Cyrkowanie opozycji, KOD i lewactwa na zakończenie roku

Posłowie „opozycji totalnej” blokują mównicę sejmową, fot: PAP/Marcin Obara

W dniach 16-19 grudnia 2016 byliśmy świadkami nieudanego zamachu stanu, na wzór „nocnej zmiany” z 1992 roku. Wszystko zostało starannie zaplanowane już wcześniej, przez szeroko pojętą koalicję antyrządową – PO, Nowoczesna, KOD, Agora, media Lisa, TVN, postkomuniści, syjoniści, lewicowe kręgi z Niemiec i Brukseli oraz amerykańskie środowiska sorosowo-clintonowe, wsparte usłużnymi celebrytami. Wszyscy wyżej wymienieni w ostatnim roku dużo stracili w wyniku demokracji (woli większości), więc zostało im jedynie robienie rozróby i gra na emocjach społeczeństwa, aby spowodować chaos i przyspieszone wybory. Cała ta ustawka przypomina mi tzw. „flash mob”, czyli sytuację, gdy duża grupa osób starannie umawia się na konkretną godzinę i konkretne miejsce, aby zgodnie z ustalonym scenariuszem zrobić znienacka jakąś drakę. Tutaj chodziło o sparaliżowanie sejmu (wewnątrz i na zewnątrz) oraz sprowokowanie jakiegoś „nośnego medialnie” incydentu, którym można by się żywić przez kilka tygodni. Wszak od „czarnego protestu” minęły już ponad 2 miesiące, nie udała się też prowokacja z „pastowanym kabanem„, a atmosfera rewolucyjna wśród antypisowców zaczęła przygasać. Zgodnie z realizowaną „permanentną rewolucją” Trockistów, protest musi być jak ogień – ma trwać cały czas i nie można pozwolić mu nawet na chwilę wygasnąć, bo później bardzo trudno będzie go z powrotem rozpalić. Jako, że rząd ostatnio nie dawał większych powodów do protestów – jedynym logicznym sposobem podtrzymania rewolucji zostało zrobienie dużego „flash moba”, połączonego z intensywnym bombardowaniem medialnym. Wydarzenia miały miejsce między 16, a 19 grudnia, czyli w czasie 35 rocznicy trwania stanu wojennego (1981) i pacyfikacji Kopalni „Wujek”, gdzie z rąk ówczesnej władzy zginęło 9 górników. Poniżej opis z zachowaniem chronologii:


Przygotowania (13 – 15 grudnia 2016)

16 grudnia od początku do końca wszystko było dopięte na ostatni guzik. Scenariusz był gotowy, jedyną niewiadomą było pytanie: „czy ludzie to kupią i wyjdą na ulice?”. Demonstrację uliczną zgłoszono w warszawskim Urzędzie Miasta już 3 dni wcześniej, 13 grudnia. Poseł Liroy zdradził, że dzień wcześniej opozycja zamówiła do sejmu 1000 kanapek. Błyskawicznie pod sejmem pojawiła się też scena KODu, wraz z nagłośnieniem. Okręgowa Rada Adwokacka z Warszawy podała na swej stronie internetowej informację, że dla wszystkich ofiar potencjalnych aresztowań są w stanie zaoferować darmową pomoc prawną. 15 grudnia przed Sejmem miał miejsce „prolog”, czyli pikieta tzw. Towarzystwa Wzajemnej Adoracji Dziennikarskiego – brali w niej udział m.in. Sewek Blumsztajn, Tomasz Lis, Agnieszka Kublik, Dominika Wielowieyska, Monika Olejnik, Katarzyna Kolenda-Zaleska i Andrzej Morozowski.


16 grudnia (piątek)

Poseł Szczerba wyszedł na mównicę, położył kartkę i stroił głupie miny przez 20 sekund, reszta opozycji wtedy darła japy.

Główny dzień „Ciamajdanu” i apogeum protestów. Pretekstem do wywołania zamachu stanu była nowa ustawa o pracy dziennikarzy na terenie budynku sejmowego. Według mnie jest to dobry pomysł, bo dotychczas agresywni dziennikarze (zwłaszcza opozycyjni i z portali plotkarskich) ganiali całymi hordami po parlamencie, wkładając politykom mikrofony do nosów. We wszystkich cywilizowanych krajach zachodu, a także w Parlamencie Europejskim jest specjalne prawo dla organizacji pracy dziennikarzy w budynku parlamentarnym, zaś w Polsce panuje „wolna amerykanka”, którą PiS próbował ucywilizować. Drugim punktem planu o kryptonimie „Majdan” było wykluczenie posła PO, Michała Szczerby z obrad piątkowego posiedzenia sejmu. Czy słusznie – niech każdy wyrobi sobie sam zdanie na podstawie filmików (TUTAJ lub TUTAJ – gdyby żaden nie działał, to proszę szukać w wyszukiwarce google lub youtube). Pan Szczerba według mnie specjalnie zachowywał się prowokacyjnie i od początku robił wszystko, aby go z tych obrad wykluczono (z pomocą innych posłów PONowoczesnej, którzy pomylili Sejm ze stadionem). Gdy marszałkiem była Kidawa-Błońska – wykluczała posłów z obrad dużo częściej, za dużo lżejsze rzeczy. Posłanka Pomaska (ta, która w arabskiej telewizji Al-Jazeera skarżyła się na faszyzm w Polsce) wstała i nagrywała wszystko od początku, co dodatkowo potwierdza moją tezę o tym, że wszystko było wcześniej umówione, a Szczerba został wcześniej wytypowany do roli męczennika. Tak jak się spodziewano – Marszałek sejmu wykluczył Szczerbę z obrad. Wtedy nastąpił punkt trzeci planu, czyli zablokowanie mównicy przez PONowoczesną, tak jak kiedyś robił to Andrzej Lepper i jego „Samoobrona”. Blokada mównicy trwała bardzo długo, doszło tam do zabawnej sytuacji, gdzie dwie posłanki „sojuszniczej” Platformy usunęły napis „Nowoczesna” z kartki, którą trzymały (jedna zagięła kartkę do wewnątrz, a druga ją dodatkowo pomiętosiła – KLIK). W związku z blokadą sali plenarnej, która uniemożliwiła prowadzenie obrad – rząd PiS (czyli pewnie jednoosobowo Kaczyński) podjął decyzję o przeniesieniu imprezy do sali kolumnowej. Tam zostały przegłosowane dwie ważne ustawy – budżet na 2017 rok i ustawa ubikacyjna deubekizacyjna (zmniejszająca emerytury komunistycznej mundurówki do poziomu średniej krajowej emerytury). Ustawa o dziennikarzach na razie zostaje odroczona.

Tymczasem przed budynkiem sejmu gromadzą się KODziarze z wuwuzelami, nagonieni przez lewicowe media, facebook oraz zaprzyjaźnionych celebrytów. Uczestnicy pikiety blokują ulice i wyjścia z sejmu, są agresywni wobec wychodzących napotkanych osób z PiS i dziennikarzy TVP (np. TAKA sytuacja). Błyskawicznie przed sejmem ustawiona zostaje „spontaniczna” scena z profesjonalnym nagłośnieniem. Wielu KODowców kładzie się na jezdni, aby uniemożliwić przejazd samochodów. Policjanci biorą ich „pod pachę” i przesuwają z jezdni (jezdnia, jak sama nazwa wskazuje – służy do jazdy). Media (także zagraniczne) odbierają to, jak „brutalne użycie siły przez policję wobec demonstrantów”, co niby ma być „początkiem końca rządów PiS”. Co niby policja miała zrobić w takiej sytuacji? Gdyby każdy mógł sobie bezkarnie leżeć tam, gdzie mu się podoba – kilkadziesiąt osób mogłoby zablokować cały kraj (po 2 osoby na każdą autostradę i ekspresówkę oraz CMK, SKM, WKD, DTŚ, AOW, metro, główne mosty rzeczne i w efekcie cała Polska stoi). To chyba normalne, że policja usuwa ludzi, którzy utrudniają dostęp do dóbr publicznych (jakimi są jezdnie). W USA skończyłoby się to spałowaniem i aresztem, a nikt nie robiłby z tych ludzi męczenników. Ja byłem wiele razy na meczu piłkarskim i tam policja jest dużo brutalniejsza w dużo bardziej błahych sytuacjach, a nikt z tego nie robi afery (przeciwnie – lewicowcy żałują, że kibiców porządniej nie spałowano i bardziej nie zagazowano). TUTAJ przykładowy artykuł z „Wyborczej” – córka radnej PiS położyła się na jezdni, aby zablokować demonstrację, czyli zrobiła dokładnie to samo, co KOD pod sejmem. Została zatrzymana (w przeciwieństwie do KOD, gdzie nikogo nie zatrzymano) Artykuł ma oczywiście retorykę „propolicyjną”, a komentarze to już w ogóle szambo… Tak wygląda „dobre dziennikarstwo” i logika lewaków.

Diduszko i jego performens

Symbolem piątkowych protestów mimowolnie został Wojciech Tituszko Diduszko (były pracownik TVP, prywatnie mąż działaczki Krytyki Politycznej Sorosa), któremu wypada poświęcić cały obszerny akapit. Chciał on zostać nowym „Jankiem Wiśniewskim” i gwiazdą światowych mediów. Na krótką metę mu się to nawet udało. Nagłówki polskojęzycznych i zachodnich portali zaroiły się od zdjęcia bezwładnie leżącego na ulicy Żyduszki Diduszki, obok którego paliła się świeca dymna i szło kilku policjantów. Fotka ta pokazana została m.in. w TVN24, „Fakcie”, „Gazecie Wyborczej”, „Natemat”, a także w zagranicznych „The Guardian”, „Süddeutsche Zeitung” i wielu innych tytułach, uważających się za poważne. Zdjęcie było ilustracją do artykułów o rzekomej brutalności policji (pisano tam też bzdury o gazie policyjnym, który w ogóle nie został tego dnia użyty). Kilka godzin później w internecie pojawił się filmik z całego zajścia – pan Diduszko sam położył się na ziemi, a po chwili wstał i spokojnie wyciągnął telefon, aby gdzieś zadzwonić. Dobrze, że ktoś to z boku nagrał, bo inaczej Diduszko na pewno byłby już wykreowany na długo wyczekiwanego męczennika KOD. Sprawa z Diduszką idealnie obrazuje, jak w dzisiejszych czasach lewicowe media tworzą newsy. Nie liczy się dla nich prawda, tylko cel polityczny i dowalenie przeciwnikowi za wszelką cenę. Żeby było śmieszniej – filmik z leżącym Diduszką (oczywiście obcięty z momentu kładzenia się i wstawania) został użyty w oficjalnym, antyrządowym spocie Platformy Obywatelskiej (dałbym linka, ale już skasowali ze wstydu, polecam poszukać w googlu). Pan Diduszko później próbował się bronić, wydając oficjalne oświadczenie na pejsbuku, ale jeszcze bardziej się nim skompromitował i został tam ostro strollowany. Zaatakował on w oświadczeniu TVP i media prawicowe (które pokazały całość filmiku, gdy się kładzie i wstaje), ale ani słowa nie napisał o mediach lewicowych i spocie Platformy, gdzie użyto tylko zdjęcia lub fragmentu filmiku, gdy leży na ulicy. Pan Diduszko stał się pośmiewiskiem całej Polski (nie licząc 1% betonu lewackiego, dla którego stał się ofiarą i męczennikiem). Podobno Diduszko to filmoznawca, więc niech teraz zgłosi do Hollywood, aby zostać nowym aktorem, wcielającym się w rolę Jamesa Bonda. Jako osoba o gigantycznych umiejętnościach kaskaderskich (w dodatku pochodzenia mojżeszowego) – ma duże szanse na tę rolę.

Na koniec, przez własnych zwolenników został wygwizdany Mateusz Kijowski, który późną nocą nawoływał do rozejścia się do domów (i wrócenia jutro). Fanatycy KOD zaczęli krzyczeć: „zostajemy!”. Kijowski ewidentnie traci wpływy, nawet w wewnętrznych strukturach KOD.

Jest jeszcze jedna sprawa, którą mało kto zauważył. Opozycja w ogóle nie wzięła udziału w piątkowym głosowaniu nad ustawą deubekizacyjną, bo w sali kolumnowej głosowali tylko posłowie PiS oraz kilku z Kukiz’15. Opozycja ma więc „czyste ręce” w tej sprawie. Gdyby zagłosowali przeciw UB-ekom, naraziliby się postkomunistom, z którymi są ściśle powiązani. Gdyby zagłosowali za UB-ecją, zostałoby to bardzo źle odebrane przez większą część społeczeństwa. Najlepszym więc wyjściem byłoby nie głosować w ogóle i to właśnie miało miejsce, dając opozycji duży komfort. Być może to był właśnie główny powód wybrania takiego, a nie innego terminu na próbę zrobienia „Majdanu”.


17 grudnia (sobota)

„Flash mob” został zrobiony w piątek zgodnie ze scenariuszem. Teraz tylko zostało czekać, czy społeczeństwo zrobi w końcu ten cholerny Majdan. Z samego rana Michał Broniatowski, pochodzący z wpływowej komunistycznej rodziny, naczelny magazynu „Forbes”, wcześniej jedna z najważniejszych osób w TVN – publikuje na pejsie TAKI WPIS – instrukcję do stworzenia „Majdanu”. Tomasz Lis na Twitterze i w swoich mediach (Newsweek, Natemat) nawołuje do zamachu stanu. Lewicowe media szaleją i judzą, próbując wyciągnąć na ulice jak najwięcej Polaków. Pod sejmem trwa pikieta KOD, której głównym postulatem jest rozpoczęcie dialogu pomiędzy rządem, a środowiskiem dziennikarskim. Spośród „gigantycznej” liczby 3 tysięcy protestujących – połowa to politycy opozycji, Antifa, działacze Sorosa, dziennikarze lewicowi, Żydzi, celebryci i komuniści. Wieczorem, w związku z protestami – marszałek senatu Karczewski zwołuje pilne spotkanie z dziennikarzami. Na tymże spotkaniu głos zabiera Renata Kim (wpływowa funkcjonariuszka Adama Michnika i Tomasza Lisa), mówiąc, że… ona nie ma zamiaru rozmawiać w sobotę wieczorem, bo to dzień wolny od pracy. Sytuacja kuriozalna: pod sejmem trwa fanatyczny protest KOD, który domaga się natychmiastowych rozmów rządu z dziennikarzami, a gdy takie rozmowy zostają zorganizowane – przedstawicielka KOD, pani Kim mówi, że jest za późno, a w dodatku sobota. Następnego dnia, w wywiadzie dla Onetu pani Kim mówi, że jej środowisko w ogóle nie zamierza rozmawiać z rządem, bo to jest „jakaś gra”. To oczywiście element „permanentnej rewolucji”, próbujący przeciągnąć napiętą sytuację jak najdłużej. Podjudzaczom absolutnie nie zależy na dialogu i kompromisie.


18 grudnia (niedziela)

Hartman i Maleńczuk, protest KOD, Kraków

Kolejny dzień protestów. Znów jest tyle ludzi, ile na przeciętnym meczu Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, ale w lewicowych mediach jest to główna wiadomość, transmitowana przez większość dnia na żywo. Znowu ryk wuwuzeli, jak na mistrzostwach świata w RPA w 2010 roku. Z tymi wuwuzelami na demonstracjach KODu to być może sprytny zabieg socjotechniczny. Towarzystwo jest tak przypadkowe i logicznie sprzeczne, że gdyby zaczęło spokojnie rozmawiać między sobą – szybko wywiązałaby się bójka. Są tam obrońcy praw zwierząt i Żydzi (ubój rytualny) oraz sympatycy Komorowskiego (polowania), są tam geje i sympatycy Lecha Wałęsy (który o gejach wypowiadał się TAK), są feministki i zwolenniczki islamu, są UB-ecy i opozycjoniści, są Kijowskiści, Miszkiści i Szumełdyści, są anarchiści i zwolennicy Unii Europejskiej… Podczas debaty „wewnątrz-KOD-owej” różnice poglądów wyszłyby bardzo szybko, więc sytuację uratowano wuwuzelami, aby jakakolwiek dialog na pikietach KOD był niemożliwy. Przez te nieustające, chóralne „buuuuuuuuuu” przebić się jest w stanie jedynie spiker, posiadający profesjonalne nagłośnienie. Oczywiście byle komu prawo do trzymania mikrofonu nie przysługuje… Gówno wrzucone w wentylator ochlapało też sieć pizzerii „Da Grasso”. Posłanka Nowoczesnej, Scheuring „dupeczka” Wielgus wkleiła na Twitterze TAKIE zdjęcie, jakoby pizzeria „Da Grasso” wysłała darmową pizzę manifestantom KOD, z „wspierającym” napisem na pudełku. Gdy zaczął się internetowy bojkot – zarówno Pizzeria, jak i posłanka w specjalnych oświadczeniach odcięli się od wszystkiego i oficjalna wersja jest taka, że napis na pudełku napisał się sam. „Da Grasso” to sieć franczyzowa (każdy lokal działa na własny rachunek i nie ma nic wspólnego z innymi, oprócz symboli i receptur), więc trochę szkoda mi niewinnych właścicieli pizzerii z innych miast, pewnie niektórzy z nich mają „prawilne” poglądy, a tu trafił im się bojkot i powiązanie z KOD. Wydaje mi się, że w przypadku udokumentowano spadku dochodów mogliby oni dochodzić swoich spraw w sądzie. Tego samego dnia odbyła się pod Pałacem Prezydenckim manifestacja Klubów Gazety Polskiej (mniej więcej podobna liczebnie, do tej KODowej). W Krakowie kilkudziesięciu fanatyków z KOD próbowało zrobić awanturę pod Wawelem, gdzie pojawili się członkowie PiS, chcący odwiedzić grób Lecha Kaczyńskiego. Dzień ten (jak wszystkie poprzednie) był całkowicie wolny od zamieszek, mimo tego, że lewicowe media grzmiały o tym, że kibole Legii planują zrobić jedną wielką zawieruchę.


19 grudnia (poniedziałek)

Planem na ten dzień (i kolejne) było oczywiście kontynuowanie „permanentnej rewolucji”. Okazję ku temu dał Andrzej Rzepliński, któremu właśnie skończyła się kadencja prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Kadencja ta trwa 9 lat (!), więc od roku 2007 było wiadomo, że dokładnie w tym dniu Rzepliński odejdzie – naturalna kolej rzeczy. Sympatycy KOD nie są jednak zbyt bystrzy, więc wmówiono im łatwo, że to PiS maczał w tym palce i trzeba zrobić protest w celu obrony Rzeplińskiego przed dymisją kaczystowską. Na kolejne dni planowano to samo – podjudzanie medialne i kolejne protesty bez większego powodu, czyli kontynuowanie „permanentnej rewolucji”. Już wtedy jednak było do przewidzenia, że zamiast „Majdanu” wyjdzie „Ciamajdan”, bo z każdym dniem protesty były coraz mniej liczne i coraz bardziej naciągane.

Generał Dukaczewski, były szef WSI również brał udział w protestach

Sprawa się ostatecznie rypła, bo w poniedziałek wieczorem pewien nieszczęśliwie zakochany programista baz danych (których opozycja i lewactwo chętnie chcieliby ugościć w Polsce) ubogacił kulturowo Berlin, wjeżdżając ciężarówką w tłum ludzi na świątecznym jarmarku. Siłą rzeczy stał się to temat numer 1 w mediach, a podjudzanie do protestów spadło na dalszy plan. Zamach stanu zakończony niepowodzeniem. To już kilkunasta próba to wywołania Majdanu w Polsce, po raz kolejny „chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle”. Siły antyrządowe chyba nie rozumieją, że z każdą porażką są oni coraz mniej wiarygodni w oczach społeczeństwa. Tak samo, jak lowelas, który nigdy nic nie wyrwał, czy złodziej, którego łapią za każdym razem – KOD i ich mocodawcy tracą zwolenników i reputację po każdej nieudanej próbie przejęcia władzy. Zamiast raz, a dobrze zaplanować profesjonalną akcję i zaatakować w wyczekanym, idealnym momencie – próbują oni praktycznie co miesiąc, z marnym skutkiem. Z jednej strony – wymaga tego „permanentna rewolucja” i sytuacja demograficzna (KOD wymiera, a młodzież nimi gardzi, więc z każdym dniem liczebność sił zmienia się na niekorzyść KOD), ale z drugiej strony – minął rok, a oni są w gorszym położeniu, niż w chwili powstania. Zasada „spiesz się powoli” została zignorowana i to będzie procentować w przyszłości. KODowi i „opozycji totalnej” wkrótce zostanie tylko beton, gapiący się w TVN i czytający GW. Już teraz frekwencja była żenująca (niewspółmierna do burzy medialnej) – miał być wielki Majdan, a w żadnym momencie frekwencja na protestach nie przekroczyła 10.000 osób (czyli protestował maksymalnie jeden na 4.000 Polaków). Przez takie akcje coraz więcej ludzi zraża się do opozycji. Największym wygranym w tej sytuacji są narodowcy, którzy obiecują pogonić jednych i drugich. Społeczeństwo zaczyna być coraz bardziej zmęczone sztucznymi wojnami PONowoczesnej z PiSem i w końcu da temu upust, głosując w wyborach na RN/ONR/Kukiza, którzy obiecują surowe osądzenie aferzystów z PO. Wtedy dopiero lewacy zdadzą sobie sprawę z własnych błędów, ale będzie już za późno.

PS: „Lekceważąc głowę państwa pluję w lustro, pluję w siebie” – W. Bartoszewski, patron KOD.

PS2: Wszystkie opisane wydarzenia działy się w 35 rocznicę masakry w Kopalni Wujek – zabici górnicy się teraz w grobie przewracają. Oddali życie za wolną Polskę, a tu dalej jedna wielka awantura, w dodatku z błahego powodu. KOD jest przekonany, że teraz jest dużo gorzej, niż w czasach stanu wojennego. Jeszcze z jakiegoś Diduszki próbuje się robić większą ofiarę, niż z „dziewięciu z Wujka”… Nie zapomnijmy o nich.

RacimiR, 20.12.2016

8 thoughts on “Cyrkowanie opozycji, KOD i lewactwa na zakończenie roku”

  1. Wczoraj doszło do zamachu w Berlinie, Pakistańczyk uchodźca go spowodował, porwał polską ciężarówkę.

    od RacimiR: Dzisiaj spróbuję o tym coś napisać.

    1. michnikuremek

      Podejrzewam, że zamach zorganizował Kaczyński, aby odwrócić uwagę świata od pisowskiego terroru w Polsce. Ale na szczęście w środę sprawą polską zajmie się Parlament Europejski……

      od RacimiR: Pomyliły Ci się środy, debata w PE już była. Nie dziwię się pomyłce, debata przeszła bez echa, a na sala „pękała w szwach”, praktycznie sami Polacy tam przemawiali i standardowo „przyjaciel Polski” Timmermans.

    1. michnikuremek

      Niemcy pewnie wprowadzą zakaz wjazdu do Niemiec POLSKICH ciężarówek – i problem rozwiązany! 😉

  2. Lewaki próbują zdążyć przed końcem prezydentury Obamy dlatego nie chcą czekać. Gdyby prezydentem została Clinton mielibyśmy naprawdę drugi majdan.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top