Od bardzo dawna zabierałem się za napisanie tekstu o przeludnieniu planety i jego wpływie na ekologię oraz imigrację, ale tradycyjnie nie miałem czasu, bo to byłoby co najmniej kilkunastogodzinne przedsięwzięcie. Temat jest ultra-ważny, gdyż populacja naszej planety rośnie w tempie wykładniczym, już dziś istnieją obszary, gdzie ludzie nie byliby w stanie wyżywić się bez imigracji na zewnątrz, a mimo to rozmnażają się tam coraz szybciej. W zeszłym tygodniu nieoczekiwanie napisał do mnie inny prawicowy bloger oraz podróżnik, Marcin Malik, który już kiedyś napisał podobny, bardzo ciekawy tekst, z mnóstwem ciekawych danych statystycznych. Dlatego postanowiłem po prostu wkleić tutaj tekst Marcina, a na koniec dołożyć kilka swoich spostrzeżeń. Oryginał tekstu znajduje się na blogu „kompas travel”- link na końcu (polecam każdemu, bo gość ma łeb nie od parady i dużą wiedzę, zdobytą samodzielnie podczas licznych podróży). Poniżej tekst Marcina: „Eksplozja populacji„:
Wstęp
Świat to nieskończenie zmieniający się owoc Boga, którego perfekcyjna idea równowagi ekostystemu gwarantuje porządek na Ziemi. Jednak z drugiej strony Szatan przez cały czas stara się pokazać Bogu, że człowiek mu po prostu nie wyszedł i zrobi wszystko aby dopiąć swego. Gdy któryś z wielu gatunków staje się wrogiem świata z uwagi na swą nadmierną populację połączoną z naturą truciciela, wówczas równowaga ekosystemów ulega załamaniu. Organizacja Narodów Zjednoczonych oficjalnie stwierdziła, że w roku 2011 globalna populacja osiągnęła 7mld ludzi. W roku 2024-30 osiągnie około 8mld, a w roku 2050 już około 10 mld. Wedle tych samych prognoz, przy obecnym trendzie pod koniec XXI wieku globalna populacja świata wyniesie aż 11mld, w porywach nawet do 16mld, choć moim zdaniem bardziej realną liczbą jest około 12.5mld. W samej tylko Afryce żyć będzie aż od 4mld do 5.1mld ludzi, co oznacza że w porównaniu z czasami obecnymi populacja Afryki wzrośnie aż cztero lub pięciokrotnie. Populacja Azji urośnie natomiast z 4.3mld do ponad 5-5.2mld w roku 2050.
W moim artykule zamierzam pokazać zgubną drogę, na którą człowiek skazuje planetę Ziemię, żyjące na niej zwierzęta i rośliny oraz samych siebie. Na przykładzie globalnym oraz na przykładzie kilku krajów i regionów zamierzam omówić problem bomby populacyjnej oraz cenę, którą wcześniej czy później gatunek ludzki będzie musiał zapłacić za swoją ignorancję. Pytanie na które będę starał się odpowiedzieć to przede wszystkim- ile miliardów ludzi Ziemia jest w stanie utrzymać. Ile miliardów Ziemia jest w stanie nakarmić, napoić oraz zapewnić opiekę lekarską i edukację aby jednocześnie się nie udusić. Moim zdaniem brniemy w czarną otchłań i ciągniemy za sobą wszystko co piękne. Po przedstawieniu faktów liczbowych i ekologicznych zamierzam obudzić moich czytelników przy populacji 12mld, a następnie przedstawić scenariusz życia gdy ludzi jest prawie dwa razy więcej, niż obecnie i co tak wysoka populacja będzie oznaczać dla każdego z nas.
Historyczna populacja
Aby lepiej zrozumieć w jak szybkim tempie rósł bardzo zróżnicowany gatunek homo sapiens, należy się zapoznać z historią naszej populacji.
W roku 10.000 p.n.e. globalna populacja stała na poziomie około 1mln i była rozrzucona po całej planecie. Były to zimne i brutalne czasy, gdy ludzie polowali na mamuty, a tygrysy szablo-zębne polowały na ludzi. W czasach, gdy epoka lodowcowa zmierzała ku końcowi- nie było jeszcze lekarstw, a ci którzy zdołali przeżyć, doczekali najwyżej 30 urodzin.
2000 lat później, czyli w roku 8000 p.n.e. było już nas 5mln, co oznacza że w tamtych czasach globalna populacja była równa obecnej populacji Norwegii. Były to czasy, gdy lody już ustąpiły, a ludzie zajęli się nie tylko polowaniami, ale także osadnictwem. Wraz z narodzinami Chrystusa populacja ludzka stała już na poziomie 200mln, a ludzie żyli w miastach i wsiach, gdzie rozwijał się handel, osadnictwo, rybołówstwo oraz hodowla bydła. Oprócz tego ludzie nauczyli się jak wykorzystywać zioła i rośliny do zwalczania pewnych schorzeń, ran i opuchlizn. Czosnek, estragon, granat, koper, owoce leśne czy chociażby kapusta i napary z wielu warzyw były wykorzystywane do poprawy zdrowia.
Przez kolejne wieki ludzie prowokowali liczne wojny, a różne cywilizacje na świecie doświadczały klęsk żywiołowych, głodu oraz epidemii więc wydaje się, że populacja nie powinna była rosnąć. Przez kolejne wieki rozwoju handlu, budowy dróg i szlaków morskich ludzi eksportowali także zabójcze choroby i doświadczali klęsk. W latach 1315-1322 Europa doświadczyła Wielkiego Głodu. Z powodu złej pogody, która zniszczyła wiele pól uprawnych, zginęło wiele milionów ludzi. Następnie z powodu masowych zbrodni, wysokiej śmiertelności noworodków i nawet kanibalizmu- Europa ponownie straciła miliony mieszkańców. W średniowieczu, zwłaszcza w XIV wieku plagi głodu były dość częste i za każdym razem kosztowały miliony istnień. Wraz z rozwojem handlu, statki z chińskimi przyprawami przywoziły na swych pokładach zarażone szczury, co dało efekt nowej epidemii. W latach 1346-53 przez Europę przewinęła się Czarna Śmierć, czyli największa epidemia znana ludzkości która zabiła od 75mln do 200mln ludzi. Oznacza to, że epidemia ta zabiła około 40%-50% populacji Europy i potrzeba było kolejnych 150 lat, aby odbudować cywilizację Białego człowieka. Czarna Śmierć pojawiała się potem sporadycznie w Europie aż do XIX wieku, w różnych formach. Jednak nawet biorąc pod uwagę wszystkie epidemie, prymitywną ciągle medycynę, powodzie zalewające ludzi i uprawy, trzęsienia ziemi i ciągłe wojny- mimo to w roku 1800 światowa populacja stała już na poziomie 1mld.
Następne dwa wieki, od roku 1800 do 2000 były populacyjną lawiną. Pogłębienie rewolucji przemysłowej, rozwój medycyny, rozwój handlu oraz uprzemysłowienie jedzenia na masową skalę spowodowały, że gatunek ludzki nie przestawał się rozrastać. Z uwagi na plagę ospy, cholery, gruźlicy i tyfusa przywiezionych na kontynenty amerykańskie przez Białych osadników oraz Czarnych niewolników, po drugiej stronie Atlantyku mogło zginąć nawet 50mln lub więcej rdzennych Amerykanów. Z powodu wojen o wpływy i przede wszystkim ziemię, oraz z powodu braku odporności na choroby przywiezione przez murzynów- rdzenna populacja Ameryki znacznie się zmniejszyła.
W obu wojnach światowych zginęło około 80mln ludzi a według WHO, AIDS zabiło dotychczas około 40mln ludzi i zabija około 1.5mln co roku, z czego 70% zakażeń ma miejsce w Afryce sub-saharyjskiej. Pomimo tych wszystkich fatalnych faktów- populacja rośnie w zastraszającym tempie. Aby lepiej zrozumieć w jakim tempie populacja ludzka jest w stanie rosnąć, opierając się na publikacjach ONZ oraz US Census Bureau chciałbym przedstawić „lata kolejnych miliardów”. W roku 1959 były już 3mld ludzi, w roku 1974 już 4mld, następnie w 1987 było już 5mld a w 1999 roku globalna populacja podwoiła się od roku 1959 osiągając 6mld. Oznacza to że zaledwie po 40 latach było nas już więcej o całe 3mld. W roku 2011 było nas już 7mld a gdy piszę ten artykuł w lutym 2015 roku, globalna populacja zwiększyła się o kolejne 250-300mln. Jednak według prognoz ONZ już za 9 lat, w 2024 roku światowa populacja może już osiągnąć 8mld.
Jak więc widzimy- przyrostu populacji nie ma końca, a od jednego miliarda do drugiego dzieli nas coraz mniej lat. Celem rozdziału „Historyczna populacja” nie było tylko przedstawienie danych, ale także pokazanie, że wojny i epidemie nie rozwiążą problemu bomby populacyjnej. Problem ten może rozwiązać jedynie edukacja o populacji w krajach I Świata oraz wprowadzenie reżimu antypopulacyjnego w krajach III Świata. Niestety biorąc pod uwagę chociażby poziom piśmienności w krajach takich jak: Pakistan (55%), Indie (75%), Bangladesz (56%) czy Etiopia, Mali, Czad i Niger gdzie poziom piśmienności stoi średnio na poziomie 30%, to uważam że edukacja w tych krajach jest taką samą utopią, jak kulturowy Marksizm w Europie. Do ras ciemnych, które stoją na wiele niższym poziomie kulturowo-cywilizacyjnym, edukacja nie jest w stanie dotrzeć na ogólnokrajową skalę. Rasy ciemne są zdolne do brutalnych rewolucji, lecz nie do zbiorowej dyscypliny i potrzeby edukacji, co w efekcie doprowadzi je do fatalnych rezultatów przesiąkniętych głodem, epidemią i totalną klęską ich samych. W czasach kolonialnych Biały człowiek był widziany jako czyste zło, lecz rasy ciemne nie dostrzegają że Biały człowiek chciał też wprowadzić porządek, edukację oraz technologię I Świata do krajów cofniętych w czasie o setki lat. Dziś już jednak Biała cywilizacja nie chce rozwiązywać problemów populacyjnych Afryki i Azji Płd i to chociażby z powodów ideologicznych. Jedna strona karmi się głębokim poczuciem winy, a druga uczciwie wierzy że Biali są winni za wszystkie krzywdy które ich spotkały i które już zawsze będą ich spotykać.
Bomba kryminalno – populacyjna jako problem lokalny
Eksplozja globalnej populacji nie jest według mnie czynnikiem globalnym, ale raczej lokalnym lub kontynentalnym. Dziś najbardziej zaludnionym kontynentem świata jest Azja, a zaraz po niej Afryka, której populacja przypomina mi wygraną w totolotka, to znaczy „milion w środę, milion w sobotę”. Tymczasem populacja w Europie, Ameryce Płn oraz w Australii czyli we wszystkich ojczyznach Białej cywilizacji boryka się z niżem demograficznym, poza np. Wielką Brytanią gdzie kontynenty afrykański i azjatycki są przenoszone na wyspy brytyjskie. Z uwagi na poprawność polityczną często słyszymy o globalnych liczbach, które automatycznie sugerują nam że wszyscy jesteśmy równi, wszyscy mamy taki sam wkład w globalne GDP oraz wszyscy stoimy na takim samym poziomie technologicznym, edukacyjnym i kulturowym. Otóż globalna liczba urodzin stoi na poziomie około 134mln rocznie a globalna ilość zgonów to około 56mln rocznie, a według ONZ liczba ta wzrośnie do 80mln około roku 2040.
Moim zdaniem są to jednak bardzo optymistyczne (czytaj: zakłamane) dane, gdyż jeśli weźmiemy pod uwagę tylko populację Indii- kłamstwo to od razu wychodzi na jaw. W roku 1998 populacja Indii wynosiła 1mld, obecnie wynosi 1.27mld, a w roku 2050 będzie to już 1.6mld. Widzimy więc, że nie biorąc nawet pod uwagę Afryki, której ogólna populacja w roku 2050 wyniesie przynajmniej 2mld, to opinia ekspertów, że nie ma się o co martwić- jest tylko wielkim kłamstwem. Poza tym w Indiach 800mln ludzi żyje w skrajnym ubóstwie za $1.25 dziennie. a kolejne 300mln żyje w „mniej skrajnym” ubóstwie za magiczną sumę $2.25 dziennie. Przy tym piśmienność stoi na poziomie około 75%, a szkoły nie są wyposażone w pomoce naukowe, ani nawet podstawowe sanitaria. Chcę przez to powiedzieć, że z uwagi na populację w krajach azjatyckich i afrykańskich, cały świat staje się III Światem. Według CIA około 1.3mld światowej populacji żyje w ekstremalnej nędzy (nie mylić z biedą), co oznacza, że ich egzystencja skoncentrowana jest na zaspokajaniu głodu i potrzeb fizjologicznych, a około 870mln jest niepiśmienna. To jest właśnie ta część światowej populacji, która jest przenoszona na kontynent europejski, a potem dostosowuje go do standardów III Świata, wnosząc do Europy swe prymitywne obyczaje, choroby, zbrodnie i brak chęci do pracy.
Z uwagi na politykę Białego Ludobójstwa, polegającego na niszczeniu cywilizacji Białego człowieka, rządy krajów Europy prowadzą bardzo szeroko zakrojoną propagandę antypopulacyjną w krajach I Świata, aby mieć wymówkę co do przenoszenia obcych kontynentów do Europy. Propaganda głównych mediów prowadzi politykę aborcyjną oraz anty-chrześcijańską. Według globalistów środowiska chrześcijańskie są „gorzej wykształcone” i mają więcej dzieci niż ateiści (co niby jest złe). Jednak autorzy tej propagandy nie czują się komfortowo, aby omawiać podobne fakty z innych stron świata- rodziny afrykańskie i muzułmańskie mają po 4 lub nawet 6 i więcej dzieci w Europie. Oznacza to, że Białym ludziom w Europie Zachodniej wmawia się, że są głupi jeśli w ogóle mają dzieci, natomiast tylnymi drzwiami imigracja z krajów III Świata oraz ich wysoka rozrodczość sprawiają, że na przykład w Anglii będzie wkrótce trzeba zbudować miasto o wielkości Birmingham, bez ani jednego Anglika. Inną sprawą jest lenistwo, strach, dobrobyt, głupota i ekstremalna ignorancja Białej rasy, lecz prawo Białego apartheidu jak najbardziej istnieje. Tak na przykład, biorąc pod uwagę liczbę urodzin w poszczególnych krajach opublikowaną przez Population Reference Bureau- różnice pomiędzy Białą cywilizacją, a III Światem są ogromne. W krajach afrykańskich takich jak: Niger, Mali, Burundi, Somalia, Nigeria czy Burkina Faso liczba dzieci na każdą kobietę to średnio od 5 do 8. Jeśli chodzi o resztę Afryki to standardem jest 5 dzieci na kobietę. Jeśli chodzi o Azję Płd to w takich krajach jak Indie, Pakistan czy Bangladesz średnia wynosi od 2.5 do 3, co oznacza, że ich ogromne populacje i tak cały czas rosną. Nawet w Chinach, gdzie przy populacji ponad 1.35mld zastosowano polisę jednego dziecka to i tak średnia liczba urodzin na jedną kobietę wynosi 1.6. Dodam, że każdy z tych narodów ma duże diaspory w Europie, Ameryce i Australii i tam ich populacje nie są ograniczane. Dla porównania, w ojczyznach Białego człowieka czyli w krajach takich jak np.: Niemcy, Polska, Austria, Węgry, Dania, Holandia czy Norwegia liczba dzieci przypadających na kobietę to od 1.2 do 1.8. Niestety danych tych nie można brać poważnie pod uwagę, gdyż liczba urodzeń na kobietę w Holandii (1.7), we Francji (2.1) czy w Wielkiej Brytanii (1.9) jest proporcjonalnie wyższy za sprawą muzułmanów i Afrykanów, a liczba urodzeń jest innym badaniem niż np. stała imigracja, która np. w Wielkiej Brytanii jest obliczona na ponad 200.000 rocznie i rośnie. Ponadto obecnie żyjemy o wiele dłużej, niż 200 lat temu i problem populacyjno-imigracyjny będzie się pogłębiał w Europie. Nasz nieudolny system doprowadzi do sytuacji, w której starzy ludzie będą albo pozostawieni sami sobie, albo 1 człowiek będzie pracował na emeryturę 10 emerytów. Także skutki ekonomiczne, powiązane z nieskończonym się importem murzynów i muzułmanów- doprowadzą do zamiany Europy w kontynent III Świata. Według islamu „tylko Allah decyduje o liczbie dzieci” i niestety Allah decyduje też za muzułmanów mieszkających w Europie, co oznacza etniczno-kulturową zmianę Białego kontynentu.
Według opinii „ekspertów” populacja zależy jedynie od dwóch głównych rzeczy: od liczby urodzin oraz długości życia, lecz moim zdaniem populacja zależy przede wszystkim od edukacji. Ponadto ja widzę populację także pod kątem rasowo-kulturowym i uważam, że dla przetrwania Białej cywilizacji oraz zapewnienia równowagi należy ją właśnie widzieć tylko w taki sposób. Mówiąc o edukacji, klasycznym przykładem dla osób zainteresowanych problemem populacji jest Bangladesz, który moim zdaniem poczynił ogromną poprawę w tym zakresie. Na początku XX wieku średnia urodzin w Bangladeszu wynosiła 6-8 dzieci na kobietę a dziś wynosi 2.5. W Bangladeszu naród w końcu zdał sobie sprawę, że jego ogromna populacja jest śmiertelnym problemem i dlatego istnieje wiele organizacji, które zajmują się edukacją prostych ludzi oraz opieką medyczną. Przygotowane do tej pracy kobiety chodzą od wsi do wsi i od domu do domu, aby rozmawiać z kobietami na temat planowania rodziny oraz aby je zaopatrywać w darmowe prezerwatywy. Jak widać po liczbach urodzin na przestrzeni wieku- edukacja ta przyniosła rezultat, choć moim zdaniem stało się to o 100 lat za późno i ciągle daje za małe efekty. Bangladesz zajmuje terytorium nieco większe niż terytorium Grecji, lecz populacja Grecji wynosi tylko 11mln natomiast populacja Bangladeszu wynosi prawie 158mln. Można więc sobie tylko wyobrazić jak szczęśliwi możemy być, że nie gnieciemy się w Bangladeszu. Nie biorę tu nawet pod uwagę sezonowych huraganów, trzęsień ziemi i ekstremalnej nędzy w Bangladeszu, bo nie o tym jest ten artykuł. Weźmy pod uwagę jedynie lawinę populacji. Według Banku Światowego ogólna gęstość zaludnienia w Grecji wynosi prawie 90 osób na 1km², podczas gdy w Bangladeszu są to aż 1203 osoby na 1km². Zatem nam, Białym ludziom, którzy zawsze ważą świat przez pryzmat zachodnich standardów, może się wydawać że ludzie Bangladeszu oraz cała rasa Azji Płd ma się na baczności i kontroluje populację. Niestety nie. Według szacunków ONZ oraz Departmentu Spraw Ekonomicznych i Społecznych w roku 2035 w Bangladeszu będzie już 191mln a w 2050 około 202mln. Bangladesz podaję jedynie jako przykład i zapewniam że nie jest to jeszcze najgorszy z przypadków, dlatego że Afryka posiada antystandardy nędzy, zbrodni, epidemii i bomby populacyjnej, przy której nawet Bangladesz może się poczuć jak wielki zwycięzca. Według opinii ONZ pod koniec XXI wieku populacja Afryki wyniesie 4mld, choć niektóre źródła mówią także o liczbie 5.1mld. Z drugiej strony dla kulturowych Marksistów okupujących Europę oznacza to wielką wygraną, gdyż ogromna populacja Afryki zapewni im nie tylko ciągły napływ płatnych niewolników, lecz także niepiśmiennych wyborców, którzy zapewnią lewicy wieczną władzę za cenę poświęcenia Białej cywilizacji.
Ludzie kontra pingwiny
Być może dla niektórych będzie to z pozoru śmieszne lecz według mnie ludzie rozwiązaliby problem swojej nadmiernej populacji gdyby brali przykład z pingwinów. Gdy patrzę na marsze pingwinów poprzez Antarktykę w poszukiwaniu lepszych żerowisk i pożywienia- widzę w tych majestatycznych, dumnych ptakach nas samych. Tak samo jak my- żyją w grupach, razem polują i wspólnie chronią się przed drapieżnikami i przed mrozem. Skoncentruję się tutaj na pingwinie cesarskim, który jest największym ze wszystkich pingwinów i który ma największy mózg. Myślę, że jeśli chodzi o zachowania oraz o kontrolę populacji, pingwin cesarski zdecydowanie wygrywa z ludźmi nie tylko w planowaniu rodziny, ale także w zachowaniu do partnera i często też w wychowywaniu młodych. W tym rozdziale zamierzam udowodnić, że wartości rodzinne oraz dobre wychowanie lub jego brak także bardzo wpływają na populację.
- Pingwiny cesarskie zaczynają swoje zaloty około marca lub kwietnia i jest to rodzaj tańca oraz głębokich spojrzeń gdyż samiec i samica stoją naprzeciwko siebie i w ten sposób decydują czy chcą ze sobą być już do końca życia. Zaloty zaczynają się gdy na Antarktyce jest około -40Cº lecz pingwiny rozgrzewa miłość. W ten sposób kopulacja za zgodą obojga partnerów odbywa się około maja i partnerzy ci są już ze sobą do końca życia. Romantyczne, prawda?
Ludzie natomiast mają swoje zaloty przez cały rok, choć w wielu krajach zamiast zalotów są to brutalne gwałty. Według szacunków ONZ policja na świecie przyjmuje ponad 250.000 raportów o gwałtach i przestępstwach na tle seksualnym. Są to jednak bardzo zaniżone dane, gdyż w wielu krajach muzułmańskich i afrykańskich oraz z powodu imigracji także już w krajach europejskich- istnieją honorowe zabójstwa, gwałty małżeńskie oraz strach przed złożeniem raportu na policji z powodu „winy kobiety”. Z powodu gwałtów także rodzi się wiele dzieci, co dodatkowo podwyższa populację i pogłębia problemy społeczne nieznane w świecie pingwinów. W krajach afrykańskich ogarniętych wojnami, gwałty są liczone w setkach tysięcy i za każdym razem gdy następuje gwałt dochodzi też do ciąży u kobiet dorosłych i nawet 12-letnich dzieci. Podczas wojen domowych w Rwandzie i Sierra Leone gwałt był używany jako broń wojenna i właśnie z powodu setek tysięcy gwałtów urodziło się setki tysięcy sierot. Edukacja jest więc kluczem do rozwiązania problemu, lecz niestety tam gdzie jest najbiedniej i gdzie ludzie są najgłupsi- populacja jest największa. Na przykład w Papui Nowej Gwinei 55% wszystkich kobiet zostało zgwałconych, natomiast według szczerych wypowiedzi prawie 70% mężczyzn zgwałciło więcej niż raz, 63% zgwałciło dla zabawy, a 50% aby ukarać kobietę. Gwałciciele są odpowiedzialni za gwałtowny wzrost populacji w tym kraju z rocznym wzrostem 3.1%. Na przykład w Jemenie oraz wielu innych krajach arabskich nie istnieje wiek przyzwolenia, co oznacza że dziewczynki albo umierają podczas porodu, albo zostają maszynami do rodzenia. W krajach afrykańskich, jak np. w Kenii i Etiopii jest zwyczaj porywania co oznacza że murzyn porywa nawet 11-letnią dziewczynkę, gwałci ją przez kilka miesięcy i gdy ta zachodzi w ciążę gwałciciel targuje z jej ojcem cenę za zgodę na ślub. Rocznie w RPA jest pół miliona gwałtów, w Egipcie około 200.000, a w tak zwanym kraju I Świata w Wielkiej Brytanii jest ich aż 85.000 rocznie i liczba ta wzrasta wprost proporcjonalnie z imigracją muzułmanów i murzynów. Z tego samego powodu Szwecja została europejską stolicą gwałtu, lecz mimo to nie przestaje dawać azylu muzułmanom. Ponadto z powodu ekstremalnej poprawności politycznej Szwecja ma najmniejszą ilość skazań za gwałt, aby nie obrażać muzułmanów.
Według amerykańskiej agencji Centers for Disease Control and Prevention- w samej tylko Ameryce co roku rodzi się 32.000 dzieci, poczętych poprzez gwałt. W Kongo pomimo, że wojna się skończyła- gwałt nie jest już częścią broni wojennej, lecz za to wszedł on do kultury tego kraju. Każdego roku w Kongo dochodzi do 400.000 gwałtów, a w kraju gdzie aborcja jest zakazana i gdzie złożenie raportu na policję jest równoznaczne z wykluczeniem ze społeczeństwa, większość gwałtów kończy się ciążami oraz HIV u nowo narodzonych dzieci. Oznacza to, że w Kongu każdego dnia ma miejsce 1100 gwałtów i jest to miejscowa forma kontroli kongijskiego przyrostu naturalnego.
- Samica pingwina cesarskiego znosi tylko jedno jajko, które potem wysiaduje ojciec. Po wykluciu młodego pingwina rodzice na zmianę polują i opiekują się młodym co oznacza bardzo silne więzi rodzinne. Rodzice przestają karmić młodego pingwina, gdy ten jest w stanie sam polować. Dzięki uporządkowanemu cyklowi w świecie pingwinów istnieje porządek oraz naturalna kontrola populacji.
U ludzi więzi rodzinne i wychowanie potomstwa znaczą trochę mniej i jak się okazuje zależą one od rasy. Według Population Reference Bureau- aż 67% czarnych dzieci wychowuje się bez ojca, gdy dla porównania u Białych ludzi jest to „tylko” 17%-25%. Jeśli chodzi o murzynów to niektóre dane mówią nawet o 82%, co oznacza że przeciętnie 70% czarnych mężczyzn ma wiele dzieci z wieloma kobietami i nikt go nigdy nie nazwie tatą. Wówczas dzieci te uczą się żyć na ulicy lub w domach przepełnionych problemami społecznymi, bez żadnych wzorów do naśladowania, oprócz gangów i powiększania swojej bezużytecznej populacji. W królestwie poprawności politycznej (UK) około 1.5mln dzieci wychowuje się bez ojców, a według BBC Education & Family w Anglii i Walii istnieje 256 dzielnic gdzie bez dzieci wychowuje się aż 50% ojców. Natomiast w dzielnicy Manor Castle w Sheffield aż 75% dzieci wychowuje się bez ojców, co oznacza że zobaczenie dziecka z ojcem w szkole lub na placu zabaw jest wyjątkowo rzadkim zjawiskiem. Ci sami ojcowie mają często sieroty z innymi kobietami, a gdy dzieci dorastają robią to samo z powodu braku dobrych przykładów i braku edukacji.
Zastanówmy się teraz przez chwilę co stałoby się z populacją pingwinów cesarskich, gdyby te uczyły się kultury od murzynów lub Arabów.
Wyobraźmy sobie, że jest nas 12 miliardów i ponieśmy tego konsekwencje
Żyjemy w wiecznie zmieniającym się świecie, w którym nieskończenie trwa migracja ludzi. Jest to migracja wielu ras i kultur ze wsi do małych miast, do mega-miast powstających z wielkich miast oraz do slumsów Indii, Brazylii, Afryki oraz do upadającej Europy i Ameryki. Przemieszczając się głównie z powodów ekonomicznych, w wiecznej pogoni za jedzeniem, pieniędzmi i poszukiwaniem prywatnej przestrzeni potęgujemy wilczy głód na elektryczność, benzynę, czystą wodę oraz niezbędne usługi. I choć większość ludzi żyje w biedzie, to jednak koło światowej populacji nigdy nie przestaje się kręcić, kładąc coraz większy nacisk na naszą planetę oraz na nas samych. Większość z nas nie myśli o problemie bomby populacyjnej, lecz moim zdaniem powinno nas to martwić i myśląc o naszych dzieciach i wnukach powinniśmy być przerażeni. Przez ostatnie 150 lat wiecznie rosnąca populacja ludzka była w stanie dokonać ogromnych zmian na Ziemi. Lasy zamieniliśmy w pola uprawne oraz pomniki z betonu i stali, a inni mieszkańcy Ziemi, zarówno ci mieszkający na lądzie, jak i ci żyjący w wodach- nie są już w naszych oczach zwierzętami ale stali się częścią przemysłu żywieniowego. Ziemia daje nam plony, daje nam węgiel i energię nuklearną, ogrzewając nasze domy oraz daje nam ropę, dzięki której możliwy jest transport jedzenia, odzieży czy lekarstw. Nie bacząc na dwutlenek węgla, będący już na stałe częścią chorej atmosfery- nasza populacja wciąż rośnie.
Jednak czy zastanawialiśmy się kiedyś, co by się stało gdyby było nas tak dużo, że Ziemia nie byłaby już nas w stanie wykarmić, napoić, ogrzać oraz dać paliwa, po to aby transport jedzenia był możliwy nawet do terenów pustynnych czy górzystych? Co by się stało, gdyby bomba populacyjna skazała nas jeszcze raz na średniowieczne epidemie, plagę głodu, pragnienia, niekontrolowaną anarchię i nawet kanibalizm? Ujmując to lepiej, skłaniam swoich czytelników do pomyślenia, co by się stało gdyby te epidemie i tragedie dotknęły każdego z nas, każdego samoluba z osobna? W tym rozdziale opowiem dlaczego nadmierna populacja powinna nas martwić i myślę że nawet najbardziej samolubni zaczną się zastanawiać nad ogromnym problemem, którym jest eksplozja populacji. Wyobraźmy więc sobie że dziś jest nas już 12 miliardów i oto konsekwencje, które musimy ponieść:
Szalone budownictwo
Rządy większości krajów mają ogromny problem z pomieszczeniem ludzi, dlatego w krajach uprzemysłowionych w życie ruszyła masowa budowa mieszkań. Niestety mega-miasta utworzone z wielkich miast są już pełne, co oznacza że nie ma już gdzie budować, a ludzie i tak ciągle napływają. Jedynym kierunkiem budowy jest więc tylko droga do góry. Architekci zaczynają więc budować mega-wieżowce, co oznacza że ich planem jest kopiowanie najwyższych budynków Taipei, Nowego Jorku czy Dubaju i stawianie ich koło siebie w bliskich odległościach, we wszystkich byłych, normalnych miastach. Obecnie problem ten występuje w Hong Kongu, który jest najbardziej zaludnionym miastem na świecie i gdzie budowanych jest nawet do 100 budynków koło siebie, z czego każdy ma po 80 pięter. Powoduje to, że nie ma czym oddychać, gdyż wiatr nie jest w stanie przedrzeć się przez ścianę betonu. Nie potrafię sobie wyobrazić jak wyglądałby Hongkong przy populacji 12mld, lecz już teraz miasto to ma najwyższą gęstość zaludnienia na świecie. Oznacza to, że na obszarze 1104km² mieszka ponad 7mln, a na terenach silnie zurbanizowanych mieszka nawet do 400.000 ludzi na 1km². Obecnie 75% terytorium Hong Kongu nie jest przeznaczone pod budowę lecz gdyby liczba ludzi się podwoiła lub potroiła- wtedy powstałoby więcej wysokich „mieszkalnych ścian”, co doprowadziłoby do braku cyrkulacji powietrza oraz w efekcie do oddychania dwutlenkiem węgla, do wielu chorób i plagi samobójstw. Hongkong podałem tylko jako przykład w celu pokazania ekstremalnej gęstości zaludnienia na małym terenie, lecz skoncentrujmy się teraz na wielkich aglomeracjach. Przy populacji 12mld lub większej wyobraźmy sobie Paryż, Londyn, Berlin, Konstantynopol, Tokyo, Delhi, Karaczi, Pekin, Szanghaj, Manilę, Lagos oraz nowe mega-miasto Ameryki Płn, stworzone z Nowego Jorku, Waszyngtonu, Filadelfii, Baltimore, Richmond i Norfolk. Niestety przy populacji 12mld mieszkalne wieże o 80 piętrach już nie wystarczą. Aby pomieścić 100mln miasta, wieże muszą mieć około 220 pięter i ważyć ponad milion ton. Pomimo że nie są to dzieła sztuki, rozwiązujące problemy mieszkalnictwa- rządy świata zdają sobie sprawę, że dla wszystkich nie wystarczy miejsca, że mieszkania będą musiały być mniejsze, a może nawet że będzie trzeba łączyć rodziny na skromnych metrach kwadratowych. Poza tym do budowania tak wysokich i ciężkich kolosów jest potrzebna skalista podstawa, gdyż inaczej będą one wchodzić w ziemię i spadać jak kostki domina na inne bloki. Poza rozwijającymi się problemami psychicznymi i sanitarnymi oraz ekstremalną klaustrofobią- domem dla miliardów ludzi stają się parki, biura, dworce autobusowe, podziemne przejścia, stacje metra, podziemne parkingi i nawet ogrody zoologiczne. Architekci są zmuszeni budować mieszkalne wieże na ostatnich zielonych placach, gdzie ludzie mieszkają w namiotach i gotują w przenośnych kuchniach. Park Centralny w Nowym Jorku, który jest moim zdaniem najładniejszą częścią tego miasta- przechodzi szybko do historii. Należy też sobie zadać pytanie, kogo w ogóle stać na mieszkanie, gdy nieograniczona siła robocza tworzy narody nisko płatnych niewolników we wszystkich kolorach.
W krajach rozwijających się (choć przy populacji 12mld lepszym określeniem jest tu „kraje najniższego GDP i PPP”) lawiny ludzi mieszkają na pustyniach i pół-pustyniach, budując prymitywne domy z materiałów, które są w stanie znaleźć. Tutaj domami stają się także wraki samochodów oraz zardzewiałe wagony kolejowe, a w rejonach świata gdzie wieją silne wiatry- sprawdzają się okopy przykryte prowizorycznymi dachami.
Populacja 12mld oznacza więc, że nawet w krajach wysoko rozwiniętych era prywatnych, jednorodzinnych mieszkań dobiegła końca.
„…tyle lasów, wszystkie wycięte, i zostały przekształcone w ziemię…która nie może już dać życia. To jest nasz grzech, wyzysk Ziemi i nie pozwalanie jej aby dała nam to co w niej jest.”
Papież Franciszek
Miliardy głodnych
Wśród pierwszych potrzeb każdego człowieka i zwierzęcia jest zaspokojenie głodu, co sprawia że problem z mieszkaniami nie jest największym problemem, z jakim musi sobie poradzić 12mld populacja. Obecnie, gdy populacja wynosi ponad 7.2mld, według skrzydła ONZ o nazwie Farm and Agriculture Organization- grunty rolne zajmują aż 33% powierzchni lądowej świata (149 mln km²), z czego tylko 9.3% stanowią grunty orne, a reszta jest przeznaczona na hodowlę zwierząt. Według Uniwersytetu Wisconsin-Madison nawet 40% powierzchni lądowej świata jest przeznaczonych na grunty rolne, z czego tylko obszar mniej więcej równy powierzchni Ameryki Płd jest przeznaczony na pola uprawne. Przechodząc do szczegółowych obliczeń oznacza to, że przy obecnej populacji 7.2mld tereny rolnicze zajmują powierzchnię około 48.9 mln km², czyli tyle co prawie łączna powierzchnia Azji (>44.6 mln km²) oraz Australii (>7.7 mln km²). Wyobraźmy sobie teraz, że mamy kolejnych wiecznie głodnych 5mld ludzi,. Oznacza to, że na tereny rolnicze (hodowla bydła, pola uprawne) należałoby przeznaczyć także łączną powierzchnię Afryki (<30 mln km²), nie licząc rybołówstwa. Nie sądzę też, aby nowe pola mogły się znaleźć na ziemiach roliczo trudnych lub nawet bezwartościowych, takich jak np. Sahara, skuta lodem Syberia, Arabia Saudyjska czy stepy Mongolii i Kazachstanu. Oznacza to, że ludzie byliby zmuszeni wyciąć „płuca świata” i że ten desperacki ruch przybiłby kolejny gwóźdź do ludzkiej egzystencji. Jestem pewien, że kraje Afryki Północnej próbowałyby równać Saharę ciężkim sprzętem, a następnie odsalać wodę z oceanu i pokrywać nią pustynię w celu tworzenia pól uprawnych, lecz przedsięwzięcie to byłoby bardzo trudne. Łatwiej byłoby zostać ekologicznym mordercą i wyciąć lasy Europy i obu Ameryk, lecz nawet gdyby ludzie posunęli się do takiego ekstremum to wycięcie lasów byłoby tylko pierwszą, długą fazą w kierunku przekształcania pustej ziemi w pola uprawne. Oznacza to, że biorąc pod uwagę zarówno rozwinięte, jak i prymitywne technologie- rządy świata nie byłyby w stanie od razu wykarmić 12 miliardów, a tym bardziej nie byłyby w stanie wykarmić trzody niezbędnej do dalszego wykarmienia ludzi. Ponadto w wielu częściach świata brakuje też wody, co stanowi podstawę upraw rolnych. W latach Zielonej Rewolucji (1940 – 1960) ludziom udało się potroić produkcję zbóż przy jedynie 10% powiększeniu terenów uprawnych, lecz ten cud już się skończył, gdyż od początku Zielonej Rewolucji populacja ludzka urosła prawie 2.5 krotnie. Zatem w roku 1999 zapasów jedzenia na wykarmienie całego świata wystarczyło na 116 dni, natomiast w roku 2015 przy populacji 7.2mld tylko na około 57 dni. Sytuacja ta bardzo się więc komplikuje gdyż już około roku 2040 będziemy musieli znaleźć wystarczająco dużo jedzenia na wykarmienie dodatkowych, obecnych populacji Indii i Chin. Moi krytycy mogliby powiedzieć, że mogą jeść samo mięso, lecz nie jest to takie proste. Konkretnie, świat produkuje około 5mld zwierząt kopytnych oraz około 15mld sztuk drobiu i cały ten zwierzyniec pochłania aż 1/3 wszystkich wyprodukowanych zbóż, nie wspominając o zapasach świeżej wody, elektryczności i paliwa. Obecnie na świecie jest ponad 240mln krów mlecznych, lecz aby mogły one dać mleko muszą mieć 2 lata i dziennie muszą zjadać 50kg zbóż, ziemniaków i innych wartościowych pokarmów. Epidemia „wściekłych krów” udowodniła, że aby mięso było wysokiej jakości- krowy muszą być karmione z godnością. Hodowla zwierząt nie jest więc opłacalna z uwagi na wysokie koszty, a z uwagi na susze, powodzie i zanieczyszczenia powietrza w wielu częściach świata uprawy także nie są wszędzie pewne. Takie kraje, jak na przykład Bangladesz czy Filipiny są regularnie nawiedzane przez huragany i powodzie, co oznacza zniszczone uprawy ryżu, zbóż i zwierząt hodowlanych i dlatego nie wyobrażam sobie jak np. Bangladesz będzie w stanie wykarmić 200mln. Coraz częstsze są także huragany, tajfuny i trzęsienia ziemi w Azji wschodniej, a jeden z nich uderzył w elektrownię jądrową w Japonii co skaziło uprawy. Wówczas Japonia o populacji 127.5 mln była zmuszona importować ryż z Chin.
Według skrzydła ONZ o nazwie Food and Agriculture Organization- globalny zbiór pszenicy, która jest jednym z głównych zbóż, w roku 2013 wyniósł 713 mln ton i liczba ta waha się zależnie od warunków pogodowych. W roku 2012 wyniosła ona ponad 674 mln ton, w latach poprzednich tylko nieco ponad 600mln ton, a w roku 2002 tylko 560mln ton. Dla porównania w roku 2012 zebrano około 720mln ton ryżu oraz ponad 870mln ton kukurydzy. Wyobraźmy sobie więc, jak dramatyczne i szkodliwe dla środowiska oraz niszczące dla budżetu przeciętnej rodziny w Europie byłoby, gdybyśmy musieli wykarmić kolejne Chiny, Indie i Afrykę. Niekontrolowana populacja oznacza anarchię, gdyż w świecie gdzie wycieczka do sklepu kosztuje 50% przeciętnej pensji, ludzie nie są już zainteresowani napadaniem na sklepy jubilerskie, lecz na sklepy z jedzeniem. Przy populacji 12mld i wysokiej technologii krajów rozwiniętych bezrobocie sięgnie niewyobrażalnych liczb, a tych którzy pracują też nie będzie stać na życie. Ludzie muszą więc myśleć samemu jak wykarmić swoje rodziny i dlatego z pracowników biurowych, kierowców czy lekarzy przekształcają się najpierw w myśliwych, a potem w miejskich rolników. Gdy zabraknie już zwierząt domowych, wówczas dachy domów, parapety, krawędzie piętrowych parkingów, balkony oraz boiska sportowe zostają zamieniane w pola uprawne. Jednak choć na początku wydaje się to dobre rozwiązanie, co jeśli nie ma wystarczająco dużo wody dla ludzi, zwierząt i hodowanych roślin, a opady deszczu nie są w stanie podlać upraw? Powstaje globalny chaos dodatkowo potęgowany tym, że kraje takie jak Chiny oraz USA zaprzestają eksportu nasion, aby móc wyżywić własnych obywateli. W akcie kolejnej desperacji ludzie kierują się ku morzom i oceanom i odławiają więcej ryb niż kiedykolwiek. Ryby stanowią bardzo ważną część ludzkiej diety, gdyż posiadają wiele cennych witamin, minerałów i protein. Biorąc pod uwagę historię rybołówstwa ludzie już 200 lat temu doprowadzali gatunki ryb i ssaków morskich na skraj egzystencji. Tak było z wielorybami z powodu oleju oraz z wieloma gatunkami ryb dla cennego mięsa. Okoń morski, błękitnopłetwy tuńczyk czy śledź był już prawie usunięty z powierzchni naszej planety i ludzie nie zdają sobie sprawy, że połowy ryb oznaczają załamanie łańcucha pokarmowego oceanów. W 2003 roku stwierdzono nawet, że populacja dużych ryb stoi na poziomie 10% swoich pierwotnych populacji. Według badań przeprowadzonych przez Food and Agriculture Organization (FAO) przy populacji 7mld w ostatnich latach z mórz wyławianych jest około 90mln ton ryb a z farm około 63mln ton, z czego ponad 30% połowu było w Chinach. Reasumując, przy populacji ludzkiej nieco ponad 7mld w 2010 roku wyłowiono 148mln ton ryb a w roku 2011 aż 154 mln ton ryb. Do tego dochodzą też nielegalne połowy, liczone w kolejnych milionach ton oraz łowienie rekreacyjne na wędkę. Zastanówmy się więc, ile ton ryb należałoby wyłowić w roku 2050 przy populacji około 10mld, ile w ogóle zostałoby jeszcze ryb i ile kosztowałby kilogram karpia czy łososia wyhodowanego na farmach? Odpowiedzią na to pytanie jest chaos związany z załamaniem gospodarki rybnej, chyba że ludzie zrezygnowaliby z ryb na kilka lat. Pamiętajmy jednak, że ludzie nie chcą czekać. Oni chcą jeść teraz.
Zdesperowane rządy budują także więcej fabryk i więcej elektrowni, aby podołać 12mld populacji, a szerokie kominy dzień i noc wypuszczają do atmosfery śmiertelne dla ludzi substancje. Największe mega-miasta Europy, obu Ameryk i Azji są pochłonięte przez trujące mgły, powodujące wiele chorób. W Nowym Jorku, w Delhi czy w Londynie trujące gazy zakrywają już 70% promieni słonecznych, a krajobraz wielkich miast w Chinach wygląda jak na Marsie. Chiny zamieniają się w „czerwoną planetę” a rząd kłamie na temat mnożących się epidemii raka.
Woda – największy skarb
Przy populacji 12mld, światowe mega-miasta staną się zatłoczone, a na ich obrzeżach powstają miasta namiotowe i małe pola. Ludzie kaleczą planetę i siebie samych, wycinając lasy i sprawiają, że oceany zaczynają być tylko martwą wodą. Pomimo, że plantacje i farmy zwierząt pochłaniają coraz więcej energii, zbóż i wody, a ceny jedzenia sięgają kosmosu- ludzkość ma kolejne problemy. Od ciągłego transportu jedzenia ciężarówkami i pociągami, wiele dróg i torów kolejowych potrzebuje natychmiastowych, miliardowych inwestycji, albo miliony ludzi mieszkających od głównych centrów umrze z głodu. Biorąc więc pod uwagę światowe problemy z mieszkaniami, z jedzeniem i niezbędnym transportem, jak na ironię ciągle nie są to najgorsze z problemów. 12 mld ludzi i miliony zwierząt muszą pić, a uprawy muszą być nawadniane, aby mogły produkować warzywa i zboża. Tu się zaczyna chaos ponad wyobrażenia, gdyż klimat na świecie jest kapryśny. Miasta takie jak Singapur czy Hongkong mają wysokie opady i ciepły klimat, choć mało miejsca, natomiast miasta takie jak Lima, Dubaj czy Kair są w absolutnej desperacji na wodę i nie chodzi tu tylko o picie, ale także o higienę i sanitaria. Weźmy Londyn jako przykład, w którym w roku 2015 przy globalnej populacji 7.2mld mieszka ponad 8.5mln ludzi. Podejrzewam, że gdy zaczną się tworzyć fundamenty chaosu, imigracja nie będzie miała już żadnych granic i przy światowej populacji 12mld w Londynie zamieszka około 20mln. Tak ogromna populacja wymaga ogromnych inwestycji, gdyż aby dostarczyć wodę do każdego kranu w Londynie- należałoby zrewolucjonizować system kanałów ściekowych, tak aby się nie zapchały. Jeśli dwa razy więcej ludzi będzie przekręcało kran, używało toalet i brało prysznic, wówczas system wodny może nie nadążyć. W efekcie tego woda na ulicach może wylewać się z kanałów, a w mieszkaniach będą powodzie z powodu wylewających toalet, co sprawi że do Anglii i innych europejskich krajów powrócą takie choroby, jak cholera, tyfoid, dezynteria i niewydolność nerek. Gdy woda z szamb zacznie się mieszać z wodą pitną, ludzie pijąc ją w akcie desperacji skazują się na powolną śmierć, przenoszoną przez szczury. Europa znów będzie więc nawiedzona przez epidemię Czarnej Śmierci, która ostatnio nawiedziła kontynent w XIV wieku. W krajach rozwijających się, które są gorętsze i gdzie opieka lekarska jest rzadkością, ludzie chorują krótko i umierają masowo w cierpieniu. W tym momencie zaczyna się masowa migracja niezarażonych i w miarę silnych na północ, gdzie znajdują się największe rezerwy świeżej wody, a ci którzy zostają w miastach kupują wodę na talony. Wkrótce przed rządowymi obiektami zaczynają się masowe protesty ludzi z karnistrami w rękach, dlatego politycy, którzy chcą utrzymać się u władzy zdecydują się na kolejny, esktremalny ruch. Wysyłają statki na biegun północny aby tam żołnierze wysadzali w powietrze góry lodowe a potem w specjalnych warunkach holowali je do reszty świata. Po niedługim czasie zostanie więc zakłócony ekosystem dalekiej północy, co nadal nie zmienia niczego w świecie 12mld populacji ludzkiej. Wkrótce rząd zdaje sobie sprawę, że wysadzanie gór lodowych na północy nie zdaje egzaminu a rezerwuary świeżej wody są już prawie puste. Nie ma czym nawadniać pól i nie ma czym poić zwierząt do wykarmienia ogromnej populacji, co sprawia że zbiory ziarn i ryżu w Azji poniosły klęskę i naród chiński i indyjski umiera z głodu. Afryka sub-saharyjska staje się strefą śmierci. Ludzie w końcu zdają sobie sprawę, że woda używana do kąpieli, pryszniców, prania, zmywania, spłukiwania toalet czy choćby podlewania trawników była skarbem, gwarantującym złotą erę ludzkości. Z powodu braku wody cierpi także przemysł budowniczy, gdyż do produkcji stali czy chociażby mieszania cementu także potrzebna jest woda.
Po krótkim czasie pojawi się ten sam fenomen, który miał miejsce po wyginięciu dinozaurów. Okazuje się, że przetrwały tylko te najmniejsze gady, gdyż nie było wystarczająco dużo pożywienia, aby zapewnić przetrwanie nawet średnim zwierzętom. W przypadku 12mld populacji jest tak samo. Największe szanse przetrwania będą miały tylko bardzo małe narody, samodzielnie produkujące jedzenie i mające dostęp do wody, które w dodatku są oddzielone geograficznie. Takie kraje i regiony jak Islandia, Grenlandia, Falklandy czy Wyspy Faroe będą miały najłatwiej (tam imigranci wtedy przybędą i też będzie lipa- przyp. RacimiR). Jednak wszędzie tam, gdzie jest gorąco i daleko od rzek pojawi się śmierć głodowa, którą z kolei przyśpieszą epidemie. W obliczu chaosu głodowego, gdy nie ma czego pić i czym się umyć jasne jest też, że interesy narodowe są warte więcej, niż interesy unijne oraz słowa przypieczętowane umowami i sztucznymi uściskami dłoni. 12 mld ludzi wypije rzeki szybciej, niż te są w stanie dać, a na przykład Tamiza, od której zależny jest Londyn zaczyna być coraz płytsza, powodując okresowe susze, co z kolei prowadzi do załamania ekonomii. 20 mln populacja Londynu nie jest w stanie przeżyć bez wody.
12 mld ludzi zwyczajnie nie jest potrzebnych. Ludzie zaczynają przeszkadzać, zaczynają być pasożytami Ziemi, a ich życie nie ma już żadnej wartości. 3 mld bezrobotnych oraz kolejne 1 mld niedopłaconych włamuje się do domów w poszukiwaniu wody i jedzenia. Ekonomia jest zniszczona i następuje chaos. Na ulicach jest armia, a na całym świecie zostają wprowadzane godziny policyjne. Głód i pragnienie są jednak silniejsze i dlatego gdy w którymś kraju jest więcej wody- nawet kule wymierzone w tłum imigrantów nie są w stanie zatrzymać milionów. Na świecie wybuchają wojny o wodę i częste stają się także „wodne migracje” na północ. Ci ludzie nie mają nic do stracenia lecz nie wiedzą, że z powodu pestycydów używanych do upraw oraz ciężkich gazów i chemikaliów wydostających się z kominów elektrowni i fabryk większość wód jest po prostu zatruta, a ich brzegi są cmentarzem ryb, ptaków i roślin. Teraz pozostaje już tylko albo dokopanie się do wód podziemnych lub wspinaczka w wysokie partie Himalajów i innych pasm górskich. Niestety w tym stanie nikt nie ma na to siły i nikt nie ma wystarczających zapasów wody, aby się tam dostać. Najsilniejsi oraz najbardziej wytrwali docierają na północ Kanady, Skandynawii, Syberii oraz w Andy, a potem żyją w surowych warunkach i zaczynają od nowa. Co do reszty to jest to sytuacja fatalna, tym bardziej że pustynie powiększyły swój zasięg a ziemie są zniszczone.
Już teraz, w roku 2015 przy światowej populacji około 7.2 mld na liście krajów biednych w wodę znajdują się między innymi cała Peninsula Arabska, Izrael, Jordania, Afryka Środkowa i Subsaharyjska, płd część Azji Centralnej oraz Malta i Malediwy. Wodnego problemu nie mają między innymi: Rosja, Kanada, USA, Chiny, Peru, Brazylia, Kolumbia i Indonezja.
Depopulacja
Jest to bardzo ironiczne ale najbardziej naturalnym sposobem na depopulację jest doprowadzenie populacji do takich granic możliwości, aby miliardy umarły z głodu, pragnienia, zimna, wycieńczenia i załamanej ekonomii. Ludzie są zbyt samolubni i ignoranccy aby mogli się przejmować losem planety oraz przyszłych pokoleń. Dopiero gdy z powyższych powodów umrze wiele miliardów, wówczas przyszłe pokolenia zdadzą sobie sprawę na jakiś czas, ile Ziemia jest w stanie utrzymać i dopiero wtedy natura zacznie się sama odbudowywać. Odpowiedzialne życie w zgodzie z przyrodą jest więc niezmiernie ważne.
Co jakiś czas tworzone są też teorie depopulacyjne, które moim zdaniem są do pewnego stopnia prawdziwe. Rządy starają się ograniczyć populację Trzeciego Świata, choć biorąc pod uwagę poprawność polityczną oraz fakt, że depopulacja będzie musiała mieć związek z ludobójstwem- jest to bardzo wrażliwy temat, który źle wpływa na wyborców. Popularną tezą są genetycznie modyfikowane warzywa i mięso firm Monsanto lub Codex, które w swym składzie mogą mieć sunstancje toksyczne, powodujące raka lub ograniczające popęd seksualny. Nigdy nie przeprowadzałem badań na ten temat, lecz jeśli zastanowimy się przez chwilę dlaczego pewne gatunki jabłek i pomidorów wyglądają dokładnie tak samo i dlaczego kurczaki mają rozmiary średnich indyków to teoria ta nabiera sensu. Monsanto, mająca swe korzenie w piekle jest już dobrze znanym trucicielem w Europie, jako producent genetycznie modyfikowanego jedzenia. Wyobraźmy sobie, że reżim Nowego Porządku Świata doprowadza rolników do ubóstwa a następnie daje im dopłaty tylko po to aby ci byli zmuszeni kupować genetycznie modyfikowane nasiona od Monsanto, co oznacza że pełna chemikaliów kukurydza czy pszenica nie jest już zwykłą rośliną stworzoną przez Boga ale przez Frankensteina. Na przykład firma Codex założona przez Lucyfera bez skrupułów dodaje do swoich produktów pestycydy i chemikalia, które są bardzo groźne dla życia i zdrowia człowieka.
W 2001 roku zebrało się w tej sprawie 176 krajów i każdy z nich jednogłośnie zdecydował, że choć wszystkie z nich są bardzo niebezpieczne, to 12 z tych bardzo trujących substancji jest absolutnie niedopuszczalnych, a 9 z nich to pestycydy które istnieją tylko po to aby zabijać. Nazywają się one Persistent Organic Pollutants (POPs) i Codex dodaje je do jedzenia. Pestycydy dodawane do jedzenia to między innymi: DOT, Mirex, Dieldrin, Hexachlorobenzene, Toxaphene, Chlordane, Aldrin, Mirex, Endein i Pentachlorophenol. Celowe zanieczyszczenia (powszechnie znane jako środki kontaminujące) dodawane do jedzenia to: Furan, Dioxin i PAH, a chemikalia dodawane do jedzenia to: PCB i Hexabromobiphenyl. Obecnie w USA genetycznie modyfikowanych jest 85% kukurydzy, 88% bawełny i 91% soi. Z powodu ogromnej populacji genetycznie modyfikowane rośliny i zwierzęta są niestety tragiczną przyszłością naszej planety. Oficjalnie zwierzęta nie są jeszcze modyfikowane genetycznie z uwagi na sprzeciw ludzi, lecz powstał już program w celu wyhodowania genetycznie inżynierowanych łososi. Innymi słowy byłyby to łososie, które mogłyby mieć nawet geny świni lub krowy. Na marginesie, w Wielkiej Brytanii rząd „konserwatywny” zatwierdził prawo, że rodzicami dziecka mogą być nawet trzy osoby, gdyż w laboratorium do komórki jajowej kobiety można podać nasienie mężczyzny oraz geny innej kobiety. Genetyka roślin to moim zdaniem tylko początek natomiast prawdziwym celem jest masowa inżynieria ludzi.
Z wielkim niedowierzaniem podchodzę też do epidemii wywołanych w Afryce, dlatego traktuję ten kontynent oraz jego czarną populację jako myszy doświadczalne, testujące śmiertelne wirusy wyhodowane w laboratoriach zagłady. Jak to się stało, że HIV ujawnił się dopiero w XX wieku i jak to możliwe, że nagle wybuchł wirus Ebola. Wydaję mi się, że technika nie stoi jeszcze na tak wysokim poziomie, jak rządzący tego potrzebują, dlatego że HIV zabija latami a Ebola nie jest wystarczająco skuteczny. Elicie jest więc potrzebny wirus perfekcyjny, który zabijałby niezależnie od położenia geograficznego, lecz tylko tych o określonym pochodzeniu genetycznym. Jestem pewien, że Żydzi zrobiliby taki „prezent” Arabom, gdyby mogli, lecz problem w tym, że obydwie te rasy mają bardzo podobne pochodzenie genetyczne (to jeden z niewielu plusów kilkusetletniej obecności Żydów w Polsce- gdyby mieli taką truciznę, to jesteśmy z nimi tak bardzo wymieszani i spokrewnienie genetycznie, że śmierć w ten sposób nas ominie- przyp. RacimiR). Wojny nie działają, gdyż nawet w Iraku i Afganistanie populacja wciąż rośnie. Jedynym rozwiązaniem jest więc albo doprowadzić do naturalnej depopulacji kosztem planety, albo do złotego środka zaadresowanego do konkretnych ras. Z uwagi na liczebność ponad wszelkie wyobrażenia, myślę że tego rodzaju wirusy musiałyby być przeznaczone dla rasy czarnej, rasy brązowej i rasy żółtej i przed ich użyciem autorzy wirusa powinni już mieć gotowe antidotum oraz wstrzymać loty do tych krajów i zastopować import. Następnie przy około 5-10% populacji, która przetrwa- „cudem” zostanie odkryte anitodum. Od razu odżyłaby przyroda, powietrze byłoby czyste, morza i oceany byłyby zatłoczone od ryb, a lasy i mieszkające w nich zwierzęta sprawiłyby, że świat bez tak wielkiej liczby murzynów byłby piękniejszy, zdrowszy i spokojniejszy. Wyobraźmy sobie świat bez Cyganów oraz świat, gdzie populacja Pakistanu i Arabistanu to maksymalnie 100.000 w każdym kraju.
Ktoś mógłby uznać moje pomysły za straszne zło, lecz zapewniam że ja tylko mówię otwarcie o tym, nad czym rządząca elita rozmyśla już od dawna i co na pewno stara się wprowadzić w życie. Jestem pewien, że laboratoria zagłady pracują już od dawna i że rząd USA, Izraela i Wielkiej Brytanii potajemnie finansują te badania. Zastanawiam się też, czy tak zwane „choroby nieuleczalne” są naprawdę nieuleczalne i co by się stało, gdyby przy obecnej bombie populacyjnej ktoś zdradziłby lekarstwo na raka lub malarię, na którą co roku umiera około 1 milion. Pamiętajmy, że zdrowie jest wielkim interesem firm farmaceutycznych i na rynek nie są wypuszczane te lekarstwa, które leczą, ale te które wygrywają przetarg. Z wielkim niedowierzaniem podchodzę także do akcji szczepień w Afryce, które przy obecnej sytuacji powinny być wręcz nafaszerowane stałymi środkami sterylizującymi. Powinien to być priorytet.
Podsumowanie
Zdaję sobie dobrze sprawę, że mój artykuł jest bardzo dramatyczny oraz że przez wielu będzie postrzegany jako mroczna fantazja. Uważam jednak, że mój scenariusz spełni się na pewno w wielu kwestiach i będzie to bardzo przykre doświadczenie dla gatunku ludzkiego. Co więcej, w swoim artykule omówiłem tylko niektóre przykre fakty i gdybym podjął dalszy wysiłek- mógłbym kontynuować ten temat jeszcze długo. Moim zdaniem bez edukacji oraz bez przyznania się do tego, że problem populacyjny istnieje, ludzie są jak alkoholik, który w swej niedbałości i upojeniu pije aż do śmierci. Żyjemy w świecie gdzie prawie połowa ludzkości (3 mld) żyje za mniej niż $2.5 dziennie, a aż 80% ludzkości żyje za mniej niż $10 dziennie. Dla ekonomistów Trzeci Świat to także wrzód na ciele, gdyż 40% ludzkości daje tylko 5% światowego GDP, podczas gdy bogate 20% ludzkości daje 75% GDP. Biorąc pod uwagę ten smutny fakt- elitom nie opłaca się trzymać Afryki przy życiu i nikt nie dba o to, że tylko z powodu nędzy i niedożywienia umiera 22.000 dzieci dziennie i że ciągle około 750mln nie potrafi się nawet podpisać.
Być może ktoś kiedyś napisze artykuł w którym stwierdzi, że nie ma żadnego problemu i jestem pewien, że są także „specjaliści” tego typu. Ja jednak uważam, że w skali globalnej eksplozja populacji będzie problemem, doprowadzającym kraje uprzemysłowione na krawędź przetrwania, także psychicznego, a dla większości ludzkości oraz dla naszej pięknej planety będzie to katastrofa. Jeśli natomiast chodzi o edukowanie murzynów oraz innych prymitywnych ras, to porównałbym to z mitem o Syzyfie, tylko że w tym przypadku Syzyf nie jest w stanie wturlać swojego kamienia nawet do podnóży góry.
Jako podróżnik czuję bardzo bliskie powiązanie z naturą i uważam, że usunięcie piękna naturalnego z powodu własnej chciwości, ignorancji, głupoty i braku szacunku do wszystkich wspaniałych istot żywych jest równoznaczne z usunięciem Boga. Aby zobaczyć co się dzieje gdy naród odrzuca Boga można spojrzeć na Rosję 1917 roku oraz na plagę gwałtu w tragicznym eksperymencie multi -”kulturowej” Europy.
Marcin Malik
Tekst pochodzi z bloga Marcina Malika- Kompas Travel:
kompas.travel.pl/polityka-prawdy/eksplozja-populacji/
Na koniec kilka moich (RacimiRa) refleksji w temacie eksplozji populacji.
Po pierwsze- ekolog nie musi być lewakiem, a wręcz według mnie- nie może nim być z powodów logicznych (bycie lewakiem automatycznie wyklucza osobę z bycia ekologiem). Lewacy nie zasługują na miano ekologów, które niestety sobie z powodzeniem przywłaszczyli. To prędzej są ekoterroryści, sponsorowani przez lobby polityczno-korporacyjne, a nie żadni ekolodzy.
Bez zahamowania wzrostu ludności nie można w ogóle mówić o ochronie Ziemi, to jest sprawa dla ekologii wręcz fundamentalna. Jak wyjaśnił Marcin- większość zła na naszej planecie bierze się od człowieka. Musi on jeść, pić, myć się, produkować, wydobywać kopaliny itd. To wszystko wymaga zużywania zasobów. Im więcej jest ludzi, tym bardziej trzeba eksploatować planetę, która już teraz jest na skraju wytrzymałości i przy dalszym zwiększeniu populacji po prostu nie wydoli, przekraczając punkt krytyczny. Ktoś mógłby powiedzieć, że nic w przyrodzie nie ginie i zużyte zasoby wracają z powrotem do ekosystemu. To prawda, ale przyroda potrzebuje czasu, aby regenerować zasoby, a przy przyrastającej populacji wkrótce zwyczajnie nie nadąży tego robić. To tak, jakby komuś zalewało piwnicę, ale miał on pompę. Dopóki woda napływa wolniej, niż wynosi wydolność pompy- woda nie będzie się gromadzić. Natomiast w momencie, gdy wydolność pompy będzie mniejsza, niż napływająca woda- zacznie się dramat. Woda to pół biedy, bo dość łatwo można ją przefiltrować, ale np. drzewo rośnie kilkadziesiąt lat, a węgiel czy ropa naftowa odtwarzają się przez wiele tysięcy, a nawet milionów lat. Plastik rozkłada się tysiąc lat, a szkło nie rozkłada się nigdy.
Ekoterroryści lewaccy (tacy, jak ci, o których pisałem w grudniu) popełniają szereg podstawowych błędów. Nie myślą oni logicznie, więc można im wmówić wszystko, klasyczne lemingi. Po pierwsze- nie chcą oni nawet słyszeć o zahamowaniu wzrostu populacji w krajach III Świata. Ich jedyną „radą” na przeludnienie w Afryce jest „kajne grencen” i umożliwienie pełnej emigracji oraz likwidacja białej rasy, która „zajmuje cenne miejsce”. Dla niej przeznaczona jest aborcja, eutanazja, związki między-rasowe (dla białych kobiet) i homoseksualne (dla białych mężczyzn oraz femi-babochłopów) oraz adopcje dzieci uposażonych pigmentalnie, co promowane przez Madonnę czy Angelinę Jolie. Jest to działanie na krótką metę, bo nawet, gdyby dzisiaj cała biała rasa solidarnie „zwolniła miejsce”, popełniając zbiorowe seppuku, to i tak za 10-20 lat populacja Ziemi znów będzie najwyższa w historii, bijąc kolejne rekordy. Biali ludzie nie rozmnażają się (a wręcz przeciwnie) oraz są mocno wyedukowani pod względem kultury dbania o swoje podwórko, więc nie stanowią dla planety aż tak dużego zagrożenia. Jednakże ekoterroryści skupiają swą presję wyłącznie na ludziach białych, kompletnie ignorując główne zagrożenie, czyli trzeci świat. Tam tymczasem przyrost naturalny jest gigantyczny, a „kultura ekologiczna” jest na tragicznym poziomie (wystarczy zobaczyć w internecie, jak wygląda Ganges, miasta w Afryce czy imigranckie dzielnice w zachodniej Europie).
Po drugie- ekoterroryści skupieni są głównie na ograniczaniu produkcji CO2 i zmniejszeniu spalania węgla. Gdyby cały świat się do tego solidarnie dostosował, to miałoby to minimum sensu. Tymczasem presja ekoterrorystów, którzy działają tylko w niektórych krajach- powoduje tylko to, że przemysł przenosi się do krajów, gdzie nie ma żadnych ograniczeń (głównie Chiny). Efekt jest więc odwrotny do zamierzonego, bo technologia w Chinach jest dużo bardziej zacofana, niż w Europie, więc wytworzenie danego produktu zużywa dużo więcej zasobów, niż wytworzenie tego samego produktu w Europie (pomijam już to, że w Europie nie opłaca się już nic produkować, przez co diametralnie spadła liczba pożytecznych miejsc pracy).
Kolejna rzecz to tzw. „czysta energia”. Należą do niej elektrownie wiatrowe, wodne i atomowe. Wszystkie te 3 rodzaje produkcji energii przestały się (pod względem technicznym) rozwijać już dawno. Technologie węglowe (tępione przez ekoterrorystów) rozwijają się szybko- z jednej tony węgla można „wycisnąć” coraz więcej kilowatogodzin, przy coraz mniejszym negatywnym oddziaływaniu na środowisko. Efektywność energetyczna węgla stale rośnie, a efektywność „czystej energii” stoi w miejscu od dawna. Zresztą ta energia wcale nie jest czysta. Wiatraki nie dość, że są nieefektywne i nieprzewidywalne, to jeszcze hałasują, zabijają ptaki i szpecą krajobraz (według najnowszych standardów- hałas i ingerencja w krajobraz są uznawane jako zanieczyszczenie środowiska). Dodatkowo produkcja skrzydeł do wiatraków pochłania mnóstwo energii i zasobów, a utylizacja zużytych skrzydeł to setki lat. Energia atomowa korzysta z technologii z lat 50-tych ubiegłego wieku, gdyż została wówczas przez człowieka odkryta w 100%. Jedyny jej „rozwój” od tego czasu to usprawnienia szczelności zbiorników z radioaktywnymi odpadami (ostatnio głośno jest o Wyspach Marshalla, gdzie rozszczelniły się sarkofagi z promieniotwórczymi odpadami z elektrowni jądrowych). Energia wodna to zbrodnia na hydrosystemie, Chińczycy mogą wiele w tym temacie opowiedzieć. Znaczna ingerencja w przebieg rzek powoduje wysychanie wielkich obszarów i ogołocenie ich z fauny i flory. Dodatkowo wysokie progi wodne (niezbędne do produkcji hydroenergii) powodują, że ryby i inne organizmy rzeczne, które jakimś cudem nie zostaną zmielone przez turbiny- nie są w stanie nigdy wrócić z powrotem w górny bieg rzeki. Zatem nie ma w ogóle czegoś takiego jak „czysta energia”. Każda jest mniej lub bardziej brudna. A skoro każda jest brudna, to jedynym ratunkiem jest zmniejszenie jej globalnego zużycia, co z kolei nie może odbyć się bez depopulacji, wszak zapotrzebowanie na energię jest wprost proporcjonalne do ilości ludzi. Nawet, gdyby zacząć masowo oszczędzać energię i ją racjonować, jak cukier za komuny, to i tak kolejne miliardy nowych ludzi „zjedzą” te oszczędności z nawiązką.
Oszczędzanie energii zresztą równie ciekawy temat. Gdyby zrobić sondaż z pytaniem: „Czy ludzie powinni oszczędzać energię i wodę?„), to pewnie 100% odpowiedzi brzmiałaby „TAK”. Jednakże działa to na zasadzie „logiki” sympatyków sprowadzania tzw. „uchodźców”. Czyli oni bardzo chcą „uchodźców”, byle nie u siebie w domu. Integrować „uchodźców”? Jak najbardziej, ale nie u mnie, bo ja mam za małe mieszkanie… Każdy szanujący się lewacki „ekolog” ma w domu drewniane meble, klimatyzację, lubi pizzę z pieca opalanego drewnem, piwerko z bezzwrotnej butelki szklanej, a na grupowe biegi dojeżdża samochodem (dziś we Wrocławiu był półmaraton- TAK wyglądała trasa, a TAK wyglądały okoliczne łąki). Gdyby popytać uczestników tego maratonu, to oczywiście każdy miałby poglądy ultraekologiczne . Ja też uprawiam dużo sportu i do głowy by mi nie przyszło jechać autem, żeby pobiegać. Do picia mam od wielu lat jeden i ten sam bidon. Jednakże ja zostałbym przez „ideowych sportowców” od razu nazwany faszystą. Bardzo „podoba” mi się też program Jarosława Kuźniara: „Onet Rano”. Zaprasza on różnych Biedroniów, Janów Śpiewaków, Doroty Wellman czy inne Elizy Michalik, samą intelektualną i ekologiczną „elitę”, która z pewnością czuje się mocno pokrzywdzona faktem, że „motłoch zacofanych pincetplusów” nie dba o środowisko naturalne. Tymczasem program Kuźniara wygląda tak, że jeżdżą oni kompletnie bez celu po Warszawie paliwożernym SUVem, z odpaloną klimą, a za nimi jedzie drugi samochód tylko po to, żeby z zewnątrz nagrywać ten pierwszy… Tak mniej więcej wygląda celebryckie i „elitarne” podejście do ekologii i ochrony planety. Jeżeli tacy ludzie mają dawać przykład do naśladowania, to oszczędność energii nigdy się nie wydarzy.
Świat po prostu musi ograniczyć liczbę ludzi, a obecna eksplozja populacji wymusi ten proces (niestety pozostaną nieodwracalne zmiany). Nie wiadomo, jak się to konkretnie odbędzie. Marcin w swoim tekście opisał dwa warianty- kontrolowane ludobójstwo farmakologiczne oraz „selekcję naturalną” (prawie wszyscy umrą z głodu, pragnienia i chorób, a zostaną nieliczni w klimatach, znanych z „Mad Maxa” czy innego „Riddicka”). Ja bym dodał jeszcze dwie możliwości, o czym niżej. Logicznie rzecz biorąc- któraś z nich na pewno się wydarzy, bo Ziemia nie jest z gumy i jej populacja nie może rosnąć w nieskończoność.
Dotychczas populacja świata była niejako „regulowana” przez wojny (dla krajów rozwiniętych) i choroby (dla krajów biednych), oraz miks tych tragedii. Według mojej autorskiej teorii spiskowej- wojny (w których ginęli prawie sami mężczyźni) wymusiły na ewolucji fakt, że mężczyzn wszędzie rodzi się trochę więcej, niż kobiet (skoro nie wojny, to dlaczego by tak było?). Z kolei choroby, wysoka śmiertelność przy porodzie i niska długość życia przez setki lat skutecznie uniemożliwiały eksplozję populacji w Afryce. Dzisiaj jednak świat się zmienił i stanął na głowie. Krwawych, wielkich wojen nie było od 5 pokoleń (nie licząc lokalnych konfliktów, w których populacja w okolicy i tak rośnie, a pierwsi w kolejce do ucieczki są młodzi i silni mężczyźni, co pokazał kryzys imigracyjny). Z kolei Afryka otrzymała podstawową wiedzę medyczną, co pozwoliło jej na diametralny wzrost przyrostu naturalnego. Efektem jest eksplozja populacji, która przyniesie śmiertelne żniwo jeszcze w tym wieku.
Wspomniane dwa dodatkowe warianty (poza tymi opisanymi przez Marcina) na przyszłość to:
1- Loty kosmiczne i emigracja ludzi na inne planety. To mało prawdopodobne (nie odkryliśmy jeszcze żadnej takiej planety, a nawet, gdybyśmy odkryli, to podróż na nią przez miliardy ludzi byłaby niemożliwa przy obecnej technologii, a czas mocno goni), jednak trzeba to odnotować dla porządku logicznego.
2- Całkowite zamknięcie granic, czyli opcja najlepsza (i de facto jedyna) dla przetrwania Polski i kilku innych krajów Europy. Nasz kraj na upartego mógłby „utrzymać” pewnie z 200 milionów osób. Mamy wodę i ziemie uprawne, czyli minimum, które wystarczy do przeżycia (gorzej z ropą i metalami rzadkimi, jednak to nie jest niezbędne dla przeżycia). Bez zagrożenia zewnętrznego nic nam nie grozi, bo liczba Polaków maleje z powodu niskiej rozrodczości Polek. Jak opisywano wyżej- sednem eksplozji populacji jest wyłącznie trzeci świat. Oni wkrótce nie pomieszczą się u siebie i będą zmuszeni przeprowadzić się do krajów o niższej gęstości zaludnienia. Kluczowe jest to, czy będą mogli robić to swobodnie. Kraj, który im tu umożliwi- będzie stracony, bo liczba przybyszy będzie praktycznie nieograniczona (w samej tylko Nigerii przybywa obecnie 4 miliony ludzi rocznie).
Dylemat jest tragiczny- albo otworzyć granice, aby trzeci świat pożył jedno pokolenie dłużej i zamienił ten „tolerancyjny” kraj w śmietnisko i pobojowisko, albo też zamknąć szczelnie swe granice (nie obejdzie się bez rozlewu krwi, bo najeźdźcy będą zdesperowani) i uratować się przed zagładą, kosztem tego, że imigranci pożyją o pokolenie krócej. Sami mieszkańcy Afryki (oraz Azji południowo-wschodniej) nie przeżyją na pewno, więc gra toczy się nie o to czy umrą, ale kiedy umrą. Oni zresztą sami sobie nie pomagają, paradoksalnie robiąc wszystko, żeby spowodować krach jak najprędzej. Zamiast przeciwdziałać nadchodzącej nieuchronni zagładzie- trwa u nich pełne 'despacito’. Śmiecą, rozmnażają się, tańczą, cały czas odpoczywają, nie inwestują, nie edukują młodych, a całe zło zwalają na białego człowieka. Dlatego przed nami „ostateczne rozwiązanie kwestii ludzkiej”. Według mnie- możemy uratować się tylko poprzez całkowite zamknięcie granic (w dodatku także resztki białych ludzi będą chciały do nas uciec, więc presja imigracyjna będzie podwójna). Trzeci świat jest już stracony i nic mu nie pomoże. Walka trwa jeszcze o nas, Polaków.
Marcin Malik – Kompas Travel (główny tekst u góry), oraz
RacimiR (to na dole) , 16.06.2019
Przeludnienie jako takie to nie problem gdyż cała ludzkość zmieściła by się na obszarze Australii.
Problemem jest właśnie to że przybywa populacji w krajach Trzeciego Świata a ubywa białych. Co najdziwniejsze, taka Afryka jest biedna, ludzie wiążą koniec z końcem a i tak rodzą dzieci na potęgę wiedząc że nie zapewnią im godziwej przyszłości; z kolei bogatsza populacja białych choć ma dobre warunki do zakładania rodziny to nie chcą jej zakładać (z logicznego punktu widzenia powinno być na odwrót, ten kto ma lepszą sytuację materialną ten powinien mieć większą rodzinę).
Rok czy dwa lata temu Macron w nieoficjalnym wywiadzie proponował chyba sterylizację, aby ograniczyć rozrost Afryki.
Chociaż gdyby wybuchła wojna atomowa to wtedy co najmniej połowa ludności by zginęła przez zimę nuklearną podobny efekt dałoby uderzenie asteroidy albo wybuch wulkanu typu Yellowstone więc liczba ludności może zmniejszyć się w każdym możliwym momencie.
od RacimiR: Ludzkość fizycznie zmieściłaby się nawet w Luksemburgu, ale przeludnienie nie polega na tym, że nie ma gdzie stanąć, żeby kogoś innego nie nadepnąć, tylko na wyżywieniu, napojeniu każdego oraz utrzymania go w należytej higienie i zdrowiu (aby nie doszło do epidemii). Gdyby całą obecną populację wysłać do Australii, to ponad 90% ludzi umarłoby z pragnienia i głodu (o ile wcześniej nie pozabijaliby się nawzajem).
Popełniasz błąd logiczny uważając, że każde dziecko (a już zwłaszcza w Afryce) jest planowane.
Można gdybać, że wojna atomowa, albo asteroida, albo kosmici (lub znowu naziści z marsa) przylecą i nas wybiją, ale gdyby nic z tych rzeczy się nie stało, to dojdzie do przeludnienia i drastycznych reperkusji. Zresztą wulkan czy wojna atomowa niesie za sobą zniszczenie części ziemi, a więc całkowite wyłączenie tego obszaru z możliwości zamieszkania, zatem ci, którzy przeżyją (w innych częściach świata)- zupełnie nic na tym nie zyskają.
▌▌W zasadzie wszystko co trzeba napisał już RacimiR (czy ja już wspominałem, że trafiłem tu szukając słów ze swoich własnych tekstów? 🙂
.
kuba9131: „podobny efekt dałoby uderzenie asteroidy […] więc liczba ludności może zmniejszyć się w każdym możliwym momencie.”
Święta prawda, ale przecież takie asteroidy zazwyczaj uderzają też w samoloty, promy, statki wycieczkowe, pociągi, śmigłowce, samochody, autokary, windy, itd., przez co liczba ludności na nich też może zmniejszyć się w każdym możliwym momencie — po co zatem stosować jakiekolwiek limity pasażerów, skoro możnaby ładować tyle, żeby każdemu przysługiwało jedno miejsce stojące o rozmiarze butów?
.
▌▌Wg najlepszej wiedzy na bezludną Wyspę Wielkanocną (najbardziej osamotniony ląd na świecie) tylko raz przybyła niewielka grupa polinezyjskich osadników. Żyli szczęśliwie wycinając ogromne lasy na łodzie i opał oraz mnożąc się wg maltuzjańskiego modelu wzrostu populacji (czyli jak szczury — do pojemności danej niszy ekologicznej).
Od hojnej natury dostawali swój dochód bezwarunkowy, pełny socjalizm i państwo dobrobytu (misjonarz Eugene Eyraud napisał na Wyspie Wielkanocnej, że tubylcy nie wykonują właściwie żadnej prawdziwej pracy. Jednodniowy wysiłek zapewnia im obfitość batatów przez cały rok. Pozostałe 364 dni tubylcy spędzają na „wałęsaniu się, spaniu i składaniu wizyt”.)
Liczba ludności mogła dojść do 20.000, która z obfitości i nudów rzeźbiła w kraterach wulkanów i transportowała nad morze swoje słynne posągi moai.
Jednak po wycięciu ostatniego drzewa skończyło się łowienie ryb, mieszkańcy zostali uwięzieni na wyspie, a w wojnie o kurczące się zasoby przeżyli nieliczni — powszechne stało się ludożerstwo, a pierwsi biali, którzy dotarli do gołej wyspy, zastali nieco ponad 1000 głodnych mieszkańców-nędzarzy-obszarpańców, nie mających nawet pojęcia jak powstały słynne posągi na ich własnej wyspie.
Sic transit gloria mundi…
Ten model rozwoju notowały prawie wszystkie cywilizacje Ameryki, Afryki i Azji, ale Wyspa Wielkanocna jest tu przypadkiem klinicznie czystym.
.
Jeszcze przed 500+ Polska liderowała w Europie w produkcji nędzarzy (sam pamiętam polską młodzież żebrzącą o jednorazowy długopis u niemieckich wycieczek w Krakowie — bardzo pouczająca obserwacja) — zaraz po Rosji i Ukrainie, a teraz mamy szansę ich wyprzedzić i przekonać się, że wyrzucenie kapitału całego narodu na przymusowe rozmnażanie prowadzi do nieszczęść: Etiopia czy Kongo mają po prawie 100 milionów biedaków, Nigeria, Indonezja i Bangladesz o wiele więcej, ale żadnymi potęgami przez to jednak nie są i już nie będą.
Tak samo należałoby karać wszystkich lewaków, którzy patrzą na ludzi jak na stado szczurów do prowadzenia eksperymentów inżynierii społecznej — za pieniądze wyjęte z cudzej kieszeni finansując ich wzmożone rozmnażanie (a już szczególnie obcych: Ukraińców, muzułmanów, Cyganów, cioty, lewaków i terrorystów…)
.
.
.
▌▌BTW: Temat katastrof jest oczywiście fascynujący (nieprzypadkowo eksploatowany przez przemysł filmowy) i sam nie tak dawno brałem udział w b. ciekawej dyskusji nt. katastrof kosmicznych, zagrożeń ze strony obiektów jednopojawieniowych, sposobów zaradzenia nadciągającej zagładzie, sposobu powstania Księżyca w wyniku katastrofy kosmicznej (przepyszny jest ten moment, kiedy gromadzona od pokoleń wiedza w końcu zaczyna przekraczać punkt krytyczny i z morza hipotez wyłania się jedna, zdrowa teoria…) oraz przyczyn jego niejednorodnej budowy wewnętrznej (to był jeden z dwóch tematów zgłaszanych przeze mnie).
Nb. zgłaszałem również, iż przyspieszająca wędrówka biegunów magnetycznych może świadczyć o nadchodzącym (w skali geologicznej 🙂 . przebiegunowaniu Ziemi.
.
▌▌Jednym z powszechnych błędów postrzegania prostych ludzkich umysłów jest automatyczne przyjmowanie zasady antropicznej (pl.wikipedia.org\wiki\Zasada_antropiczna) jako naturalnej zasady kosmologicznej.
O co chodzi?
Ano o to, iż Ziemia istnieje od 4,5 mld. lat, ssaki panują od 55 mln. lat, człowiek zaczął ewolucję na dobre jakieś 4 mln lat temu, tymczasem wszystko co najlepsze zdarzyło się w ciągu ostatnich… 100 lat! Pszypadeg? Nie, po prostu żyjemy w szczególnym zbiegu okoliczności, w okresie spokojnego słońca — postawiliśmy cywilizację i głupowato uznaliśmy, że tak jak było w ostatnim czasie, tak było i już będzie na zawsze. A tu panta rei! Klimat się zmienia, poziom mórz się zmienia, zasięg gatunków się zmienia, ilość zasobów (w tym wody) się zmienia, itd. — Ziemia i Kosmos nie stoją w miejscu…
Otóż moim zdaniem nie jest żadnym przypadkiem (ani jakimś błędem pomiaru) fakt, iż patrząc na cały szereg katastrof naturalnych spośród tych, które cyklicznie spadają na ludzkość, to żyjemy w okresie wyjątkowego spokoju i nadzwyczajnego jednoczesnego „przeterminowania” kilku z nich (a z szeregiem pozostałych zbliżamy się do końca normalnego „terminu przydatności do spożycia”):
● impakt kosmiczny;
● przebiegunowanie biegunów magnetycznych;
● zlodowacenie (przerwy z zlodowaceniach są wyraźnie krótsze, niż one same);
● superwulkan;
● katastrofalne wyrzuty koronalne;
● itd.…
Po prostu ewolucja życia (w tym jako-tako rozumnego) ma swoje prawa — swoje tempo rozwoju i jeśli osiągnięcie poziomu autorefleksji samego życia wymaga x lat, a katastrofy sterylizujące owo w miarę inteligentne życie zdarzają się np. średnio co 3/4 x lat, to po raz pierwszy sytuacja zdarzy się oczywiście dopiero przy wyjątkowo szczęśliwym zbiegu wszystkich okoliczności — w pierwszym, zupełnym przypadkiem dostatecznie długim „okienku startowym” — efekcie chwilowej kumulacji szczęśliwych zdarzeń. Chwilowej, bo procesy okresowo nawiedzające Ziemię nie będą dla naszej przyjemności czekać w nieskończoność. Zatem nic też dziwnego, że istnieje obecnie podwyższone prawdopodobieństwo zakończenia okresu wyjątkowego spokoju w (geologicznie) nieodległym czasie (bo nie jesteśmy w zupełnie losowym momencie dotychczas badanych epok — jak to czasami domyślnie się zakłada w przypadku katastrof mniej-więcej regularnie powtarzających się co miliony/tysiące lat).
Oczywiście — według zasad prawdopodobieństwa najwcześniej doświadczymy zdarzeń, które zachodzą najczęściej: tych, których ludzkość właśnie niedawno doświadczyła, ale jeszcze nie było cywilizacji, którą mogły zniszczy, np. katastrofalnej dla współczesnej cywilizacji erupcji słonecznej (BTW: Wydajność USA pozwala im wysyłać satelity na niskie orbity wokółsłoneczne, które z ok. 1-dniowym wyprzedzeniem dadzą o tym znać == ważna przewaga strategiczna w obliczu dokładnie wyliczonego nadciągającego katastrofalnego wyrzutu koronalnego [ostatni miał miejsce w II. połowie XIX wieku — nie było elektroniki i elektryczności]).
.
.
.
▌▌Ja np. z bólem patrzę, jak łatwo się u nas niszczy glebę stanowiącą podstawę produkcji żywności i zdrowej bioróżnorodności (ponoć w kraju uprawiających ziemię chłopów — ale może właśnie dlatego?) — jedyną żyzną warstwę ziemi, która tworzy się powiedzmy 1000 lat, więc nie mamy aż tyle czasu, żeby zaczekać, aż się sama odrodzi.
Każde głupie roboty ziemne, drogowe, budownictwo, inwestycyjka prywatna, czy tylko zrzut ziemi z innej budowy — cieniutka warstwa gleby zostaje ciężkim sprzętem zmieszana z gliną, przez co po każdej inwestycji zostaje plac gołej gliny, co najwyżej oszukańczo przykrytej pseudokompostem i sztuczną trawą.
Inny ich efekt to coraz częstsze „powodzie stulecia” — po wycięciu lasów i utwardzeniu powierzchni każda ulewa spływa jak z pochylonej wanny — szybko i wszystko naraz.
od RacimiR: Podsumowując- trzeba zacząć pisać testament. Nie zgodzę się z Indonezją, tam akurat rozwój istnieje i to nie jest III Świat (mimo przeludnienia, zwłaszcza na Jawie). Najgorzej jest w Afryce, Bangladeszu, Indiach. Niestety lobby Januszy biznesu jest bardzo silne, więc na potęgę sprowadzamy sobie mężczyzn z tamtych rejonów. Katastrofy niezależne od człowieka to całkiem inny temat, bo tego nie da się uniknąć. Jednakże nawet, gdyby ich nie było, to załatwimy się sami. Kluczowe jest tu zamknięcie granic, niestety lewactwo już zadba o to, aby były one otwarte.
▌▌Jak już wspomniałem — maltuzjański model wzrostu liczby ludności (czyli jak szczury — do pojemności danej niszy ekologicznej) jest przerywany WYRAŹNIE SKORELOWANYMI następującymi po nich okresami wojen, masakr i czystek etnicznych — co ma cały czas miejsce np. w Afryce oraz Pd.–Wsch. Azji (masowe masakry w miejscach niedawnej eksplozji demograficznej — szczególnie „młodych społeczeństw”, gdy dzieci dorastają, a zdegenerowana gospodarka nie ma dla nich miejsca) — stąd ci, którzy kosztem powszechnej biedy fundują masową prokreację — fundują też nadciągającą wojnę.
.
▌▌Jest to odwrotność twierdzenia kuba9131:
„Chociaż gdyby wybuchła wojna atomowa to […] liczba ludności może zmniejszyć się w każdym możliwym momencie.”
Historia uczy („Historia jest nauczycielką życia”), że u ludzi jest na odwrót — radykalny wzrost liczby ludności na danym terenie prowokuje rychłą wojnę.
.
▌▌BTW: Ostatnia wielka redukcja liczby ludności w Europie miała miejsce, gdy socjalistyczne Niemcy (w sojuszu z Socjalistycznym Związkiem Radzieckim) po raz przedostatni postanowiły dokonać tu eksterminacji etnicznej (ostatnią próbą była świadoma niemiecka polityka nieodwracalnego zniszczenia narodów Mitteleuropy [już uznanej przez Niemcy za swoją własność] poprzez narzucenie „Willkomenkultur” wszystkim podległym sobie bantustanom [„Niemców powinno się bombardować profilaktycznie raz na 50 lat.”]).
Z tej okazji szykuje się duża, 80. rocznica wybuchu wojny, choć Westerplatte — jak to zazwyczaj w krainie pasożytniczej kasty urzędniczej — wciąż nawet nie posprzątane, zatem feta może przypominać kosztowne skrzyżowanie 30. rocznicy początku rozmontowywania przez Polaków oficjalnej władzy postkomunistów w całej Europie Środkowej i Wschodniej (poprzez zamianę na ich sojusz z neokomunistami) ze spadającym jak grom z jasnego nieba (ach, ta niespodziewana 100. rocznica — no kto mógł to przewidzieć!?) nagłym świętem 12 listopada 2018 roku ni przypiął ni przyłatał…
Mimo wszystko mogą zjechać się jacyś wysoko postawieni współcześni ignoranci (o ile znów nie wybuchnie jakiś wulkan) i tak sobie pomyślałem, że oficjalną nudę możnaby przełamać małą lekcją historii na wielkiej mapie strategicznej ówczesnej sytuacji militarnej i pokazać — jakie możliwości naprawdę stały otworem, by uniknąć kilkudziesięciu milionów ofiar w efekcie tchórzostwa i pilnowania jedynie własnego nosa.
Na wschodzie trzebaby wprawdzie pokazać wojska litewskie i radzieckie grzejące silniki na granicy z Polską, ale można też pokazać jakie skutki przyniosłoby wejście z pełną siłą francuskiej, w końcu najsilniejszej armii świata w całkowicie odsłonięte tyły niemieckie (co pokazała nawet pozorowana „dziwna wojna”), zajęcie uprzemysłowionej zachodniej części III Rzeszy, po czym wysadzenie mostów na dogodnej linii obrony północ-południe.
Możliwość kooperacji niemieckiej gospodarki zostałaby nagle radykalnie zredukowana — goniona ostatkami zapasów kampania wrześniowa nie dostałaby wsparcia koniecznego w przypadku przedłużania, nadciągającej deszczowej jesieni, mroźnej zimy…
Mała lekcja myślenia strategicznego dla wysoko postawionych dzisiejszych ignorantów — speców od wizerunku, sondaży, spin-doktorów, portali społecznościowych, a przede wszystkim mistrzów kontekstu: odwracania kota ogonem (ale tylko w słowach).
.
▌▌A nawiązując do innego poruszonego tu wątku: gdyby pasożytnicza kasta urzędnicza była tak sprawna w budowaniu narracji, jak Polska Fundacja Narodowa jest sprawna w przeżeraniu pieniędzy odebranych Polakom, to dałoby się również (mimo że to mniej związane z początkiem wojny) zbudować przekaz o próbach ratowania polskich Żydów przez Polaków — i jednocześnie totalnej bierności wobec tego Żydów całego świata — szczególnie amerykańskich (a teraz nagłe żądania na krzywy ryj, bo właściciele z Polski martwi, a tyle majątku marnuje się u gojów…)
To nie tylko był Jan Karski i jego raporty w USA — całkowicie zignorowane, to była cała polityka struktur Państwa Polskiego na emigracji.
Przykładowo Szmul Zygielbojm po dokonaniu ryzykownej ucieczki spod niemieckiej okupacji został członkiem emigracyjnej rekonstrukcji Sejmu RP w Londynie — na podstawie siatki pracującej pod okupacją raportował o niemieckich zbrodniach Amerykańskiemu Kongresowi Żydowskiemu, zabiegał o jakiekolwiek działania, które choćby wykoleiły jeden pociąg w niemieckiej pańśtwowej fabryce zagłady, aż w końcu, mimo bezpiecznego stanowiska w Londynie, w proteście przeciw absolutnie całkowitej bezczynności wobec ludobójstwa popełnił samobójstwo, żeby wstrząsnąć sumieniami m.in. amerykańskich Żydów — i to też nic nie pomogło.
A ci dziś jak kiedyś Niemcy i Rosjanie wyciągają łapy po cudze…
.
▌▌No ale wiara w sprawność „dobrych urzędników” jest równoważna wierze w „dobre krasnoludki” — dlatego o wiele taniej i znacznie uczciwiej, a w efekcie o niebo lepiej dla Polski wyjdzie: wszyscy precz!
Artykuł szkodliwy gdyż jest reklama paleoliberalnej idei maltuzjanizmu której Polacy najbardziej mogli poznać w obozach koncentracyjnych 2 wojny światowej. Polecam uzupełnienie wiedzy o lekturę na cenzurowanym której nie znajdziesz w postepowych księgarniach. Pamiętniki oswiecimskie są najlepiej pasują do twojego artykułu ponieważ jest program depopulacj głównie Słowian. Natomiast twój tekst jest reklama maltuzjanizmu tego samego którego gorącymi zwolennikami byli Niemieccy naukowcy w czasie wojny
od RacimiR: To nie jest żadna „reklama”, tylko opis sytuacji. Swoją drogą, jak chciałbyś uratować sytuację dzikiego przyrostu naturalnego na świecie? Zignorowanie problemu = Mad Max.
Z tymi pingwinami to takie romantyczne, podobnie jak z bocianami… Wiążą się na całe życie.. Może i wiążą,…. Gdzieś czytałem że to tylko taki wymyślony żart, jednak są to tylko zwierzęta, a samice podczas godów i tak kopuluja z kilkoma samcami, A tylko jeden wychowuje potomstwo.. 😂
Kurde no, wszystko zawsze przez te samice, bez znaczenia gatunek 😀 Tylko, że skoro samice kopulują z dużą ilością samców wychodzi na to, że każdy samiec również kopuluje z więcej niż jedną samicą.
Problem przeludnienia to problem wspólnego pastwiska. Tego typu problemy rozwiązuje się poprzez wyznaczanie granic, a nie ich likwidację i równomierne rozkładanie problemu jak to próbuje robić lewica. Jak narobisz dzieci i nie jesteś w stanie ich utrzymać to głoduj. Może to brutalne, ale w przeciwnym przypadku problem będzie miała cała ludzkość, a nie tylko bezmyślne jednostki.
Jak w statku zrobi się dziura i zacznie się wdzierać woda, powinno się odciąć zalewane sektory, bo inaczej cały statek pójdzie na dno. A lewaki biorą wiadra i zakwaterowują wlewającą się wodę w kajutach. A jak nie ma miejsca to pierwotnych lokatorów wywalają za burtę. Takie pomysły można by nazwać „strategią kukułki” – kukułka podrzuca innym ptakom swoje jaja, a na dodatek pisklę kukułki wykluwa się szybciej i wypycha z gniazda jaja przybranych rodziców.
Kiedyś nieczystości wylewano do rynsztoków, co powodowało epidemie. Można by to określić jako „uspołecznianie kosztów”. Prywatyzacja zysków i uspołecznianie kosztów (i odwrotność czyli uspołecznianie zysków prywatyzacja kosztów) prowadzi do patologi. Problem nieczystości stałych (śmieci) oraz płynnych (ścieki) został już w zasadzie rozwiązany, nadal został problem nieczystości gazowych (dymy, opary itp). Tak jak kiedyś ze ściekami, tak teraz gazy są przyczyną chorób i może pora zamienić kominy na „kanalizację”. Tą ideę wziąłem z: https://mises.pl/blog/2016/12/23/block-ochrona-srodowiska-a-wolnosc-gospodarcza-glos-za-prawami-wlasnosci/
W przypadku połowów ryb, należy zrobić to samo co w przypadku innych zwierząt hodowlanych. Niech każdy rybak ma swoje „pastwisko” na którym hoduje własną ławicę. Nie byłoby problemu nadmiernego połowu, nie trzeba by było wprowadzać limitów itp.
Pozostają oczywiście kwestie techniczne, ale jak będzie motywacja to powinno dać się to rozwiązać w krótkim czasie. Muszą najpierw zostać podjęte odpowiednie kroki prawne. Na razie wydaje się że nikomu nie zależy na rozwiązaniu problemu, a problem jest tylko wymówką by kogoś oskubać.
PS. Ostatni Twój tekst o „matkach z dziećmi” to „Zmowa milczenia w temacie tzw. „uchodźców”” z 30 listopada 2018. Dołączyłeś do zmowy? 😉 Ta cisza medialna w tym temacie mnie niepokoi. Nawet pomimo ramadanu było dość spokojnie. W sumie to przydałby się głośny medialnie „incydent” lub inna afera z migrantami przed jesiennymi wyborami. Ot tak dla przypomnienia 😉
PS2. Szlag! Zorientowali się!
https://krytykapolityczna.pl/felietony/galopujacy-major/pis-elektorat-wybory-opresyjna/
Coś tu nie gra…
od RacimiR: Polska i tak nie ma praktycznie ryb, nie licząc hodowli wewnętrznych i syfiastego Bałtyku (Szwedzkie organizacje zdrowotne odradzają jeść ryby z Bałtyku z powodu ich skażenia). Oceany zamieniają się w śmietniki, wieloryby mają kilogramy plastiku w żołądkach, którego nie są w stanie strawić. Przerażający jest też temat produkcji tranu w Ameryce Południowej. To wszystko zmierza do zagłady.
O „inżynierach” często piszę wstawki, ale faktycznie specjalnego tekstu nie poświęciłem im od dawna. Akurat o ramadanie teraz kończę, choć niewiele było. W sumie to trudno znaleźć coś nowego w tym temacie- wszystko idzie zgodnie z planem, który opisywałem już w poprzednich tekstach. „Incydenty” w Europie ustały (poza Europą jest ich mnóstwo, ale też jest zmowa milczenia), jednak ich społeczność rozwija się świetnie, zyskuje nowe wpływy, nawet agresywni prowokatorzy z LGBT schodzą im z drogi.
▌▌nikt: „W sumie to przydałby się głośny medialnie «incydent»”
No ale jak to? To Cejlon „ubogacony” w samą Wielkanoc muzułmańskim multi-kulti przez zaledwie jedną grupę „biednych uchodźców uciekających przed wojną w Syrii” — to za mało?
Ok. 10 zsynchronizowanych masowych masakr, prawie 1000 ofiar wśród krajowców, turystów, miliarderów i celebrytów, prawie 300 zabitych, skutecznie zniszczony ogólnokrajowy biznes turystyczny, zachwiana gospodarka i pokój sterroryzowanego społeczeństwa całej Sri Lanki:
● en.wikipedia.org\wiki\2019_Sri_Lanka_Easter_bombings
Schetyna wraz ze zdradziecką lewicą POPSLDNo — sojuszu 4VI postkomunistów z neokomunistami już pewnie wezwał ponownie do PRZYSPIESZENIA islamizacji polskich miast odrzutami z niemieckiej rampy selekcyjnej — choćby po trupach Polaków i oczywiście na koszt polskich podatników (socjalistyczna kasta biurokratyczna nigdy za nic nie płaci ze swoich), bo… „…bo inaczej byłoby to spełnienie oczekiwań terrorystów!” — Tak się chłopinie w głowie pomieszało pod presją niemieckich rozkazów…
No ale nic straconego — na pomoc przybywa uchwalona 10.000 dywizja Frontexu (np. pancerna), która już wkrótce niemal bezkarnie zbuntowane wobec Berlina bantustany Unii Europejskiej będzie mogła przymuszać do „solidarności europejskiej”:
— …Nieudany desant EuroWechrmachtu batalionu PP Galizien właśnie dobija miejscowa ludność, jednak w odwodzie już szykuje się I. dywizja chemiczna bezwzględnych najemników EuroWehrmacht AfrikaKorps (tzw. „AfroEuropejska)…
od RacimiR: Sri Lanka się nie liczy, wyjaśnienie w tekście: „Waga zamachu terrorystycznego”.
Frontex gówno ma do powiedzenia, zresztą jego siedziba jest w Warszawie.
▌▌RacimiR: Sri Lanka się nie liczy, wyjaśnienie w tekście: „Waga zamachu terrorystycznego”
Oczywiście, jak zwykle masz rację — POPSL ustami zdradzieckiej Kopacz (dziś nażarła się naftaliny, więc poluje na dinozaury) ogłaszały plan islamizacji Polski pod dyktando Niemiec dokładnie w dniu masowego zamachu na europejskich turystów (w tym Polaków).
I co?
I nic — to przecież w Tunezji, więc kto by się tam przejmował jakąś tam Afryką i jakimiś głupimi zwykłymi Polakami, kiedy neokomuniści z zamkniętych przed pospólstwem enklaw biorą w swe ręce losy świata…
▌▌Tak jeszcze w ramach przygotowania do lepszego rozpoznania promowanego przez lewackich zdrajców POPSLDNo_RazemZieloni multi-kulti — mix imion/nazwisk ustalonych dotychczas „cenniejszych niż złoto” „ubogacaczy” — „biednych uchodźców uciekających przed wojną w Syrii” odpowiedzialnych za masowe zbrodnie na Cejlonie:
Abdul
Ahmed
Ahmed
Ahmed
Alawdeen
Asad
Atchchi
Azam
Cassim
Fatima
Hastun
Ibrahim
Ibrahim
Ilham
Ilham
Inshaf
Jameel
Latif
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Mohamed
Muad
Mubarak
Muhamad
Muhamad
Nassar
Zahran
.
— „Nie ma dowodów na wiązanie islamu z terroryzmem!”
— „Przecież oni właśnie uciekają przed terrorystami!”
— „Islam to religia pokoju!”
— „Kto inaczej będzie pracował na nasze emerytury?”
— „Przepraszamy, że tu staliśmy!”
od RacimiR: No wiesz?!!111 Przecież skrajnej prawicy właśnie o to chodzi, żeby stygmatyzować muzułmanów. Więcej miłości, mniej nienawiści. Zresztą ci zamachowcy przeżyli zawody miłosne i mają problemy psychiczne, a odpowiedzialność zbiorowa jest zła (ale na Marszu Niepodległości są sami faszyści).
▌▌RacimiR: „ich społeczność rozwija się świetnie, zyskuje nowe wpływy, nawet agresywni prowokatorzy z LGBT schodzą im z drogi.”
Żeby tylko LGBT+Pedofile… W ostatnich latach powstała w Polsce całkiem nowa kasta nadludzi–nietykalnych na utrzymaniu Polaków — o ile do tej pory rzecz była ograniczona jedynie do pojedynczych przypadków bezdomnych w oszczanych od roku spodniach, o tyle ostatnio w środkach komunikacji wyrosła uprzywilejowana kasta multi-kulti, która nie podlega żadnej kontroli biletów, a kontrolerzy nawet wzrokiem nie pozwalają po sobie dostrzec, że takiego szlachcica w ogóle zauważyli — pokornie i umiejętnie omijają jak puste powietrze, byle tylko nie urazić.
Oznacza to, że nie tylko Polacy biorą na siebie utrzymanie przejazdów i rosnących cen biletów, ale także zniszczeń, bo absolutna bezkarność zachęca do maksymalnego wykorzystywania takich głupich niewiernych…
.
▌▌I jeszcze jeden przykład, jak urzędniczy etatyzm-socjalizm niszczy Polskę i doprowadza Polaków do nędzy — właśnie sobie uchwaliło, że będzie naszym kosztem wprowadzać elektromobilki, np. elektryczne autobusy po 5 mln sztuka.
Ale kiedy kolejny przybysz „cenniejszy niż złoto” rozsierdzi się nie na żarty niesłuszną kontrolą biletów lub np. w ramach słusznego wezwania do otwarcia portów znów spróbuje spalić autokar razem z zawartością, to elektromobil Morawer-Autosan za 5 mln będzie się palił tak samo, jak każdy lepszy przechodzony benzyniak, za to odpady z baterii akumulatorów będą znacznie bardziej trujące.
.
▌▌PiS właśnie ogłosił, że w ramach przyspieszania wysyłki pieniędzy odebranych Polakom za granicę (500+, stypendia i dopłaty do uczelni dla obcych, gruba ministerka ds. wysyłania pieniędzy, itd.) w ramach inżynierii społecznej będzie finansował także zagranicznych producentów samochodzików elektrycznych.
Nasza energetyka ledwie ciągnie, zużycie prądu rośnie z każdym rokiem i już teraz w trakcie upałów z braku wody do chłodzenia grożą nam poważne black-outy, tymczasem socjalistyczny rząd wysyła pieniądze Polaków do USA i komunistycznych Chin, żeby sprzedawały najbogatszym swoje toksyczne elektromobilki!
● wgospodarce.pl\informacje\64799-ameryka-lacinska-50-milionow-osob-bez-pradu
od RacimiR: Szansę na elektryczne samochody idealnie oddaje kurs giełdowy firmy Ursus, która z racji powiązań z prezydentem i premierem miała być wiodącą ich fabryką. 2 lata temu (gdy gruchnęły obietnice o elektromobilnośc) kurs wystrzelił w górę, a teraz… sam sobie zobacz.
Awaria prądu w Argentynie to ewidentnie ćwiczenia hakerów.
Biali sami sobie hodują problem, multum organizacji jeździ do Afryki pomagać „biednym dzieciom”, budują ujęcia wody, szpitale, infrastrukturę. A murzyni robią to co zawsze, mnożą się na potęgę, bo nie musieli na to zapracować i spalić części swojej populacji. Moim skromnym zdaniem rozwałka przyjdzie nie z powodu liczebności ludzi jako takiej, ale z powodu braku ludzi zdolnych podtrzymać twór zwany cywilizacją techniczną.Innymi słowy ludzi umiejących myśleć ubywa a baranów przybywa do tego wszelkie systemy pomocowe i socjalne tylko to wzmacniają. Polecam zajrzeć na stronę zarobmy.se , gospodarz porusza te tematy, artykuły dają do myślenia chociaż wymagają czasu na przetrawienie.
od RacimiR: Techniczna wiedza nie są aż taka ważna (zwłaszcza, że dziś wszystko jest w internecie), najważniejsze są zasoby, które się po prostu nie nadążą odtwarzać przy rosnącej stale liczbie ludzi.
Najważniejsze jest IQ. Wszystko się o to rozbija.
od RacimiR: Jeżeli chodzi o gospodarowanie zasobami to IQ jest najważniejsze. Natomiast równie ważna jest liczba ludzi ogółem. Gdyby wszyscy ludzie mieli minimum 130 IQ, to przy eksplozji populacji każda planeta by w końcu nie wytrzymała. To tak, jakby pod jedno gniazdko elektryczne podłączać coraz więcej sprzętów- jak bardzo by one nie były energooszczędne, to przy ciągłym dołączaniu kolejnych urządzeń w końcu instalacja elektryczna nie wytrzyma.
Obecnie jest podwójny problem- liczba ludzi rośnie szybko i są to ludzie z niskim IQ (tym bardziej, że biali też głupieją dzięki marksizmowi).
„Najważniejsze jest IQ. Wszystko się o to rozbija.”
Dokładnie.
Do Racimir, z grubsza o to mi chodziło w moim poście, jak chcesz dołączać więcej odbiorników to musisz rozbudowywać instalację, podejrzewam że gdybyśmy mieli fuzję opanowaną to ziemia i 50mld utrzyma (żydzi pokazali że da się hydroponiką warzywa uprawiać i na pustyni.). Tak naprawdę istotna jest energia, bo reszta zasobów(woda,metale i inne pierwiastki) krążą w obiegu zamkniętym, ale do ich oczyszczania i przetwarzania potrzeba właśnie energii. A do zrobienia tego wszystkiego potrzeba ludzi z IQ130 a nie 90. Zaryzykował bym stwierdzenie że wielkość populacji jest wprost proporcjonalna do średniego IQ oraz ilości dostępnej energii. Dla przykładu w czasach przed rewolucją przemysłową, używano konia który jadł to samo co my, później wymyślono silnik spalinowy który „je” ropę zamiast owsa, nadwyżka żywności stanowiła paliwo do wzrostu populacji ludzkiej. Później mieliśmy rolnictwo napędzane maszynami i nawozami, co ogromnie zwiększyło wydajność, znowu dzięki ropie, obecnie uważam że stoimy na rozdrożu, albo znajdziemy nowe źródła mocy, albo trzeba zabić 3/4 populacji. Założę się że elity kombinują jak tu zepchnąć ze skały mniej wartościową część populacji, no bo przecież nie bez powodu sprzedaje się nowoczesną broń ludziom którzy nie są wstanie wyprodukować niczego bardziej zaawansowanego od dzidy.
od RacimiR: 50 mld jest niemożliwe do utrzymania przez Ziemię, ja myślę, że max to 20-25. Z IQ to jest odwrotnie- im niższe, tym bardziej się mnożą. Można powiedzieć, że szumowane IQ wszystkich mieszkańców planety = const. , a ludzi przybywa, bo są coraz głupsi.
Żydzi hodują warzywa na pustyni, ale jakim kosztem? Cała okolica (dorzecze Jordanu) przez to nie ma wody, nie mówiąc o wysychającym Morzu Martwym, do tego dochodzi zanieczyszczenie nawozami i innym syfem. Ja bym nie stawiał ich za wzór, podobnie jak Chińczyków, którzy równie mocno ingerują w naturę.
Niestety elitom na razie należy żeby jak najbardziej rozmnożyć tą „mniej wartościową” część (niestety, ale czarni z powodu niskiego IQ są dla cywilizacji technicznej mniej wartościowi) a biali ludzie mają się rozmnażać jak najmniej.
Najpierw w krajach zachodu mówią że jest globalne przeludnienie i nie można się rozmnażać. Jednocześnie wspomagają afrykę aby zniwelować efekty chorób czy głodu.
W końcu gdy populacja w białych krach spada poniżej możliwości wymiany pokoleń, stawia się argument że „nie ma rąk do pracy” 🙂 I trzeba sprowadzić „inżynierów” z somalii.
Co do 50 mld – czemu nie? Załóżmy że mamy darmową energię, jedzenie bierze się z powietrza – wtedy ludzi mogło by być tyle aż by sobie na głowę wchodzili. Oczywiście to fantazja, ale kiedyś roboty przemysłowe to też byłą fantazja.
od RacimiR: To, że ktoś kiedyś fantazjował i się to później sprawdziło nie oznacza, że będzie jadło i energia za darmo. Gdyby tak było, to loty kosmiczne przestałyby być problemem. My nie mamy już czasu na totalną rewolucję techniczną, col najwyżej usprawnimy obecne technologie o kilka, kilkanaście procent, co zostanie od razu zeżarte przez rosnącą populację planety. Bez wymarcia znacznej części ludzi (można dyskutować w jaki sposób) się niestety nie obejdzie.
https://wiadomosci.wp.pl/zabojstwo-10-letniej-kristiny-podejrzany-22-latek-to-jakub-a-nowe-informacje-6392909048788609a
Czy uważacie że za najcięższe zbrodnie powinna być kara śmierci ? Pytam się w kontekście brutalnego zamordowania 10-latki (dziewczynka zmarła od ran kłutych), ponoć napastnik przyznał się do winy. Teraz sprawca dostanie zapewne dożywocie.
Ja uważam że za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem powinna być kara śmierci, po co sprawca ma być utrzymywany w więzieniu z podatków obywateli. Niestety Polska takiej kary nie może wprowadzić bo UE jej zakazuje, musielibyśmy wypowiedzieć Europejską Konwencję Praw Człowieka.
od RacimiR: Ja jestem za.
▌▌Panie doktorze, chyba jestem mordercofobem — nigdy nie byłem socjalistą jak Adolf Hitler, w dodatku uważam, że zamieszanych w porwania i morderstwa należy umieszczać parami w izolowanych celach z pełnym wyposażeniem.
Śmierć jednego (mordercy) — natychmiastowa kara śmierci dla drugiego.
▌▌O, tak mi się przypomniało na boku: portal wPolityce tak już jest socjalistycznie samokontrolujący się, że spośród tysięcy słów i zwrotów zakazanych na portalu wPolityce jakiś czas temu nie przechodził mi komentarz z tekstem:
● „kara śmierci”.
Innym razem (spośród setek innych) nie przychodził mi tekst „podpalacze” (o cenniejszych od złota raz przyjętych przez zdradziecką lewicę POPSLDNo ubogacaczach, którzy nie mają żadnych oporów, by dla wymuszenia podwyżki socjalu podpalić miasto swoich żywicieli — no nie wolno tak brzydko pisać i już).
Może największe kuriozum — dość często nie przechodzą też cytaty z komentowanego tekstu samego portalu — co wolno wojewodzie, to nie tobie…
Na portalu wPolityce można bezpiecznie komentować tylko w ramach mowy miłości: o jednorożcach, a najlepiej bezgranicznie wielbić premier Szydło i premiera Morawieckiego.
ACTA2 w praktyce — możesz pisać co chcesz, ale i tak zniknie to automatycznie odfiltrowane po sekundzie.
.
● „— Kredyt zaufania, którym Partia darzy społeczeństwo, ma swoje granice” — tow. Tadeusz Porębski na III Kongresie Nauki Polskiej, „Tygodnik Mazowsze” nr 162, 1986.
od RacimiR: Wszędzie na dużych portalach jest cenzura. Na Onecie im się nawet już nie chciało tego wszystkiego moderować, to wyłączyli komentarze w pizdu (do tego sytuacja będzie zmierzała z czasem- na zachodnich dużych portalach prawie nigdy nie można komentować, po prostu jest jedyny słuszny tekst i koniec).
▌▌Każdy wariant ma swoje plusy, bo z drugiej strony to nawet odrobinę uczciwiej, niż robić fałszywe złudzenia — wPolityce zamieszcza po 20 komentarzy na stronę (spośród tych, które przedarły się przez rozbudowane automatyczne filtry — ludzie czasem zgłaszają zapisy nawet na jakieś banalne słowa [odtwarzam z pamięci] typu „kotek” — widocznie przezwisko z przedszkola red. Karnowskiego, czy coś w tym rodzaju), a i tak widziałem już strony z ręcznie usuniętymi… nawet wszystkimi 20 komentarzami na stronie (i 20 notkami o ich usunięciu).
Zresztą po jakimś czasie — nie wiem: ręcznie, czy automatycznie — i tak wszystkie komentarze znikają — dokładnie tak, jakby od samego początku komentarze były zablokowane, więc szkoda tylko własnego życia na takie pseudointerakcje z portalem.
.
▌▌Nadzieja w następnej generacji internautów, blogerów i portali — oczywiście o ile nie uda się wcześniej Grupie Trzymającej Władzę ocenzurować w końcu Internetu jak w ChRL, byłym ZSRR, czy byłej III Rzeszy — wtedy w Internecie rzeczywiście będą już jedynie obrazki miłych kotków, nowych zakupów, a ludzie wszystkich ras trzymając się grzecznie za rączki będą już tylko razem śpiewać na jedną nutę Naszym Złotym Panom Kumbaya O radości Pust‘ wsjegda budjet sonce Imagine…
od RacimiR: Mi najbardziej się podoba Gazeta.pl, gdzie wycinane są „nieprawomyślne” komentarze, ale zostawiane są odpowiedni do nich, które w 90% to wyzwiska i inna mowa nienawiści 🙂
Artykuly Marcina Malika są mocne i dosadne na jego blogu (choc czasem prze-filozof-owane za bardzo jeśli tak to mozna określić), jednakże wszystkie je polecam w szczególności o murzynach, cyganach, hindusach i azjatach.
A Malik niczym Tony Halik zwiedził kawał swiata.
Kiedyś zasłyszałem (lub przeczytałem, nie pamiętam) taką teorię, która utkwiła mi w głowie, postaram się ją przytoczyć na tyle na ile pamiętam: otóż z racji tego, że biednego człowieka nie stać na inne przyjemności, pozostaje mu jedna: seks. Im bardziej rozwinięta cywilizacja, tym więcej rodzajów przyjemności dostarcza (wyszukane jedzenie, różne formy płatnej rozrywki, technologia, używki itp itd, widać to chociaż po rosnącej liczbie rodzajów nałogów) a tym samym myśli człowieka od seksu są odciągane (co wyjaśnia częściowo mniejszą dzietność w krajach I świata). Nawet w rozwiniętej cywilizacji, kogo nie stać na te przyjemności, to przynajmniej na seks stać. Przy dużej ilości seksu kupowanie prezerwatyw wychodzi drogo, o ile w ogóle są dostępne w jakimś rejonie. Jeśli dodać do tego potrzebę przedłużenia własnego gatunku, która jest wpisana w geny chyba każdej żywej istoty na planecie (albo przynajmniej miażdżącej większości) oraz inną logikę od tej, którą przedstawił kuba9131 czyli im więcej dzieci, tym większa szansa, że któreś przetrwa, nawet w biedzie, to ja nie widzę szans na powodzenie powstrzymania przeludnienia. Żadna edukacja nie pomoże, jeśli kogoś nie będzie stać na prezerwatywy. Będzie Mad Max jak nic.
od RacimIR: Jest w tym coś. Jednak w Afryce często mają prezerwatywy za darmo. Według mnie ważniejsze są sprawy kulturowe (np. w Afryce kult maczo, niska pozycja społeczna kobiet, „tradycja” do niewychowywania dzieci przez ojca, „przekazywanie” wirusa HIV wraz ze spermą, jak robił Simon Mol, gwałty i inne). Do tego dochodzi brak systemu emerytalnego, a więc na starość w Afryce zostaje tylko łaska dzieci (dlatego im ich więcej, tym lepiej). Nawet, gdy ktoś wyjedzie z Afryki do bogatego kraju, to dalej robi to samo. Też myślę, że będzie Mad Max. Może jeszcze nie za naszej kadencji, choć obecni nastolatkowie może się załapią, a ich dzieci i wnuki już na pewno.
Oooo zapomniałem dodać z tamtej teorii tego co zauważyłeś: opieka na starość, im więcej dzieci, tym większa szansa, że której się na ciebie nie wypnie i zaopiekuje się tobą. Masz tutaj zupełną rację.
Weź pod uwagę rozwój SI. Za dziesięć lat pewnie już będą chatboty z któymi będzie można rozmawiać głosowo i nie poznasz że to nie człowiek.
Niedługo potem pojawią się roboty „uniwersalne” – teraz już mamy robotyw fabrykach które konstruują różne sprzęty, ale są one ograniczone do swojego działania. W przyszłości pojawią się roboty uniwersalne, będzie można dać takiemu łopatę i kazać kopać dół.
Jeszcze potem pojawi się „prawdziwe” AI, zwane też silnym. To będzie już prawdziwa sztuczna inteligencja, przewyższająca nas możliwościami i konstruująca swoich następców którzy będą jeszcze bardziej zaawansowani.
Tak więc jest o wiele więcej zmiennych niż po prostu rosnąca populacja = mniej zasobów. Choć to takie trochę wróżenie z fusów. No ale w XIX wieku też dokonywano obliczeń z których wynikało że w suktek rosnącej populacji miast będą one całkiem zalane końskim łajnem, bo w końcu więcej ludzie = więcej dorożek.
od RacimiR: AI rozwija się bardzo szybko, ale w jaki sposób miałoby to wpłynąć na zasoby naszej planety? Roboty staną się tak mądre i niezależne, że zrobią „bunt maszyn”, wybijając ludzi w pień?
Głupie obliczenia i przepowiednie były zawsze, natomiast sądzenie, że populacja człowieka może zwiększać się w nieskończoność również jest głupie.
Gdy budujesz dom i widzisz mrowisko które jest w miejscu w którym mają być fundamenty, czy czy z nimi prowadzisz wojnę? 🙂
Taka będzie różnica między ludźmi a wysokozaawansowanym AI (technologiczna osobliwość).
od RacimiR: Dalej nie rozumiem 🙁 Chyba za głupi jestem.
Uważam, że ta teoria z seksem jako jedyną przyjemnością ludzi którzy nie maja nic więcej jest prawdziwa. Kiedyś sama też w ogóle na coś takiego wpadłam. Nie tylko kraje Trzeciego Świata to potwierdzają, ale to co się działo chociażby w sowieckich łagrach. Tam cały, że tak powiem „czas wolny” obracał się wokół polowań na kobiety, gwałtów, prostytucji za protekcję i jedzenie. Mężczyźni nie mieli tam nic innego prócz opcji rozładowania napięcia z kobietą tym bardziej, że nikt tam ich nie pilnował ani nie chronił, władze wręcz same chętnie korzystały.
Z resztą z drugiej strony to chyba nawet nie jest kwestia samej chęci doświadczania przyjemności z seksu, tylko po prostu zaspokojenia potrzeb. Mówi o tym piramida potrzeb ludzkich Maslowa. Seks należy do potrzeb znajdujących się na samym dole, na podstawie piramidy, zaliczany jest do potrzeb fizjologicznych. Jeśli potrzeby znajdujące się najniżej w piramidzie nie są zaspokojone, człowiek nie odczuwa nawet potrzeby zaspokajania tych które znajdują się wyżej. Potrzeby estetyczne i poznawcze są na samej górze piramidy.
od RacimiR: Umieszczenie seksu na dole tej piramidy jest wg mnie głupie (nie tylko wg mnie- jest to powodem dużej krytyki naukowej). Wg mnie seks w ogóle nie pasuje do tej piramidy (jest metafizyczny, jak śmierć Żyda i mógłby być umieszczony na każdym szczeblu oprócz tego dolnego- np. na drugim od dołu jako zaspokojenie „chamskiego” popędu, a na trzecim od dołu jako coś dającego bezpieczeństwo, na kolejnych akceptacja, potrzeby poznawcze, samorealizacja itd). Potrzeby fizjologiczne to takie, bez których realizacji człowiek szybko umrze (czyli jedzenie, picie i wydalanie). Tymczasem mnóstwo ludzi w ogóle nie uprawia seksu, większa część kobiet tego nie lubi, a jakoś żyją. Newton ponoć umarł jako prawiczek, a jakoś udało mu się dotrzeć na sam szczyt piramidy i dokonać wielkiego wynalazku.
Jeszcze 2 spostrzeżenia na temat seksu w Afryce.
1) Oprócz tego, że tam nie za bardzo mają innych rozrywek, to w grę wchodzi też ewolucja. Afrykańczycy przez setki lat cierpieli na gigantyczną umieralność: przy porodzie i podczas życia, więc niejako byli zmuszeni do płodzenia większej liczby dzieci, aby w ogóle przetrwać. Postęp medyczny, który dokonał się tam w XX wieku naturalnie spowodował gigantyczny przyrost naturalny, co prowadzi w linii prostej do przeludnienia.
2) Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich ostatnio posłał do sądu donosik o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Darka Mateckiego, argumentując, że na administrowanych przez niego fanpejdżach na pejsie promowany jest pogląd, że Afrykańczycy są „nad-aktywni seksualnie”. Czyli samo mówienie o tym (wg mnie oczywistym) zjawisku już jest rasizmem i ksenofobią… Zresztą sami murzyni i ich nałożnice uwielbiają się tym przechwalać, więc wg Gawła oni chyba też są rasistami 😉
Oni mogą 😛 Tak samo jak mogą wołać między sobą, do siebie „nigger”, biały nie może ich tak nazywać 😛 Pisałeś chyba nawet kiedyś tekst o tym 😀
Też o tym myślałam, w sensie o piramidzie Maslowa i seksie na samym dole. Trochę ta potrzeba nie pasuje do pozostałych. Bez niej można żyć. Bez jedzenia, wydalania, oddychania, a nawet snu nie. Myślę, że Maslow umieścił ją tam, ponieważ jest to potrzeba wchodząca w skład tych które każde stworzenie na świecie zaspokaja w sposób instynktowny, jest równie pierwotna co pozostałe, bez niej nie byłoby życia (może nie jeśli chodzi o samą jednostkę, ale patrząc bardziej całościowo). Poza tym zapominasz, że w zaspokojeniu potrzeby seksualnej nie chodzi o samo doprowadzenie do aktu seksualnego z innym osobnikiem, ale o rozładowanie napięcia seksualnego. A to można uczynić także w inny sposób, o czym wiedzą ludzie, ale także niektóre małpy 😉 Może i Newton był prawiczkiem, ale nie wiesz co tam robił sam ze sobą 😀 Każdy człowiek odczuwa napięcie seksualne. Oczywiście są ludzie którzy nie mają popędu (aseksualizm) ale to jest anomalia, podobnie jak inne orientacje seksualne niż heteroseksualna oraz parafilie (tutaj lewaki by mnie skrzyczały za takie poglądy, ale na szczęście może żadnych tu nie ma :D)
Zaciekawiło mnie to co napisał Marcin, że praktycznie wszystkie gwałty (wiem, że kijowo się zastanawiać w tym momencie nad takimi kwestiami) na murzynkach w Afryce kończą się ciążą. To pokrywałoby się z tym co piszesz o tym, że natura na zasadach ewolucji nadała im większą płodność z powodu dużej umieralności ludzi w Afryce. Bo tak to zrozumiałam? 😀 Ale ciekawi mnie na jakiej zasadzie to działa pod względem biologicznym, czyżby Afrykanki częściej, dłużej miały owulację, uwalniały podczas owulacji większą liczbę jajeczek (to raczej odpada, bo skutek byłby jedynie taki, że nosiłyby więcej niż jedno dziecko podczas jednej ciąży)… wiem, że mi na to nie odpowiesz, bo nie jesteś ginekologiem, ale zainteresowała mnie ta kwestia.
od RacimiR: Maslow wyraźnie dał tam „Seks” a nie „rozładowanie napięcia” czy inny „samogwałt” (piękne, zapomniane słowo swoją drogą). Seks absolutnie nie pasuje do najniższego piętra, nawet gdyby traktować go całkowicie mechanicznie. Aseksualizm (a już zwłaszcza u kobiet) nie określiłbym mianem „anomalii”, bo jest po prostu zbyt często spotykany. Gdyby odliczyć kobiety, które uprawiają seks dla zdobycia innych korzyści albo pod presją (gwałt czy robienie tego, żeby mąż nie poszedł gdzie indziej) to wyszłoby pewnie, że większość kobiet jest „anomalią” 🙂
Wg mnie biologicznie (rozrodczo) kobiety się nie różnią. W Afryce panuje po protu większa „swoboda”, inne podejście no i też gwałty są na porządku dziennym. Mam znajomego z Koszutki, teraz to już starszy pan, mieszkający w Paryżu. W czasach PRL pracował on przez kilka lat w Zairze jako ekspert górniczy za czasów rządów Mobutu. Opowiadał, że ojcowie sami przywozili mu własne córki, aby sobie trochę umilił życie. Miał tam łącznie ponad 100 kobiet „one night stand”, pokazywał mi ich zdjęcia- praktycznie same „modelki”. On niekiedy w ramach wdzięczności kazał robolom z kopalni jechać zrobić np. wylewkę betonową w murzyńskiej chatce, gdzie mieszkały te kobiety. Ta historia dosyć dużo mówi o mentalności ludzi w Afryce. On oczywiście zarabiał tam kupę pieniędzy, nawet jak na standardy polskie (nie mówiąc o kongijskich), co było głównym powodem jego „powodzenia”, ale jakoś nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce ojcowie zwozili swoje piękne córki do domu jakiegoś milionera.
Inny znajomy jeździ po bidnych krajach i uczy dzieciaki grać w piłkę, rozdaje im koszulki piłkarskie i inne gadżety. Ma on jakąś apkę randkową (Tinder czy inne Badoo) i w krajach „zachodnich” nigdy nie napisała do niego żadna kobieta. Gdy jednak jedzie do Afryki, to po kwadransie ma już pełną skrzynkę listów od kobiet, które są gotowe spotkać się choćby zaraz.
Ale masz super zdanie o kobietach 😀 Oczywiście są sytuacje w których seks wykorzystuje się w sposób instrumentalny, ale (teraz uwaga, powieje romantyzmem) może chodzi też o sprawienie przyjemności osobie którą darzy się uczuciem? 😀 Mylisz aseksualizm ze słabym libido. Wiele kobiet ma po prostu słabe libido, albo nie przepada ze seksem, bo mężczyźni nie są w stanie ich zadowolić i nie chodzi tutaj o to, że facet jest słaby w łóżku, tylko wynika to z budowy anatomicznej kobiet. Aseksualizm polega na tym, że osoba aseksualna w ogóle nie czuje pociągu do innych osób, nie podobają jej się ani mężczyźni, ani kobiety. Takich osób jest naprawdę mało, na pewno mniej niż osób homoseksualnych.
To, że Twój kolega miał powodzenia w Afryce wynika z tego, że biali mężczyźni podobają się czarnym kobietom tak samo jak białe kobiety podobają się murzynom. Rasa biała jest po prostu obiektywnie najatrakcyjniejsza i nie ma to nic wspólnego z rasizmem, po prostu tak jest. Poza tym taki rodzynek był tam sporą egzotyką. Trudno, żeby wiele Afrykanek nie miało w tym momencie ochoty spotkać się z takim facetem. Okazja może się więcej nie trafić 😀 A jak jeszcze robił tam z siebie bohatera, to już w ogóle. Inne podejście do seksu z pewnością też tam istnieje, ale uważam, że to nie była główna przyczyna powodzenia Twojego kolegi wśród tamtejszych kobiet.
Naprawdę masz zamiar czepiać się tego, że w piramidzie pisze „seks”, a nie „rozładowanie napięcia seksualnego”? 😉 Moim zdaniem to po prostu tylko i wyłącznie skrót myślowy. A tak w zasadzie, to na większości pisze „potrzeby seksualne” które w moim mniemaniu można po prostu sprowadzić do rozładowania napięcia związanego z tą konkretną potrzebą . Niezaspokojenie tej potrzeby objawia się napięciem. Rozładowanie tego napięcia powoduje, że potrzeba zostaje zaspokojona, podobnie jak zjedzenie czegoś powoduje zaspokojenie głodu.
To, że czarni uprawiają dużo seksu to jest jedna hipoteza, która może mieć wpływ na to, że rodzi się ich tak dużo. Ja się odniosłam typowo do stwierdzenia, że każdy gwałt powoduje u kobiet w Afryce ciąże. Normalnie nie każdy stosunek kończy się ciążą, w zasadzie w ciągu jednego cyklu owulacyjnego tylko przez kilka dni kobieta jest super płodna. Stąd zrozumiałam to w ten sposób, że widocznie murzynki muszą być w jakiś sposób bardziej płodne i zaciekawiło mnie na jakiej zasadzie to działa. Dodatkowo napisałeś, że duża rozrodczość jest u czarnych uwarunkowana ewolucyjnie, a ewolucja przede wszystkim wpływa na wyposażenie biologiczne . Oczywiście te wpływa później w jakimś stopniu na psychikę, a tym samym na zachowanie, więc rozumiem to tak, że chodziło o to, że ewolucyjnie mają oni większe libido 🙂
od RacimiR: Nie mam „zdania o kobietach”, każdy przypadek traktuję indywidualnie.
Najpierw „wiejesz romantyzmem”, a potem krytykujesz to, że rozróżniam seks od „rozładowania napięcia seksualnego” 😉
Dla mnie właśnie jest to coś więcej i z tego powodu nie zgadzam się, żeby to było u Maslowa było to na tym samym poziomie, co robienie kupy. Seks jest zbyt skomplikowany i metafizyczny, aby umieścić go tak nisko. To najniższe piętro to wręcz obraza i hańba.
Trudno mi zrozumieć różnicę między aseksualizmem a niskim libido. Pewnie jakaś jest, ale efekt finalny jest ten sam. Biorąc pod uwagę wysoką popularność tego zjawiska u kobiet- tym bardziej umieszczenie seksu na dole piramidy jest debilne. Dół powinien być zarezerwowany dla rzeczy, bez których wykonywania człowiek umrze w ciągu max kilku dni. Brak rozładowania napięcia seksualnego nie spowoduje śmierci, co najwyżej człowiek wtedy trochę zmierzły jest, a i też nie każdy. Ja miałem w życiu okresy bez seksu i okresy z jego nadmiarem, trudno powiedzieć co było gorsze/lepsze, ale nie umarłem z tego powodu. To zbyt złożone zjawisko psychologiczne, aby je jednoznacznie ocenić.
Nie wiem, czy czarni uprawiają więcej seksu niż biali, ale na pewno rzadziej się zabezpieczają i w ich kulturze jest normalne, że seks = dziecko. U nas z kolei podejście jest takie, że seks -> dziecko = wpadka (nie licząc rzadkich przypadków 1-2 razy w życiu u niektórych ludzi, gdy jest to planowane).
Czarni obu płci lubią białych, bo po pierwsze to prestiż, a po drugie- często kończy się łatwym zarobkiem finansowym oraz legalizacją pobytu w Europie (w UK jest plaga „małżeństw” starych, pomarszczonych bab z 20-letnimi murzynami, albo wysyłanie co miesiąc kasy przez białe kobiety do Afryki, bo „habibi” ma tendencję do ściągania na siebie i rodzinę wszystkich plag egipskich, które mogą być rozwiązane tylko przy pomocy dużych pieniędzy w twardej walucie, a naprawdę do dobrego kłamania).
To, że jakieś zjawisko daje takie same skutki jak inne znaczy, że jest tym samym?
Czy Ty mi zarzucasz hipokryzję? 😀 Po pierwsze to chyba żadna nowość, że seks można rozpatrywać z dwóch punktów widzenia, tego romantycznego i mniej romantycznego. Po drugie, ja nie napisałam, że seks i rozładowanie napięcia seksualnego to jedno i to samo (wręcz przeciwnie), tylko zasugerowałam, że użycie słowa seks w piramidzie to skrót myślowy. Z resztą piramida pierwotnie nie powstała przecież w języku polskim, tylko została przetłumaczona, a język polski jest bardziej rozbudowany chociażby pojęciowo niż np. angielski. W różnych piramidach używa się różnych pojęć, które na pierwszy rzut oka są synonimami, w jednych pisze „seks”, w innych „potrzeby seksualne”, jeszcze w innych „prokreacja” itp. Poza kwestiami czysto językowymi, różni naukowcy mogli zrozumieć na swój sposób koncepcję Maslowa, jak wyglądała pierwsza piramida którą on narysował, ja osobiście nie wiem. Przyznałam Ci rację, że nie do końca seks tam pasuje, no ale jakby nie patrzeć „chcica” (ja uważam, że to słowo najlepiej pasuje :DDD) to moim zdaniem ewidentnie potrzeba fizjologiczna warunkowana działaniem hormonów, a potrzeby fizjologiczne są na samym dole. Nie pasuje tam pod takim względem, że jej zaspokojenie nie jest podstawą do wystąpienia potrzeb wyższego rzędu i fakt, można bez tego żyć. Może rzeczywiście najlepiej byłoby go wypisać gdzieś obok tych potrzeb fizjologicznych. Ogólnie zawsze staram się na wszystko patrzeć z różnych perspektyw. Nie mówię, że nie masz racji z tą piramidą, bo napisałam już wcześniej, że rzeczywiście seks nie do końca tam pasuje, ale tylko próbuje Ci pokazać inny punkt widzenia.
Koniec, bo zaczynają się jakieś filozoficzne dywagacje, ja po kilku dniach już nie pamiętam do końca o czym my w ogóle rozmawiamy, mój mózg zaczyna się zmieniać w budyń 😀 Powinnam uczyć się do egzaminu, a nie siedzieć na internecie 😀 🙂 Miłego 🙂
od RacimiR: Ja też już się pogubiłem w tej dyskusji, którą powinno się prowadzić o 3 nad ranem w knajpie pośród śpiących na ziemi towarzyszy niedoli 🙂 Ty masz egzaminy w lipcu? Dziwne czasy nastały.
Jak myśmy mieli w ten weekend mieć jeszcze normalnie zajęcia, ale poupychaliśmy je jakoś sami na inne zjazdy :DD Najlepsze jest to, że Usos jest już dawno zablokowany i nie da się już wpisywać ocen, a my dopiero w sobotę pisaliśmy ostatni egzamin. Ale dziekan z którym owe zajęcia i egzamin mieliśmy to wiadomo, pochyta. Ale nawet jakby to był ktoś mniej znaczący, na planie zajęcia oficjalnie są, więc śmiesznie, tak naprawdę dopiero powinniśmy zacząć sesję. Chociaż ta podobno dla zaocznych nawet nie istnieje 😛
od RacimiR: To ja już stary jestem, za moich czasów wakacje zaczynały się pod koniec czerwca, a w lipcu co najwyżej jakieś pojedyncze poprawki z „ćwiczeń”, żeby we wrześniu podejść do egzaminu z „wykładu”. Teraz macie jakieś Usosy, za moich czasów trzeba było z indeksem biegać, nieraz zdobycie wpisu było bardziej czasochłonne, niż sam egzamin (z nauką na niego). Pamiętam jak jechałem do Gliwic autobusem (3h dojazdu w obie strony z dojściem na uczelnie z pl. Piastów + godzina czekania na samej uczelni) specjalnie po wpis i go nie dostałem, bo wykładowca se nie przyjechał 🙂
Ten rok był jakiś dziwny, bo zaczęliśmy w sumie pod sam koniec października, później był szczyt klimatyczny przez który w ogóle nie było ferii i tak to się jakoś ostatecznie wszystko poprzeciągało. Za to z tego co wiem, 2 rok zaczyna już zajęcia pod koniec września 😛 Za moich czasów też były indeksy, ja też je przeżyłam na licencjacie. Wydaje mi się, że nie jesteś dużo starszy ode mnie 😀 Na starość zachciało mi się robić magisterkę, z resztą trochę nie mam wyboru, bo po pierwsze zmieniają się przepisy i od 2020 roku licencjat będę mogła sobie, no wiesz, po drugie likwidują system boloński i znowu wprowadzają jednolite magisterskie, więc to ostatni gwizdek, żeby uzupełnić wykształcenie. Wracając do kwestii indeksów, Uś jest jedną z niewielu uczelni na której indeksy nadal funkcjonują dodatkowo oprócz Usosa (ku naszemu nieszczęściu, na tą chwilę to jest kompletnie nikomu niepotrzebne), tak więc tak, nadal mam też indeks i wiem co to znaczy jeździć za wpisami po całym śląsku i ślęczeć pod pokojami wykładowców, żeby zdobyć autograf 🙂
od RacimiR: No to powodzenia, ja też magistra robiłem osobno, nawet nie wiedziałem, że mają to zlikwidować. Nie wiem po co te indeksy, chyba żeby uczyć wytrwałości i odsiać osoby niezdecydowane. Nie wiem czy teraz jest, ale kiedyś była jeszcze tzw. karta zaliczeniowa, jeszcze ważniejsza od indeksu. Zdarzało się mieć ocenę w indeksie, ale w karcie nie i de facto to tak, jakby oceny nie było. Ludziska zamiast się uczyć, to całe dnie poświęcali na bieganie za wpisami. Pół biedy gdy ktoś mieszkał obok uczelni, ale wielu ludzi było z innych części kraju i musieli tracić cały dzień na jeden wpis.
Teraz w sumie nie jestem pewna, czy to nie tylko aby na moim kierunku nie mają wprowadzić znowu jednolitych magisterskich, ale o likwidacji systemu bolońskiego trąbi się już od dawna ogólnie. O karcie zaliczeniowej to nie słyszałam 🙂 A studia zaczęłam 10 lat temu, czyli dosyć dawno. Pewnie to działało na zasadzie, że indeks dla studenta, a ta karta do jakiś tam akt 🙂
Chcę zwrócić uwagę na pewną ważną rzecz. Przewidywania o masowym głodzie i zapaści cywilizacji wskutek przeludnienia były już robione. Wedle przepowiedni robionych 40 lat temu, wszyscy powinniśmy być już martwi. Tak oczywiście nie jest. Gdy esktrapolować wydajność produkcji z tamtych czasów, rzeczywiście powinno dak być Wydajność produkcji jedzenia jednak wzrosła, pojawiły się nowe technologie. Jesteśmy w stanie wyciągnąć więcej z danego obszaru upraw dzięki nowoczesnym technikom.
Im więcej ludzi (białych/azjatów) tym więce rodzi się geniuszy któzy pchają cywilizację do przodu. Podobnego kopa dała np komputeryzacja która umożliwia bardziej wydajne zużywanie zasobów. Zastosowanie AI również prawdopodobnie uczyni wszystko jeszce wydajniejszym, mniej będzie sytuacji w których coś się marnuje i jest źle używane. Być może pojawią się jeszcze lepsze techniki oczyszczania wody. Sama chodowla zwierząd zużywa ogromne ilości zasobów w porównaniu do roślin – ilość wody, miejsca, produkowane zanieczyszczenia – a cały czas trwają prace nad „mięsem z próbówki”, chodowaną i klonowaną tkanką mięsną któa nie potrzebuje reszty zwierzęta. Przestawienie się na ten tryb z dało by nam skok wydajnoci podobny do pierwszego wprowadzenia pestycydów.
od RacimiR: Problem w tym, że cały ten postęp technologiczny będzie z nawiązką zeżarty przez gigantyczny przyrost naturalny. Wydajność (zwłaszcza energetyczna, ale też rolnicza) rośnie wolniej, niż populacja świata. Dlatego wycinane są kolejne lasy, bo potrzeba nowych farm.
Mały „off-topic”: Co do wykorzystania sztucznej inteligencji (AI) to całkiem osobny temat na niezły artykuł. AI już potrafi odczytać co człowiek widzi na podstawie aktywności kory wzrokowej (eksperyment z Kioto), potrafi analizować duże ilości danych i jej rozwój jest krzywą wykładniczą.
Na razie mamy wiele „małych” AI przeznaczonych każda do osobnego celu, ale wyobraźmy sobie, że te wszystkie sieci neuronowe ulegają integracji i tworzą inteligencję szybciej uczącą się od człowieka o ogromnej pamięci. Dla niej człowiek będzie czymś jak dla nas mrówka. Taka AI może mieć własne cele, niekoniecznie zgodne z naszymi, nie będzie mieć żadnej etyki, będzie niesamowicie skuteczna, manipulująca, nieskora do ustępstw i negocjacji.
Jak to ktoś powiedział „sztuczna inteligencja może być ostatnim wynalazkiem człowieka”…
Mam wrażenie że Elon Musk i szereg innych osób mogą mieć sporo racji, ostrzegając nas przed AI…
od RacimiR: Jest to prawda, ale wydaje mi się, że jeżeli ludzie wyginą, to raczej zanim AI będzie na tyle mądra, aby ich wybić.
▌▌Człowiek: „Na razie mamy wiele «małych» AI przeznaczonych każda do osobnego celu, ale wyobraźmy sobie, że te wszystkie sieci neuronowe ulegają integracji”
O ile sam ostrzegałem przed AI jeszcze w ubiegłym tysiącleciu (przydaje się czytanie SF), to przecież same z siebie tej „integracji” nie dokonają — tu pojawia się problem złożoności i każde dołożone „pięterko” złożoności jest wykładniczym gwoździem do trumny danego projektu — autorzy przestają rozumieć, co uzyskali na niższych piętrach i dlaczego to nie działa.***
Ale doświadczenie rosyjskich i niemieckich obozów koncentracyjnych wskazuje, że wcale nie trzeba AI do załatwienia milionów ludzi przez „silne państwo” (wtedy wystarczyły papierowe karty perforowane do ewidencjonowania milionów jednostek ludzkich).
Dziś wystarczy zapanować nad danymi osobowymi, biometrycznymi, powiązać to z aktywnością telefoniczną i w Internecie, dołożyć rozpoznawanie głosu i twarzy na mieście i już mamy nowoczesny, całkowicie szczelny obóz koncentracyjny o radosnej twarzy — wystarczy raz na to pozwolić Grupie Trzymającej Władzę — i nikt nie fiknie, bo indywidualnie zostanie zniszczony, a cała wiedza o otaczającym nas świecie zostanie poddana propagandowej manipulacji władzy.
.
.
.
▌▌*** Projekty informatyczne mają tym większe prawdopodobieństwo porażki, im więcej „węzłów” próbują ze sobą powiązać — bo oznacza to wiązanie każdego z każdym, a więc złożoność rośnie wykładniczo do potęgi n-tej — RacimiR powinien jeszcze pamiętać gdzieś tam u niego klęskę projektu biletowego ŚKUP — pasożytnicza kasta biurokratyczna ogłosiła kiedyś cudowne płatności za przejazdy, powiązane z elektronicznymi płatnościami za muzea, podatki, parkomaty, uwiarygodnianie się, podpis elektroniczny, innowacyjne biletomaty, etc.… Od razu mnie zainteresowała gwarantowana klęska tego projektu, więc przyłożyłem ucha do nadchodzących na ten temat wieści.
I co?
I przez jakieś 10 lat projekt przepalał bezproduktywnie kolejne miliony odebrane mieszkańcom, pasożytnicza kasta urzędnicza była zadowolona — kasa płynęła wartko, by po jakichś 10 latach kosztownych porażek (kiedy inni dawno go już wdrożyli, czasem wręcz minimalnym kosztem — korzystając z cudzych rozwiązań) wprowadzić… kadłubkowy program e-biletu ŚKUP.
Tak wygląda „integracja”, przynajmniej w przypadku innowacyjnych geniuszy pracujących w państwowych urzędach.
● „«Poldrob» województw bydgoskiego, toruńskiego i włocławskiego zatrudnia ok. 200 robotników i 800 osób w administracji. Nic dziwnego, że firma nie może stanąć na nogi i wystąpiła o dotację z budżetu państwa.” — „Solidarność Gdańsk” nr 23/24, 1984.
● „W kombinacie Spółdzielni Rolniczej Kościernica w woj. koszalińskim zaginęło bez śladu 700 świń. Figurowały w dokumentach, choć chlewnia była pusta. Za to PGR Złocieniec wybudował oborę dla krów. Obora stoi, a PGR kupuje mleko od okolicznych rolników. Odstawia je w takiej ilości, jakby obora była w pełni zagospodarowana.” — „NAI” nr 93, 1987.
od RacimiR: ŚKUP był typowym projektem polityków Platformy Obywatelskiej, czyli wyprowadzanie publicznych pieniędzy z budżetu przy pomocy „pośrednika” (nieważne, czy to ŚKUP, elektrownia atomowa, portal dla bezdomnych czy stadion- zasada zawsze była ta sama- państwo daje hajs, przetarg wygrywa firma-kogucik, powiązana z politykami, koszty drożeją z czasem, na końcu projekt albo upada całkiem, albo wzywany jest przysłowiowy pan Zdzichu, który robi robotę za 10% ceny (żeby plebs nie narzekał, że zniknęły miliony i nic nie zrobiono). Tak było ze ŚKUPem- ~6 lat obsuwy, koszt wielokrotnie wyższy niż zakładano, a efekt końcowy ograniczył się do pre-paida na komunikację i parkingi. Oczywiście winnych brak. Za tą kasę mogli kupić licencję na londyński Oyster, czyli system idealny.
W IIIRP zawsze, gdy kasta administracyjno-urzędnicza zamawiała jakiś system informatyczny, to można być w 100% pewnym, że będą problemy (czyli mniejsza funkcjonalność za większe pieniądze, o ile projekt nie zostanie przerwany w połowie, bo tak też się zdarzało, a w ZUSie jeszcze niedawno biegało się z dyskietkami 3,5 cala po pokojach).
Co do Elektrowni atomowych, nie masz racji. Mówienie że to technologia z lat 50, to jak mówienie że żarówka to technologia z XIX. W sumie rację niby się wtedy ma..
Cały czas trwają pracę nad reaktorami nowych typów, zużywających nowe typy paliwa, w tym materiały które wcześniej były tylko odpadami jądrowymi. Słyszałem powiedzenie że nie ma czegoś takiego jak odpady jądrowe, jedynie paliwo do przyszłych modeli elektrowni.
W ogóle uważam że produkcja prądu powinna być przestawiona w 100% na elektrownie jądrowe. Najprawdopodobnie zostało to sztusznie zachamowane aby uzależniać ludzi od paliw kopalnych do których większy dostęp mają co niektóre kraje których pozycja dzięki dzięki temu się utrzymuje.
Na zachodznie np. ekodebile protestują przeciw elektrowniom atomowym bo boją się czarnobyla. A nie zdają sobie sprawy że same spalanie węgla samo w sobie też produkuje promieniotwórcze pierwiatki które przedostają się do atmosfery.
od RacimiR: Żarówki rozwijają się szybko, tak jak elektrownie węglowe. Z atomówkami jest inaczej. Prace niby trwają, nawet w Polsce wydaliśmy setki miliony złotych na elektrownię, której nie ma i nie wiadomo, gdzie miałaby być. Trwają też prace nad samochodem na wodę, lotami w inne galaktyki i innymi cudami. Niektórzy nieźle się na tym obłowili, ale żadnego technicznego efektu nie ma. Podaj przykład konkretnej elektrowni jądrowej (pracującej i produkującej prąd, a nie planowanej) która by wykorzystywała technologię nowszą, niż te sprzed 60 lat. Nie ma takiej. Jedyne co jest ulepszane to chłodzenie, szczelność, procedury bezpieczeństwa i składowanie odpadów, czyli rzeczy „towarzyszące”, nie mające wpływu na wydajność reaktora. Sam rdzeń elektrowni jest niezmieniony od dekad i prawdopodobnie nigdy nie zostanie ulepszony, bo jest już wynaleziony w 100%.
Zasłyszane powiedzenie o odpadach można rozszerzyć- nie ma czegoś takiego jak odpady i śmieci (ogółem), bo jest to potencjalne paliwo i surowce wtórne. Problem w tym, że tego „paliwa” przybywa w zastraszającym tempie i nikt go nie chce nawet za darmo. Gdyby odpady z elektrowni były komuś potrzebne, to nie traktowano by ich jak kukułcze jaja.
Ja chciałbym mimo wszystko, żeby w Polsce była elektrownia atomowa (każdy kraj wokół je ma, nawet te niewielkie), bo to relatywnie tania, czysta i bezpieczna energia. Oczywiście nie pozwolą nam na to Timmermansy, Tuski i Putiny (którzy sami mają ich pełno u siebie), więc pewnie nigdy taka nie powstanie.
https://fakty.interia.pl/polska/news-gowin-repolonizacja-mediow-to-jedno-z-przyszlych-zadan-rzadu,nId,3052917
Gowin zapowiedział że jeśli PiS wygra wybory to będzie repolonizacja mediów. Jak myślicie czy PiS się odważy ? Będzie już po wyborach więc rząd nie będzie musiał się przejmować KOD-ziarskimi awanturnikami (a będzie niezła awanturka, nawet większa niż z sądami gdyż mało obywateli ma do czynienia z sądownictwem, natomiast media są na każdym kroku – oczywistym jest że KOD-ziarze w obronie sojuszniczych mediów zrobią zadymę). Pytanie tylko jakie media by chcieli zrepolonizować. Moim zdaniem TVN-u nie ruszą gdyż oznaczałoby to konflikt z USA a tego PiS za wszelką cenę chciałby uniknąć, zresztą kiedyś gdy TVN miał być ukarany finansowo to Mosbacher wiedziała co należy robić, swoje zrobiło też wiele lewackich środowisk z za oceanu, w tym część Kongresmanów.
Moim zdaniem jeśli PiS się na to odważy to będzie chciał głównie dokopać mediom niemieckim (na pierwszy ogień poszedłby Ringiel Axel Springer [wydawcy Onetu, Fakt czy Newsweeka] i Bauer Media [wydawca Interii]) i Agorze (z wiadomych względów, z końca Wyborczej ucieszyłby się elektorat PiS). Oczywiście oznaczałoby to konflikt z UE ale po wyborach PiS-owcy nie boją się unijnych urzędasów (do 2017 roku PiS miał największe konflikty z UE by od 2018 roku się do nich przymilać).
od RacimiR: Już to obiecywali ostatnim razem i odbili się od ściany. Czyli albo nic nie zrobią, albo tak jak piszesz- skoncentrują się na Niemcach. Najgorsze szczujnie antyPiSowskie mogą spać spokojnie- TVN to „sojusznik”, a GazWyb jest teoretycznie polski, tak samo „Polityka”, więc nie do ruszenia w ten sposób. Zresztą Wyborcza paradoksalnie robi przysługę PiSowi, pokazując, jaka opozycja jest naprawdę. Zostają więc Niemcy i inni z UE- Fakt, Onet, Newsweek, Interia i papierowe gazety lokalne typu Pomorska czy Dziennik Zachodni oraz bezpłatne NaszeMiasto. Nawet, gdyby wprowadzili repolonizację, to te media będzie można prowadzić „na słupa”- jurgieltników i ojkofobów w Polsce nie brakuje, np. Tomasz Lis, albo Durczok, któremu ostatnio portal plajtnął.
Ja po cichu wierzę, że w drugiej kadencji PiS w końcu weźmie się do roboty (zwłaszcza z sądownictwem), bo nie będą mieli na głowie protestów ulicznych typu KOD (który dokonał samoośmieszenia). Najgorsze jest jednak 447, o którym coś podejrzanie cicho w ostatnich tygodniach (nawet trwająca, powtórzona kampania wyborcza w Izraelu omija ten temat szerokim łukiem).
▌▌RacimiR: „Najgorsze jest jednak 447, o którym coś podejrzanie cicho w ostatnich tygodniach (nawet trwająca, powtórzona kampania wyborcza w Izraelu omija ten temat szerokim łukiem).”
Bo to w ogóle nie jest temat na kampanię wyborczą w Izraelu — temat skandalicznej ustawy 447 nakręca żydowskie lobby w USA — to samo, które gdy Karski składał raport nt. trwającego holokaustu — odmawiało jakichkolwiek związków z Żydami europejskimi (pt. — „A niech giną ci chałaciarze…”).
Są też opinie, iż niemieccy socjaliści Hitlera swoimi kanałami sami szukali kontaktów z lobby żydowskim w USA żeby Żydów pod swoją kontrolą przehandlować za dobrą cenę (— „To my decydujemy kto jest Żydem” — stąd wstrzymywanie zagłady, szczególnie Żydów węgierskich aż do 1944 roku), ale ci też ponoć spotkali się z odmową — żydowskie lobby w USA nie poczuwało się do jakiejkolwiek ofiarności na rzecz Żydów europejskich.
I poniekąd słusznie zostawili ich na śmierć — europejska diaspora żydowska w I. poł. XX wieku miała kilka „pni” genetycznych (raczej nie wywodzących się ze starożytnej Palestyny), mówiła kilkoma różnymi językami i należała do odrębnych klas społecznych, a idee eugeniki, darwinizmu społecznego oraz wyższości ras były w USA zakorzenione tylko trochę słabiej, niż w samej III Rzeszy (oficjalna segregacja rasowa).
No chyba że dziś byłby jakiś lepszy geszeft do zrobienia, a to co innego — „nasi bracia” jak się patrzy, zwłaszcza że już martwi, a majątek pozostał i się marnuje…
.
▌▌BTW: Pozostawienie nierozwiązanego tematu reprywatyzacji (który jednak należałoby ściśle powiązać z tematem odszkodowań za złodziejstwo i zbrodnie ustrojów totalitarnych [w tym Żydów, także przez tych /lub ich bliskich krewnych/, po których amerykańscy Żydzi nagle by chcieli na krzywy ryj dziedziczyć majątek] oraz szkód poniesionych w wyniku zamknięcia i pracy przymusowej Polaków w GG i PRL) doprowadziło do tego, że w efekcie na pozostawionym majątku „niczyim” — w wyniku „kuratorów 150-latków” — pięknie uwłaszczyła się nadzwyczajna kasta urzędnicza.
Ale żądania wpływowych sił nie zostały przecież w ten złodziejski sposób w żaden sposób zaspokojone — Polacy zapłacą więc za to po raz drugi.
.
▌▌Tak socjalizm skutecznie niszczy Polskę…
od RacimiR: Ja wiem, że to głównie różne Abrahamy Foxmany są za 447, ale Izrael bardzo im w tym pomagał jeszcze do niedawna. Teraz cisza do kwadratu. Widocznie lobby żydowskie w USA po prostu ich uciszyło do końca października, aby nie psuć poparcia swoim oddanym wasalom z Nowogrodzkiej.
▌▌Absolutnie najgorsze, co można w sprawie ustawy 447 zrobić, to robić dokładnie to, co właśnie w tej sprawie robi PiS — trzymać temat w tajemnicy, jak tylko można publicznie zaprzeczać i chować pod dywan, gdy wychodzi na jaw — wyciszać na ile się tylko da całkowicie pustymi krzykami PiS-owskich partyjnych przygłupów o „nieoddaniu nawet guzika” w wyniku „nielegalnych roszczeń” „za zbrodnie Irokezów”, podle ośmieszać Polaków jako „ruskich agentów”, a po cichu żebrać o łaskawe rozłożenie przekazywania majątku Polaków w czasie, próbować negocjować wkomponowanie się jako przyszły zarządca przekazywanego majątku Polaków, a kiedy sprawa już ujrzy światło dzienne nagle na ostatni guzik dogadana — przeprowadzić przez Sejm w stalinowskim tempie lepszym od nowelizacji ustawy o IPN na żądanie ambasady Izraela.
.
▌▌Jak na razie — przynajmniej w poważnych państwach — tego rodzaju żądania na krzywy ryj były powodem rozpoczynania wojen — trudno więc oczekiwać, by prędzej lub później tym razem zakończyło się to jakoś inaczej, przynajmniej na lokalną skalę.
.
▌▌Dlatego — jak już tu pisałem — całkowicie co do literki podtrzymuję moje zalecenia wyborcze sprzed miesiąca:
● W wyborach do Parlamentu Europejskiego UE: — Zdecydowanie PiS!
● W wyborach do Sejmu: — Absolutnie nie PiS!
Żadnej lewicy w Sejmie!
Ani zdradzieckich faszyzujących marksistów POPSLDNo, ani podobnych im judeochrześcijańskich socjalistów z PiS! A już szczególnie żadnego mentalnego PRL-u z PiS!
Socjalizm+ niszczy Polskę!
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/rzecznik-praw-obywatelskich-adam-bodnar-broni-morderce-kristiny-z-mrowin-jakuba-a-aa-V27B-WNB9-cRfJ.html
Adam Bodnar broni mordercy 10-letniej dziewczynki. Twierdzi że policja zatrzymała go w brutalny sposób.
A co, mieli go uprzedzić o wizycie i łaskawie poprosić aby udał się na komisariat ? Został aresztowany prawie nagi, ponieważ na swoich ubraniach mógł mieć np. ślady przestępstwa; został skuty w kajdankach bo potencjalnie mógł być niebezpieczny.
od RacimiR: Tak bardzo często się w Polsce aresztuje, nie wiem czemu Bodnar nagle z tym wyskoczył? Tym bardziej, że z tego zabójcy lewaki próbują zrobić PiSowca i katolika. Nielogiczne zachowanie- dotychczas Bodnar zachowywał się klasycznie, czyli bronił lewaków (także winnych) i gnębił prawicę (także niewinną), ale ten ruch kompletnie wymyka się z jego doktryny.
https://wiadomosci.wp.pl/czechy-chca-dymisji-premiera-na-ulicach-nawet-250-tys-osob-6395142759614593a
W Czechach chyba tworzy się KOD, media podają że 250 tysięcy ludzi protestowało przeciwko premierowi Andrejowi Babiszowi. Jego partia nie jest lubiana przez obecne władze UE i lewaków. Ponoć już wcześniej były protesty ale dopiero teraz były tak duże, ponoć specjalnie na protesty była większa częstotliwość połączeń kolejowych i autobusowych do Pragi; czyli krótko mówiąc zwożenie protestujących.
od RacimiR: No ciekawe rzeczy się dzieją. W Gruzji też niespokojnie, choć tam to bardziej wiarygodnie i oddolnie wygląda.
W Gruzji ludzie wkurzyli się że rosyjski deputowany przemawiał w ich parlamencie a ich rząd na to pozwolił. Z perspektywy Gruzinów oczywiście nie ma co się dziwić.
od RacimiR: Otóż to, dlatego napisałem, że to wiarygodne i oddolne. W Hong Kongu też obecne protesty są szczere i prawdziwe.
Natomiast w Czechach sprawa śmierdzi na kilometr i wygląda na klasyczny, skoordynowany wielopłaszczyznowo i podsycony socjotechniką- ciamajdan.
Czesi mają ten problem, że Praga dominuje cały kraj pod każdym względem, nie ma tam żadnego innego ośrodka miejskiego, stanowiącego przeciwwagę. W samej Pradze mieszka kilkaset tysięcy imigrantów (głównie spoza UE- skośnoocy Azjaci i mieszkańcy byłych republik ZSRR), którzy zawsze będą kontratakować każdą próbę obrony przed „postępem” ze strachu przed utratą legalnego pobytu w Czechach. Do tego dochodzi mnóstwo turystów, którzy zasilą protesty z czystej ciekawości. Dlatego wystarczy „zdobyć” Pragę, a całe Czechy muszą się podporządkować. W Polsce na szczęście jest inaczej, a zlewaczała w większości Warszawa niewiele ma do powiedzenia w krajowej polityce.
Myślę że po to jest wprowadzana promocja homoseksualizmu, aby zmniejszyć populację Europejczyków i w te miejsca powsadzac ludzi z 3 świata.
▌▌ Kat: „ciekawi mnie na jakiej zasadzie to działa pod względem biologicznym, czyżby Afrykanki częściej, dłużej miały owulację”
Jeśli nawet miałaby to być prawda (może co najwyżej jakieś ziarenko…), to nie szukałbym aż tak „kosmicznych” przyczyn (nb. z Murzynami jak z nikim innym różnimy się genetycznie — nie mają genów naszych neandertalskich i np. chyba dość często nie trawią laktozy).
.
W celach naukowych rzuciłbym cztery inne hipotezy do przebadania:
● Zdrowy tryb życia na powietrzu — wg dzisiejszej wiedzy uruchamia to na pełną parę gospodarkę hormonalną (pracujący fizycznie faceci są bardziej owłosieni, korpoludki i księża mają obniżony poziom testosteronu…).
● Życie wśród zwierząt (gospodarskich — dzika Afryka to już wycięty i zaorany mit) — to buduje kultury kręcące się non-stop wokół seksu, skoro zwierzątka wokół robią to na okrągło.
● Ilość światła słonecznego — im bardziej oddalamy się od równika, tym wśród ludzi bardziej narasta spokój, opanowanie, depresja, niski metabolizm. Odwrotnie a Afryce — tu wszystko jest rozbuchane, intensywnie, choćby i krótko.
● Kontynuując: strefy równikowe dostarczają innego środowiska, niż strefy podbiegunowe — w chłodnym klimacie selekcja przestawia się na przetrwanie: niski metabolizm, dłuższe gromadzenie czynników odżywczych, niską płodność, za to wyższe „inwestowanie” w sztukę potomstwa. W strefach wokółrównikowych odwrotnie: selekcja wspierająca dużą płodność (duże pupy Murzynek są selekcyjnym dostosowaniem do nadchodzącej kolejnej ciąży — w przeciwieństwie do raczej płaskich Norweżek [i związek odchudzania z bezpłodnością — pierwsze, co się wyłącza przy spadku wagi, to płodność]).
.
.
.
▌▌Fajne są wyniki badań genetycznych, np. najstarszy, najbardziej pierwotny kod genetyczny mają mieć Buszmeni z Południowej Afryki. I faktycznie — są jednymi z najjaśniejszych Murzynów i można w nich dostrzec cechy wszystkich innych ras ludzkich, aż szokujące, bo nawet tych najbardziej odległych.
BTW: Nie wnikałem w pełną ocenę naukową, ale świeżo odwiedziłem ciekawą stronę badającego genom ludzkości księdza-kreacjonisty:
● http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl\pol_adam.htm
Nie bedzie przeludnienia. Ogladajcie Artura Lalaka. Za 5 lat kolejna cykliczna dzuma.
Tekst tego podróżnika to artykuł sponsorowany na rzecz organizacji maltuzjanskich które doprowadziły Chiny i Rosję do kryzysu demograficznego. Ideologia od czasów Johna Smitha jest traktowana na równi z nie energetycznym sposobem podboju i kolonizacji.
od RacimiR: Kryzys demograficzny w Chinach? Przecież ten kraj jest przeludniony, biorąc pod uwagę, że znaczna jego część to ziemia nie nadająca się do zamieszkania. Wschodnie wybrzeże pęka w szwach. Taki kryzys przydałby się w Afryce, bo wkrótce stanie się ona eksporterem milionów „uchodźców klimatycznych”.
Czy musimy ich przyjmować w Europie ? Nie, bo jest jeszcze wiele miejsc na świecie, gdzie jest kupa miejsca, a przede wszystkim Syberia, Kanada, Australia, Azja Środkowa, a w ostateczności Sahara, Grenlandia i Antarktyda. Z punktu widzenia istniejących technologii jest możliwe rozprowadzenie ludzi po tak dużym terenie, trzeba tylko osłabić politycznie Rosję, Kanadę, USA (w takiej Alasce, Montanie czy Wyoming też jest w cholerę miejsca), Australię …
Moim zdaniem w obecnej sytuacji bardziej grozi nam ogromny spadek populacji w wielu krajach. W zasadzie wszystkie państwa poza Afryką mają wskaźnik dzietności poniżej 2.1, a niektóre państwa azjatyckie wręcz tragicznie niski- vide Korea Południowa 0,84(!). W większości prowincji Chin mieszkańców już ubywa. Już nie tylko Europa się kurczy, w zasadzie za jakieś 20 lat większość państw będzie miała ujemny przyrost naturalny. Owszem, ogromny przyrost w Afryce jest problemem, ale myślę że nawet tam nie będzie takiej tragedii, bo w koncu cywilizacja też coraz bardziej tam dociera i wątpie by ludzie cały czas mieli np. po 6- 7 dzieci.
od RacimiR: W większości krajów Azji populacja też rośnie jak na drożdżach. Ogólna populacja Ziemi rośnie bardzo szybko i nic nie wskazuje na to, żeby miała się zatrzymać, a co dopiero skurczyć.