Tusk, Marsz i inne duperele

Dziś wpisik o kilku niewiązanych ze sobą sprawach. Będzie krótko, bo za 3 godziny wyjeżdżam do Warszawy, a muszę się jeszcze spakować i ogarnąć. Pierwsza rzecz to nasze ukochane „Słońce Peru”. W tym tygodniu Donald Tusk oficjalnie ogłosił, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich, które odbędą się w przyszłym roku. Jest to równoznaczne z całkowitym zakończeniem udziału Tuska w aktywnej polityce krajowej. Najbardziej skorzysta na tym PiS, gdyż z walki o prezydenturę wycofał się najgroźniejszy, odwieczny i praktycznie jedyny rywal. Ja osobiście jestem trochę zdziwiony. Wprawdzie zdawałem sobie sprawę, że Tusk to egoista i konformista, który dba o swój własny tyłek (oraz portfel), więc pozostanie w Brukseli jest tu jak najbardziej logiczne. Przeceniłem jednak rolę sił, które go wywindowały. Wszak słowa „Tusk” i „suwerenny” to oksymorony. Karierę międzynarodową umożliwiła mu Angela Merkel (i inne Timmermansy), więc wydawało mi się, że chwyci go ona teraz za uszy i wyśle na wybory prezydenckie w Polsce, aby po potencjalnym uzyskaniu stanowiska realizował interesy niemieckie nad Wisłą. Tak się jednak nie stało i jestem sytuacją mocno zdziwiony. Prawdopodobnie decydujące były badania sondażowe, zlecone przez kręgi Tuska, aby oszacować jego szanse na zwycięstwo. Ich wynik nie pozostawiał złudzeń- Tusk nie miałby szans z Andrzejem Dudą. Badania te wykonane były profesjonalnie, przez niezależną firmę, bo gdyby było to jakieś Radio ZET dla Kakaowe.Oko.Press, to Tusk uzyskałby 90% poparcia i pewny stołek. Ewentualnym drugim powodem rezygnacji Tuska są potencjalne haki, które posiada na niego PiS (np. nowe informacje o Amber Gold czy jakieś nieopublikowane nagrania z „Sowy”).

W obecnej sytuacji Jarosław Kaczyński może już otwierać szampana, bo „opozycja totalna” przeżywa potężny kryzys kadrowy i bez Tuska nie mają kogo wystawić. Najprawdopodobniej skończy się tak, że każdy wystawi swojego (Zandberg, Kosiniak-Kamysz, Kidawa-Błońska), a w drugiej turze przegrani poprą tego, który się do niej dostał i nie jest Andrzejem Dudą. Stawiam, że będzie to Kosiniak-Kamysz, który wślizgnie się do drugiej tury z żenującym wynikiem około 20% głosów. Pan Kosiniak ma aparycję młodego księdza katolickiego, więc lewactwo raczej na niego nie zagłosuje. Antypisowcy „nietotalni” (np. Konfederaci czy niezdecydowani) też raczej na niego nie zagłosują, bo splamił swoje portfolio udziałem w (nowo)tworze, zwanym POKE. Dlatego uważam, że Andrzej Duda aby przegrać- musiałby przejechać grupę zakonnic w ciąży (tak jak z grze GTA – GOURANGA). Mimowolnie nasuwają się analogie do „prezydenta tysiąclecia”, Bronisława Komorowskiego, który też „nie miał z kim przegrać” i sondaże dawały mu 70%, ale to inna sytuacja. Komorowski ma na koncie tysiąc poważnych gaf, do tego podejrzaną przeszłość (opisaną w książce Wojciecha Sumlińskiego) i ludzie po prostu nie zdzierżyli oglądać tej obciachowej fizjonomii. Andrzej Duda nie ma tego obciążenia, więc bez problemu uzyska re-elekcję. Oczywiście KODziarze, hodowani przez TVN nie zgodzą się z tą opinią, ale gdyby zapytać ich o 5 największych wpadek Dudy, to wymienią maksymalnie jedną (Trybunał) i zmienią temat na Banasia, TVP albo Kaczyńskiego (sprawdzałem na 3 niezależnych od siebie obiektach badawczych). W przypadku Komorowskiego wymienienie jego 5 gaf (godzących w urząd najważniejszej osoby w państwie) to bułka z masłem, np. Japonia, bigos, lewatywa, „zamach krzesłem” oraz „w bulu i nadzieji” w księdze kondolencyjnej. Co by nie mówić o Dudzie- nie zrobił on przez 4.5 roku niczego, co mogłoby się chociażby zbliżyć do wpadek „Szoguna”.

Najbardziej, jak zwykle ubawiły mnie media, sympatyzujące z Tuskiem. Tradycyjnie robią dobrą minę do złej gry (przekonując swych odbiorców, że jego rezygnacja to świetna decyzja i wystawienie rywali do wiatru), ale wewnątrz obozu trwa żałoba. Jedyna osoba, która mogła zagrozić PiSowi i Andrzejowi Dudzie- właśnie zrezygnowała. Początkowo z propagandy sukcesu wyłamała się Hanna Lis (swoją drogą nie wiem, jak można pozwolić sobie tak oszpecić twarz i naciągnąć skórę, jak plandekę z Żuka na Renault Mastera, wszak do niedawna była piękną kobietą).

Napisała całkiem mądrze, ale po 20 minutach Tweet został usunięty, gdyż kolidował z „przekazem” całego obozu, którego jednym z nielicznych atutów jest właśnie ten skoordynowany „przekaz” i brak możliwości wypowiedzenia własnego zdania, jeżeli jest ono z tym „przekazem” niezgodne.

„Przekaz” ten brzmi, że Tusk rezygnując- wykiwał i zakpił z PiS. To tak, jakby polska reprezentacja siatkarska zrezygnowała z udziału w Olimpiadzie i chwaliła się potem, że zrobiła rywali na szaro. Idiotyzm. Drugi wariant przekazu jest taki, że Tusk nie chce się babrać w tej „dusznej atmosferze”, stworzonej przez PiS, więc wybrał święty spokój. Gdyby to była prawda, to automatycznie zachodzą dwa (niewygodne dla KODziarzy) czynniki: 1) Tusk jest egoistą i nie obchodzi go „demokracja”, ani jego wierni sympatycy, 2) Tusk wystawił białą flagę i uznał wyższość rywala, pozwalając sobie narzucić PiSowski styl gry.

Jedni mają ubaw na kabaretach, inni 'zrywają boki’ na stand-upach, a ja preferuję Gazetę Wyborczą. Gdy czytam w niej „analizy eksperckie” wybitnych profesorów na temat rezygnacji Tuska (która jest przedstawiana jako wielkie zwycięstwo praworządności oraz taktyczny majstersztyk)- reaguję podobnie, jak Kidawa-Błońska, szukająca programu. Nie wiem, z czego oni się cieszą, bo prawda jest taka, że (cytując klasyka) dla PO „ostatni płomień zgasł„. Nie będę podawał konkretnych przykładów, bo prawie wszystkie są fajne, zbiorczo „sos” można znaleźć w googlu. Komentarze też są fajne- prawie wszystkie to (a jakże!) rzygi na PiS i peany/laudacje dla Tuska, który olał swoich akolitów sikiem prostym.

Tyle o Tusku. Mi osobiście kamień spadł z serca, bo gdyby Tusk został prezydentem, to Polska zmieniłaby się w jeden wielki ciamajdan. „Totalni” muszą szybko wylansować jakąś nową gwiazdę i przywódcę, na szczęście takiej osoby na chwilę obecną nie mają. Największym atutem Tuska był świetny PR oraz genialne wystąpienia. Przed kamerami czuł się, jak ryba w wodzie (w przeciwieństwie do Kaczyńskiego). Tusk na zawołanie rzucił żartem czy bon motem, a wszystkim jego wyznawcom momentalnie rosły endorfiny. To (z pomocą zaprzyjaźnionych mediów) oraz „murzyńskość” wobec Niemiec wystarczyło na znaczny wpływ na politykę krajową. Pewna epoka polityczna, trwająca ponad 15 lat właśnie się zakończyła. Cytując innego klasyka- „Niemiec pewnie by powiedział Scheiße„.

fot: drex.waw.pl

Jak pisałem- za chwilę wybieram się do Warszawy. Będę tam 3 dni, a głównym (ale niejedynym) punktem programu jest oczywiście Marsz Niepodległości. Trudno mi cokolwiek ciekawego napisać o tegorocznej edycji, prawdopodobnie dużo więcej będę miał do powiedzenia po powrocie. Na chwilę obecną wszystko jest po prostu zwyczajne i nie ma zbyt wielu kontrowersji, jakie były chociażby w zeszłym roku (próba delegalizacji przez HGW czy rozpaczliwy i narzucony jednostronnie „patronat” PiSu nad imprezą z powodu braku własnego pomysłu na 100-lecie odzyskania niepodległości). Na szczęście w tym roku PiS nie próbuje już zawłaszczyć imprezy. Lewactwo jest w tym roku raczej pasywne (bez podtekstów) i nie będą organizowali żadnych spektakularnych kontrmanifestacji (chyba, że trzymają to w tajemnicy do samego końca). W mediach antypolskich nastała jakaś dziwna cisza. Dotychczas już na tydzień przed Marszem była to główna wiadomość, TVN bezustannie straszył słynnym czarnym transparentem z białą czcionką, a słowo „faszyzm” odmieniane było przez wszystkie przypadki. Teraz tego nie ma, być może w końcu lewaki zrozumieli tzw. „paradoks Blumsztajna„, czyli związek przyczynowo-skutkowy, który popularność Marszu przypisuje wzmożonej aktywności jego wrogów (krytyka i próba delegalizacji imprezy tylko mobilizowały i nakręcały patriotów, aby się tego dnia pojawić w Warszawie). W lewackiej prasie nie ma nic nowego, prócz powtarzania zdartych haseł (czyli, że wszyscy uczestnicy to „faszyści”, którzy „zawłaszczyli” narodowe święto- nie wiem, jak można „zawłaszczyć” coś, o co nigdy nikt wcześniej się nie starał, a już zwłaszcza tzw. „elity”). Jednym z niewielu aspektów typowo „Blumsztajnowych” jest aktywność stołecznego Ratusza. Ewa Gawor, szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, która legitymuje się „szlacheckim” rodowodem grozi, że Marsz może być rozwiązany, jeżeli zanotowane będą przypadki tzw. „mowy nienawiści”. Pani Gawor wyśle też na Marsz tajną ekipę „Hugo-Baderów” (niewypastowanych), którzy wmieszają się w tłum i będą szukać dziury w całym, sporządzając na koniec „raport nienawiści”, którym chętnie podzielą się z mediami typu TVN czy GW. Hasło i motto tegorocznego Marszu to: „miej w opiece naród cały„. Jak wrócę- napiszę więcej.


Na koniec rutynowe wytłumaczenie się z tego, że mało piszę. Autentycznie głupio mi z tego powodu, gdyż czytelników bloga paradoksalnie jest coraz więcej, a w ciągu tygodnia fanpejdż na pejsie polubiło ponad 700 nowych osób, czyli około 20% całości (choć to w dużej części zasługa postu na profilu Sebixów, który bardzo gorąco polecam i być może sam tam coś niekiedy napiszę, o ile czas pozwoli). Niestety wczoraj wynikły kolejne, dosyć duże problemy z blogowym fanpejdżem (z głównym i z rezerwowym też). Po zalogowaniu się na pejsa wyskoczyło mi wielkie okno informujące, że nie mogę nic publikować na wszystkich stronach, którymi zarządzam, dopóki nie przeprowadzę dwuetapowego uwierzytelnienia. Problem w tym, że dokładnie to samo wyskoczyło mi w maju i wtedy udało mi się takie uwierzytelnienie z sukcesem przeprowadzić. Proces polega na podaniu swojego numeru telefonu i wpisaniu specjalnego kodu, który przyjdzie w postaci SMSa. Problem w tym, że teraz żadnego SMSa nie otrzymałem, a bez wpisania kodu nic nie da się zrobić.

Na szczęście antycypowałem całą sytuację i wcześniej upoważniłem 2 znajomych (z których jednym jestem ja, w postaci fejk-konta) do administrowania fanpejdżem (gdybym tego nie zrobił, to teraz byłaby „kaplyca” i strona stałaby się „bezpańska”, czyli martwa). Z głównego konta już niestety nie wejdę na FP. Jak wrócę z Warszawy to założę kolejne konto, kupię za 5zł jakiś nowy starter komórkowy i może na inną sieć przyjdzie ten cholerny SMS. Jak się dowiedziałem na infolinii od swojego operatora- Facebook wysyła te SMSy… z bramki internetowej (czyli przestarzałej i mocno nieudolnej technologii, popularnej ponad 20 lat temu, gdy wysłanie SMSa z telefonu kosztowało sporo pieniędzy). Szkoda, że nie wysyłają z Gadu-Gadu! Jedna z najbogatszych korporacji świata nie ma kasy, żeby wykupić sobie pakiet SMSów… W internecie znalazłem wpisy wielu osób, które mają identyczny problem (wielu całkowicie straciło dostęp do FP z powodu braku otrzymania SMS i braku „rezerwowych” adminów). Jeszcze kilka lat temu była na pejsie opcja, że na podany numer „dzwonił” automat (syntezator mowy) i dyktował ten kod, ale wraz z szybkim rozwojem technologii zlikwidowano ten wariant i obecnie jedyny sposób to SMSy z archaicznej bramki, które lubią nie dochodzić do adresata (w maju SMS do mnie doszedł, ale teraz już nie). Zatem na razie nie mam dostępu do FP, ale myślę, że uda się go odzyskać, a jak nie to kij z tym, od samego początku liczyłem się z rozstaniem z pejsem, dlatego nigdy nie traktowałem go zbyt poważnie.

Wracając do mej niskiej „płodności” na blogu. Niedawno zadałem sobie pytanie, które wg mnie powinien zadać sobie każdy mężczyzna, któremu bliżej do 40-tki, niż do 30-tki. Pytanie brzmiało: „Czy moje mieszkanie jest właśnie tym mieszkaniem, w którym chciałbym spędzić resztę życia?” Choć nie mieszkam w zagrzybionym familoku na Lipinach i niektórzy znajomi nawet mi zazdroszczą obecnego mieszkania, to jednak odpowiedź była mocno negatywna. Dlatego postanowiłem za wszelką cenę gromadzić kapitał, aby jak najszybciej kupić ładniejsze i większe mieszkanie. Wolę teraz załatwić tę sprawę i mieć spokój lokatorski do końca życia, niż podzielić los Stanisława Michalkiewicza, który ostatnio w wieku 70 lat rozpaczliwie zbierał pieniądze na wykup, aby nie wylądować pod przysłowiowym mostem. W ostatnim czasie biorę więc wszystkie możliwe nadgodziny, wziąłem też całkiem nową, dorywczą robotę na weekendy. Do tego system wydawania hajsu zmieniłem na tryb „Janusz”. Efektem są dość duże oszczędności, ale też brak czasu na cokolwiek. W zeszłym miesiącu przepracowałem ponad 200 godzin, do tego ponad 20 w komisji wyborczej (licząc ze szkoleniami). Na blogu napisałem raptem 2 wpisy, z czego jeden (o Jachirze) dosyć krótki i ubogi. Stałym się idealnym klientem dla klubo-siłowni, który płaci stały abonament, a z braku czasu nie był w październiku na ani jednym treningu (przez ostatnie lata chodziłem średnio 10 razy miesięcznie). W przyszłym roku chciałbym kupić nowy, fajniejszy kwadrat (niestety, bez lekkiej pomocy lichwiarzy się raczej nie obejdzie, bo mój obecny tryb życia jest mocno niekomfortowy i długo tak nie wytrzymam) i wtedy mocno zluzować z pracą, co pozwoli na powrót do licznych zainteresowań oraz bloga (a także powolną spłatę żymian). Teraz mam wyjątkowo kilka dni wolnego, ale zaraz jadę do Warszawy (zresztą gdybym nie jechał, to bym pewnie teraz szedł do robo). Po powrocie napiszę tekst o Marszu oraz wrzucę jeszcze jeden o „męczennikach”, który jest już prawie gotowy (piszę go „etapami” od ponad miesiąca).

Tyle na dziś, muszę teraz zwijać mandżur i podziwiać uroki „Gierkówki”.

PS: Dziękuję za dorzucenie do sakwy następującym filantropom wolnościowym: Krzysztofowi, Rafałowi, Tomaszowi, Romanowi i Xyhowi!

PS2: Na koniec głupi mem o popularnej gównoburzy, związanej z najważniejszym problemem współczesnej lewicy, czyli z „żeńskimi końcówkami”:

24 thoughts on “Tusk, Marsz i inne duperele”

  1. Robert Sobielarski

    Cześć RacimiR!!!
    Przecież dla każdego normalnie i logicznie myślącego człowieka oczywiste jest, że Tusk wycofał swoją kandydaturę bo nie widzi szans na wygraną! Ciepłą posadkę ma niemal zapewnioną w EU za doskonałą kasę a w Polsce musiałby (za proporcjonalnie marne pieniądze) użerać się z całym tym ZOO i narażać, że przerżnie wybory z uszczerbkiem na swojej karierze, blamażem i obciachem na całą Europę i okolice!
    Poza tym ta gnida to absolutny oportunista i tchórz, pozbawiony jakichkolwiek patriotycznych uczuć! „Polska to nienormalność” i wszystko w temacie! Kunktator widzący jedynie własny interes więc wybór był oczywisty, zwłaszcza bez dyrektyw z Berlina, który chyba również nie widzi żadnych szans dla tej miernoty!
    Pozdrawiam
    RS

    od RacimiR: To, że Tusk nie chciał wracać to wiadomo, ale dlaczego Merkelowa mu nie kazała? Prawdopodobnie przez sondaże, lub kompromitujące materiały na Tuska w posiadaniu PiSu. Rezygnacja Tuska to świetna wiadomość, bo jego prezydentura byłaby tragedią i wetowaniem wszystkiego, a więc paraliżem ustawodawczym.

  2. Mam pytanie do autora bloga:
    Jak myślisz, w tym roku będzie niebezpiecznie na Marszu? Moim zdaniem tak, może być niebezpiecznie. Wskazują na to 3 okoliczności:
    1) Winnicki mówi, że policja nachodzi działaczy narodowych i wypytuje ich o Bóg wie co;
    2) wypowiedzi Ewy Gawor z urzędu miasta o tym że zdelegalizują marsz jak pojawią się „hasła”;
    3) PIS jest z pewnością wściekły na to, że narodowcy dostali się do parlamentu i to z komitetu wyborczego niezależnego od nich (Konfederacji). Mimo że przedstawiciele tej formacji są już zapraszani do TVP (co jak sądzę stało się tylko dlatego że PIS doszedł do wniosku iż poprzednia strategia przyniosła im więcej szkody niż pożytku), to wciąż są mniejsze lub większe prztyczki w nos w kierunku Konfederacji. Wczoraj Bosak mówił w MN, że pozwolono im zaprosić tylko jednego gościa na trybuny sejmowe na zaprzysiężenie (chcieli przynajmniej 3 – jedną od Korwina, jedną od Brauna i jedną od RN), z kolei w Sejmie dostali tylko dwa pokoje, podczas gdy PIS i PO dostają całe skrzydła.
    Poza tym, planowany jest anty-marsz niepodległości, ale nie wiem czy to ma większe znaczenie, bo chyba wcześniej już były takie antymanifestacje.

    od RacimiR: Przeczytałem to dopiero po Marszu 🙂 Było bardzo bezpiecznie, zresztą od wielu lat tak jest.
    Co do zapraszania Konfederacji do TVP- wieczorem po Marszu w TVP Info miał być Braun, ale jednak odwołali zaproszenie.

  3. You made my day! Ten mem na końcu… posmarkałem się ze śmiechu :)))

    https://fakty.interia.pl/polska/news-trzaskowski-nie-ma-zgody-na-faszystowskie-symbole-na-ulicach,nId,3329326
    pod tym artykułem ktoś robił Tobie mocną reklamę w komentarzach. Wieści o blogu się roznoszą. Dzięki i za to na blogu, na co masz czas!

    od RacimiR: Mem nie jest mojego autorstwa. Co do interii- przejrzałem to i nic o mnie nie ma, żadnych wejść z tego źródła też nie. pzdr

    1. W komentarzach do komentarzy, a że są ich setki, to pewnie spadły na dół. Poza tym interia manipuluje łapkami (to znam z doświadczenia) jak i kasuje komentarze. Linków ten ktoś nie podawał tylko nazwę z odstępem i kazał szukać w google. Więc bezpośrednio z interii wejść nie mogło być.

      Domyśliłem się, że nie Twojego autorstwa, ale wybór tego mema wyśmienity!
      Ponoć był jakiś „antyfaszystowski” marsz pod hasłem „za wolność naszą i waszą” oraz jakiś niezgłoszony marsz kodziarstwa zdemontowany przez policję. Tak więc lewactwo raczej pasywne nie było.

      Wg Ciebie która wersja bliższa prawdy: ta z ratusza z 47 tysiącami czy organizatorów marszu ze 150 tysiącami uczestników?

      od RacimiR: Ciekawa sprawa z ta interia. Teraz wszystko jest już pokasowane.
      Obie imprezy (KOD i lewaki) nie miały styczności z Marszem i mało kto o nich w ogóle wiedział.
      Ile było? Mi trudno powiedzieć (nie wchodziłem na żadne wysokie budynki), przyjmijmy wersję uśrednioną, czyli 100.000. Na pewno mniej, niż rok temu, ale wtedy był absolutny rekord.

  4. O dziwo na marksistowskich portalach nie widzę wycia o dywizjach Waffen SS w Warszawie na MN. Pewnie pojawią się potem wykreowane pola bitew o zasięgu Bitwy pod Kurskiem, oczywiście z ofiarami w postaci tolerancyjnych, liberalnych i pełnych miłości marksistów z Ubywateli, POKO, KODu i reszty czerwonych grup.

    od RacimiR: Jest kilka lewackich relacji i standardowo wszystkie najeżone są słowami faszyzm/nazizm. To już dawno zrobiło się nudne.

  5. A na MN pojawiła się Scheuring Wielgus i była bardzo zawiedziona, że nie została pobita. Była z KOD-omitami w ilości „ok 10 osób” (jak napisała GW, na marginesie nie rozumiem jak można nie być pewnym czy było 8, 9 czy 11 osób), dostała kilka adekwatnych przekazów werbalnych, a następnie skomentowała, że jeśli byłaby „prezydentką” to by rozwiązała ten faszystowski marsz.
    Oprócz 2 banerów (które zostały szybko zwinięte) nic innego ciekawego nie zauważyłem.

    od RacimiR: Akcja KODu była kopią tej od feministek, które bodaj 2 lata temu rozsiadły się na moście i liczyły na dostanie po ryjach. Bannery lewactwa słabe i wtórne, ich marsz również żenada. Widać, że lewactwo ma ogromny ból tyłka na samą myśl o Marszu Niepodległości. Ogólnie spokój i cisza, ludzi też wyraźnie mniej niż ostatnio, ale nadal sporo.

  6. Frekwencja (47tys czy tam 150tys) to i tak duzo za malo jak na takie wazne swieto. Ćwierć miliona to juz cos jak bylo w 2018, natomiast chce powiedzieć ze to powinno byc oddolne niczym procesja w boze ciało gdzie polacy uczestniczą w tym masowo i to od 1989r a nie dopiero od 2011. Pogoda tez robi swoje a listopadowa aura nie dopisuje, mogliby to urządzić w wakacje, w międzywojennym okresie nikt o tym nie pomyślał.
    Widocznie my nadal mamy w genach poddanstwo wobec szwaba i kacapa i nie mozemy sie tego pozbyć ze mimo prrzyzwoitego poziomu zycia jaki mamy nie cieszymy sie z tego ze jestesmy niepodlegli. To powinno byc swieto panstwowe od 1989, pochody coroczne politykow jak rok temu, a nawet parada wojsk i samochodów opancerzonych, samolotow, pelna oprawa.
    Ale moge tylko pomarzyć wszak rzad mamy pro-rzymski z opcja jankeską.

    Z miedlarem i likwidacja jego marszu po 80 sekundach we wroclawiu wydaje mi sie ze pro-poko wladze Wrocławia nie chca by w przyszlosci rozroslo sie to do kilku tysiecy uczestników jak w warszawie stad te dzialania by te inicjatywe zagnieść w zarodku kazdymi metodami, chocby wtyką z policji z racą.
    W przyszły roku miedlar moglby strollowac wladze wroclawia
    – przed marszem przeszukanie uczestników przez policję aby pozbyc
    sie rac (odpowiedzialność za race scedowac na policje)
    – flagi bialo czerwone przepasane czarna wstążka
    – kazdy uczestnik z wlasnej inicjatywy zalepia sobie usta taśma by wyeliminować jakiekolwiek hasła.
    W prasie mozna przestawic to jako marsz niepodległości milczący gdyz rezim poko platfusow tylko na to pozwala.

    od RacimiR: Nie ma co narzekać na frekwencję, to i tak jest największa impreza cykliczna tego typu w Europie. Nawet lewactwo, które zwozi autobusami opłaconą, objazdową trupę nie potrafi tylu ludzi przyciągnąć.
    Nagonka medialna na MN też robi swoje, wielu ludzi się boi tam pojawić, bo nie chce być utożsamianych z „faszyzmem”.

    1. Im skuteczniejsza forma patriotyzmu, tym Polacy są w niej mniej aktywni.

      MN to mocna para w gwizdek. Na pewno pozytywna impreza, „ku pokrzepieniu serc”, ale w małym stopniu przekłada się na interes narodowy. W każdym razie nie bezpośrednio. A frekwencja niespotykana gdzie indziej w Europie.

      Gorzej jest przy urnach wyborczych (choć ostatnio się poprawia).

      Natomiast najgorzej jest przy tym, co najistotniejsze – przy głosowaniu portfelem. Niemcy kupują produkt droższy, ale niemiecki. Tymczasem Polacy rzucają się na niemieckie towary jak szczerbaty na suchary, wiedząc lub nie wiedząc, że są waleni równo – to, co jest na półkach Lidli i Kauflandów w Polsce to odrzuty lub marne namiastki tego, co idzie na wewnętrzny rynek niemiecki, w identycznych (nie licząc języka napisów) opakowaniach i za podobną cenę.

      Dlatego Niemcy są 4. potęgą gospodarczą świata, a my jesteśmy ekonomicznym kondominium.

      od RacimiR: Najgorsze jest to, że nawet gdy ktoś jest patriotą ekonomicznym, to często nie ma wyboru i musi kupić zagraniczny towar. Już nawet nie chodzi mi o samochody czy elektronikę, ale coraz trudniej kupić cokolwiek polskiego, poza nieprzetworzoną żywnością. Więc nawet patrioci ekonomiczni często, cytując klasyka „biorą to świadomi, że są waleni równo” (ogólnie ta piosenka równie dobrze mogłaby być o poszukiwaniu polskich towarów po sklepach).

      1. Wariantem są produkty polskich firm, ale produkowane w Chinach – już lepiej to kupić, niż towar firmy niemieckiej (wyprodukowany w Chinach).

        Pomału ciągnę budowę, kupuję różne rzeczy, jest wybór między polskimi a niepolskimi produktami (choć nie we wszystkim – na przykład nie da się kupić okien PVC zrobionych z profili innych niż niemieckie, bo Niemcy robią dumping i nikt nie chce robić okien z czego innego).

        od RacimiR: W budowlance to nawet nie jest jeszcze tak najgorzej, podobnie z żarciem. Cała reszta to szukanie igły w stogu siana.

        1. Takie to „uroki” globalizacji i kapitalizmu. W japonii rzeczywiście kupuja większość japonskich produkt ow (bo maja chinski szajs za woda), we francji i wloszech przynajmniej 90% aut kupuja krajowe – chociaz tyle maja patriotyzmu. Inne towary nie wiem.
          Najgorsze jest w polsce rowniez to ze jak produkt jest „polski” czyli wyprodukowany w polsce a jak sie pobawic w detektywa to wlasciciel firmy czy zakladu jest zagraniczny! Np. Siec żabka to cvc capital z usa. Ostatnio firme solaris sprzedano firmie kolejowej z hiszpanii co mnie zasmucilo. Nasz zydowski rzad utworzyl jakas fasadowa organizacje polskie fundusze rozwojowe i mial m.in. przejac solarisa ale nic z tego nie wyszlo.

          od RacimiR: Z tym Solarisem to jeszcze gorzej było, bo w tym samym czasie pod młotek poszedł BZ WBK (na rzecz hiszpańskiego Santandera), który potem kredytował (za kasę z lokat polskich klientów) zakup Solarisa. Czyli za jednym zamachem pozbyliśmy się dwóch dużych firm na rzecz Hiszpanów i gówno z tego mamy.
          Mieliśmy co najmniej 44 lata mniej na gromadzenie kapitału, niż zachód UE i niestety odbija się to do dzisiaj. Taka Hiszpania była przed wojną biedniejsza od Polski, a teraz są 2 razy bogatsi, pomimo bezrobocia, lewactwa i wrodzonego, południowego „despacito” w kontekście podejścia do ciężkiej pracy. Okupacja ZSRR wyrządziła Polsce niesamowite szkody pomimo tego, że na pierwszy rzut oka ich nie widać.

          1. właśnie bogactwo powoduje lewaczenie społeczeństwa , pokażcie mi biedny kraj w którym paradują z tęczami w dupie , zapewne gdybyśmy nie byli opóźnieni przez zsrr to bylibyśmy bogatsi ale tak samo zgnili jak zachód i hameryka, nie żebym chwalił zsrr bo to im wyszło przypadkiem, zresztą w całej europie byłą wtedy komuna na zachodzie leninowska -marksistowska a u nas stalinowska, takie orwell w swojej przereklamowanej książeczce folwark zwierzęcy wprawdzie potępiał komunę stalinowską ale chwalił leninizm i marksizm

            od RacimiR: Są takie kraje (np. Japonia, Emiraty, Arabia Saudyjska), ale żaden nie należy do „zachodniej” grupy kulturowej. Natomiast wszystkie bogate kraje „zachodnie” to lewactwo. Chyba tylko nasza grupa etniczna jest na to podatna. W Polsce „na szczęście” był ten ZSRR, więc ludzie zaznali „słodyczy” komunizmu, co nas trochę uodporniło. Niestety najmłodsze pokolenia nie poznały komunizmu na własnej skórze, a różne Michniki pracują nad tym, aby go przedstawić w dobrym świetle, więc wymiana pokoleń + coraz większy dostatek w Polsce może poskutkować lewactwem. Nadzieja w „ubogaczach kulturowych” na zachodzie. Gdy zaczną na masową skalę zaprowadzać porządki i afrykańskie zwyczaje, to lewactwo przestanie być modne. Pytanie tylko, czy do tego czasu Polska przetrwa?

          2. Hiszania w miedzywojniu byla od nas biedniejsza przez wojne domową, a u nas Piłsudski na szczęście został dyktatorem bo by to samo było (partie pro sowieckie napieprzaly sie z kapitalistycznymi), ale ja nie o tym.
            Normalnie o bz wbk nie wiedziałem i wywalam galy! Przeciez Maowiecki tam byl prezesem swego czasu 3 największy bank w Polsce i jeszcze ma on czelnosc bredzic o repolonizacji bankow w polsce !
            No wstrząsające rzeczy gospodarcze sie tu dowiaduje. Pierwsze o fuck! zrobilem jak sie dowiedzialem o kredycie prawie 0% z banku swiatowego dla lidla na udupienie polskiego handlu (a narod ktory oddaje handel w obce rece jest niespelna rozumu). Widac jako polacy jestesmy ruchani przez każdego we wszystkie strony. Dawniej qby przejac kraj trzeba bylo zniszczyć inteligencje (jak stalin) teraz wystarczy przejac bank.
            A przejecie oszczędności Polaków i kredytowanie z tego zakupu polskich firrm to juz źymski majstersztyk. Po 89 po prostu firme sie udupialo i wykupywalo przez znajomych królika za 1zl.
            Nowe czasy i nowe przewaly ekonomiczne.

            Moze slowo czemu polskie firmy sa sprzedawane, otoz brakuje im kapitalu na rozwoj (rozumianego nie tylko jako $ ale i know how, ludzi z kompetencjami, maszyn, automatyzacji itp) takze wsparcia polskiego rządu (pfr to pic na wode jak sie okazalo, niemcy wspieraja swoj przemysl, to samo francja, hiszpania a my oddajemy), stabilnego prawa i mozna mnozyc. Dodatkowo łupienie podatkami robi swoje, tzn. polska firme najlepiej zakladac w Szwajcarii czy Singapurze.
            Solaris moglby sie polaczyc z pesa, newagiem czy czyms innym tworzac konglomerat, ale w naszej mentalnosci klotliwego chama byznesmana szanse małe.

            od RacimiR: BZ WBK już wcześniej był w dużej części hiszpański, ale w zeszłym roku kupili kolejne akcje i dokapitaliowali spółkę (kupili jeszcze polski oddział Deutsche Bank), zmienili nazwę na Santander i przenieśli siedzibę do Warszawy (z Wrocławia). 2 miesiące później pod młotek poszedł Solaris, a pomagał w tym Santander (o dziwnych kulisach tej transakcji mówił swego czasu Witold Gadowski).
            Najgłupsze jest teraz to, że w Polsce są teraz Santander Bank i Santander Consumer Bank – to są 2 osobne banki, z tym samym logo (które przypomina stolec) i z tym samym właścicielem hiszpańskim. Ale mają osobne oddziały i osobnych klientów. To jest chyba dlatego, że UOKiK mógłby nie zgodzić się na fuzję.
            Solaris był prywatny więc nic nam do tego, że właściciel sprzedał swoją firmę, ale jednak należałoby się zastanowić, dlaczego takie sytuacje to w Polsce norma. Pewnie lada chwila wykupią nam CD Projekt- już by to się stało dawno, ale cena ich akcji w ostatnich latach wystrzeliła jak z katapulty i żymianom trochę szkoda kasy kupować po obecnym kursie.

          3. „Okupacja ZSRR wyrządziła Polsce niesamowite szkody pomimo tego, że na pierwszy rzut oka ich nie widać.”

            Akurat brak kapitału to wina nie tylko ZSRR, ale przede wszystkim okrągłostołowców (z obu stron), którzy przejęli wypracowany w ciągu 44 lat kapitał (jakiś tam jednak był), a następnie odsprzedali za marne grosze Zachodowi. A mogło się potoczyć inaczej, tak jak w Chinach. Kapitał przejęłaby postkomunistyczna nomenklatura i rozwijałaby go dalej, tym razem jako kapitaliści (w sumie większość z nich i tak była już wtedy bezideowa). Mielibyśmy wtedy polski kapitał. Fakt, że w rękach Millerów i innych Czarzastych, a później ich spadkobierców, ale jednak polski.

            A gdyby nie Piłsudski, to w 1939 bylibyśmy w znacznie lepszej kondycji. Okres sanacji to głównie stagnacja.

            od RacimiR: Ten „kapitał” z 1989 to przestarzały i niewydolny przemysł. Zresztą właśnie dlatego komuna upadła, bo gdyby gospodarka Układu Warszawskiego była konkurencyjna to nawet Bolęsa by nic nie zdziałał. Oczywiście poszło to za 10% ceny, ale i tak niewiele było warte, w porównaniu z tym, co w latach 1945-89 zgromadził zachód.
            W XXleciu i tak sporo zrobiono jak na marne 20 lat i fakt, że trzeba było organizować kraj na nowo i przeznaczać ogromne środki na armię.
            PRL ma największy udział w obecnej sytuacji okupacji ekonomicznej.

        2. Należałoby się zastanowić, co można zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy.

          od RacimiR: Chyba tylko model chiński wchodzi w grę, czyli ciężka praca, mozolne gromadzenie kapitału i wykorzystywanie słabości rywali. Na dzień dzisiejszy nawet, jak jakaś polska firma się wybije, to od razu jest sprzedawana (nie licząc państwowych molochów).

          1. To od strony producenta. Sam go realizuję, pracując dla polskich start-upów. Nie wiem, czy zostaną sprzedane, nie mam na to wpływu.

            Od strony konsumenta moim zdaniem sprawdziłby się model indyjski. Hindusi, aby uniezależnić się ekonomicznie od Anglików, zminimalizowali swoje potrzeby, a niektóre rzeczy, z których nie dało się zrezygnować (np. ubrania) zaczęli wytwarzać sami.

            No i oczywiście model niemiecki – kupowanie krajowych produktów, nawet jeżeli są mniej efektywne kosztowo.

  7. Co sądzicie o zniesieniu 30-krotności składek ZUS ? Ja uważam że PiS stara się znaleźć pieniądze do budżetu.
    ,,Gowinowcy” zapowiadają że będą głosować przeciw a zatem mamy mały rozłam w PiS-ie.
    Co ciekawe być może projekt poprze Lewica, ponoć warunek jest taki że będzie emerytura maksymalna.
    Co ciekawe POKO jest wkurzone na Lewicę, Kidawa-Błońska powiedziała że jeśli poprą projekt to są tu cyt. ,,nic nie warci”

    od RacimiR: Mi ciężko powiedzieć. Wygląda to na łatanie dziury budżetowej, a le efekt może być odwrotny, bo wielu najlepiej zarabiających zacznie kombinować (działać jako podwykonawcy, albo zatrudnią się w zagranicznym oddziale tej samej firmy, np. w Czechach).
    Spór POKO i SLD jest cymesem. Np. na wyborczej na ogół w komentarzach są same plusowe oraz same minusowe. Jednak w artykułach o 30-krotności i POKO/SLD prawie wszystkie są takie pół na pół- KODziarze nie wiedzą, co mają o tym myśleć, zresztą sama Gazeta też nie wie, bo nawet nie dali żadnego „[WYJAŚNIAMY]”. Pierwszy raz takie coś widzę. Rozłam wśród KODu to całkiem pożyteczna sprawa.

    1. Rozłam jest nie tylko pomiędzy POKO i Lewicą ale też w samej Lewicy tzn. marksiści z Razem najchętniej by to poparli – najlepiej dokładając jeszcze emeryturę maksymalną – z kolei SLD nadal ma tendencje liberalne (wszakże w czasie swoich rządów byli liberalni gospodarczo) i po drodze z Zandbergiem im nie jest ale przygarnęli go dla lepszego wyniku wyborczego. W SLD szczególnie ci dawni PZPR-owcy negatywnie wypowiadają się o zniesieniu 30-krotności. Ciężko będzie im wypracować wspólne stanowisko. Ciekawie jak to się potoczy, PiS musi poszukać głosów Lewicy, ponieważ już wiadomo że Gowin jest przeciw.
      A swoją drogą kiedyś czytałem taki artykuł w internecie że w Polsce jeśli chodzi preferencje wyborcze tzn. lewacy są w większości liberalni gospodarczo natomiast konserwatyści są w większości socjalni. To dlatego teraz PiS ma duże poparcie; natomiast wcześniej SLD, a później Platforma a nawet Ruch Palikota który miał liberalne gospodarczo poglądy (choć w III RP mieliśmy do czynienia z liberalizmem balcerowiczowskim) mieli dobre wyniki wyborcze.

      od RacimiR: Całą opozycja totalna jest ze sobą tylko dla koryta, a poglądów albo nie mają w ogóle, albo mają sprzeczne ze sobą. Im wcześniej się pokłócą, tym lepiej. Zmiany w 30-krotności dzisiaj mają być uwalone.

  8. Dudzie można zarzucić wojenki z własną partią między innymi w sprawie konfliktu z Macierewiczem, czy choćby veto w sprawie degradacji Jaruzela do stopnia szeregowca. Ciekawe kto będzie kandydował z Konfederacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top