Wiek dwudziesty przyniósł radio i telewizję, co stworzyło efekt tzw. „globalnej wioski”. Polegał on na tym, że ludzie różnych kultur, z odległych krańców świata dyskutowali dokładnie o tym samym (afera Watergate, wojna w Wietnamie, katastrofa w Czarnobylu itd.) W wieku XXI globalna wioska skończyła się i zaczęła się era personalizacji informacji. Koszty nadawania telewizji i radia mocno spadły w wyniku postępu technologicznego, pojawił się też internet. Logicznym następstwem był wzrost liczby tytułów informacyjnych oraz osób zajmujących się dziennikarstwem. Koszty produkcji stały się tak niskie, że coraz większą rolę w mediach zaczęły mieć dotacje publiczne oraz pieniądze od podejrzanych sponsorów czy innych 'filantropów’. Kto płaci – ten wymaga. Tytułów namnożyło się tyle, że każdy chciał się czymś wyróżnić, aby zjednać sobie odbiorców (10 identycznych gazet ma prawo istnieć na rynku tylko wtedy, gdy każda dostaje dotacje). Media zaczęły być stronnicze. Upadło dziennikarstwo śledcze. Spadł obiektywizm, skończył się pluralizm, klasyczne dziennikarstwo odeszło do lamusa, a zaczęła się jedna wielka propaganda. Obecnie w Polsce mamy kilka ośrodków władzy medialnej. Najważniejsze z nich to media proniemieckie i mające z nimi wspólne interesy media żydowsko-sorosowo-liberalne. Są też media propisowskie, prorosyjskie, proamerykańskie, kościelne, narodowe i wiele innych.
Bardzo ważne w dzisiejszych mediach są dotacje publiczne dla mediów. Tytuły mogą być dotowane z naszych podatków na kilka sposobów, główne z nich to: prenumeraty w instytucjach publicznych, wykupywanie artykułów sponsorowanych i reklam (bezpośrednio przez instytucje publiczne, lub pośrednio przez firmy zależne finansowo od rządu i samorządów) oraz wspieranie przez sieć fundacji i stowarzyszeń, które utrzymują się z publicznych pieniędzy (np. dotacja dla Gazety Wyborczej na „rozwój wolności słowa” od fundacji Sorosa). Waga publicznych dotacji dla mediów jest nie do przecenienia, pokazuje to ostatni rok w Polsce (właśnie minął rok od zmiany rządów), gdzie odcięcie od państwowej kroplówki spowodowało popłoch i apokalipsę. W latach 2008-2015 pieniądze z naszych podatków hurtowo szły w kierunku mediów lewicowo-liberalnych, czyli Gazety Wyborczej, TokFM, Metro, Newsweeka, Natemat.pl, Polityki, Rzeczpospolitej, Krytyki Politycznej, Tygodnika Powszechnego i wielu innych tytułów. Te same kręgi były mocno usadowione w mediach rządowych (TVP i Polskie Radio). W tym czasie media propisowskie (Gazeta Polska, Niezależna, TV Republika, wSieci, Do Rzeczy) musiały utrzymywać się na rynku bez pomocy państwa. Nawet, gdyby na jednego czytelnika przypadało 10 gazet, to zawsze będą one rentowne w przypadku utrzymywania się z dotacji. Gdy rok temu skończyła się państwowa kroplówka dla mediów lewicowych (choć dalej ciągną z samorządów, spółek i fundacji, tylko mniej niż dotychczas) – zaczął się dla nich dramat. Wolny rynek pokazał, że król jest nagi, a lewicowcy mieli ogromną nadreprezentację w mediach (niewspółmierną do popytu rynkowego). Rok temu Agora SA miała dużo pieniędzy, wydawała bezpłatny dziennik Metro oraz pozyskała miejsce na multipleksie dla telewizji (Kiwi TV). Obecnie, pomimo hojnej dopłaty od George Sorosa – w Agorze trwają zwolnienia grupowe, dziennik Metro całkowicie przestał być wydawany, likwidowane są kolejne lokalne oddziały Gazety Wyborczej, a telewizja prawdopodobnie w ogóle nie wypali. Mają bardzo trudną sytuację, bo mocno są przyzwyczajeni do publicznych pieniędzy, a niespodziewanie (zakonnica w ciąży) z dnia na dzień odeszła im duża, stała i bezpieczna część przychodów. Z innymi tytułami lewicowymi jest podobnie – wszystkie notują spadek sprzedaży i albo rozpaczliwie tną koszty, albo ciągną kasę z zagranicznej centrali, jak Newsweek czy TVN. Krytyka Polityczna otwarcie przyznała, że bez wyżebranych darowizn od prywatnych osób nie są w stanie wydawać swojego lewackiego biuletynu (nie potrafią sprzedać nakładu 6.500 egzemplarzy). Przypomina to sytuację, gdy w bankrutującej Grecji odbierano urzędnikom socjal. Mieli oni tam do niedawna jakieś kuriozalne premie, np. dodatek za punktualne przyjście do pracy czy dodatek 'schodowy’ za pracę na pierwszym piętrze i wyżej. Dla przeciętnego człowieka jest to idiotyczne, ale Grecy tak bardzo przyzwyczaili się do pieniędzy, że te dodatki były dla nich oczywiste jak pory roku, a ich odebranie potraktowali wręcz jak represje siłowe ze strony rządu. Dokładnie to samo robią lewicowe media polskojęzyczne – po utracie łatwych pieniędzy zachowują się tak, jakby byli na torturach u Stefana Michnika. Ostatnio na Węgrzech z hukiem splajtował ichni odpowiednik Gazety Wyborczej (Népszabadság), więc widać, że skłonność 'filantropa’ do przelewania kasy w stronę Europy Wschodniej mocno zmniejszyła się w ostatnim czasie (szkoda, bo wierzyłem, że studnia bez dna, czyli polsko-węgierskie lewactwo puści go z torbami, ale on w porę odciął ten garb, zostawiając go na pożarcie przez skrzywdzone i oszukane osoby – znany manewr taktyczny, podobny do historii statku „St.Louis”).
Cały poprzedni akapit to dygresja związana z tym, że wszelkie dotacje ze środków publicznych to psucie wolnego rynku (zresztą nie tylko w dziennikarstwie, ale w każdej innej dziedzinie). Zamiast 3-4 tytułów lewicowych mieliśmy więc kilkanaście, a wkrótce po serii spektakularnych bankructw/fuzji znowu zostaną 3-4 (na tyle jest w Polsce realny popyt, jeżeli odcięte zostaną dotacje). Wróćmy jednak do głównego wątku, czyli personalizacji informacji i śmierci „globalnej wioski”. Każdy człowiek w dzisiejszych czasach ma możliwość dobierania sobie informacji pod kątem własnych poglądów. Czego by nie lubił – zawsze znajdzie takie „dziennikarstwo”, które będzie mu odpowiadało i które nigdy nie napisze o niewygodnych rzeczach. Jeżeli ktoś lubi Ryśka Petru – wystarczy, że włączy sobie TVN, a od razu pojawi się Ryszard jak malowany (lub któraś z jego delegatek). Jeżeli ktoś nie lubi PiS – idealnym miejscem jest dla niego gazeta.pl, tam bez chwili przerwy Wielowieyska masakruje Macierewicza, Żakowski uderza celnie w punkt Kaczyńskiego, Kraśko przeczołguje Dudę, a Środa miażdży Szydło. Każdy komunista (dumny i zadeklarowany, a nie zakamuflowany 'opozycjonista’) ukojenie znajdzie w czerwonym tygodniku Urbana. Na „niezależnej” dowiemy się wszystkiego o warszawskich kamienicach, a na „Frondzie” o ochronie życia poczętego. Dla każdego coś miłego. W tym ścieku najzdrowsze wydają się być: Polsat (starają się nie przesadzać), Wprost (biją we wszystkie strony) i Gość Niedzielny (starają się nie pisać o polityce).
Zwieńczeniem ery personalizacji informacji są portale społecznościowe (zwłaszcza Facebook i Twitter). Każdy, kto zakłada tam konto prywatne – mniej lub bardziej świadomie prezentuje portalowi „jak na patelni” swój portret psychologiczny. Wystarczy że polubi czy „zafollowuje” kilka interesujących go rzeczy czy osób, a inteligentny skrypt będzie doskonale wiedział, co ma wyświetlać temu delikwentowi, aby scrollował jak najdłużej (pomijam już to, że potem jest szpiegowany, pisałem o tym TUTAJ). Właśnie pejsbuk zainspirował mnie do napisania tego tekstu. Konkretnie chodzi o sytuację z wczoraj, gdy przypadkiem zobaczyłem, co wyświetla się u mojej znajomej, którą znam od dziecka. Niestety, w wyniku starzenia się i braku potomstwa ma ona obecnie poglądy radykalnie lewicujące, nad czym ubolewam, bo fajna i niegłupia dziewczyna była z niej (’dobry chłopak był i mało pił’). Na jej pejsie główne tematy to: uchodźcy upiekli ciasto dla lokalnej społeczności, uchodźcy przeprowadzili staruszkę przez jezdnię, uchodźcy pomalowali krawężniki na biało, uchodźcy zrobili zrzutkę na chorą na raka dziewczynkę, uchodźcy załatali dziurę w dachu, kibole podpalili, kibole zgwałcili, kibole dilowali, kibole wybili szybę, narodowcy ukradli łopatę z budowy, ksiądz przyjechał drogim Mercedesem, Macierewicz ma schizofrenię, Polacy powinni przeprosić za Jedwabne, szwedzkie feministki popierają czarny protest, zaproszenie na pikietę KOD, ktoś zostawił mydło na płocie przed synagogą… Mój pejsbuk wygląda dokładnie odwrotnie, a przecież mieszkam 100 metrów od tej koleżanki, więc wiadomości powinny się mniej więcej pokrywać (a nie wykluczać).
Personalizacja informacji stała się faktem. Kiedyś mieliśmy „globalną wioskę” – wiadomości były niemal te same. Teraz sami wybieramy sobie, jakie wiadomości chcemy usłyszeć, a jakich unikać. W efekcie każdy, kto ma inne poglądy jawi się jako skrajny radykał. W XXI wieku ludzie sami tworzą sobie sztuczne środowisko. Jest nawet gorzej, niż w filmie „Matrix”, bo tam sztuczny świat był tylko jeden, wspólny dla wszystkich. Personalizacja informacji powoduje, że dzisiaj każdy ma swój własny matrix. Ludzie są coraz bardziej podzieleni, coraz mniej rozmawiają, coraz trudniej kogoś przekonać do swoich racji. Według mnie są tylko dwie możliwości na odcięcie się od manipulacji – albo wyprowadzić się w środek lasu i całkowicie odciąć od świata, albo wręcz odwrotnie – konsumować wszystkie możliwe informacje i próbować wyciągać z nich jakieś wspólne mianowniki (których w czasach radykalizacji mediów jest coraz mniej). Przeraża mnie to, postanowiłem, że kasuję prywatnego pejsbuka, bo to źle działa na moją psychikę (fanpage zostawię do wrzucania linków do nowych tekstów, choć pewnie i tak zaraz go żydministracja usunie – ostatnio znów dali bana na 3 dni, nawet nie wiadomo za co). Będę też ograniczał do minimum wizyty na dużych portalach informacyjnych, bo one w swej prymitywnej propagandzie obrażają mój intelekt. To nie jest normalna sytuacja, gdy już przed wejściem na dany portal doskonale wiem, co tam znajdę. Skoro wiem, to po co wchodzić? Strata czasu. Gdyby hakerzy włamali się na gazetę.pl i przywrócili wersję sprzed pół roku jako aktualną – nikt by się nie zorientował (trzeba byłoby tylko zmienić daty, wyniki sportowe i prognozę pogody). Telewizji na szczęście nigdy nie lubiłem oglądać, bo tam to już w ogóle jest kaplica. Zamiast tego będę czerpał wiedzę z mniejszych, niezależnych stron internetowych (nie biorących pieniędzy z podejrzanych źródeł) oraz bezpośrednio od napotkanych „w realu” ludzi, każdy człowiek ma do powiedzenia jakąś ciekawą historię. Polecam przemyśleć sprawę.
RacimiR, 29.10.2016
Tak naprawdę obiektywne media to pokazujące sytuacje z neutralnego punktu widzenia czyli takie nie istnieją i nie wiem czy kiedykolwiek istniały.
Samą prawdę piszesz jak zwykle bardzo dobry tekst
Zauważyłam niestety podobną tendencję u moich starzejących się i bezdzietnych koleżanek – wszystkie jak jeden mąż płaczą nad uchodźcami i zakazem aborcji. Może chodzi o niespełniony instynkt macierzyński albo zanik samozachowawczego ? Jak widać na przykładzie moich znajomych, hodowla kotów zamiast wychowywania własnego potomstwa nie wpływa pozytywnie na rozum.
od RacimiR: To jest standardowa „procedura” u bezdzietnych kobiet po 35 roku życia z przynajmniej jedną skrobanką na koncie. Te koty pewnie mimowolnie znają już na pamięć wszystkie dialogi z Bridget Jones 🙂 Do tego często dochodzi alkoholizm, marksizm, antykatolicyzm i fascynacja kulturami orientalnymi (np. truposzami pływającymi w Gangesie, mimo że kpią z dużo bardziej cywilizowanych katolickich obrzędów pogrzebowych). Ciekawi mnie, czy gdyby było odwrotnie z tymi „uchodźcami”, tzn. gdyby same młode, ładne, modnie ubrane i wiecznie napalone kobiety „uchodziły” do Europy, a facetów wśród nich byłoby tyle co kot napłakał i do tego mieliby absolutny zakaz kontaktów z płcią przeciwną z Europy – czy feministki również by to tak mocno wspierały? Według mnie nie – wszystko kręci się wokół waginy, ale pudrowane jest to jakimiś wyższymi ideami filozoficznymi w celu dodania sobie samooceny.
Racimir – znowu 100/100. 🙂
Mam bardzo podobne odczucia.
Telewizora i radia pozbyłem się 6 lat temu. Od tego czasu moim głównym źródłem wiedzy o wydarzeniach na świecie jest internet.
Jeśli chodzi o pejsbuka to jestem tam i stwierdziłem, że ma on też dobre strony. Dzięki niemu dowiedziałem się, że dawno nie widziany kolega ze studiów całkowicie zidiociał. Jego wpisy i polubienia można sprowadzić do jednego: „j…bać kurdupla, j..bać pisiorów” – powiela każdy idiotyzm, byle tylko dokopać pisowskim popaprańcom.
Nie wyrzucam go z grona znajomych, bo mogę dzięki temu obserwować upadek kogoś, kto kiedyś sprawiał wrażenie mądrzejszego….
Wyrzuciłem natomiast dwie znajome lewaczki – miałem już dość zaproszeń na marsze równości, kolorów tęczy, karykatur kurdupla, wyklinania pedofilów w sutannach oraz opisów jacy ci katolicy to świnie, bo nie chcą przyjąć biednych uchodźców….
Inna lewaczka mnie usunęła z FB i… zablokowała tak skutecznie, że nie mogę zobaczyć jej profilu bez wylogowania się. Ta akurat nie pasuje do opisu w tekście Racimira, bo rozmnożyła się (nawet jest już babcią), ale niedawno odszedł od nie trzeci już chłop…. 😀
Pozdrawiam serdecznie!
od RacimiR: Też mam takiego znajomego, bardzo inteligentny, ale straszny antypisowiec i wrzuca rzeczy, które urągają jego inteligencji. Raz zwróciłem mu uwagę, że udostępnił bzdurę, wymyśloną przez lewicowe media, to pięciu jego znajomych (których w ogóle nie znam) zaczęło mnie atakować… Pejsbuk ostatnio ostro gra w kulki, chcę o tym napisać osobno. Jest ewidentnie lewacka cenzura, banowanie profilów za „damski chuj”, a tych których nie da się zbanować – spadek zasięgu, zatrzymanie polubień, nawet Max Kolonko o tym wczoraj pisał. Mi też od 3 miesięcy praktycznie polubienia stanęły w miejscu, a ruch z pejsa spadł znacząco.
Kolega ze studiów ukończył dwa kierunki – i to na Politechnice Wrocławskiej, więc siana w mózgu mieć nie mógł…. A jednak – jest książkowym modelem leminga wielokrotnie opisywanego przez Rafała Ziemkiewicza.
Lewaczka mnie zablokowała po tym, kiedy jej się zapytałem (pomstowała na dzielenie ludzi na sorty) czy uważa, że Wanda Wasilewska i Witold Pilecki to ludzie tego samego sortu? 😀
Jeżeli chodzi o cenzurę, to właśnie jutub uniemożliwił występy na żywo duetu Kowalski&Chojecki. Jutub zrobił to bardzo skwapliwie po otrzymaniu donosu od….ludzi Grzegorza Brauna. Czegoś takiego to chyba mało kto się spodziewał – kabel z tamtego środowiska…… Przykre…..
Kiedy tekst o aferze reprywatyzacyjnej?
od racimiR: Nie wiem, nie nadążam, teraz będzie o czarnym proteście, potem kilkudniowy wyjazd na groby. Nie jestem z Warszawy, ale postaram się coś napisać o tym.
Afera reprywatyzacyjna w dużym skrócie – dokładnie opisze Racimir: człowiek, którego ostatni raz widziano na rampie w Birkenau w 1942r. sprzedaje swoja kamienicę np. rodzinie HGW. Nawet gdyby mu się udało uciec z tej rampy, to dokonując tej transakcji musiałby mieć 120 -140 lat…..
Sędzia sądu w Warszawie (przedstawiciel kasty nadludzi) stwierdza, że wszystko jest zgodnie z prawem, kamienica przechodzi we WŁAŚCIWE ręce, z mieszkań wyrzuca się różnych staruchów (jacyś powstańcy warszawscy?, jacyś obrońcy Warszawy w 1939r?, jakiś żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza? – kogo obchodzą te stare dziady i baby?).
Po pozbyciu się zbędnego balastu kamienica wchodzi na WOLNY RYNEK MIESZKAŃ i wreszcie jest upragniona KASA dla naszych ELIT…..
Może to niezbyt dokładny opis – ale Racimir na pewno zrobi to lepiej. 🙂
Nie wiem czy mam rację, ale ostatnio zauważyłem że najbardziej, jeśli je tak można nazwać „obiektywnymi” gazetami codziennymi stały się tabloidy (fakt, superak). Jak walą to we wszystkich równo, raz kolumnę ma JKM raz Miller albo ktoś z Pisu, dla każdego się coś znajdzie. Pomijam oczywiści tytuły typu „Pobił matkę kiełbasą”, aczkolwiek pośmiać się można.
Co o tym sądzisz?
od RacimiR: Superak faktycznie, ale Fakt to Szpringery.
Z innej beczki. Popek, wzór dla młodych ludzi. Słuchałem ostatnio jednego kawałka na yt. Kompletnie o niczym, a tekst ja mógłbym napisać sto razy lepszy. Zadałem pytanie w komentarzach kto słucha takiego gówna. W odpowiedzi dostałem, że jestem baranem i nic nie zdziałam tak komentując jego twórczość. Sądzicie, że młodzi na poważnie słuchają go np tak jak się kiedyś słuchało Kazika albo Dezertera?
Dealer w Londynie wzorem do naśladowania?
od RacimiR: Też mnie to przeraża, widziałem ostatnio filmik „Baśka wróciła”, zamiast się tego wstydzić i przemyśleć swoje postępowanie, to jeszcze wrzucił to na youtube, żenada do kwadratu. Z drugiej strony, czego młodzi mają słuchać? Muzyka spadła na psy w ostatnim czasie. Lata 70/80/90 dla polskiej muzyki były złote, wiele fajnych kapel i nieśmiertelnych przebojów. A teraz… Natalia Szreder, Cleo, Enej, Raggafaya, Czesław Mozil i Popek. Najlepsi kompozytorzy albo nie żyją (Ciechowski, Jackowski, Nalepa), albo całkiem stracili kunszt i nagrywają jakieś gówno (Borysewicz, Lipko, Łosowski, Banach, Kazik, Muniek…)
Kiedyś skomentowałem na jutubie „twórczość” Marii Peszek……. Nie muszę chyba pisać jaka była reakcja…. :D:D:D
„Personalizacja informacji powoduje, że dzisiaj każdy ma swój własny matrix.” Amen to that!
A czytając jakiekolwiek „news”, wiadomości zadajmy sobie tylko jedno malutkie, lekko zmodyfikowane Shakespare-owskie pytanie, tj. kto te „news” napisał: żyd czy nierzyt, oto jest pytanie?
Czy mógłbyś polecić te mniejsze, niezależne strony internetowe, z których można czerpać wiedzę o świecie?
od RacimiR: Sam chciałbym je poznać 🙂 Ostatnio zdałem sobie sprawę, że trudna sprawa z tym. Najlepiej chyba niecenzurowane grupy dyskusyjne i bieda-blogi takie jak ten (których prawie nikt nie czyta), bo wtedy wiadomo, że nie są kupione.