ACTA 2 – analiza i skutki

12 września 2018 w parlamencie Europejskim przegłosowano tzw. ACTA2, czyli zbiór ustaw, które mają regulować (cenzurować) internet i usunąć z niego podmioty, niewygodne dla mainstreamu. Nowe prawo ma obowiązywać na terenie całej Unii Europejskiej. Oficjalnie- zmiany mają wesprzeć autorów i wydawców oraz utrzeć nosa Facebookowi, Googlowi i Twitterowi, w praktyce jednak po tyłku dostaną głównie małe strony internetowe, blogi i youtuberzy. ACTA2 wprowadzona została „klasycznie”, czyli znienacka, „kuchennymi drzwiami” i za trzecim podejściem. W „demokracji liberalnej” nie istnieje coś takiego, jak „odrzucenie projektu”. Gdy głosowanie nie pójdzie po myśli brukselskiej biurokracji- powtarza się je aż do skutku, najczęściej „zza winkla”. Było tak w 2008 roku w Irlandii, której mieszkańcy w referendum odrzucili Traktat Lizboński. Co zrobiono? Powtórzono głosowanie, gdzie wynik był już „odpowiedni”. Oczywiście pomiędzy referendami odbyła się ostra, prolizbońska propaganda medialna. Niedawno mieszkańcy Wielkiej Brytanii zagłosowali za Brexitem. Po nieudanym dla Brukseli wyniku- Unia Europejska (i Sorosze) robi obecnie wszystko, aby referendum powtórzyć (brytyjski rząd się opiera, ale niewykluczone, że Unia ich „przelobbuje”). Identycznie było z ACTA. Zaczęło się od ACTA1, którą kilka lat temu próbowano wprowadzić w europarlamencie „znienacka”, bez żadnych konsultacji społecznych, w atmosferze całkowitej tajemnicy, podczas głosowania poprawki o… rybołówstwie. Wówczas jednak młodzież w całej Europie masowo wyszła na ulice, domagając się anulowania nowego prawa. Bruksela przestraszyła się „ulicy” i cofnęła sprawę. Porażkę przy okazji obrócono w sukces polityków, a najwięksi zwolennicy ACTA (np. Donald Tusk) błyskawicznie przepoczwarzyli się w największych obrońców internetu (skoro nie wyszło im wprowadzenie nowego prawa, to przynajmniej przylansowali się jako „wolnościowcy”). Sprawę ACTA odsunięto na kilka lat, aby przycichła, jednak nie zrezygnowano z niej, bo koncerny medialne naciskały, a oddolne serwisy internetowe były zagrożeniem dla politycznego betonu lewackiego. W międzyczasie wykonano „testy” czujności internautów. Najpierw wprowadzono irytujące i kompletnie niepotrzebne ostrzeżenia o plikach cookies, zaśmiecające tylko miejsce na ekranie, sprawa przeszła bez echa. Kolejnym krokiem (w maju 2018) było RODO, czyli mini-ACTA, które utrudniło życie wielu właścicielom niewielkich biznesów internetowych (np. sklepów wysyłkowych, które musiały zakupić porady prawne, napisać nowe regulaminy i wprowadzić drogie systemy ewidencjonowania danych klientów, co dla wielu z nich stało się nieopłacalne i zwinęli interes, ku uciesze Allegro, Amazona i eBaya). Drugie podejście do wprowadzenia „ACTA właściwego” odbyło się na początku lipca 2018. Sprzeciw internautów był umiarkowany (dużo mniejszy, niż za pierwszym razem, ale mimo wszystko dosyć widoczny), więc zdecydowano o odsunięciu sprawy na 2 miesiące. Internetowa specyfika ma to do siebie, że popularne w internecie treści zyskują szybki i wielki rozgłos, ale równie szybko przemijają. Kiedyś była wielka moda na flash-moby, dzisiaj wszyscy to mają w dupie. Cała Polska chwilowo śmiała się z „daj kamienia”, „jestem hardkorem”, „hyc o podłogę”, „k***a wygrał j**any”, „to jest amelinium, tego nie pomalujesz”, „ale urrwał” i podobnych rzeczy, ale dzisiaj już nikt tego nie ogląda, bo do głosu dochodzą kolejne, nowe rzeczy, a te starsze wychodzą z internetowej mody błyskawicznie. Tę wiedzę wykorzystano z ACTA2- pierwsze protesty były masowe, drugie (w lipcu) już umiarkowane, a dzisiaj, gdy wprowadzono ACTA2- protesty są już niewystarczające, bo internauci trzeci raz nie pójdą protestować w tej samej sprawie, jest to dla nich zbyt nudne i 'zryte’.

ACTA2 w obrazkowym skrócie- chodzi o to, aby zawęzić do minimum środki przekazu informacji

Czym konkretnie jest ACTA2? Oczywiście nie czytałem całej ustawy, bo z załącznikami jest to kilka tysięcy stron, z odnośnikami kilkanaście tysięcy, a z odnośnikami, zawartymi w odnośnikach- miliony stron maszynopisu. Nikt nie jest w stanie tego przeczytać, a co dopiero przyswoić. Oprę się więc na licznych interpretacjach, nad którymi spędziłem dziś trochę czasu.

ACTA2 napisana jest „pod” wielkie, europejskie koncerny medialne, które „produkują” treści. Maluczcy autorzy (tacy jak ja) nie są opiniotwórczy i nie cytuje się ich, dlatego będą mieli tylko same problemy. Pod lupę wzięta zostanie wszelka twórczość internetowa, w której używane są cytaty, fragmenty, ilustracje, memy, a nawet przeróbki. Jedyne, co będzie można robić, to tworzyć coś w 100% własnego (jak np. pyta.pl). Linki ponoć mają być dozwolone, ale tylko wtedy, gdy nie zawierają „zajawek”, tylko np. tak jak zazwyczaj u mnie („KLIK” czy „TUTAJ”). Każde skorzystanie z obcych źródeł będzie się wiązało z uzyskaniem stosownej licencji od każdego z osobna (najczęściej płatnej). W rzeczywistości skończy się to tak, że najmniejsi autorzy (jak ja) zezwolą każdemu na darmowe korzystanie, a najwięksi będą wymagali pozwoleń i kasy, co w najlepszym przypadku stworzy dwa równoległe, niezwiązane ze sobą internety („demokratyczny” i „faszystowski”), a w najgorszym przypadku- wykoszenie wolności i absolutna cenzura internetu (czyli zostanie tylko ten „demokratyczny”).

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że administrator (strony internetowej czy kanału na YT) nigdy nie będzie miał pewności, czy przypadkiem nie naruszył prawa, nawet w przypadku stosowania najostrzejszej autocenzury. Ustawa jest tak biurokratyczna i tak rozwlekła, że na każdego (bez wyjątku) znajdzie się paragraf, więc teoretycznie- aby ją spełnić, trzeba by było zlikwidować cały internet na terenie Unii Europejskiej. Tak się oczywiście nie stanie, ale karanie będzie wybiórcze, czyli dojdzie do sytuacji doskonale znanej z Pejsbuka, gdzie kary (bany) rozdawane są z klucza światopoglądowo-politycznego. Pejsbuk w regulaminie zastrzegł sobie, że mają prawo usunąć każdą stronę bez podania przyczyny i bez procesu odwoławczego, ale dziwnym trafem usuwają tylko te prawicowe i wolnościowe, a lewackie zostawiają w najlepsze i dodatkowo reklamują w podpowiedziach i aktualnościach. Ta zasada prawdopodobnie przeniesiona będzie wkrótce na cały europejski internet.

Cała publikowana treść w internecie ma być najpierw poddana jakiemuś „skanowaniu” i „filtrowaniu”, na dzień dzisiejszy nikt nie wie, na czym konkretnie miałoby to polegać. Ile ma kosztować taki „skaner”? Czy przepuszczenie treści przez „skaner” będzie równoznaczne z jej legalnością? Gdy „skaner” zawiedzie i przepuści niedozwoloną treść, to kto będzie winny? Przez ACTA2 powstanie wiele bezsensownych miejsc pracy w moderacji i cenzurze internetu. Każdy wpis trzeba będzie najpierw „zalegalizować”, tak, jak gaśnicę czy instalację LPG. To jest to, o czym często mówi Krzysztof Karoń. Wielu absolwentów niepotrzebnych na rynku pracy kierunków systemu edukacji- nie nadaje się do pożytecznej roboty, więc aby nie umarli oni z głodu i nie zrobili rewolucji, należy zatrudnić ich na bezsensownych, marksistowskich stanowiskach, a kosztami obciążyć „produktywną” cześć społeczeństwa. Dotychczas znajdowali oni pracę jako coache, trenerzy personalni, wszelacy pośrednicy, niepotrzebni pracownicy biurowi w administracji, kocie behawiorystki, działacze NGO Sorosa, szafiarki itd, ale wakatów nie wystarczyło, więc Unia stworzyła kolejne, czyli cenzorskie. Oczywiście do tych zajęć będą garnąć się głównie lewacy (i też oni będą przyjmowani w pierwszej kolejności), a będą to stanowiska niezwykle wpływowe i odpowiedzialne, efektu chyba nie muszę tłumaczyć…

Sprzeczności, niejasności i idiotyzmów w ACTA2 nie ma końca. Na przykład wyniki meczów piłkarskich. Portali sportowych jest mnóstwo i na każdym z nich znajdziemy dokładnie te same wyniki, strzelców goli, kartki, składy drużyn. Według ACTA2 legalnie może zamieścić je tylko ten, kto zrobi to pierwszy, a cała reszta musi mu zapłacić daninę, wszak napisali dokładnie to samo, co ktoś inny napisał już wcześniej, więc na pewno od niego zerżnęli treść. Niedawno Bruksela opłakiwała los Klaudii Jachiry, która w swoich antypisowskich piosenkach na youtube użyła zastrzeżonych symboli, przez co czeka ją proces. Eurokraci grzmieli, że to faszyzm, reżim i łamanie demokracji. Chwilę później ta sama Unia Europejska wprowadza dużo ostrzejsze prawo dotyczące praw autorskich dla youtuberów. Niech żyje logika i konsekwencja!

Wszelkie agencje pozycjonowania (SEO) są obecnie zdezorientowane, jak bezdomny, skazany na areszt domowy. Wszak dotychczas firmy te brały od klientów niemałe pieniądze za umieszczanie linków do ich witryn na zasobach zewnętrznych. Tymczasem według ACTA2 za linki do witryn docelowych powinno się im płacić. Czyli wychodzi na to, że firmy SEO od teraz powinny płacić swoim klientom za wykonywanie dla nich roboty… Albo firmy marketingowe powinny płacić swoim klientom za wykorzystanie ich logo w swoich produktach. Pamiętny spot Platformy „Hey Jude” kosztował podatnika 7 milionów złotych (!!!), ale gdyby zrobić go teraz, to agencja reklamowa powinna zapłacić skarbowi państwa te 7 baniek. Istny Monty Python…

Ponoć z ACTA2 ma być wyłączona wikipedia, do której będzie można linkować i korzystać z jej zasobów bezpłatnie. Wszystko fajnie, ale co z kasą dla wolontariuszy, którzy tworzyli treści na wikipedii? Dlaczego oni mają być poszkodowani? Jak wszyscy to wszyscy, a nie równi i równiejsi. Przecież wikipedię stworzyli bezpłatnie ludzie z nią niepowiązani, a nie wewnętrzny zespół redakcyjny. Zgodnie z prawem- całą wikipedię należałoby napisać od nowa, albo ostro przeredagować, usuwając treści tych osób, które nie wyrażą zgody na darmowe korzystanie z ich twórczości. Co z linkami, używanymi w wikipedii? Np. TUTAJ– artykuł o Parku Śląskim, na samym dole w „linkach zewnętrznych” jest odnośnik do mojego tekstu na mojej innej stronie- slaskiemiasta.pl. Dlaczego akurat wikipedia może bez mojej licencji takiego linka wrzucić, a każda inna strona internetowa już nie może tego samego zrobić? Podejrzewam, że jest tak dlatego, że do wikipedii ostro wtranżoliło się lewactwo, a wpisy są hurtowo edytowane pod melodię politycznej poprawności (np. wyznawanie poglądu, że kiedykolwiek istniała 'żydokomuna’ to wg wikipedii antysemityzm). ACTA2 zatem wypromuje coraz bardziej zlewaczałą wikipedię, robiąc z niej jeszcze bardziej wpływowe źródło informacji.

Absurdy i kretyństwa można mnożyć. Pod względem formalno-prawnym ACTA2 jest tak głupia, nielogiczna i oderwana od rzeczywistości, że de facto będzie pełniła rolę radzieckiej ustawy nr 131, czyli aktu prawnego, na podstawie którego będzie można każdego internautę z UE uznać za „wroga ludu” i osadzić w więzieniu (podejrzewam, że ścisła kontrola i możliwość skazania każdego internauty to, obok promocji medialnych koncernów niemieckich- podstawowy cel ACTA2).

Tak będą wyglądały wszystkie informacje, gdy zlikwidowany zostanie oddolny internet

Oficjalnie ACTA2 ma chronić twórców i wydawców (dużych i małych) oraz ma być batem na wielkie portale amerykańskie, które nie posiadają własnych zespołów reporterskich, lecz żerują na cudzej treści (Facebook, Twitter, Google, Youtube). Oczywiście nic takiego się nie stanie (poza ochroną dużych wydawców).

Zacznijmy od amerykańskich portali- one będą mogły po prostu nie zastosować się do ACTA2 i pokazać Brukseli gołą dupę, co najwyżej dostaną jakąś śmieszną karę finansową, którą przerzucą sobie na klientów. Przecież Unia nie wyłączy Fejsa czy Youtube na swoim terenie, bo wówczas z Brukseli nie zostałby kamień na kamieniu. Zresztą wszystkie te portale są własnością amerykańskich, wpływowych i bogatych Żydów, którzy mają najlepszych prawników, więc tym bardziej nic im nie grozi. Być może jednym z powodów wprowadzenia ACTA2 było niedawne ochłodzenie stosunków niemiecko-amerykańskich i (nieudolna) próba zwiększenia znaczenia niemieckich korporacji medialnych, jak Axel Springer (główny beneficjent tejże ustawy), kosztem dużo lepiej zorganizowanych korporacji amerykańsko-żydowskich (czyli skazana na porażkę próba zemsty Merkel za sankcje Trumpa). Paradoksalnie- dzisiejsze „dziennikarstwo” na portalach Springera i innych potentatów polega głównie na „relacjonowaniu” twitterowych wpisów ważnych osób. Reporterzy i dziennikarze coraz rzadziej idą „w miasto”, a coraz częściej siedzą przed komputerem. Gdy jakiś ważny polityk napisze tweeta na 140 znaków, to korporacje robią z tego cały artykuł na 1000 znaków- 500 to trzykrotne powtórzenie tego tweeta, a drugie 500 to „analiza” i komentarz z udziałem jakiegoś „eksperta”. Artykuł na pierwszą stronę gotowy. W tej sytuacji Twitter może zażądać od tych korporacji pieniędzy za wykorzystanie ich treści, czyli stanie się dokładnie odwrotnie, niż planowano. Wojny między dużymi spółkami medialnymi to akurat sprawa drugorzędna, bo wiadomo, że sobie poradzą i na tym nie stracą. Podobnie rzecz wygląda wśród dostawców usług internetowych. Mają one być obarczone odpowiedzialnością za działania swoich klientów, ale wiadomo, że kary dotkną co najwyżej małych, lokalnych dostawców, bo przecież nie międzynarodowych korporacji, jak UPC, T-Mobile czy Orange.

Wyszukiwarka Google też sobie łatwo poradzi, mimo, że posiada kopię (cache) całego internetu. Po prostu wprowadzą zasadę, że wyindeksują ze swych zasobów wszystkie witryny, które nie zgadzają się na darmowe udostępnianie treści. Najprościej to zrobić, wprowadzając do regulaminu zapis, że każda strona internetowa, która nie ma w kodzie metetagu „noindex”- automatycznie zgadza się na udostępnianie, wówczas nawet nie będą musieli zmieniać algorytmu. Brak strony w Google to samobójstwo dla autora strony, dlatego wszyscy (łącznie ze Springerami) się zgodzą (już teraz to zresztą robią, nie wprowadzając atrybutu „noindex” do kodu). Czyli de facto problem z ACTA2 zakończy się dla wyszukiwarek poprzez jedną, prostą aktualizację regulaminu.

Ogólnie rzecz biorąc, wbrew temu co mówią eurokraci i Michał Boni- najbardziej oberwą małe i średnie strony internetowe, fora dyskusyjne oraz drobni youtuberzy. Ich praca po prostu przestanie się opłacać, gdyż samo dostosowanie dotychczasowych treści do ACTA2 zajmie im wieki (prawdopodobnie prawo będzie działało wstecz, czyli stare artykuły i filmy trzeba będzie pozmieniać, a nowe tworzyć już zgodnie z idiotycznymi zasadami). Drobni twórcy na taki sam efekt, co dotychczas będą potrzebowali 2 razy więcej czasu, a finał i tak będzie 2 razy gorszy (materiał suchy, bez ilustracji, bez odnośników, bez cytatów, bez powoływania się na dane bez zgody ich twórcy). Do tego dochodzi poświęcenie mnóstwa czasu na dostosowanie wcześniej opublikowanych treści. Ja osobiście jestem przerażony, będę musiał przestać linkować do korporacyjnych stron, przeczytać i pozmieniać wszystkie dotychczasowe wpisy (łącznie ponad 300). Cały dział „Prasówka” i „Gazetoid” będzie nadawał się do skasowania. Trzeba będzie też przeczytać i pozmieniać/pousuwać komentarze (przede wszystkim pousuwać te z linkami), a jest ich już ponad 5 tysięcy, więc roboty ogrom, przy moim deficycie wolnego czasu zajmie mi to z 3 miesiące bezsensownej roboty „autocenzora”, którą uraczył mnie Michał Boni i spółka.

W tekstach, które dopiero powstaną- będę zmuszony zastosować „strategię publikacyjną” czerskiego portalu „sport.pl”. Jest to najbardziej gówniany portal sportowy, jaki tylko może być, aż szkoda, że mają taki fajny adres, bo nie zasługują na niego. Jest tam mnóstwo różnego rodzaju błędów, teksty piszą niepełnosprytni stażyści, korekty brak, główna tematyka to ŻiDy (Żony i Dziewczyny, z angielskiego: WaGs) i inne cycki/gołe dupy, ale niekiedy kreują się na bycie „opiniotwórczymi”, mimo, że nie mają informatorów, a środowisko piłkarskie ich olewa. Kolejność zdarzeń zawsze jest ta sama. Najpierw jakiś wpływowy i mocno poinformowany dziennikarz piłkarski (np. Mateusz Borek czy Krzysztof Stanowski) pisze na twitterze/pejsie jakiegoś bombowego newsa, a chwilę później (nigdy wcześniej) dokładnie te same informacje przepisywane są w sport.pl jako „z własnych źródeł”. I ja będę robił dokładnie tak samo, aby ominąć ACTA2. Gdy będę musiał użyć informacji, które znalazłem na jakimś korporacyjnym portalu- napiszę, że uzyskałem ją od swoich zaufanych, tajemniczych informatorów, którzy siedzą głęboko w temacie. Wyjdzie na to samo, a przynajmniej nie będę reklamował Onetów i innych Interii. Niestety właściciele stron internetowych będą zmuszeni cenzurować komentarze i wpisy swoich odwiedzających. Ja osobiście dotychczas przepuszczałem absolutnie wszystko, co nie było spamem (viagra, ruskie sterydy, Louis Vuitton itd), a teraz sam już nie wiem, co mam robić. Właściwie wszystko, co z linkami zewnętrznymi powinienem skasować. Bruksela zmusza mnie do cenzury, oczywiście dla dobra mojego własnego i swoich czytelników, a Michał Boni przekonuje, że ja na tym nawet skorzystam!

Mnie czeka mnóstwo roboty z ACTA2, ale jeszcze gorzej będą mieli inni koledzy po fachu, z którymi łączę się w 'bulu i nadzieji’. W najgorszym położeniu są youtuberzy oraz właściciele witryn, w których treść „produkują” użytkownicy. Z sieci znikną wszelkiego rodzaju kompilacje typu „najlepsze sceny z polskich filmów”, „najgłupsze wypowiedzi polityków”, analizy bieżących wydarzeń prasowych, czy śmieszne filmy typu „Spion”. Taki Mieciu Mietczyński będzie musiał skasować całą swoją serię „Masochista”, bo używane są w niej fragmenty z filmów, na co nie dostał pisemnej zgody (oczywiście osobnej od każdego dystrybutora). Duże problemy będzie miał Marcin Rola, Ator czy opisywani niedawno Chojecki z Kowalskim oraz dziesiątki innych youtuberów. Oni już teraz ledwo ciągną ten wózek, bo zyski z reklam w 90% zostają w Youtube, a tylko 10% trafia do wydawców, a tu jeszcze Bruksela zafundowała im kolejny, nokautujący cios. Padną serwisy takie, jak Demotywatory, Wykop czy Wiocha, bo tam całą treść tworzą użytkownicy. Z dymem pójdzie Luxior, który robi świetne przeróbki piosenek. Gdy np. Luis Fonsi nie wyrazi zgody, to z sieci znikną liczne przeróbki 'Despacito’ oraz innych kawałków, a nawet 'Smerfne Hity’. Nawet film lub fotografia z wakacji, gdzie w tle słychać „chronioną” piosenkę, czy widać chroniony obraz (np. Mona Lisę) staną się nielegalne, bez uzyskania stosownych pozwoleń. Problemy będą mieli streamerzy, testerzy i 'tutorialowcy’ gier komputerowych. Wszelkie fora dyskusyjne trzeba będzie w całości przeczytać i przefiltrować, co w większości przypadków jest praktycznie niewykonalne (bez zatrudnienia do tego armii ludzi), więc łatwiej będzie po prostu skasować to w pizdu i włączyć TVN lub wywiad Kuźniara w Onecie (co jest prawdziwym celem ACTA2). Oddolny internet, tworzony przez drobnych ludzi przestanie się opłacać, bo nie dość, że sam w sobie będzie deficytowy finansowo, to jeszcze zaistnieje poważne zagrożenie wylądowania przed sądem. Na powierzchni utrzymają się tylko duże korporacje z własnymi zespołami dziennikarskimi, fotograficznymi i prawniczymi, w większości niemieckie, francuskie i żydowskie. Zresztą o to właśnie w tym wszystkim chodzi, aby wąska i upolityczniona grupa z powrotem przejęła kontrolę nad środkami masowego przekazu, którą 20 lat temu utraciła wraz z powstaniem internetu. Mam chociaż nadzieję, że gdy dana treść będzie „niezgodna”- administrator dostanie najpierw ostrzeżenie z ultimatum do skasowania danej treści, a dopiero gdy się do niego nie zastosuje- wezwanie do sądu (a nie od razu „Proces” Franza Kafki).


Jeszcze w lipcu europosłowie Platformy Obywatelskiej głosowali przeciwko ACTA2, czym nie omieszkali się pochwalić i kreować na orędowników wolności internetowej. Teraz jednak, gdy sami zagłosowali „za” – milczą, albo udają, że nie wiedzą, o co chodzi, albo też kłamią, że to dla naszego dobra. Obrzydliwe szelmy, przeżarte hipokryzją. Za wprowadzeniem „ACTA2” głosowali (a jakże…) europosłowie PO, czyli postkomunistyczna grupa niemiecko-żydowska, którą osobiście gardzę nawet bardziej, niż ich „krajowymi” odpowiednikami. Zwolennicy ACTA2 to między innymi: popularna 'obrończyni demokracji’, Róża Maria Barbara Fürstin von Thun und Hohenstein (wcześniej zamiast Fürstin było Gräfin, na szczęście liczba 'umlautów’ została zachowana) oraz Danuta Hübner (pochodząca z zasłużonej rodziny bolszewickich katów). Michał Boni ostatnio zabłysnął apelem: „Wróćcie do Europy, Bracia Węgrowie” (na miejscu Orbana odpowiedziałbym mu: „dajcie nam spokój, postkomunistyczni Żydowie„), a jego była żona to ta sama pani, która w TVN mówiła, że śmierć Polaka jest „zwykła”, a śmierć Żyda- „metafizyczna”. Michał Boni powiedział dziś, że przecież każdy będzie się odwołać od zarzutów z ACTA2, więc nie ma problemu, a najlepiej olać sprawę i skupić się na łamaniu praworządności. Za ACTA2 zagłosowała też Julia Pitera (’intelektualistka’, znana głównie z wytropienia dorsza za 8zł, choć ośmiorniczki za 1200zł już jej nie przeszkadzały), Jarosław Bolęsa Wałęsa, łajdak Szejnfeld, Lewandowski z Buzkiem, którzy zniszczyli polski przemysł, oraz Dariusz Rosati- ten pan to typowy przykład postkomunistycznego uwłaszczenia siebie i rodziny. Zajmuje on fotel europosła, jego żona jest projektantką mody (wiele zleceń z publicznych pieniędzy), córka to aktorka, która albo gra w filmach finansowanych z budżetu, albo musi pokazać cycki i dupę (Tede nagrał kawałek „Suchy Konar”, opowiadający o jej życiu rodzinno-towarzyskim), a synalek Rosatiego to prezes zarządu niemieckiej sieci marketów Saturn i Media Markt. Wybitna rodzinka, która osiągnęła wszystko swoim kompetencjom i ciężkiej pracy… Całe polskojęzyczne towarzystwo, głosujące za ACTA2 jest iście wyborowe.

Tweet na koncie PO po lipcowym głosowaniu. Teraz już oczywiście milczą, licząc, że być może ktoś się nie dowie, jak głosowali.

Europosłów PO od dawna uważam za niemiecką agenturę i po raz kolejny to potwierdzili. Jeszcze kilka miesięcy temu (podczas pierwszego głosowania) byli przeciwko ACTA2, ale teraz już wszyscy zagłosowali „za”. Prawdopodobnie w ostatnich tygodniach poddani byli intensywnemu lobbingowi ze strony Niemców i ich potężnych korporacji medialnych. Platforma i tak jest w dosyć kiepskiej pozycji przed wyborczym maratonem, a teraz jeszcze puścili siarczystego bąka i udają, że to nie oni, a nawet jak oni, to przecież zapach jest całkiem przyjemny. Pokazuje to dobitnie, że „jurgieltnictwo bieżące” jest dla nich ważniejsze, niż plany długofalowe (po nas choćby potop). Wszak tym zagraniem stracili resztki młodego elektoratu, dla którego internet to podstawowe narzędzie w życiu. Zostanie im więc już tylko fanatyczne, zTVNowane pokolenie „Rudej z KODu”, które wiecznie żyć nie będzie. Potem znów przez 350 dni w roku będą się zastanawiać, dlaczego młodzież nie manifestuje na ulicach i nie stoi z nimi ramię w ramię (przez pozostałe 15 dni w roku, po 11-tym listopada zmieniają retorykę na „młodzież wychodzi na ulice, ale to faszyści, więc władzę musi trzymać starszyzna”, a potem znów przez 350 filozofują w TokFM, czemuż to młodzi nie przychodzą na KOD?). Przecież lewaccy publicyści raz po raz oskarżają młodych, że tylko by całymi dniami siedzieli w internecie. Zatem mają oni świadomość, że internet jest bardzo ważny dla młodych, a tu nagle zagłosowali za ACTA2. Wydaje mi się, że krajowe kręgi „schetynowe” wyszły na tym najgorzej i były przeciwko, ale nie miały wpływu na swych bardziej wpływowych i bardziej uposażonych euro-kolegów. Schetynowcy stracą elektorat młodych i zostaną jeszcze bardziej znienawidzeni, a z jurgieltu dotarły do nich tylko jakieś okruchy, gdyż główna jego część pozostała w Brukseli u Boniego i spółki. Schetyna nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia, bo Boni i reszta niemieckiej ferajny to ludzie Tuska, którym może co najwyżej wylizać odbyt, ale na pewno nie rozkazywać. Zresztą w dniu, gdy Tusk powróci na białym koniu do Polski- Schetyna powinien mieć już spakowane sokowirówki, niszczarki i „Gęsiarki” oraz zabukowany bilet do Wrocławia, gdzie posiada kilka podejrzanych biznesów. Ktoś może powiedzieć, że PO zyska w sondażach, gdyż w nagrodę za głosowanie będzie teraz dużo przychylniej opisywana w niemieckich mediach i Gazecie Wyborczej (największych beneficjentach ACTA2), ale problem polega na tym, że bardziej ich promować już się tam nie da, więc nic się nie zmieni. Gdyby w mediach antypisowskich jeszcze zwiększyć lizodupstwo wobec PO, to przekroczony zostałby punkt krytyczny i nawet najzagorzalsi fanatycy PO mogliby zorientować się, że ich ulubione media robią ich w ciula. Poniżej typowa wypowiedź Boniego- zero konkretów, same ogólniki, resztki sumienia zaciskają gardło, a szekle dzwonią w kieszeni.

Z ciekawości sprawdziłem, jak sprawę „ACTA2” zrelacjonują dwa największe ośrodki medialne, powiązane z Platformą „Obywatelską”. Zaskoczenia nie było, jak zwykle są przewidywalni do bólu (każde lewackie organizmy są mocno przewidywalne). Wczoraj (w środę) zmusiłem się do obejrzenia „Faktów” w TVN. Głównym newsem było (wałkowane od kilku dni) mało istotne przemówienie Andrzeja Dudy w Leżajsku, gdzie skrytykował bliżej nieopisaną „wspólnotę”. Wypowiedziało się w tej sprawie kilku „ekspertów” (wszyscy powiązani z PO), a potem widzowie dostali laudację wobec Unii Europejskiej, która rzekomo jest świętym Mikołajem, rozdającym pieniądze za darmo i niemającym absolutnie żadnych wad, jak Franek Dolas, uprawiający hazard na targowisku. Czyli w dniu, gdy Unia Europejska się mocno zhańbiła- TVN przyjął wobec niej retorykę dokładnie odwrotną. Drugim najdłuższym newsem w „Faktach” były „skandaliczne” kontrole samochodów Ryszarda Petru i jego haremu, podczas wjeżdżania na teren sejmu (co ma związek z przemytem w bagażniku nieuprawnionych osób- tzw. Obywateli RP podczas któregoś z kolei „ciamajdanu”). Inne newsy to nieistotne, klasyczne pierdololo, a o „ACTA2” w „Faktach” nie powiedziano ani pół słowa, w TVN24 ponoć też nie. W „Gazecie Wyborczej” było odrobinkę lepiej, bo pojawił się jeden artykulik, ale to ewidentnie listek figowy, który miał pełnić rolę alibi na potencjalne zarzuty, że nic o ACTA2 nie napisali. Artykulik w GW był krótki, lakoniczny, nic z niego nie wynikało, nie napisano też, która partia jak głosowała (co by przypadkiem nie zdemaskować Platformy). Ponadto odnośnik do tego artykuliku umieszczony był „w szczerym polu”, gdzieś pod koniec strony głównej, w dodatku po około 2 godzinach to całkiem wywalili. Na innych dużych portalach polskojęzycznych było podobnie- albo nic, albo prawie nic, bez informacji jak głosowała PO. To bardzo znamienne, bo to właśnie duże koncerny medialne są największymi zwycięzcami w sprawie ACTA2, ale nie chcą chwalić się swoim sukcesem, żeby nie podpaść swoim własnym klientom (internautom). W redakcjach i siedzibach korporacji trwa obecnie biesiada i bajlando, ale na ich portalach panuje „poker face” i udają, że o niczym nie wiedzą. Zakłamanie do kwadratu.


Ja osobiście jestem przerażony. Wprawdzie pan Boni przekonuje, że ACTA2 zwiększy prawa autorów, a ja jestem właśnie autorem, więc teoretycznie powinienem być zadowolony. Oczywiście „TW Znak” jak zwykle łże jak pies i szkoda, że Korwin mu mocniej nie przylutował. Ja nie uzyskam żadnych praw, tylko obowiązki i zagrożenie jakimś procesem o użycie cudzych własności. Przede wszystkim- nie zamierzam szykanować ludzi, którzy linkują do mojej strony i używają moich cytatów. Teoretycznie już nawet przed ACTA2 mógłbym pocisnąć np. Atora czy Frondę, bo wykorzystali moją twórczość i nawet nie podali, skąd to wzięli, ale nie jestem chamem i wiadomo, że nie będę nikomu robił żadnych problemów. Takich przypadków jest mnóstwo, a w świetle ACTA2 można je jeszcze spotęgować, więc wkrótce wszyscy będą mogli pooskarżać się z wszystkimi nawzajem, a zwycięsko wyjdą z tego ci, którzy mają najlepszych mecenasów…

Na dzień dzisiejszy widzę dla siebie dwie opcje (trzecią, wymarzoną przez Brukselę jest całkowite zlikwidowanie bloga, ale na razie nie biorę jej pod uwagę). Opcja pierwsza to usunięcie wszystkich odnośników i grafik, a także wszystkich odwołań (np. przytoczonych statystyk). Sam nawet nie wiem, co będę musiał ocenzurować. Czy będę mógł napisać, że prawie wszyscy nachodźcy to mężczyźni, a nie kobiety z dziećmi? Wszak jest to wynik badań, których nie mogę cytować bez wykupienia licencji od ONZ… Tutaj pojawiło się ponad 300 wpisów i musiałbym każdy dokładnie przeanalizować i pozmieniać, roboty na 3 miesiące (biorąc pod uwagę, że mam też życie rodzinne, towarzyskie, sportowe i zawodowe). Gdy to wszystko poprawię i zostanie sam goły i „własny” tekst, to pewnie część czytelników odejdzie. Druga opcja (bardziej obiecująca) to chamskie przeniesienie hostingu do USA czy na jakieś Kajmany lub Bora-Bora. To mniej roboty, bo nie trzeba będzie cenzurować, ale nie mam pewności, że władze nie zablokują wówczas dostępu do bloga na terenie UE. Pewnie tak by było, gdyż rynek hostingowy w UE jest zdominowany przez kapitał niemiecki i francuski, więc masowe przenoszenie stron internetowych za granicę nie uszłoby uwadze Merkel i Macrona, przed którymi cała Bruksela pada na kolana. Szczerze mówiąc- nie wiem, co mam robić. Zostaje mi poczekać na „odpowiedź” świata internetowego, póki co trwają narady i rekonesans. Jedyną grupą, która mogłaby to zatrzymać są sami internauci i jakieś oddolne protesty. Im ostrzejsze, tym lepiej, bo Bruksela nie chce otwierać kolejnego dużego frontu wojennego. Boję się jednak, że internauci oleją temat, a potem obudzą się z ręką w nocniku, gdy już nic nie będzie można zrobić, więc zostanie im tylko Onet, Gazeta i TVN, albo gry komputerowe (w których też jest coraz więcej lewactwa).

Prócz dużych korporacji medialnych największym zwycięstwem jest PiS oraz opcja eurosceptyczna. Europosłowie PiS zagłosowali przeciwko ACTA2, a krajowa opcja partyjna w pełni utożsamia się z ich decyzją, co w naturalny sposób przysporzy im elektoratu wśród internautów (wystarczy przypomnieć masowe protesty w sprawie ACTA1, na których było 10 razy więcej ludzi, niż na KODzie, mimo braku reklamy medialnej). Ja sam może nawet zagłosuję na PiS w eurowyborach, bo akurat oni niczym mi nie podpadli (w wyborach krajowych na pewno tego nie zrobię za sprowadzanie imigrantów z Ukrainy i Azji oraz „murzyńskość” wobec żydoprawicy z Izraela i Waszyngtonu). W rękach „krajowego” PiSu leży teraz zablokowanie ACTA2, gdyż jego konkretne wprowadzenie ma być jeszcze negocjowane z poszczególnymi państwami UE. Mam nadzieję, że nie będą „przeciw, a nawet za”, jak w przypadku imigrantów z obcych kręgów kulturowych. Społeczność internetowa powinna im w tym „pomóc” masowymi protestami, bo to populiści i sondaże są dla nich najważniejsze.

Szechter po wprowadzeniu ACTA2

Internet po wprowadzeniu ACTA2 (ja wciąż łudzę się, że to jednak upadnie) zmieni się w jeden wielki TVN i klasycznego Goebbelsa. Propagandziści z XX wieku udoskonalili swój fach do perfekcji, bazując wyłącznie na ścisłym kontrolowaniu ośrodków informacyjnych, dostosowując je do swojej linii polityczno-światopoglądowej i blokując wszystkie opcje „anty”, ale nie przewidzieli jednego: z końcem XX wieku pojawił się internet, w którym każdy mógł publikować i „kontrolować” media tradycyjne, co stało się wielkim problemem korporacji, bo ludzie zaczęli masowo rezygnować z tradycyjnych mediów (telewizji i prasy), gdyż te stały się jednym wielkim informacyjnym gównem i producentem fejk-niusów, a internet świetnie „ściągał im gacie” i pokazywał, jak bardzo są zakłamane. Koncerny telewizyjne i prasowe pod koniec XX wieku postanowiły stworzyć swe własne portale internetowe, aby podtrzymać swoje wpływy (co im się częściowo udało), jednak w sieci było też mnóstwo stron niezależnych, które ośmieszały zakłamanie dużych korporacji. ACTA2 ma być młotem właśnie na te małe ośrodki informacyjne, które nie posiadają działów prawnych, systemów przechowywania danych, wozów transmisyjnych, ekip fotograficznych itd. Te małe witryny zostaną uciszone (kosztami prowadzenia działalności, zwiększonymi obowiązkami i karami sądowymi), przez co cofniemy się z powrotem do XX wieku, podczas, gdy kilka zaprzyjaźnionych ze sobą korporacji medialnych z powrotem odzyska swoje 99% udziału w rynku informacyjnym. Wówczas „plebs” nie będzie miał dostępu do niezależnych informacji, przez co będzie bardzo łatwo „urobić” zwykłych ludzi do wyznawania jedynej słusznej linii programowej, jak u Orwella. Oczywiście małe ośrodki, powiązane z dużymi, jak np. „Krytyka Polityczna” czy „Sok z Buraka” będą mogły spać spokojnie, bo przepisy ACTA2 są tak skomplikowane i niejasne, że decyzje podejmowane będą z klucza politycznego i światopoglądowego. Np. taki lisowy portal Natemat- typowo kanapowy projekt lewacki, banda studentów na śmieciówkach nie wystawia nosa z redakcji, ich praca ogranicza się do wchodzenia na inne portale, pejsa i twittera i przepisywanie cudzej treści „własnymi słowami”, zero wartości dodanej. Fotografie mają z zaprzyjaźnionej Gazety Wyborczej (Agencja Gazeta), podczas gdy ta sama agencja każe innym płacić za użyczenie swoich fotografii. Z pozoru- 'Lisowcy’ powinni pierwsi pójść pod nóż, bo bazują na przetwarzaniu cudzych informacji, ale na pewno im się nic nie stanie, bo są podczepieni pod duży koncern medialny, dużą partię polityczną, Sorosa i Niemców (osobą naczelnego, który pracuje też dla Springera w Newsweeku). Sama AGORA czy koncerny niemieckie też teoretycznie powinna ucierpieć- wszak na ich serwerach są dziesiątki milionów podstron (w większości niezgodnych z ACTA2) i na pewno nie będą wszystkich po kolei sprawdzać, bo musieliby podwoić zatrudnienie, na co ich nie stać. Jednakże są to pupile Brukseli, Berlina i Sorosa, więc oczywiście nic im nie grozi, może poza indywidualnymi, mało kosztownymi sprawami. Ratunkiem może być sprzeciw oddolny i w dalszej perspektywie opuszczenie (lub rozpad) Unii Europejskiej. „System” myśli, że internauci nie dowiedzą się, dlaczego poznikały strony, blogi i youtuberzy, w TVN nic o tym nie powiedzą, ale ludzie na pewno będą swoje wiedzieli, bo na dzień dzisiejszy jeszcze internet jest dosyć swobodny i wolny. Nastroje eurosceptyczne wzrosną, bo młodzież (i „starsza młodzież”, jak ja) dużo zniesie, ale blokady internetu- na pewno nie. Wystarczy spojrzeć na ulice- co drugi małolat śmiga ze smartfonem w dłoni, nawet nie patrząc, że lezie pod jadące auto. Przydałby się jakiś duży protest przeciwko ACTA2, ja sam nawet mógłbym pojechać do Warszawy w tym celu. ACTA2 wprowadzana będzie „małymi kroczkami”, żeby ludzie się nie połapali, coś jak podgrzewanie wody w naczyniu z żabą. RODO przeszło błyskawicznie, protestów niemalże zero, UE liczy teraz na podobną (zerową) reakcję. ACTA2 musi jeszcze przejść przez Komisję Europejską (projekt przejdzie bez poprawek), potem przez rządy krajowe (tu widzę szansę, niech PiS to zablokuje, a będą mieli u mnie plusa), a potem już zacznie się cenzura. Pierwsze wyroki wyjaśnią, jak bardzo chcą nas uciszyć. Ja osobiście już wcześniej byłem eurosceptykiem, ale teraz moja niechęć do Brukseli wzrosła diametralnie. Zatem- niech nachodźcy robią bajzel na zachodzie, niech strefa Euro zbankrutuje, niech wszyscy się pokłócą o stołki, niech ten kołchoz w końcu jebnie i będziemy mieli spokój oraz wolność.


RacimiR, 13.09.2018

PS: Mam w połowie napisane dwa inne teksty, ale sprawa ACTA2 wydała mi się tak ważna, że uzyskała priorytet w pisaniu. Wkrótce kolejne publikacje, przyszły tydzień mam luźny, w weekend niestety praca + impreza żużlowa + obiad rodzinny, więc mogę nie zdążyć. Ale przyszły tydzień to już Luxtorpeda 🙂

PS2: Dzięki za kolejną wpłatę dla Marka!

PS3: Jak pewnie niektórzy zauważyli, ostatnio częściej wrzucam memy na konto na pejsie. Wydaje mi się, że chwilowo została zdjęta tam blokada, bo liczba polubień przez tydzień wzrosła o 50 (czyli tyle, ile normalnie przez cały rok). Memy są raczej głupkowate, ale mają bardzo duże zasięgi, więc co mi szkodzi. Posiadam dobre źródło, cały proces tworzenia i wrzucenia mema zajmuje mi 30 sekund, więc te memy nie kolidują w żaden sposób z moją „płodnością” na blogu. No i najważniejsze- memy po przyjęciu ACTA2 to rzecz antysystemowa, wręcz nielegalna 😉

PS4: Dobromir Sośnierz (który zajął miejsce Janusza Korwina-Mikke w europarlamencie) to bardzo sensowny człowiek. Nie znam go za dobrze, więc ręki nie dam sobie za niego uciąć, ale po obejrzeniu kilku wypowiedzi obdarzyłem go niemałą sympatią.

25 thoughts on “ACTA 2 – analiza i skutki”

  1. Mała poprawka – Donald Tusk to szef Rady Europejskiej a nie Komisji Europejskiej

    od RacimiR: Dzięki, te organa są tak nieistotne i biurokratyczne, że trudno ogarnąć tą niepotrzebną wiedzę.

  2. Trzeba zrobić jak z papieżem: przeczekać i ufoć ? Idę o zakład że jak przyjdzie do ratyfikacji to PiS przyklepie. Nie po to niemieckie banki i fundacje inwestowały w Morawieckiego.

    od RacimiR: Morawiecki pracował i dorobił się milionów w hiszpańskim Santanderze, w Niemczech nie zarabiał większej kasy. Zresztą na dzień dzisiejszy więcej do powiedzenia ma nadal Kaczyński, który jest w stanie z dnia na dzień zmienić premiera. Ja wierzę, że PiS to uwali. Nie dlatego, że to wolnościowcy (bo nie są nimi), tylko dlatego, że boją się spadających słupków w sondażach. A jak to klepną, to kaplyca.

    1. Lud PiSowski łyknie i nawet nie beknie. Tak jak nie zareagował na obalenie rządu Szydło czy plany sprowadzenia niewolników z Filipin czy Uzbekistanu. Są równo obrabiani z telewizji i ambony.

      1. No niestety, lewica wierząca od lewicy gospodarującej niekoniecznie swoim niczym się nie różni 😉

        od RacimiR: Różnią się przecież podejściem do kościoła 😉

        1. Właśnie nie Czcigodny RacimiRze. Lewica spod znaku obywateskiej „myślała” być może, że jest jak płezydęt eułopy, który stwierdził, że się biskupom kłaniać nie będzie (teksty z kampanii wyborczej), ale to za ich rządów Sąd Najwyższy RP wyrokiem bezwzględnym oddalił moją kasację, nakazując (sic!) mi być katolikiem 🙂 Lewica to lewica, bez względu na przekonania, vide Leszek „zmyłek”, który się nawraca bo mu latorośl zejszła (znów niechętnie czytana prasówka)

          od RacimiR: Leszka dotknął syndrom ojca Magdaleny Środy, który całe życie srał na kościół, a przed śmiercią kazał wezwać księdza do ostatniego namaszczenia… Tak jak obok napisał kolega Kuba- lewica dotychczasowa klęczała przed kościołem, ale to tylko z wyrachowania i populizmu. Razemowcy, Biedroniowcy, Nowoczesna i Nowacka nie będa mieli takich problemów, oni celują w elektorat antyklerykalny, zresztą te środowiska też trudno nazwać lewicą, bo to lewactwo, które z klasyczną lewicą ma niewiele wspólnego (będę o lewactwie pisał wkrótce osobny tekst, w którym wyjaśnię, że lewica, a lewactwo to dwa odrębne i systemy).
          De facto pierwszą lewicą (w sensie ekonomicznym) u władzy od czasu upadku PRL jest PiS, a wszyscy poprzednicy to byli populiści, którzy chcieli się tylko uwłaszczyć przy pomocy „murzyńskości” wobec korporacji zagranicznych, a hasła lewicowe wznosili tylko „przy okazji”, aby wzbudzić zaufanie gawiedzi.
          Co z SLD za lewica, skoro wprowadzili nieoskładkowane, niewolnicze umowy śmieciowe i chętnie rozdawali dotacje/ulgi zagranicznym koncernom, podczas gdy małe i średnie polskie firmy obciążane były coraz wyższymi podatkami?

        2. Tak naprawdę to wszystkie partie po ’89 służyły Kościołowi (nawet SLD), a konkordat wyjątkowo korzystny dla niego tylko potwierdził ten stan rzeczy (swoją drogą konkordat ratyfikował Kwaśniewski)

          od RacimiR: To prawda. Ówczesny premier- Hanna Suchocka również była ogromną sympatyczną konkordatu (obecnie Suchocka siedzi w Komisji Weneckiej i sympatyzuje z KOD). Oczywiście „miłość” postkomuchów do kościoła była tylko z powodów populistycznych.

          1. A jeszcze trzeba wspomnieć o Komisji Majątkowej, która oficjalnie miała oddać Kościołowi ziemie zabrane przez komunistów. Kościół odzyskał i to z dużą nawiązką (tzn. dostał też te ziemie których wcześniej nie posiadał). Przez to Kościół stał się drugim (zaraz po Skarbie Państwa) największym właścicielem gruntów w Polsce)

            od RacimiR: Wydaje mi się, że PKP ma więcej gruntów, ale ogólnie to masz rację.

  3. Mam jeden pomysł. Zamiast subskrybować kanały, lajkować strony, folołować osoby(?), śledzić blogi będziemy wysyłać do autorów treści prośby o dodanie do grupy odbiorców na mailu. Taki autor po napisaniu posta (czy czegokolwiek innego) zawierającego cytaty i obrazki, wkleja go do maila i wysyła całej grupie. Jak myślicie, zadziała? W końcu to nie publikacja, a prywatna korespondencja.

    RacimiR, do zobaczenia na Śląskim 🙂

    od RacimiR: To ostateczność, będzie to dużym utrudnieniem, ale gdy nie będzie innego wyjścia, to dobre i to. Chociaż Unia pewnie i tak to uzna za przestępstwo.

    1. Jeśli zostanie to uznane za przestępstwo, Unia przyzna się, że nasze maile są prześwietlane. Pewnie już tak jest, ale jeśli będą kary za rozsyłanie linków w wiadomościach prywatnych, być może inwigilacja stanie się bardziej oczywista dla „niewierzących”.

      od RacimiR: Marne pocieszenie, że jak będzie inwigilacja, to lemingi też się skapną 😉

  4. Kaliski Fan Lecha

    Serwus RacimiR!

    Twoje ostatnie zdanie z artykułu – jakbym chciał żeby się spełniło… Niech to w końcu się wszystko wypieprzy…

    Po tym numerze plus wszczęciem procedury wobec Węgier tego samego dnia mój stosunek do tego tworu (UE) jest na poziomie Rowu Mariańskiego.

    Z uwagi na przeziębienie siedzę w chacie od środy, specjalnie sprawdzałem TuskVeryNice24 i portal wybiórczej co godzine – NIC NIE BYŁO o acta2!!! Dopiero w czwartek wieczorem pojawił się temat , ale sprytnie ukryty pod nazwa – uwaga uwaga – ochrona praw autorskich i pokrewnych !!!!!!

    Pozdrawiam z Kalisza

  5. Unia Europejska to jest marksistowska mutacja Związku Radzieckiego ,tamten twór upadł bo został wprowadzony prostacko,po chamsku siłą i dzikim terrorem,ale metody udoskonalono i to znacznie,teraz trzeba najpierw wyprać ludziom mózgi ,stworzyć tzw.europejczyka(czyli-człowieka radzieckiego) i malutkimi kroczkami stworzyć świat jak za Stalina.Acta to jeden z takich kroków,dość poważnych na tej drodze.Dla wszelkiego lewacko-bolszewickiego ścierwa wolny internet ,gdzie każdy pisze i publikuje co chce,głosi poglądy jakie chce,organizuje się jak chce – to jest sól w oczach,coś nie do strawienia,żydolewica,wszelka lewacka swołocz wiedziała że coś z tą nieograniczoną wolnością w sieci trzeba zrobić no robią.Docelowo trzeba ludzi odciąć od prawdy a prać mózgi kłamstwem i propagandą.Warto poznać historię życia ludzi w Związku Radzieckim ,to samo planuje się wprowadzić w UE.Musimy uważnie patrzeć na kogo głosujemy w wyborach.I jeśli będziemy myśleć samodzielnie a nie łykać to co serwują nam potężne media głównego ścieku,bo to jedno wielkie kłamstwo i propaganda.Polacy muszą zacząć MYŚLEĆ a przestać karmić się propagandą i kłamstwem.To będzie początek jakiegoś sukcesu i zmian.

    od RacimiR: ZSRR upadł, bo kiełbasy zaczęło brakować, ot cała filozofia. Zresztą na tym bazowały wszystkie rewolucje, z francuską na czele. Unia pewnie skończy podobnie- dopóki ludzie żyją w jako-tako dobrych warunkach, to nie zbuntują się. Dopiero, gdy w Europie zapanuje chaos, skończy się linia kredytowa i możliwości kreatywnej księgowości, a zasiłki i inne przywileje dla nachodźców staną się niewypłacalne, to będzie „twardy reset”. Wcześniej niestety trudno będzie, ludzi „ockniętych” jest za mało, większość to lemingi. Choć akurat cenzura internetu też może tutaj część lemingów (zwłaszcza młodych) olśnić.

    1. ” ZSRR upadł, bo kiełbasy zaczęło brakować, ot cała filozofia…”

      Bzdura!
      ZSRR upadł bo tak zadecydowali koszerni.
      To czy kiełbasa jest czy jej nie ma to dla Żydokomuny nie ma najmniejszego znaczenia. Przecież proletariat zawsze może żreć kamienie i obgryzać korę z drzew.

      od RacimiR: Nie zgodzę się. Ostry spadek koniunktury (zwłaszcza na przemysł ciężki) na przełomie lat 70 i 80 miał decydujący wpływ na upadek ZSRR i jego satelitów.

    2. Kiełbasa i jej brak to swoją drogą,niewydolność gospodarcza ale ZSRR upadł także z powodu ruchów odśrodkowych narodów ,które kiedyś siłą i terrorem pozbawiono samostanowienia,mimo strasznego zamordyzmu,zbrodni i propagandy nie udało się wyrwać z korzeniami idei narodowych i to się musiało tak skończyć.Tak jak do końca nie udało się stworzyć na terenie Sowietów jednego „człowieka sowieckiego” tak i teraz -mam ogromną wiarę w to- nie da się stworzyć w 100 proc. bezpłciowego,wykorzenionego,”europejczyka” ze wszystkich ludzi w Europie,a jeszcze w związku z tym co wyżej piszesz ,UE i tak czeka w przyszłości katastrofa ekonomiczna bo nie będzie komu wyrobić na gigantyczny socjal i rzeszę darmozjadów plus poważny światowy kryzys finansowy.W momencie jak się skończą JAKIEKOLWIEK pieniądze dla nachodźców,socjal ustanie ,rozpocznie się krwawa wojna,dla białych chrześcijan -o przetrwanie.Obecnie mamy w Europie bombę atomową z uruchomionym zapalnikiem.Nie wiadomo tylko dokładnie -KIEDY.

      od RacimiR: Ruchy wyzwoleńcze idealnie zbiegły się w czasie ze spadkiem dostępności towarów konsumpcyjnych. Trzeba powiedzieć smutną prawdę- gdy jest kiełbasa, to ludzie się nie buntują. Tak zresztą jest teraz globalnie- zachód (jeszcze) jest zamożny, więc ludzie na ogół w dupie mają zmiany, które obecnie mają miejsce. Dopiero brak kiełbasy spowoduje pobudkę, ale wtedy może być już za późno (wspomniana przez Ciebie wojna jest nieunikniona i z każdym dniem letargu biali mają mniejsze szanse na przetrwanie, bo tracą na każdym polu- liczebnie, finansowo, politycznie, propagandowo).

  6. Wyjściem jest zdecentralizowany, niezależny internet. Np to:
    https://steemit.com
    Bez cenzury, nie do zamknięcia, oparty na blockchainie.
    I to:
    https://www.minds.com

    https://bit.tube/dashboard

    od RacimiR: Wszystkie te strony mogą wylecieć z internetu, gdy zainteresuje się nimi ACTA2. Ogólnie rzecz biorąc- takie podejście (ucieczka) to mimowolne oddawanie pola lewakom i zejście do podziemia. Ja wyznaję bardziej „bojowe” poglądy, trzeba to po prostu zastopować i walczyć o utrzymanie wolnego internetu w obecnym kształcie, a nie wywiesić biała flagę i uciekać na mało znane platformy.

    1. Myślę, że nie masz racji, RacimiR.

      Po pierwsze, trzeba pamiętać, że ACTA2 dotyczy tylko Unii Europejskiej, więc można poprzenosić strony za granicę (np. do Szwajcarii).

      Po drugie, o ile minds.com faktycznie jest wolny od cenzury tylko póki co, to steemit i inne rzeczy oparte o blockchain o ile mi wiadomo są niecenzurowalne. Co więcej, mają one też aspekt ekonomiczny, bo nie ma tam reklam, czyli wielkie lewackie firmy nie zarabiają, za to zarabia się kryptowalutę za dostanie lajków, czyli twórcy mogą zarabiać na tym, co jest popularne (inna sprawa, że jak wszędzie najbardziej popularne są jakieś lajfstajlowe gówna).

      Po trzecie, nie musi to być ucieczka. Można przecież operować w wielu miejscach na raz – jedno z nich mogłoby pełnić rolę centrum wypadowego z anonimowością, niecenzurowalnym kontentem oraz merytorycznymi dyskusjami odpornymi na oskarżenia o mowę nienawiści (steemit), a drugie jedynie teatr działań (Facebook, Youtube).

      od RacimiR: O przenosinach hostingu pisałem w samym tekście, ale wydaje mi się, że tak łatwo nie będzie się dało tego obejść, bo to dosyć oczywiste rozwiązanie i każdy by tak zrobił, gdyby się dało (a firmy hostingowe z Niemiec i Francji byłyby w plecy). UE może po prostu zablokować dane strony na terenie UE. Zresztą ACTA ma być niby wymierzona w amerykańskie duże portale, więc samo to mówi, że siedziba firmy i serwerów nie ma tu znaczenia.
      Ja nie mówię, że na minds czy steemit jest cenzura, tylko że gdy wejdzie nowe prawo, to dowalą im gigantyczne kary i albo będą musieli się ocenzurować, albo zwinąć interes.
      Ucieczka to do jakichś darknetów, gdyż YT, Pejs i inne strony www będą podlegały pod nowe prawo.
      Sytuacja jest naprawdę poważna i co najgorsza- nie widać protestów. Na razie sprawa ucichła, ale za kilka miesięcy znów zrobią mały kroczek i w końcu obudzimy się z ręką w nocniku.

      1. Wciąż myślę, że nie masz racji.

        Co do hostingu, to tego typu ucieczka musi być jakimś rozwiązaniem. Wyobraźmy sobie, że ktoś z Australii chce wejść na australijską stronę. Co ma do tego UE? Nic. Wobec tego tak samo będzie w sytuacji, gdy obydwia końce połączenia (strona i użytkownik) przeniosą się poza UE. Przenieść stronę poza UE zawsze możesz (no chyba, że UE wprowadzi ostry komunizm). Tak samo użytkownik może użyć VPN, żeby obejść różnego rodzaju blokady.

        Wobec tego mechanizm ACTA2 nie może działać na zasadzie jakiegoś bezmyślnego blokowania, bo to nie zadziała. Co więcej, wywołałoby to dużo poważniejsze protesty, a poza tym kto miałby to realizować i jak, skoro przecież wdrożenie zależy od poszczególnych państw. Orban nie wdroży i co wtedy?

        Co do mierzenia w amerykańskie portale, to przecież tu wszystko będzie działać na zasadzie kolaboracji. Google i Facebook nie będą raczej z tym walczyć, skoro jeszcze tego nie robią.

        I do meritum, czyli minds i steemit: niby jak UE może dowalić im kary? Obie operują poza UE, więc jeżeli nie będą kolaborować (a myślę, że kolaborowanie nie leży w ich interesie), to UE może im naskoczyć. Nie może też ich zablokować, bo dyrektywę wdraża każdy kraj z osobna. Jeżeli np. Węgry jej nie wdrożą, to wtedy będzie można łączyć się z nimi przez VPN idący przez Węgry.

        Pozostaje chyba skonkludować, że straszenie końcem Internetu jest formą fejk niusa. Wszędzie poza UE nic się nie zmieni, a w samej UE dyrektywa posłuży co najwyżej do rozprawienia się z niewygodnymi fanpage’ami i Youtuberami. To spowoduje jednak migrację ludzi do miejsc, które ciężej cenzurować (steemit), czyli UE strzeli sobie w stopę.

        od RacimiR: Wytłumaczyłem to wyżej. Skoro całą aferę można byłoby ominąć przenoszeniem hostingu za granicę, co można załatwić w ciągu 1 dnia, bez wychodzenia z domu, to w ogóle by Bruksela się za to nie brała (tym bardziej, że firmy niemieckie i francuskie stracą- OVH, 1&1 i inni wielcy gracze na rynku hostingu).
        To tak, jakby trwała budowa bramek na autostradzie i systemu poboru opłat za kilka milionów złotych, a obok była ścieżka, którą można te bramki łatwo objechać. To chyba oczywiste, że budowniczy i ich zleceniodawcy tą ścieżkę zablokują przed uruchomieniem poboru opłat, bo inaczej cała ich praca będzie psu na budę.
        Wydaje mi się, że dostęp do stron, niespełniających wymagań po prostu zostanie zablokowany (da się to zrobić) i będzie można na nie wchodzić tylko spoza UE, albo przez proxy czy VPN.
        Co do minds i steemit, dzisiaj dostałem od Pejsa takiego maila:

        Witaj, !
        Pragniemy poinformować Cię, że aktualizujemy Strony, grupy, wydarzenia – zasady, aby uwzględnić w nich nowe warunki, które mogą dotyczyć przetwarzania danych w Statystykach stron w ramach Rozporządzenia o ochronie danych osobowych w Unii Europejskiej (Administrator statystyk strony – załącznik).
        Zasady dotyczące stron, grup i wydarzeń w zaktualizowanej wersji zaczną obowiązywać 28 września i będą dotyczyły ciągłego wykorzystania stron na Facebooku.

        To chyba tyczy jeszcze RODO, ale pokazuje przy okazji, że strony internetowe nie mogą ignorować zaleceń UE, nawet działając z terenu USA. Zresztą duże portale amerykańskie już nie raz płaciły kary dla Brukseli, a gdyby było tak jak piszesz, to po co by mieli je płacić? Mogliby powiedzieć, że nie zapłacimy i pocałujta w dupę wójta. To samo tyczy się minds i steemit (w dodatku są to ponoć także strony Żydów, co pewnie jest „koncesjonowaną opozycją”, jak Wałęsa z Frasyniukiem).
        Może nawet VPN czy proxy pozwoli ominąć blokadę, tylko problem w tym, że 90% osób to oleje, bo się nie znają na tym, albo im się nie będzie chciało. Zresztą to zjawisko „olewactwa” widać doskonale, gdy Pejsbuk zbanuje jakiś popularny fanpejdż (np. Pitu Pitu, Antyfeministyczna czy Gówno Prawda/Krótka Lanca)- po chwili niby powstaje nowa, taka sama strona (v2.0), tworzona przez tych samych ludzi, ale „odbudowa” liczby fanów do liczby tej 'zbanowanej’ to zadanie na miesiące, a nawet lata, a potem drugi ban, trzeci i zostaje ułamek tego, co na pierwotnej stronie. Czyli przeciętnemu internaucie „nie opłaca się” poświęcić 5 sekund, żeby sprawdzić, czy strona, którą dotychczas odwiedzał- odrodziła się po zbanowaniu, a co dopiero jakieś VPNy, które trzeba instalować, konfigurować… Zostanie garstka „kumatych” (jak ja czy Ty, którzy zawsze sobie znajdą jakiś sposób), ale cała masa „Januszy” straci dostęp do prawdziwej informacji i pójdzie na Onet lub GW. Niezależne strony padną, bo spadną im wejścia oraz przychody i wielu adminów stwierdzi, że nie będzie do tego dokładać. Brukseli to wystarczy, przecież w demokracji chodzi o większość, a nie o wszystkich. Ważne, żeby „rewolucjonistów” była garstka i ACTA to umożliwi.
        Protesty były niewielkie, bo 99% osób nie wie, czym jest ACTA2, a komunistyczny system rządzący Europą mydli oczy i mówi, że wszyscy na tym zyskają, oraz nie ma się czym martwić, a w ogóle to najważniejsza jest walka o praworządność i sądy w Polsce… Zresztą to samo było z „uchodźcami”- też nie mieli być żadnym zagrożeniem i wszyscy mieli zyskać na ich przyjeździe, na co większość Europejczyków z zachodu się nabrało, a teraz siedzą z ręką w nocniku.

        1. Argument o tym, że budowniczy o wszystko „zadbają” wygląda sensownie, ale dalej zdajesz się nie zauważać, że każdy kraj będzie implementował dyrektywę osobno. Wobec tego myślę, że centralne blokowanie stron w skali UE nie będzie możliwe, choćby dlatego, że prawa poszczególnych krajów mogą być ze sobą sprzeczne. To sprawia, że będzie łatwiej z tym walczyć (łatwiej walczyć z Warszawą niż Brukselą). Co więcej, polskie prawo jest powszechnie znane z dziurowatości kruczkowej, więc można mieć nadzieję, że polscy kombinatorzy zatriumfują (vide pomysły w stylu „Żabka to poczta”).

          Można w każdym razie zablokować to na poziomie kraju, mocno naciskając na PiS (łatwiej na nich niż na Parlament UE). Jeszcze do niedawna PiS często kapitulował przed niezadowoleniem społecznym, co rodzi drobne nadzieje, choć np. w przypadku dyrektywy o broni palnej chcą być świętsi od papieża.

          Co do ignorowania UE – jest oczywiste, że zagraniczne podmioty mogą to robić. Zastanów się, dlaczego FB musiał płacić kary nałożone przez UE? Jak UE mogła je wyegzekwować? Ano tak, że Facebook ma swoje przedstawicielstwa w różnych krajach UE, a swoją siedzibę podatkową ma chyba w Irlandii. Sprawia to, że UE ma fizyczną możliwość dobrać mu się do dupy. Jeżeli jakaś firma nie działa fizycznie w UE, to UE nic jej nie może (w tym nie może jej zablokować, na mocy rozumowania z powyższego akapitu – co najwyżej może to zrobić każdy kraj z osobna).

          Domniemana żydowskość minds i steemit są cenną uwagą heurystyczną, ale przynajmniej w przypadku steemita działanie cenzury byłoby (zgodnie z moją ograniczoną wiedzą) mocno utrudnione, więc nie ma co za szybko wydawać wyroków (i przenoszenie się tam NIE JEST formą ucieczki).

          Co do zjawiska „olewactwa” to nie zgodzę się z tym, że przez nie większość ludzi oleje VPN i tympodobne. Wszystko zależy od bardzo wielu czynników, np. sytuacji na rynku przeglądarek, Ostatnimi czasy na popularności bardzo mocno zyskuje przeglądarka Brave (której sam używam; gorąco polecam), w której odpalenie TORa jest tak proste, jak odpalenie trybu incognito w Chrome. (Audycja NIE zawierała lokowania produktu).

          od RacimiR: Ja po prostu wychodzę z założenia, że UE zadzierałaby z najlepiej zorganizowaną i najliczniejszą grupą społeczną (czyli internautami) tylko po to, żeby stworzyć gniota prawnego, którego można obejść w 10 minut. Na szczęście UE jest tak zbiurokratyzowana i oderwana od rzeczywistości, że pomimo szczerych chęci- i tak prawdopodobnie zrobią gniota, z całego serca im kibicuję.
          Na razie to tylko gdybanie, UE zawsze negocjuje z krajami członkowskimi, a kończy się tak, że wszyscy mają tak samo. To zależy od rządu, PONowoczesna na pewno by podpisała wszystko bez żadnych zastrzeżeń, rząd Morawieckiego/Czaputowicza też jest dosyć „europejski” (w porównaniu do Szydło). Pewnie będą na to naciski tak duże, jak na sprowadzanie nachodźców. Póki co- rozwiązanie jest banalne- nie linkować, tylko zamiast tego napisać, po jakiej frazie można znaleźć docelową stronę w googlu. Samo google jest 1) amerykańskie 2) żydowskie 3) za duże, aby je ocenzurować, tak więc potrójne „combo ochronne”. Odkąd przeglądarki są zintegrowane z wyszukiwarkami – można zaznaczyć tekst i użyć opcji „wyszukaj”, wyjdzie więc prawie na to samo (zamiast 0.2 sekundy na kliknięcie w link zajmie to 1 sekundę) , tylko bez linka.

  7. Wczoraj Andrzej Duda poleciał do Waszyngtonu i spotkał się z Donaldem Trumpem. M.in celem negocjacji była stała amerykańska baza w Polsce którą Duda żartobliwie nazwał ,,Fort Trump”.
    Za tą bazę mielibyśmy zapłacić aż 20000000 (słownie: dwa miliardy); czy to nie jest delikatnie mówiąc przesada.

    od RacimiR: Kupa forsy, pytanie za co konkretnie- czy bezpośrednio do Waszyngtonu, czy na przygotowanie samej bazy i infrastruktury (która jest na terenie Polski).

  8. Tu nie na temat, ale muszę się podzielić tą, właśnie przeczytaną wiadomością w anonymousie, że niemieckiemu lewactwu nie podobają się określenia „vagina” i „penis”. Chcą zmiany na Vorderloch i Teil, czyli za waginę, w tłumaczeniu dosłownym „przednią dziurą”, a za penisa „część”. Obecne określenia, jak widać, przestały się podobać, bo lewactwo uważa je za dyskryminujące. Uśmiałam się jak jeżyk, bo i komentarze były przednie. Otóż jeden Niemiec napisał, że z przodu penisa ma dziurę i czy w związku z tym jest kobietą? Pozdrawiam serdecznie.

    od RacimiR: Idiotyczne i raczej na krótką metę- albo w ogóle tego nie wprowadza, albo muzułmanie im to niedługo wybiją z głowy. Zresztą te słowa to głównie gwara i „słownik uliczny”, a tam poprawności politycznej nie ma.
    Chociaż „Teil” brzmi zabawnie jako kolejny synomim, u mnie na Śląsku słowo „tajle” (jako np. części zamienne do samochodu) jest na porządku dziennym. „Seblykej się gibko, to ci zaro wraża swojo srogo tajla”- brzmi całkiem romantycznie 🙂

  9. Trochę długo wchodziło, myślałam że jest coś zblokowane. Po tej wiadomości uśmiałam się jak jeżyk. Jeden Niemiec tak to skomentował: „mam z przodu penisa dziurę. Czy jestem kobietą”?

  10. @RacimiR
    Polecam tobie jak i każdemu strony autonom.pl i nacjonalista.pl

    od RacimiR: Ja znam i regularnie odwiedzam te strony od dawna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top