Lewacka popkultura i rozważania muzyczne

Georg Michael i Pete Burns

W ostatnim czasie zmarły dwa symbole muzyki rozrywkowej, powiązane z londyńską sceną rewolucji kulturowo-homoseksualnej lat 80-tych. George Michael zmarł 25 grudnia (Last Christmas), a Pete Burns (z zespołu Dead or Alive) odszedł 23 października bieżącego roku. Jako, że zarówno miasto Londyn, jak i popkultura, którą współtworzyli obaj panowie są mi bliskie – chciałem napisać o całym zjawisku oraz pokrótce wyjaśnić, z jakiego powodu show-business przesiąknięty jest lewactwem, czego bezpośrednim efektem jest fakt, że większość muzyków i celebrytów agitowała za przyjmowaniem tzw. „uchodźców” oraz głosowaniem na Hilary Clinton, Nowoczesną czy przeciwko Brexitowi. Gwiazdy popkultury mają potężny wpływ na wychowanie młodzieży. Taka już jest ludzka natura, że każdy nastolatek ma swoich idoli – aktorów, sportowców i muzyków, których uważa za nadludzi, godnych naśladowania. Zauważono to już dawno i postanowiono wykorzystać w kreowaniu politycznie poprawnych pokoleń, zgodnie z marksizmem i Nowym Porządkiem Świata. Jeszcze na początku lat 50-tych XX wieku światowa popkultura była bardzo „grzeczna”. Z czasem zaczęła się jednak mocno psuć, seksualizować i sodomizować, osiągając apogeum upadku obyczajowego w latach 80-tych na scenie londyńskiej. Niewykluczone, że był to celowy zabieg „opiekunów” artystycznych pochodzenia wiadomego, którzy od dawna są menedżerami światowej rozrywki, a od od jakichś 50 lat całkowicie ją zdominowali. Cytując klasyka: „nie mam dowodów, ale mam pewność”, że w tym zabiegu łapy maczał George Soros, którego życiowym celem jest „edukacja liberalna” i przerzucenie kosztów jej utrzymania na zewnątrz. W przypadku organizacji pozarządowych (NGO) płatnikami są podatnicy, a w przypadku celebrytów jest to wolny rynek, czyli konsumenci dobrowolni – reklamodawcy telewizyjni oraz indywidualni ludzie, kupujący muzykę oraz bilety do kin. Sorosowe NGO i lewaccy celebryci są zresztą powiązani ze sobą, uwiarygadniając się nawzajem na różne sposoby. Od czasów II Wojny Światowej światowa rozrywka systematycznie kieruje się w stronę najniższych instynktów, czyli seksu oraz antykatolicyzmu (przy sympatyzowaniu z ateizmem oraz wszystkimi innymi religiami). Tuż po wojnie największa gwiazdą był Elvis Presley, genialny artysta, którego starsi wówczas ludzie uważali za szatana wcielonego, demoralizującego młodzież. Nie minęło 20 lat, a pojawił się zespół The Beatles. Okrzyknięci zostali skandalistami i belzebubami. Otwarcie krytykowali oni katolicyzm (apogeum to skandal z wywiadem Lennona o Jezusie), podczas występów w Hamburgu prowadzili się fatalnie, a inspiracji duchowych szukali w Indiach u jogina Maharishiego (który później w oczach zespołu okazał się oszustem i zboczeńcem). Nawet sam Elvis (dotychczasowy belzebub) był nimi zniesmaczony i próbował (z marnym skutkiem) blokować amerykańską karierę czwórki z Liverpoolu. Sukces Beatlesów opierał się na dwójce genialnych kompozytorów – duecie Lennon – McCartney, ale nie bez znaczenia była rola ich menedżera pochodzenia żydowskiego, Briana Epsteina. Od tych czasów w muzycznym świecie zaczęła powszechna być opinia, że posiadanie żydowskiego menedżera jest gwarancją sukcesu. Jak bardzo popkultura „posunęła się dalej” świadczyć może fakt, że The Beatles to ulubiony zespół… Jarosława Kaczyńskiego, uznawanego przez wielu za średniowieczną konserwę i zwolennika hiszpańskiej inkwizycji. Po Beatlesach główną gwiazdą londyńskiej sceny był zespół Rolling Stones (mniej talentu, więcej zepsucia, lepszy menedżer – Żyd Oldham), a następnie zespół Sex Pistols (jeszcze mniej talentu, jeszcze więcej zepsucia, jeszcze lepszy menedżer – Żyd McLaren).


Największe zepsucie muzycznej popkultury przyszło jednak w latach 80-tych, wraz z modą na świeżo wynalezioną muzykę elektroniczną. Wtedy hamulce londyńskiej popkultury puściły całkowicie.

Powyżej klip zmarłego niedawno Pete Burnsa i jego grupy Dead or Alive: „That’s the way I like it”, polecam dokładnie go obejrzeć (muzyka jest tu mniej ważna, zresztą to tylko przeróbka starszego kawałka, stylizowana muzycznie na lata 80). Teledysk ten powstał ponad 30 lat temu, ale jego „przekaz podprogowy” aktualny jest w dalszym ciągu. Znajdziemy tam większość rzeczy, które są modne w kręgach marksistowsko-lewackich, czyli transwestytyzm, dominację kobiet nad mężczyznami, seks, feminizm, dżenderyzm, zatarcie różnic pomiędzy płciami. Do kompletu brakuje tam tylko murzyna, który gwałci księdza… Tego typu klipów było w latach 80-tych całe mnóstwo. Później także to kontynuowano, np. TAKI teledysk, popularny w latach 90-tych. Babochłop władczym głosem pyta swojego „chico”, czy jest gotowy. Ten „chico” to taka niewydarzona mazepa, że gdyby tylko spróbował odmówić – dostałby od wokalistki takiego gonga, że wylądowałby na urazówce. Mózgi ówczesnej młodzieży z całego świata zachodniego otrzymały potężną dawkę seksu, nierównowagi płciowej, upadku moralnego i nihilizmu. Brytyjczycy i Amerykanie zawsze byli pod tym względem „krok do przodu”, bo mieli u siebie multi-kulti z powodów przeszłości imperialno-niewolniczej. Można im było od razu zaaplikować „wyższy poziom kultury”, czyli „postępowych” wykonawców, najczęściej homoseksualnych – Pete Burnsa, Madonnę, Boya George’a, Sinnead’o’Connor, Jimiego Sommerville’a czy Marca Almonda. W tych czasach w Europie Centralnej nie było jeszcze multi-kulti, najpierw więc trzeba było zrealizować „podstawę”, czyli ocieplić wizerunek mężczyzn o „nieeuropejskich rysach twarzy”, bo nie było ich tam jeszcze zbyt wielu i mogli budzić nieufność u tubylców. Stąd w latach 90-tych lansowano wiele bliźniaczych zespołów tanecznych, których członkami był „raper” o ciemnej karnacji (którego drewniany „flow” zostałby wyśmiany przez profesjonalnych, czarnych raperów z USA) oraz biały kompozytor, który pozostawał za kulisami. Najczęściej dorzucano także białą, seksowną wokalistkę do tańczenia i śpiewania refrenów. Przykłady to popularne wówczas zespoły: 2 Unlimited, Mr. President, Captain Jack, Captain Hollywood Project, czy „szwedzki raper” Dr. Alban. Schemat był sztywny – zespół zgrany, dwie kurwy i organy zespół wielokulturowy, przy czym zawsze 'rapujący’ facet był ciemny, młoda, pociągająca kobieta była biała, a od najcięższej roboty (pisania piosenek) był biały facet, niedoceniany i pozostający w cieniu. To prawdopodobnie był „Podkład Kulturowo-Przygotowawczy” (PKP) pod planowaną inwazję nachodźców, z którą obecnie centralna Europa ma do czynienia (zauważmy, że wbrew propagandzie o kobietach i dzieciach – „uchodzą” prawie sami młodzi mężczyźni, podobni do tych sympatycznych „raperów” z eurodisco lat 90-tych). Tak jak w tych zespołach – obecnie w kryzysie imigracyjnym mamy do czynienia z ciemnoskórymi, imprezowymi „raperami”, białymi kobietami, które powinny wieszać im się na szyjach oraz białych facetów, którzy poza błyskiem fleszy muszą na to wszystko zapracować. Według mojej opinii starannie zaplanowana popkultura spowodowała sytuację, że na Zachodnie bezkarnie panoszy się islam i dżendery, chrześcijaństwo odeszło do lamusa, a miejscowa ludność nie widzi w tym żadnego zagrożenia i uprawia „willkommenskultur”. Od dziecka byli oni wychowywani w warunkach ekstremalnych, więc zatracili zdolności logicznego myślenia i odchylenia zaczęli traktować jak dominującą normę. Polskie społeczeństwo jest na tym tle dosyć konserwatywne, bo w 1984 roku szczytem rozrywkowej ekstrawagancji była u nas rozczochrana fryzura Beaty Kozidrak, której na ważny występ w Opolu nawet nie wydepilowano pod pachami (uznano widocznie, że jest to albo mało ważne, albo zbyt prowokacyjne). Lata 90 to kolejne łamanie barier i demoralizowanie młodzieży, np poniższy klip zespołu The Prodigy: „Smack my bitch up”, który do dzisiaj budzi wiele kontrowersji.

https://www.youtube.com/watch?v=BFxaDoyl-1s

Wróćmy na chwilę do Pete Burnsa. Tak samo, jak cała muzyka eurodance z centralnej Europy, Burns był to typowy produkt menedżerski, który bez pomocy „opiekunów” nigdy by się nie wybił. Niestety sława mocno zryła mu psychikę, co jest tematem tabu wśród środowisk lewackich. Już wyjaśniam o co mi chodzi. Nie można odmówić Burnsowi dobrego głosu, dobrego poruszania się oraz zdolności frontmana. Takich ludzi jest jednak całe mnóstwo – według mnie ludzi z dobrym głosem i zmysłem scenicznym jest w ludzkiej populacji ponad 1%, co w skali 7 miliardów ludzi na świecie daje ilość niezdolną do wykreowania wszystkich z nich na gwiazdorów. Wystarczy zresztą obejrzeć jeden z licznych telewizyjnych talent show typu „Idol” czy „Voice of Poland”, gdzie przewijają się setki świetnych wokalistów, których największym problemem jest to, że nie mają własnego repertuaru (od coverowania nikt nie został jeszcze gwiazdą). Pomimo świetnych umiejętności wokalno-scenicznych kończą oni jako kierowcy, kasjerki czy kafelkarze, a jedynymi osobami, wylansowanymi przez te talent-showy są jurorzy.

Na wagę złota są kompozytorzy (w filmie- scenarzyści), natomiast wykonawców jest nadmiar. Dobra kompozycja zawsze obroni się sama (świadczą o tym przypadki np. Kazika Staszewskiego, Muńka Staszczyka czy Kuby Sienkiewicza, którzy kompletnie nie potrafią śpiewać, a mimo to posiadają status gwiazd wokalu). Polska niestety nigdy nie była kompozytorskim zagłębiem. Mieliśmy kilka przebłysków, ale albo już nie żyją, albo całkowicie stracili formę (Chopin, Kilar, Lutosławski, Jackowski, Ciechowski, Lipko, Łosowski, Borysewicz). Obecnie liczba dobrych kompozytorów w Polsce wynosi niestety zero. Nasz naród po prostu nie jest stworzony do robienia muzyki i trzeba się z tym smutnym faktem pogodzić. Na drugim biegunie są Brytyjczycy (i Amerykanie), wśród których zawsze było mnóstwo dobrych kompozytorów i producentów muzycznych. Ich rola jest trochę niewdzięczna, gdyż przeważnie nie są oni zbyt popularni w sensie sławy – ich geniusz skradają zazwyczaj wokaliści-frontmeni, których, jak pisałem – podaż na rynku jest bardzo duża i dosyć często po komercyjnym sukcesie sława ich przerasta, a „sodówka” uderza do głowy. Są oczywiście też genialni wokaliści, bez których zespół nie odniósłby sukcesu (np. Freddie Mercury czy David Gahan). Zazwyczaj jednak wokaliści to niezbyt rozgarnięci ludzie, którzy muszą tylko zaśpiewać i zatańczyć podsuniętą pod nos piosenkę, a gdy sami (w wyniku nabytego wraz ze sławą przekonania o własnym geniuszu) zabiorą się za komponowanie -wychodzi muzyczny gniot i „sztuka dla sztuki”.

Do zostania gwiazdą muzyki nie wystarczy więc dobrze śpiewać, trzeba mieć jeszcze coś dodatkowego, bo komfort wyboru jest ogromny i w perfekcyjnych wykonawcach można przebierać jak w ulęgałkach (to samo jest zresztą w telewizji i kinematografii). Obecnym show-businessem rządzą selekcjonerzy, którzy wybierają wykonawców (muzyków, aktorów, prezenterów, jurorów, dziennikarzy) do swoich produkcji. Kryteria wyboru są różne. Pół biedy, gdy chodzi o, mówiąc kolokwialnie – dostęp do dupy (np. kariery Natalii Oreiro czy Lany Del Rei – prosty układ, stary jak świat). Gdy chodzi tylko o zrobienie kasy na danym wykonawcy – też nie ma tragedii. Przykładem może być rosyjski, bardzo popularny w ubiegłej dekadzie duet dziewczęcy „Tatu” – niby kreowano je na lesbijki, ale od początku była to szopka, nastawiona na zarabianie hajsu, a nie na promocję homoseksualizmu (na koniec zresztą okazało się, że obie „tatuszki” są hetero).

Pete Burns w ostatnim stadium życia

Najgorzej, gdy głównym kryterium wyboru wykonawcy są cechy psychiczne – homoseksualizm, brak zdolności logicznego myślenia oraz mózg wyprany lewacką propagandą. Dlatego też obecnie prawie cały światowy show-business to sprzedajne lewactwo, które ostatnio zagonione zostało do rozpaczliwego ratowania „jedynej słusznej” opcji politycznej. Po prostu już w momencie, gdy selekcjonowano kandydatów do zostania gwiazdami – zadbano, by wybrańcy mieli „odpowiednie” poglądy i w przyszłości nie narobili bigosu. Są oczywiście sytuacje nieuniknione, np. Mel Gibson czy Roger Waters, którzy otwarcie mówią, że Izrael to państwo zbrodnicze i faszystowskie. Takie przypadki należy wyciszyć i usunąć z mediów, natomiast pozostałe 99% celebrytów musi być dyspozycyjne poglądowo. Cały ten dziwny układ tworzenia rozrywki daje często efekt, w którym wokaliści (albo nawet całe zespoły) wybierani są w castingach przez producentów, kompozytorów, menedżerów i specjalistów od wizerunku. Według mnie w ten sposób wyrządza się tym ludziom pewien rodzaj krzywdy. Książkową ofiarą tego procederu jest wspomniany Pete Burns (swoją drogą, Żyd). Zaśpiewał kilka piosenek na krzyż, miał swoje pięć minut, był bardzo sławny. Niestety, nie wytrzymał psychicznie i od tego czasu media i producenci muzyczni przestały się nim interesować. Od początku kariery Burns kreował się na kobietę, zmieniał orientację seksualną, a później chirurgicznie zmienił płeć i poddał się niezliczonym operacjom plastycznym, które oszpeciły go totalnie. Pod koniec życia był człowiekiem upadłym fizycznie i psychicznie, w telewizji występował jako dziwoląg i ciekawostka. Miewał też przebłyski świadomości, np. w wywiadzie dla Daily Mail powiedział, że „małżeństwa homoseksualne nie działają prawidłowo”. Burns zmarł w wieku 57 lat, prawdopodobnie w wyniku stresu, chorób psychicznych i środków chemicznych, którymi próbował neutralizować emocje. Oczywiście nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za tragiczne losy Burnsa. Gdy dżihadyści zorganizują zamach – według lewaków winni są zawsze prawicowcy, przez których terrorysta wpadł w depresję i wykluczenie społeczne, zamiast się wzorowo asymilować. Gdy jednak przedwcześnie ginie dawna gwiazda show-businessu, wtedy winnych nie ma… Osoby, które dawniej kreowały jej image sceniczny i ścieżkę kariery – teraz chcą się trzymać jak najdalej od swojego „dziecka”. Podobnie było z Michaelem Jacksonem – w czasach młodości promowano go wszędzie, ale gdy zagubił się w życiu i zaczął robić „przypały” – jego osoba spotkała się z bojkotem medialnym, a jego starzy „przyjaciele” odwrócili się od niego. Przez kilkanaście lat nikt nie grał jego utworów, a w mediach pojawiał się on tylko w negatywnym kontekście. Dopiero po śmierci wznowiono granie piosenek Jacksona. Inne słynne gwiazdy, które „same są sobie winne” to Jimi Hendrix, Jim Morrison, Kurt Cobain, Layne Staley. John Lennon też według mnie jest ofiarą wizerunku, w który wplątali go menedżerowie. Wprawdzie został zastrzelony, ale według mnie i tak by długo nie pociągnął, bo był psychicznym wrakiem.

Kilka dni temu, w wieku 53 lat zmarł George Michael. Nie był on typowym „produktem”, ponieważ był całkiem inteligentny i sam skomponował wiele swoich przebojów. Jego losy można podzielić na dwa etapy. Pierwszy etap (przed 1998 rokiem) to błyskotliwa kariera muzyczna, gdy George był istną fabryką przebojów i wydawał się być szczęśliwym oraz spełnionym człowiekiem. W roku 1998 George Michael dokonał „coming outu”, czyli przyznał się, że jest homoseksualistą. Nie zrobił tego po ludzku, jak np. Michael Stipe z zespołu REM, który po prostu to powiedział, nie robiąc z tego afery. George Michael w tym momencie zmienił się w „produkt” – swą orientację wyznał bardzo hucznie. Na tę okazję nagrał specjalną piosenkę „Outside”, która wsparta była skandalizującym teledyskiem oraz uruchomieniem machiny medialnej. Z orientacji seksualnej George Michaela zrobiono wielkie wydarzenie rangi światowej, były czołówki gazet, setki wywiadów, analizy, komentarze, tłumy fotoreporterów, listy gratulacyjne. Od czasu „coming outu” George Michael przestał być muzykiem, a stał się działaczem i ambasadorem homoseksualizmu. Na dobre przykleiły się do niego sorosowe środowiska lewackie i działacze LGBTQWERTY. Wprawdzie dalej nagrywał piosenki, ale były to chłamy i żadna z nich nie przetrwała próby czasu (w przeciwieństwie do utworów, które stworzył wcześniej, granych do dzisiaj w większości stacji radiowych). Z czasem George robił się coraz bardziej nieszczęśliwy, podobno grasował w londyńskim Hampstead Heath w poszukiwaniu gejowskiego seksu (choć miał taką sławę i fortunę, że bez problemu mógł prowadzić poszukiwania w bardziej cywilizowany sposób). Następnie związał się z gejowskim aktorem porno. W międzyczasie pojawiły się problemy psychiczne, narkotyki, depresja, problemy z prawem, a w efekcie przedwczesna śmierć. Pod koniec (gdy Michael wizerunkowo przynosił więcej szkody, niż pożytku) nawet środowisko homoseksualne zaczęło od niego odcinać, a zaczęto kreować go z powrotem na pana, który śpiewał świąteczne piosenki chrześcijańskie (po jego śmierci żadne liberalne media nie mówiły, że był ambasadorem homoseksualizmu, natomiast wszyscy zagrali fragment piosenki „Last christmas’). Oczywiście nikt nie poczuwa się do wzięcia odpowiedzialności za zrycie psychiki Michaela, kolejny, który sam jest sobie winien… Według mnie, George Michael, Pete Burns, Michael Jackson i wielu innych zostało przez lewactwo wykorzystanych, wyciśniętych jak gąbka, a na koniec porzuconych. To jednak temat tabu i o tym nie wolno mówić w wiodących środkach przekazu. Najważniejsze jest to, że dżihadyści zawsze są ofiarami nietolerancyjnego systemu…

Będę powoli kończył, tekst był bardzo chaotyczny, bo żeby wyczerpać temat należałoby napisać grubą książkę. Czuję się teraz trochę, jak główny bohater książki i filmu „American Psycho”, który też mógł godzinami opowiadać o muzyce (będąc przekonanym, że kobietom spadają majtki od jego opowieści), a na koniec się okazało, że był chorym psychicznie maniakiem, którego nikt nie lubił i nikt nie rozumiał… Mam jednak nadzieję, że niektórzy zrozumieli i zgodzą się z tym, co napisałem.

PS: Dziękuję za 1000 polubień na pejsie, które zostało przekroczone w czasie tworzenia niniejszego wpisu.

RacimiR, 28.12.2016

25 thoughts on “Lewacka popkultura i rozważania muzyczne”

  1. Artykuł dobry. A co myślisz o Ciamajdanie są juz zapowiedzi Ryszarda Bankowe Serce że zostają do 11 Stycznia, zresztą Rysiu juz zapowiedział że zwoła swoich zwolenników, będzie coś jeszcze z tego czy dokończą się kompromitować

    od RacimiR: Im dłużej to trwa, tym gorzej dla organizatorów. Nic z tego nie będzie, chyba że będą jacyś męczennicy (ale nie tacy, którzy sami się kładą na ulicy).

    1. michnikuremek

      Jak myślisz – czy to co teraz widzimy to nadal to opisywane przez Stanisława Michalkiewicza kopanie się po kostkach czy też już wymiana ciosów trafiających trochę wyżej?
      Bo ja mam wrażenie, że to drugie….
      Ciekawe czy razwiedka zdecyduje się na mord polityczny….. Oni wiedzą kim jest ten, kto ich od ponad roku ogrywa jak chce i że drugiego takiego nie ma….
      Mazguła mówił, że nie wszyscy funkcjonariusze odchodząc ze służby zdali broń…
      Mam obawy, że na ciamajdanie się nie skończy…..
      Aha – nie mogę znaleźć dobrego źródła, ale w blogach piszą o tajemniczych awariach, które zdarzyły się akurat podczas „rewolty” opozycji:
      1. Awaria systemu lotniczego/radarowego,
      2. Awaria sygnału telewizyjnego,
      3. Awaria systemu Polskiej Agencji Prasowej,
      4. Awaria systemu bazy centralnej „Źródło”.
      Jeżeli tak było, to oznacza, że grę prowadzą naprawdę potężne siły, a te pajace w sejmie to tylko taka przykrywka……

      1. „Mazguła mówił, że nie wszyscy funkcjonariusze odchodząc ze służby zdali broń”, kolego ilu żołnierzy po odejściu ze służby wzięło ze sobą AK47 a nic nie mieli na sumieniu a co dopiero takie ubeki…

  2. Bardzo dobrze, że z okazji świąt przełamałeś tradycję „polityczną” nieco innym tematem, chciałem powiedzieć „lżejszym” ale chyba bym się wygłupił 🙂
    Pozdrawiam wszystkich czytelników i „dyskutantów” i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Ciekawe ile zaskoczeń nam przyniesie?

  3. No no, ciekawe podejscie. Uswiadomiles mi ze w dzieciństwie lata 80te i 90te probowano mnie zlewakowac, zmurzynic, zpedalowac, zbzikowac (lambada, captain jack, coco jambo, emsihamer, jackson michael, madonna ogolnie mtv, viva2 ale tez celine dion, scooter, modern talking ramstain, makarena, … ech sporo tego bylo), ale przeciwwaga na naszym rodzimym podworku czyli polskie discopolo (wysmiewane przez wszystkich a kazdy tego sluchal), just5, butka suflera,lady punk, kazik itd.
    Dzieci i mlodziez bardziej interesuje fajna muza anizeli podświadomie wtlaczanie pogladow i zycia artysty. I jeszcze uwaga jedna misio dzakson zawsze byl i bedzie popularny w kazdym wieku w jakims okresie zycia kazdy mial na punkcie jego bzika – nie przez to ze lubil dzieci, chlopcuf ale przez to ze po prostu zajebiste mial piosenki i jakby nie patrzec krolem popu byl! Ech wspomnialy mi sie smarkate lata.
    Zydki jako menadzerowie po prostu mi sie wydaje ze chodzi im glownie o to ile mozna wydoic z artysty, im bardziej szokujacy taki delikwent jest, im wiecej sie o nim mowi tym bardziej mimochodem jest popularny.
    Akurat tych dwoch co zmarlo jakos nigdy ich nie słyszałem, nawet nie kojarze. Po kilku latach kazdy sie wypala i zydki inwestuja w nowego delikwenta.
    Wsrod bialych malo jest talentow gdyz my tylko pracowalismy, chrzescijansko protestanckie podejscie do zycia, natomiast ludy rozrywkowe z duza iloscia czasu wolnego mialy jednak zmysl artystyczny, wystarczy youtube popatrzec i w czolowce sa murzyni, latynosi (ostatnio moda na latino jest promowana shakira, romeo santos) a wykonawcow bialych, skosnookich, hinduskich, islamowatych to jak na lekarstwo.
    No coz temat rzeka kazdy swoje zdanie i gust ma.
    I jeszcze sprawa duzo jest naprawde duzo wykonawcow dzialajacych lokalnie w danym kraju, youtube w jakis sposob spowodowalo ze kazdy szanse ma zaistniec bez managera zyda – grubson, lakilan, letni hamski podryw, cala masa disco polo, parodie i spiewanie o byle czym, nawet mam wrazenie ze kult jednej gwiazdy przez kilka dziesiecioleci przeminal wraz z xx wiekiem.

    od RacimiR: Ja pamiętam gdy upadł PRL, byłem dzieckiem i rodzice założyli kablówkę z MTV. Jeden z pierwszych klipów, które tam zobaczyłem to „Dr Jeep” grupy Sisters of Mercy. Pamiętam do dnia dzisiejszego, że ten teledysk nieźle zrył mi wtedy beret, choć gdy dzisiaj go oglądam – nie wydaje się jakiś mega inwazyjny. Co innego jednak działo się w psychice dzieciaka, który dotychczas widział tylko Marylę Rodowicz i Majkę Jeżowską, a co innego dzieje się w głowie dorosłego człowieka, którym jestem teraz.

  4. Dobry artykuł , to świadczy o jednym tym artystom brakowało tzw, KRĘGOSŁUPA MORALNEGO , zamiast tego zaserwowano im papkę lewackiej ideologi co odbiło się im na psychice i zdrowiu . Co do polskich autorów piosenek możesz się mylić 🙂 , myślę że jest ich sporo ale z jakiś powodów nie są promowani ani lansowani.
    Czekam na dalsze newsy

  5. Rewelacja! Więcej takich artykułów, mniej prostowania farmazonów GW.
    Codziennie zajmuje się już tym żelazna logika i nie ma potrzeby żeby ich dublować.
    Liczyłem też na coś odnośnie masońskiej/okultystycznej symboliki masowo napchanej do teledysków i kreskówek, masz odnośnie tego jakąś teorię?

    od RacimiR: To chyba masońska próżność i pokazanie „swoim”, że mogą wsadzać wszędzie swoje znaki.

  6. michnikuremek

    Ja jestem miłośnikiem klasycznego rocka z końca lat 60-tych i lata 70-te. Były to złote lata tej muzyki: Deep Purple, Pink Floyd, The Beatles, The Rolling Stones, Uriah Heep, Led Zeppelin, Bob Dylan, The Doors, Emerson, Lake& Palmer, Jimmi Hendrix, Budgie i wiele, wiele, wspaniałej muzyki….
    Wspaniałej, to co wtedy stworzono to wyżyny artyzmu, któremu już się nikomu nie uda osiągnąć…..
    Pamiętam, kiedy pojawił się jutub z wypiekami na twarzy oglądałem Woodstock – ten amerykański oczywiście , Joe Cocker czy Joan Baez śpiewająca swe protest-songi, antywojenne, pacyfistyczne…. Hippisi, miłość, precz z wojną… Jakie to było fascynujące….. Oni o coś walczyli, czegoś od życia chcieli…..

    Jaki to człowiek był durny…..

    Niestety – dziś kiedy znam już kontekst tamtych czasów i fascynacja minęła. Owszem z przyjemnością posłucham Beatlesów, ale z jakąś mniejszą niż wtedy….

    Bo wiem, ile złego zasiano właśnie w tamtych czasach, wiem, że teraz właśnie rządzą światem zachodnim ci sami, którzy na tym woodstocku w 1969r. kąpali się w błocie, a dziś – oni w garniturach i garsonkach – nas wrzucili do tego błota, sami pławiąc się w luksusach i zbytkach – na nasz koszt – patrz Hilaria Clinton…..

    Na szczęście muzyka rockowa to nie tylko dewiacje, prochy i załamania psychiczne gwiazdorów zakończone gwałtownymi zgonami.
    To także poważne sprawy, historia, sens życia – na przykład…. Iron Maiden:
    https://www.youtube.com/watch?v=X4bgXH3sJ2Q
    czy też nasza Forteca:
    https://www.youtube.com/watch?v=uB6esdvpWEk
    albo Horytnica:
    https://www.youtube.com/watch?v=2PGpllZk4_w

    od RacimiR: Ja staram się nie patrzeć na poglądy, tylko na muzykę. Choć czasami się nie da – połowa moich ulubionych współczesnych wykonawców oficjalnie wsparła Clinton w wyborach i też po tym trochę mniej ich słucham.

  7. ostatni_sprawiedliwy

    Mnie na szczęście lewacka rewolucja ominęła w latach 90-tych bo z moich głosników leciał RUNNING WILD , MANOWAR , METALLICA , BATHORY , OVER KILL , SODOM….

    Pozdro dla autora;)

    od RacimiR: Z moich też to leciało, a nawet jeszcze ostrzejsze sprawy 🙂 mam dosyć szerokie zainteresowania muzyczne. Do tego, co napisałem można zaliczyć też black metal – robią dzieciakom siano w głowie, stroją się na wielkich satanistów, malują mordy farbkami i biegają po skandynawskich lasach, a potem wieczorem przy kominku pewnie sami się śmieją ze swoich fanów i liczą hajs, który na tej szopce zarobili 🙂 Nie licząc oczywiście ekstremów jak Varg Vikernes.

  8. michnikuremek

    Byłoby fajnie gdyby Steve Harris napisał utwór o rotmistrzu Pileckim, a Bruce Dickinson o nim zaśpiewał..
    Oni lubią takie klimaty…..
    Niestety…..Jak do nich dotrzeć….?
    Jak sprawić, by Steve Harris przeczytał maila w tej sprawie…….?
    Nie wiem……. 🙁

    od racimiR: Dickinson zawsze kojarzył mi się z lewakiem, który lubi militaria. Wątpię, żeby się zgodził. Prędzej by chyba napisał kawałek o bohaterskiej walce powstańców z nazistami w warszawskim getcie…

    1. michnikuremek

      Fakt….
      Niedawno czytałem, że w Hollywood kręcą film o Powstaniu Warszawskim…. Wyobrażam sobie: głównymi postaciami są z całą pewnością bohaterscy Żydzi broniący się przez AKowcami, którzy chcą ich wymordować. W tle przerażeni Niemcy bezradnie obserwujący bestialstwa Polaków….

      A tak Amerykanie (chyba) przedstawiają powstanie w getcie….
      https://www.youtube.com/watch?v=HC7_qPCflnY
      Pomijam absurdalny podkład muzyczny.
      Niemcy w karnych szeregach wmaszerowują do getta, a żydowscy bojownicy prują do nich z karabinów maszynowych…. 😉

  9. Piszesz ciekawe artykuły. Cały czas mam jednak w głowie Twoje poparcie dla lewackiego programu 500+ co mocno zachwialo Twoją wiarygodnością:(

    od RacimiR: Nigdy go nie popierałem, bo jestem wolnorynkowcem. Pisałem tylko, że z dwojga złego lepsze 500+ niż sytuacja, gdzie kasę budżetową kradną politycy Platformy nie wiadomo na co.

    1. michnikuremek

      Też uważam, że każdy powinien mieć możliwość zarobić tyle, by było go stać na utrzymanie dzieci i niepracującej żony.
      Ale… wiadomo.
      W związku z tym „pincec plus” mamy ciekawe zjawisko. Zasiłek na dziecko jest ze szczególną pasją atakowany przez nowoczesnych platformiarzy. Są to ci sami ludzie, którzy są ze ślepym uwielbieniem i wiernopoddaństwem zapatrzeni w Zachód. I jakoś im ta krytyka zupełnie nie koliduje z faktem, że we wszystkich krajach UE takie zasiłki funkcjonują od dziesięcioleci i są one oczywiście znacznie wyższe od tego „pincet”….
      Czyli mamy to co zwykle: lewactwo i logika to dwa pojęcia całkowicie sprzeczne….

      P.S. Jednego dnia PO wrzeszczała, że 500+ położy budżet, a następnego – zasiłek powinien być na każde dziecko! 😉

      od RacimiR: ostatnio bodaj Ewa Kopacz mówiła, że tylko Platforma może utrzymać program 500+ , bo PiSowi zaraz skończą się pieniądze, a PO będzie tak rządzić, że im wystarczy na każde dziecko.

    2. Wolnorynkowiec nie może wybierać z dwojga złego. Należy tępić lewackie paranoje na każdej płaszczyźnie.

      od RacimiR: Tępienie PiS = wspieranie PONowoczesnej, czyli dużo większych szkodników. Z utęsknieniem jednak czekam na nową, silną partię wolnościową.

      1. michnikuremek

        Na dzień dzisiejszy (!): nie popieranie rządu PIS oznacza danie zielonego światła dla Petru, Schetyny i Kijowskiego!
        A to najgorsze co może nas spotkać!!!!!!!
        NIE MA w tej chwili ŻADNEJ alternatywy dla wybranego w demokratycznych wyborach rządu PIS!
        Trzeba stworzyć prawicę „po prawej stronie” od Jarosława Kaczyńskiego! A wtedy możemy myśleć o wyborach. I żądać radykalnych zmian……
        Ale wcześniej nie!!!!!
        Chcecie premiera Petru? Albo ministry w postaci tej idiotki o niemieckim nazwisku??????
        Chcecie? No to idźcie pod sejm i udawajcie trupa….. Jak ten komunista Diduszko….

      2. Nie napisałem, żeby tępić PiS (podmiot) tylko ich lewackie pomysły (500+ = przedmiot). Wolnorynkowiec nie może na takie zjawiska przymykać oczu.

        1. Jaki wolny rynek? Mamy być w dalszym ciągu niewolnikami zachodniego kapitału? Przeciwnie, musimy znacjonalizować bezczelnie rozkradziony majątek narodowy który wypracowywały wspólnymi siłami nasze poprzednie pokolenia! W tym postsowieckim kołchozie powinien być prześwietlony każdy milioner! Doczekamy się w końcu sprawiedliwości? Powstanie w końcu jakaś POLSKA partia polityczna?
          W ogóle to jest absurd że w kraju który jest tak bogaty w złoża i surowce naturalne, posiada tranzytowe położenie w centrum europy i generalnie wszystko to co powinno uczynić ten kraj bogatym żremy się o jakieś 500+. To jest wręcz poniżające!
          Na Białorusi państwo finansuje połowę kredytu na mieszkanie jeżeli masz dwójkę dzieci (co więcej rozkwita u nich rolnictwo i produkcja traktorów) a i tak praktycznie nie mają zadłużenia zagranicznego, w związku z tym nie są spacyfikowani przez żydowską finansjerę.

  10. Świetny artykuł. Wiele mi wyjaśnił, dziękuję.
    Wiele tak dobrych w Nowym Roku 2017 życzę.

    Ja też czekam na zdeklarowaną zwartą prawicę za 3 lata. Mam nadzieję, że PiS wytrwa do tego czasu.

  11. W tym samym tygodniu co G.Michael zmarł też Larry Steinbachek z zespołu Bronski Beat,także symbol londyńskiej gejowej sceny muzycznej,nie zdziwiłabym się,gdyby Larry i George sobie kiedyś wsadzali.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top