Witam w kolejnej „prasówce”. Opisałem w niej wydarzenia z ostatnich 7 tygodni. Będzie między innymi o: zatrzymaniu Jacka Sutryka, umorzeniu śledztwa w sprawie zagadkowej śmierci Jolanty Brzeskiej, sukcesach dyplomatycznych i gospodarczych rządu, opinii Komisji Weneckiej w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości, „uchodźcach”, Muńku Staszczyku, Zbigniewie Ziobro, kreatywnym małżeństwie posłów Gajewskiej i Myrchy, Partii Razem opuszczającej Lewicę, papierosach, reprezentacji piłkarskiej i jej ostatnich „sukcesach”, awanturze kibolskiej w Amsterdamie i nowym algorytmie Youtube dotyczącym treści fitness. Zapraszam!
Na kwiecień 2025 roku rząd zapowiedział likwidację Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Nie jest planowane uruchomienie innej służby o charakterze antykorupcyjnym, lecz oddanie kompetencji CBA w ręce policji i prokuratury (obie te instytucje są przeciążone i niewydolne już teraz). Według mnie- są dwa powody takiej decyzji. Po pierwsze- będzie można łatwiej uniknąć konsekwencji prawnych za korupcję, a po drugie w CBA nadal pozostało trochę ludzi z nadania PiSu, których trudno było usunąć metodami „bodnarowskimi”.
Jako, że CBA póki co jeszcze istnieje- ostatnio zatrzymało Jacka Sutryka, prezydenta Wrocławia i dostarczyło go prokuraturze w Katowicach. Głównym powodem było nieuczciwe wejście w posiadanie „dyplomu” MBA ze słynnej Collegium Humanum, a potem przy użyciu tego „dyplomu” zasiadanie na lukratywnych stołkach menedżerskich i zarobienie dzięki temu niemałych pieniędzy. Niby jest to logiczne posunięcie CBA- wszak złamanie prawa jest tu ewidentne, a kilka miesięcy wcześniej dokładnie za to samo zatrzymano Ryszarda Czarneckiego. Tu jednak pojawia się kolejne pytanie- czemu nie zatrzymają wszystkich 'absolwentów’, którzy nabyli dyplomy Collegium Tumanum? Są wśród nich np. piłkarz Robert Lewandowski czy posłowie PO Witold Zembaczyński i Aleksandra Gajewska. Sam Sutryk jest człowiekiem mocno wspieranym przez rządzącą Platformę Obywatelską, bez której zgody nie zatrzymano by go. Zatem dlaczego? Logiczne są dwa scenariusze (niewykluczające się nawzajem). Po pierwsze- Tuski chcieli pokazać społeczeństwu (zwłaszcza tym 'niezdecydowanym’), że nie są tylko „jebaćpisem” i nie są głusi na nieprawidłowości także w swoich kręgach, w co wcześniej chyba nikt w Polsce nie wierzył (nawet KODziarstwo, które zresztą przeżywa teraz przez Sutryka dysonans poznawczy, bo przecież mieli łapać PiSiorów, a nie swoich). Po drugie- w najbliższą sobotę odbędą się partyjne prawybory, które posłużą w określeniu kandydata PO na prezydenta. Nie jest tajemnicą, że Tusk jest w nich zwolennikiem Radka Sikorskiego, a zatrzymanie Sutryka to pośredni cios w Rafała Trzaskowskiego, który mocno wspierał Sutryka w wyborach samorządowych (Tusk zresztą też to robił, ale mniej aktywnie). Ostatecznie Sutryk został wypuszczony z katowickiej prokuratury za kaucją, po kilku godzinach przesłuchań i nazajutrz wrócił do 'profesjonalnego’ zarządzania stolicą Dolnego Śląska (swoją drogą, jego kaucję wyceniono tylko na 200.000zł, podczas gdy rektor tej uczelni musiał zapłacić 10 razy tyle, a np. ksiądz Olszewski i dwie urzędniczki musieli zapłacić po 350.000zł). W sumie Sutrykowi przedstawiono 4 zarzuty, a sprawa pewnie będzie ciągnęła się latami.
Dużo śmieszniejsze jest to, co stało się w szeregach koalicji rządowej po zatrzymaniu Sutryka. Okazało się, że nagle nikt go nie zna, nie kojarzy i nigdy nie widział- nawet ci, którzy pół roku temu go wspierali, nakłaniali do głosowania na niego i mają z nim zdjęcia (Platforma nie wystawiła swojego kandydata w wiosennym starciu o fotel prezydenta Wrocławia, tylko wsparła Sutryka na tej samej zasadzie co 'pakt senacki’). To już druga śmieszna wolta rządowa w tym miesiącu po tym, jak nagle wszyscy o 180 stopni zmienili zdanie na temat Donalda Trumpa.
Przypomina mi to odwrotność sprawy Pawła Adamowicza, byłego prezydenta Gdańska. Ten w pewnym momencie w chłodnej atmosferze odszedł z PO, aby sformalizować własny układ polityczny, przez co cała Platforma go znienawidziła i z miejsca zaczęła traktować jak konkurencję o ten z natury KODziarski teren. Zastosowano wobec Adamowicza czarny PR w zaprzyjaźnionych mediach typu Gazeta Wyborcza, wytykano mu niezliczoną liczbę mieszkań i kont bankowych, a partia w wyborach samorządowych w 2018 wystawiła mu kontrkandydata Jarosława Wałęsę. Gdy jednak kilka miesięcy później Adamowicz zginął na „profesjonalnie” zorganizowanym finale WOŚP (zwalając przy okazji winę na PiS, któremu się to kompletnie nie opłacało)- nagle cała Platforma z powrotem Adamowicza „pokochała”, wzięła do siebie wdowę z powodów taktycznych (a także gdański samorząd) i nikt nie przejmował się tym, co mówiono o Adamowiczu kilka miesięcy wcześniej. Sutryk przebył drogę dokładnie przeciwną, choć wiadomo co stałoby się w szeregach PO, gdyby ktoś go kiedyś zabił.
Mamy nowe osiągnięcie w temacie umarzania skandalicznych spraw przez „uśmiechnięty” wymiar sprawiedliwości. Po wycofaniu uchylenia immunitetu Tomasza Grodzkiego (który nie odpowie za wielką aferę korupcyjną w szpitalu w którym pracował, w której są setki świadków i nawet podwładni Grodzkiego mają poważne zarzuty) prokuratura umorzyła sprawę śmierci Jolanty Brzeskiej, działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, która sprzeciwiała się skandalicznej 'reprywatyzacji’ warszawskich kamienic. Wstawiała się za bezprawnie wyrzucanymi na bruk lokatorami i nagłaśniała powiązania z warszawskim ratuszem oraz biznesem. Spalone zwłoki Brzeskiej znaleziono w 2011 roku w jednym z warszawskich parków. Pomimo licznych poszlak i śladów- aparat państwowy nie chciał nie zdołał odnaleźć zabójców (jednym z głównych motywów według prokuratury było… samobójstwo). Pani Brzeska de facto jest jedyną osobą, ukaraną w związku z aferą reprywatyzacyjną.
Teraz międzynarodowe sukcesy dyplomatyczne. Jak wiadomo- za rządów PiSu nikt na świecie nie liczył się z Polską. W ciągu ostatniego roku zmieniło się to diametralnie, a Donald Tusk wciągnął nas do dyplomatycznej i geopolitycznej ekstraklasy. Najpierw, 18-go października odbyło się spotkanie w Berlinie w sprawie strategii wobec Ukrainy (fot. powyżej). Omawiane były na nim ewentualne kontrakty dla firm, które będą odbudowywały ten kraj po wojnie. Obecni na nim byli Olaf Scholz, Emmanuel Macron oraz ustępujący prezydent USA, Joe Biden. Polskę reprezentował ten pierwszy.
Na szczycie UE w Budapeszcie obecni byli szefowie rządów wszystkich państw UE oraz kilku innych oficjeli (m.in. Zełeński). TUTAJ oficjalne zdjęcie, które mogłoby być zagadką szaradziarską dla spostrzegawczych z cyklu „znajdź Tuska”.
5-go listopada w wyborach na prezydenta USA wygrał Donald Trump (pisałem o tym TUTAJ). W szeregach polskojęzycznej koalicji rządzącej zapanowała konsternacja, ponieważ cała jej wierchuszka zupełnie bez powodu i wyobraźni od lat hejtowała Trumpa, oskarżając go o bycie rosyjskim agentem, Hitlerem i faszystą. Sytuacja Polski na arenie międzynarodowej na pewno nie polepszyła się po wyborach w USA. Przypomniano zdjęcie z wykwintnym żarcikiem Donalda Tuska z 2019 roku, który 'celował’ z palców w plecy Trumpa. Po wyborach w USA sympatia polityków KO do Trumpa zmieniła się o 180 stopni. Tusk stwierdził bez mrugnięcia okiem, że nigdy nic złego o Trumpie nie powiedział, podobnie Radek Sikorski (nieważne, że jest milion screenów, dokumentujących ich dziecinne zachowania sprzed 5.11.2024). Rafał Trzaskowski na jednym ze swoich wieców wyborczych powiedział nawet, że on chce być taki, jak Trump. Problem w tym, że uwierzą w to co najwyżej KODziarze, a na pewno nie administracja Trumpa, która raczej chłodno będzie podchodziła do obecnego rządu (i siłą rzeczy- kraju).
15-go listopada Olaf Scholz rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem (najprawdopodobniej głównym tematem było wznowienie dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec, gdyż ich gospodarka dusi się z powodu wzrostu cen energii). Donald Tusk pochwalił się na Twitterze (po angielsku), że potem doznał zaszczytu rozmowy z Scholzem (który zresztą jest na wylocie ze stołka kanclerza) i usłyszał, że Scholz bronił 'polskiego’ stanowiska mówiącego, że „nic o Ukrainie bez Polski Ukrainy’. Duma! Kilka dni później Włodzimierz Zełeński wygłosił apel na tle banderowskiej flagi.
Minister Sprawiedliwości, Adam Bodnar poprosił Komisję Wenecką o opinię (de facto wsparcie) dotyczącą jego reformy „sprawiedliwości”, konkretnie pomysłu, aby sędziów mianowanych ca czasów PiS hurtowo 'opiłować’ przy pomocy ustawy. Komisja w sposób dyplomatyczny odpowiedziała, że to poroniony pomysł i wszystkich sędziów należy traktować indywidualnie. Oczywiście temat został zignorowany przez media głównego nurtu (gdyby odpowiedź Komisji była inna, to pewnie byłyby czerwone paski, jak za czasów PiSu, gdy Komisja Wenecka była nieomylną wyrocznią).
Kącik gospodarczy. Inflacja znowu w górę i pewnie będzie dalej rosła (np. gaz LPG na stacjach podrożał o kilkanaście groszy, czyli około 5% tylko w ciągu ostatniego tygodnia). Złotówka słabnie, WIG20 najniżej od ponad roku. Orlen (który po zmianie rządu pozbył się złodziei i i zatrudnił „fachowców w transparentnych konkursach”) podał wyniki za 3 kwartał, zyski spółki są o… 96% niższe, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Ponad 2 miesiące po powodzi, gdy nadeszły już pierwsze przymrozki- powodzianie nadal nie otrzymali obiecanych pieniędzy na odbudowę swych domów (np. w Kłodzku nie wypłacono jeszcze ani jednego odszkodowania, które w błysku fleszy obiecywali uśmiechnięci Tusk z Owsiakiem). Huta Częstochowa 19-go września ogłosiła upadłość, choć są jakieś resztki nadziei na jej uratowanie, w ciągu kilku dni mamy poznać konkrety. Fiat do końca roku ma zamknąć fabrykę w Bielsku-Białej. Nie powstanie też nowa fabryka chińskich baterii do samochodów. We wrześniu poziom konsumpcji w Polsce spadł o 3% (rok do roku). Poproszona o komentarz 'ministra’ klimatu Paulina Hennig-Kloska powiedziała: „Z tego co widziałam, to spadają głównie nie rzeczy pierwszej potrzeby, tylko raczej takie, bez których czasami możemy się obyć. Tekstylia z punktu widzenia klimatu to nawet dobrze, jak będziemy mniej tego typu rzeczy kupować, bo to jednak powoduje właśnie emisję„. Niskie wyniki gospodarcze i tak zostały sztucznie podbite przez nadmierną sprzedaż nowych samochodów w końcówce roku, bo od stycznia dzięki dyrektywom unijnym mają być one droższe średnio o 60.000zł, więc wielu Polaków postanowiło kupić auto jeszcze po starej cenie. Przyszły rok w gospodarce zapowiada się jeszcze gorszy, pomimo miliardów z KPO i rekordowego deficytu budżetowego (oczywiście to wina PiSu).
Premier Tusk po obejrzeniu sondaży, z których wynika że Polacy w przeważającej części są przeciwni tzw. „uchodźcom” postanowił zadziałać w swoim stylu. Palnął więc (ku konsternacji koalicjantów), że czasowo zatrzyma prawo do przyznawania przez Polskę azylu dla uchodźców, co już samo w sobie jest nierealne, bo nawet, gdyby Tusk chciał to zrobić (a nie chce, bo to byłoby wbrew interesowi Niemiec) to wymagane byłoby opuszczenie UE, ONZ i wielu innych organizacji międzynarodowych oraz anulowanie wielu podpisanych w przeszłości konwencji i zobowiązań. Tusk znany jest z tego, że mówi coś, a robi coś dokładnie odwrotnego, a cała sprawa jest tylko na użytek wewnętrzny, bo nawet betonowy elektorat rządowej koalicji niechętnie podchodzi do młodych i silnych „uchodźców” z krajów 3-go świata, a Tuskowi wierzą w każde słowo, więc są uspokojeni. W tym samym czasie w Polsce powstaje właśnie 49 „CIC” czyli Centrów Integracji Cudzoziemców. Rząd oczywiście stara się, aby społeczeństwo się o tym nie dowiedziało, nawet adresy tych miejsc pozostają bardzo trudne do odnalezienia, żeby grupy lokalne nie podjęły tematu. Gdy już zapędzeni w kozi róg muszą coś o tym powiedzieć to jest to fakt, że koszty „inwestycji” pokrywa Unia Europejska i „Polska za to nic nie zapłaci”, ale nie wspominają już, że jedynie na początkowym etapie (budowy i pierwszych miesięcy działania). Potem już ciężar (finansowy i społeczny) utrzymania tych miejsc (gdzie będą noclegownie, jadłodajnie, punkty lekarskie, centra szkoleniowe i inne bezpłatne dla lokatorów rarytasy) pokrywać będziemy z budżetu Polski, a spora część tych pieniędzy skapnie lewackim organizacjom George Sorosa.
15-go listopada w Kańczudze na Podkarpaciu wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Duszczyk potwierdził budowę 49 ośrodków dla „uchodźców”, dodając (chyba całkiem na serio), że: „Chcemy bazować na doświadczeniach innych krajów, uniknąć ich błędów. Po to, żeby nie dochodziło do napięć w społeczeństwie„. Problem w tym, że doświadczenia innych krajów są bardzo niepokojące i dochodzi tam do napięć w społeczeństwie, pomimo tego, że też mieli swoje centra integracyjne. Gdyby naprawdę rząd chciał uniknąć błędów innych krajów, to by tych ludzi po prostu do Polski nie wpuszczał…
Teraz kącik „tolerancji”. 16-go listopada na cmentarzu w Szczytnie pochowano księdza Lecha Lachowicza, brutalnie pobitego na własnej plebanii przez 27-letniego sprawcę, który został schwytany dzień później. Oczywiście służby państwowe nie podały motywów zbrodni, ogólnie zainteresowanie medialne tą sprawą było niskie (w przeciwieństwie do fejkowych spraw typu aktywiszcze 'Lu’ wepchnięte pod tramwaj czy pobici Portugalczycy w Rzeszowie).
Z mniejszą, ale bardziej masową „miłością” spotkał się piosenkarz Zygmunt 'Muniek’ Staszczyk, który udzielił wywiadu w TVRepublika. Nie hejtował i nie oceniał tam nikogo, ale sama jego obecność w tymże studiu wystarczyła, aby spotkał się z ogromną nagonką ze strony „tolerancyjnych”. Dla porównania- w podobnym czasie w TVP w hejterskim programie Doroty Wysockiej-Schnepf pojawił się piosenkarz Maciej Maleńczuk, a audycja to było jedno wielkie 8 gwiazdek (m.in. chwalił się tam dumny jak paw, że pobił działacza pro-life). Tutaj jednak „tolerancyjni” nie mieli zastrzeżeń. W sprawę nagonki na Muńka włączył się inny piosenkarz, Kazik Staszewski, który stanął po stronie kolegi z zespołu T.Love. Kazik wrzucił do sieci filmik, w którym opowiada, że jest przerażony nienawiścią plemienną w Polsce i że skasował z telefonu numery wszystkich ludzi, których ta choroba dotknęła. Co ciekawe- niewiele wcześniej Kazikowi to niezbyt przeszkadzało, wszak rozstanie się z zespołem Kult dwóch kluczowych muzyków (Krzysztof Banasik i nieżyjący już Janusz Grudziński) miało także podłoże ideologiczne. Jesienią 2022 roku byłem na koncercie Kultu w ramach 'pomarańczowej trasy’ w katowickim Spodku i spora część publiki, gdy była przerwa w graniu dłuższa niż 5 sekund- zaczynała chóralnie krzyczeć „jebać PiS”. Zespół nie reagował. Z tego co wiem, podobnie wyglądały wszystkie inne koncerty Kultu, oprócz tych darmowych, gdzie publika jest losowa. Kazik zatem w ostatnim czasie musiał przejść pewną przemianę, w ramach której przestał być głuchy na „tolerancję” KODziarską. Jeżeli już temat związany z TVRepublika to warto dodać, że ta stacja sukcesywnie zyskuje coraz większą widownię i pod względem liczby oglądających w niektórych dniach w segmencie stacji „informacyjnych” prześciga nawet lidera, TVN24.
Zbigniew Ziobro w ostatnich miesiącach został zaszczuty przez „tolerancyjnych”, którzy wytykali mu, że udaje chorobę nowotworową, aby nie pojawiać się na komisji śledczej w sprawie Pegasusa. „Dziennikarka” Eliza Michalik stwierdziła, że Ziobro udaje, a jeżeli umrze, to wtedy go ewentualnie przeprosi. Przy okazji- fajny filmik o Michalik nagrał ostatnio Krzysztof Stanowski, nie pozostawiając na niej suchej nitki. Wracając do Ziobry- ten aby uciąć spekulacje na temat jego „udawania” wrzucił do sieci zdjęcia oraz historię i dokumentację medyczną swojej choroby. Pomimo tego 99% KODziarzy nadal uważa, że on udaje, a Tomasz Lis skomentował, że wrzucanie do sieci takich rzeczy to „pornografia”. Trudno im dogodzić.
Złośliwcy twierdzą, że rząd nic nie robi, poza złodziejstwem i aferami. No to proszę- oto dowód na skuteczność Donalda Tuska. Pod koniec wakacji w polskich sklepach pojawiły się tzw. alkotubki, czyli wódczane „małpki” w kolorowych opakowaniach z miękkiego plastiku (podobne do żeli owocowych). Wybuchła „afera”, bo pokazana w rządowej telewizji babcia chciała kupić wnuczce mus owocowy, a kupiła jej alkotubkę (swoją drogą, w podobnych opakowaniach jest np. mydło w płynie czy klej, więc może niech lepiej babcia nie kupuje wnuczce prezentów, albo najlepiej niech Tusk wypowie wojnę wszystkim produktom w takich opakowaniach). Nie pisałbym o tym w ogóle (nie piję i w sumie uważam to za dobry pomysł, bo łatwo takie tubki można było wnosić np. na imprezy masowe), gdyby nie arcyciekawy „tryb legislacyjny”, zaczerpnięty z dokonań monarchii absolutnej. Otóż na scenę cały na biało wszedł „mąż stanu”, który nagrał TAKI filmik, mający formę „dekretu”. Mówi tam, że to skandal, który zamierza jak najszybciej rozwiązać, a na koniec dodaje zdanie: „osoby, które do tego dopuściły na pewno mogą spodziewać się konsekwencji„. Problem w tym, że nigdzie w prawie nie ma zakazu sprzedaży alkoholu w takich opakowaniach, a prawo nie działa wstecz. Kto ma więc spodziewać się konsekwencji i za co? Wystarczył ten filmik z „dekretem” Tuska, aby jedyny producent alkotubek 'obsrał zbroję’ i na własny koszt wycofał produkt ze sklepów, a nowelizacja ustawy o handlu alkoholem (która ma formalnie delegalizować alkotubki) do dzisiaj nie weszła nawet w fazę wstępną wprowadzania i nie wiadomo, czy w ogóle kiedykolwiek wejdzie w życie.
Skoro Tusk jest taki bojowy i dba o polskie dzieci, to może niech wypowie wojnę korporacjom zachodnim? Wszak w sklepach pełno jest czekoladek z alkoholem, które również babcia może przez przypadek kupić wnuczce. Wiele dużych firm sprzedaje niezdrowe produkty, przeznaczone stricte dla dzieci, np. Nutella, zestawy McDonaldsa 'Happy Meal’ lub najeżone cukrem i chemią jogurty, mleka czekoladowe czy płatki śniadaniowe, ale tutaj Tusk jest za krótki, bo produkują to głównie firmy zagraniczne.
Innym przykładem na „ochronę firm krajowych” przez rząd jest przypadek polskiej firmy InPost. Jej prezes, Rafał Brzoska żalił się w październikowym wywiadzie, że jego największa konkurencja (niemiecki DHL i francuskie DPD) dzięki kreatywnej księgowości płaci kilkudziesięciokrotnie mniejszy od InPostu podatek dochodowy, co nie jest zbyt uczciwe i powoduje konkurencję w nierównych warunkach (nie mówiąc już o wpływach do budżetu). Co na to rząd? Pewnie przyjrzeli się działaniom DHL i DPD? Otóż nie. Zamiast tego ogłoszono, że państwo będzie bacznie przyglądać się paczkomatom InPostu w kontekście spełniania przez nie warunków prawa budowlanego i uciążliwości dla okolicznych mieszkańców.
Historia jak u Hitchcocka- najpierw trzęsienie ziemi, a potem coraz ciekawiej, ale też coraz większa żenada. Chodzi o posłankę Kingę Gajewską (znaną m.in. z pokazywania gestu podrzynania gardła PiSowcom czy darcia mordy przez megafon na spotkaniu z ówczesnym premierem Morawieckim, po czym policja próbowała ją wylegitymować i media zrobiły z niej męczennicę). Jej mąż to wiceminister sprawiedliwości, Arkadiusz Myrcha (najbardziej znany z tego, że gdy dziennikarz poprosił go o imię trzeciego króla, po Kacprze i Melchiorze- ten odpowiedział, że to… Belzebub). Małżonkowie Myrcha i Gajewska to oczywiście posłowie Platformy. Zaczęło się od tego, że ktoś sprawdził oświadczenie majątkowe Gajewskiej i nie było w nim wpisanego domu (darowanego Gajewskiej przez rodziców) w podwarszawskim Błoniu, co podchwyciły media PiSu. I to był doskonały moment, aby małżeństwo ustaliło wspólną, spójną linię obrony. Niestety nie skorzystali z tej możliwości i postanowili improwizować na bieżąco, co upubliczniło całą lawinę wałków, których było tak wiele, że pewnie coś pominę. Po medialnym zainteresowaniu Gajewska długopisem nagle dopisała dom do oświadczenia (znacznie później, niż powinna to zrobić, a np. poseł Mejza za takie coś ma poważne zarzuty i prawdopodobnie straci immunitet) mówiąc przy tym, że jej się zapomniało, a w ogóle to dom jest nieukończony. Problem w tym, że w ocieplającym wizerunek wywiadzie u zaprzyjaźnionego Tomasza Lisa sprzed roku mówili, że chętnie spędzają w tym domu czas i święta, gdzie dzieci zawsze się doskonale bawią (nie było ani słowa o tym, że dom jest nieukończony). Po roku dom w magiczny sposób wrócił do stanu surowego. Na „dowód” tego, że dom nie nadaje się do zamieszkania małżeństwo stwierdziło, że mieszkają w Warszawie, gdzie wynajmują niedaleko sejmu mieszkanie, a ich dzieci chodzą do publicznego żłobka i przedszkola. Tu znowu wyszła nieścisłość, bo wyciągnięto pismo Myrchy z 2022 roku, w którym sam napisał, że mieszka w tym „nieukończonym” domu, podobnie oświadczyła Gajewska w 2023 roku. Z kolei za mieszkanie, które wynajmują- pobierają niemal 8000 złotych miesięcznie (Gajewska 4000 i Myrcha 3750), kwota ta pochodzi z pieniędzy publicznych (4000zł na osobę to kwota maksymalna). Dodatkowo Gajewska stwierdziła, że to i tak nie wystarcza, bo płacą za to mieszkanie 12.000 zł miesięcznie (z czego ponad 4000zł z własnych środków), co jest ceną mocno nierynkową, nawet jak na Warszawę, gdyż nie jest to żaden Penthouse, tylko zwykłe 2-pokojowe mieszkanko w kilkupiętrowym bloku. Jako, że już wcześniej okazało się, że małżeństwo lubi kombinować- pojawiły się podejrzenia, że być może w kwocie 12.000zł miesięcznie zawarta jest ukryta rata kredytu, a podatnicy płacą im za zakup mieszkania i że „wynajmuje” im je ktoś znajomy (np. brat Gajewskiej). Główną „linią obrony” małżeństwa było to, że mają trójkę dzieci i że jest to PiSowska nagonka. Skoro to ich jedyne argumenty, to dziennikarze (jak Radosław Karbowski) wyczuli, że potencjał tej sprawy jest dużo większy i zaczęli drążyć dalej. Inny dziennikarz, Tomasz Krzyżak (autor tekstów o 'kombinatoryce’ małżeństwa) zdradził, że Gajewska zadzwoniła do niego i obrzuciła słowami, powszechnie uznanymi za niecenzuralne (a także tym, że ma więcej o niej nie pisać, bo ma trójkę dzieci). Niedługo później wypłynęły kolejne informacje, tym razem dotyczyły kilometrówek, które przysługują posłom na dojazdy na posiedzenia parlamentu. Okazało się, że w 2022 roku oboje małżonków wykorzystali maksymalny limit, co dało im zwrot po prawie 34 tysiące złotych na łebka, co przekłada się na średnio 110 kilometrów dziennie (również w weekendy, dni wolne od pracy i dni bez posiedzeń sejmowych). Jest to fizycznie niemożliwe, biorąc pod uwagę, że mieszkają niedaleko sejmu. Minister Myrcha „wytłumaczył” się, że w celach „podatkowych” wpisuje różne miejsca zamieszkania i „przypadkiem” tak to wychodzi, że przypląta się jakaś dopłata (kilometrówka czy zwrot za wynajem mieszkania). Problem w tym, że podawanie różnych miejsc zamieszkania w zależności od korzyści jest nielegalne, nawet Szymon Hołownia publicznie stwierdził, że „ma poważną wątpliwość” wobec poczynań małżeństwa swoich koalicjantów. Zresztą nawet, gdyby Myrcha i Gajewska jeździli do sejmu z Błonia osobnymi samochodami, to nie wyjeździliby 110 kilometrów dziennie, bo posiedzeń sejmowych jest w sumie kilkadziesiąt w ciągu roku, więc ten (raz ukończony, raz nieukończony) dom musiałby być gdzieś w Białymstoku, aby się to sklejało z pokonanym dystansem, za który otrzymują z naszych podatków zwrot 89 groszy za kilometr. Myrcha zapytany o to powiedział, że zrobił tyle kilometrów, bo prowadził kampanię wyborczą i jeździł po Polsce. Problem w tym, że kilometrówka przysługuje tylko na dojazd do sejmu, a nie na prowadzenie kampanii, co poseł powinien robić w czasie wolnym (najlepsze, że to jest wiceminister SPRAWIEDLIWOŚCI, a byle najtańszy mecenas by mu sporządził 10x lepszą linię obrony). Zabawny był też „wywiad”-ustawka Myrchy, do którego zaprosił tylko zaprzyjaźnione TVN i TVP. Myrcha mówi, że dom jest nieukończony, „dziennikarze” pytają go, czy dom jest ukończony, on na to, że jest nieukończony, a dziennikarze pytają, czy jest ukończony, czy nieukończony, a on na to, że nieukończony, i tak przez ponad 2 minuty 🙂 Obecna tam Justyna Dobrosz-Oracz, słynąca z najbardziej podłych i wścibskich ataków oraz ciosów poniżej pasa- „przypadkiem” nie wpadła na to, aby zapytać rozmówcę, że skoro dom jest nieukończony i mieszkają w Warszawie, to z jakiej racji małżeństwo pobiera kilometrówki, w dodatku w maksymalnych przewidzianych przez prawo kwotach. Zamiast tego pyta, czy dom jest ukończony, choć chwilę wcześniej wielokrotnie usłyszała, że nie jest. Kabaret. Pomijam już standardowe używanie dzieci jako „żywe tarcze” i to, że w starym wywiadzie u Lisa nic nie wspominali, że dom jest nieukończony.
Kolejnym wątkiem były podejrzane zakupy do biur poselskich „praworządnego” małżeństwa. Media ujawniły, że małżeństwo kupowało (za publiczne pieniądze) wyposażenie swoich biur poselskich, co nie jest nielegalne. Wątpliwości budzą jednak dublujące się rzeczy które kupili (przypadkowo pasujące np. na prezenty świąteczne), np. zegarek Apple-Watch, robot sprzątający i 2 odkurzacze do biura Gajewskiej czy 4 ekspresy do kawy (takie z wyższej półki) do biura Myrchy. To pokazuje, że (pomijając całą resztę) nie są oni zbyt inteligentni, bo mogli wziąć do jednego biura 1 odkurzacz i 2 ekspresy, a do drugiego odkurzacz, robot i 2 ekspresy, a trochę lepiej by to wyglądało. Woleli jednak z niechlujstwa pójść „na rympał”, w dodatku sprawa dotyczy czasów rządów PiS, więc teraz pewnie tym bardziej się nie krępują w swojej kreatywności.
Małżeństwo Myrchów, zgodnie z tzw. „doktryną Neumanna” wziął w obronę sam Donald Tusk, przedstawiając ich jako „kolejne ofiary nagonki PiS”.
Gdy sprawa przycichła i każdy myślał, że to już wszystko- w listopadzie media zaczęły informować o ojcu Gajewskiej, Piotrze. Okazało się, że to wpływowy biznesmen, który w latach 80-tych był oskarżony o zacieranie śladów morderstwa, popełnionego przez jego braci. Chodziło o rabunkowy napad na ciężarówkę z czekoladą, w którym zakopano żywcem (!!!) jej kierowcę. Postępowanie zostało umorzone w ramach abolicji, ale Gajewski był głównym podejrzanym o zacieranie śladów (z kolei jego brat został skazany na 25 lat więzienia za zakopanie niewinnego człowieka żywcem). O tym wydarzeniu ANI SŁOWA nie napisano w mediach typu: Onet, WP, Gazeta Wyborcza i Gazeta.pl, TVP, TVN, Oko-Press, Interia, Polsat, Natemat, SuperExpres, Fakt, Polityka, Newsweek, Rzeczpospolita i pokrewnych, włącznie z portalami plotkarskimi. Po prostu nic, zero, null. Sprawdźcie sami, wpisując w google czy inną wyszukiwarkę „ojciec Gajewskiej”, z ograniczeniem wyników do ostatniego miesiąca i zobaczcie jakie strony wam wyskoczą (a jakie NIE wyskoczą). Dawno (chyba nawet nigdy wcześniej) nie widziałem aż tak dużej blokady medialnej (nawet Solorz bierze w tym udział), w dodatku dotyczącej nie imienin u cioci Zosi, tylko sprawy, która aż się prosi o opisanie (napad na ciężarówkę z transportem czekolady, zakopanie kierowcy żywcem i zacieranie śladów przez ojca posłanki, który później podarował jej 'niedokończony’ dom- nadaje się na dobry film gangsterski, a co dopiero na choćby wzmiankę w mediach, które jadą głównie na skandalach i potrafią zrobić 3 artykuły z jednego głupkowatego Tweeta celebryty).
Dzisiaj obaj panowie Gajewscy-seniorzy to zaangażowani internetowi 8-gwiazdkowcy, aktywnie udzielający się w farmach trolli Giertycha typu 'Silni Razem’ czy 'Sok z Buraka’ i ich mniejszych klonach. Media PiSowskie i niezależne ostatnio informują o lichwie mieszkaniowej i nielegalnej agencji towarzyskiej, z czym ma być powiązana rodzina Gajewskiej. Tyle w tym temacie, oświadczę tylko na koniec, że absolutnie nie zamierzam popełniać samobójstwa, ani zakopywać się.
Zmiany formalne w polskiej partiach politycznych. 12-go października rozwiązana i wchłonięta przez PiS została Solidarna Polska (wcześniej Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry). W praktyce niewiele to zmieni, bo i tak zawsze byli przystawką PiSu, startującą z tych samych list wyborczych, a wewnętrzne podziały w PiSie to ostatnia rzecz, jakiej ta partia dzisiaj potrzebuje.
27-go października w wyniku wewnętrznego głosowania Partia Razem opuściła klub Lewicy i formalnie przeszła do opozycji, tworząc nowe koło poselskie. Do tej pory status Partii Razem był dosyć dziwny, bo nie byli ani w rządzie, ani w opozycji, lewitując gdzieś pomiędzy. 2 dni wcześniej Partię opuściły 4 posłanki (zostały w Lewicy), a jeszcze wcześniej (na początku października) doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy posłankę Matysiak z komisji infrastruktury próbowała odwołać jej własna partia i cała koalicja (udało się to za drugim razem, bo za pierwszym za Matysiak wstawili się… PiS i Konfederacja przy nieobecności na sali wielu posłów rządu).
15-go października minął rok od ostatnich wyborów parlamentarnych. Z tej okazji orędzie w sejmie wygłosił prezydent Duda, który dosyć celnie wypunktował ten okres. Co ciekawe- sympatycy rządowi chóralnie twierdzili, że to za wcześnie na roczne rozliczenia i podsumowania, bo nie minął jeszcze rok, gdyż rządzą dopiero 10 miesięcy. Problem w tym, że gdy ktoś nazwie ich „koalicją 13-go grudnia” to również im to nie pasuje (delikatnie mówiąc).
Koniec o polityce. Być może urwałem się z księżyca, ale ostatnio przypadkiem zauważyłem ze na paczkach papierosów nie ma już informacji o zawartości ilości nikotyny i substancji smolistych (kiedyś była). Zamiast tego około 50% powierzchni opakowania zajmują „groźne” zdjęcia i ostrzeżenia. Może pójdźmy dalej tą drogą- niech na opakowaniach z produktami spożywczymi nie będzie składu, ani tabelki z makroskładnikami (kalorie, białko, węgle, tłuszcz), a zamiast tego niech będą chwytliwe obrazki i hasła.
Ubogacenie kulturowe sięgnęło polskiej reprezentacji piłkarskiej. W październiku zadebiutowali w niej dwaj uposażeni pigmentalnie piłkarze- Maxi Oyedele i Michael Ameyaw. Problem w tym, że obaj (jak na pierwszą kadrę) są ciency, jak dupa węża i nie wiadomo z jakich powodów selekcjoner ich powołał (ten pierwszy w wieku 20 lat ma raptem 20 meczy ligowych w portfolio, z czego 4 w Legii i 16 w niższych ligach angielskich). Według mnie- Michał Probierz albo chciał zapunktować u lewaków, albo u menedżerów, bo pożytek sportowy z nich niewielki.
Po ostatnim, kompromitującym dwumeczu kadry piłkarskiej w Lidze Narodów (z 1:5 Portugalią i 1:2 Szkocją) spadliśmy do drugiej dywizji, a nasza reprezentacja jest w rozsypce (co gorsza: jedyni, którzy w miarę dobrze grają- wkrótce odejdą na emeryturę). Nie mamy obrony, bez Lewego nie mamy ataku, a jak się okazało w ostatnich dniach- nie mamy nawet bramkarza, co jest nowością od dekad. Jedynie linia pomocy trzyma jakiś poziom. Jakby tego było mało- ktoś zapomniał wpisać w protokół meczowy Karola Świderskiego (który przyleciał specjalnie z USA), a nasi piłkarze po blamażu z Portugalią uśmiechnięci prosili Christiano Ronaldo o wspólne zdjęcie. Futbolowi Bogowie są dla nas bezlitośni, a zaraz włączę sobie wyważony komentarz Wojtka Hadaja. Nie chce mi się o tym więcej strzępić ryja, trzeba się chyba przerzucić na siatkówkę albo żużel. Jedyny plus naszej kopanej to dobre wyniki Legii i Jagielloni w Lidze Konferencji, co może poskutkować awansem do top15 w UEFA-owskiej klasyfikacji klubowo-ligowej.
Kontynuując temat piłkarski zapraszam na cross-over promowanych przez Gazetę Wyborczą tematyk z serii: „na zachodzie sobie poradzili z kibolstwem„, „uchodźcy to szansa” oraz „Polacy to najgorsi antysemici„. 7-go listopada odbył się mecz Ajax Amsterdam – Macabi Tel Awiw w ramach Ligi Europy. Z tej okazji w Amsterdamie doszło do wielkich awantur pomiędzy Palestyńczykami (mieszkającymi w Holandii), a kibicami gości z Izraela. Obie strony miały wiele za uszami. Palestyńczycy ukrywali się w ciemnych uliczkach, gdzie organizowali zasadzki na żydowskich kibiców. Z kolei Żydzi na stadionie skandowali anty-palestyńskie przyśpiewki i hasła, m.in. wyśmiewali fakt, że w Strefie Gazy nie ma szkół, darli też japy na minucie ciszy, poświęconej ofiarom powodzi w Hiszpanii, a także odpalili 'faszystowskie’ race. Po meczu na ulicach Amsterdamu kilkanaście osób zostało poważnie rannych, aresztowano ponad 60 osób, m.in. za próbę porwania i próbę staranowania samochodem. Holenderska policja była tego dnia wyjątkowo bierna, aczkolwiek pewnie nie chcieli być rasistami i taktycznie na wszelki wypadek trzymali się z boku (np. gdy rok temu w Holandii grała Legia i jej białoskórzy kibice, to policjanci bardzo chętnie sięgali po pałę i gaz, nawet wobec piłkarzy czy prezesa Mioduskiego). Po zajściach w Amsterdamie oburzenie wyrazili najbardziej wpływowi politycy, jak Olaf Scholz czy Ursula von der Jeleń, nie mówiąc już o politykach holenderskich czy izraelskich, którzy porównali to (a jakże) do holokaustu i nocy kryształowej. Żeby było śmieszniej- burmistrz Amsterdamu, Femke Halsema to Żydówka, a kibice Ajaxu sami dumnie nazywają się „Żydami”. Polskojęzyczne media oczywiście zastosowały zmowę milczenia i zignorowały temat, bo jest on bardzo niewygodny- wszak u nas jedni i drudzy (Żydzi i muzułmanie) to święte, wiecznie poszkodowane przez polskich faszystów bezbronne owieczki. Kilka dni później Grzegorz Braun poświęcił zajściom w Amsterdamie jedno ze swoich przemówień w europarlamencie.
Platforma Youtube ogłosiła we wrześniu, że w wyniku zmiany algorytmu użytkownicy w wieku 13-17 lat nie będą już otrzymywali rekomendacji z szeroko pojętej tematyki fitness (treningi, dieta, zdrowy tryb życia itp.) Spowodowane jest to „troską o psychikę” nastolatków, gdyż liczba otyłych w tej grupie wiekowej szybko rośnie i oglądając filmy z wysportowanymi ludźmi mogliby dostać depresji. Oczywiście nadal będą mogli sobie włączyć te materiały, używając linka lub wyszukiwarki (albo ustawiając własny wiek na wyższy), ale już nie zobaczą ich w rekomendacjach. Pewnie ktoś nazwie mnie sadystą i faszystą, ale ja osobiście uważam, że powinno się robić dokładnie odwrotnie- ludziom grubym mówić, że są grubi, co na pewno nie jest taktowne, ale mimo wszystko jest najlepszą motywacją do wzięcia się za siebie, czyli zmiany nawyków żywieniowych oraz ćwiczeń. Ignorowanie problemu otyłości tylko pogłębi problem chorób fizycznych i psychicznych, co spocznie na (już teraz przeciążonej i niewydolnej) służbie zdrowia.
PS: Wielkie dzięki dla Krzycha.
PS2: Wkrótce planuję się ostro wziąć za tekst o „męczennikach reżimu PiSu”, bo to już lekka żenada, że zapowiedziałem go chyba 3 lata temu i nadal go nie ma.
RacimiR, 20.11.2024
Wybór Trumpa spowoduje powrót Pisu do władzy gdyż jest to sprawdzony wazeliniarz za tuskiem stoją niemcy i nie jest to jankersom na rękę. Pis specjalnie przegrał wybory bo wiedzą co się szykuje oni wiedzieli znacznie wczesniej m.in dyrektywy unijne, niepewna sytuacja gospodarcza, platforma rzadzi tak jak wcześniej czyli na odpierdol i oni sobie z niczym nie poradzą . Administraca trumpa bedzie grała na obalenie tuska.
od RacimiR: Możesz mieć rację, ale trzeba wziąć pod uwagę, że z punktu widzenia Waszyngtonu Polska jest mało znaczącym zadupiem, a oni mają kupę roboty u siebie w kraju. Nie będzie im się chciało specjalnie angażować, zresztą za 1-szej kadencji Trumpa też tak było.
Gdyby tak bylo to by musk ograniczal widocznosc platfusów na x i zrobił więcej widocznosci dla pis ale tak nie jest i nie będzie.
Za 1 trumpa dostaliśmy tylko 447 i propagande rzydosko.
No bez przesady, dostaliśmy jeszcze ruch bezwizowy.
Ale to było wtedy.
Dobre podsumowanie, ten fragment o Gejewskich bardzo dobry – świetnie obrazują polską hatfu kastę polityczną złożoną z imbecyli, którzy otwarcie kradną i nawet nie chce im się włożyć odrobinę wysiłku żeby się wytłumaczyć, bo i tak im nikt nic nie zrobi.
Co do pilkarzy ktoś napisal że są jak platforma dla polski nic nie robią ale za to dla niemców w klubach wszystko
od RacimiR: Chyba żaden nie gra w Niemczech z tych obecnych gwiazdorów. Jedynie Grabara mi przychodzi do głowy, ale on nie jest powoływany do kadry. Te beztalencia na ogół grzeją ławę w jakichś kiepskich ligach.