Witam w nowym roku, który niestety rozpoczął się chaosem politycznym, nie zwiastującym przyjemnych i spokojnych czasów. Pierwotnie planowałem napisać łączony tekst o większej liczbie najnowszych wydarzeń, ale jak zwykle- rozpisałem się zbyt mocno, przez co wyszedł niezgrabny i chaotyczny tasiemiec, który postanowiłem podzielić na dwie części. Dlatego dziś wpisik o trzech sprawach- imigrantach, Grzegorzu Braunie oraz wyciszonej błyskawicznie seksaferze w Gazecie Wyborczej. Druga część niniejszego tekstu (o Wąsiku, Kamińskim o zmianach w mediach) ukaże się jutro.
Nachodźcy
Główna część tekstu należy się naszym kochanym, sympatycznym, pigmentalnie uposażonym „matkom z dziećmi”, bo dawno o nich nie pisałem, a sytuacja jest dosyć ciekawa. Po 15 października i 13 grudnia „mądrość etapu” nieco się zmieniła. Wajcha medialna została przełożona. Dzisiaj płot na granicy z Białorusią jest już OK, podobnie jak straż graniczna. Media prorządowe obecnie „tłumaczą” społeczeństwu, dlaczego poprzednie władze robiły to samo, ale źle, a obecne władze robią to samo, ale dobrze. KODziarstwo w dużej części jest przeciwne nachodźcom, więc z nimi nie było większego problemu. Gorzej z lewakami (głównie płci żeńskiej) i różnymi „aktywiszczami”, którzy naprawdę pragną otwartych granic i sprowadzania imigrantów. Za PiSu byli oni dosyć silni, bo mieli poparcie polityków, mediów czy filmu „Zielona Granica”, dzisiaj jednak ich działania równoznaczne są z krytyką rządu i jego szefa, 'santo subito’ Donalda Tuska, a okazywanie mu niezadowolenia jest dziś zachowaniem nagannym. Dlatego obecnie „Grupa Granica” i zwolennicy wpuszczania wszystkich chętnych z Białorusi są w oczach około 95% Polaków wichrzycielami, mąciwodami, sabotażystami, wywrotowcami i judzicielami. Została im jedynie nienajwyższa, brudna kasa od Sorosa i strzępy poparcia najskrajniejszej lewicy, natomiast przeciw sobie mają niemal całe społeczeństwo, polityków i służby mundurowe. Cytując klasyka: „I bardzo, kurwa, dobrze„.
Późną jesienią, chwilę po wyborach parlamentarnych Gazeta Wyborcza z rozbrajającą szczerością przyznała, że legendarna, czteroletnia Eileen z Iraku (o której pisały wszystkie możliwe media antyPiSowskie, a politycy ówczesnej opozycji traktowali ją jako główny przykład bestialstwa Straży Granicznej) nigdy nie istniała i była zmyślona na potrzeby polityczne. Przyznano się do chamskiego fejk niusa, ale oczywiście sprawa przeszła bez echa, bo „wolne media” miały ważniejsze tematy (czyli 8 gwiazdek).
9-go stycznia pojawił się list otwarty Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka do Donalda Tuska, w którym można przeczytać o niezadowoleniu z sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i apel o jej otwarcie dla chętnych azylantów. Podpisało się pod nim kilkaset osób i organizacji, włącznie z takimi sławami jak: Fundacja Batorego, Grupa Granica, Amnesty International Polska, Fundacja Auschwitz-Birkenau, Obywatele RP, KOD, Greenpeace, Konstanty Gebert, Bartosz Kramek, Sylwia Chutnik, Agnieszka Holland, Andrzej Friszke, Małgorzata Fuszara, Wojciech Sadurski, Adam Strzembosz, Manuela Gretkowska, Agnieszka Graff, Łukasz Kohut, Jarosław Kurski, Adam Michnik, Elżbieta Podleśna, Jacek Żakowski i setki innych, wśród których nadreprezentacja przedstawicieli narodu „wybranego” wielokrotnie przekracza średnią krajową. Co na to Donald Tusk? Dokładnie to samo, co zawsze robił z innymi listami otwartymi i apelami w przeszłości. Czyli pozdrowił serdecznie sygnatariuszy, obiecał zająć się sprawą, przeanalizować ją, wypracować kompromisy, a tak naprawdę to wyrzuci ten list do kosza. I co mu zrobicie? Ano, psinco. Zatem lewakom zostaje teraz jedynie apelowanie z siłą głosu kota, srającego na puszczy. Każde mocniejsze naciski na Tuska będą równoznaczne z gniewem „silnych razem”, oskarżeniem o bycie agentami Kaczyńskiego i rozłamem wewnętrznym. Donald Tusk zapytany przez lewackiego dziennikarza o to, dlaczego nadal na granicy są push-backi odpowiedział w swoim stylu, że to: „delikatna materia” (czyli, tłumacząc na język polski- żeby się odpierdolił i więcej nie zadawał mu takich pytań). Dlaczego granica z Białorusią musi być szczelna? Z dwóch powodów. Po pierwsze- naciskają na to Niemcy, czyli główny cel podróży „turystów Łukaszenki”. Kim są Niemcy dla Tuska- chyba nie trzeba wyjaśniać. Po drugie- w Brukseli 20-go grudnia (w dniu pacyfikacji TVP) cichaczem 'klepnięto’ tzw. „przymusową solidarność”, czyli unijny mechanizm relokacji nielegalnych imigrantów. Wkrótce napłyną do nas dziesiątki tysięcy starannie wyselekcjonowanych „ubogacaczy kulturowych” z zachodu, więc rząd Tuska nawet bez „turystów Łukaszenki” będzie miał w Polsce ogromny problem wizerunkowy (temat obecnie jest ostro wyciszany i przesuwany na drugą połowę roku z powodów wyborczych).
Unijny mechanizm trwale zmieni polską tkankę społeczną, czyli coś (obok Japonii i niewielu innych krajów) unikalnego w skali świata, a dziesiątki tysięcy mężczyzn, przysyłanych rocznie z zachodu na stałe zagoszczą w polskim krajobrazie. Temat „przymusowej solidarności” jest pieczołowicie zwalczany, w mediach głównego nurtu praktycznie nie istnieje żadna debata i kampania informacyjna, o którą aż się prosi. Nie wiadomo ilu ma być tych „lekarzy”, nie wiadomo jak mają być selekcjonowani, nie wiadomo gdzie mają być kwaterowani, nie wiadomo ile to będzie kosztowało i kto będzie za to płacił. Po prostu jeden wielki, czeski film w najważniejszej sprawie społecznej po 1989 roku. Oficjalna wersja rządu i zaprzyjaźnionych mediów jest kłamstwem, że niby nie przyjmiemy nachodźców z zachodu. Problem w tym, że w całej zachodniej Europie strzelają korki od szampanów, że znaleźli się frajerzy, do których będzie można przesłać najgorzej rokujący element. Zresztą nie po to Tusk „uroczyście unieważnił” referendum, żeby teraz kłócić się z Brukselą. Przyjazd „inżynierów” jest już przesądzony i nieodwracalny, a jedynym „działaniem” rządu w tej kwestii jest udawanie, że tak nie będzie, ewentualna gra na czas i modlenie się, żeby ludzie się nie pokapowali przez podwójnymi wyborami. Gdy już zostaniemy ubogaceni- tuszowana będzie tożsamość, kolor skóry i wyznanie sprawców przestępstw (tak, jak na zachodzie), gwałciciele i zamachowcy będą przedstawiani w mediach jako xx-letni mężczyźni (winny patriarchat, czyli kościół katolicki), a gdy już nic nie będzie się dało przekłamać to powiedzą, że to wina PiS, bo wprawdzie napastnik był przysłany z Niemiec, ale równie dobrze mógł kupić sobie wizę w czasie rządów Morawieckiego (czyli teoria Hugo-Badera, który wprawdzie na Marszu Niepodległości po mordzie nie dostał, ani nawet nikt go werbalnie nie obraził, ale to nieważne, bo MÓGŁ oberwać). Nie chcę tu bronić PiSu, ale ich wizy były przyznawane maksymalnie na rok czasu pracy, a nie dożywotni socjal, jak „wizy Tuska”.
Jedynym „ponad-podziemnym” miejscem, gdzie przez chwilę istniała jakaś namiastka debaty o relokacji była TV Republika, ale bardzo szybko dano jej do zrozumienia, że: „Po co o tym mówić? to niedobra jest” (stacja na głowie ma teraz KRRiTV, OMZRiK, Muzeum Auschwitz, UE, Bodnara, Giertycha oraz wycofywanie się reklamodawców i tworzenie czarnego PRu wokół stacji), o czym napiszę też w jutrzejszym tekście. Komentatorzy Republiki zastanawiali się gdzie umieścić „uchodźców”, skoro nie mamy odpowiednich ośrodków, przystosowanych do takiej liczby osób („może w niemieckich obozach, skoro będą przysyłani z Niemiec?” – Jan Pietrzak) i jak spowodować, żeby nie uciekli z powrotem do Niemiec oraz jak ich rozpoznać, gdy to już zrobią („może czipować?” – Marek Król). Wybuchł „skandal kontrolowany” z siłą nieporównywalną do przewinienia, które według mnie mieściło się w granicach wolności słowa. Wszak żadna porządna debata wewnątrzlewicowa nie obejdzie się bez Hitlera i obozów koncentracyjnych (tzw. Prawo Godwina), ale gdy to samo raz zrobiła Republika- wszyscy jej wrogowie zesrali się z „oburzenia”. To „oburzenie” było oczywiście sztuczne oraz cyniczne i jest efektem dwóch innych czynników: niechęci do tej stacji telewizyjnej oraz złamania zmowy milczenia na temat relokacji unijnej.
Kompletnie nie wiadomo na czym stoimy na dzień dzisiejszy. Tusk mówi, że nie będziemy wpuszczać (choć chyba nawet jego żelazny elektorat mu w tej sprawie nie wierzy). Warto przypomnieć, że w 2015 roku oraz 2017 Tusk mówił, że „musimy wpuszczać i nie ma wyjścia”, a teraz mówi, że nie dość, że nikogo nie wpuścimy, to jeszcze dzięki niemu 🙂
Z kolei lewica (naturalni zwolennicy imigracji, aczkolwiek obecnie mocno zmarginalizowani w koalicji rządowej) trąbi o „wypracowaniu mechanizmów„, „osiągnięciu kompromisów„, „stworzeniu rozwiązań” przy czym nie potrafią odpowiedzieć, dlaczego do tej pory nic nie zrobili w tym kierunku, skoro pierwszej fali imigrantów z 2015 roku wkrótce stuknie 10-lecie. Europejskie lewaki mają setki (finansowanych z publicznej kasy) klubów dyskusyjnych i innych think-tanków, ale przypadkiem mają zawsze jakiś ważniejszy temat do dyskusji, aniżeli ich słynne, powtarzane do znudzenia „wypracowywanie kompromisów imigracyjnych„. Tymczasem odpowiedź jest bardzo prosta: żadnych kompromisów i mechanizmów wypracować się nie da, bo trwający kryzys imigracyjny to wojna cywilizacji (konkretnie obrona przed agresywną cywilizacją, a raczej brak obrony). Są tylko dwie opcje- zamknąć szczelnie granice i dotychczasowych „uchodźców” odesłać z powrotem (co jest już niemożliwe na tym etapie rozwoju procederu), albo spuścić wzrok przed „inżynierami”, schodzić im z drogi, zapewnić im dobrobyt i w ciągu kilku dekad oddać im władzę oraz ziemie, złożyć hołd Allahowi lub dać się zabić. Trzeciej drogi nie ma, dlatego debaty na temat imigracji również nie ma.
Realna relokacja pewnie nie zacznie się wcześniej, niż w drugiej połowie roku, gdyż w czerwcu są wybory do parlamentu europejskiego i samej Brukseli z oczywistych względów zależy na tym, żeby prawica nie odniosła w nich dobrego wyniku. Nie wiadomo też, jak się sprawa ma z Ukraińcami (czy będą liczyli się jako 'uchodźcy’, czy też nie). W najlepszym dla nas przypadku Ukraińcy będą formalnymi uchodźcami do dnia zakończenia wojny z Rosją, a w gorszym przypadku nie będą uznani za uchodźców nigdy, nawet w czasie wojny. Swoją drogą Ukraińcy jako jedyni spełniają warunki do nazwania ich mianem uchodźców. Cała reszta (dżentelmeni z Afryki i Azji) nie spełnia dwóch podstawowych warunków (albo przynajmniej jednego z nich), czyli ich państwa nie toczą żadnej wojny, a oni w swej wędrówce do UE przemieszczają się przez wiele bezpiecznych krajów, chociaż według prawa powinni złożyć wniosek o azyl w pierwszym bezpiecznym z nich.
Nowy rząd kompletnie nie liczy się z obywatelami. W sprawie „uchodźców” nie wiemy kompletnie nic- gdzie, kiedy, ilu, za co itd. Dowiemy się dopiero, gdy jakaś prywatna osoba sfotografuje autobusy, z których wychodzą pigmentalnie uposażeni, młodzi mężczyźni i umieści te zdjęcia w social mediach. Wtedy zacznie się nieśmiała debata, a do tego momentu żadnego problemu nie będzie. Według mnie- najlepiej, żeby ośrodki dla imigrantów budowane były tam, gdzie mieszkają ludzie nowocześni, tolerancyjni i postępowi. Czyli np. warszawski Wilanów, gdańskie Młode Miasto czy wrocławskie Jagodno. Taka koegzystencja zapewni wzorcową integrację oraz wymierne korzyści dla obu stron. Alternatywny, chyba nawet bardziej sprawiedliwy pomysł to dokwaterowanie „brodatych” osobom, które odmówiły wzięcia karty do referendum 15-go października. Dane takich osób zostały odnotowane w spisach wyborców, które zarchiwizowane są w PKW. Nie wziąłeś karty? Więc teraz bierz bezterminowo Ahmeda na pokoje. Godne to i sprawiedliwe.
Ja sam od jakiegoś miesiąca chodzę jakiś nieswój z powodu ostatnich zmian politycznych. Staram się tym nie denerwować, ale to nie takie proste. Jak śpiewał mistrz, Marek Jackowski: „A od tego ciągłego myślenia tylko głowa coraz bardziej boli mnie. Dosyć mam już tego wszystkiego, dalej tak nie może być„. Zastanawiałem się jak miałbym się zachować, gdybym na ulicy zobaczył, że „uchodźcy” ganiają za młodymi kobietami, tak jak w Niemczech. Co wtedy robić? Najbezpieczniej chyba nic. Reagując- można się wkopać w szereg reperkusji, np. dostać kosę od razu, dostać kosę później (gdy „inżynierowie” wytropią mój adres), mogę zostać oskarżony o rasizm i ksenofobię, a szansa, że pokrzywdzona kobieta zagłosowała w referendum przeciwko przymusowej relokacji są minimalne. Opłaca się więc ryzykować?
Dla rozładowania smutnej atmosfery przejdę do tematów weselszych.
Grzegorz Braun – aktualności
Akapicik należy się jednemu z moich ulubionych posłów, czyli Grzegorzowi Braunowi, który niedawno pochwalił się, że w ostatnim miesiącu sympatycy często proszą go o autograf na… gaśnicy. Jak od początku przewidywałem- „ultimatum” dla Krzysztofa Bosaka (czyli wyrzucenie Brauna z Konfederacji za akcję z gaśnicą, w zamian za zachowanie fotela wicemarszałka sejmu przez Bosaka) zostało po cichu 'wygaszone’ i obecnie stanowi temat tabu. Pierwotnie sejm (na wniosek Lewicy, z poparciem PiS i Hołowni) miał głosować w tej sprawie jeszcze przed świętami, potem (bez podania przyczyny) termin przełożono na początek stycznia, a teraz cichaczem wycofywany jest również ten termin. Nie wiadomo też, kiedy odbędą się obrady sejmu, ale na 99% głosowania o odwołanie Bosaka za „gaśnicę” nigdy nie będzie. Oczywiście wystraszono się masowej reakcji Polaków, sympatyzujących z Braunem. Wprawdzie jakieś 99% „ekspertów” potępiło go i wylało mu na głowę kubeł pomyj, ale poza „lemingami” mało kto wziął to sobie do serca (wystarczy poczytać komentarze o Braunie np. pod filmikami na Youtube). Zatem Bosak pozostaje wicemarszałkiem, a Braun pozostaje posłem Konfederacji (chwilowo zawieszonym). Rykoszetem oberwała Monika Jaruzelska, która została sponiewierana przez kręgi lewicowe i KODziarskie za to, że zrobiła wywiad z Braunem i pozwoliła mu mówić, bez przerywania co chwilę. Skandal! OMZRiK złożył nawet w tej sprawie donosik do prokuratury.
Inna sprawa z Braunem to powyższy filmik i „wielka afera” z powodu broni palnej. Chodzi o to, że wiele miesięcy temu, jeszcze w poprzedniej kadencji sejmu Braun złożył zapytanie o procedury wejścia do Belwederu z bronią lub przedmiotami niebezpiecznymi. Straż marszałkowska zamiast wskazać mu depozyt (bo chyba taki tam funkcjonuje, skoro podobne miejsca istnieją w każdym sądzie, wielu urzędach, muzeach, stadionach itp) – po kilku miesiącach (!!!) nagle pobiegła spanikowana z płaczem do Szymona Hołowni, a media głównego nurtu zrobiły z tego aferę, oczywiście udając, że jest to świeży temat i przedstawiając sprawę w następujący sposób: „Braun chce wejść z kałachem do sejmu i wszystkich wystrzelać jak kaczki„. Jest to zarówno idiotyczne, jak i mocno nieaktualne, więc podejrzewać można „temat zastępczy”, odwracający uwagę od chaosu ustrojowego w Polsce. Pan Grzegorz zakończył aferę w swoim niepowtarzalnym stylu, gdy pani Justyna Dobrosz-Oracz z Gazety Wyborczej przyczaiła się na niego pod toaletą 🙂
Marcin Kącki
Pozostając w temacie pracowników organu z ulicy Czerskiej płynnie przejdę do kolejnej sprawy. Gazeta Wyborcza przeżywa obecnie kryzys wizerunkowy po tym, jak jej wieloletni i czołowy redaktor Marcin Kącki najpierw złożył pseudo-samokrytykę tekstem: „Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem” (jak się potem okazało- ruch taktyczny wyprzedzający), gdzie przyznał, iż wprawdzie źle traktował kobiety, ale zasłonił się terapią psychologiczną, alkoholizmem, stresem, swoim niekwestionowanym geniuszem oraz dobrymi stosunkami ze zmarłą niedawną Ewą Wanat. Chwilę później pracownice GW i innych mediów, zapraszających Kąckiego zaczęły nieśmiało mówić, że ich kolega redakcyjny zachowywał się w sposób mocno nieprzyzwoity (np. lubił masturbować się w ich obecności i sugerować, że latka lecą i w pewnym wieku kobiety przestają być wybredne), kolejność zdarzeń przypomina akcję #metoo sprzed kilku lat.
Pan Kącki jest jednym z najwybitniejszych lewicowych „dziennikarzy śledczych”, laureatem wielu nagród (m.in. Nike czy Dziennikarz Roku), a z najnowszych dokonań- autorem paszkwila na Konfederację „Chłopcy idą po Polskę” oraz współautorem i ekspertem filmu „śledczego” TVN: „Konfederacja: Mroczne Widmo„, ogólnie w ostatnich latach jego „specjalizacją śledczą” było rzucanie błotem w Konfederację (głównym 'argumentem’ był rzekomy brak szacunku dla kobiet wśród sympatyków Konfederacji). Modus operandi Marcina Kąckiego polegał na zwaleniu sobie konia na oczach przerażonej koleżanki lub studentki, a po obtarciu członka z nasienia pójściu do Lisa czy Onetu i opowiadaniu, że Konfederacja to „piekło kobiet”. Lewica w pigułce. Stare, znałem.
Obecnie, gdy na jaw wyszło, że pan Kącki to publiczny onanista, narcyz, grafoman, narkoman, alkoholik i manipulator- Gazeta Wyborcza z prędkością światła skasowała ze swoich serwerów jego „spowiedź”, a w sieci pojawiły się setki różnych „polemik”, które w większości polegają na wprowadzeniu szumu informacyjnego, usprawiedliwianiu oraz odsunięciu podejrzeń od ulicy Czerskiej (gdzie pewnie wielu wiedziało, ale żaden latami nie puścił pary z gęby). Czyli mamy mnóstwo „polemik” ze „Spowiedzią” Kąckiego, ale sama „Spowiedź” została skasowana. Znów lewicowy klasyk, czyli kasowanie własnej twórczości, gdy ta „źle się zestarzeje” (np. słynny tekst Wyborczej „Patriotyzm jest jak rasizm” też im się gdzieś „zawieruszył”).
Sam Kącki został zawieszony oraz odpalony przez środowisko i jego przyszłość jest raczej nieciekawa (aczkolwiek „kasta” nic mu nie zrobi, prędzej zapije i zaćpa się na śmierć, do czego ma idealne predyspozycje psychiczne), natomiast w tych wszystkich „polemikach” kompletnie bez winy jest Gazeta Wyborcza i jej „osoby pracownicze”, a także inne media, gdzie Kącki się pojawiał w roli eksperta (niektóre „polemiki” nawet bronią Kąckiego i apelują, aby jedna sprawa nie przekreśliła jego arcydoskonałych dokonań dziennikarskich z przeszłości). Przecież tu aż się prosiło o debatę, dlaczego Kącki latami był tolerowany „na salonach” pomimo swoich nagannych upodobań, o których musiała wiedzieć przynajmniej część jego współpracowników i dyrekcji. Liczyli, że nikt nigdy nie puści pary z gęby? Nie wiadomo też, dlaczego Czerska w ogóle wypuściła „Moje dziennikarstwo” Kąckiego, przecież to był totalny strzał w stopę- Kącki zrobił tam z siebie ofiarę i pisał, że jest wybitną elitą i romantykiem, któremu wolno więcej, niż innym, tekst można jeszcze znaleźć w internecie (oczywiście nie na zasobach Agory, tylko innych).
Dziś nie ma żadnych polemik czy analiz, dlaczego Gazeta, która sama oskarża wszystkich wokół o „piekło kobiet” sama tolerowała molestowanie na własnym podwórku (jedna z ofiar Kąckiego, Karolina Rogacka ostrzegała przełożonych już kilka tygodni wcześniej). Gdyby rzecz działa się np. w Gazecie Polskiej to byłaby ona przeżuta i wypluta przez wszystkich możliwych ekspertów, medioznawców, behawiorystów i socjologów. Nie od dziś jednak wiadomo, że główną doktryną lewicy jest tzw. kalizm, a tuszowanie dokonań zatrudnionych u nich dewiantów to normalka. Każdy żydowski ośrodek wpływu ma takiego Weinsteina, na jakiego zasługuje.
RacimiR, 12.01.2023
PS: Jutro pojawi się nowy tekst (czyli druga połowa tego), poświęcony sprawie Kamińskiego i Wąsika oraz roszadom w polskojęzycznych mediach. Obiecywane od tysiącleci 'Prasówka’ i 'Męczennicy’ też wkrótce będą 😉
Ja mimo że uważam że PiS PO jedno zło + partie typu Nowa Lewica, PSL i Hołownia itd. to jednak mentalnie jestem przybity politycznie od czasu wyborów. Niby nadal jestem wściekły na PiS za lockdowny, nadmiarowe zgony, pełzająca segregacja sanitarna, wcześniej takie decyzja jak konferencja antyirańska gdzie jeszcze nas opluto oskarżając o polskie obozy, nowelizacja ustawy o IPN gdzie PiS uległ naciskom, próba wprowadzenia piątki dla zwierząt itp. Ale mimo wszystko tak jakoś tak po ludzko jest smutno, owszem nie daje się wciągnąć już w ,,teorię mniejszego zła” (tak przyznaje się w 2019 zagłosowałem na PiS bo ,,mniejsze zło”, pewnie gdyby nie plandemia to nadal bym się na to nabrał). Ale tak jakoś jak to przeanalizować co proponowali, co dzieje się i będzie się działo dalej przez obecną koalicję rządzącą to: chcieli maksymalnego terroru sanitarnego z zamykaniem ludzi niezaszczepionych w domach aby z głodu zdychali, chcieli i nadal postulują w ostrej formie piątkę dla zwierząt z zabieraniem zwierząt rolnikom włącznie, dojdą muzułmańscy nachodźcy, pewnie zgodzą się na zmiany traktatowe zabierające resztki suwerenności której i tak nie za dużo mamy, bezprawie level hard co widzieliśmy w stylu jaki przejęli TVP i pewnie dalej będą deptać prawo, konstytucję, demokrację bo nie mają żadnych zahamowań, wprowadzą cenzurę level hard, będą zajmować się sztucznymi problemami takimi jak końcówki wyrazów ,,ministra” zamiast minister bo oczywiście ważniejszych problemów nie ma, będą sztuczne problemy z tęczowymi bo to dobry temat zastępczy a wobec tego co będzie najlepiej sprzedaje się ideologia jako temat zastępczy.
Ogólnie z końcem PiS-u skończyła się pewna epoka, nazwałbym ją epoką nadziei. Ostatecznie niespełnionych nadziei, oszukanych ludzi którzy chcieli dobra Polski, zresztą wielu polityków PiS to też typy spod ciemnej gwiazdy ale przynajmniej oficjalnie nawet jeśli tylko dla propagandy to chociaż udawali patriotów, przynajmniej chodzili z biało-czerwoną flagą (nawet jeśli nie robili tego na poważnie tylko dla poklasku). Teraz nawet tego nie będzie. Partia w której ktoś na siłę może chcieć doszukać się jakiś pozytywów, tak teraz jest już tylko czerń beż żadnych złudzeń. PiS przynajmniej ma patriotyczny elektorat i jeśli był duży nacisk to przynajmniej czasami potrafił się cofnąć (tak jak nie wprowadził obostrzeń pandemicznych rodem z Australii czy Kanady), teraz nie będzie już żadnego cienia litości. Boje się tego co przyszłość przyniesie.
PiS po jedno zło niczym się nie różnią tfuuu
od RacimiR: Wg mnie się różnią, np. telewizję przejmowali przez ponad pół roku (mając swojego prezydenta), a nie jeden wieczór. Nie próbowali też tłamsić mediów prywatnych, sprzyjających opozycji. Pewnie z czasem wyjdzie więcej „kwiatuszków”, bo de facto od niemal miesiąca nie ma żadnych posiedzeń sejmowych, a Tusk już powiedział, że dalej będą jechali z „porządkami” z prędkością Pendolino.
Miałem pecha i słyszałem w jakimś radiu pieprzenie jakiegoś platfusa co ma się służba celną zajmować na podlasiu, pierdolił tak że brzmiało to jakby mieli każdego wpuszczać spod białoruskiej granicy.
od RacimiR: Nie ma takiej opcji, od razu by Tusk był w Berlinie na dywaniku. Polska jest po to, żeby zabierać imigrantów z Niemiec, a nie ich im dostarczać.
Może typek tak tylko gadał, żeby udobruchać lewactwo i aktywiszczów. Mówienie jednego, a robienie czegoś odwrotnego to popisowy numer rządów Tuska.
Już słyszę teksty, że nowy rząd oszukuje i nie spełnia obietnic wyborczych.
od RacimiR: Tyle, że słyszysz to od osób, które pewnie nigdy nie były zwolennikami tego rządu. Ja miałem ostatnio kilka gorących debat z KODziarzami i gdy wyliczam im niespełnione obietnice (np. Bieńkowska w Orlenie, a niby mieli być apolityczni fachowcy z konkursu) to bronią Tuska „rejtanem”. Jedyny ich „argument” to wymuszenie (przy pomocy krzyku) zmiany tematu na PiS.
A jakie masz gwarancję że ci kodziarze z twojej rodziny nie doniosą na ciebie kiedyś na tuskwą POlincję?
od RacimiR: Jedyny mój grzech to to, że nie przepadam za Tuskiem, na razie za to nie zamykają.
Tekstu jeszcze nie czytałem – na razie aby wpadłem na chwilę, żeby powiedzieć, że jest już na kanale Gadowskiego wywiad z Braunem:
https://www.youtube.com/watch?v=rN3lBq-tihA
„Zwiefka & Braun – O PJJ, WIPLERZE, WIZYCIE W ROSJI, WYNIKU KONFEDERACJI”.
od RacimiR: Na pewno posłucham, może jeszcze dziś. Mam radę do oglądania długich filmów z Braunem (który mówi dosyć powoli)- warto ustawić w YT prędkość x1.25 – nic nie tracimy, a zyskujemy trochę czasu.
„Znikanie” artykułów to specjalność Gazety Aborczej. Pamiętam, jak ukazał się i zniknął inny artykuł pod tytułem „Jerozolima nasza!”.
Jerozolima nasza!
Oczy przecieram: „Wyborcza” ogłasza:
Jerozolima jest nasza!
Tytuł tak szczery… Objaśnia artykuł,
Że ją właśnie Kneset przykuł
Do nas… To znaczy, no …do Izraela…
To redakcję rozwesela.
Mnie też ogarnia radość, ale nie ta:
Wiem już czyja to gazeta!
*
Czas jakiś mija i artykuł znika…
Cud w internecie Michnika!
od RacimiR: Ich zdolność do samooczyszczenia jest taka, że cała redakcja wie całymi latami, jaki tryb życia prowadzi Kącki ale nikt z tym nic nie robi, a gdy gówno w końcu wypływa to kasują artykuł, cancelują sprawcę, umywają ręce i dalej uważają się za jednostki moralnie wybitne.
Z tą zapora z Białorusią i Donaldem Tuszczem to identyczny jeden z wątków powieści orwella folwarku zwierzęcego.
Mianowicie :
wiatrak z powieści to zapora na granicy z Białorusią,
napoleon z powieści to Tusk,
snowball z powiesci to Kaczyński.
W powieści napoleon twierdził że wiatrak jest zbędny i wogole nie ma sensu jego budowy, że wogole nie powstanie, i olał ciekłym moczem jego plany tworzone przez snowballa. Po przegonieniu snowballa napoleon stwierdził że jednak wiatrak powstanie, a pokretnymi słowami swojego propagandzisty squalera stwierdził że w zasadzie nie miał nic przeciwko wiatraków, baaaa że to był nawet jego pomysł!
I co mamy, Tuska 4 lata temu twierdząc ego że płot wogole nie powstanie, a jak PiS Kaczyńskiego go wybudował to Tusk swoimi propagandzistami PO twierdzi że to w zasadzie ich pomysł.
Zresztą cała powieść to w zasadzie PiS-snowball i po-napoleon.
Co jak co ale tuszcz to jednak powinien być wpisany do księgi rekordów Guinnessa w sekcji kłamca, Kretacz, hipokryta.
Zadziwiające też jest jak taka banalna powiastka na 70 stron w prosty i mistrzowski sposób przedstawia trafne wątki typowej polityki i politykierow nie tylko naszego kraju ale dowolnego kraju świata w dowolnych ramach dziejowych.
Mnie najbardziej podoba się właśnie urabianie motlochu docelowo prowadzące do jego zniewolenia i to w taki sposob ze sam motloch nawet się z tego cieszy.
od RacimiR: Tak samo było z 500+, Gazoportem czy ostatnio nawet przekopem mierzei. Pomysły te w fazie początkowej były pod ostrzałem PO, ale jak już zostały wprowadzone to nagle zwrot o 180 stopni i mówią, że zawsze byli za nimi, a w ogóle to od początku był ich pomysł, tylko PiS im go ukradł.
Bosakowi jednak lewica przeforsowala projekt usunięcia go z wice marszalka głosowanie nad nim czym się osmieszyla.
Lewica za, platfusy się wstrzymały, pisiory w większości wogole nie głosowały, PSL hujnia i oczywiście końca przeciw.
Braun jednakże inna historia, obraził wiecznie obrażonych i tu nie ma zmiłuj, już nie ma immunitetu.
A za to Sienkiewicz ha ha ha nieskazitelny krystalicznie czysty człowiek!
Druga sprawa przewidywales romka zamiast Ziobry a tu Bodnar. Ale spokojnie! , jeszcze lokaj z adsmsow dostanie szansę po face liftingu rady ministrów tuszcza za powiedzmy rok czy dwa.
od RacimiR: Myślałem, że Lewica nie będzie chciała się ośmieszyć z Bosakiem, bo i po co mieliby to robić, no ale z niewiadomych przyczyn się ośmieszyli (w dodatku koncertowo złamali dyscyplinę koalicyjną, w której każdy zagłosował inaczej). Tak czy inaczej ten wniosek nie miał najmniejszych szans.
Z Braunem wiadomo, poszedł z motyką na słońce. Bardzo podobała mi się jego obronna mowa sejmowa (do pustej sali) z wczoraj (17.01).
Giertych podejrzewam, że gdyby chciał to byłby tym ministrem, ale w okresie „rympału” jest mu to zupełnie niepotrzebne, bo jego portfolio i tak jest już mocno kontrowersyjne. Romek się wycwanił, bo Bodnar został wkopany w rolę „słupa” który podpisuje i legitymizuje mokrą, często nielegalną robotę Platformy. Jest swego rodzaju workiem treningowym i figurantem, wystawionym na pożarcie (podobna jest rola Hołowni). Tymczasem Giertych z Tuskiem (dwa główna mózgi operacji) siedzą sobie w tylnych siedzeniach i niczym nie ryzykując rozpisują kolejne plany. Addams czeka na spokojniejsze czasy, ale może takich już nie być. W każdym razie jego siła jest na pewno większa niż pacynki Bodnara (któremu w dodatku ideologicznie bliżej jest do lewactwa i Trzaskowskiego, niż do Tuska i Niemców, więc tym bardziej Tusk nie ma skrupułów, żeby go wycisnąć jak gąbkę).
Wydaje mi się, że Giertych już teraz jest na podium w tej całej koalicji pod względem siły i 'decyzyjności’. Przypomnijmy, że 3 miesiąc temu przedstawiany był jako „kielecki żart Tuska, wymierzony w Kaczora”.