Prawica i lewica – krótkie wyjaśnienie pojęć

Dzisiaj mini-wykład na kilkanaście minut czytania, po którym każdy będzie miał jako-takie pojęcie czym jest prawica, a czym lewica (oraz dlaczego nie powinno się używać tych słów samodzielnie). Mam wrażenie, że mało kto ma o tym pojęcie, bo szum medialno-propagandowy w tym temacie jest ogromny. Zdaję sobie też sprawę, że w erze tik-toków, szortów czy memów mało kto (a zwłaszcza małolaci) ma czas i ochotę na czytanie rozwlekłych opracowań, dlatego postanowiłem spłycić temat do minimalnej objętości.

Posiadam w domowej biblioteczce takie „Dzieło”, jak „Próba wprowadzenia do filozofii marksistowskiej” autora Luciena Seve. Jest to „cegła” na 653 strony (drobnym drukiem, bez obrazków). Zabierałem się do jej czytania chyba ze 4 razy (w myśl zasady Sun-Tzu, aby poznać swego wroga, by lepiej móc z nim walczyć), ale zawsze kończyło się na kilku, maksymalnie kilkunastu stronach (po których albo łapałem się na tym, że oczy czytają, a głowa myśli o czymś innym, albo czułem, że zaraz powinni mnie ubrać w kaftan i wywieźć do Tworek bądź Toszka). Jest to proza ciężka, jak kowadło i kompletnie nieprzystępna, której nie daliby rady przeczytać nawet najwięksi marksiści. A przecież w samym tytule mamy już dwa warunki „umniejszające”, czyli jest to tylko „próba” oraz „wprowadzenie”. Zatem sam autor już wziął pod uwagę, że mało kto będzie w stanie to przeczytać ze zrozumieniem (stąd tylko „próba”), a nawet gdyby jakimś cudem to zrobił, to jest to tylko „wprowadzenie”, czyli wstęp i mały procent całej filozofii marksistowskiej. Sam Lucien Seve napisał wiele innych książek o marksizmie, podejrzewam, że nikt ich wszystkich nie przeczytał.


Ja w niniejszym tekście chciałbym zrobić coś odwrotnego, czyli krótko wytłumaczyć czym (według mnie) jest prawica i lewica, bez pisania 653 stron i uprzedzania z góry, że to tylko „próba” i „wprowadzenie”. Zaczynajmy!

Przede wszystkim należy rozgraniczyć dwie kwestie, czyli światopogląd i gospodarka, gdyż obie (niezależnie od siebie) mogą być lewicowe lub prawicowe:

  1. Światopogląd (pozioma linia na wykresie):
    1. Konserwatyzm
    2. Tzw. liberalizm (postępowe lewactwo)
  2. Gospodarka (pionowa linia na wykresie):
    1. Prawicowa (prosta i równa dla wszystkich) 
    2. Lewicowa (socjalna i regulowana, z grupami uprzywilejowanymi)

Jako, że nic nie jest czarno-białe to każda kategoria posiada swoje „nasilenie”, na wykresie u góry od -100 do 100 (w zależności od radykalności danego przedstawiciela/ugrupowania). Przyjmijmy, że przedział od minus 20 do 20 (na obu osiach) to „centrum”. Mamy 4 grupy:

Światopogląd „lewicowy” (lewa część wykresu), tzw. „liberalny (czyli od minus 100 do minus 20) cechuje się odrzuceniem szeroko pojętych norm behawioralnych, wypracowanych cywilizacyjnie przez stulecia. Zamiast nich jest „nowy gatunek człowieka”, którego głównym celem jest przyjemność i zabawa oraz taka (utopijno-marksistowska) organizacja świata, aby korzystać z jak największej przyjemności kosztem jak najmniejszego nakładu pracy. „Liberałowie” promują np. prostytucję, mniejszości seksualne, aborcję na życzenie czy w skrajnych przypadkach np. pokazy 'drag queens’ w przedszkolach i „psiecko” (pies zamiast dziecka), a ksiądz katolicki to wróg główny.

Światopogląd „konserwatywny” (prawa część wykresu) (od 20 do 100) to przeciwieństwo poprzedników, czyli wierność zasadom, obowiązującym od stuleci. Praca u podstaw, pokora, heteroseksualizm, wychowywanie dzieci, religijność, niechęć do mieszania etnicznego i religijnego (niech każdy ma swój teren i skupia się na jego rozwijaniu). W przypadkach skrajnych (+100 na skali) jest to absolutna dyscyplina i wyrzeczenie się przyjemności fizycznych na rzecz „celów wyższych”.

Gospodarka prawicowa (górna część wykresu) (od 20 do 100) to równe, jak najprostsze zasady (podatkowe i prawne) dla wszystkich obywateli oraz minimalny udział państwa w życiu codziennym, aby ludzie zyskali pewność siebie w działaniu i wiedzieli co mogą robić, a czego nie. Wówczas indywidualizm człowieka ma dobre warunki do tworzenia i rozwoju, gdyż nie musi się martwić haraczem podatkowym na grupy uprzywilejowane czy tym, że może kogoś przypadkowo urazić. Skrajny przypadek (+100 na skali) to wykluczenie osób niepełnosprawnych czy starszych (którzy sami zawczasu nie zadbali o emeryturę). Historyczne przykłady pokazują, że kraje (na wszystkich kontynentach) najszybciej rozwijały się gospodarczo, gdy rządziła nimi gospodarcza prawica.

Gospodarka lewicowa-socjalna (dolna część wykresu) (od minus 100 do minus 20)- odwrotność poprzedniego akapitu. Nie chodzi tylko o gospodarkę, ale o całą organizację państwa. W tym modelu wprowadza się grupy uprzywilejowane i redystrybucję środków budżetowych oraz umacnianie pozycji państwa kosztem własności prywatnej. Grupy uprzywilejowane na ogół mają związek ze światopoglądem danej władzy (np. naziści niemieccy promowali aryjskich Niemców, a lewacy zachodni promują mniejszości etniczne i seksualne). Lewicowcy gospodarczy najchętniej (wraz z czasem swych rządów) „obdarowaliby” wszystkich (może poza rywalami polityczno-światopoglądowymi, których miejsce jest w więzieniu lub obozach pracy) i rozszerzali „pomoc” na kolejne grupy, ale zawsze nieuchronnie pojawia się odwieczny problem, czyli ’kto za to wszystko zapłaci’. Na dłuższą metę ten model gospodarczy zawsze kończy się kryzysem i bankructwem, gdyż liczba osób uprzywilejowanych z czasem staje się wyższa, niż liczba osób zdyskryminowanych, którzy to wszystko finansują. Nieodzownym towarzyszem gospodarki lewicowej jest skomplikowany system podatkowy oraz sądowniczy. Podatki rosną i coraz trudniej je rozliczać (często podatki są sprzeczne jeden z drugim), a sądownictwo bierze pod uwagę przede wszystkim kto jest sprawcą, a nie co zrobił (np. w krajach lewackich gdy murzyn opluje białego sądzony jest dużo łagodniej, niż w sytuacji odwrotnej).


Na wykresie u góry mamy cztery „ćwiartki”:

  1. Lewa góra („tu nic nie ma”) – Jest to puste pole, bo niemożliwe logicznie do zrealizowania. Teoretycznie powinna być tutaj wolna gospodarczo lewica, ale to pojęcia ze sobą sprzeczne, więc w praktyce nieistniejące (wszak światopoglądowa lewica polega na uprzywilejowaniu wybranych mniejszości, co koliduje z wolnością samą w sobie, gdyż wszyscy nieuprzywilejowani są de facto zdyskryminowani, a więc nie-wolni).
  2. Prawa góra (wolnościowy konserwatyzm) – według mnie najwydajniejszy system zarządzania państwem (przynajmniej w Europie, bo np. Chinach ludzie są ewolucyjnie przyzwyczajeni do „kolektywizmu”, co wychodzi im na dobre, przynajmniej w kwestii gospodarczej). Oczywiście bez skrajności, bo według mnie każda  (powyżej 90 i poniżej -90) jest zła. Kraje w tym systemie rozwijają się szybko, zachowując jednocześnie swą tożsamość kulturową, etniczną i religijną. Przykłady to USA Trumpa, Japonia, Tajwan czy Korea Południowa, do pewnego momentu (1945-2000) też Niemcy (RFN). W Polsce namiastką jest Konfederacja (frakcja Mentzena i Bosaka). W krajach „zachodnich” w XIX i XX wieku ten model dał bogactwo i dobrobyt, ale obecnie jest w odwrocie na rzecz (o zgrozo!) lewactwa, czyli punkt 4.
  3. Prawy dół (socjalny konserwatyzm, czyli lewico-prawica) – Dziwny miks lewicy z prawicą (mieszanka punktów 2 i 4). Z jednej strony mamy konserwatyzm (obyczajowy, etniczny, religijny), a z drugiej strony socjalizm, biurokrację,  umacnianie pozycji państwa i tworzenie nierówności systemowych. Efektem takich rządów jest jako-takie utrzymanie tkanki społecznej w „bazowym” stanie, ale z drugiej strony niewydolność gospodarcza (maskowana początkowo „dodrukiem” waluty i zadłużaniem, ale prowadząca w dłuższej perspektywie do krachu), rozleniwienie  i roszczeniowość beneficjentów socjalnych oraz zdemotywowanie ambitnych przedsiębiorców. Przykłady na socjalny konserwatyzm to PiS (w wersji miękkiej) oraz nazizm (narodowy socjalizm) czy BLM (w wersji twardej), aczkolwiek wersja „twarda” jest tak agresywna, że nie jest w stanie rządzić na dłuższą metę bez wywołania wielkiej awantury. Ktoś pewnie pomyśli, że BLM kwalifikuje się do punktu 4, ale tak nie jest, bo oni są dosyć konserwatywni i promują stricte jedną grupę etniczną, jednocześnie gardząc lewakami białymi, antifą czy LGBT.
  4. Lewy dół (lewactwo)– Dublet nieszczęść, czyli uprzywilejowanie wszystkich możliwych mniejszości, burdel podatkowy i sądowniczy, brak pluralizmu medialnego, nieefektywność gospodarcza, nieopłacalność prowadzenia przedsiębiorstw, rosnące podatki, napięcia społeczne, faszystowska pozycja aparatu państwowego, 'kajne grencen’ i masowa imigracja, brak tożsamości oraz odrzucenie wypracowanych przez wieki zasad społeczno-moralnych. Na lewactwo cierpi dziś niestety większość krajów „zachodu”. Ktoś powie, że piszę bzdury, bo przecież są to jedne z najbogatszych krajów świata. Zgoda, ale to wyłącznie „efekt bazy”. Kraje te startowały z bardzo wysokiego poziomu, wypracowanego przez poprzednie pokolenia. Jeszcze pod koniec XX-go wieku Europa i USA rządziły światem pod każdym względem (gospodarczym, militarnym, technologicznym czy kulturalnym), teraz już jest dużo gorzej, a z czasem kryzys będzie się pogłębiać. Udział krajów „zachodnich” w globalnym PKB od roku 2000 spadł o połowę (!!!) i już powoli stajemy się światowym zadupiem (gdzie są fajne zabytki, ale obiekty inżynieryjne czy komfort życia już niekoniecznie, militarnie też słabniemy z wyjątkiem USA), a będzie tylko gorzej. Gdyby lewacki model zarządzania państwem siłowo wprowadzić w jakimś bardzo biednym kraju, to po niedługim czasie ludzie zaczęliby tam umierać z głodu.

Z powyższych powodów uważam, że nie powinno się mówić „prawica” czy „lewica”, bo może być to mylne (zwłaszcza w przypadku konserwatywnej lewicy, która jest lewico-prawicą, czyli ani lewicą, ani prawicą). Jeżeli już jednak trzeba to proponuję następujący wyznacznik. Należy zsumować „radykalizm” z obu składników (światopoglądu i gospodarki), czyli wartości od minus 100 do 100 na każdej z osi wykresu u góry. I tak:

  • Od minus 200 do minus 150 = skrajna lewica
  • Od minus 150 do minus 50 = 'zwykła’ lewica
  • Od minus 50 do 50, gdy oba składniki są mniej więcej podobne = centrum
  • Od minus 50 do 50, gdy oba składniki są mocno różniące się od siebie = konserwatywny socjalizm
  • Od 50 do 150 = 'zwykła’ prawica
  • Od 150 do 200 = skrajna prawica

Przykładowo (to moja szacunko-zabawa):

  • Nazizm hitlerowski to 10, czyli konserwatywny socjalizm (+100 za maksymalnie radykalny światopogląd i minus 90 za wolność gospodarczą, a raczej jej brak z powodu masowej nacjonalizacji i wywłaszczeń).
  • PiS to 20, czyli konserwatywny socjalizm (+60 za światopogląd, bo niby konserwatyści, ale jednak ukro-file, a lewactwo powoli, ale jednak się rozwija i minus 40 za socjalno-rozdawniczą, zbiurokratyzowaną gospodarkę, w której jednak jest jeszcze trochę przedsiębiorczości).
  • Donald Trump to 150, czyli niemal skrajna prawica (+70 za światopogląd konserwatywny i walkę z imigracją oraz +80 za gospodarkę)
  • Konfederacja to (przynajmniej według programu, bo nigdy nie rządzili) prawica, ocierająca się o skrajną, czyli 140 (70 + 70).
  • Nowa Lewica (były SLD i PZPR) to lewica ocierająca się o skrajną, czyli -140 (-70 -70).
  • Platforma Obywatelska to wielki znak zapytania, bo nie ma programu (poza odsunięciem PiS od władzy celem dorwania się do koryta).
  • Partia Demokratyczna USA to -70, czyli lekka lewica (0 za gospodarkę z tendencją malejącą oraz -70 za światopogląd, który niestety oddziałuje na inne kraje zachodnie poprzez amerykański przemysł rozrywkowy)
  • Niemcy to 0 (+50 za gospodarkę i -50 za światopogląd), czyli przypadek szczególny- jedyny chyba przykład na jako-tako swobodę gospodarczą z domieszką światopoglądowego lewactwa, aczkolwiek ta „swoboda” dotyczy wyłącznie kapitału niemieckiego (ogromny patriotyzm gospodarczy, przeciętny Niemiec woli iść 10km w deszczu z kanistrem, niż zatankować na Orlenie, obok którego skończyło mu się paliwo w samochodzie). Kapitał zagraniczny na terenie Niemiec (i częściowo na terenie ich kolonii ekonomicznych) jest zwalczany bojkotami konsumenckimi oraz dyrektywami, rezolucjami i wyrokami TSUE. Niemcy ostatnio ogarnęli się trochę z powodu COVID i wojny na Ukrainie, dzięki którym sporo głupkowatych pomysłów szkodliwych gospodarczo zostało zamrożonych. Z kolei niemieckie lewactwo światopoglądowe napędzane jest tzw. „antyfaszyzmem”, czyli (niestety dosyć udaną) próbą udawania, że naziści byli z kosmosu i z Polski, a sami Niemcy są świętsi od papieża i zwalczali nazizm odkąd powstał.
  • Unia Europejska to -150, czyli granica lewicy 'zwykłej’ i skrajnej (-75 -75)

Wersja lewicowa (nieprawdziwa)

Sprawa lewicy-prawicy teoretycznie jest całkiem prosta do pojęcia, ale niestety mało kto (a już zwłaszcza lewica) ją rozumie. Jest to wina lewacko-sorosowych środków przekazu, które z premedytacją fałszują obraz sytuacji na swoje widzimisię poprzez dzielenie ludzi na dobrych i złych (o podział oskarżając rywali w imię zasady: „złodziej woła łapać złodzieja!„). Używane jest tzw. Okno Overtona, w którym „normalna” jest tylko wyeksponowana grupa, a cała reszta to „faszyści”. Według lewicowych trendsetterów możliwe są tylko dwie opcje + jedna 'graniczna’:

  1. Skrajna prawica – konserwatyści (ich synonimy to: naziści, faszyści, zaścianek, średniowiecze, wstecznicy, kołtuni itp, ogólnie szeroko pojęte „zło”). Współczynnik jest między 0 a 200.
  2. Ludzie normalni (liberałowie, demokraci, młodzi i wykształceni z dużych ośrodków, fajniści, normalsi, tolerancyjni, rozsądni, otwarte umysły i serca itp, ogólnie szeroko pojęte „dobro”). Ich współczynnik to przedział między -200 a -30.
  3. Między „skrajną prawicą” a „demokratami” jest wąski pas tzw. „symetrystów”, czyli elementu podejrzanego i niepewnego, ale jednak nie do szpiku kości  faszystowskiego. Współczynnik „symetrystów” to od -30 do 0.

W ujęciu lewackim nie istnieje „zwykła” prawica, bo każda jest od razu „skrajna” lub „radykalna”. Nawet PiS (czyli socjaliści i rozdawnicy) z współczynnikiem=20 to już „skrajna prawica”. Z drugiej strony, nie ma czegoś takiego jak „lewica” (a tym bardziej „skrajna lewica”). Na lewo od ludzi „normalnych” nie ma po prostu nic, tylko ściana. Nawet propagandziści sorosowych gadzinówek czy różne Sylwie Spurek i Joanny Schuering-Wielgus to po prostu ludzie „normalni” czy inni „demokraci liberalni”. Ten zabieg zastosowano, gdyż słowo „lewica” może niektórym kojarzyć się pejoratywnie, więc zrezygnowano z niego na rzecz „liberałów” czy „demokratów”. Swoją drogą, z nich tacy „liberałowie”, jak z koziej dupy trąba i pół biedy, gdy sami się tak tytułują, ale niestety część prawicy również na nich tak mówi (np. Krzysztof Bosak, Rafał Ziemkiewicz czy prawie wszyscy publicyści anglojęzyczni). Ja też używam słowa „liberałowie”, ale zawsze albo w cudzysłowie, albo z przedrostkiem 'tzw.’

Z faktu, że lewicy (według samych lewicowców) „nie ma” (bo wszyscy z nich są po prostu „normalni”, „fajni” i „rozsądni”) zakpił popularny redaktor Rafał Otoka-Frąckiewicz, który sam od jakiegoś czasu dla zabawy nazywa się „lewicowym publicystą” i chwali się, że jest jedynym „lewicowym publicystą” w całej Polsce.

W ujęciu lewicowym jest jeszcze pewna grupa, z którą nie wiadomo co zrobić, bo kompletnie nie pasuje do ich układanki. Mianowicie chodzi o ludzi, którzy najchętniej wszystkich innych (w najlepszym przypadku) sprowadzili do roli niewolników, czyli niechrześcijańskich radykałów religijnych (np. islamistów czy żydowskich talmudystów), albo czarnych rasistów, czyli środowisko 'Black Lives Matter’. Z jednej strony ultrakonserwatyści jak się patrzy, więc niby wrogowie, ale z drugiej strony mniejszości chronione 'odgórnie’ przez tzw. polityczną poprawność. Nie wiadomo, co z nimi zrobić, więc po prostu lewicowcy udają, że ich w ogóle nie ma, są poza skalą (de facto zostają mimowolnie odczłowieczeni, bo nie przynależą do żadnej kategorii w lewicowym obrazie społecznym). Przeciętny lewak na słowo „islam” reaguje albo agresją, albo ucieczką, co jest jedną z wieli niespójności logicznych w tej „wspaniałej” ideologii (ojejku, nazwałem lewicę ideologią – odczłowieczyłem kilka miliardów ludzi!).

RacimiR, 24.05.2023

PS: Zdaję sobie sprawę, że tekst był mocno uproszczony, ale taki był zamysł. Jeżeli ktoś jest niezadowolony to odsyłam do dzieł Luciena Seve 😉

PS2: Dzięki za upominek od Barbary.

 

  1. 1. W dzisiejszym świecie najbardziej życiowym podziałem politycznym jest globalizm i nieglobalizm.
    Globaliści są dzisiaj najgorszą zarazą jaka może być. Poza Konfederacją (chyba) to niestety wszystkie partie słuchają się globalistów (sprawa Covidu, klimatyzmu, wspieranie międzynarodowych korporacji).
    2. Wydaje mi się że konserwatyści sprzeciwiają się nielegalnej migracji a nie migracji jako takiej. Wolnościowy konserwatysta nie będzie prawnie zakazywał np. małżeństw polsko-ukraińskich, dużo dzisiaj Polaków jest w związku z Ukrainką (no i Ukraińcy to jednak Słowianie, bliscy kulturowo, podobny język, też chrześcijanie tylko że prawosławni – inne daty świąt tylko). Błędem jest tylko uprzywilejowanie grup narodowościowych bo to może tworzyć patologię.

    • Konfederacja też wspiera międzynarodowe korporacje, opowiadając się za wolnym rynkiem oraz wymyślając takie koncepcje jak np. bon oświatowy. W praktyce będzie tak jak z rynkiem medialnym. Na początku będzie fajnie, bo każdy będzie mógł założyć szkołę i uczyć po swojemu, i będzie pluralizm. Ale w ciągu kilku lat cała polska oświata zostanie przejęta przez kilka międzynarodowych koncernów, mających większą siłę przebicia niż rodzimi prywaciarze. Nietrudno się domyślić, że wszystkie zaczną uczyć tak samo – że jest 56 płci, Polacy są winni Holocaustu, odpowiadają też za niewolnictwo bo są biali, a w ogóle polskość to nienormalność.

      Jak Boga kocham, wolę 100 Czarnków niż jeden bon oświatowy.

      od RacimiR: Nie byłoby tak źle, bo te szkoły musiałyby walczyć o uczniów. Mało który rodzic wysłałby dziecko do szkoły o niskiej reputacji (mając do wyboru lepszą).
      Coś podobnego działa na rynku medycznym (tylko nie ma bonu, a po prostu idziesz sobie do dowolnej poradni/szpitala i on dostaje za to kasę z NFZ, oczywiście wpisując w formularz 3 razy tyle usług, ile realnie wykonano dla ciebie, co jest dużym minusem tego modelu, aczkolwiek w edukacji dzieci byłby on prostszy i mniej narażony na wyłudzenia) i jakoś nie widać zagranicznego kapitału zbyt wiele. Korporacje są dobre w standaryzowaniu (co tnie koszty), czyli np. jak ja ostatnio nabyłem drogą kupna zmywarkę to dostałem do niej księgę (instrukcję obsługi) w 100 językach (na każdy język 3 strony z czego 2 to formułki recyklingowo-ostrożnościowe). Koszty producenta są niskie, bo klepie to samo dla +100 krajów, pakują w karton i wio we wszystkie strony świata.
      Z edukacją tak się nie da, bo każdy kraj ma inny język, inną kulturę, jest w innym miejscu geograficznym, ma inną faunę i florę itp, trzeba by robić dla każdego z osobna. W Polsce już zresztą mieliśmy namiastkę „bonu edukacyjnego”, czyli te wszystkie pseudo-szkoły 'Żak’ czy 'Siódemka’ itp. Wydaje mi się, że one były polskie, aczkolwiek to był typowy skok na kasę- tam poziom jest żenująco niski a było też wiele skandali, gdy ludzie rezygnowali po pierwszym dniu (widząc niski poziom nauczania), a szkoła ich wpisywała na listę obecności na cały rok i brała za to hajs (ta 'Siódemka’ tak robiła na skalę masową dlatego ją zamknęli w pizdu a odpowiedzialni mają sprawy sądowe). Jakby lepiej to kontrolować to wydaje mi się, że ma to sens. Oczywiście chodzi mi o nauczanie dzieci i młodzieży, bo te szkoły dla starszych gdzie każdy może chodzić do 10 naraz (a płaci za to podatnik) to śmierdzą wałem na kilometr.
      A „uczyć” o Polakach-nazistach czy 56 płciach to wystarczy, żeby Partia Razem wygrała wybory czy w pierwszym przypadku starczy nawet PO- wtedy nie trzeba będzie żadnej reformy oświaty, a nie dość że szkoły będą tego „uczyć” to jeszcze nie będzie żadnego wyjścia i możliwości zmiany szkoły, bo we wszystkich będzie to samo. Już tak powoli jest na zachodzie, a to dopiero początek zabawy. W modelu 'Korwinowskim’ przynajmniej mógłbyś sobie wybrać jakąś normalną szkołę (gdyby tak samo zrobili inni, to pozostałe-lewackie musiałyby się pozamykać, albo żebrać o kasę u Sorosa).

      • > Nie byłoby tak źle, bo te szkoły musiałyby walczyć o uczniów. Mało który rodzic wysłałby dziecko do szkoły o niskiej reputacji (mając do wyboru lepszą).

        Tak samo jak amerykańskie uniwersytety muszą walczyć o studentów. Ale „dziwnym trafem” wszystkie są lewackie.

        Poza tym: skąd rodzic wie, która szkoła jest dobra? Pewnie po rankingach itp., nie wnikając w to, jaką metodologię zastosowano przy tworzeniu rankingu. Albo kieruje się marką. Jeżeli jakieś np. liceum ma gdzieś w nazwie wyraz „Harvard” i rzeczywiście jest kapitałowo powiązane z Harvardem, czy inną renomowaną marką, to wygra z polskim no-namem (bo w Polsce nie ma żadnych marek w tym temacie i nie będzie, bo nie zdążą się wypracować – na to trzeba wielu lat, a już w ciągu kilku lat nisza zostanie zajęta).

        > Coś podobnego działa na rynku medycznym

        Tylko że w branży medycznej są dużo mniejsze możliwości indoktrynacji.

        > Z edukacją tak się nie da, bo każdy kraj ma inny język, inną kulturę, jest w innym miejscu geograficznym,

        Korporacje takie jak Facebook czy Google od dawna świetnie sobie z tym radzą. Podobnie Hollyjud czy Netflix – mimo takiej wielości kultur są w stanie trafić do większości z nich.

        > A „uczyć” o Polakach-nazistach czy 56 płciach to wystarczy, żeby Partia Razem wygrała wybory czy w pierwszym przypadku starczy nawet PO- wtedy nie trzeba będzie żadnej reformy oświaty, a nie dość że szkoły będą tego „uczyć” to jeszcze nie będzie żadnego wyjścia i możliwości zmiany szkoły, bo we wszystkich będzie to samo.

        Jak wygra Konfederacja, to po początkowej fazie pluralizmu (i trochę chaosu) też we wszystkich szkołach zrobi się tak samo, bo cały segment zostanie przejęty przez zagraniczne koncerny i konsorcja, które będą ustalały wspólne, kompatybilne ramy programowe, już poza jakąkolwiek kontrolą polskich wyborców. Odkręcić to będzie o wiele trudniej niż ewentualne zmiany wprowadzane przez PO czy Razem.

        od RacimiR: Ja myślę, że gdyby to zrobić porządnie, to byłoby OK. Wybór szkoły dla dziecka to nie jest wybór filmu, który chce się obejrzeć. Na to trzeba poświęcić dużo czasu, przewertować internet, popytać znajomych, pochodzić po „dniach otwartych” itp.
        Problem w tym, że może się zrobić z tego model amerykański, czyli niby jest wolność, ale jeżeli któraś szkoła jest „nieprawidłowa” to lewaki robią na nią zmasowaną nagonkę (wówczas albo dyrektor leci z roboty i na jego miejsce przychodzi babochłop z różowymi włosami, albo zamykają cała szkołę z „mowę nienawiści” czy inne „łamanie standardów społeczności”). Do tego dochodzi system prawny, który musi być wolnościowy, aby to się udało. Ostatnio czytałem, że gdzieś chyba w UK nauczyciel stracił pracę, bo powiedział do grupy dziewcząt per „dziewczyny”, podczas gdy jedna z nich identyfikowała się jako mężczyzna. W takich warunkach nie da się stworzyć konserwatywnej szkoły, nawet gdyby znalazł się jakiś miliarder, który by ją utrzymywał na najwyższym poziomie.
        A o medycynie pisałem dlatego, że tam zachodnie fundusze miałyby dużo łatwiej zarabiać niż w edukacji (większa możliwośc robienia wałków, brak konieczności dostosowywania programu pod dany rynek, przewaga technologiczna) a jakoś nie opanowały rynku (przynajmniej na razie).

  2. 4 czerwca będzie wielki marsz totalnych, mam nadzieje że doczekamy się wpisu z tej kompromitacji 😉

    od RacimiR: Chciałem nawet tam pojechać dla jaj, pewnie nawet jakiś bezpłatny autobus by się znalazł, ale akurat mam rodzinną imprezę w ten dzień 🙁 Osobny wpis będzie o ile będzie tam coś ciekawego, ale ogólnie planuję kilka tekstów o opozycji.

    • Rodzinną mówisz, a z tego co pamiętam twoja rodzina to KODziarze i nie pojadą na marsz swojego idola Tuska, naprawdę?

      od RacimiR: To są KODziarze TVNowi, czyli grupa dominująca liczebnie. TVN ogląda pewnie z 3 miliony ludzi, a na te KODziarskie imprezy chodzi ostatnio 30 osób (z czego 1/3 to dziennikarze, 1/3 to politycy opozycji totalnej, a 1/3 to Babcie Kasie, Kramki i inne Szczurki, które zrobiły sobie z tego sposób na lans i zarobek finansowy).
      W najbliższą sobotę pewnie przyjdzie więcej ludzi (bo reklamują to od pół roku i wynajmują autokary), ale szału raczej bym się nie spodziewał (oczywiście media sprzyjające oraz Trzaskowski podniosą frekwencję 10-krotnie, jak to zwykle ma miejsce przy tego typu imprezach). Zwykłych ludzi (takich, którzy nie mają z tego kasy i nie robią tego zawodowo) spoza woj. mazowieckiego będzie tam pewnie mniej, niż 1000.

      • Mam nadzieję ze wykorzystasz chociaż okazję i im to wspomnisz, że ich idol mówił że kto nie idzie jest za PiSem, a oni nie poszli więc.

        od RacimiR: Jasne, że powiem 😉 Ale odpowiedź pewnie będzie brzmiała: „poszlibyśmy, ale Kaczyński …” 😀

  3. Swoją drogą mam pomysł jak skończyć światopoglądowy temat zastępczy o LGBT.
    Po prostu należy skasować małżeństwa cywilne z tymi uroczystymi ceremoniami. Tak naprawdę każdy kto chce może przepisać majątek komu chce (np. nieznajomemu menelowi spod sklepu bo ma taki kaprys), oczywiście należy skasować podatek od spadków. I tyle, ślub cywilny ma bezpośrednio ułatwiać sprawy majątkowe, tylko taka jest jego rola ale dało by się to zrobić bez istnienia ślubów cywilnych, po prostu niech dwie osoby idą do notariusza.
    Być może należałoby lekko zmienić konkordat i małżeństwo jeśli by chciało to mogłoby wziąć tzw. ślub konkordatowy czyli załatwić sprawy majątkowe bez wizyty w urzędzie.
    Po prostu niech państwo nie tworzy definicji rodziny bo prędzej czy później ktoś będzie chciał zmieniać definicje rodziny. Nie będzie wtedy sporu czy mają być śluby homo czy nie.
    Ale mało który polityk to zrobi bo skończy się idealny temat do dzielenia ludzi i przykrywania ważniejszych tematów.

  4. Tam gdzie napisałeś że nic nie ma to trafia część antypisu tj. tych którzy z zasady są we wszystkim na odwrót niż Pis. Mam takiego kuzyna – dawny fan soku z buraka itp. stronek.

    od RacimiR: Jacyś pojedynczy ludzie tam pewnie są, ale żadnych większych tworów (partie polityczne, duże stronnicze media, stowarzyszenia polityczne itp) nie ma.

  5. Strefa „tu nic nie ma” może w Polsce nie jest jeszcze zagospodarowana, ale np. w USA są tam libertarianie. Nie tylko z Partii Libertariańskiej; wielu amerykańskich libertarian wstępuje do Rep lub Dem, żeby mieć jakiekolwiek szanse porządzić na szczeblu federalnym. Poza tym są w tej strefie niektórzy oligarchowie np. Elon Musk.

    od RacimiR: Pojedynczych ludzi nie umieszczałem, bo różne dziwolągi są. Druga sprawa- libertarianie to nie są światopoglądowi lewacy, a Musk tym bardziej (przecież on ma u lewaków łatkę faszysto-nazisty). Prawdziwy libertarianin nigdy nie stwierdzi, że murzyni powinni mieć większe prawa i przywileje niż biali.
    We wszystkie kwadraty można wsadzić jakieś partie polityczne (całkiem sporo w każdy), oprócz tego pierwszego.

    • > Prawdziwy libertarianin nigdy nie stwierdzi, że murzyni powinni mieć większe prawa i przywileje niż biali.

      Nie, ale może stwierdzić, że:
      – płci jest 56, albo w ogóle nieskończenie wiele (jakieś ciągłe, wielowymiarowe spektrum)
      – związki pedalskie powinny mieć takie same prawa jak normalne, albo że w ogóle powinno się znieść instytucję małżeństwa
      – seks z dziećmi za ich zgodą powinien być legalny (serio, zetknąłem się z człowiekiem, którzy tak uważał, a poglądy miał ogólnie libertariańskie)
      – aborcja, eutanazja itp.
      – trawa powinna być legalna i dostępna bez żadnych ograniczeń, również legalna powinna być jej promocja
      To kwalifikuje go do zajęcia lewej strony tego wykresu, nawet jeżeli nie jest anty-białym rasistą. Jednocześnie, nie leży w sprzeczności z liberalizmem gospodarczym.

      od RacimiR: Jeżeli nie uprzywilejowywać tego wszystkiego i uargumentować wolnością, to byłoby w okolicach centrum, ewentualnie bardzo, bardzo lekko na lewo (oczywiście bez pedofilii). Uważam np. że jeżeli ktoś twierdzi, że płeć (nawet jak ktoś czuje się słoniem czy Napoleonem) jest prywatną sprawą człowieka byle się z tym nie wychylał, nie robił z tego polityki i ideologii i nie walczył o przywileje to żaden z niego lewak.
      Dalej jednak ci ludzie nie mają żadnej (z poparciem ponad-symbolicznym) partii, która by miała właśnie taki oficjalny program.
      Trawa to bardziej pod gospodarkę, fiskalizm i sądownictwo podchodzi, niż ideologię. Alkoholizm też nie jest ideologią, chociaż są pewne grupy, które go gloryfikują. To, że ktoś lubi się skopcić i walczy o jak największy komfort konsumpcji tegoż to za mało na ideologię.

  6. Nie działa portal Niezależna.pl. Mam nadzieję, że nie jest to o czym myślę. R

    od RacimiR: Nie wchodzę na ten portal, ale teraz wszedłem z ciekawości i działa. A o czym myślałeś? Przecież na razie nie rządzi Tusk 😉 Jak zacznie to pewnie wyłączą od razu, tak jak resztę mediów Sakiewicza i Karnowskich i będziem mieli „pluralizm” jak przed 2015.

    • Hm, u mnie nie działa. Dziwne. Tusk nie rządzi, a n.czas wyłączyli. Pozdro.

      od RacimiR: Z nczas to chyba była jakaś awaria NASK/DNS, zresztą to trwało raptem parę godzin i jak już dawno działało to dalej płakali, że ich służby specjalne wyłączajo! Zresztą w nczasie siedzi dużo ludzi nieprzychylnych PiSowi i to z obu stron, od anty-rozdawników Michalkiewicza i Cejrowskiego po arcy-KODziarza Pińskiego, który za Tuska dałby się pokroić na kawałeczki. Niezależna z kolei to typowe lizodupy PiSowskie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *