Ubogacenie kulturowe w Paryżu

Ostatni tydzień spędziłem w stolicy Francji, wyłapując potężną promocję w jednym z biur podroży (500 zł za tydzień w Paryżu). Dziś opiszę swoje spostrzeżenia na temat wizyty w tym pięknym mieście. Oczywiście skupię się na kwestii ubogacenia kulturowego, na początek jednak kilka innych uwag. Przede wszystkim Paryż to ogromne miasto, gdzie panuje duży zgiełk, hałas, syf, smród, a pod katedrą Notre Dame biegają szczury wielkości kotów. Nie może być inaczej w miejscu o zagęszczeniu ludności 21 tysięcy osób na kilometr kwadratowy, to samo jest w Londynie, Barcelonie, Neapolu i innych mocno zabudowanych miastach. Ja nie mógłbym tam mieszkać na stałe, praktycznie gdzie by nie pójść- wszędzie tłum i klaksony samochodów, ale na kilkudniową wycieczkę- jak znalazł. Paryż jest pięknym miastem, z ulicami tyczonymi „planowo”, według określonego schematu. Urzekły mnie długie, proste aleje (jak od linijki) z doskonałą osią widokową, pod tym względem jest to przeciwieństwo Londynu, gdzie ulice na ogół są wąskie i kręte. Prawie wszystkie budynki zbudowano z białego piaskowca, co powoduje, że w szerszej perspektywie miasto jest białe (ciekawe, kiedy do tego doczepią się tzw. antyfaszyści i zaczną robić z paryskimi elewacjami to samo, co Hugo-Bader zrobił z twarzą na Marszu Niepodległości). Ciekawe też jest ulokowanie wieżowców. W USA i większości innych dużych miast świata wieżowce tworzą „downtown”, czyli centralne miejsce (a naokoło wieżowców już tylko parkingi i baraki). W Londynie wieżowce wciskane są wszędzie, gdzie deweloper zdoła wykupić teren (np. Centre Point, wciśnięty między zabytkowe kamienice), to samo jest w Polsce po PRLu, gdzie często wśród zabytkowych kamienic straszą gierkowskie kloce. W Paryżu z kolei jest zakaz budowania wysokich budynków (aby nie zdominowały krajobrazu), więc miasto jest bardzo spójne i prezentuje się świetnie. Wieżowce wyrzucono na tereny przy granicznej obwodnicy (Périphérique) oraz przedmieścia (np. dzielnica biurowa La Défense). Efekt jest zabawny- im dalej śródmieścia, tym zabudowa jest wyższa (czyli odwrotnie, niż wszędzie indziej). Pociągi metra w Paryżu jeżdżą na… gumowych oponach. Wbrew obawom- ani razu nie spotkałem się w Paryżu z troską o łamanie konstytucji w Polsce. Ani razu też nie widziałem grubej Francuzki (nie wiem, jak one to robią, bo zjeść lubią). Bardzo popularne są skutery z dwoma przednimi kołami (w Polsce nie widziałem takiego nigdy), ogólnie skuterów jest mnóstwo, na obwodnicy przepychają się one między 3 a 4 pasem, wypadków jest sporo. Dobra, wystarczy ciekawostek, które nikogo nie interesują, bo to nie przewodnik turysty, przejdźmy w końcu do cymesu.


Moja wycieczka organizowana było przez biuro podróży, które miało bezpośredni interes w tym, żeby pokazać jak najmniej ubogacenia kulturowego (wszak każdy musiał wrócić olśniony magią Paryża i opowiedzieć znajomym o swojej udanej wyprawie). Nie byłem na przedmieściach i w strefach no-go, które znam tylko z mediów. Sam „centralny” Paryż jest miastem piekielnie drogim, więc nachodźców-rezydentów jest stosunkowo niewielu (po prostu nie mieliby za co tam przeżyć). Są jednak liczni „koczownicy”, czyli ubogacacze, którzy albo nocują gdzie indziej, albo śpią w miejscach publicznych. W ciągu dnia nieaktywne są uliczne „noclegownie”, gdyż koczownicy wówczas snują się po mieście w poszukiwaniu pieniędzy. Pełno jest jednak porozrzucanych śpiworów, szmat, namiotów i innych mandżurów. Praktycznie wszędzie, gdzie jest kawałek zacisza (murki, trawniki, parki czy miejsca pod wiaduktami)- leżą jakieś „tkaniny noclegowe”, co wygląda bardzo źle. Nocą pewnie ubogacacze tam śpią, ale nie osobiście widziałem tego, gdyż w nocy również spałem (na szczęście w hotelu). W rejonach „ubogaconych” wala się pełno śmieci, ubogacacze po prostu kontynuują tradycje swych przodków i wyrzucają niepotrzebne przedmioty na ziemię (nawet, gdy 3 metry dalej jest kosz na śmieci). Najbardziej syfiaste miejsce, jakie widziałem to tereny pod estakadą, pomiędzy stacjami metra Barbès–Rochechouart a Stalingrad. Mnóstwo śmieci, śpiworów, koców oraz młodych, pigmentalnie uposażonych „twarzowców”. To pewnie nic, w porównaniu z przedmieściami, w których jednak nie byłem. Przy stacji Barbès–Rochechouart naciąłem się na islamski bazar, gdzie liczni ubogacacze kulturowi dali mi do zrozumienia, że nie są moimi przyjaciółmi (cytując klasyka: „nawet, gdy tego nie wypowiadali- czułem to”). Poniżej screen z Google Street View z tego miejsca (gdy ja tam byłem po zmroku, to wyglądało to jeszcze gorzej).

Paryżanie są dosyć otwarci na imigrantów, prawdopodobnie z powodów historycznych. W dawnych czasach imigranci naprawdę wzbogacali to miasto, gdyż przybywało tam sporo wybitnych ludzi (np. nasi Adam Mickiewicz, Fryderyk Chopin czy Maria Curie-Skłodowska). Obecni imigranci z Afryki i Azji raczej zaniżają poziom, czego rdzenni paryżanie chyba jeszcze nie zauważyli. Jeżeli ubogacacze w ogóle pracują, to w nisko-płatnych zawodach (śmieciarze, sprzątacze, stróże czy handlarze tanimi wyrobami i fast-foodami), które wraz z rozwojem techniki łatwo będzie w przyszłości zautomatyzować. Spora ich grupa w ogóle nie wnosi wartości dodanej do gospodarki, zajmując się żebractwem, wymuszeniami, stręczycielstwem, handlem narkotykami, kradzieżami, oszustwami i szeroko pojętym cwaniakowaniem.

Do żebractwa delegowane są głównie kobiety, z dwóch powodów. Po pierwsze- kobieta w islamie ma niższy status społeczny, od mężczyzny, któremu nie wypada żebrać, jako istocie uprzywilejowanej (feministki udają, że tego nie widzą, woląc dla poprawy samopoczucia i utrwalenia 'syndromu wyparcia’ pokazać cyce pod kościołem). Po drugie- kobieta jest lepszą „żywą tarczą”, działającą na litość i współczucie (na zdjęciach z nachodźczych przemarszów też do pierwszego rzędu ustawia się kobiety z dziećmi, a za nimi idą już młode, silne byczki). Żebraczki dzielą się na stacjonarne i mobilne. Stacjonarne leżą plackiem, albo klęczą (fotkę na samej górze ustrzeliłem 15 metrów przed wejściem do katedry Notre Dame). Żebraczki mobilne działają głównie na zakorkowanych skrzyżowaniach (zwłaszcza w okolicach zjazdów na obwodnicę- rano od strony przedmieść, a po południu od strony Paryża). Podchodzą one do stojących w korku samochodów i domagają się pieniędzy. W pobliżu siedzą ich męscy opiekuni, popijają piwo, palą skręty i kolekcjonują zdobyte pieniądze, które co jakiś czas donoszą im ich kobiety. Przykro to wygląda.

Kolejny „symbol Paryża” to uliczni sprzedawcy chińskich bubli (głównie miniaturowych Wież Eiffela, ale też innego prymitywnego badziejstwa). W przeciwieństwie do żebraczek- w tym fachu siedzą sami mężczyźni. Są ich tysiące, zwłaszcza w popularnych turystycznie miejscach, są mocno nachalni, każdy, kto był w Paryżu- z pewnością miał z nimi do czynienia. Co ciekawe- praktycznie 100% z nich to dosyć szczupli mężczyźni, z niemal całkowitym uposażeniem pigmentalnym. Stosując terminologię meblarską- nie ma wśród nich „calvadosów”, tylko same „hebany”. Może to świadczyć o centralizacji zjawiska i podziale wpływów pomiędzy orientalne gangi (żebractwo jest w rękach osób z Afryki Północnej, a handel uliczny w rękach Afrykanów równikowych). Tutaj również można wyróżnić frakcję mobilną oraz stacjonarną. Frakcja mobilna cały towar posiada „na sobie”, wyroby „FMCG” (czyli małe Wieże Eiffela) mają nawleczone na metalową obręcz, przewieszoną przez rękę, a dodatkowo w plecaku trzymają mniej rozchwytywane artykuły „sezonowe”, typu piwo, parasolki czy pelerynki. Frakcja mobilna najczęściej działa na dużych parkingach dla autokarów przy atrakcjach turystycznych (np. pod Pałacem w Wersalu). Gdy widzą, że podjeżdża „świeży” autokar, wypełniony turystami- od razu ustawiają się przy drzwiach i „atakują” turystów, zanim nawet zdążą oni postawić nogę na stałym gruncie. Wcześniej patrzą na tablicę rejestracyjną autokaru (ustalając kraj pochodzenia), aby przywitać turystów w ich ojczystym języku. Mają oni wyuczone podstawowe zwroty w najpopularniejszych językach, co ma zjednać zaufanie i sympatię, robiąc grunt pod interes. Do Polaków zwracają się per „kolega, kolega, kolega!”. Najlepiej z nimi w ogóle nie rozmawiać, bo potem przyczepią się jak rzep psiego ogona, chyba, że bardzo chcemy coś kupić, ale wtedy trzeba mieć twarz pokerzysty i targować się. Gdy niespodziewanie się rozpadało, byłem zmuszony kupić parasolkę. Nie było to trudne- na całym placu rozległo się chóralne „umbrellaumbrellaumbrellaumbrellaumbrellaumbrella”. Cena startowa: 5 euro, a w końcu kupiłem za 2 😉 Frakcja „stacjonarna” ulicznych sprzedawców jest mniej nachalna, gdyż cały towar rozłożony mają na swego rodzaju kocykach, co uniemożliwia im szwendanie się za turystami przez kilometr. Nie odchodzą zbyt daleko od dobytku, więc co najwyżej reklamują swoje artykuły wśród osób, które akurat stoją obok, ale po odejściu na kilka metrów- delikwent się odczepi, wypatrując nową ofiarę. Zabawnym zjawiskiem wśród handlarzy stacjonarnych jest „System Błyskawicznego Pakowania” (SBP). Na zdjęciu powyżej sfotografowałem dwóch handlarzy na Wzgórzu Montmartre. Proszę zwrócić uwagę na sznureczki, przyszyte do rogów kocyków- wystarczy podnieść do góry sznurek w środkowej części (ten z prawej ma nawet „rękojeść”) i już cały dobytek jest spakowany w ciągu ułamka sekundy. Są też inne rodzaje SBP (np. kocyk rozcięty po obu stronach, kilka centymetrów od brzegu, albo sznureczek, obleczony wokół kocyka) ale niestety nie mam zdjęć. SBP występuje u bezapelacyjnie wszystkich handlarzy stacjonarnych. Po co? Nie płacą oni czynszu, nie płacą podatków, nie mają pozwolenia na handel, działają w 100% w szarej strefie. Na widok policji uciekają, aż się kurzy (mają oni ustawionych obserwatorów przy wjazdowych ulicach, którzy zawczasu ostrzegają o niebezpieczeństwie, więc prawie zawsze uchodzi im to na sucho). Przy muzeum w Luwrze miałem niewątpliwą przyjemność zobaczenia „ewakuacji” i bardzo żałuję, że nie udało mi się tego nagrać, bo filmik byłby hitem na youtube. Handlarzy było tam łącznie około 30 (10 stacjonarnych i 20 mobilnych), nagle na plac nadjechał radiowóz. Handlarze mobilni od razu mogli brać nogi za pas (mając wszystko przy sobie), ale stacjonarni wcale nie pozostali w blokach startowych- jednym pociągnięciem ręki uruchomili SBP i oczywiście wszystkim udało się uciec, a biegacze z nich wyborowi. Groteskowa sytuacja, gdy sobie to przypomnę- gęba mi się szeroko uśmiecha. Krzysztof Karoń, zapytany o największe wynalazki Afrykańczyków, po długim namyśle wymienił siodło dla wielbłąda. Ja dodałbym do tej listy także SBP. Dodatkowym zajęciem ulicznych handlarzy jest odkupywanie zużytych biletów do atrakcji turystycznych za 10% ceny. Potem próbują je odsprzedać nieświadomym turystom, których przy wejściu czeka niemiła niespodzianka (bilet ważny jest tylko raz). Zatem- nie kupuj nigdy biletów na ulicy, bo są one bezwartościowe. Mimo wszystko lepiej ustawić się w kilometrowej kolejce do kas i zapłacić fortunę za bilet, bo wtedy na pewno wejdziemy do atrakcji. Wydaje mi się, że władze Paryża mają zjawisko ulicznych handlarzy głęboko w dupie. Mogliby wysłać tajniaków, albo jakąś większą ekipę i bez problemu by handlarzy wyłapali. Oczywiście nie ma sensu ich zamykać do więzienia, a mandatu i tak nie zapłacą, ale wystarczyłoby im regularnie konfiskować cały towar, a proceder skończyłby się błyskawicznie. Np. w Londynie zjawisko praktycznie nie istnieje, a w Paryżu co dwa kroki: „kolega, kolega!” i sześćdziesiąty w tym dniu murzyn ze świecącą Wieżą Eiffela, co szybko staje się uciążliwe i nie przynosi chluby temu miastu.

Sprzedawcy „mobilni”, ci sami, którzy chwilę później uciekali przed policją

W Paryżu zdarzają się też bardziej wysublimowane zaczepki uliczne. Jedna pani z naszej wycieczki przeżyła następującą „przygodę” na placu przed muzeum Orsay. Podeszła do niej około 15-letnia ciapata dziewczynka. Gestami sygnalizowała, że jest głuchoniema. W ręku miała profesjonalnie wykonaną teczkę, symbolizowaną na jakąś organizację pozarządową, która pomaga osobom niepełnosprawnym. W teczce znajdowała się „lista przyjaźni”- dziewczynka poprosiła, aby wpisać imię i kraj pochodzenia. Gdy turystka to zrobiła, nagle jak spod ziemi wyłoniła się druga dziewczynka i poprosiła o donację na rzecz tej „pomocowej organizacji”. Wokół panował duży zgiełk, a dziewczynki były bardzo profesjonalne w manipulacji. Pani, przekonana, że pomaga charytatywnie, dała im 2 euro (wszystkie monety, jakie miała). Dziewczynki popatrzyły na nią spod łbów, domagając się większej hojności. Pani mówi, że nie ma drobnych i więcej nie da, dziewczynki (ta pierwsza w międzyczasie przestała być już głuchoniema) mówiły, że mogą rozmienić pieniądze, wywierając presję psychologiczną (atmosfera sytuacji zmieniła się z charytatywnej na kryminalną). W tym zamieszaniu nagle druga z nich wyrwała turystce cały portfel i obie uciekły w tempie nie gorszym, niż uliczni handlarze, po skorzystaniu z SBP. Trudno przypuszczać, że te dziewczynki nagle pójdą na studia do Sorbony i staną się pożytecznymi uczestnikami francuskiego społeczeństwa, prawdopodobnie do końca życia będą kombinować, jak zarobić i się nie narobić. Dlatego w Paryżu najlepiej nie wdawać się w żadne rozmowy na ulicy, bo na 99% zaczepiający nas ludzie będą chcieli nas zrobić w ciula.


Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo- służby mundurowe ewidentnie skupione są na zamachach terrorystycznych, drobna przestępczość ich w ogóle nie interesuje (pisałem o tym zjawisku wiele razy- z dużymi zamachami typu 9/11 już koniec, teraz liczą się tylko samotne wilki i drobnica). Policji i wojska na ulicach jest mnóstwo, często z widoczną bronią maszynową (np. powyższe zdjęcie z placu przy Łuku Triumfalnym, przepraszam za jakość, ale zorientowali się, że ich fotografuję i wszyscy nagle się na mnie spojrzeli, przez co łapy mi się zatrzęsły). Przy atrakcjach turystycznych zawsze są kontrole (przy wieży Eiffela nawet podwójna), ale wydaje mi się, że jest cichy „prikaz”, żeby bardziej drobiazgowo kontrolować osoby pigmentalnie uposażone, które stereotypowo stwarzają największe zagrożenie. Ja przy sobie przez cały czas nosiłem gaz łzawiący i wszędzie z tym wchodziłem (oczywiście nie wyjmowałem go na taśmę, bo by mi go od razu zabrali). W jednym dniu miałem przy sobie także nóż kuchenny i również go nie wykryto. Strażnicy w ogóle nie kontrolują kieszeni, jedynie plecaki i torby, ale też niechlujnie- po prostu każą otworzyć i patrzą, bez szperania, więc wystarczy zasłonić jakimś ciuchem niebezpieczne przedmioty i można bez problemu robić zamach 😉 Podejrzewam, że gdybym miał czarne oczy i ciemniejszą karnację, to gaz zostałby wykryty już przy pierwszej okazji. Zresztą wszystkich turystów nie da się dobrze przeszukać, bo są ich tysiące i gdyby każdego przeszukiwać, to atrakcje zablokowałyby się, a kolejki do wejścia i tak są już potężne. 100 razy dokładniejsze kontrole są np. na polskich stadionach, także na meczach „obniżonego ryzyka” typu Ruch Chorzów – Puszcza Niepołomice. Co ciekawe- większość strażników (przy atrakcjach turystycznych, w sklepach, czy w metrze) to osoby uposażone pigmentalnie. Pewnie to głównie z powodów niskich płac, ale wydaje mi się, że są oni po prostu skuteczni w tym fachu, na tej samej zasadzie, jak firmy produkujące oprogramowanie antywirusowe bardzo chętnie zatrudniają hakerów. W tekście o Londynie pisałem, że w muzeach praktycznie 100% zwiedzających to biali i skośnoocy, w Paryżu jest dokładnie to samo, więc kontrole idą bardzo szybko i „na bok” praktycznie nikogo się nie zaprasza.


Nasza wycieczka składała się z kilkudziesięciu osób, głównie były to pary typu Janusz/Grażyna 50+ (ja byłem chyba najmłodszy). Praktycznie 100% mężczyzn miało bardzo chłodne podejście do ubogacenia kulturowego (część z nich bardzo radykalne, że nawet ja niekiedy byłem zażenowany ich wypowiedziami), kobiety były bardziej powściągliwe, ale też zachowywały duży dystans. Osoby z poglądami typowo lewackimi nie było żadnej.

Nachodźcy w Paryżu bardzo słabo się integrują, chodzą grupami i tworzą społeczeństwo równoległe. Szczerze mówiąc- myślałem, że będzie gorzej, ale i tak widać, że to miasto w przyszłości czeka upadek (z powodów demograficznych oraz dalszej imigracji). Na dzień dzisiejszy- można tam jeszcze jechać, nie bojąc się o życie, co zresztą każdemu polecam. Niedługo może się to zmienić, więc warto zobaczyć Paryż, aby w przyszłości opowiedzieć prawnukom, jak to kiedyś było fajnie. Bogatsze dzielnice (jeszcze) są imponujące, czyste, piękne architektonicznie. W dzielnicach biedniejszych jest już trochę gorzej- głównie chodzi o walające się wszędzie śmieci. Na uwagę zasługuje fakt, że w Paryżu (w przeciwieństwie do Polski) nie ma problemów wszechobecnymi bannerami reklamowymi oraz ulotkami. Przeszedłem w obie strony całe Pola Elizejskie, łącznie podczas całej wyprawy zrobiłem chyba ze 100 kilometrów pieszo i nikt nie próbował mi wcisnąć żadnej ulotki, a jak to wygląda w Polsce- każdy wie… Praktycznie jedyne reklamy (nie licząc witryn sklepowych) znajdują się na autobusach i w metrze (co ciekawe, 90% z nich to była reklama filmu „Oceans 8”), a w Polsce wszędzie, gdzie jest kawałek wolnej ściany- od razu umieszcza się jakąś jarmarczną reklamę. W Paryżu nie istnieje też problem psich kup. W Polsce nie potrafimy sobie poradzić z takimi przyziemnymi sprawami (psie kupy, reklamy, ulotki), więc z inwazją nachodźców tym bardziej sobie nie poradzimy, zatem należy jej przeciwdziałać za wszelką cenę. Tyle na dziś, byłem w Paryżu tylko kilka dni, więc nie miałem czasu na zdobycie materiału do głębszych badań.

Na koniec fajny wynalazek: Uryno-Trotuar. Można się wysikać na ulicy, podlewając przy tym roślinki. Urządzenie nasączone jest jakimś neutralizatorem, więc nie śmierdzi z niego moczem. Może nieco kontrowersyjne, ale podoba mi się. Widok mężczyzn, załatwiających się w miejscu publicznym i tak nie jest nikomu obcy, więc przynajmniej niech nie sikają „na dziko” po ścianach i bramach. Niestety, brakuje wersji dla kobiet…

RacimiR, 18.06.2018

PS: Wielkie dzięki za wsparcie dla Krzysztofa i Kamila, w ostatnim miesiącu dostałem w sumie 4 wpłaty- 2 od Krzyśka i 2 od Kamila 😉

28 thoughts on “Ubogacenie kulturowe w Paryżu”

  1. Pytanie do ciebie. Czy lewactwo będzie się starać zatrzymać reformy sądów w Polsce po przez Trybunał Stanu,czy już sobie odpuszczą? Czy teraz starają się wywrzeć presję żeby Pis nie szedł dalej.Może te reformy są wybitne, ale i tak coś zmieniają

    od RacimiR: Próbować na pewno będą, z pomocą mediów i UE (oczywiście chodzi o uderzenie w PiS i przywrócenie PO, a nie o żadne sądy, które są tylko pretekstem). Same lemingi raczej już mają to w dupie, bo już 2 lata temu w TVN/GW masowo używano argumentu, że sądy są całkowicie zaorane i Ziobro nimi rządzi jednoosobowo, a nagle okazuje się, że jeszcze jest czego bronić? Nielogiczne.

  2. Sam zastanawiam się nad tym czy jechać do Paryża.

    Mam taką opcję, ale nie jestem przekonany z powodów bezpieczeństwa i tak szczerze zastanawiam się czy jest wgl sens tam jechać. Twój artykuł pokazuje co nieco o aktualnej sytuacji tam i może jak wspominasz warto byłoby zobaczyć to miasto zanim upadnie do końca.

    Kolejny dobry wpis, dzięki!

    od RacimiR: Jeżeli nie będziesz się szlajać nocą po przedmieściach, to raczej nie powinno być źle. W samym Paryżu w dzień jest tyle ludzi, że wystarczy nie wdawać się w dyskusje z obcymi, a szansa na jakieś przykre akcje jest minimalna.

  3. Ja mieszkałem w Paryżu i poznałem to misato trochę z innej strony. Ogólnie żyje się tam dobrze do wszystkiego jest dostęp. Ludzie wporzadku wyrwać dupe na imprezie dużo łatwiej niż w Polsce. Mnóstwo różnych ekip gangów itp ale jeśli ktoś lubi takie klimaty idealnie się tam odnajdzie;)

    od RacimiR: Trudniej poderwać dziewczynę (niż w Polsce) chyba tylko w krajach muzułmańskich, no chyba że jesteś z Afryki, lub bogatego kraju zachodniego, to wtedy nawet w Polsce łatwo 🙂

  4. W każdym miejscu turystów w rozny sposób okradają, naciagaja.
    Przedstawiles typowy sposób paryski.
    W krakowie (i kazdym wiekszym polskim miescie) naciagaja w strip clubach ala Cocomo (na zagraniczny ch forach jest ostrzezenie o takowym niebezpieczeństwie w polsce), po rynku laza handlarze z pierdzacymi gwizdkami i smokiem zrobionym z jakiegos badziewia ale przynajmniej nie sa namolni.

    Daniel chyba musiał mieszkać w paryzu daaawno temu, ja bym na zamieszkanie w europie bym sie w zyciu nie zdecydował, predzej na florydzie w usa (mam tam zreszta rodzinę).

    Swego czasu mieszkalem z dekade temu w polsce z francuzem (rodowitym z dziada pradziada) przywlekl sie do polki-narzeczonej i sam stwierdzil ze nie podoba mu sie francja kolorowa, i co najlepsze w krakowie zyje mu sie o wiele lepiej niz w rodzinnej tuluzie (pracuje w polsce jako nauczyciel francuskiego).
    Mimo ze zabrał nam polke to jednak to dla nas migracja jest pozytywna – francuzik sie spolszczy i bedzie git.

    od RacimiR: Takich nachalnych naciągaczy, jak ci handlarze z Paryża to nigdzie indziej nie widziałem (chyba tylko w Afryce jeszcze tak jest, gdy zobaczą białego).
    Do burdeli i kabaretów najlepiej po prostu nie chodzić, bo tam zawsze gangsterka się kręci. W Pradze strip-naganiacze (na ogół murzyni) są dużo bardziej uciążliwi, niż panienki z parasolami w Polsce.

    1. Akurat ten jeden Francuz się spolszczy (jak stary Chopina – on też uczył francuskiego), ale jednak większość ewentualnej imigracji z zachodu do Polski to będzie tęczowe lewactwo. Zaminować granice, gniazdo CKM-ów co 100 m, strzelać bez rozkazu do każdego bez względu na albedo. Tylko w ten sposób przetrwamy.

  5. Czytałem twoje wcześniejsze teksty i te najnowsze i zauważam,że tracisz na obiektywizmie . Opis rzeczywistosci jest jednostronny .Wiem,że przyciagasz uwage swoistym radykalizmem ale w ostatnich tekstach widac ostry zakręt w populistyczna stylistyke
    Lepiej oceniać rzeczywistosc obiektywnie,. mimo wszystko

    od RacimiR: Co masz konkretnie na myśli z tym populizmem?

    1. Przykłady z ost textu … Ubogaceni w ochronie. I narzucane wyjasnienie symptomu , sugestia ,iż Paryż upadnie , dywagacje na temat nieznanych dzielnic. I ogolnie pojety wydźwięk artykułu . mam okazje teraz pracowac z francuzem ,polskiego pochodzenia ,gosc jest lewakiem (bogaczem ,dziwna prawidłowość) i zapiera sie ze jest dobrze w Paryżu w którym mieszka.Mogę ci przytoczyc wiecej przykladow ale to wymaga czasu … Moze w nastepnym tekscie dodam komentarz, zebys zobaczyl o co mi chodzi .

      od RacimiR: Napisałem co widziałem, ochrona w sklepach i w metrze to praktycznie 100% ubogaceni, przyglądałem się im chwilę i widać było, że znają się na rzeczy, świetnie wyczuwali kto może próbować zrobić coś nielegalnego.
      Paryż upadnie na 100%, więc mam pisać, że tak nie jest? Na razie jest dobrze, bal na Titanicu trwa, wielkie kraje nie upadają z dnia na dzień, ale prawie zawsze „od wewnątrz”. Ten tekst jest specyficzny, więc nie ma się co nim sugerować w szerszej perspektywie, sam nie wiem, dlaczego nie dałem go do działu „Na Luzie”.
      Co do kolegi lewaka- jeżeli jest bogaty, to dosyć łatwo się odciąć od ciemniejszej strony miasta.

    2. Strażnik ostatniej bramy

      Ocenianie na podstawie własnego doświadczenia zawsze jest subiektywne. Człowiek jest subiektem.

  6. władca wszechświata

    byłem w paryżu we wrześniu i przed wyjazdem miałem obawy, że może nie być bezpiecznie. ale byłem zaskoczony, dawno mi się nie zdarzyło tak uspokoić. jedyny moment niepewności był pod paryżem, gdy kumpela zabrała mnie do kompleksu abraxas (architektoniczne szaleństwo, polecam) – ale to tylko ze względu na to, że mnie uprzedziła, że może nie być bezpiecznie, jednak nic nam się nie przydarzyło. ale w ogólnym podejściu do bezpieczeństwa i tak widać różnice, chociażby obudowana bramkami wieża ajfla – 3 lata temu tego nie było (poprzednia wizyta).
    uliczni handlarze i ich patenty to nic nowego, ponad 20 lat temu było to samo (wtedy byłem po raz pierwszy).
    nie dziwi mnie to, co zaobserwowałeś w okolicach stacji stalingrad – barbes. to jest właśnie jedno z miejsc typu lipiny. i dodatkowo blisko do pigala i place de clichy (prostytucja i narkotyki, więc podniesione ryzyko).
    nie widziałem uryno-trotuaru, ale dużym plusem są liczne toalety publiczne (nawet jest aplikacja na telefon), niestety ostatnim razem dużo było nieczynnych. ale zdarzyło mi się widzieć akcje, że kolesie szczali na chodniku przy ruchliwej ulicy nie przejmując się ludźmi dookoła. no i dzięki temu paryż ma swój aromat.
    mi się zdarzyło pomieszkiwać w różnych miejscach, również na obrzeżach (villemomble, villiers sur marne, bobigny), ale nie mogę powiedzieć o jakichkolwiek złych doświadczeniach. a wracaliśmy zwykle późnym wieczorem.

    od RacimiR: Ja też myślałem, że będzie gorzej, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Czuć duży luz, ale też widać brak integracji.
    Uryno-trotuar to właśnie na placu Clichy stoi (od strony czerwonego młyna), ale pewnie jest ich więcej. Są też uliczne kible z prysznicami, fajna rzecz, wrzucasz 2 euro i możesz się zamknąć w kabinie i wykąpać. Na Pigalu ponoć nie ma jakiegoś specjalnego kurestwa, tylko Polacy tak sobie to błędnie przyswoili dzięki PRLowskiej kinematografii. Byłem tam parę razy i nie widziałem ani jednej. Zresztą dzisiaj kurestwo chyba całkowicie przeniosło się z ulic do internetu, wydaje mi się, że dziś mało kto płaci za seks, zwłaszcza w paryżu, gdzie jest drogo i mnóstwo „normalnych” kobiet.
    Pod tą estakadą od Stalingradu na wschód jest najgorzej, tam musi nocować mnóstwo nachodźców, gdy się odejdzie 100 metrów w bok to już nie ma tak tragicznie. Te tereny zostały zwyczajnie zasquatowane. Policja stoi tylko przy samej stacji metra, a reszta estakady- hulaj dusza. Najlepsze, że tam jakiś remont tej estakady miał być, leżą pod nią setki ton rur, płyt i innego żelastwa i tam sobie nachodźcy zrobili noclegownię- budowlańców ani widu ani słychu, może się boją zaczynać ten remont?

  7. Byłam w Paryżu 2 lata temu i Paryż to duże miasto? Mieszkam w Krakowie i Kraków jest dwukrotnie większy niż Paryż. Ba, nawet 3-krotnie jest większy, a Warszawa 5-krotnie. 😉

    od RacimiR: Biorąc pod uwagę samą powierzchnię, to nawet Dąbrowa Górnicza jest większa od Paryża 🙂 Wielkość miasta to populacja i zagęszczenie, bo wykroić kawał pola i nadać mu prawa miejskie to żadna sztuka.

  8. Szkoda, że nie podróżowałeś bez biura, na własną rękę, spontanicznie. 2 lata temu ze znajomymi byliśmy na eurotripie (9 państw w 2 tygodnie, wyłącznie Europa Zachodnia) w tym w Paryżu na bardzo studenckim budżecie własnym samochodem. Mieszkaliśmy w hostelu na przedmieściach (5 strefa, przedostatni przystanek metra) w jak to nazywam trójkącie bermudzkim (z trzech stron Arabowie, Azjaci i Murzyni). Byliśmy w zasadzie jedynymi białymi w okolicy, a ja jedyną kobietą. Dookoła popalone samochody, śmieci walające się po chodnikach, wybite szyby w witrynach sklepów, co rusz arabska knajpa, salony fryzjerskie dla czarnych. Trudno uwierzyć, że to w ogóle Paryż. Stać nas było tylko na najtańsze rzeczy, więc mieszkaliśmy tam gdzie imigranci, jedliśmy tam gdzie oni i robiliśmy zakupy w tych samych sklepach. Poznaliśmy sporo ludzi i po tych doświadczeniach dochodzę do wniosku, że należy zrobić absolutnie wszystko bez względu na cenę, aby Polska pozostała taka jaka jest teraz – biała i katolicka. Francja ma gigantyczny problem z którym bardzo trudno będzie im się uporać (o ile to w ogóle możliwe) bo większość imigrantów z Afryki to Francuzi z francuskim obywatelstwem. Nie mniej jednak nasze paryskie wojaże były nieocenione i niezwykle pozytywne. Zabawne jest to, że większość naszych nowych znajomych, Polaków kojarzy z bójkami i rasizmem, więc podchodzili do nas powiedziałabym dość ostrożnie. 🙂 Trafił nam się nawet koleżka, który słysząc że jesteśmy z Krakowa był przekonany, że świetnie posługujemy się nożami. Dla podróżujących samochodem po Francji mam tylko jedną radę – nie szczędzić na strzeżony parking podziemny, bo to jednak prawda, że palą samochody na ulicy, okradają na potęgę i parkują celowo tak, że nie sposób wyjechać. 🙂 Byłam w wielu miejscach (Anglia, Bruksela, Barcelona, Paryż, Berlin, Monachium, Amsterdam) i każdemu kto ma kompleksy na temat Polski polecam wakacje po stolicach Europy Zachodniej. Szybko doceni to jak u nas jest czyściutko, przyjemnie, pięknie, a ludzie biali, zadbani, uśmiechnięci i towarzyscy.

    od RacimiR: To było spontanicznie, nie miałem w planach tam jechać, ale przypadkiem znalazłem wycieczkę za 530 zł. Na własną rękę kosztowałoby to 4 razy tyle. Też na ogół wolę jechać samemu, ale po francusku znam 3 słowa na krzyż, a oni mają awersję na angielski. Biuro to nie najgorsza opcja bo mają zniżki na hotele i ciekawych pilotów-opowiadaczy.
    Spalonych samochodów nie widziałem, ale mnóstwo było pomalowanych sprajem, zwłaszcza dostawczych. Tam prawdopodobnie jak zobaczą, że auto stoi kilka dni w tym samym miejscu, to uznają, że jest porzucone i malują na nim graffiti 🙂
    Polacy mają wszędzie renomę rzezimieszków, może to i dobrze, bo przynajmniej daje nam to swego rodzaju szacunek i na ogół wiedzą, że z Polakiem lepiej nie zadzierać. Wczoraj po meczu w Antwerpii była jakaś bijatyka Polaków z murzynami, co tylko utrwaliło ten stereotyp.

    1. Ludzie niechętnie mówią po angielsku, to fakt, ale bez większego problemu można się dogadać. Jak nie po angielsku, jak nie miksem angielsko-francuskim to gestami. 🙂 Samochody palą i okradają nie dlatego, że któryś dłużej stroi tylko dlatego, że są na obcych rejestracjach. Stąd moja rada aby zawsze parkować pod ziemią na strzeżonym parkingu, bo parkowanie w zasadzie gdziekolwiek prawie na pewno źle się skończy. Jak widziałeś Paryż to gorąco polecam Monako! 🙂 Jedyny kraj w Europie gdzie można być obrzydliwie bogatym i nikogo to nie dziwi. Czyściutko, stosunkowo tanio (produkty w supermarketach, restauracje, atrakcje), legendarne kasyna, piękna plaża, cudowna pogoda, obłędne krajobrazy, ludzie życzliwi, uśmiechnięci i zero żebractwa, zero imigrantów (w zasadzie sami biali), zero śmieci. Polecam, polecam, polecam!

  9. 2:1 dla czarnuhuf. Senegal to jakaś wioska pigmejska, dzungla czy jakies inne zuluskie coś? Pierwsze slysze o tym dzielnym plemieniu z buszu, pustyni czy gdzieś tam gdzie sobie żyją, rzucają dzidami tluka w bambus i wycinaja mudzynkom lechtaczki.
    Teraz naszych dzielnych bialoczerwonych orluf grajacych na bardzo wysokim poziomie w zagranicznych klubach czeka mecz o wszystko ze swiatowym potentatem w dziedzinie produkcji i dystrybucji bialego magicznego proszku zazywanego dla relaksu byc moze nawet przez naszych orłów, a potem mecz o honor.
    Meczem o honor nasi dzielni pilkarze zakoncza turne w Moskwie (swoja drogą dziwne ze sankcje za napad na ukraincow nie objely turnieju pilkarskiego) i moga nasi gladiatorzy pilki noznej powrocic do zarabiania kokosow w europejskich klubach, nie to co nasza bialo czerwona druzyna gdzie dostaja jakies ochlapy.

    od RacimiR: Senegal to nie są ogóry, to było do przewidzenia. Są silni, wybiegani, mocno zmotywowani, grają w europejskich klubach, dostali dwa prezenty. Milik i Cionek dno dna, reszta nie lepiej, brakuje nam rozgrywającego, który by podawał do przodu i nie tracił piłek. Paradoksalnie najlepszym rozgrywającym był Pazdan, który przynajmniej nie podawał do tyłu, jak cała reszta. Zieliński posrany ze strachu, Lewandowski niewidoczny, Piszczek bez formy i kondycji, Błaszczykowski to samo. Drugi gol to jakiś Monty Python (Szpakowski dobrze to określił „Jezus Maria”), Krychowiak zagrał babola, Bednarek zamulił i nie wiem po co się odwracał w biegu, a Szczęsny nie wiem po co wychodził z bramki, już mógł w ostatniej fazie faulować, większy pożytek by był. Strzeliliśmy 2 gole i mieliśmy 2 asysty, niestety połowa z tego nie w tą stronę, co trzeba 😉 Zgodnie z tradycją- zostają nam mecz o wszystko i mecz o honor 🙂

    1. Czarnuhy czy nie, wystarczy rzut oka na to w jakich grają klubach, by zrozumieć, że nie jest to zbieranina z pigmejskiej wioski. Przeciętny Janusz kojarzy Mane z Live, czy Koulibalego, więc tylko totalny Janusz zakładał, że będzie to spacerek dla naszej kadry, w której występują zawodnicy z ekstraklasy i rezerwowi niższych lig angielskich.
      Natomiast nasza postawa była katastrofalna. Nawet jak na możliwości naszej zbieraniny i cieszmy się, że czarnuhy nas przeceniły i postanowiły zagrać defensywnie z nastawieniem na destrukcję i kontry, bo gdyby cisnęli nas od początku pozycyjnym atakiem, to obstawiam że skończyło by się grubszym wpierdolem, biorąc pod uwagę naszą dyspozycję tego dnia. Jak komuś się wydaje, że z Kolumbią lub Japonią powinien czekać nas spacerek, to również polecam rzucić okiem na tamtejszych zawodników i w jakich grają klubach. Ja osobiście nie wróżę rewelacji. Pozytywnym aspektem tej sytuacji jest to, że prawdopodobnie pożegnamy się z tym amatorem Nawałką. Od Euro, cały czas uważam, że to imbecyl, który marnuje jednak spory, jak na polskie warunki potencjał naszej kadry. Moim zdaniem ostatni konkretny selekcjoner to był Beenhakker i gdyby dysponował takim materiałem jak Nawałka to wykręciłby z tego dużo więcej.

      Co do Paryża, to chciałem się pochwalić, że byłem tam ponad 15 lat temu jako dzieciak, razem z ojcem. Do dzisiaj pewnie mam gdzieś plastikową wieżę eiffla, którą pocisnął nam uliczny, murzyński handlarz, więc widać, że pod tym względem po staremu. Wycieczka była nastawiona na lunaparki (Dysneyland, Park Asterixa), więc w sumie to Paryża jakoś intensywnie nie zwiedzaliśmy (byłem w takim wieku, że po za wieża Eiffla mało mnie wtedy interesował), ale pamięm że hotel było położony w jakiejś takiej dzielnicy (i to wcale nie jakoś bardzo na przedmieściach), gdzie praktycznie nie było białych Francuzów (może jeden na 10 przechodniów, reszta różne meblowe odcienie), łącznie z personelem hotelu, czyli sprzątaczki itd, a recepcjonistką była biała Polka. Czyli już wtedy, były tam zwykłe dzielnice ubogacone kulturowo do tego stopnia, że biali ludzie byli tam w mniejszości. Aż strach pomyśleć jak musi wyglądać tam obecnie po kolejnych 15 latach intensywnego ubogacania. Wtedy nawet mi to nie przeszkadzało, pamiętam że imponowało mi wówczas bogactwo Francuzów do tego stopnia, że ludzie z całego świata przyjeżdżają tam pracować. Wydawało mi się wtedy, że ilość murzynów na ulicach to wyznacznik prestiżu. Dzisiaj nie podoba mi się to wybitnie, abstrahując już od tego, że się nie integrują itd, to nie podoba mi się takie multikulti samo w sobie. Są ludzie na świecie, którym leży na sercu dobro Indian albo Aborygenów zamkniętych w rezerwatach i martwią się o to żeby nie wyginęli. Tacy ludzie są powszechnie uznawani za uczciwych i szlachetnych. Natomiast w sytuacji kiedy ktoś martwi się o wymierającą białą rasę, to taka osoba jest odsądzana od czci i wiary, czy to nie jest znów perfidny rasizm względem białych?

      od RacimiR: Nawałka robi błędy, np. zamiast Milika mógł wystawić Mierzejewskiego, którego nawet nie zabrał do Rosji (za to wziął Peszkę, żeby robił atmosferę, ale przecież Peszko mógł pojechać na mundial w roli turysty czy jakiegoś asystenta od spraw organizacyjnych, a nie piłkarza, marnującego miejsce na protokole piłkarzy). Japonia nie ma aż takich sławnych piłkarzy (Kagawa od lat bez formy to ich największa gwiazda, a reszta to noł-nejmy), co oczywiście nie oznacza, że nas nie pocisną.
      Anty-biały rasizm to fakt niezaprzeczalny, na szczęście coraz więcej ludzi to dostrzega, bo zjawisko zaczyna ocierać się o logiczny absurd.

    2. Z Senegalem gra nieraz sięgnęła dna. Milik niecelnie podawał, druga bramka to prezent dla rywali.
      Ale mamy to szczęście że Japonia niespodziewanie wygrała z Kolumbią 2:1 przez co sytuacja w grupie nie jest dla nas taka zła. Mamy szansę na wyjście z drugiego miejsca, możemy nawet zremisować z Kolumbią i wygrać z Japonią a Senegal powinien wygrać swoje mecze (jeśli Kolumbia wygra z Senegalem to będziemy mieli tyle samo punktów i będzie liczył się bilans bramkowy).
      Aczkolwiek gdy do sportu włącza się matematyka i kalkulacje zwykle (przynajmniej w stosunku Polski) nigdy się to dobrze nie kończyło.

      od RacimiR: Póki co możemy sobie pospekulować (do niedzieli), a potem zostaje mecz o honor, ten scenariusz MŚ powoli zaczyna robić się nudny. Ja jestem patriotą i zawsze kibicuję reprezentacji, ale po tym gównie, które zobaczyłem we wtorek- nie mam wiary dla tej drużyny, moje wszelkie nadzieje umarły. Zęby bolą, gdy się to ogląda. Milik powinien już być na wakacjach, bo jest kompletnie bez formy i w dodatku ma do wszystkich pretensje, tylko nie do siebie. Na Euro we Francji też był sabotażystą, marnował hurtowo sytuacje strzeleckie i potem z fochem machał łapami na kolegów. Niech rozegra sezon w klubie to może wrócić, a nie od 2 lat kontuzja za kontuzją i potem od pierwszej minuty go Nawałka wystawia, w dodatku w roli rozgrywającego.

    3. Tak jak pisalem powyżej, mecz otwarcia->mecz o wszystko->mecz o honor.
      Najpierw czarnuchy nam pokazaly ze jestesmy gorsi od czarnuchuf wlasnie, teraz beżowi dealerzy magicznego bialego proszku wbili 3 gole (a ponoc drużyna kolumbii byla baaardzo oslabiona) a chyba w najblizszy czwartek skosnoocy samuraje sie nami pobawia wystawiajac właściwie samych rezerwowych (dobrych zawodników rzecz jasna musza przyoszczedzic na ćwierć finał).
      Pilkarska potęga europy bylismy chyba raz za prl-u gdzie obwozili naszych pilkarzy pekaesem po chyba brazowym medalu w mistrzostwach europy (wtedy w niklym stopniu urozmaiconej kulturowo).
      PZPN – jakby pisiory mialy jaja dzis o 23.59 dekret o natychmiastowym rozwiazaniu pzpn, wejscia do budynkow obstawic CBŚ i wszystko zaplombowac.
      Lewandowski jesli ma troche honoru juz nigdy nie powinien zagrac w bialo czerwonych barwach – niech gra dla szwabow dalej, w zasadzie tylko tam gra na swiatowym poziomie, ogólnie z dziwnych względów wiekszosc zawodnikow naszej druzyny jakos w barwach bialo czerwonych niespecjalnie sie motywują.
      Moge jeszcze podejrzewac ze naszym w kazaniu do jedzenia cos mogli dosypac, czy cos, mikroklimat ruski im zaszkodzil…
      A madrala Jackowski sciemnial ze nasi dobrze wypadna po poczatkowych potknieciach.
      Ale sa tez zalety przegranej, na osiedlu nikt nie drze japy goool, malo kto jest spity.

      od RacimiR: Szoguny nie mają jeszcze pewnego awansu, więc tym razem mecz o honor również będzie przegrany. Ja już przed mistrzostwami przeczuwałem co się kroi i złożyłem wizytę u bukmachera, że Polska nie wyjdzie z grupy, patriotyzm patriotyzmem, ale pecunia non olet, stówka wpadła, szkoda, że więcej nie postawiłem.

      1. To nie były mistrzostwa Europy tylko mundial, w Polsce piłka nożna zawsze była odzwierciedleniem tego jaki poziom jest prezentowany we wszelkich innych dziedzinach, a tak się składa że lata 70 to był u nas okres największego dobrobytu, który wygenerował 9 miliardów zadłużenia. Nie do porównania z obecnymi 4 bilionami, a obecne osiągnięcia do tamtych też się nie umywają.

    1. PS: Swoją drogą w naszej konstytucji małżeństwo jest określone jako związek kobiety i mężczyzny. Nowoczesna więc chce złamać konstytucje, a partia ta określa się jako obrońca konstytucji.

      od RacimiR: Gdy Po/PSL kilkadziesiąt razy łamali konstytucję, to też to lewakom nie przeszkadzało. Nie chodzi, że jest łamanie konstytucji, tylko kto łamie, klasyczna filozofia Kalego.
      Co do związków homo- presja na to jest gigantyczna, więc trzeba być zawsze czujnym. Nowoczesny model społeczny, ukierunkowany na likwidację białej rasy wygląda tak, że kobiety (każdej rasy) wchodzą w związki z ubogacaczami kulturowymi, a biali mężczyźni między sobą nawzajem, bez legalnych homo-małżeństw jest to bardzo utrudnione.

  10. Kompromitacja Polaków. Przegrywamy 3:0 z Kolumbią i odpadamy z turnieju (tzn. gramy mecz o honor). Znowu gramy za wolno, przewidywalnie, słabe krycie we własnym polu karnym.
    PS: Real Madryt chyba już nie będzie chciał kupić Lewandowskiego (swoją drogą miał sytuacje sam na sam z bramkarzem ale jej nie wykorzystał).

    od RacimiR: Real w ogóle chciał go kiedykolwiek kupić? Od 5 lat media nie mają o czym pisać, więc nadworny temat zastępczy to Lewy w Realu. Prawda jest taka, że w tym sezonie strzelał tylko ogórom, a w Lidze Mistrzów i na mundialu zawiódł na całej linii.

    1. http://nczas.com/2018/06/25/lewandowski-nie-trafia-na-ms-trafil-za-to-na-liste-najbogatszych-polakow/

      Lewandowski z pilkarza stal sie biznes man-em.
      Pracujac z ekonomistami nauczylem sie jednej rzeczy – patrzec skad jest kasa, gdzie przeplywa, kto zarabia.
      Oczywiscie nie mam nic przeciwko bogaceniu sie, tyle ze przez to ze my gapimy sie w telewizor, pismaki sportowe maja prace i generalnie wymyslono i wykreowano popyt juz w starożytności na zawody sportowe to jest podaz w postaci zawodników.
      Stad wlasnie gwiazdy typu lewansowski majacy 320mln pln lub cristiano Ronaldo sa miliarderami.
      Caly ten biznes sportowo-telewizyjny-reklamowy jest tak rozdmuchany ze mam wrażenie ze kiedys peknie z hukiem i kluby beda bankrutowac (o ile nie znajda sponsorow). Ale taki jest swiat – chleba i igrzysk. Gdyby nie igrzyska, syjonwood, i gwiazdy show biznesu ludzie interesowaliby sie swoja rodziną, okolica w ktorej mieszkaja i polityką … co na reke politykom nie jest, baaa gabinety i rzady by upadaly non stop gdyby ludzie ich rozliczaly.
      A tak motlochowi daje sie temat zastępczy i sportowcy na gawiedzi zarabiaja, a gawiedz ich finansuje bezposrednio (zakup produktow przez nich reklamowanych) lub podatki z ktorych jest finansowany m.in. sport.
      Aha druzyna dostala 35mln zł za „gre”, a dziadki z pzpn tez pare baniek dostali. I nic sie nie zmieni, od 30kilku lat co 4 lata ta sama historia.

      od RacimiR: Wolę podejście Lewandowskiego, który inwestuje kasę i zabezpiecza się finansowo na 10 pokoleń naprzód, niż „strategię finansową” Krychowiaka, który wydaje cała kasę na futra, torebki i żonę, która po zakończeniu kariery puści go z torbami.
      Jest popyt na piłkarzy, więc najlepsi zarabiają dużo, normalne prawo ekonomii. Polacy typu Lewy robią przysługę państwu, bo zarabiają za granicą, a hajs lokują w Polsce (mała kropla w sprzeciwie do kolonizacji ekonomicznej zachodnich korporacji, gdzie kasa płynie w drugą stronę).

    2. Akurat Lewy, Zieliński i Glik na chwilę obecną jako jedyni prezentują „internaszynal level”. Na nieszczęście dla nich, piłka nożna to sport zespołowy. Lewy jest egzekutorem i sam do siebie nie będzie podawał, a wylewania pomyj na Zielińskiego już tym bardziej nie potrafię zdzierżyć. Jeżeli w ostatnich meczach mieliśmy jakieś kreatywne zagrania, to zawsze był to Zieliński. Gość na chwilę obecną, poziomem nakrywa czapką całą resztę naszej kadry. Osobna kwestia to selekcjoner, który nie potrafi wykorzystać jednak jakiegoś tam potencjału. Czy taki Iran dysponował lepszym materiałem? Nie, a zaprezentował się lepiej? Tak!
      Co do Kolumbii, było do przewidzenia ale mimo wszystko, jak zawsze człowiek do końca miał jakieś złudzenia. Każdy kto kierował się zdrowym rozsądkiem wiedział, że faworytami tej grupy jakimiś murowanymi nie będziemy, więc jeżeli chcemy z niej wyjść , to musimy coś ugrać z Senegalem i Japonią. No bo co my chcieliśmy od Kolumbii? Zobaczcie jakich tam mają zawodników i porównajcie potencjał. Przed meczem słyszę, że Kolumbia ma problem ze stoperami, po czym widzę, że w pierwszym składzie wychodzi gość z Barcelony i Tottenhamu. Nie wspominając już o tym, że na przeciw Cuadrado grał u nas paralityk Rybus, na pierwszy rzut oka było widać, że nie mamy podjazdu. Priorytetem było wywalczenie punktów z Senegalem i Japonią, z Kolumbia trzeba było murować bramkę, byle dowieźć remis. Po meczu z Senegalem, już było wiadomo, że nie mamy co liczyć na taki optymistyczny scenariusz.
      Liczę, że obejmie teraz kadrę jakiś konkretny trener zza granicy. PZPN na to stać, a polskich strategów piłkarskich nie chcą nigdzie za granicą, nawet w Albanii.

      od RacimiR: Nie zgodzę się co do Zielińskiego, zagrał darymnie, zwłaszcza z Senegalem, zero błysku i fajnych podań, tylko do tyłu, albo do najbliższego, zęby bolały, gdy się na to patrzyło. Pokazał wcześniej, że potrafi rozgrywać czy uderzyć, ale mundial zupełnie mu nie wyszedł, wg mnie zesrał się ze strachu i nie podołał presji, ewentualnie był na kacu po grillu ze Sławkiem Peszką. Lewandowski też słabo jak na jego możliwości, choć i tak był najlepszy, a Glik wiadomo- postanowił się wykazać na treningu siatkonogi i wrócił do składu, gdy już było pozamiatane.
      Trudno mi powiedzieć, dlaczego Polska zagrała taką kupę, wydaje mi się że to dlatego, iż tylko 3-4 graczy (Lewy, Pazdan, Rybus) miało za sobą rozegrany udany sezon ligowy (cała trójka zdobyła mistrzostwa kraju i na mundialu byli najlepsi z całej drużyny), a reszta to albo kontuzje, albo ława/trybuny, albo wchodzenie na końcówki- np. Błaszczykowski, Grosicki, Zieliński, Piszczek, Krychowiak czy Milik- ile oni grali w klubach w tym sezonie? Łącznie chyba mniej minut, niż jeden Lewandowski. Na euro we Francji mieliśmy niemalże ten sam skład, ale ci piłkarze byli wówczas w lepszym rytmie meczowym i grali niebo lepiej (de facto nie przegrali żadnego meczu). Podstawą jest stawianie na piłkarzy, którzy mają za sobą udany sezon, a nie powołanie do kadry za samo nazwisko- tak jak Milik, którego Nawałka wylansował jeszcze w Górniku Zabrze i zawsze go powołuje do kadry, a on odpłaca mu się grą, która trafiła na setki internetowych memów…

      1. Nie napisałem, że Zieliński zagrał dobrze. Wszyscy zagrali słabo i wszyscy podawali do najbliższego lub do tyłu, a w związku z tym, że fusbal jest sportem zespołowym, słabo zagrał również Zieliński. Napisałem, że jeżeli byliśmy w ostatnim czasie świadkami jakichkolwiek, kreatywnych zagrań naszej repry, to zawsze były one autorstwa Zielińskiego, który na chwilę obecną jest naszym, najlepszym zawodnikiem. Wszyscy wieszają teraz na nim psy bo to on miał być tym zawodnikiem, który miał rozgrywać. Tylko rozgrywać do kogo? Uważam, że nieuczciwe jest teraz zrzucanie na niego odpowiedzialności, ponieważ to nie on wystawił w pierwszym składzie zawodników, którzy ostatnio byli połamani i w ogóle nie grali, a co za tym idzie- byli kompletnie pod formą.
        Błędy Nawałki, przywiązanie do nazwisk itd. to osobna kwestia. Było tego tyle, że nie ma sensu się już rozpisywać, powstałby wtedy osobny artykuł. Miejmy nadzieję, że pożegnamy się z tym amatorem i oby jeden z drugim przypadkiem nie wpadli teraz na to, żeby go zostawić na stanowisku.

        od RacimiR: Jest już osobny artykuł 🙂 Ja uważam, że Zieliński zagrał piach, bo właśnie on miał podawać do napadziorów, a tego brakowało najbardziej- Lewy był odcięty od piłek, bo je hurtowo traciliśmy w środku pola, on już potem się wracał na środek, żeby coś wywalczyć, bo z takimi pomocnikami nic by i tak nie dostał na szpicy.

  11. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/576104,prezydent-ogloszenie-pytania-referendum-konstytucyjne.html
    Prezydent Andrzej Duda kilka tygodni temu zaproponował referendum w sprawie nowej konstytucji. Przedstawił 15 pytań które pojawiłyby się w referendum. Jak oceniacie te pytania ?
    Pytania możecie zobaczyć w artykule który zalinkowałem powyżej.

    od RacimiR: Chyba jedynymi osobami, którym podobają się te pytania są ich autorzy 😉 Dla mnie dno i kpina, jeżeli tego nie poprawią, to frekwencja będzie na poziomie referendum Komorowskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top