Lewacki „sitting” jak Love Parade w Duisburgu

Witam po dłuższej przerwie. Dziś chciałem zająć się dosyć starą sprawą (sprzed 1.5 roku), która do dnia dzisiejszego często obecna i wyolbrzymiana jest w lewackich mediach jako dowód na „faszyzm” w Polsce, co mocno działa mi na nerwy. Chodzi o wydarzenie z 11 listopada 2017, które miało miejsce na Marszu Niepodległości w Warszawie. Na początek suche fakty. Alejami Jerozolimskimi przemieszczał się tłum około 60.000 osób (dane policji). Nagle 14 lewackich, w większości podstarzałych „antyfaszystek” o urodzie radiowo-korespondencyjnej- usiadło sobie w najlepsze na środku trasy przemarszu (tzw. „sitting”). Większość z nich to znane „celebrytki protestowe”, zrzeszone w ruchach „Obywatele RP” i „Strajk Kobiet”, wspierane przez lewackie media i opozycję totalną (np. Elżbieta Podleśna, autorytet Gazety Wyborczej, która napisała sprajem „PZPR” na biurze poselskim PiS oraz brała udział w ataku na Magdalenę Ogórek). Marsz w miarę możliwości zaczął obchodzić te 14 kobiet bokiem (14 osób to za mało, by zablokować Aleje na całej szerokości). Część osób (które akurat szły tą szerokością ulicy, na której odbywał się lewacki „sitting”) zmuszona była do zatrzymania się (mimo, że z tyłu napierał tłum, wszak Marsz liczył ponad 2 kilometry długości, więc ludzie z tyłu nic nie wiedzieli o blokadzie i szli do przodu). Obok „z tragarzami” przechodziło stado reporterów z Gazety Wyborczej, TVN i innych tego typu mediów, „którym nie jest wszystko jedno”. Nawet na ich nagraniach widać, że „sitting” trwał ponad 20 minut i było stosunkowo spokojnie. Na tychże nagraniach nie widać żadnego kopania, deptania czy bicia (gdyby to było, to pokazaliby to w pierwszej kolejności i wałkowali ten filmik przez 3 miesiące). Są emocje i wyzwiska (zresztą głównie ze strony blokujących), ale rękoczynów nie widać. Aktywistki lewackie były napięte jak plandeka na Żuku i trzymały się siebie nawzajem, tworząc swego rodzaju jedną całość (kontynuując metaforę „Żukową”- był to szynobus „Mitor”, składający się z 14 części). Dosyć szybko Straż Marszu odgrodziła tego „Mitora” kordonem (tłum przez cały czas musiał przechodzić bokiem). Wielokrotnie Straż tłumaczyła im, że powinny przenieść się gdzieś na bok, bo sytuacja może wywołać panikę i tratowanie (wciąż idących z tyłu) ludzi. Aktywistki oczywiście miały to w dupie, bo liczyły na dużo większą brutalność (o czym niżej), ale wyszło raczej spokojnie. Jedna pań widząc, że zasieki z drugiej strony już powoli puszczają i happening dobiega końca- wykonała klasycznego „Diduszkę”, aby zmniejszyć niedosyt i nadać wydarzeniu większej dramaturgii. Kobiety w końcu zostały usunięte- podnoszono je po kolei i przenoszono na bok ulicy. Zostało to w mediach lewackich zakwalifikowane jako „szarpanie” (każde podniesienie z ziemi ciężkiego przedmiotu jest swego rodzaju szarpnięciem). Gdy już było dawno po wszystkim- pojawiła się policja oraz pogotowie. Pani „Diduszko” na szczęście ożyła. Pozostałe kobiety miały lekkie obrażenia (siniaki, otarcia), ale głównie dlatego, że bardzo mocno trzymały się nawzajem (przypomina mi się zeszłoroczny protest opiekunów osób niepełnosprawnych w sejmie, gdzie pani Hartwich z dumą prezentowała do kamer siniaka na ramieniu, a tegoż siniaka zrobiła jej koleżanka, tarmosząc niemiłosiernie jej rękę). Na tym „sittingu” nikomu nic poważnego się nie stało (nie licząc drobnych otarć naskórka i chwilowej śmierci pani „Diduszko”). Blokada była nielegalna, więc policja wystawiła kobietom mandaty po 200zł (zresztą nie każdej z nich, bo tylko dziewiątce). Celem „sittingu” było wykręcenie jak największej afery medialnej, więc kobiety mandatów nie przyjęły, aby się potem sądzić przez rok i dalej nakręcać temat. Sąd podtrzymał „wyrok” 200 złotych i dorzucił 100zł za koszta postępowania (razem 300zł). Same „antyfaszystki” również wytoczyły swój proces, który trwa do dnia dzisiejszego (nie wiem na co one liczą, skoro na licznych filmach nic konkretnego nie widać, pewnie po prostu chodzi o grzanie tematu jak najdłużej i płakanie po umorzeniu, że faszystowska prokuratura kryje swoich). Tyle opisu sytuacji. Niby błaha sprawa, nikomu nic się nie stało, ale do dnia dzisiejszego wydarzenie praktycznie codziennie jest przywoływane w kręgach lewackich.

https://www.facebook.com/katarzyna.kwiatkowska.56808/videos/1569354496454478/

Dlaczego po ponad roku ciągle o tym słychać? Sprawa jest banalna- po prostu lewaki nie mają niczego lepszego pod z góry ustaloną tezę, mówiącą o tym, że w Polsce rozrasta się hydra faszyzmu. Tezę o „faszyzmie” trzeba forsować z uporem maniaka (na wzór bolszewicki), więc z braku lepszych przykładów- przywoływany jest właśnie ten z „sittingu”. Typowy lewacki artykuł czy reportaż składa się najpierw z przykładu „męczennika”, a potem na tej „podstawie” w ruch idzie tzw. Prawo Godwina. W ostatnich latach wielokrotnie próbowano kreować różnorakich męczenników, ale wszystkie te próby były nieudane (zresztą zrobiłem sporą listę tych śmiesznych prób i wkrótce pojawi się tutaj osobny tekst, swego rodzaju „liga męczenników”, licząca kilkadziesiąt pozycji).


Jak sprawę opisały media lewackie? Podzielę cytaty na kilka rozdziałów. Najpierw przygotowania do happeningu (rodem jak z filmu szpiegowskiego), potem klasyczny podział społeczeństwa (my dobrzy, oni źli), a na koniec inne śmieszne rzeczy. Cytaty są przykładem na socjotechniczny zabieg: „jak z byle gówna zrobić wydarzenie o wysokiej randze, wałkowane przez kolejne lata i stosowane jako 'baza’ do wniosków o faszyzacji Polski„. Większość cytatów pochodzi z „niezależnego od Gazety Wyborczej” portalu Oko Press.

Przygotowania (mające „udowodnić”, że Marsz Niepodległości to wrota piekieł, bo przecież na normalną imprezę nie trzeba byłoby robić takich cyrków, na szczęście narodowcy są głupsi od demonów z bajki „Egzorcysta”, więc nikt aktywistek nie rozpoznał):

  • Werbowałyśmy w głębokiej tajemnicy, nie używając telefonów, poza mieszkaniami, które mogą być na podsłuchu” – zagadka RacimiRa nr1: gdzie „antyfaszystki” się werbowały i omawiały szczegóły akcji? Podpowiem, że to miejsce „bez” podsłuchów i inwigilacji. Odpowiedź na końcu.
  • Teraz więc poszłam bez okularów, pomalowałam usta, czego nigdy nie robię, zostawiłam też kulę, bo czekam na operację biodra, po tej kuli od razu by mnie rozpoznali, a poza tym mam taki lęk, że zabiorą mi tę kulę i zaczną nas okładać. Miałam też perukę
  • Byłyśmy umówione, że jeśli którąś rozpoznają, to reszta idzie dalej, udajemy, że się nie znamy, co by się nie działo” – czemu by miał ktoś rozpoznać i podejrzewać o coś? Przecież oficjalnie to był spontaniczny protest zwykłych kobiet.
  • Uczestniczka Lucyna Łukian napisała: „Godząc się na udział w akcji wiedziałam, na co się godzę. Zdawałam sobie sprawę, z tego, że mogę nie wrócić do domu o własnych siłach, że nigdy mogę nie wrócić. Wychodząc z domu synowi powiedziałam półżartem, żeby szukał mnie w szpitalach i na komisariatach, gdybym nie wróciła.” – czyli skończyło się 100 razy mniej brutalnie, niż przewidywano, ale i tak zrobiono z tego wielką aferę…
  • Jedynym sposobem, żeby cokolwiek zrobić, było działać ze środka marszu. Dołączyłyśmy na samym początku na Rondzie Dmowskiego. Byłyśmy tam już o 13.45, stałyśmy dwójkami, nie rozmawiając ze sobą, żeby nie zwracać niczyjej uwagi” – czyli najpierw była absolutna „zgroza” i strach przed dekonspiracją oraz linczem, ale chwilę później siadły sobie na środku ulicy z transparentami 🙂

My jesteśmy dobrem:

  • Stanęły ze skromnym, namalowanym ręcznie na białej fizelinie transparentem „Faszyzm STOP”. Zrobiły to, by zebrać dowody na brunatnienie Polski, chciały pokazać, że można i warto sprzeciwiać się postawom godzącym w wolność, równość i prawa obywatelskie należące się każdemu człowiekowi.” – (Polityka)
  • „Tych 13 dzielnych kobiet (dziewięć z ruchu Obywatele RP i cztery z Warszawskiego Strajku Kobiet) zdecydowało się na taki rodzaj sprzeciwu w kontrze do brunatnej fali rozlewającej się za przyzwoleniem władz po polskich ulicach. Uznały, że tylko stając z narodowcami twarzą w twarz, mogą poruszyć sumienia innych.” – (Polityka)
  • Dlaczego matka czworga dzieci stanęła z transparentem „Faszyzm stop”?” (GW)
  • To był nasz krzyk rozpaczy. Poszłyśmy tam z poczucia beznadziejności, bo widzimy, że instytucje do tego powołane – policja, urząd wojewody, urząd miasta – nie reagowały na hasła neofaszystowskie i rasistowskie” – zagadka RacimiRa nr2: kto zadzwonił po policję i kto pierwszy pobiegł do prokuratury?
  • Kilka minut później zatrzymały się przy leżącym na ziemi, by sprawdzić, czy nie trzeba mu pomóc. Leżał pijany do nieprzytomności. Nie był uczestnikiem marszu.” (Polityka) – Patrzcie państwo. Nie dość, że pobite, wręcz zabite i zlinczowane, to jeszcze pomogły sprawdziły, czy nie trzeba pomóc! Supermenki!

Narodowcy są źli (odczłowieczenie + odpowiedzialność zbiorowa):

  • To nie był Marsz Niepodległości, to był marsz rasizmu.” (Gazeta Wyborcza) – w całym artykule brak jakiegokolwiek przykładu na rasistowskie zachowanie któregoś z uczestników…
  • 11 listopada na trasie Marszu Niepodległości, tuż przed mostem Poniatowskiego, 14 kobiet zdecydowało się zaprotestować przeciwko nienawiści, ksenofobii, rasizmowi i skrajnemu nacjonalizmowi. Przeciwko 60 tysiącom ludzi biernie lub czynnie popierającym krzyczane nacjonalistyczne hasła, idącym wśród setek zapalonych rac (zakazanych na demonstracjach)” – (Polityka)
  • Szła na nas masa młodych mężczyzn, niektórzy pili wódkę z „małpek” po 200 gram, zapamiętałam je, bo w 2016 rzucali w nas tymi buteleczkami.
  • „Większość tych patriotów to byli nagrzani młodzi faceci, trochę pijanych, strasznie agresywnych.”
  • Szłyśmy niedaleko Młodzieży Wszechpolskiej. Za nami nieśli wielki czarny baner ze szczerbcem. Mówię do dziewczyn: „Źle stanęłyśmy, bo ci to nam od razu wpieprzą” – ponoć dwójkami szły i nie rozmawiały?
  • Ale one szły wśród agresywnych narodowców, którzy najwyraźniej uważają, że faszyzmowi należy się wolna droga, a nie znak stopu. Kobiety zaczęto popychać, próbowano wyrwać im baner. Wtedy usiadły na jezdni. Otoczone przez hordę młodych mężczyzn, osłaniały się od ciosów. Były kopane, bite, ciągnięte po asfalcie. Padały plugawe obelgi. Opluwano je i szarpano. Na oczach tłumu dokonywano regularnego linczu.” (Polityka) – kolejny stek kłamstw i fejk-niusów, na filmach nic takiego nie widać
  • Prawdę mówiąc, miały trochę szczęścia, że wszystko skończyło się tylko w ten sposób. Znalazły się bowiem w sytuacji, kiedy zagrożone było nie tylko ich zdrowie, ale i życie.” – (Polityka)
  • Jakaś starsza pani – pewnie zresztą w moim wieku, zaraz kończę 70 lat – mnie opluła, pewnie przyszła na marsz prosto z kościoła.” – no a jakże, a w tym kościele pewnie proboszczem jest pedofil, defraudujący pieniądze i nadużywający alkoholu.
  • Wołali do nas: „wypierdalać”, „młodość, wiara, nacjonalizm”. Niektórzy mitygowali: „Idźcie bokami, zostawcie je”, „jakie one brzydkie są, ja pierdolę”, „olejcie je”. Ale popychali nas z obu stron, trzymałyśmy się baneru.” – pomijam już „grozę” i „faszyzm” i to, że same darły ryja nieprzeciętnie, ale jak można „się trzymać” kawałka tkaniny? Wszak fraza „trzymać się czegoś” ma znaczenie typowo „stabilizacyjne” i „równowagowe”.
  • Zostały zwyzywane, oplute, pobite. Ich transparent uczestnicy marszu podarli w kilka sekund, kobiety zniesiono, szturchano, krzyczano do nich i na nie. Kopano w plecy od tyłu. Zamaskowany napastnik kopnął siedzącą w głowę. Jedną z kobiet po zniesieniu siłą z ulicy po prostu upuszczono na bruk. Uderzyła głową o ziemię, straciła przytomność.” – (Polityka). Bzdury totalne, niczego takiego nie widać na licznych filmach. „Utrata przytomności” (czyli „Diduszko”) miała miejsce przed przeniesieniem. Mogli napisać, że zrzucono ją z „Poniatowszczaka” do rzeki, wyszłoby jeszcze groźniej.
  • „Od strony mostu wracały jedynie małe grupki pijanych „patriotów”. Być może to „margines marginesów”, jak to się obecnie mówi, ale fakt faktem, że tylko oni byli wówczas w Alejach Jerozolimskich. „Wiał mocny wiatr”, bo ledwo szli, przytrzymując się wzajemnie za ręce, ale biało-czerwone opaski na ramionach wciąż mieli” – (Polityka)
  • Złożę donos na samą siebie, że ja też brałam udział w proteście przeciw nacjonalizmowi. To będzie dla mnie zaszczyt dostać karę od tej władzy” – powiedziała Elżbieta Podleśna (chyba zresztą nie złożyła w końcu tego donosu).

Inne śmieszne teksty medialne: 

  • Jak minęłyśmy skrzyżowanie Alej Jerozolimskich z Marszałkowską, to zadzwonił Piotrek Wójcik z „Wyborczej”, gdzie ma się ustawić, żeby nas sfilmować” – 🙂
  • Na jakiej podstawie sąd wydał ten wyrok? Na miejscu nie było przecież policji.” – powiedziała uczestniczka, Katarzyna Szumniak (Polsat jeszcze przekręcił jej nazwisko na Szumaniak). Czyli gdy nie ma policji w pobliżu, to nie ma podstawy do wyroku sądowego? Gdyby ktoś tam zadźgał nożem te 14 kobiet to też by nie było podstawy do wyroku? Wszak policji nie było…
  • Liczyłyśmy na to, że nas może trochę skopią, ale nic więcej.” – przecież was nawet nie skopali…
  • Kaśka Kwiatkowska z Wrocławia, też Obywatelka, filmowała nas smartfonem. Miała na sobie żółtą kamizelkę, to był akurat mój pomysł, żeby ją chronić.” – dobrze, że rzecz nie działa się we Francji, bo przez tą kamizelkę by ją policja ciągnęła do radiowozu za włosy…
  • Zna nas m.in. Robert Bąkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Przed 11 listopada 2016, przed zgłoszoną przez nas kontrdemonstracją, spotkaliśmy się w warszawskim ratuszu, oni wymuskani, w garniturkach z mieczykami Chrobrego, i my, banda podstarzałych rewolucjonistów w swetrach” – to prawda, stylówkę „antyfaszystki” miały raczej menelską, tylko nie wiem, po co się tym chwalić?
  • Siedziałam cała spocona w tej swojej koszmarnej ceratowej kurtce, w kapturze na peruce, bo bałam się, że mi ją zerwą” – to już dla mnie jakaś wyższa szkoła logiki. Ubrała perukę w celu kamuflażu, ale zasłoniła ją kapturem, żeby „naziole” jej nie ukradli tej peruki. To po co jej w ogóle była potrzebna ta peruka? Żeby się o nią martwić i siedzieć w kapturze? Ponadto- skoro potencjalna utrata peruki była najczarniejszym scenariuszem, to ten „faszyzm” chyba jest dosyć niegroźny.
  • Doskakiwali do nas kolejni młodzieńcy, szarpali, deptali, czasem któryś kopnął. W końcu nas nie pobili, no może trochę” – no to w końcu pobili czy nie? Czemu nie ustalono wspólnego przekazu? Gazeta Wyborcza, Amnesty International i inni twierdzą że pobili i to bardzo, a uczestniczka twierdzi że „nie, a może trochę” (a na filmach widzimy, że „ani trochę”).
  • Ochrona brała udział w wynoszeniu nas. To było byle jakie wynoszenie, nie tak fachowe jak robi policja.” – przypomina mi się uśmiechnięty Frasyniuk. Jego fachowo wyniosła policja, ale i tak został „męczennikiem”. 14 lewaczek nie można było wynieść „fachowo”, bo się trzymały jedna drugiej, a 14 osób naraz nie podniesie nawet atleta po zjedzeniu tysiąca kotletów.
  • Ewa Błaszczyk zadzwoniła po policję.” – to też nielogiczne. Reżim do kwadratu, władza wspiera nazizm, a ona na policję dzwoni? To tak, jakby Żyd w 1942 roku zadzwonił na gestapo, bo mu nie pozwalają siedzieć na środku ulicy.
  • To była  jedyna akcja 11 listopada,  która naprawdę wypaliła. A mogło się skończyć tak, że cały dzień byłby tylko nazistowski, a tu baby zrobiły im szpasa.” – to jest najlepsze. Uczestniczka sama przyznaje, że akcja wypaliła – od teraz będzie można mieć „podkładkę” do robienia medialnej sraczki przez kolejne lata.

Dlaczego dopiero teraz o tym piszę, skoro to było w 2017 roku? Ponieważ sprawa zaczęła żyć własnym życiem i gęsto obecna jest do dzisiaj (wręcz słychać o tym coraz częściej), zresztą dalej w tej sprawie toczy się śledztwo w prokuraturze (powyżej filmik z ostatniego posiedzenia prokuratury, wplecione tam zostały „najbrutalniejsze” momenty całej akcji, a w opisie w Oko Press napisali, że po wyjściu z sali tłum skandował „wolne sądy” – posłuchajcie sobie tego „skandowania tłumu”, jest na samym początku).

Nie napisałem o sprawie od razu w 2017 roku, bo potraktowałem to jako marginalne wydarzenie i nieudaną lewacką prowokację, jakich wiele. Nie spodziewałem się wówczas, że wybuchnie z tego taka wieloletnia „afera”. Obok spalonej kukły żyda jest to dzisiaj główny przykład na rosnący w siłę „nazizm” w Polsce.

14 „antyfaszystek” za swój „sitting” dostało nominację do „apolitycznej” nagrody Radia TokFM (gala rozdania nagród odbywa się w Muzeum Polin). Nominację zgłosiła „apolityczna” i „inteligencka” dziennikarka Ewa Siedlecka (GW, Polityka), która o Andrzeju Dudzie napisała, że jest „przecwelony”.

Bardzo aktywna do dzisiejszego dnia jest wpływowa organizacja lewacka Amnesty International. Organizują marsze (ostatni 2 tygodnie temu), zbierają petycję, rozdmuchują sprawę bez końca. W tym miesiącu na ich stronie pojawiło się TAKIE COŚ. Polecam sobie przestudiować ten tekst pod kątem najeżenia zawartych w nim manipulacji, kłamstw i celowych niedopowiedzeń. Ich nasycenie jest tam gigantyczne i żal mi ludzi, którzy się na to łapią. Zdjęcie „przypadkiem” wzięte z Oko Press. Ani słowa o tym, że „antyfaszystki” siedziały na jezdni, utrudniając przemarsz. Działania narodowców (którzy w 99% zmuszeni byli do obejścia kobiet naokoło) nazwano jako „napaść”, „pobicie”. Ból dupy o brak ochrony policyjnej, ale przecież sprawa była w najwyższej konspiracji do samego końca, a zgromadzenie nie zostało zgłoszone. O babie, która zrobiła „Diduszkę” pisano pierwotnie, że niby upuszczono ją na ziemię, ale w Amnesty sprawa wyeluowała do jakiegoś tajemniczego kopnięcia w głowę. Strach się bać, co będzie za rok, pewnie napiszą o tym, że narodowcy spuścili jej na głowę 16 ton. Oczywiście nie ma nigdzie żadnego z kilku filmików ze zdarzenia, żeby przypadkiem nikt nie odkrył, że wszystko jest zmyślone, a kobiety wśród narodowców miały więcej obrońców, niż napastników.

Ogólnie rzecz biorąc- każdego tygodnia co najmniej raz mimowolnie spotykam się z przypominaniem tej groteskowej akcji (w kontekście dowodu na „faszyzację”), a przecież tam nikomu nic poważnego się nie stało, a lekko poturbowane kobiety są same sobie winne, siadając na środku 60-tysięcznego przemarszu. Gdyby rzecz działa się we Francji, czy innym „demokratycznym” kraju, to skończyłyby dużo gorzej, ale to temat tabu.

Zastanawiam się, co te „antyfaszystki” chciały konkretnie osiągnąć? (tzn wiadomo co, chciały zrobić z siebie męczennice, co im się częściowo udało dzięki lewackim mediom, ale zastanawiam się nad wersją oficjalną). Chciały, aby 60 tysięcy poszło naokoło przez Most Świętokrzyski, nadrabiając kilka kilometrów, albo żeby narodowcy stwierdzili: „okej, przekonałyście nas, wracamy do domu, a po drodze kupimy Gazetę Wyborczą„? To wersje dosyć nierealne, ale nic bardziej logicznego nie przychodzi mi do głowy. Niestety, pomimo dziesiątek wywiadów z uczestniczkami „sittingu”- nikt nie zadał im prostego pytania: „jaką reakcję uczestników Marszu uznałabyś za satysfakcjonującą?„.


Love Parade – Duisburg 2010

Hugo-Bader też zrobił z siebie głupka na Marszu Niepodległości, ale przynajmniej nie spowodował żadnego zagrożenia dla jego uczestników, snując się po opłotkach, jak smród po gaciach. Napiszę teraz jaki „efekt uboczny” mógł mieć ten „sitting”, choć pewnie każdy myślący człowiek doskonale zdał sobie z tego sprawę już wcześniej. Kluczowe jest to, że lewackie kręgi, broniące 14 „antyfaszystek” kompletnie nie zwracają uwagi, a wręcz kamuflują to, że lewaczki usiadły na środku drogi, powodując realne zagrożenie, co mogło skończyć się katastrofą. Jedna z uczestniczek powiedziała: „Ustaliłyśmy, że zaczynamy przed mostem Poniatowskiego. Tam jest najwęziej„. Czyli specjalnie usiadły w najwęższym miejscu, aby spowodować jak największe problemy „logistyczne”.

Była kiedyś taka impreza Niemczech- Love Parade, dosyć popularna także wśród polskich technomaniaków i wielbicieli białego proszku w nosie (bliźniaczą, tylko mniejszą imprezą jest coroczny festiwal Mayday w Spodku). Przez kilkanaście lat Love Parade (1989-2003) odbywała się w Berlinie, gromadząc w szczytowych okresach ponadmilionową publiczność. W kolejnych latach Love Parade odbywało się także w innych niemieckich miastach. Był to festiwal muzyczny, okraszany narkotykami i łatwym seksem. Miał też lekki podtekst lewacki, szybko zainstalowały się tam „tęczowe platformy” na ciężarówkach, ale nie było jakiejś mocnej agitki politycznej, jedynie górnolotne i utopijne hasła typu „miłość”, „wolność”, „kajne grencen”, „sprawiedliwość”, „żywność dla głodnych” itp. Polityków tam nie było, co najwyżej uczestnicy debatowali między sobą o oceanach zanieczyszczonych plastikiem, popijając przy tym piwo z plastikowych kubeczków. Światopogląd jednak nie ma tu znaczenia, chodzi o zagrożenie brakiem swobodnej możliwości poruszania się ludzi, spowodowane „wąskim gardłem” (czyli dokładnie tym, czym „antyfaszystki” uraczyły Marsz Niepodległości, siadając na jezdni w starannie dobranym, najwęższym możliwym miejscu).

W 2010 roku Love Parade odbyło się w Duisburgu w Zagłębiu Ruhry. Jak zawsze- przybyły tłumy młodych ludzi. Na teren imprezy prowadził jeden tunel o szerokości około 20 metrów. W pewnym momencie, z niewiadomych przyczyn w tunelu powstała panika. Ludzie zaczęli się tłoczyć, aż w końcu zgniatać się i miażdżyć nawzajem. W efekcie zginęło 21 osób, a ponad 600 zostało rannych (naprawdę rannych, a nie żaden „Diduszko” czy siniak). Nie wiadomo, jak konkretnie ten dramat się rozpoczął, wystarczył tłum plus panika. Prawdopodobnie obyło się nawet bez lewackiego „sittingu” na środku tunelu. W dodatku w tym tunelu ludzie prawdopodobnie również się szarpali, wyzywali i kopali, a może nawet biegali po leżących pod nimi, dlaczego nikt nie nagłośnił tych incydentów nienawiści? Sprawa Love Parade w Polsce była raczej przemilczana, ale u naszych „przyjaciół” zza Odry głośna jest do dziś. W „demokratycznych” i „praworządnych” Niemczech proces w tej sprawie trwał 9 lat i właśnie zakończył się uniewinnieniem wszystkich oskarżonych. 21 trupów, 600 rannych, winnych brak. A u nas „antyfaszystki” domagają się surowych wyroków skazujących, chociaż nikomu nic poważnego się nie stało i nawet na nagraniach zaprzyjaźnionych z nimi mediów nie widać żadnych konkretnych przypadków przemocy…

Tragedia w Duisburgu pokazuje, jak ważna jest możliwość swobodnego przemieszczania się ludzi w przypadku wielotysięcznego tłumu. To nie są przelewki, mamy XXI wiek, przepisy przeciwpożarowe czy przepisy imprez masowych nie powstały dla zabawy, lecz po to, by uniknąć takich sytuacji, jak w Duisburgu czy na Heysel. Tymczasem nad Wisłą „antyfaszystki” siadły sobie w najlepsze na środku drogi naprzeciw 60-tysięcznego tłumu i jeszcze kreowane są one na męczennice, a nieudolne państwo wystawia im mandaty po 200zł i organizuje długotrwały proces (mimo, że wszystko jest na filmach i proces powinien trwać 30 minut). Przecież tu powinno być dokładnie odwrotnie! Mandaty po kilka tysięcy za spowodowanie zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym oraz jednoznaczne potępienie takich zachowań przez wszystkich polityków i wszystkie media! Lewak pewnie w swoim (bezargumentacyjno-schopenhauerowskim) stylu powiedziałby: „nie możesz porównywać tych dwóch sytuacji, z Warszawy i Duisburga„, ale niby dlaczego nie? Bo w Warszawie nie doszło do tragedii? Tak samo, jak lewaki piszą, że mogło dojść do linczu na „antyfaszystkach”, tak samo ja napiszę, że mogło dojść do tragedii na dużą skalę. Bo mogło.

Przez tragedię w Duisburgu cały cykl Love Parade został odwołany na zawsze, była to ostatnia edycja festiwalu. Wydaje mi się, że tym 14 „antyfaszystkom” chodziło dokładnie o to samo. Wywołanie paniki, tratowanie się ludzi, a w efekcie złą aurę wokół Marszu i zakazanie organizowania kolejnych jego edycji, ewentualnie jeszcze ukaranie organizatorów za spowodowanie tragedii (bo przecież one byłyby niewinne). Na szczęście tak się nie stało, właściwie to nic się nie stało, ale lewacy od lat nie potrafią wykreować męczennika, więc przynajmniej w tę stronę wykorzystali sprawę (uruchamiając przekazy dnia i intensywną propagandę).

Lewactwo płacze o te mandaty na 200zł, ale niby ile miały dostać za zagrożenie katastrofą w ruchu lądowym? Więcej dostali dostali narodowcy z Białegostoku za to, że śpiewali „Donald matole, twój rząd obalą kibole„. Amnesty International wtedy nie protestowała… Wychodzi więc na to, że śpiewy są „groźniejsze” od nielegalnego blokowania wielkiego Marszu, które mogło skończyć się tragedią.

Na meczu, koncercie czy innej masowej imprezie nie wolno nawet stanąć na schodach, bo od razu podchodzi ochroniarz czy steward i zaprasza na swoje miejsce. Czyli jedna osoba nie może stać na schodach, gdy cała reszta siedzi „statycznie”. Jednakże 14 (działających wspólnie i w porozumieniu) osób może siedzieć na trasie 60-tysięcznego, poruszającego się tłumu, z ewidentnym zamiarem uniemożliwienia przemieszczania się. Czy to jest logiczne w kontekście bezpieczeństwa?

Kolejna „logika” to legalność zgromadzeń. Nie odmawiam „antyfaszystkom” siedzenia sobie na glebie w 14 osób, ale czy musiały robić to akurat tam? Wolność zgromadzeń nie powinna zakłócać wolności innych (zgłoszonych wcześniej legalnie) zgromadzeń, w dodatku 4.000 razy liczniejszych. I tak należy się cieszyć, że prezydent HGW nie rozwiązała całego Marszu z powodu tego „sittingu”, bo w zeszłym roku w Katowicach prezydent (popierany przez PiS) właśnie tak zrobił- odwołał legalny, zgłoszony marsz narodowców z powodu nielegalnego, lewackiego „sittingu”, a uczestników legalnego marszu siłą zatrzymała policja (potem jeszcze z lewaków, którym nic się nie stało- zrobiono męczenników).

JAOK z pyta.pl nawet nie musi robić „sittingu”, ani rozwieszać prowokacyjnych bannerów, a i tak na dzień dobry jest przez lewaków bluzgany, bity, kopany, atakowany różnymi przedmiotami (ostatnio parasolką z ostrą końcówką)- dlaczego Amnesty International i TVN nie reaguje?

https://www.facebook.com/amnestypolska/photos/a.57568525889/10156983540525890/?type=3&theater


Podsumowując – z błahego zdarzenia (w którym dużo mniej odpowiedzialnie zachowała się strona lewacka)- wykreowano w mediach „dowód” na faszyzację Polski, służący jako „baza” do różnorakich nacisków medialnych, politycznych, a nawet prawnych (np. wniosków o delegalizację organizacji pro-narodowych). Denerwuje mnie to bardzo i jednocześnie smuci, że istnieją w Polsce ludzie, którzy dają się nabierać na tego typu chamską, prymitywną propagandę.

Identyczny (tylko na mniejszą skalę) zabieg medialny wydarzył się wczoraj. Chodzi o hulajnogi pod Pomnikiem Smoleńskim. Tam dwójka małolatów skakała sobie po pomniku na hulajnogach, niszcząc jego fasadę. Zostali pouczeni i spisani przez policję. Lewackie media zachowały się identycznie, jak z „sittingiem”. Przemilczały one nieodpowiednie zachowanie swoich bohaterów (mówiono, że jeździli na hulajnogach obok pomnika, a nie że skakali na ten pomnik) i wyolbrzymiły działania policji (mówiono o zatrzymaniu, mandatach, a w TVN nawet o „wyeliminowaniu” i biciu pałą, podczas gdy małolaci zostali tylko wylegitymowani i pouczeni). Czyli mamy junior-męczenników, którzy w tym „faszystowskim” kraju nie mogą sobie nawet pojeździć obok pomnika… Ciekawym jest co byłoby, gdyby dwóch narodowców na hulajnogach skakało sobie po Pomniku Bohaterów Getta Żydowskiego? Też by ich broniła Gazeta Wyborcza i TVN? Pytanie retoryczne…


PS: Odpowiedzi na zagadki, zamieszczone w tekście (trudność: 1.5/10): Zagadka nr1: umawiały się na Pejsbuku, zagadka nr2: po policję zadzwoniły same „antyfaszystki”.

PS2: Od ostatniego tekstu dostałem aż 7 wpłat, w sumie prawie 300zł! Wkrótce odwdzięczę się kilkoma nowymi wpisami. Dziękuję kolejno: Katarzynie, Tomaszowi, Damianowi, Łukaszowi, Pawłowi, Zbyszkowi i filantropowi bez „węgierskiego” pochodzenia, Markowi!

RacimiR, 26.03.2019

27 thoughts on “Lewacki „sitting” jak Love Parade w Duisburgu”

  1. Skoro już o Marszu Niepodległości mowa to wydaje mi się że w tym roku może być szczególnie niebezpiecznie z dwóch powodów: po pierwsze ultralewak Trzaskowski najprawdopodobniej go zakaże i zrobi wszystko żeby się nie odbył (swoją drogą jego karta LGBT+ została skrytykowana nawet przez HGW choć głównie z powodu że PiS korzysta na tym temacie), po drugie nie wiadomo jaki będzie wynik wyborów tzn. czy PiS-owi uda się utworzyć rząd (a nawet zwycięstwo tego nie gwarantuje) a MN odbędzie się już po wyborach, słaby wynik PiS da wiatru w żagle lewakom m.in do walki z MN.

    od RacimiR: Wiele edycji Marszu ukształtowało prostą zasadę- jeśli w sejmie przewagę ma PiS to jest spokojnie (mimo licznych prowokacji lewackich), a gdy sejm jest w rękach PO, to jest niespokojnie, bo policja dołącza do prowokatorów, jest agresywna i nieraz coś nawet podpali.

  2. Ostatnio trafiłem na YT na filmik o tytule: „Krótki film o prawdzie i fałszu”. Nie jest wcale króki, trwa godzinę i 40 minut a i tak dotyka tylko wierzchołka góry lodowej.
    https://www.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc
    Jest tam o błędach poznawczych, manipulacji i propagandzie (taka pigułka, o tym wszystkim wiedziałem wcześniej).
    Ciebie denerwuje i smuci „istnieją w Polsce ludzie, którzy dają się nabierać na tego typu chamską, prymitywną propagandę”.
    Myślę, że gdyby edukowano od małego w szkole o tematach jak w powyższym filmie (zamiast seksualizowania dzieci), to może mielibyśmy mniej takich naiwnych. Ale mieć świadome i myślące społeczeństwo, nie dające się manipulować, to raczej żadnym rządom nie jest na rękę.
    Od razu z góry mówię, są w powyższym filmie fragmenty, które prawicowca mogą lekko zdenerwować, bo mimo, że gość się starał obiektywnie przedstawić temat, to można wywnioskować, jakie ma poglądy (jest tam taki fragment z nagłówkami w gazetach, oberwało się też wyborczej) ale bądźmy szczerzy, również po prawej stronie zdarza się manipulacja (z podkreśleniem na słowo „zdarza”).
    Jak widzę tytuł na YT „Michalkiewicz przeleciał intelektualnie młodą lewaczkę – do tej pory nie doszła do siebie!” to mnie trzęsie. Uwielbiam Michalkiewicza, ale w tym filmie nic takiego nie ma miejsca, dziewczyna zadaje zwykłe pytania, Michalkiewicz jej normalnie odpowiada. Nie widze tam żadnej sensacji, żadnej „masakry”. Wiarygodność kanału w moich oczach spada.
    Smutne to wszystko, masz rację, może to jest tak, że ogień zwalcza się ogniem, ale wolałbym, żeby chociaż prawa strona unikała tego typu chwytów (chociaż jeśli chodzi o oglądalność, chwyt działa bo ma o wiele więcej wyświetleń niż filmy z wykładami Michalkiewicza, w których mówi on o tym samym). Nie bronię tu oczywiście tej całej propagandy lewackiej a jedynie staram się być obiektywny.
    Polecam tym co nie znają tematu, zapoznać się jeśli nie z tym filmem to chociażby z tematem błędów poznawczych. I być szczerym z samym sobą. Ulegamy im wszyscy, po każdej stronie barykady.
    Po dzisiejszym dniu, Gazeta Wyborcza musi skakać z radości, ACTA2 przeszło, propaganda eskaluje, będzie nawet gorzej.
    Bez chociażby odrobiny świadomości w tematach jakie poruszam w tym komentarzu, naiwnych będzie przyrastało.

    Pamiętam tą historię z Love Parade, wcale nie było tutaj tak cicho o tym. Tutaj po prostu o tym szybko zapomniano.

    od RacimiR: Gdyby edukowano, to na pewno by się ludzie nie nabierali na tego typu propagandę, ale problem w tym, że się nie edukuje, a wręcz coraz bardziej ogłupia (i to z premedytacją). Dżendery zamiast nauk ścisłych i zamiast „kumaczy” i „ogarniaczy”- wyrośnie pokolenie idiotów-hedonistów, z problemami psychicznymi, którym będzie można sprzedać każdy szajs jako prawdę objawioną. W Szwecji już mają tego efekty, bo tam cały proces ogłupiania zaczął się 2 pokolenia temu.
    „Michalkiewicz przeleciał intelektualnie młodą lewaczkę” to zwykły clickbait jednej osoby (to nie jest oficjalny kanał Michalkiewicza). Jest to upierdliwe zjawisko, ale nie wiązałbym tego z jakąś większą całością, wg mnie jeden gość po prostu chciał mieć więcej odsłon filmu (więcej kasy z reklam) i dał taki tytuł. Reputacja jego kanału i tak jest niska. Nieraz podobne clickbaitowe tytuły daje Chojecki (bo inaczej by nikt tego nie oglądał) czy niestety częściowo Marcin Rola, nie mówiąc już o plotkarskich czy lewackich brukowcach, to tam większość „newsów” to clickbaity.
    Nie porównywałbym tego ze zjawiskiem, które opisałem tutaj („sitting”, czy ostatnio hulajnoga), bo to całkiem inny wymiar. Tu nie mamy do czynienia z ustaleniem nagłówka przez jedną osobę, ale z wielopłaszczyznowym, skoordynowanym przedsięwzięciem, wymagających pracy co najmniej kilkuset osób (głównie media lewackie, ale też politycy opozycji, NGO Sorosa i prawnicy- wszyscy na komendę grają pod konkretny, ścisły przekaz). Np. z tą hulajnogą od razu w ten sam dzień mamy materiał w TVN, GW i innych, mamy Różę Thun, robiącą (profesjonalnie nagrany) filmik, setki wpisów polityków i celebrytów w social media, mamy Elizę Michalik, organizującą wspólne jeżdżenie na hulajnodze, są memy na Soku z Buraka, rysunki lewackich rysowników, a gdyby ci małolaci dostali mandaty od policji, to Giertych już czekał w pogotowiu z pomocą pro bono. To jest właśnie ta wielopłaszczyznowa koordynacja i robienie wideł z igły dla korzyści polityczno-propagandowych. Z „sittingiem” było to jeszcze 10 razy bardziej złożone, niż z hulajnogą, bo to się otarło nawet o instytucje i media międzynarodowe oraz unijne.
    Gazeta na pewno skacze z radości po ACTA2, zresztą dzień przed głosowaniem dali agitkę (pusta strona tytułowa, czyli też propaganda, bo akurat im ACTA pomoże, ale mniejsze media czy blogi faktycznie będą puste). Film zobaczę wieczorem.

    1. RacimiR, nie zrozum mnie źle, ja się odniosłem tylko i wyłącznie do zdania „Denerwuje mnie to bardzo i jednocześnie smuci, że istnieją w Polsce ludzie, którzy dają się nabierać na tego typu chamską, prymitywną propagandę.” Nie porównywałem tego do „sittingu” czyli „wielopłaszczyznego, skoordynowanego przedsięwzięcia” jak to nazwałeś. Zdaję sobie sprawę z różnicy. Za tą akcją stoi cała machina propagandowa, trudno ją jednak nazwać prymitywną. Chamską tak, ale nie prymitywną. Prymitywnej propagandy jest oczywiście również wiele, to jest skomasowany atak różnymi metodami, bo na różnych ludzi, działają różne metody.
      Rozumiem ideę clickbaitów, ale one się wpisują jednak w te mechanizmy z polecanego przeze mnie filmu, gdyż nagłówki mówią Ci jak masz myśleć jeszcze zanim to obejrzysz.
      Co do edukacji dzisiaj trafiłem na taki news:
      https://fakty.interia.pl/polska/news-dgp-rzad-zlecil-raport-o-szkole-poznal-smutna-prawde,nId,2905741
      którego początek brzmi „Promowanie wkuwania na pamięć, niszczenie kreatywności, spontaniczności i krytycznego myślenia. Tak się dziś uczy w szkołach.”
      Słowa jednak nie uświadczy o tym, o czym pisałem.
      Program uczenia powinien ewoluować razem z czasami, pojawia się np zjawisko „fake newsów” i z automatu powinno się wprowadzić do programu wiedzę, jak je odróżniać i jak z nimi walczyć. To taki przykład tylko.
      A z nowości, oglądałem chyba 2-3 dni temu film Jacka Międlara o zamachu w NZ.
      A tymczasem:
      https://fakty.interia.pl/polska/news-rmf-rpo-zawiadamia-prokurature-ws-miedlara,nId,2906068
      Międlar tam nie wzywał do nienawiści ani nie pochwalał zamachów, ale pan Bodnar „wie lepiej” jak widać.

      Odnośnie acta2: ponoć 9 europosłów się „pomyliło” w głosowaniu nad poprawkami (gdzie brakło 5 głosów). Szczwane lisy, na dwa fronty grają, ich „pomyłka” nie ma znaczenia dla dalszych losów dyrektywny, bo została przegłosowana bez poprawek. Głosowanie powinno być powtórzone, ale wątpię czy to się odbędzie. W każdym razie Polska ma 3 lata na implementację do polskiego prawa tej dyrektywy, Korwin i Wilk wzywają rząd by się nie spieszył z tą implementacją, ale jak będzie to zobaczymy.

      od RacimiR: Ludzie się nabierają na clickbaity i to niezależnie od poglądów. Wystarczy porównać ilość odsłon tego filmu, który „przeleciał intelektualnie” z innymi filmami na tym kanale. Gdyby clickbait nie działał, to by nie był tak często stosowany. Trzeba jednak przyznać, że na prawicy zjawisko jest dużo skromniejsze, widocznie jesteśmy inteligentniejsi od rywali. Na takiej gazecie.pl praktycznie są same clickbaity.
      Nieraz zjawisko rozpowszechnienia treści w internecie jest kompletnie niekontrolowane i nieplanowane, np. ja 4 temu wrzuciłem na pejsa zdjęcie „osobnika” w tramwaju. Myślałem, że będzie z 20 polubień i trzy komentarze, a jest: 66.000 odbiorców, 436 udostępnień, sporo lajków i komentarzy. Dzisiaj patrzę, a nawet we Włoszech to udostępniają. Przestałem nawet czytać powiadomienia z pejsa, bo ciągle jest ich „+99” i nie chce mi się tego scrollować. Dlaczego taka popularność akurat tego postu? Nie mam zielonego pojęcia. Na tym właśnie polega internet 🙂 To samo było z moim tekstem o 56 płciach. Pisząc go myślałem, że jest do dupy i może lepiej go w ogóle nie publikować. Wyszedł najpopularniejszy mój wpis z wszystkich, z dziesiątkami przedruków w innych portalach. Nie mam pojęcia dlaczego.
      Lekcje o fake newsach oczywiście powinny być, ale prawdziwe, a nie jednostronne, jak chciałyby lewaki. Ostatnio niestety można zaobserwować, że z fake newsami powoli dzieje się to samo, co z „rasizmem” czy „mową nienawiści”, czyli powoli te wyrażenia stają się synonimami, które dotyczą wyłącznie prawicy. Tak, jak rasizm nie może być anty-biały, tak jak faszyzm nie może być lewacki, tak samo fejk nius też nie może być lewacki. Dzisiejsza interpretacja fejk niusa to de facto cenzurowanie treści prawicowych. Gdyby w szkołach były lekcje o fejk-niusach, to lewactwo stanęłoby na głowie, żeby wprowadzić tam własnych nauczycieli, którzy odpowiednio wyprofilowaliby program nauczania pod kątem ataku na rywali światopoglądowych, czyli efekt byłby dokładnie odwrotny do zamierzonego.
      Międlar najlepszym przykładem- oglądałem ten jego filmik, wielokrotnie potępił on zamachowca, a i tak Bodnar (po szkole Sorosa) się przyczepił. Przecież zadania RPO są dokładnie odwrotne- on powinien bronić ludzi niesłusznie oskarżonych, a nie oskarżać ludzi niewinnych. Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce stwierdzenie „za Hitlera aborcja była legalna” będzie kwalifikowane jako promowanie poglądów nazistowskich…
      Wg mnie wystarczyłyby lekcje porządnej logiki, najlepiej kilka godzin w tygodniu. Jeżeli ktoś posiada zdolność logicznego myślenia, to nie potrzeba mu specjalnych lekcji o fejk-niusach, czy o tym, że jak ktoś daje cukierki za darmo i zaprasza do samochodu, to prawdopodobnie ma jakieś ukryte zamiary. Logicznie myślący małolat od razu to rozpozna dzięki umiejętnościom logicznym, tak samo jak inne groźne zjawiska socjotechniczne, wprowadzane przez lewactwo. Powiedziałbym wręcz, że lewactwo to de facto antylogika, dlatego oni w edukacji ostro lobbują na dżendery i śmieciowe nauki humanistyczne kosztem nauk ścisłych, aby jak najmniej ludzi się pokapowało w ich „postępowej” strategii.
      Jeżeli ktoś nie umie logicznie myśleć, to można mu wcisnąć nie tylko fejk-niusa, ale każdy możliwy kit.

      1. Ooo, a dziś trafiłem z kolei na takie coś:
        https://www.totylkoteoria.pl/2017/10/bledy-poznawcze.html
        Ciekawsze fragmenty ze wstępu:
        „To, czego moim zdaniem bardzo brakuje w polskich szkołach, to nauczanie o błędach poznawczych, rozpoznawaniu ich i demaskowaniu. Niewiele działań edukacyjnych mogłoby w tak prosty sposób i niewielkim kosztem wspomóc nas w walce z fake newsami, fałszowaniem rzeczywistości, uleganiem populizmowi i epidemiami teorii spiskowych w Internecie, jak uczenie o „zaułkach logiki”, które na pierwszy rzut oka mogą się wydawać sensowne.”

        „Zauważyliście, że im ktoś jest głupszy, tym bardziej pewny siebie i tym mniej przejmujący się opinią innych oraz faktami? Zjawisko to zostało zbadane przez Davida Dunninga i Justina Krugera, za co otrzymali alternatywnego Nobla – IgNobla w dziedzinie psychologii. Badali oni pewność co do posiadanych zdolności u osób nie mających pojęcia o czym mówią, u takich, którzy mieli jakąś wiedzę i u ekspertów. Wyniki pokazały, że ignoranci zdecydowanie zawyżają swoje umiejętności w swojej samoocenie, podczas gdy osoby znające się lepiej – zaniżają. ”

        Najgorsze, że mam taką osobę w rodzinie…

        Masz zapewne rację, bo chociaż błędy poznawcze to bardziej z pogranicza psychologii i socjologii to z logiką mają wiele wspólnego.

        Co mi przypomina, że mój dawny kolega studiował kiedyś kulturoznawstwo, kierunek humanistyczny ale był tam taki przedmiot jak logika (nie ta matematyczna) i pamiętam jak on strasznie jęczał na ten przedmiot, że najgorszy, że nie daje rady. Dziś jest skrajnym lewakiem. No cóż, potwierdzałoby to to, co napisałeś.

        Wychodzi też na to, że na niektórych studiach takie przedmioty bywają, ale wg mnie to za późno, podstawy powinny być obowiązkowe już w podstawówce.
        (Wydaje się też, że Ci tworzący lewackie strategie na samej górze, wiedzą co czynią, znają temat a z tego konluzja sama się ciśnie do głowy, że lewak z góry jest wyrachowany, a lewak z dołu po prostu głupi).

        To nie dziwne, że brak umiejętności logicznego myślenia jest wykorzystywany wszędzie gdzie się da, nie tylko w polityce, ale chociażby i w sprzedaży, każdy z nas pewnie zna kogoś kto kupił robota kuchennego za kilka tysięcy na jakimś pokazie, lub podpisał niekorzystną umowę z jakimś dystrybutorem energii.

        Może kiedyś to się zmieni, teraz o tym czego uczy się w szkołach decydują głównie ludzie sprzed ery internetu. Wolałbym mieć nadzieję, że to o to chodzi a nie, że to celowe działanie.

        od RacimiR: To jest skoordynowana akcja ogłupiania ludzi. 95% społeczeństwa ma być głupia i podatna na wszystkie manipulacje. pozostałe 5% (zarząd i np. programiści) mają zarabiać tak dobrze, żeby w dupie mieli to wszystko, mieszkali na ogrodzonych osiedlach i było ich stać na wszystko, dlatego będą pośrednio akceptować sytuację.

        1. Artykuł ciekawy, ale Wasza dyskusja… REWELACJA!!!! gratuluję!!, aż miło się czyta. Pozdrawiam ludzi umiejących myśleć (mających różne poglądy i umiejących ich bronić)

  3. Parlament Europejski przegłosował ACTA 2. Zbliża się koniec wolnego internetu. Część europosłów PO zagłosowała za wprowadzeniem tej dyrektywy. Są to Danuta Hubner, Agnieszka Kozłowska Rajewicz, Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Marek Plura, Bogdan Zdrojewski , Tadeusz Zwiefka; za wprowadzeniem zagłosował także niezrzeszony Michał Ujazdowski; warto wspomnieć że Jerzy Buzek czyli były premier z ramienia AWS choć nie brał udziału w głosowaniu to powiedział że popiera ACTA 2. Wstrzymał się od głosu Bogusław Liberadzki z SLD.
    Oby Polacy zapamiętali to przy urnach wyborczych.
    Gdzie są teraz KOD-ziarze przecież demokracja jest zagrożona, wszakże ograniczanie wolności słowa jest antydemokratyczne, dlaczego nie protestują, przecież mają okazję się wykazać.

    od RacimiR: Zdrajcy znów o sobie przypomnieli. A jeszcze parę dni wcześniej PO twittowała, że są przeciwko. Trzeba nagłaśniać sprawę, żeby ludzie przypadkiem na nich nie zagłosowali. Jak tak dalej pójdzie, to w internecie zostanie kilka korporacyjnych portali (które będą cytowały się nawzajem, płacąc sobie identyczne „kary” i wychodząc na tym na zero), na których nie będzie można pisać komentarzy.

  4. Marek Majewski

    „Wydaje mi się, że tym 14 „antyfaszystkom” chodziło dokładnie o to samo. Wywołanie paniki, tratowanie się ludzi, a w efekcie złą aurę wokół Marszu i zakazanie organizowania kolejnych jego edycji”, Czy Ty RacimiR zbytnio nie przeceniasz intelektu tych lewaczek?
    Moje zdanie jest takie, oczywiście zgadzam się z Twoją tezą, ale to raczej mocodawcom tych bab chodziło o to aby doprowadzić do tragedii a w gruncie rzeczy zakazać kolejnych edycji Marszu a zwłaszcza następnego. Odnieśliby wtedy niesamowity sukces – zakazać Marszu w setną rocznicę!
    A tych 14 kobiet było tylko „mięsem armatnim”, środkiem do osiągnięcia celu. O tym że tak było i jest w dalszym ciągu te głupie baby do dziś pewnie nie wiedzą.
    I tyle w tym temacie 😆

    od RacimiR: Oczywiście, że one same tego nie wymyśliły, była to skoordynowana akcja na wielu płaszczyznach- one miały za zadanie tam pójść i zrobić swoje, a w pogotowiu już czekały media, politycy i prawnicy, aby zacząć nadawać sprawie własny rytm.

  5. Marek Majewski

    Wczoraj przeczytałem w jakimś tam lewackim szmatławcu ze TSUE na wniosek KE rozpoczyna proces, bodajże 15 kwietnia, przeciw między innymi Polsce za nieprzyjęcie 7 tysięcy „uchodźców”. Przy czym sprawa tych „uchodźców” nie jest może najważniejsza, ważne jest to że Polska nie przygotowała miejsc do relokacji tychże. Moje zdanie jest takie że może trybunał TSUE nie posunie się do tego aby nakazać przyjęcie tych ludzi a jedynie nakaże nam przygotowanie właśnie 7 tysięcy miejsc w określonym krótkim czasie. Po ich odbiorze przez specjalną komisję UE będą przez jakiś czas stały puste do czasu kiedy nie zacznie się następna wielka nawałnica dzikich na Europę. Resztę można sobie już wyobrazić. Pozdrawiam.

    od RacimiR: Sprawa ma się zacząć 15 maja (a nie kwietnia), czyli 11 dni przed eurowyborami. Wg mnie to mimowolny prezent eurobetonu dla PiS, który będzie mógł na końcówce kampanii zagrać nachodźcami, a POKO będzie świeciło oczami, bo to oni podpisali chęć przyjęcia tych 7.000 brodatych (jako pierwsza rata, a nie całość).

  6. Sprawy mocno przyśpieszyły. Moim zdaniem zagraniczni doradcy POKO i Biedronia (ci drudzy już właśnie liczą ile stracili na promocji tego durnia, bo w sondażach Wiosna wraca na margines) wykoncypowali, że skoro gospodarczo nie da się pizgnąć w PiS to należy przystąpić do wojny ideologicznej. Stąd akcja pt Pedofile w Kościele, LGBT oraz wrzaski o faszyzmie. Nie bez powodu tuż przed wyborami ma się ukazać jakiś długi reportaż Sekielskiego o pedofilach w kościele oczywiscie katolickim w Polsce – wydaje się, że to postawiono na 1 miejscu bo melepeta Rabiej spalił niemal w 90% tęczową promocję wśród amatorów sojowego latte w dużych miastach. Jednocześnie towarzystwo POKO skupione wokół niezależnego dziennikarstwa na Czerskiej zdaje sobie sprawę że chyba z wyborów do Sejmu nic nie będzie, ale wyczuwają i nakręcają się wokół wyborów do Senatu (gdzie zdaje się obowiazuje ordynacja większościowa), że jak wezmą Senat to będą blokować PiS i ewentualnego ich koalicjanta w Sejmie. Mobilizacja idzie o duże miasta, tak żeby z nich wycisnąć jak z cytryny jak najwięcej durnych słoików którzy wczoraj doili krowy gdzieś na wsi 60 km od granicy z Ukrainą, a dzisiaj na Zbawixie ciumkają mafinkę z kakao. Jeśli POKO jesienią przerżnie (a moim zdaniem tak się na 90% stanie) to nastąpi definitywna dezintegracja opozycji jako takiej, PO się rozpadnie, SLD i PSL znikną jak wirus ospy prawdziwej i czeka nas słaby okres obrastającego w tłuszcz PiS i psującego się od środka bo nic tak bardziej nie psuje i nie rozpoczyna procesu gnicia niż brak merytorycznej opozycji sprawującej kontrolę nad rządzącymi.
    Oczywiście jeśli wygra POKO to kurwa będziemy świadkami absolutnej rzezi i łomotu w ramach ZEMSTY jakiego historia współczesnej Polski jeszcze nie widziała. W zasadzie można się już szykować na zamordyzm i tworzenie konspiracji bo liberalne totalniactwo które nadejdzie wtedy zrobi wszystko by żadna opozycja, jakakolwiek, nigdy już do władzy nie doszła. Możecie się ze mnie śmiać, ale staniemy na progu utraty niepodległości, poważnie mówię. Niemniej jednak uważam, ze ten scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny bo obecna opozycja od ponad 3 lat w ogóle nie zmądrzała, jak była pierdolnięta tak jest nadal i po prostu tak się wygrać nie da. Po prostu nie. PiS więc wybory wygra i będzie rządzić albo znów samodzielnie albo z kimś.
    Wg mnie też narodzi się nowa, jedna lub dwie pozaparlamentarne partie opozycyjne. Klasycznie liberalne, może z jakimiś tęczowymi ciągotami, ale bez obciążeń III RP.
    Nie zapominajmy o otoczeniu międzynarodowym. UE stoi na krawędzi rozpadu, a wdrożenie pomysłów typu likwidacja jednomyślności, pozbawianie partii politycznych kasy jeśli ich cele nie stoją w zgodzie z wartościami UE (najnowszy pomysł szkopa Webera) oznacza, że w UE zostaną Niemcy, Belgia i Holandia bo nawet Francuzi położą lachę na takim badziewiu. Oj będzie sporo exitów, jestem tego pewien. Im bardziej UE będzie się stawała sowiecka i bolszewicka (Lexus już zapowiedział, ze pierdoli ten unijny socjalizm gospodarczy i ma gdzieś Europę – samochody będzie sprzedawał w Azji i obu Amerykach) to tym bardziej to gra na rzecz PiS.

    od RacimiR: Ja też uważam, że gdyby POKO wygrała sejm, to trzeba chyba uciekać za granicę. Oni nie darują tych 4 lat poza korytem. W ciągu miesiąca wezmą telewizję, sądy, policję, spółki skarbu państwa, dofinansują swoje media prywatne, a potem dopiero się zacznie bolszewizm i zamordyzm, jak u Hitchcocka. Przedsmak zresztą już mieliśmy- antykomor, Zygmunt Miernik, prowokacje na marszu niepodległości, Latkowski i jego laptop + ekspresowe uchwalenie prawa o podsłuchach, Maciek Dobrowolski, Staruch, „zamach krzesłem” i wiele innych. Na szczęście POKO ma raczej niskie szanse na cokolwiek, a Biedroń (potencjalny koalicjant) traci efekt świeżości i idzie w stronę Ryszarda Petru. PiSowi pomoże też na pewno amerykańsko-izraelska agentura, bo obecny rząd ze swojego wasalstwa wywiązuje się znakomicie.
    Polexit wg mnie byłby wskazany, wczorajsza decyzja o ACTA2 jeszcze bardziej mnie do tego przekonała. Problem w tym, że bardzo trudno wyjść z tego gówna. Nawet UK, która miała specjalne (korzystne dla siebie) warunki nie potrafi wyjść z kołchozu, a co dopiero Polska, gdzie niemieckie i francuskie korporacje mają eldorado. Trzeba czekać i kibicować nachodźcom, aby zaczęli robić bajzel na zachodzie.

    1. Żeby mieli szansę wygrać z PiS-em musieliby się zjednoczyć a to raczej nie jest możliwe (PSL już krytykowany za wejście do KE by tego już nie przetrwał; może SLD i Nowoczesna ewentualnie dołączy które mają bliskie poglądy z PO) przynajmniej w wyborach do Sejmu. Natomiast wydaje mi się że do Senatu ze względu na ordynację większościową i na fakt że ta izba parlamentu nie jest traktowana priorytetowo prawdopodobnie tutaj się zjednoczą. Można więc sobie wyobrazić że PiS rządzi w Sejmie a totalni w Senacie; w takiej sytuacji będzie polityczny pat, prawdopodobnie większość ustaw nie będzie wdrażana, gdyż Senat będzie je odrzucał.

      od RacimiR: Ludzie raczej głosują tak samo do sejmu i do senatu. Trudno mi sobie wyobrazić, aby ktoś zagłosował do sejmu na PiS, a do senatu na POKO. Tam jest wprawdzie inna ordynacja, ale raczej nie spowoduje to wielkich różnic. Zresztą senat ma niewielką władzę i wg mnie powinien zostać dawno zlikwidowany.
      POKO oczywiście chce mieć jak najwięcej ośrodków władzy, żeby blokować wszystko, co się tylko da. Teraz mają tylko niektóre samorządy oraz Rzecznika Praw Obywatelskich, który ze swojej misji wywiązuje się znakomicie, często przekraczając swoje kompetencje. Gdyby doszedł im jeszcze senat, to burdel i skłócenie wzrosłoby.

    2. z policjąi sądami się nie zgodzę ale tylko dlatego że trudno wziąść coś co ciągle należy do nich wystarczy zobaczyć czym zajmują się sądy i policja aby wiedzieć że to nadal PO
      a uciec zagranicę trudno bo do jakiego kraju

      od RacimiR: Sądy to wiadomo, może z 10% zdekomunizowano i fajrant. Policja podlega pod MSW, więc jest PiSowska, ale problem jest taki, że PiS stosuje taryfę ulgową dla rozrabiających KODziarzy, aby pokazać, że jesteśmy wolnym krajem (w co i tak żaden lewak i KODziarz nie wierzy).
      Kraj zagraniczny to faktycznie problem, wszędzie lewactwo jeszcze większe, niż tutaj.

  7. Witam Racimirze,
    To jeszcze w temacie:

    https://polskaniepodlegla.pl/kraj-swiat/item/19362-doktor-bawer-aondo-akaa-ws-guy-verhofstad-jest-orzeczenie-sadu-okregowego

    -Nie wiem, jak to skomentować?

    od RacimiR: Sąd (po zatrzymaniu reformy) jest w rozkroku i nie potrafi wydać wyroku (ale mi się zarymowało). Na razie 2.000 dla Bawera z naszych podatków i pewnie tak się to skończy. Verhofstadt oczywiście nie ucierpi na tym, bo wyższe instancje skasują potencjalny wyrok.

  8. Racimir, taka prawda, że lepsze warunki pracy są w zagranicznych firmach niż u polskiego Janusza, a poza tym gdyby wygrała POKO, to wielu straciłoby do nich zaufanie, zresztą PiS wśród patriotyczne go elektoratu traci stopniowo poparcie za np ustawę o IPN i cyrk antyirański.

    od RacimiR: Płace w zagranicznych firmach też są kiepskie, bo gdyby chcieli płacić dużo, to by sobie działali we własnych krajach. na szczęście trochę się ostatnio poprawiło pod względem zarobków. Pracodawcy nawet niekiedy zaczęli podawać już widełki płacowe w ogłoszeniach, co było nie do pomyślenia jeszcze 10 lat temu.
    PiS traci poparcie za „murzyńskość”, ale ludzie i tak na nich na koniec głosują, bo targowica jeszcze gorsza, a narodowców nie znają, albo się boją straconego głosu.

    1. Jeśli to przejdzie
      https://kadry.infor.pl/kadry/wynagrodzenia/ochrona_wynagrodzenia/2938167,Wysokosc-wynagrodzenia-w-ofertach-pracy-zmiany-w-Kodeksie-pracy.html
      to będzie wręcz obowiązek podawania wysokości wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę.

      od RacimiR: No i dobrze, tak jest np. w Wielkiej Brytanii. Oczywiście Janusze biznesu i zagraniczne kołchozy z blachy falistej będą protestować, bo jedyne co mogą zaoferować to praca w młodym dynamicznym zespole i perspektywa podpisania umowy.

  9. Czy mógłbym prosić o hasło do artykułu o upadzie narodu czeskiego? Przeczytałem już wszystkie teksty tutaj oprócz tego jednego i jestem bardzo ciekawy.

    od RacimiR: mieszko (chyba, albo z dużej litery, to było pisane 100 lat temu i trochę głupot tam padło)

    1. Też wcześniej tego nie czytałam 🙂 Czemu zabezpieczyłeś tekst hasłem?

      od RacimiR: Bo kolega który mnie wtedy ugościł mi kazał, nie zgadzając się na tezy tam zawarte 😉

  10. słowacy wybrali se na prezydenta drugą wielgus lub gasiuk-pichowicz, zwolenniczke imigracji i homo ślubów to tyle jeżeli chodzi o przyjaciel „słowian” z nich są tacy przyjaciele jak i rosjanie.

    od RacimiR: Źle wybrali, ale ogólnie i tak obok Węgrów są OK. Często jeżdżę w słowackie tatry i spotykam tam bardzo fajnych ludzi, a jak słyszą że Polak to od razu chcą się zaprzyjaźnić. U Słowaków trudno mówić o jakiejś narodowej dumie, mały i dosyć młody naród.

    1. Wybór Słowaków to mały pikuś z tym co mają do wyboru banderowcy – trzy pierwsze miejsca na kandydatów na prezydenta – chazary, zresztą cała Ukraina jest we władaniu chazarów . Dla banderowców najważniejsze jest to że mogą oddawać hołdy upa i banderze, reszta się nie liczy

      od RacimiR: To prawda, zresztą dlatego USA tak cisną Polskę na dobre stosunki z Ukrainą. Polin to projekt dla Polski i Ukrainy, bo Izrael w końcu padnie- a tutaj czekają żyzne gleby, mało muzułmanów oraz potężne wpływy.

      1. dla Polski Żeleński czy Poroszenko nie robi różnicy ale na słowacji to coś można powiedzieć że to koniec grupy wyszechradzkiej czy innych bajek o trójmorzu

        od RacimiR: Zobaczymy co będzie. Trójmorze i tak nigdy się nie odrodziło, dzięki zabiegom USA, Rosji i Niemiec, które koniecznie chciały do niego dołączyć, co spowodowało kłótnie wewnętrzne komu pozwolić, a komu nie. Zresztą Czechom zawsze było bliżej do Niemiec, niż do Polski. Słowacja ma euro, Czechy wyłamały się z odmowy przyjmowania nachodźców, a cała trójka (z Węgrami włącznie) zagłosowała na Tuska jako szefa Komisji Europejskiej. Zresztą na Słowacji prezydent ma tyle do powiedzenia, co w Polsce, czyli nic.
        Ta babka ze Słowacji nie jest aż tak perfidną lewaczką, może się pozytywnie zdziwimy jej działaniami.

  11. Od kilku dni głośno jest o spaleniu książek przez księży w Gdańsku. Lewacy zrobili larum że książki uznawane przez Kościół za okultystyczne zostały spalone. Dlaczego gdy na koncercie Nergal podarł Biblię a jego fani spalili podarte kartki to nie było krzyku.

    od RacimiR: Bo lewacy są hipokrytami. Pomijam już to, że Biblia to święta księga dla wielu religii, a Harry Potter to baśń dla dzieci, bez większej wagi sakralnej i historycznej.

  12. pisałem ostatnio że u nas nabrali sie na sabaton to teraz na kolejnych metali się nabrali ludzie prawicy, chodzi o ramstein że niby pokazują tym teledyskiem zbrodnie niemców, jak ten teledysk to czysta lewacka agitka, zresztą tren zespól to czyści komunistyczni lewacy aż dziw że nie zaprosili ich dotąd na woodstock czy inny polinrok, a pewna grupa oburzyła się na ten teledysk tylko dlatego że tych szubienicach pokazali lewaków i homo oprócz nich , ramstein zresztą jak każdy metal to 1000% marksizm

    od RacimiR: Bez przesady, nie każdy metal to marksizm. Jest wiele apolitycznych (Slayer, Metallica), lekko prawicowych (np. Coma, Vader czy KNŻ) czy nawet nazistowskich (Burzum czy kilka blackmetalowych zespołów norweskich). Do wyboru, do koloru. Oczywiście żeby płynąć w głównym nurcie muzycznym i okupować listy przebojów to lewacki odchył jest bardzo wskazany, to samo zresztą jest w kinematografii czy innych branżach rozrywki.
    Rammstein nie gra za czapkę śliwek, dlatego zlewają Owsiaka. Będą grali w Chorzowie latem i najtańsze dostępne bilety są po około 1000 zł.

  13. Ponoć ,,piątka Kaczyńskiego” spowoduje że deficyt budżetowy wzrośnie nawet do 3% (czyli do granicy dopuszczalnego przez UE deficytu), a deficyt oznacza zadłużanie się państwa, teraz chcą pieniędzy nauczyciele a przyjdą kolejne grupy społeczne.
    Polska zadłuża się od wielu lat i ponoć jest już zadłużona oficjalnie na około bilion złotych, ukryty dług wynosi ponad 4 biliony a licznik długu ciągle rośnie + jeszcze odsetki. Jak my to wszystko spłacimy jak przyjdzie czas spłacać, przecież gdy będziemy kiedyś niewypłacalni to wszystko tutaj runie – chociażby ZUS który jest piramidą finansową i gdyby nie dofinansowanie z budżetu to już by zbankrutował, jeśli finanse publiczne się załamią to emeryci i renciści nie dostaną pieniędzy, będzie duża inflacja, ceny będą bardzo wysokie, ze względu na to że nie da się spłacić długu to będziemy musieli oddawać naszą ziemię np. lasy państwowe, nasze kopalnie węgla itp.
    Na razie jesteśmy na etapie wczesnego Gierka, ale kiedyś musi to wszystko szlak trafić.

    od RacimiR: Ja jestem wielkim przeciwnikiem długów jakichkolwiek, nikomu nigdy nic nie byłem winny, a lichwę bym zdelegalizował. Popieram w tym względzie Korwina, który kiedyś chciał wpisać do konstytucji, że za uchwalenie budżetu z deficytem trzeba rozstrzelać każdego, kto za tym budżetem głosował.
    To jest jednak inaczej trochę. 3% to tylko umowny próg, Francja wielokrotnie miała więcej i nikt z Brukseli im nie robił problemów. Włochy też tyle miały, ale odkąd rządzi tam prawica (za której jest coraz lepiej ekonomicznie) to Unia nagle zaczęła się czepiać. Czyli nie chodzi o żadne 3% tylko o to, co zawsze – „praworządność” i „demokrację”.
    „Jak przyjdzie czas spłacać” – my to ciągle spłacamy, tak jak spłaca się kredyt. Kończymy spłacać to, co zaciągnięto w latach 90-tych, ale zaciągamy coraz to nowe na 20 lat. ZUS to stajnia augiasza, sporo pieniędzy jest rozkradanych. Dużym problemem są emeryci uprzywilejowani (policjanci, górnicy, do niedawna UBecja) którzy w ogóle do ZUSu nie płacili, a emerytury mają wyższe, niż reszta. Emerytury dzisiejszych 20-40 latków będą śmiesznie niskie, bo przyrost naturalny jest żenująco niski, trzeba więc zadbać samemu o coś dodatkowego, aby mieć na starość co do garnka włożyć.
    Pomimo nasilonej „propagandy klęski”, rozpowszechnianej przez wiadome media- Polska jest w dosyć dobrej sytuacji (w porównaniu z Francją, Włochami czy Hiszpanią), bo mamy zadłużenie bodajże na niecałe 40% rocznego PKB.
    Z deficytem jest teraz chyba najlepsza sytuacja od upadku PRL, bo wynosi on jakieś 2%, a wzrost PKB i wzrost dochodów państwa to coś koło 4%, więc w relacji do PKB dług nawet spada (to tak, jakby pan Zdzisław wziął kredyt na 100zł miesięcznie, ale w tym czasie dostał podwyżkę w pracy o 200zł, czyli i tak mu się poprawi sytuacja). Oczywiście wolałbym, żeby w ogóle nie było w Polsce deficytu (tak jak w Niemczech czy niekiedy w Czechach), ale to najwyraźniej marzenie ściętej głowy i po tym, co z finansami publicznymi wyprawiała Platforma- trzeba się cieszyć.
    Do pustych sklepów na pewno nie dojdzie, bo te sklepy są zagraniczne i ciągną stąd potężne zyski- szkoda byłoby stracić taki rynek.
    Bankructwo „klasyczne” to w tym tempie wizja na jakieś 200-300 lat, więc nie martwiłbym się nadto, do tego czasu pewnie jakaś wojna atomowa będzie, albo Żydzi nas wywłaszczą za „holokaust” i każdy Polak do 10 pokolenia będzie jeszcze musiał spłacać to niewolniczą pracą.

    1. Faktem jest że sytuacja jest teraz lepsza niż za PO np. niższy deficyt (czyli zadłużanie się w wolniejszym tempie), ale uważam że po prostu stopniowo należałoby spłacać długi. Obawiam się że kryzys gospodarczy taki jak w 2008 mógłby spowodować załamanie finansów publicznych.

      od RacimiR: Wiadomo, że najlepiej byłoby się już bardziej nie zadłużać, ale to chyba niemożliwe przy duopolu PO-PiSowskim. Z dwojga złego wolę 2% deficytu, który cały jest przeznaczony na socjal, niż 7% deficytu i rozpaczliwy skok na OFE bez żadnego socjalu (prosta logika mówi, że 5% + koszt PiSowskiego rozdawnictwa wcześniej było zwyczajnie rozkradane przez POstkomunę). Kryzys przeszliśmy dosyć dobrze, a na kolejny jesteśmy dużo lepiej przygotowani- polska bankowość mocno się wzmocniła w ostatnich latach (np. wykup PEKAO i wzmocnienie się innych banków z polskim kapitałem), więc przynajmniej nie musielibyśmy ratować zagranicznych banków przed upadkiem z publicznych pieniędzy, jak to było robione w wielu krajach w 2008 roku.

    2. Dług to obecnie 49% rocznego PKB, deficyt sektora finansów publicznych w 2018 wg GUS wyniósł 0,4% PKB. Też wolałbym by pojawiła się nadwyżka.

      od RacimiR: Metod liczenia jest milion (pewnie nieprzypadkowo). Machnąłem się z tym 40%, ale deficyt za zeszły rok to około 10 miliardów, czyli 2% (dochody 380 mld, wydatki 390 mld). PKB urosło o około 4%, więc w relacji do PKB zadłużenie spadło (chyba zresztą pierwszy raz od upadku PRL).

      1. Tak więc póki co to daleko nam do drugiej Grecji którą straszono w 2015 roku, choć mogłoby być lepiej.

        od RacimIR: Na tle Europy jest całkiem dobrze, nawet stawiane za wzór Niemcy mają większy dług (per capita) od nas, a perspektywy gorsze (nachodźcy i stare społeczeństwo, przyzwyczajone do luksusów).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top