Waga zamachu terrorystycznego

Tekst ten powstał pod wpływem zamachu w Londynie (22.03.2017), który stał się na pewien czas główną wiadomością na całym świecie (sprawdziłem nawet portale azjatyckie – nic nie rozumiem z ich alfabetu, ale wszędzie w wyeksponowanym miejscu były zdjęcia z Londynu). Dlaczego tak się stało, skoro liczba ofiar była stosunkowo niewielka (5 trupów, w tym zamachowiec oraz około 40 rannych). Nie było też praktycznie żadnych strat w mieniu (brak użycia środków wybuchowych). Dlaczego więc świat oszalał na punkcie Londynu, skoro każdego dnia mają miejsce zamachy terrorystyczne o podobnych skutkach? Spróbuję w tym wpisie odpowiedzieć na to pytanie i wyjaśnić pewne zjawisko, stosowane przez największe grupy medialne.

Sadiq Khan, muzułmanin, burmistrz Londynu powiedział coś takiego: Ataki terrorystyczne są częścią życia w wielkim mieście.” Jedni powiedzą, że to niezręczność, inni -skandal, a ja chciałbym przeanalizować tę wypowiedź, podpierając się matematyką. 

Nie jest tajemnicą, że media inaczej traktują zamachy, w zależności od miejsca ich przeprowadzenia. Istnieje nieoficjalny wzór matematyczny, obliczający „wagę” (lub „ciężar”, czy też „rozgłos”) zamachu terrorystycznego (do wzoru można by jeszcze dodać „wagę” narodowości ofiar, o czym w dalszej części tekstu, ale nie chciałem komplikować obliczeń). Ów wzór to:

W = M x (10 T + R) 

gdzie:

W – waga zamachu (im wyższa, tym sprawa będzie głośniejsza w mediach)

R – liczba rannych w danym zamachu

T – liczba trupów w danym zamachu (przyjąłem, że jeden trup daje taki rozgłos, jak 10 rannych, stąd ta dycha w nawiasie wzoru)

M – współczynnik „miejsca”, liczba całkowita z przedziału od 1 do 100. Im wyższej rangi miejsce (kraj, miasto i dzielnica tego miasta) – tym liczba większa. Śródmieście Londynu to bezapelacyjnie ranga najwyższa, czyli sto punktów. Dlatego wystarczy 5 trupów i 40 rannych, aby o zamachu trąbił cały świat, a fabryki kredek nie nadążały z produkcją. Konkretnie, ostatni zamach w Londynie to: W=100x(10×5+40), czyli W=9000. Wynik stosunkowo wysoki, bo wywindowany przez wysokie „M”. Dlatego wszystkie media trąbią dzisiaj o Londynie non stop. W historii nowożytnej – „najcięższym” zamachem był oczywiście 11 września i zamach na World Trade Center. Minęło już 16 lat, ale wciąż bardzo często się go wspomina. Jest tak, bo wszystkie 3 czynniki wzoru na wagę zamachu były gigantyczne. 3000 trupów, 6000 rannych, centrum Manhattanu, czyli bezapelacyjna stówa we „współczynniku miejsca”. Razem daje to: W=100x(10×3000+6000), czyli W=3.600.000. Wynik ogromny, praktycznie nie do pobicia, więc o zamachach na WTC jeszcze długo będziemy słyszeć.

Dla porównania, TUTAJ lista zamachów terrorystycznych z ostatnich 30 dni. Zginęło w nich około 1000 osób, drugie tyle zostało rannych. Czy ktoś słyszał o jakichś zamachach terrorystycznych w ostatnim miesiącu? (nie licząc oczywiście Londynu) Ja, mówiąc szczerze – nie słyszałem, wielu z Was prawdopodobnie również. Dlaczego? To proste – bardzo niskie „współczynniki miejsca”. Spójrzcie w podanym linku na miejscowości, w których dokonano zamachu. „Baba Kot”, „Hajjaj”, „Daquq”, „Boulekessi”, „Lashkar Gah”, „Homs” – same jedynki we współczynniku M. Gdybym usłyszał, że był „Zamach w Baba Kot” – pomyślałbym w pierwszej chwili, że w Teatrze Powszechnym lub w Teatrze Krystyny Jandy aktorka, przebrana za kota, z krzyżem w pochwie inscenizowała zamach na Jarosława Kaczyńskiego. Nie to, co Londyn – majestatyczne miasto, gdzie życie ludzkie jest więcej warte, niż w Baba Kot, oczywiście według wiodących mediów. Dając nagłówek „Zamach w Londynie” – każdy od razu wie o co chodzi i klika, to na pewno się w mediach sprzeda.

Poniżej tabelka porównawcza, z wybranymi głośnymi zamachami terrorystycznymi z ostatnich lat, z danymi wpisanymi w powyższy wzór W = M x (10 T + R). 

Jak widać, największa waga zamachów terrorystycznych występuje w Europie Zachodniej oraz w USA. Powodem jest bardzo wysoki współczynnik miejsca (M). Waga zamachu musi przekroczyć chociaż te 5.000 punktów, by jakiekolwiek duże media w Europie o tym informowały. Od 8.000 wzwyż jest to główna wiadomość na świecie na co najmniej 2 dni. Terrorystom chodzi głównie o rozgłos i znają oni doskonale wzór na wagę zamachu. Terrorysta ma do wyboru – zabić 308 osób w Karradzie (gdzie prawie nikt o nim nie usłyszy, uzyskując W=3.326), albo zabić 4 osoby w Londynie i stać się sławnym na całym świecie (W=9000). Wybór takiego człowieka jest oczywisty, choć naturalnie w Londynie będzie mu trochę trudniej, dzięki bardziej rozbudowanym służbom antyterrorystycznym.

Mój wzór jest uproszczony, bo liczy się też konkretna dzielnica, w której dojdzie do zamachu. Inaczej media potraktują zamachowca w Londynie na terenie Parlamentu, 100 metrów od „Big Bena”, a inaczej potraktują tego samego zamachowca w ubogaconych dzielnicach „no-go-zone” typu Morden czy Tooting.

Współczynnik miejsca (M) można podciągnąć wzwyż, jeżeli na przysłowiowym zadupiu zginęli obcokrajowcy z jakiegoś „ważnego” kraju. Przykładowo, jeżeli w mieście Baba Kot zginie 100 Pakistańczyków – nikt w Europie o tym nie usłyszy. Jeżeli jednak w Baba Kot 100 Żydów zorganizuje sobie wyjazdowe posiedzenie loży masońskiej i padną ofiarą zamachu – usłyszy o tym cały świat.

Niejeden pewnie zarzuci mi, że podchodzę przedmiotowo do śmierci, ale ja tego zjawiska przecież nie wymyśliłem. Ja tylko opisuję sprawę, której prawdopodobnie nikt wcześniej nigdy nie opisał. Takie mamy smutne czasy, że w pogoni za sensacją życie ludzi na terenie „modnych” miast liczy się bardziej, niż życie ludzi w Syrii, Iraku, Afganistanie, Nigerii. Ktoś pewnie pomyśli, że ten współczynnik „M” zależny jest od odległości od kraju, w którym podawana jest informacja, ale według mnie nie jest tak. Miastu Sydney (leżącemu tak daleko od Polski, że dalej się już nie da) też przyznałbym stówkę we współczynniku miejsca.

Dlaczego życie ludzkie ma różną wagę, skoro te same media są politycznie poprawne i za wszelką cenę zwalczają rasizm? Niby „wszyscy są równi”, ale śmierć jednego Anglika jest medialnie ważniejsza, niż śmierć 10 Afgańczyków. Może to być też spowodowane niższymi kosztami stworzenia reportażu oraz bezpieczeństwem. Koncernom medialnym taniej jest wysłać reporterów do Londynu czy Paryża, gdzie nic im się nie stanie. Dużo drożej byłoby im wysłać reporterów do Afganistanu, gdzie dodatkowo byliby narażeni na kontakt z krwawym mieczem Allaha (wtedy trzeba byłoby wysłać drugą ekipę, aby zrobiła reportaż o zamachu na pierwszą, więc koszty rosną diametralnie).

Przeglądając wspomnianą listę zamachów terrorystycznych rzuciło mi się w oczy coś jeszcze. Te zamachy są zawsze dokonywane w państwach z dużą liczbą ludności muzułmańskiej – są to głównie kraje całkowicie islamskie, ewentualnie islamizujące się kraje Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Nie ma tam Polski, Czech, Węgier, Japonii, Australii, Nowej Zelandii i innych krajów, w których mniejszość muzułmańska jest nieliczna. Przypadek? Nie sądzę…

Dzisiaj w Gazecie Wyborczej przeczytałem następujący fragment (aż przetarłem oczy ze zdumienia – jeśli Soros to zobaczy, to wycofa z Agory wszystkie udziały i wezwie Michnika na dywanik):

Polska nie znalazła się na celowniku dżihadystów nie tylko dlatego, że na globalnej mapie zajmujemy pozycję raczej marginalną (…) Dżihadyści nie są zainteresowani organizowaniem tu zamachów, bo w Polsce nie ma istotnej społeczności muzułmańskiej, którą można próbować zantagonizować.

Sama prawda – i to z najbardziej niespodziewanej strony, czyli z Gazety Wyborczej! Szansa na znalezienie się na celowniku dżihadystów zależy od dwóch czynników. Musi to być albo bardzo modne miasto (wysoki współczynnik 'M’, czyli Londyn, Paryż, Nowy Jork itd.), albo musi mieć dużą społeczność muzułmańską (Irak, Afganistan, Syria itd.) Jeżeli oba czynniki są spełnione – wtedy szansa na zamach jest zwielokrotniona (dlatego najwięcej zamachów jest w Londynie i Paryżu – modne miasta z ponad milionową społecznością islamską). Nawet, jeżeli miasto jest bardzo modne, ale nie ma w nim ubogacaczy (np. Tokio, czyli 20-milionowe, najbogatsze miasto świata) – wtedy szanse na zamach są niemal zerowe.

Polska na szczęście pod tym względem wypada bardzo bezpiecznie. Nie ma co ukrywać – nie jesteśmy modnym krajem, a ewentualni zagraniczni turyści to niemieccy emeryci, odwiedzający swój „heimat” oraz uboga klasa robotnicza, która przylatuje tu podupczyć i napić się alkoholu za półdarmo. Potencjalny zamach na terenie Polski raczej nie okupowałby czołówek światowych gazet. Współczynnik „M” Warszawy i Krakowa określiłbym w okolicach 30, Wrocław, Poznań i Gdańsk dostaliby 20, a cała reszta kraju to M=10 i mniej. Ponadto – zorganizować tutaj zamach byłoby niezwykle trudno, bo widok osoby o „nieeuropejskich rysach twarzy” wzbudza duże zainteresowanie przechodniów. W takim Londynie widok osoby pigmentalnie uposażonej za kierownicą dużego samochodu to normalka (kierowcy autobusów czy śmieciarek to w 90% ciemnoskórzy). Z kolei, gdyby w Polsce Arab pojawił się za kierownicą śmieciarki – momentalnie przeciążone zostałyby wszystkie możliwe linie alarmowe. Dlatego dżihadysta woli przeprowadzić zamach w Londynie, bo tam ma większy „komfort pracy” (nikt nie patrzy mu na ręce z podejrzliwością), a sława w wyniku zamachu w Londynie będzie wielokrotnie wyższa, niż w wyniku zamachu w Polsce. Wraz z ubiegającym czasem „sława” Polski będzie oczywiście rosła – za jakiś czas Polska będzie ostatnim bastionem białego człowieka, więc urośnie do rangi symbolu-twierdzy, a to mocno podniesie nasz „współczynnik miejsca” (M). Jednakże, trzymając „ubogacaczy kulturowych” z dala – pozostaniemy bezpieczni, tak jak Tokio (na które pewnie niejeden dżihadysta bezskutecznie ostrzył sobie zęby). Dlatego wyjątkowo zgodzę się z Gazetą Wyborczą – najważniejsze jest, żeby populacja muzułmańska w Polsce pozostała jak najmniej liczna.

RacimiR, 24.03.2017

zobacz też:

Ubogacacze kulturowi (kobiety i dzieci), fot: reuters

25 thoughts on “Waga zamachu terrorystycznego”

  1. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wycofanie placówek dyplomatycznych z krajów bisurmańskich i szybka delegalizacja islamu jako ideologii terrorystycznej i ludobójczej. Natychmiastowe i jednoczesne zamknięcie wszystkich meczetów i przerobienie ich na miejskie szalety. Przemiał wszystkich egzemplarzy koranu i innych satanistycznych materiałów na papier toaletowy. Trochę krzyku i po wszystkim. Całe lewactwo które by darło mordę przesiedlić na pustynie Lewantu. Niech ich tam ubagacają kulturowo. Nawet polscy Tatarzy powinni się określić co jest dla nich ważniejsze – Polska czy bahomet.

    od RacimiR: To by mogło być skuteczne, ale niestety nierealne. Islamu jest już w Europie za dużo, może 50 lat temu ten plan by się udał.

  2. Kaliski Fan Lecha

    Witam,
    ale efektywność w ostatnim czasie. I efektowność artykułów 🙂

    Co do współczynnika miejsca to Damaszek chyba załsuguje na 10, a Homs na 5 😉

    Każdy kto skończył 8 klasową podstawówkę i zdał starą maturę coś tam wie o Damaszku, a o Homs można było usłyszeć przy okazji naparzanek w Syrii.

    W Tokio z dwadzieścia lat temu był zamach (sarin w metrze), ale to miejscowy wariat (Shoko Asahara, jakoś tak, z sekty Najwyższa Prawda), więc nie do wykrycia wedle kryteriów jak w artykule.

    Japonia jest niezwykle homogeniczna i to jest ich błogosławieństwo w tych czasach.

    Pozdrawiam z Kalisza

    od RacimiR: Damaszek 10? Bez jaj. 95% ludzi na świecie nie wie, gdzie to jest. Nie dałem im mniej tylko dlatego, że stolica. Miasto znane z naparzanek to klasyczna jedynka – nic innego tam nie ma, a poza tym naparzanki powszednieją.

  3. W Japonii w Tokio w 1995 był zamach. Organizacja religijna ,,Aleph” (pol. Najwyższa Prawda) rozpaliła sarin w metrze. 12 osób zginęło.
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Atak_w_tokijskim_metrze

    Sama organizacja to połączenie kilku religii naraz m.in buddyzmu i hinduizmu (oczywiście własne zasady religijne też wprowadzała).
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Aum_Shinriky%C5%8D

    Co do reszty tekstu się zgadzam.

    od RacimiR: Zawsze i wszędzie jest jakaś niewielka szansa na zamach, ale jeżeli w okolicy jest duża liczba muzułmanów – prawdopodobieństwo zamachu rośnie tysiąckrotnie.

    1. michnikuremek

      Były przecież rodzime organizacje terrorystyczne takie jak OAS, ETA, IRA, RAF, Czerwone Brygady, Akcja Bezpośrednia itp.
      „Widzicie? Katolicy też są terrorystami!!” wrzeszczą triumfalnie jacyś zidiociali lewacy (ostatnio niejaki Migalski wspomniał o katolickim terrorze w Irlandii Północnej).
      Wszystkie te formacje terrorystyczne miały jedna cechę odróżniająca ich od tego co robią muzułmanie: nie uderzali na ślepo. Ich celem nie byli przypadkowi ludzie (choć pewnie i tacy ginęli), ale urzędnicy państwowi: De Gaulle, Aldo Moro, Hans Martin Schleyer, Margareth Thatcher. Oni mieli cele polityczne: np. przyłączenie Irlandii Północnej do Irlandii, sprzeciwienie się niepodległości Algierii czy niepodległość dla Kraju Basków.
      I jeszcze jedno – IRA informowała telefonicznie o podłożonej bombie. I ta rzeczywiście wybuchała, na przykład w supermarkecie w którym nie było już żywej duszy, bo był czas na ewakuację….

      Tak więc porównywanie „naszych” terrorystów z tymi islamskimi to jest kompletne nieporozumienie. Zresztą wiadomo – normalni ludzie o tym wiedzą, a tego typu „argumenty” stosują ludzie pokroju Sierakowskiego czy Szumlewicza czyli intelektualna, lewacka kloaka.

      od RacimiR: Najlepszy argument to wyprawy krzyżowe, za które teraz musimy niby się odwdzięczyć muzułmanom.

      1. michnikuremek

        Jeżeli chodzi o wyprawy krzyżowe, to Rafał Ziemkiewicz kiedyś zamieścił taki fajny tekst, którym można zgasić mądrującego się lewaka:
        ————————————————————————————————-
        Informacja dla wszystkich, którzy bezmyślnie powtarzają historyjkę o „krwawych krucjatach”, podczas których chrześcijanie mordowali pokojowo nastawionych muzułmanów:
        Pierwsza Wyprawa Krzyżowa została zorganizowana:
        457 lat po podbiciu Jerozolimy przez muzułmanów;
        453 lata po podbiciu Egiptu przez muzułmanów;
        380 lat po podbiciu Hiszpanii przez muzułmanów;
        363 lata po najeździe na Francję przez muzułmanów;
        249 lat po złupieniu Rzymu przez muzułmanów;
        Od czasów Mahometa do pierwszej krucjaty muzułmanie podbili i zgrabili 2/3 chrześcijańskiego świata. Tak zwane „kraje arabskie” nigdy arabskie nie były. Zostały przejęte siłą i wyniszczone przez islamistów.
        Niech pamiętają to wszyscy, którzy wierzą, że krucjaty były aktem agresji wobec spokojnego, muzułmańskiego świata!
        ————————————————————————————————–
        Innym kłamstwem ciągle rozpowszechnianym przez czerwonych to „zbrodnie inkwizycji”….
        Wszystkie te kłamstwa zostały wymyślone przez jakobińskich propagandzistów, a ich celem była relatywizacja zbrodni rewolucji francuskiej…..

        Zadumać się tylko można nad potęgą jakobińskiej/bolszewickiej propagandy, która jest powielana przez kolejne pokolenia od prawie 250 lat…….

        1. Zgadzam się michnikuremku. Tylko że dla Hiszpanii była oddzielna walka z muzułmanami zwana Rekonwistą. Trwała od około 8 wieku do 15 wieku. Po prostu to było jakby hiszpańskie powstanie w celu wyzwolenia Półwyspy Iberyjskiego z rąk muzułmanów.

          od RacimiR: Tam dodatkowo wchodziła z grę klasyczna wojna międzypaństwowa, bo islamska Granada ogłosiła się osobnym, niezależnym krajem. Wydaje mi się (choć nie dam głowy uciąć), że papież Benedykt wspominał o rekonkwiście w kontekście nachodźców i nagle szast prast – wymieniono go błyskawicznie na lewaka bez podania przyczyny.

  4. michnikuremek

    Jak zwykle w punkt. 🙂

    Zawsze odczuwałem różnicę w odbiorze zamachu w Madrycie czy Londynie, a dużo większą jatką w jakimś Karaczi czy Nairobi, ale nie przyszło mi do głowy, by tym odczuciom nadać formę matematyczną……

    Wzór, który opracowałeś dotyczy również katastrof. Jeżeli spadnie samolot pasażerski z 200 pasażerami na pokładzie w Paryżu czy w Sztokholmie, to współczynnik miejsca M jest maksymalny i media żyją tematem całe tygodnie. Jeżeli jednak na Morzu Czerwonym rozbije się prom i zginie 1500 osób albo w katastrofie kolejowej w Indiach zginie 700 osób – temat wyczerpuje się po jednym, dwóch newsach, bo M=1….

    od RacimiR: Racja. Oczywiście, „wyrównanie narodowościowe” również tu ma zastosowanie, np. bardzo głośna katastrofa samolotu Malaysia Airlines nad Ukrainą. M=5, ale na pokładzie sami Holendrzy, więc wyjściowe M=75.

  5. hej.
    Czy ten wzor bedzie dodawany do kazdego tekstuo zamachach ? 🙂 proponuje takze dodac zmienna „Ż”tzn „J” 🙂 pozdrawiam

    od RacimiR: Ż to Żyd? 🙂 Może będę dawał linka, ale nie ma sensu ko za każdym razem pisać wzoru. Wszak tych zamachów wkrótce będzie 10 razy tyle, co teraz.

  6. Vic z Klamath

    Jestem emigrantem. Mieszkam w UK (na północy kraju zaraz koło Szkocji – naprawdę mała ilość muslimów, jestem młody nie mam jeszcze 25 lat, wyjechałem zaraz po maturze i coraz częściej zadaję sobie pytanie: czy wyższa pensja jest tego wszystkiego warta?

    od RacimiR: Skoro mało muslimów to w czym problem? Pewnie kiedyś się pojawią, ale oni najpierw duże miasta przejmują, a na koniec małe – wtedy ewentualnie wrócisz (no chyba, że chcesz pracować za 70 funtów tygodniowo to wracaj już dziś).

    1. michnikuremek

      Jeżeli czujesz się bezpiecznie to oczywiście, że pracuj tam jak najdłużej odkładając jak najwięcej kasy na „czarną godzinę”, gdy okaże się, że trzeba uciekać…..

      Obserwuję to co się dzieje i – niestety jestem pesymistą. Cały Zachód już jest w czarnej d*** dokąd go zaprowadzili marksiści kulturowi i procesu jego przejęcia przez barbarzyńców nie da się już zatrzymać. Poprawność polityczna (cała prasa liberalna zawyła, bo Beata Szydło powiedziała, że zamach w Londynie ma związek z muzułmanami – a premier May dziś oświadczyła, że „Islam to cudowna religia”) doprowadziła tamtejsze populacje (bo to już raczej nie są narody) do całkowitej bezbronności i bezradności.
      I to się musi skończyć zamieszkami na dużą skalę i zwykłym wyrzynaniem białych ludzi.

      Piszę czasami na różnych forach, że Polacy będą uciekać z Wielkiej Brytanii, bo stwierdzą, że lepiej żyć za 2000 złotych niż umrzeć za 2000 funtów. Często jestem wyśmiany albo zbluzgany „co? ja mam wracać do tej nędzy, do tego kaczolandu?” „albo „prędzej zginę w wypadku drogowym niż w zamachu” – ale ja myślę, że i oni kiedyś zmienią zdanie.

      Wystarczy, że taki mądrala zobaczy na własne oczy rzekę krwi płynącą ulicą i ludzkie ciała podziurawione kulami i drgające w przedśmiertnych paroksyzmach – a będzie tak stamtąd uciekał, że mu się d*** zapali…..

      Obym się mylił, ale sądzę, że Europa idzie, a nawet już biegnie w tym właśnie kierunku……

      1. Co innego zobaczyć jakąś makabre w internecie lub na filmie a co innego na żywo,wystarczy wypadek samochodowy

  7. „komfort pracy” – śmiechłem 🙂
    Kilka tekstów, w krótkim czasie i każdy genialny, pozdrawiam

    od RacimiR: Dzięx 🙂 Komfort pracy to podstawa, a lewactwo chce im ten komfort podnieść poprzez masowy import kolejnych „lekarzy”.

  8. Pierwszy raz niezupełnie zgadzam się z tym co napisałeś, bo jestem przekonana że wartość zamachu zależy od tego kto go organizuje albo daje zlecenie. Dlatego możemy czytać i słyszeć tylko o tych wybranych( właściwych) do specjalnych celów wykonanych…..NWO nadchodzi…….. a opaleni nawet jak u siebie będą codziennie się wysadzać to nas nie pomogą zastraszyć

    od RacimiR: Kto by nie zorganizował zamachu w Londynie to zawsze będzie głośny – w przeciwieństwie do zamachów w Kabulu czy Mosulu, gdzie codziennie są zamachy i nikt o tym nie mówi.

  9. Jeszcze raz muszę to wspomnieć. Jeździłem po londyńskich szkołach- praca itd. Średnio po 75% dzieci to murzyny i ciapaki, a reszta rasy białej i azjatyckiej. Rodowitych Anglików do max 10%. Londyn jest skazany na islam i co za tym idzie porażkę multikulti. Na zadupiach- miasta i wioski poniżej 30tys mieszkańców jest odwrotnie. Ogólnie im większe zadupie i mniejsza wioska tym mniej kolorowych, bądź nawet wcale. Rozwiązania dla Anglików juz nie ma. Jest za późno. Można tylko i wyłącznie zmniejszyć chwilowo ten syf, który wyjdzie za 15-20 lat w następnym pokoleniu. Także jak się ktoś wybiera jeszcze do UK to moja rada- jedźcie do małych miasteczek.

    od RacimiR: Mnie ciekawi co będzie, gdy kolorowi zaczną panoszyć się w londyńskim City czy jego filii zamiejscowej – Canary Wharf, przecież wtedy padnie wiele imperiów żydowskich, z których cały ten najazd jest finansowany. Albo są skrajnymi głupcami, albo mają jakiś plan awaryjny.

    1. michnikuremek

      Bardzo mnie ciekawi jakie są „plany awaryjne” jeśli chodzi o brytyjskie i francuskie arsenały nuklearne….. Wyobrażasz sobie: „Allah akbar” – i nacisnął atomowy spust…….

      od RacimiR: Też mnie to ciekawi. na szczęście tam nie ma „spustu” tylko milion dodatkowych zabezpieczeń, kody, klucze i inne duperele. Gdyby był tylko jeden wielki czerwony guzik, to pewnie już byśmy wyginęli dawno.

    2. Kaliski Fan Lecha

      Wtedy sie przeniosą z giełdą, aktywami i rodzinami do Szwajcarii. I znów kilkadziesiąt lat spokoju. Chyba, że Helweci stwierdza nagły niedobór neurochirurgów i poetów.

      od RacimiR: Szwajcaria nie jest wyspą – gdy islam opanuje cała Europę, to wysłana zostanie „misja lekarska” do Szwajcarii (muzułmanie bardzo lubią pieniążki, a Szwajcaria z nich słynie). Londyńskie City od setek lat działa na specyficznych warunkach (to de facto nie jest Londyn, ani Anglia, ani Wielka Brytania, najbliżej im chyba do banku Jerozolimy) – taka enklawa i raj podatkowy wewnątrz dużego kraju. Bardzo trudno byłoby takie coś przenieść do innego kraju. Forsę czy złoto można łatwo przewieźć, ale idealnych warunków do jej pomnażania – już nie.

      1. do RacimiR: A nie sądzisz że kolorowi to są tylko pionki bez planu, Kamil wcześniej napisał że najwięcej ich jest w wielkich miastach a na obrzeżach ich prawie nie ma. Produkcja żywności amunicji oraz koszary wojskowe są poza dużymi aglomeracjami, więc jak zaczną się panoszyć i wyrzynać białych to będzie można zrobić im kocioł. Tylko że może żydom oto chodzi, napuścić jednych na drugich, zarobić na tym, przejąć to co zostanie + oskarżyć białych o ludobójstwo.

        od RacimiR: Oczywiście, że kolorowi to pionki. Organizatora należy szukać gdzieś indziej. Miasto oferuje więcej rozrywek niż wieś, a kolorowi nachodźcy (w 90% młodzi mężczyźni) już wiele razy pokazali, że lubią się dobrze zabawić.

  10. Premier Szydło podpisała deklaracje rzymską, tylko co ona tak naprawdę deklaruje i co wnosi? Czy znowu tam nie podrzucono jakiś lewackich pomysłów? Wszystkiego się można spodziewać.

  11. W Rosji w Sankt Petersburgu doszło do zamachu. Bardzo możliwe że byli to islamiści z Państwa Islamskiego (wielu Czeczenów walczy w ISIS), no ale w Rosji to każdy mógł taki zamach przeprowadzić np. mogliby to być Ukraińcy, antyputinowska opozycja (Putin był w tym czasie w Petersburgu) a nawet FSB czyli de facto prowokacja Putina aby dać mu pretekst do jakiejś wojny.

  12. michnikuremek

    Jakie dajecie współczynnik M dla Petersburga?
    Bo według mnie wynosi on coś pomiędzy 20 a 30.
    Minęło kilka godzin, a już sprawa znika z czołówek portali…. 🙂

    od RacimiR: Ja bym dał jeszcze mniej, 20 to absolutne maksimum. Niektórzy to się pewnie nawet cieszą, że rodzinne miasto Putina dostało w łeb.

Skomentuj kuba9131 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top