Siłownia

Od niemal 3 miesięcy nie napisałem nic w dziale „Na luzie”, więc wypadałoby w końcu wrzucić jakiś lżejszy tekścik. Na warsztat tym razem wezmę siłownię, gdzie w ciągu ostatnich 10 miesięcy odbyłem ponad 100 dwugodzinnych treningów. Było zatem dużo czasu na obserwacje, które zaraz opiszę. Przede wszystkim cieszy mnie to, że kultura fizyczna stała się w Polsce bardzo popularna. W zdrowym ciele – zdrowy duch. Według mnie – ćwiczenia umysłu powinny iść w parze z ćwiczeniami ciała, inaczej rozwój człowieka może skończyć się tak, jak u lewaków – niby wykształceni, ale zaniedbali fizyczność, przez co oszaleli. Efektem „mody na siłkę” jest wzrastająca popularność kulturystycznych „celebrytów”, jak grupa Warszawski Koks, grupa Agresywna Masa, Michał Karmowski, Hardkorowy Koksu, czy jadący na „dissach” Patryk2703. Gdy byłem małolatem – w całym mieście były tylko dwie siłownie, bardzo niewielkie, z prymitywnym sprzętem, wykonanym własnoręcznie przez pasjonatów. Pot kapał z sufitu, wilgotność powietrza w granicach 95%, duży wachlarz możliwości w zrobieniu sobie krzywdy, a pod prysznicem królował grzyb. Z czasem – siłowni powstawało coraz więcej, z coraz lepszym wyposażeniem, a prawdziwy „boom” nadszedł w okolicach 2010 roku, gdy do gry włączyły się sieciówki o dużej powierzchni (jak to się teraz ładnie mówi – kluby fitness). Miło wspominam atmosferę ze starych, mniejszych siłowni – tam każdy się znał, obowiązkowe było podanie ręki na przywitanie. Minusem było to, że 3/4 treningu to były rozmowy i żarty, a na ćwiczenia nie starczało już czasu. W końcu jednak uległem modzie i przeniosłem się do „molocha”. Powstało ich w ostatnim czasie mnóstwo, kolejne są w budowie, a w dodatku – w każdym z nich są tłumy. Najpopularniejsze zdanie w tych miejscach to: „dużo ci tu jeszcze zostało?„, co jest grzeczniejszą odmianą zdania: „byłbym wielce szczęśliwy, gdybyś zwolnił dla mnie ten sprzęt„. Rynek dużych klubów fitness to chyba najszybciej rozwijająca się branża w Polsce. Panuje tam całkiem inna atmosfera, niż w małych obiektach. Nie ma mowy o przywitaniu się z każdym, bo zajęłoby to ponad 10 minut. Głośna muzyka (przeważnie słaba, w rytmie „waka waka”) uniemożliwia integrację między ćwiczącymi. Wiele osób korzysta z własnego sprzętu nagłaśniającego, ja również – przeważnie słucham swojej ulubionej muzyki, albo prawicowych audycji (Korwin, Braun, Ziemkiewicz, Gadowski, Kolonko, Kowalski/Chojecki). na siłowni panuje bardzo kulturalna atmosfera, co bardzo mi odpowiada. Ci, którzy nigdy tam nie byli pewnie myślą, że na siłowni łysi chuligani leją po pyskach każdego, kto się nawinie, ale w rzeczywistości poziom kultury, uprzejmości i grzeczności jest wyższy, niż w teatrze.

Ja od małego lubiłem, sport, zresztą nie było w tych czasach wielkiego wyboru rozrywek – ganiało się za piłką z chłopakami, albo jeździło na rowerze. Według mnie – bardzo ważne jest, żeby po prostu lubić ruch, bo przy zmuszaniu się do treningów – nie wróżę sukcesów na dłuższą metę. Do niedawna sport był dla mnie tylko spontaniczną zabawą, wizyty na siłowni były bez ładu i składu – ćwiczyłem to, co akurat się napatoczyło, bez żadnego planu. Potrafiłem w ciągu jednego dnia biegać, pływać i iść na siłownię, na koniec wypić kawę, zjeść 3 czekolady i pójść spać (a potem przez tydzień zakwasy). Totalna amatorka, aczkolwiek dała mi pewną „bazę” kondycyjno-wydolnościową. W końcu, w zeszłym roku stwierdziłem, że stary już ze mnie chłop, więc najwyższy czas odrzucić alkohol i palenie oraz bardziej zainteresować się techniką ćwiczeń, rodzajami mięśni, dietą i tego typu sprawami. Jak już coś robić – to fachowo, inaczej szkoda czasu.

Rok temu, po dłuższej przerwie powróciłem na siłownię. Byłem wówczas w kiepskiej kondycji finansowej, więc na początku uprawiałem tzw. „turystykę”. Duże kluby fitness zazwyczaj oferują jeden darmowy trening, aby zachęcić potencjalnych klientów. Chodziłem więc po kolei do wszystkich możliwych klubów, udając wielce zainteresowanego ofertą długoterminową (na Śląsku jest najwięcej tego typu obiektów w Polsce, co ułatwiało proceder). W końcu, po (którejś z kolei) darmowej wizycie w Jatomi Fitness doszło do małego 'przypału’, bo zorientowano się, że jestem tam stałym bywalcem, który cwaniakuje, zamiast płacić. Postanowiłem więc, po 2 miesiącach „turystyki” zakotwiczyć gdzieś na stałe. Nie padło na Jatomi, bo tam atmosfera była gejowsko-lanserska, choć sprzęt mieli najwyższej klasy. Wybrałem innego „molocha”, z którego jestem bardzo zadowolony. Denerwujące są tylko te długoterminowe umowy, ale to niestety smutny standard – wielu ludzi podpisze umowę, potem im się nie chce chodzić i na końcu kończy się windykacją. Kluby pewnie mają z takich „martwych klientów” spore zyski, dlatego te wszechobecne umowy.

https://www.youtube.com/watch?v=DDWdJOUukwE

Moimi celami ćwiczeń są: kondycja, wydolność, siła, zdrowie, gibkość, dobre samopoczucie, utrzymanie prawidłowej wagi i niskiego poziomu tłuszczu. Swego rodzaju „skutkiem ubocznym” jest dla mnie ładne ciało, ale nie przykładam do tego większej wagi, choć zawsze chciałem wyglądać jak skrzyżowanie pływaka z Davidem Gahanem (co się częściowo udaje). Wygląd to dla mnie jednak sprawa drugorzędna w kwestii trenowania. Z przykrością stwierdzam, że według moich obserwacji – dla większości ćwiczących najważniejszy jest wygląd, a ich treningi są typowo kulturystyczne, nastawione w 100% na sylwetkę. U kobiet (i gejów) skupienie się na wyglądzie zewnętrznym jest zrozumiałe – dla nich wygląd jest dużym atutem, mocno ułatwiającym życie towarzyskie. Ale u mężczyzn heteroseksualnych? Wiadomo, nie bez znaczenia jest wzrost, higiena, prezencja, ciuchy, ale nie detale dotyczące rzeźby. Jak to mawia Janusz Korwin-Mikke: „nie znam kobiety, która biegałaby za facetem, bo ma ładne nogi„. Przeraża mnie to skupienie mężczyzn (zwłaszcza młodych) na rzeźbie i wyglądzie. Kulturystyka, według mnie ma w sobie coś gejowskiego. Już samo wyrażenie „sport sylwetkowy” brzmi głupio. „Zawody” kulturystyczne, czyli szpaler napiętych, półnagich chłopów, ze sztucznymi uśmiechami, wysmarowanych na brązowo jak Jacek Hugo-Bader na Marszu Niepodległości – według mnie sprawa wygląda groteskowo. Delikwent ćwiczy wiele miesięcy na potężnych ciężarach, przyjmując duże ilości pożywienia i chemii, a jak przyjdzie do zawodów – odwadnia się tak, że ledwo potrafi ustać na nogach i niejednokrotnie potrzebna jest hospitalizacja z powodu wycieńczenia. Facet powinien być silny, męski, waleczny, ale do diabła – nie musi być idealnie wyrzeźbiony (może, ale nie musi, a już na pewno nie kosztem zdrowia!). Jeżeli ktoś zarabia na kulturystyce, mając swoją markę odżywek lub wygrywając zawody – mogę go jakoś zrozumieć, każdy musi za coś żyć. Jednakże 99% kulturystów tylko dokłada do interesu. Skąd ta moda? Nie wiem. Być może ci młodzieńcy myślą, że skoro oni patrzą na wygląd u kobiet, to kobiety na tej samej zasadzie patrzą na ich wygląd. To tak nie działa, psychika damska i męska różnią się od siebie diametralnie. No, chyba, że są homo…

Naturalnym następstwem przywiązywania dużej uwagi do wyglądu są suplementy oraz sterydy i koksy. To niestety jest prawdziwa plaga, zwłaszcza u młodzieży. Jestem w stanie zrozumieć białko, kreatynę i napoje izotoniczne (choć sam nie używam), ale wszystko ponad – to według mnie syf i niszczenie sobie zdrowia. Rynek suplementacji i koksów w Polsce jest potężny, a nadal szybko rośnie. Młodzi płacą grube pieniądze za jakieś gówno, bo są niecierpliwi. Chcą w kilka miesięcy osiągnąć taką sylwetkę, jaką „na sucho” musieliby wypracowywać przez kilka lat. Jedyny cel to sylwetka i wygląd, ale skutków ubocznych jest mnóstwo. Zachwianie hormonalne, huśtawka nastrojów, wysypki, ginekomastia, palumboizm, przerost organów wewnętrznych, problemy z erekcją i potencją, duże koszty finansowe odżywek, bajzel mentalny. Wszystko to tylko dlatego, żeby zaspokoić swą próżność oraz niecierpliwość. Według mnie, powinno postępować się dokładnie odwrotnie – zdrowie przede wszystkim, hartowanie ducha, ciężkie treningi, systematyczność, cierpliwość, a wtedy naturalną „nagrodą” będzie ładne ciało. To jest prawidłowa kolejność, a nie – najpierw wygląd, a cała reszta w maliny. Ostatnio u mnie na osiedlu miał miejsce ciekawy przypadek. Samochód potrącił 17-letniego młodzieńca. Nie było zagrożenia życia, ale dla świętego spokoju lekarze zdecydowali o wprowadzeniu go w śpiączkę farmakologiczną. Przy dzisiejszej technice to bezpieczny zabieg. Niestety – nie potrafili go wybudzić. Dziwili się mocno, bo nie mieli nigdy takiego przypadku. W końcu do szpitala poszedł znajomy poszkodowanego i powiedział lekarzom, że nie mogą go wybudzić, bo chłopak był na cyklu anabolicznym. SIEDEMNASTOLATEK!!! Przecież w tym wieku rośnie się bez użycia wspomagaczy, ale (pod wpływem mody i obserwacji starszych kolegów) tak mu było spieszno do ładnej sylwetki, że faszerował się jakimś niebezpiecznym badziejstwem… Inny znajomy po super-mocnej „przedtreningówce” chodził bardziej, niż po 5 gramach amfetaminy. Według mnie panowie ze zdjęcia poniżej wyglądają groteskowo, pewnie nawet nie potrafią własnoręcznie umyć zębów, bo biceps blokuje im zakres ruchu. Żeby się tak oszpecić – poświęcili zdrowie i kupę pieniędzy…

Wchodząc do szatni w klubie fitness – szejkery z koktajlami pracują pełną parą, a w kuluarach pewnie robione są zastrzyki. Trwają dyskusje – czy czworoboczny grzbietu nie powinien być trochę bardziej zarysowany, bo kaptury go przytłaczają. W łazience nie jest lepiej – wchodząc tam, mamy jakieś 75% szans, że akurat jakiś roznegliżowany (napięty jak fortepianowa struna) młodzieniec robi sobie zdjęcie do lustra, na portal społecznościowy. Są to dla mnie sytuacje żenujące. Facet to powinien być facet, a nie chodząca apteka, wyrzeźbiona jak dzieła Michała Anioła, wrzucająca sweet-focie na pejsa czy tindera. Oczywiście lepsze to niż NERDy, które nie wychodzą z domu, ale jednak do ideału droga daleka. Taki „kulturysta” musi być nieznośny w domu. Pół dnia przed lustrem, ciągłe liczenie kalorii, problemy seksualne, agresor posterydowy, tendencje narcystyczne, egoizm, brak spontanicznych przyjęć/wydatków kalorycznych, kupa pieniędzy przeznaczona na odżywki. Ja bym nie zdzierżył z takim osobnikiem, gdybym był kobietą.

Kolejną żenadą, związaną z „kulturystami” jest ich upodobanie do legginsów. Są to typowo damskie spodnie i mężczyźni powinni mieć ustawowy zakaz ich ubierania, bo wyglądają w nich komicznie. Taki koleżka pewnie sobie myśli, że skoro ma rozbudowane mięśnie nóg i pośladków, to wskoczy sobie w legginsy i wszyscy na siłowni będą go podziwiać. Ja na ten widok – najchętniej ściągnąłbym pas i zdzielił nim delikwenta w opiętą legginsami dupę….

Co do „sali głównej” w klubach fitness mam kilka spostrzeżeń. Przede wszystkim wkurza mnie rzucanie ciężarami oraz jednoczesne zajmowanie większej ilości stanowisk, niż jednego (chyba, że są pustki). Kolejna sprawa to „rewia mody”. Dawniej na „siłkę” brało się najgorsze ciuchy, żeby tych lepszych nie poniszczyć. Kobiety zdarzały się bardzo rzadko, więc nikt się nie przejmował „designem”. Obecnie jest inaczej. Wszyscy ubierają specjalne ubrania, wyprasowane, modne, wyperfumowane. Pełen lans, jak w dyskotece. Ćwiczy dużo kobiet, co powoduje swego rodzaju „duszną atmosferę”, a w powietrzu wisi seks. U facetów ma miejsce popisywanie się, „rozbite namioty”, gapienie się na tyłki i cycki, kobiety z kolei mają kamienne twarze, ale specjalnie „pozują”, a wewnątrz emocje grają im marsza. Według mnie nie sprzyja to treningowi, bo trudno się skupić, no ale nic z tym nie zrobimy. Nie jesteśmy w Arabii Saudyjskiej, żeby kobiety miały zakaz ćwiczeń razem z mężczyznami. Jeżeli już mowa o kobietach – ostatnio uległy one modzie z murzyńskich teledysków na tzw. „bubble butt”, czyli bardzo wypukłe pośladki w stylu Kim Kardashian. Według mnie niektóre z tym przesadzają, bo należy ćwiczyć całe ciało, a nie tylko jedną partię. Kobiety, z moich obserwacji – wielokrotnie częściej korzystają z opieki trenera personalnego. Niby wszystko można znaleźć w internecie, ale w rzeczywistości – grubo ponad 90% treningów personalnych dotyczy kobiet. Podobnie rzecz się ma z zajęciami grupowymi. Facet przyjdzie i sobie ćwiczy sam, albo jeździ na rowerku własnym tempem. Kobieta woli pójść na spinning i jeździć na tym samym rowerku, tylko w towarzystwie 20 innych kobiet i poganiacza (zazwyczaj faceta), który nadaje tempo i wykrzykuje słowa typu „dobrze”, „świetnie”, „dalej”, „jeszcze”. Ciekawe, co na temat tego zjawiska mają do powiedzenia zwolenniczki ideologii gender?

Przyszła wiosna, więc pewnie przeniosę się na sporty na świeżym powietrzu, choć z drugiej strony – mam tę przeklętą umowę długoterminową z klubem fitness i głupio byłoby płacić za nic. To na tyle, jeśli chodzi o „luźne” tematy na blogu, wkrótce na łamy wróci twardy rasizm, islam i polityka. Wszystkim ćwiczącym życzę postępów oraz zachęcam do trzymania się z dala od „ciemnej strony mocy”.

RacimiR, 6.04.2017


PS: Gdyby ktoś szukał motywacji do ćwiczeń bicepsa i tricepsa – zapraszam do zapoznania się z poniższym filmikiem mistrza techniki i coachingu – Adama:

https://www.youtube.com/watch?v=QGmn2lcowL4

15 thoughts on “Siłownia”

  1. Z tymi leginsami to nie do końca tak jest, sam ich nie używam, ale wiem że mają zastosowanie praktyczne np: podczas biegania stabilizują łydkę dzięki czemu jest mniejsza szansa na zerwanie mięśnia podczas długiego treningu. I nie rozumiem dlaczego egoizm jest dla Ciebie wadą 😀 w końcu to troska o własny interes #AynRandteam

    od RacimiR: Może masz rację, ale są też tacy „pakerzy” w legginsach, którzy w ogóle nie robią cardio. Ewidentnie szpanują, a efekt jest według mnie odwrotny. Co do egoizmu to uważam, że powinniśmy dbać zarówno o siebie, ale też o bliskich i przyjaciół. Egoista patrzy tylko na siebie, a resztę ma w nosie.

    1. władca wszechświata

      to samo chciałem napisać o leginsach. chociaż mniej w kontekście bezpieczeństwa, bardziej wygody. ja używałem w zimie przy bieganiu, bo jak jest ciepło to wolę krótkie spodenki. ale to fakt, że wszechobecna gejoza jest bolesna.

      od RacimiR: Bieganie to inna sprawa, sam biegam i wiem, jak wkurzające są „latające elementy” i inne frędzelki. U mnie na siłowni jest taki jeden paker – 130kg masy, zero cardio, typowo kulturystyczne treningi i zawsze w legginsach. Niby wielki chłop, który powinien budzić respekt, a u mnie budzi żenadę.

    2. Właśnie dlatego polecam zainteresować się egoizmem w koncepcji Ayn Rand. Ona stawia egoizm w opozycji do altruizmu. Bycie egoistą nie oznacza że nie możesz kochać swoich bliskich i pomagać swoim przyjaciołom.

      od RacimiR: Nielogiczne, jeżeli ktoś wciąż myśli o sobie, to nie pomaga przyjaciołom (chyba, że ma z tego jakieś profity dla siebie). Egoizm + altruizm = const. jeżeli ktoś ma 100% egoizmu, to już nie starcza mu miejsca na altruizm, więc nie pomaga innym.

    3. Egoizm po jakimś czasie prowadzi do atomizacji jednostki. Jest to bardzo zła cecha w dzisiejszych czasach.

  2. Gratuluję wytrwałości! Szkoda, że autor bloga nie pochwali się efektami siłowni na własnym przykładzie. 😉

    od RacimiR: Dzięki. Nie po to szydzę z gości, co wrzucają zdjęcia klaty na pejsa, żeby robić to samo 🙂 Moi rówieśnicy to w większości zapuszczeni piwosze z brzuchami, więc u mnie jest na pewno mocno ponad średnią.

  3. Trening Adama mnie rozwalił. 🙂 Pozdrawiam wszystkich, którzy ćwiczą tak, jak to opisał RacimiR. Niech sztangle będą z Wami! 🙂

    od RacimiR: No zwłaszcza triceps Adama z niedokręconą hantelką i idealnie dobranym ciężarem. Na uwagę zasługują też buty i przesłanie końcowe 🙂

  4. 20 lat temu”pakowałem” w małej siłowni, która była umieszczona na osiedlu pod trafostacją -warunki jak w jaskini: wilgoć i stała temperatura przez cały rok, ale się ćwiczyło.
    Niedawno Kumpel mnie namówił na wizytę w jednym z molochów -zwinąłem się stamtąd po godzinie. Wysoki poziom lansu, rewia mody i pozostałe przykłady, które opisałeś, skutecznie mnie wyleczyły z chęci ćwiczenia w tych miejscach.

    od RacimiR: Ja też zaczynałem w „mordorze”, ale niedawno jakoś przekonałem się do molochów. Ich ogromnym plusem jest szeroki wybór sprzętu, no ale lans faktycznie wkurza. ja staram się nie zwracać na to uwagi, słuchawy na uszy i jazda.

  5. Kaliski Fan Lecha

    Dobre!
    Te same obserwacje – chodziłem regularnie do małej (średniej) siłowni, mniej więcej stałe towarzystwo, piątki na przywitanie, kilka lasek. Kilka razy byłem w sieciówkach – czułem się jak na wybiegu mody 🙂

    PS Mam przerwę w siłowni od grudnia 2015 , jak kolega z siłowni „doradził” mi taki trening na rękę, że mi się łokieć posypał.. 😉 Łokieć już wyprowadziłem zbieram się do powrotu, martwy ciąg czeka 😉

    od RacimiR: No to powodzenia i braku kontuzji! Nic na siłę, lepiej mniejszy ciężar wziąć i zrobić więcej powtórzeń prawidłową techniką, niż brać zbyt duże ciężary i podrzucać je całym ciałem (jak Adam robi triceps na filmiku wyżej), a potem jeszcze kontuzję złapać…

  6. Jak to mówią na kulturystów: „siła, masa, brak ku*asa” 😀

    od RacimiR: Bez kiełbasy nie ma masy, a bez masy nie ma klasy 😀
    Jak ktoś bierze sterydy, to potem w majtkach pustki, to samo kobiety kulturystki – płaskie piersi. Fatalne zjawisko.

  7. Nie mam nic przeciwko by się na blogu od czasu do czasu luźne tematy tego typu przewijały. Ba, jestem jak najbardziej za!

    Mam pytanie, co(poza oczywistą dietą) najlepiej robić komuś początkującemu na siłowni? Od lat nastoletnich kondycja mi klapnęła kompletnie, a przez problemy zdrowotne nie mogłem za wiele z tym fantem zrobić w ostatnich latach i co tu dużo mówić….rozleniwiłem się totalnie. Do sedna więc, jak zacząć by sobie,kurdupel jak ja, nie zrobił krzywdy na dzień dobry? Nie interesuje mnie rzeźbienie sylwetki, przede wszystkim poprawa kondycji i siły,reszta ewentualnie przyjdzie sama.

    od RacimiR: Ciężko mi powiedzieć, nie znam Twoich parametrów, nie jestem też ekspertem. Kondycję poprawiają ćwiczenia typu cardio, najlepiej na świeżym powietrzu – rower, pływanie, biegi. Najlepiej odrzucić słodycze, cukier, alkohol, papierosy, fast food, garmażerkę. Na siłowni przeważnie jest jakiś trener który chętnie wytłumaczy jak sobie nie zrobić krzywdy, w internecie też wszystko można znaleźć, dobre są filmy Karmowskiego „zapytaj trenera” czy seria „Pakuj z Marianem Kowalskim” 🙂 Na początku najlepiej chyba zacząć na maszynach, bo one są tak wykonane, że trzeba mocno się natrudzić, żeby zrobić coś źle. Najtrudniej chyba wsiąść się w garść i wyjść z domu, a potem idzie już z górki. Powodzenia.

  8. My w Islamie nie wierzymy legginsom. Zbyt trudno ukryć pod nimi cokolwiek a my wierzymy w prawo do prywatności.
    Słitfocie z kolei budzą w nas zażenowanie. U nas się tego nie robi.

  9. USA przeprowadziły nalot na bazę syryjskich wojsk w okolicach miasta Homs skąd miał startować samolot zrzucający kilka dni temu broń chemiczną. Coraz niebezpieczniej się dzieje na świecie, czyżby III wojna światowa ?

  10. Mnie osobiscie najbardziej rozwalaja kolesie ktorzy autem jada na silownie zeby pojezdzic na rowerku????

    od RacimiR: No śmieszne, chyba że deszcz pada 🙂

  11. Przestałem chodzić na siłownię. Razi mnie to pedalstwo. Kupiłem żelastwo do domu, mam drążek, biegam średnie dystanse. Nie muszę siadać na tych samych ławkach co dymane anusy i oddychać tym samym powietrzem.

    od RacimiR: Ja też mam w domu drążek, zestawik żelastwa z decathlonu i kilka innych gadżetów, ale jednak wszystkiego w ten sposób nie zrobię. Ja się po prostu wyłączam na siłowni, słuchawki na uszy i nie ma mnie (chyba, że jakiś znajomy z przeszłości się napatoczy, nowych ludzi nie poznaję tam wcale).

  12. Fajna strona! Naprawdę! Świetne teksty! Tylko dlaczego, na miłość boską, białe litery na czarnym tle?! Tracę przez to wzrok! Czy da się coś z tym zrobić?

    Pozdrawiam 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top