Marsz Niepodległości 2024

Zapraszam na skromną analizę wczorajszego Marszu Niepodległości. Tekst będzie dość krótki, bo tym razem nie było żadnych „momentów” i innych „smaczków”. Główne hasło w tym roku brzmiało: „Wielkiej Polski moc to my”. Frekwencja jak zwykle nie zawiodła. Według warszawskiego ratusza i służb rządowych na Marszu pojawiło się 90 tysięcy osób, a według organizatorów- było 250.000 osób. Krakowskim targiem można więc oszacować, że realnie było mniej więcej 150.000 ludzi, czyli lekko powyżej średniej z wszystkich edycji. Trudno zresztą to dokładnie policzyć. Najwięcej osób było z pewnością w okolicach Ronda Dmowskiego, a potem ludzie się wykruszali. Wielu zrezygnowało już na początku, gdyż Marsz planowo miał wyruszyć o godzinie 14:00, a finalnie ruszył dopiero około 15:30. Tak długie czekanie w chłodnej aurze nie jest zbyt pasjonujące. Kolejne osoby odchodziły na Powiślu (na peron kolejowy), a wielu przed Błoniami Stadionu (prosto na metro i pociąg), ostatecznie pod finalną scenę dotarła mniej więcej połowa ludzi, co jest standardem. Ciekawe jakie byłyby frekwencje, gdyby data odzyskania niepodległości przypadałaby w lato, bo listopadowa pogoda nie jest największym atutem Marszu.


4-go września, ponad 2 miesiące przed Marszem niezidentyfikowane służby rządowe przy pomocy „wiertarki praworządności” siłą wtargnęły do siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości (organizatora) i zabrały stamtąd liczne dokumenty. Podobne najścia nastąpiły w miejscach zamieszkania Roberta Bąkiewicza (były prezes Stowarzyszenia) oraz Roberta Marzocha (byłego szefa Straży Niepodległości, obecnie asystenta posła Krzysztofa Bosaka). Powód najść był groteskowy- na podstawie utajnionego donosu szukano dowodów na „przestępstwo” z 2018 roku, kiedy rzekomo ktoś wykrzykiwał na Marszu ksenofobiczne hasła (swoją drogą, zachowując konsekwencje- Bodnarowcy powinni przeszukać domy Marty Lempart czy Obywateli RP, którzy organizowali wydarzenia uliczne ze świetnie udokumentowanymi hasłami nienawiści, wykrzykiwanymi przez samych liderów wydarzenia, a nie przez „kogoś tajemniczego” z tłumu). Oczywiście nadal nie wznowiono śledztwa w dużo grubszej sprawie, czyli podpalenia budki pod ambasadą… Sprawa przeszukań była tak dęta, że prawica odebrała ją jako rządową zapowiedź nagonki na Marsz, próbę zastraszenia oraz pierwszy krok jego delegalizacji. Wczorajszy (spokojny) Marsz pokazał, że temat został wstrzymany i odłożony co najmniej do przyszłego roku.


Jako wieloletni uczestnik Marszu wypracowałem doświadczeniem pewną prostą zasadę, która sprawdza się praktycznie w 100% przypadków. Gdy przed Marszem w okolicy Ronda Dmowskiego nie widać policji- będzie spokój, i vice versa: jeżeli w najbardziej widokowych miejscach stoją armatki wodne, a wokół nich prężą się uzbrojeni po zęby policjanci, liczeni w setkach- będzie zadyma. W tym roku wokół miejsca startowego Marszu próżno było szukać policjantów (poza krążącym helikopterem). Oczywiście funkcjonariusze byli w pobliżu, ale w niewielkich liczbach, poukrywani w bocznych uliczkach i innych zakamarkach. Od początku było wiadomo, że Marsz przejdzie bez zakłóceń i tak też się stało, co po „wiertarce praworządności” było trudne do przewidzenia. W tym roku dodatkowo Marsz zbiegł się w czasie z ogólnopolskim strajkiem policjantów, którzy masowo przechodzili na zwolnienia lekarskie celem wywalczenia sobie lepszych warunków zatrudnienia. Władze zatem nawet, gdyby chciały powtórzyć to, co zrobiły na strajku rolników- nie miały zbytnio sił do rzucenia na front. Do Warszawy w obliczu braków kadrowych wysyłano nawet nastoletnich, niedoświadczonych na ulicy kursantów szkół policyjnych, a poleganie na takich osobach w obliczu grubej pacyfikacji wiązało się z dużym ryzykiem.

Pomimo internetowego odgrażania się Antify i innych lewaków- wokół Marszu ich nie stwierdzono. Nie było też żadnego lewackiego bieda-kontr-marszu, którzy zwykle organizowali oni kilka przecznic dalej, w bezpiecznej odległości (gdzie na 1 uczestnika przypadało średnio pół bębna, 5 produkowanych odgórnie transparentów i 2-3 policjantów). Nawet popularnych prowokacji „balkonowych” (czyli zestaw: balkon na 2 lub wyższym piętrze wystrojony w prowokacyjne bannery i na sąsiednim balkonie 'przypadkiem’ stojące profesjonalne kamery, z których nagrania po Marszu 'przypadkiem’ pojawiają się na profilach dużych mediów „liberalnych”) było tyle, co kot napłakał, bodajże najmniej od kilkunastu lat. Kilka takich „zestawów” jednak było, a jeden z nich (już na samym początku Marszu) wyświetlał tęczowe barwy na oknie poprzez światełka LED z AliExpress, co jest nowinką techniczną.

Ewidentnie zatem padła odgórna decyzja polityczno-taktyczna, aby w tym roku zostawić Marsz w spokoju i nie robić mu reklamy oraz kontrowersji (zresztą, gdyby lewaki zrobili tak od początku, to impreza prawdopodobnie nigdy nie urosłaby to takich rozmiarów, ale Gazeta Wyborcza i rząd w pierwszych latach istnienia Marszu nasyłała na niego licznych Blumsztajnów, Kolorowe Niepodległe, niemiecką Antifę, podpalaczy ambasady i innych Hugo-Baderów, co przyniosło skutek odwrotny i tylko zwiększyło mobilizację narodowców). Na spokoju najbardziej zależało Rafałowi Trzaskowskiemu, który jakiś czas temu rozpoczął kampanię wyborczą na prezydenta Polski (nie wiadomo, czy partia go wystawi, ale jest obecnie najpoważniejszym kandydatem). Wybory prezydenckie to walka o elektorat „centralny” oraz wyborców potencjalnego rywala, a badania pokazują, że niemal połowa wyborców Krzysztofa Bosaka w wyborach w 2020 roku w drugiej turze zagłosowała (z nieznanych mi powodów) na Trzaskowskiego. Spałowanie tegorocznego Marszu przez policję wiązałoby się zatem z gorszym wynikiem pana Rafała w przyszłorocznych wyborach, a tam o zwycięstwie mogą zadecydować pojedyncze ułamki procenta. Stąd w tym roku na Marszu był spokój, ale prawdopodobnie władza odbije sobie to w przyszłym roku, bo będzie już po wyborach, a trzeba będzie czymś upieścić swój własny twardy elektorat w obliczu braku innych sukcesów politycznych.

Dosyć ciekawym zjawiskiem internetowym był powyższy „plakat” Rafała Trzaskowskiego, zapraszającego na Marsz. Przewinął się on dosyć solidnie przez social-media, ale szybko wykryto, że to fotomontaż (przerobiony banner wyborczy z ubiegłych lat). Prawdopodobnie wrzuciły go do sieci i spozycjonowały farmy Giertycha. Większość ludzi z prawej strony jednak o tym nie wie i uważa, że plakat był prawdziwy. Były z tego śmichy-chichy (że Czaskowski to hipokryta), ale dodało mu to paru punktów, jako tolerancyjnemu kandydatowi wszystkich Polaków w przyszłorocznych wyborach. Wilk syty i owca cała, bo nawet gdyby jacyś ekstremiści KODziarscy mieliby Trzaskowskiemu to za złe, to od razu byliby informowani, że to fejk. Ogólnie rzecz biorąc- Trzaskowski mocno zapunktował i zrobił wszystko jak należy (ze punktu widzenia własnego obozu politycznego), więc wielce prawdopodobne jest, że duża część wyborców Mentzena odda na „dupiarza” głos w drugiej turze, co może mieć kluczowe znaczenie.


Zaobserwowałem, że z roku na rok widać coraz mniej kibiców w barwach klubowych. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony jest to ciekawe i pozytywne zjawisko, kiedy w każdych innych okolicznościach doszłoby do wielkiej kibolskiej bijatyki, ale akurat w tym miejscu i czasie (prawie) wszyscy kibice się tolerują. Z drugiej strony- jest kilka barw (Ruch Chorzów, Wisła Kraków, Polonia Warszawa), które z powodu hipokryzji i odpowiedzialności zbiorowej nie są tam przez wszystkich akceptowane i paradowanie akurat w tych barwach wiązałoby się z dużym ryzykiem dostania w ryj, co mi się nie podoba (nie dlatego, że wśród 'nietolerowanych’ jest akurat mój klub, tylko z powodów logicznych).

Jak zawsze było mnóstwo flag i transparentów. Większość była patriotyczna i konserwatywna. Część była „anty” (oczywiście teraz wyłącznie te pokazywane są u „libków”), konkretnie na różne sposoby manifestowano niechęć wobec: obecnego rządu, dżenderu i aborcji, Ukraińców i innych imigrantów, Unii Europejskiej, lewactwa, komunistów. Zauważyłem też kilka flag amerykańskich, co pewnie ma związek ze zorganizowanymi 6 dni wcześniej wyborami w USA i zwycięstwem Republikanów. Jedna flaga była dosyć dziwna, niestety nie umiem teraz znaleźć zdjęcia, ale u jej dołu były przekreślone symbole PO (na tle niemieckim) oraz Konfederacji (na tle rosyjskim). Była ona ogromna (zwieszona z Mostu Poniatowskiego w stronę ulicy Wybrzeże Szczecińskie) i starannie wykonana, więc z pewnością kosztowała sporo pieniędzy. Logika sugeruje, że miała ona związek z PiSem, którego politycy zresztą bez żadnych ceregieli podczepili się pod Marsz, traktując go chyba jako swoją własność (przynajmniej w swojej bańce informacyjnej). Wielu z polityków PiS pojawiło się na Marszu i lansowali się w social-mediach, na Rondzie było też duże stoisko Gazety Polskiej, co osobiście mało mi się podoba (pierwszy raz zjawisko przybrało aż tak dużą skalę pomimo tego, że kręgi PiS kilka godzin wcześniej miały w Warszawie swoją osobną, 'prezydencką’ uroczystość przy Grobie Nieznanego Żołnierza). Na Rondzie widziałem ekipę z pyta.pl, więc pewnie teraz montują materiał.

Przed Marszem wrogie media pisały o nim mało, albo wcale. Po Marszu pojawiło się kilka artykułów, ale też dosyć skąpo. Z braku laku oczerniano wydarzenie poprzez przypominanie „skandali” z lat poprzednich, a jeśli chodzi o tegoroczną edycję to głównym zarzutem było znalezienie przez policję u kilkudziesięciu uczestników: noży, kastetów, pałek teleskopowych, narkotyków i pirotechniki, aczkolwiek poza tymi dwoma ostatnimi nic nie zostało użyte, po prostu ktoś miał przy sobie (legalną) broń do samoobrony. Biorąc pod uwagę, że ludzi było tam około 150.000 to skala i jakość znalezisk dosyć marna, ale na bezrybiu i rak ryba. Można było po prostu zatrzymać wszystkich mężczyzn, bo każdy z nich miał przy sobie potencjalne narzędzie gwałtu… Media na każdym kroku podkreślały też rzekomy wandalizm uczestników Marszu, ale przykładów jak zwykle było mało. Jak na tak wielką skalę imprezy- strat materialnych praktycznie zero, poza śmieciami, które da się wysprzątać w kilka godzin. Dla porównania, lempartowe tzw. 'strajki kobiet’ zostawiły po sobie nieporównywalnie większe spustoszenie, a jeszcze kilkanaście tygodni później na środowej części Alei Jerozolimskich (między Dworcem Centralnym a 'palmą’) trudno było znaleźć czysty, chociażby 5-metrowy fragment elewacji bez namalowanego sprajem „pioruna”.

Jestem twardym przeciwnikiem narkotyków (włącznie z alkoholem), a jeśli chodzi o pirotechnikę to wraz z upływającym czasem coraz mniej mi się to podoba (powodem np. niedawny mecz Wisły Płock, gdzie fajerwerki leciały prosto w przeciwległą trybunę, albo ostatni wyjazd kibiców Legii do Poznania, gdzie prawdopodobnie od rzuconej przez jakiegoś bałwana racy zapalił się sąsiedni pociąg). Nie mam nic przeciwko sytuacjom, gdy pirotechniki używają przeszkoleni ludzie w wyznaczonym i ogrodzonym miejscu. Natomiast odpalanie rac bez ostrzeżenia w gęstym tłumie, albo rzucanie „achtungów” ludziom pod nogi uważam za kiepski pomysł, który tylko jest pożywką dla przeciwników polityczno-światopoglądowych. Lewactwo niby ma podobne zdanie co ja, ale tylko połowicznie, bo im 'przypadkiem’ nie przeszkadzają narkotyki na Przystanku Woodstock oraz Halicki z racą, albo sytuacja na ostatnim finale WOŚP w Rumii, gdzie przerażeni ludzie uciekali z hali.

Więcej nie ma o czym pisać, bo Marsz przeszedł spokojnie tą samą trasą co zawsze, a żadnych incydentów nie było. Być może gdyby ktoś był na Marszu pierwszy raz to miałby więcej do powiedzenia, ale ja już jestem stary wiarus, który był na Marszu wielokrotnie i prawie za każdym razem pisał o tym osobny wpis na blogu, więc nie ma sensu się powtarzać. Zatem Czołem Wielkiej Polsce i do następnego!

RacimiR, 12.11.2024

9 thoughts on “Marsz Niepodległości 2024”

  1. Niektórzy spodziewali się krwawej rzezi bo Tusk wymyslił se chorobę na ten dzień, ale to chyba choroba z powodu wygranej Trumpa.

    Kotłownia tylko płakała że na niego buczeli.

  2. Myślę, że tegoroczny marsz był spokojny właśnie ze względu na wynik wyborów w USA (nie tylko zwycięstwo Trumpa, ale i Republikanów w obu izbach Kongresu). Gdyby teraz Tusko-Bodnaro-Sienkiewiczo-Kierwińskie towarzystwo coś odwaliło, mogłoby się to skończyć amerykańskimi sankcjami na Polskę.

  3. https://ordoiuris.pl/edukacja/masturbacja-zwiazki-homoseksualne-aborcja-nowe-tresci-ktore-maja-wejsc-do-obowiazkowej
    Minister edukacji, o przepraszam………….ministra (a może ministrzyca, albo ministerka, nie ma oficjalnego żeńskiego a raczej politpoprawnego odpowiednika) edukacji Barbara Nowacka wprowadza od września 2025 obowiązkową edukację tzw. zdrowotną. Piszę tak zwaną bo mają być też tam oczywiście treści o seksie czyli wiadomo, masturbacja, homoseksualizm, 56 płci, przyjemność seksualna, trans i tego typu podobne sieczki w głowie, krótko mówiąc wszystko to co robiono w Europie Zachodniej, żebyśmy podobnie skończyli itp.
    Ale głównie chodzi mi o zwrócenie uwagi na jedną rzecz. Ten przedmiot ma być obowiązkowy już od podstawówek, a co mówili wcześniej gdy byli w opozycji, ,,że szkoła ma być wolna od ideologii”, religia przecież nie jest obowiązkowa i nigdy nie była, nawet w czasach gdy ministrem był Czarnek to przecież podręcznik do HiT-u nie był obowiązkowy (zresztą nauczyciel nie ma obowiązku używania podręcznika żeby uczyć programu szkolnego), WDŻ nigdy nie był obowiązkowy; no i gdzie konstytucyjne prawa rodziców do wychowania swojego dziecka. A co jeśli rodzice się zmówią że nie będą posyłać dzieci na ten przedmiot, czy wszystkich nie przepuszczą do następnej klasy, czy wszystkim rodzicom odbiorą dzieci ? A może niech rodzice skierują wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o konstytucyjności obowiązkowej edukacji ,,zdrowotnej”, jeśli TK orzeknie o niekonstytucyjności tego rozporządzenia (tak, zapomniałem wspomnieć że to jest rozporządzenie a nie ustawa choć prawdą jest że MEN może wprowadzać to rozporządzeniem to jednak wyrok TK teoretycznie może uchylać też rozporządzenia) i co wtedy. Tak wiem, 13-grudniowa koalicja nie uznaje TK ale wcześniej spory typu przejęcie TVP dotyczyły wpływów politycznych, przejęli TVP ale mało kto chciał razem z PiS-owcami protestować (i nic dziwnego bo sami mieli w czterech literach konstytucję w czasie pandemonii, sami są hipokrytami), no wiadomo to są walki polityczne; ale tym razem już nie jacyś politycy ale zwykli ludzie nie będą posyłać dzieci na przedmiot zasłaniając się wyrokiem TK którego obecni rządzący nie uznają, jak poradzą sobie z oporem ludzi, rodziców, nie zamieszanych w politykę, którzy będą uznawać ten wyrok TK.
    Sprawy typu ideologia, edukacja seksualna to kompetencja rodziców a nie szkoły

    1. Przeceniasz rodziców oni mają wszystko gdzieś nie pilnują co bachory ogladają to i czego sie beda uczyć w szkole ich też nie obchodzi.

  4. Biden na odchodne swojej prezydentury pozwolił Ukrainie atakować rakietami dalekiego zasięgu cele na terytorium Rosji; do decyzji miało przekonać go udział wojsk Korei Północnej w wojnie.
    W każdym razie jeszcze we wrześniu Putin zapowiedział że jak to się stanie to Rosja uzna że walczy z NATO itp i może zrobić odwet. Ciekawe czy Putin blefował z tym czy to na poważnie. Na przykład czy Rzeszów zostanie zaatakowany rakietowo, a konkretniej lotnisko Rzeszów-Jasionka gdzie jest węzeł logistyczny skąd wędruje pomoc na Ukrainę.

    1. Nie sądzę. Po co miałby zadzierać z NATO, mając w perspektywie korzystny dla siebie pokój na Ukrainie, i możliwość spokojnego zbrojenia się przez następne kilka lat, żeby znów zaatakować i zająć resztę Ukrainy, w sprawie której tym razem nikt nie kiwnie palcem?

      Poza tym Ukraińcy mają niewiele takich rakiet, i więcej raczej już nie dostaną.

  5. Z lużnych tematów teraz w kinach gladiator 2, reżysera którego nigdy nie rozumiałem fenomenu, mianowicie Ridleya Scotta
    – obcy 8 pasazer nostromo dla mnie jeden z najnudniejszych filmów jaki widziałem, juz żelowe misie bardziej mnie straszyły niż ten alien
    – łowca androidów- kolejne nudne przegadane sf
    – czarny deszcz- nudne kryminalidło w japonii
    – gladiator jeden z najbardziej przereklamowanych filmów w historii, film nazywa się gladiator a, w praktyce prawdziwych gladiatorów tam niema, zadnych murmillo, secutorów etc do tego stos durnych błędów typu tytuł generała w rzymie, a wlasnie ta dwojka ponoc gorsza debilizmy typu rekiny w koloseum

    Jedyny film jaki mi sie podobal od scotta to Helikopter w ogniu, bo malo jest tak fajnych bitewnych filmów w realiach innych niz druga wojna

    od RacimiR: Mi się podobał Łowca Androidów, ewentualnie Obcy, ale faktycznie jest nudnawy i źle się zestarzał. Ogólnie to wolę wielu innych reżyserów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top