Hipernacjonalizm według Bono

fot: u2interference.com
Bono podczas koncertu, fot: u2interference.com

19.04.2016

Do napisania teko tekstu sprowokował mnie niejaki Bono z zespołu U2, który stwierdził, że w Polsce (i na Węgrzech) panuje „hipernacjonalizm”, gdyż te kraje nie zamierzają przyjmować tzw. uchodźców. Można byłoby wypowiedź Bono zignorować, gdyby nie to, że słowa te padły w Amerykańskim Kongresie. Sam Bono cierpi na „syndrom Hołdysa”. Dawno temu nagrał dużo dobrej muzyki z zespołem U2 (apogeum formy był krążek „The Joshua Tree”), choć moim zdaniem – 90% sukcesu tego zespołu jest zasługą skromnego i pozostającego w cieniu gitarzysty 'The Edge’, który napisał dla U2 prawie wszystkie piosenki. Niestety od końca lat 80-tych zaczął się muzyczny zjazd w dół, a od ponad 20 lat panowie z U2 nagrywają coraz większe popowe śmieci (ostatnia płyta U2 jest do pobrania legalnie za darmo, bo inaczej nikt by jej nie kupił). Ze zbuntowanego rockmana – Bono zmienił się o 180 stopni, czyli w lewaka, który zaczął płynąć z nurtem poprawności politycznej. Zaczęło się w latach 80-tych od „pomocowych” koncertów, które organizował Bono ze swoim krajanem z Dublina – Bobem Geldofem (kolejny światowej sławy celebryta, któremu udała się w życiu dosłownie jedna piosenka). Społeczeństwo kupiło te koncerty i odniosły one ogromny sukces marketingowy oraz finansowy, ale oczywiście głód w Afryce nie został zlikwidowany. W tych czasach DJ Bobo Bono ostatecznie porzucił karierę muzyczną na rzecz lansowania się, politycznej poprawności oraz zarabiania pieniędzy pod przykrywką pomagania ludziom. Lubił sobie też przyćpać. Prawdopodobnie w ostatnich latach Bono stał się kukiełką George Sorosa, która miała legitymować jego podejrzaną działalność krzewienia multikulturalizmu i NWO. Ostatni znany przebój Bono i jego grupy – U2 to „Ordinary Love”, napisany w hołdzie zmarłemu Nelsonowi Mandeli, czyli człowiekowi, który zamienił RPA w kraj skrajnie rasistowski, skąd obecnie biali ludzie muszą uciekać przed śmiercią (dosłownie przed śmiercią, a nie tak jak w przypadku muzułmańskich „lekarzy” – przed niedostatkiem). Jedno z ostatnich wielkich dokonań Bono to fiknięcie kozła na rowerze w Central Parku, gdzie powiedział, że życie uratowało mu to, że był ubrany w strój żydowskiego chasyda.

Bono w 2002 roku założył fundację charytatywną „ONE”, która okazała się jednym wielkim szwindlem, przy którym Jurek Owsiak to wzór przejrzystości. Jedynie 1.2% przychodów fundacji Bono zostało przekazanych potrzebującym, a pozostałe pieniądze zostały przejedzone przez 120 (!!!) pracowników fundacji (kolejne podobieństwo do Organizacji Sorosa). Nawet Gazeta Wyborcza (którą trudno posądzić o niechęć wobec Bono) napisała o tym tekst – KLIK. Bono z muzyka stał się biznesmenem, który pławi się w luksusach. No i nagle pan Bono pojawia się w amerykańskim Kongresie, gdzie żebra o dodatkowe, publiczne pieniądze na wspieranie tzw. „uchodźców” (kolejny powód do łączenia go z Sorosem, który w tym samym czasie napisał TAKI TEKST).

„Widzimy jak Polska i Węgry przesuwają się na prawo, w kierunku pewnego hipernacjonalizmu, hiperlokalizacji, który, jak sądzę, ma być odpowiedzią na globalizację” oraz „Nacjonalizm jest zagrożeniem, mowa nienawiści jest zagrożeniem. Widzieliśmy w latach 40. XX wieku, jakie ma to skutki. Musimy stawić czoła zagrożeniu, za jakie uważam nacjonalizm.”

Bono w swej przemowie wielokrotnie zastosował także Prawo Godwina. Te wypowiedzi wywołały „gównoburzę” w Polsce. Stały się one pożywką dla opozycyjnych partii politycznych i sympatyzujących z nimi mediów, aby wykorzystać autorytet Bono do ataku na rząd i przeciwników przyjmowania „uchodźców”. Wypowiedzi Bono spotkały się także z dużym wzburzeniem „obozu patriotycznego”, który zgodnie stwierdził, że Bono ma się odpier.. odczepić od Polski, bo nie ma o tym kraju zielonego pojęcia.

Jak ja to widzę? Z jednej strony Bono ma rację – Polska i Węgry skręcają w prawo i stają się coraz bardziej nacjonalistyczne. Jednakże ja uważam, że to bardzo dobrze, bo pod rządami lewaków bylibyśmy już straceni, tak jak Szwecja. Znamienne jest to, że Bono przemawiał w USA, czyli kraju, który swoimi „misjami stabilizacyjnymi” wywołał cały kryzys uchodźczy, a teraz nie kwapi się do przyjmowania imigrantów do siebie.

Druga sprawa to rzekomy „hipernacjonalizm”. Jeżeli jest on w Polsce, to jak nazwać to, co się dzieje w Izraelu? Super-hiper-ultra-nacjonalizm? Wszak Izrael graniczy z Syrią, jest krajem bardzo bogatym, ale nie przyjmuje uchodźców, tylko odgrodził się od nich masywnym płotem z wieżyczkami strzelniczymi. Panuje tam apartheid, holokaust, czystki etniczne i permanentne łamanie praw człowieka. Bono jednak przyczepił się Polski, zamiast skrytykować stokrotnie bardziej nacjonalistyczny Izrael. Dlaczego? Bo ma pełne gacie i wie, że za krytykę Izraela byłby skończony i mógłby przez resztę życia co najwyżej śpiewać do kotleta na Camden. Polityczna poprawność wśród gwiazd popkultury stanowi mocne ułatwienie kariery i umożliwia brylowanie w telewizjach. Dla odmiany – było kilka osób z popkultury, które ośmieliły się skrytykować Izrael i jego 'hipernacjonalizm’, np. Mel Gibson czy Roger Waters – błyskawicznie zostali wyklęci przez „środowisko” i usunięci z życia publicznego. Bono nie chce podzielić ich losu, dlatego dla własnego bezpieczeństwa krytykuje Polskę i jej „hipernacjonalizm”, bo to jest w modzie i za to mu absolutnie nic nie grozi.

Na szczęście, według mnie sprawa Bono będzie miała skutek odwrotny do zamierzonego. Przede wszystkim Bono zaorał się sam, mówiąc w Kongresie, że z ISIS trzeba walczyć przy pomocy komików (mówił to całkiem serio). Sprawy Charlie Hebdo czy Kurta Westergaarda pokazały, że dżihadyści nie posiadają zbyt rozbudowanego poczucia humoru. Wizerunek Polski w kręgach syjonistyczno-lewacko-sorosowych i tak jest już „skrajnie faszyzujący”, więc jedna wypowiedź Bono nic tutaj nie zmieni. Natomiast w Polsce wystąpi „efekt Gazety Wyborczej” i „efekt Targowicy” – patrioci jeszcze bardziej skonsolidują się w obliczu zagrożenia zewnętrznego, stracą resztki zaufania do Unii Europejskiej i tym bardziej nie będą chcieli widzieć tutaj hord „spuchniętych jąder”. Dojdzie do tego, że „lekarzy” będzie nam można zaaplikować tylko siłą, bo polskie społeczeństwo coraz mocniej zwraca uwagę na islamski problem „nachodźców”, co mnie osobiście bardzo cieszy.

RacimiR, 19.04.2016

bono_mem

PS: Trzeba widzieć pozytywy sytuacji z Bono. Na pewno jeden lekarz z drugim programistą dwa razy się zastanowią, zanim przyjadą na „uchodźstwo” nad Wisłę, więc nasz „hipernacjonalizm” pozwoli nam zachować ponad tysiącletnią tożsamość Polski. Strach „uchodźców” przed przyjazdem do Polski uważam za pozytywne zjawisko.

PS2: Czekamy teraz na wypowiedzi Kim Kardashian, Miley Cyrus, 50 Centa, Paris Hilton i Lady Gagi. Na rodzimym podwórku wypowiedział się już (a jakże) – antyfaszysta roku Krzysztof Skiba. Teraz czekamy na Natalię Schroeder, Cleo i Michała Szpaka.

PS3: Niech Bono bierze tych „lekarzy” do siebie. Jest bogaczem, niech da przykład i przyjmie do swoich posiadłości z tysiąc młodych, silnych muzułmanów.

6 thoughts on “Hipernacjonalizm według Bono”

    1. Nie Bono, tylko „niejaki” Bono z zespołu U2. Pisanie w ten sposób jest przykładem ignorancji. Niech niejaki Pan Biały Rasizm, będzie chociaż w połowie tak „niejaki” jak Bono, a świat będzie troszkę lepszy. Love & peace & else…

      od RacimiR: Jestem Racimir a nie „pan biały rasizm”. To tak jakby na Bono mówić „Pan U2”. Mam, tak jak Bono – założyć fundację i 98.8% przejeść? Albo spoufalać się z politykami i szefami korporacji? Według mnie taki działania szkodzą światu. Wydaje mi się, że Twoje podejście do Bono jest wielokrotnie better than the real thing…

      1. Nie chodzi stricte o Bono, chodzi o jakiś symbol, którzy zrzesza miliony ludzi, a ludzie na całym świecie się z Nim liczą. To jak Owsiak – trochę kasy dołożył do szpitali, każdy go zna, ludzie za Nim idą, i nawet jeśli to jest 100%-98,8% to jednak jest to już coś. Rusz cokolwiek, porusz 10 osób, które zrobią coś dobrego, coś dla drugiego człowieka, coś bezinteresownie. Świat jest na tyle gówniany, że każdy przejaw dobra jest na wagę złota 🙂 BTW Bono pisał o Polsce zanim to było modne 😛 (New Years Day)

        od RacimiR: Ja mam inne zdanie o Bono. Więcej szkodzi, niż pomaga (więc saldo ujemne), jest fałszywy i legitymuje NWO i korporacjonizm, spotykając się z osobami, które są uosobieniem zła (czyli innymi wpływowymi miliarderami, z którymi udaje, że walczy na rzecz biednych ludzi). Jego złe uczynki przesłaniają te nieliczne dobre. Poczytaj link, który wkleił powyżej Franek, choć jako fanka prawdopodobnie będziesz bronić się przed tym tekstem rękami i nogami. Co do NYD – kawałek powstał w 1983, gdy Polska była bardzo w modzie, cały świat o nas mówił (dużo bardziej niż teraz), to był symboliczny początek końca zimnej wojny, nobel dla Wałęsy, Solidarność. Polska nigdy nie była bardziej w modzie, niż wtedy i Bono w swoim stylu się pod to podpiął – jest bardzo zręczny w wykorzystywaniu zdarzeń na socjotechniczny sposób budowania fałszywej wspólnoty, tak jak z flagą w Chorzowie czy z Mandelą i ostatnią dobrą piosenką U2… Poza tym tak jak pisałem – bez The Edge Bono byłby co najwyżej poetą klasy B. Niech się w końcu wezmą za dobre granie, a nie politykę.

        1. Aniu, niestety nie mogę zgodzić się z Twoją wypowiedzią. Autor bloga robi wiele dobrego, daje wędkę („myślową”) zamiast starego, przesolonego śledzia. Odnosisz się też do piosenki New Years Day. Pięknie. Z tym, że na moje oko, żydzi europejscy i amerykańscy chcieli wyswobodzić tereny środkowej Europy dla siebie. A z czyich rąk odbijali? Chyba z rąk radzieckich żydów. I gdzie tu Bono i jego piosenka?

  1. Po pierwsze, Bono nie ma pojęcia gdzie i czym jest Polska, równie dobrze mógłby mówić o Czechach, Słowacji, Litwie, Łotwie czy Rumunii, poza tym USA podobnie jak Izrael są bardzo odległe od problemów z uchodźcami więc mogą sobie pieprzyć do woli i bez ograniczeń a po kolejne, gdyby chciał wyrazić swoje rzeczywiste zdanie (gdyby je w ogóle miał) na powyższy temat to już by go nie było!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top