Od ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych minęło już 6 tygodni. Najwyższy więc czas na podsumowanie wydarzeń z tego ciekawego okresu. Nie będzie to zbyt trudne, bo nie ma kompletnie żadnych zaskoczeń, z drugiej strony- nazbierało się dosyć dużo tematów i tekst jak zwykle jest dłuższy, niż planowano. jak można było się spodziewać- nowa koalicja większościowa rakiem wycofuje się ze swoich obietnic, a na niektóre swe pomysły wpadli dopiero po wyborach. Trwają też pozakulisowe „negocjacje” o kształcie nowego rządu. Po półtorej miesiąca od wyborów znamy jedynie nazwiska marszałków (Hołownia z Czarzastym „rotacyjnie” w sejmie i Kidawa w senacie) oraz wicemarszałków sejmu i senatu, rzecznika praw dziecka (lewicowe aktywiszcze), a także przyszłego premiera, którym ma być Donald Tusk (co wiadomo było już od początku). Obsada ministerstw jeszcze nie jest oficjalnie ogłoszona, choć dziennikarze typują już najbardziej prawdopodobne warianty. Nowa koalicja od razu po wyborach ogłosiła, że w kampanii blefowali i z legalnej aborcji jednak nic nie będzie, a maksymalnym ich działaniem w tej kwestii będzie przywrócenie „kompromisu” Andrzeja Zolla. W efekcie Partia Razem stwierdziła, że nie wejdzie do rządu (choć go poprze na początku), a „Nowa Lewica” z postkomuchem Czarzastym i konserwatywnym „łowcą Grażyn i Karyn” Litewką nie ma najmniejszego problemu z brakiem legalnej aborcji. Poniżej garść przemyśleń powyborczych, pogrupowanych w tematyczne rozdziały.
Rząd 2-tygodniowy
Obecnie „rządzi” 2-tygodniowy gabinet Mateusza Morawieckiego, w imię zasady, że zawsze pierwszeństwo w utworzeniu rządu dostaje partia, która zdobyła najwięcej mandatów poselskich. Władze PiSu łudziły się, że zdołają przekupić PSL i stworzyć większość, ale to się nie udało. Z obecnej sytuacji według mnie bardziej korzysta „drużyna Tuska”, bo gabinet Morawieckiego ociera się o śmieszność, TVN24 ma w kogo walić maczugą, a oni sami mają więcej czasu, aby dogadać sprawy koalicyjne, z czym mają ewidentny problem (zbyt dużo osób „ambitnych” w stosunku do liczby miejsc przy korycie). Groteskowy „rząd” Morawieckiego wkrótce zakończy działalność, więc nie ma sensu dłużej o nim pisać.
Budżet i realizacja obietnic wyborczych
Jak można było się spodziewać: 16-go października, po wstępnych wynikach wyborów stronnictwo „demokratyczne” przestawiło wajchę i w swych mediach zmieniło skoordynowany przekaz. Do 15-go października brzmiał on: „Kaczyński nigdy nie odda władzy, odwoła wybory i wyprowadzi czołgi na ulice, a może nawet zaprosi do pomocy wojska białoruskie i rosyjskie„, ale od 16-go obowiązuje już nowa, sprzeczna z poprzednią narracja: „Kaczyński od dawna wiedział, że przegra, więc specjalnie wydrenował kasę państwa do zera, aby nowa koalicja rządząca nie mogła realizować swych obietnic wyborczych„. Przekaz ten ma kilka dziur, aczkolwiek KODziarstwo nie posiada dostatecznych kompetencji mentalnych, aby umieć je wychwycić. Przede wszystkim, rynki finansowe i niezależne instytucje nie widzą żadnego krachu, ani nawet odchylenia od dotychczasowego trendu. Dług w stosunku do % PKB jest na niskim poziomie, agencje ratingowe przyznają Polsce niezmiennie wysokie oceny, a cena obligacji rządowych (skorygowana o inflację) jest stabilna. Eurostat, MFW czy Bank Światowy nie widzą nic niepokojącego, a przecież pożyczają nam dziesiątki miliardów dolarów, więc ich badanie „zdolności kredytowej” musi być bardzo drobiazgowe. Tymczasem na ekran nagle wyskakują „biegli audytorzy” Joński, Szczerba, Szajbus-Bajbus czy Myszka-Agresorka i krzyczą: „Szok! Polska w ruinie! Nie mamy pieniędzy! ***** ***!„. Nie rozumiem zbytnio na co oni liczyli. Przecież od 1990 roku zawsze mamy budżet z deficytem, a wydatki finansujemy z bieżących przychodów podatkowych oraz długu. Tymczasem „drużyna Tuska” zachowuje się tak, jakby wydatki państwa finansowane były z jakichś tajemniczych oszczędności i zasobów. Liczyli, że PiS zostawi im jakieś kieszonkowe? Przecież w 2015 sami zostawili PiSowi dziurę budżetową, burdel z TK (sędziowie „na zapas”) i pisany na kolanie „za pięć dwunasta” wielomiliardowy, dwukrotnie przepłacony kontrakt na 'Caracale’. Te dzisiejsze lamenty „demokratów” miałyby jakieś resztki logiki, gdyby wybory były w styczniu i nowy rząd „odziedziczył” budżet, rozpisany przez poprzedników. Jednakże jest grudzień i nowy rząd niejako ma „carte blanche” w kwestii finansów. Po co więc lamentują? Jest to robione na „użytek wewnętrzny” (czyli dla przygłupich i zmanipulowanych KODziarzy). Platforma doskonale wie, że wkrótce zacznie się wielkie złodziejstwo i sponsorowanie niemieckiego biznesu, przez co nie dość, że w budżecie nie starczy pieniędzy na realizację obietnic przedwyborczych, to jeszcze będzie duży problem z utrzymaniem tych dotychczasowych (np. już prawie na pewno wiadomo, że program „kredyt 2%” zostanie zakończony- niby dobrze, że zmniejszy się socjalizm, ale z drugiej strony- te pieniądze zostaną rozkradzione, a nie przeznaczone na coś pożytecznego, więc już sam nie wiem, co gorsze). Deficyty budżetowe w kolejnych latach będą coraz większe. Aby odsunąć od siebie gniew społeczeństwa- Platformersi zawczasu wołają: „To nie my, to oni!„. Ignoranci ekonomiczni (czyli jakieś 80% społeczeństwa) oraz całe KODziarstwo będą skłonni łyknąć to tłumaczenie, jak pelikany. Platforma stworzyła więc sobie sytuację idealną- będą mogli kraść bez opamiętania, a cała wina pójdzie na konto PiS, który „nie zostawił im pieniędzy”. Kowal ukradł, a Cygana powiesili.
W kwestii obietnic wyborczych- realizowane będą tylko te korytniczo-rewanżystyczne (np. przejęcie TVP, likwidacja CBA, wpuszczenie lewaków oraz aktywiszczy do szkół i przedszkoli, oddanie suwerenności do UE, działania totalitarne wobec rywali politycznych, sponsorowanie i tworzenie nowych upolitycznionych NGO czy „opiłowanie” kościoła), a z obietnic socjalnych czy strukturalnych zrealizowane zostaną żadne, albo ewentualnie te najtańsze (typu in-vitro). Przykładowo, nie ma najmniejszej możliwości, aby nowy rząd poprawił jakość służby zdrowia, a najprawdopodobniej będzie w tym temacie coraz gorzej. Dobrowolny ZUS czy podniesienie kwoty wolnej od podatku również nie wchodzi w grę. Platformowe „100 konkretów na 100 dni” już teraz jest w kręgach „demokratycznych” literaturą zakazaną, której przypomnienie to rażące faux pas. To obowiązywało tylko do wyborów, obecnie panuje już inna „mądrość etapu”, czyli: „przez 4 lata nie zrobimy nic pożytecznego i może coś nawet zepsujemy, bo są sprawy ważne i ważniejsze, a najważniejszą z wszystkich jest odsunięcie i rozliczenie PiS„. Przeciętny KODziarz to kupi i w ramach zadań „pożytecznego idioty” będzie bronił swoich lepkorękich pupili „Rejtanem”.
„Pojednanie”
Jeszcze przed wyborami Donald Tusk krzyczał na wiecu: „Nie idziemy po odwet, ale po pojednanie„. Szymon Hołownia chwilę po wyborach powiedział: „Polska będzie domem dla wszystkich, nawet wyborców PiS„. Sprawdźmy więc, jak sprawa pojednania wygląda w praktyce.
Jedna z ulubionych i najbardziej wpływowych „dziennikarek” KODziarstwa, Eliza Michalik zaproponowała, żeby „na początek” wykasować datę 11-go listopada, bo „ona kojarzy się już wyłącznie faszystowsko, przemocowo i z płonącą Warszawą” i przenieść święto na 15-go października, czyli dzień wyborów (które zresztą wygrało PiS). To miałoby być „na początek”, niestety pani Eliza nie powiedziała, jakie elementy „pojednawcze” zastosowałaby „na środek” i „na koniec” ale można przypuszczać, że nie byłoby to dla sympatyków PiS nic miłego.
W „pojednawcze” dzwony uderzył nasz narodowy skarb, Lech Bolęsa Wałęsa. Zaapelował on, by zwykłą uchwałą sejmu skrócić kadencję prezydenta Dudy. Gdy ktoś mu wytłumaczył, że „to tak nie działa” (wszak wtedy wybory prezydenckie byłyby bez sensu, bo prezydenta wybierałby sejm na swym pierwszym posiedzeniu) – Wałęsa zaapelował o organizację referdendum o skrócenie kadencji prezydenta.
„Pojednanie” zaproponowała też „inteligencka” Gazeta Wyborcza w cyklu „Adam Michnik poleca”. Chodzi o tekst „Koczkodany w Konfederatkach” z 28 października, autorstwa niejakiego Jarosława Bratkiewicza (postbolszewika, kształconego w słynnej МГИМО, który nawet na niewygórowane standardy moralne organu z Czerskiej wyróżnia się negatywnie). Pan Jarosław nazywa sympatyków PiS wieloma epitetami, godnymi wiedeńskiego akwarelisty, np. „małpoludzia czereda”, „głupi, zły, niechlujny, bezczelny”, „rozjuszone koczkodany”, „niedouk i gbur w barwach narodowych”, „W ten sposób ludy eurazjatyckie rekompensują sobie własne zacofanie, nieudaczność i gnuśność, które się stają, dzięki obrzędowej tromtadracji i pijaństwu, szczerymi cnotami: naszymi, rdzennymi, od pługa”.
Tego typu „pojednań” jest w „demokratycznych” kręgach dużo więcej, jest to wręcz element dominujący wśród „inteligenckiej” części społeczeństwa. Łączy je to, że „motłoch” i „ciemnogród” w pierwszej kolejności powinien uznać swoją cywilizacyjną niższość wobec „elit”, a później powinien (motywowany obelgami i poniżeniami) zmienić poglądy na „oświecone”. Nie trzeba był socjologiem i politologiem aby przewidzieć, że ta metoda „pojednania” poskutkuje odwrotnie, niż zamierzono. „Zwolennicy pojednania” pewnie też to podświadomie wiedzą, ale po prostu nie mogą sobie odmówić wyrzygania się na rywala i jego elektorat, uwalniając swe ukrywane skłonności sadystyczne.
Jest też w drużynie Tuska kilka „listków figowych”, którzy faktycznie chcą tonować nastroje, rozliczać „z głową” i nie odczłowieczać politycznych rywali (Zbigniew Hołdys takie osoby nazywa „szmalcownikami”). Do grona „szmalcowników” należą np. prawnicy Bodnar i Matczak (którzy wiedzą, że standardy afrykańsko-stalinowskie w rozliczaniu opozycji mogą być dla nich samych zabójcze w dłuższej perspektywie), politycy Zandberg i Sawicki czy publicyści Śpiewak i Żakowski (który nawet zaapelował, aby po przejęciu mediów państwowych zostawić PiSowi do dyspozycji TVP2, czym zraził do siebie jakieś 99% KODziarzy).
Barierki
Pierwszym „sukcesem” nowego marszałka sejmu, Szymona Hołowni było pozbycie się barierek wokół sejmu. Wydarzenie kreowane było na „wyjście do ludzi” oraz „likwidację bariery i rozpoczęcie dialogu między społeczeństwem, a politykami”. Problem w tym, że te barierki są niepotrzebne, bo przedstawiciele osób, którzy chcieli je sforsować- już mają większość sejmową. Wcześniej notorycznie pod sejmem odbywały się różne cyrki, protesty, 'głodówka’, okupacje, 'ciamajdany’ gdzie różne 'babcie Kasie’, KODziarze i inne 'wściekłe macice’ kazały legalnemu rządowi „wypierdalać”. Gdyby nie barierki i policja- te osoby wtargnęłyby do środka, jak człowiek-bizon do Kapitolu. Zresztą nawet z barierkami niektórzy KODziarze dostali się do budynku i zrobili chlew, np. „krowi” protest nauczycieli, protest opiekunów osób niepełnosprawnych czy posłanka Schmidt (najbardziej znana ze spędzenia upojnego weekendu na Maderze z Ryszardem Petru) wwożąca na teren sejmu dwójkę ulicznych zadymiarzy (m.in. Pawła Kasprzaka) w bagażniku samochodu. Chwalenie się przez Hołownię likwidacją barierek to tak, jakby wilki wtargnęły do kurnika, zjadły jajecznicę, zagotowały wodę na rosół, usunęły ogrodzenie i pochwaliły się, że od teraz kurnik będzie 'domem otwartym’ oraz miejscem dialogu bez barier.
Wraz z likwidacją barierek wokół sejmu (i w środku) pojawiła się znaczna liczba flag UE.
Praworządność
Kolejny „sukces” zwycięskiej koalicji to błyskawiczna „naprawa” i „upraworządnienie” Krajowej Rady Sądownictwa. Przez ostatnie lata była to Neo-KRS (nielegalna i niekonstytucyjna), ale wystarczyło wybrać swoich ludzi, aby przedrostek „neo” zniknął, jak kamfora. Nowi członkowie KRS to: Kamila Gasiuk-Pihowicz, Robert Kropiwnicki (Koalicja Obywatelska), Tomasz Zimoch (PSL) i Anna Maria Żukowska (Lewica). Sami wybitni prawnicy, iście „memiczny” skład, brakuje tam tylko Jachiry, Kołodziejczaka i Iwony Hartwich, a trójpodział władzy byłby jeszcze bardziej praworządny.
Jeżeli już mowa o Andrzeju Dudzie- niedawno powołał on na swojego sekretarza stanu Marcina Breivika Mastalerka i wspólnie zaczęli grę o przejęciu przez Dudę (po 2025 roku) roli prezesa PiS po wysłaniu na emeryturę Kaczyńskiego (co oficjalnie zakomunikował Mastalerek). Według mnie, próba ta raczej będzie nieudana z powodu braku poparcia społecznego. Duda próbował być „prezydentem wszystkich Polaków”, a efekt jest dokładnie odwrotny. KODziarze nigdy go nie zaakceptują, bo jest członkiem wrogiego plemienia i przez całe lata był celem medialno-trollowskiego przemysłu pogardy, z kolei PiSowcy mają mu mocno za złe niektóre decyzje przeciwko własnemu obozowi, zwłaszcza duży udział w zablokowaniu reformy sądownictwa, co poskutkowało zabetonowaniem się postkomunistycznej „kasty” na kolejne dekady. Jednakże główni „wewnętrzni” rywale Dudy (Ziobro i Morawiecki) również idealni nie są, więc trudno przewidzieć, co się stanie po odejściu Kaczyńskiego, być może partia się rozleci na mniejsze, co według mnie nie byłoby złe, bo rządząca koalicja straciłaby „straszaka” i zaczęła żreć się między sobą, jak POPiS po 2005r.
Sam Kaczyński ewidentnie bardzo przeżył październikowe wybory, nie był przygotowany na porażkę. Jest smutny i zrezygnowany, najprawdopodobniej mocno rozczarowany inteligencją Polaków, którzy zagłosowali na jego politycznych rywali. Pewnie nie odegra już większej roli w polityce (poza byciem workiem bokserskim dla nowego rządu), obecna kadencja prawdopodobnie będzie jego ostatnią.
KPO, wiatraki, Orlen i Siemens
Jako, że praworządność została błyskawicznie „odzyskana” bez spełnienia choćby jednego „kamienia milowego”, pojawiły się pytania o pieniądze z KPO. Tym bardziej, że Donald Tusk obiecywał w kampanii odblokowanie tych pieniędzy dzień po wyborach, co się nie wydarzyło (obietnica o przywróceniu strumienia funduszy unijnych była głównym elementem w całej kampanii Platformy). Wprawdzie posłanka Lubnauer tłumaczyła, że z tym 1 dniem po wyborach to była jedynie „przenośnia”, ale ludzie nie do końca kupili jej wymówkę i zaczęli podśmiewywać się z Tuska już na samym początku kadencji. Prawdopodobnie Tusk zadzwonił do Berlina i powiedział: „Słuchajcie, wygraliśmy wybory, więc rzućcie trochę hajsu, bo inaczej poparcie nam spadnie już na dzień dobry, a wtedy PiS może się wzmocnić i znów zostaniecie z ręką w nocniku„. Bruksela pomogła w swoim stylu. Rzucono „na odczepnego” 5 miliardów euro, ale tylko 10% tej sumy to bezzwrotne dotacje. Pozostałe 4,5 miliarda to pożyczka, którą w dodatku trzeba wydać na określone cele, głównie na odnawialne źródła energii (czyli de facto na niemieckie wiatraki, bo np. na usprawnienie sieci przesyłowej już nie). TVN ładnie to wydarzenie „opakuje” w praworządność, ekologię, modernizację technologiczną oraz polityczną zręczność Tuska, więc KODziarze będą chodzili dumni jak pawie.
W międzyczasie doszło do kilku „przypadków”. Najpierw nowa koalicja zapowiedziała, że „tarcza” na zamrożenie cen energii zostanie utrzymana do czerwca 2024 (czyli do drugich i ostatnich przyszłorocznych wyborów, co jest nowością, bo 'tarczownictwo’ PiSu obowiązywało zawsze przez cały rok kalendarzowy). Pomijam już to, że energia jest bardzo droga dzięki Unii i „ekologom”. „Tarcza” kosztująca około 15 miliardów złotych miałaby w całości zostać sfinansowana przez Orlen, co jest kolejnym „przypadkiem” (wszak Orlen ostatnio mocno wszedł na rynek energii odnawialnej i na 2024 rok zaplanował budowę ogromnej farmy duńskich wiatraków na Bałtyku, co w obecnej sytuacji stoi pod znakiem zapytania, bo nie wiadomo, z czego to sfinansować w obliczu utraty gigantycznej kwoty inwestycyjnej). Swoją drogą, nowa koalicja pokazała, że nie jest lepsza, a wręcz jest gorsza od PiSu w kwestii położenia łapy na pieniądzach spółek skarbu państwa (i ich akcjonariuszach, a więc także OFE czy PPK, nie wspominając o kierowcach i cenach paliw). Ile było darcia ryja przez ówczesną opozycję, gdy PiS oskubał KGHM na 1 miliard, a teraz sami nawet nie zaczęli rządzić, a już położyli łapy na 15x większej kwocie z Orlenu. To nie wróży zbyt dobrze na przyszłość i pewnie stanie się normą. Być może chodzi przy okazji o uwalenie kursu giełdowego danej spółki, aby zachodni inwestor nie musiał zbyt głęboko sięgać do kieszeni w ramach nadchodzącej prywatyzacji spółek skarbu państwa (ten trik robiony był już masowo w latach 90-tych, kiedy doprowadzano zakład przemysłowy do ruiny i sprzedawano go za złotówkę). Po co płacimy podatki, skoro wydatki socjalne państwa finansowane będą ze spółek? To układ taki, jak małżeństwo z radykalną feministką. To co ona sama zarobi- należy tylko i wyłącznie do niej, a to co zarobi mąż- wydawane jest na potrzeby wspólne i 'dla dobra kolektywu’ tymi pieniędzmi będzie administrować również żona. Kolejnym „przypadkiem” jest fakt, że niemiecka firma Siemens Energy AG, produkująca m.in. turbiny wiatrowe jest w finansowych tarapatach i bardzo przydałoby jej się potężne zamówienie, a takim niewątpliwie byłoby wykorzystanie przez Polskę dużej części z 4,5 miliarda euro (pożyczonych) pieniędzy z KPO na energię odnawialną. Kurs akcji Siemensa Energy AG zresztą poszedł mocno do góry od października, w przeciwieństwie do kursu akcji Orlenu. Co za przypadek!
Kolejnym, chyba największym „przypadkiem” jest nowy projekt ustawy o „tarczy energetycznej”, który próbowano wprowadzić po cichu i jak najszybciej, bez żadnych konsultacji społecznych, na szczęście wybuchła afera i sprawa się rypła. Oprócz orlenowskiego haraczu „przemycono” w nim jeszcze jedną bardzo ważną rzecz (przypomina mi się unijna ACTA, którą dla zmyłki wrzucono do ustawy o… rybołówstwie). Mianowicie przygotowano zmianę ustawy, znacznie ułatwiającą budowę wiatraków w Polsce (nazywana „Lex wiatrak”, lub „Lex Kloska”). Swoją droga, ekipa Tuska będąc w opozycji sama wprowadziła masowe tworzenie przedrostków „Lex + chwytliwe słowo” dla wszystkich możliwych nagłaśnianych przez samych siebie spraw i teraz z napastnika stała się ofiarą własnego 'wynalazku’, bo PiS teraz będzie też masowo „lexował”.
„Lex wiatrak” ma około 100 stron i jest bardzo nieprecyzyjnie napisane (co sprzyja „prawu dżungli”, w którym silniejszy i bogatszy ma ułatwione zadanie). Prawnicy i analitycy mają różne, często sprzeczne opinie, ale duża część z nich uważa, że nowy projekt wręcz karykaturalnie mocno liberalizuje przepisy, dotyczące budowy wiatraków. Zmniejsza wymaganą odległość od wiatraków do zabudowań mieszkalnych (z 700 nawet do 300 metrów, co byłoby ewenementem w całej UE), umożliwia ich klasyfikację jako budowle „strategiczne”, przez co mogłyby być budowane np. przy parkach narodowych i krajobrazowych oraz z pominięciem lokalnego planu zagospodarowania przestrzennego. Wiatraki miałyby być „nie starsze, niż 48 miesięcy„, czyli w grę wchodzi również lekki „demobil” 4-letnich, używanych urządzeń z zachodu. Inwestor prywatny będzie też mógł wywłaszczyć posiadacza ziemi, na której zamierza postawić wiatrak (wystarczy kartka z gminy, którą pewnie będzie można załatwić za 1% wartości inwestycji). Wszystko (wraz z KPO i Siemensem) składa się w jedną, logiczną całość, a nowe przepisy na kilometr śmierdzą lobbystami z kraju, o służalczość któremu niebezpodstawnie oskarżany jest lider nowej koalicji rządowej. Szczerze mówiąc- nawet ja (który, delikatnie mówiąc- nie ma najlepszego zdania o Tusku i przybudówkach) nie spodziewałem się, że pierwsza próba zrobienia naprawdę grubego przewału (chyba większego, niż wszystkie afery PiS) będzie wykonana tak szybko. Myślałem, że chociaż poczekają z tym do oficjalnego stworzenia rządu i zmonopolizowania rynku medialnego (aby wyciszać i przemilczać niewygodne fakty), ale nie doceniłem ich „możliwości”.
Jako „twarz” firmująca „Lex wiatrak” chamsko została wrobiona posłanka Polski2050, Paulina Hennig-Kloska. Najpierw (gdy nie wiedziała jeszcze, że to „gorący kartofel”) z dumą opowiadała, że to ona jest główną autorką i włożyła w projekt mnóstwo pracy. Oczywiście mało kto jej uwierzył, bo każdy, kto słuchał jej dłużej niż minutę doskonale wie, że jej wiedza prawnicza i techniczna jest mniej więcej na poziomie Bronisława Komorowskiego i Lecha Wałęsy. Jestem całkiem pewny, że Kloska „lex wiatraka” nie napisała oraz niemal pewny, że nawet go nie przeczytała. Najprawdopodobniej Donald Tusk z oczywistych względów nie chciał być kojarzony z pierwotną wersją „Lex wiatrak”, więc po przetłumaczeniu wytycznych z języka Goethego poszukał nieinteligentnej ofermy, której mógłby temat przekazać w taki sposób, aby sama oferma nawet nie zdawałaby sobie sprawy, że została perfidnie wykorzystana. Pani Siemens-Kloska była kandydatką idealną do tej roli (przy okazji dostała klapsa od Tuska za to, że uciekła z Platformy w ciężkich czasach, gdy partia dołowała w sondażach). Misterny plan miał tylko jeden, ale dosyć istotny minus- wkurwił się Hołownia, bo afera pośrednio poszła na konto Polski2050. Pani Kloska dostała więc od byłego prowadzącego „Mam Talent” rozkaz, aby zrobić tournee po wszystkich mediach i odciąć od tego projektu siebie oraz swoją partię (co zresztą nie mogło się udać, bo Tusk z Scholzem już siedzieli dobrze skitrani w krzakach, a nikogo innego nie dało się tym obarczyć). Kloska najpierw mówiła po telewizjach, że jednak coś jej się pomyliło i ona nie jest autorką, tylko „konsultantką” i „nie wie”, kto jest autorem. To z oczywistych względów nie pomogło w oczyszczeniu atmosfery. Teraz Kloska już oficjalnie mówi, że autorem „lex wiatrak” jest „Instytut Obywatelski” (czyli PO), a dopisek o 300 metrach wprawdzie wykonała ona sama, ale na polecenie jakichś tajemniczych „ekspertów”, których tożsamości ona nie zna (przypomina się słynna fraza „lub czasopisma”, której dopisania w akt prawny też nikt nie chciał się przyznać, a gdy zrobiło się gorąco- sprawa przez beneficjentów była uznawana za „zwykłą pomyłkę”, „brak afery” i „atak polityczny”). Na Czerskiej i Wiertniczej używanie słowa „wiatrak” jest obecnie surowo zabronione, żeby przynajmniej KODziarze się o tym nie dowiedzieli. Jednak media PiSowskie i neutralne aż huczą.
W efekcie pani Kloska, która była żelazną kandydatką na „ministrę” klimatu i środowiska- mocno zmniejszyła swoje szanse na ten stołek, a „lex wiatrak” długo będzie się za nią ciągnął. Pojawił się też pierwszy publiczny (bo zakulisowych pewnie było już sporo) zgrzyt między Hołownią a starym wygą Tuskiem, który jeszcze przed powstaniem rządu ma na koncie pierwszy „skalp wewnątrzkoalicyjny”. Sprawa pokazała przy okazji, że Tusk wrócił do doktryny „oberfuhrera”, czyli skanibalizowania Hołowni i swoich koalicjantów. Pan Szymon dostał taryfę ulgową na czas kampanii wyborczej, aby przypadkiem nie spadł poniżej progu, potem z powodu dobrego wyniku dostał stołek marszałka, ale teraz już będzie przez Tuska rozgrywany jak dziecko (Polska2050 wkrótce podzieli los „Nowoczesnej”, a Hołownia na otarcie łez za 2 lata dostanie możliwość zostania prezydentem-długopisem). Doskonale wie to PSL, który zawczasu odłączył się od Hołowni i na wszelkie sposoby podkreśla swą autonomię (Trzecia Noga już de facto nie istnieje, próżno szukać ich logo w sejmie, a ich strony internetowe nie były aktualizowane od 13-go października, czyli od ostatniego dnia przed ciszą wyborczą). Z drugiej strony, Hołownia w ostatnich dniach jest wręcz przesadnie promowany i podbijany PRowsko przez zaprzyjaźnione media jako główny polski „fajnista” i osoba idealna, bez żadnej wady. Być może jest to jakaś forma rekompensaty od Tuska za wpuszczenie Kloski w maliny.
A co dalej z „lex wiatrak”? Wyszła lipa, chyba dużo większa, niż autorzy się spodziewali. W efekcie ustawa nie dość, że trafi do „zamrażarki” (prócz części tarczowniczo-orlenowskiej, którą trzeba wprowadzić w życie przed końcem roku), to wszyscy będą teraz pieczołowicie analizować jej poprawione warianty. Całą negatywną polityczną odpowiedzialność poniosła Hennig-Kloska oraz Polska2050, a na koniec na białym koniu wjedzie Donald Tusk, który „tak po ludzku” wprowadzi „konsultacje społeczne”, piekąc aż trzy pieczenie na jednym ogniu (podgryzienie Polski2050, przepchnięcie kontrowersyjnych niemieckich wytycznych oraz uzyskanie wizerunku „męża stanu”, który zareagował na społeczne niezadowolenie). Konkretnie- pewnie te 300 metrów na polecenie Tuska zwiększone zostanie do 500 (co i tak postawi Polskę w gronie krajów najbardziej liberalnych dla wiatraków), a reszta zostanie bez, lub z drobnymi zmianami, odwleczona na kilka tygodni, aby sprawa przycichła i była przewałkowana PRowsko jako ekologia i skok technologiczny. Wykorzystano stary numer, czyli „zasadę kontrastu”. Najpierw rzucono nierealny i skandaliczny pomysł, społeczeństwo się wyszumiało, plemiona ufortyfikowały na barykadach i w okopach, a na koniec przyszedł „negocjator” i załagodził sytuację na taką, która przedstawiona od razu (500m)- też byłaby skandaliczna, jednak przedstawiona po tej pierwszej (300m) wydaje się kompromisowa.
Na koniec jeszcze na minę miał być wsadzony Andrzej Duda, który miałby do wyboru podpisanie „Lex wiatrak” (co częściowo obarczyłoby go winą za służenie niemieckiemu lobbingowi i zamachu na kasę Orlenu), albo veto, ale wówczas byłby w 100% obwiniony zerwaniem „tarczy energetycznej” i znacznymi podwyżkami za prąd (TVN już pewnie szukał do reportażu jakiejś chorującej pani Haliny, której rachunki przez Dudę wzrosły o 300% i ona teraz nie ma na lekarstwa + ckliwa muzyczna na pianinie). Do tego tym razem nie doszło, ale pewnie prezydent będzie musiał się z tym trikiem wielokrotnie mierzyć do końca swojej kadencji. Pakiety łączone popularne były w handlu detalicznym w czasach PRLu, gdy do towaru luksusowego dołączany był jakiś szmelc i można było kupić tylko cały zestaw. To tak, jakby mąż powiedział do żony: „Zabiorę cię do drogiej restauracji, ale potem dostaniesz w mordę- decyduj„. Jeżeli żona się zgodzi, to mąż powie publicznie: „sama chciała dostać w mordę„, a jeżeli żona się nie zgodzi to mąż powie: „ona jest jakaś dziwna- chciałem ją zabrać do drogiej restauracji, ale odmówiła„. Dokładnie tak samo będą wyglądały stosunki nowej koalicji rządowej z prezydentem Dudą do końca jego kadencji w 2025- będą podsuwali mu perfidnie przygotowany projekt z „pakietem” kilku reform, np. jedna rzecz socjalna „na podpuchę” + kilka wytycznych z Berlina, godzących w polską rację stanu i będzie on musiał albo całość przyjąć, albo całość odrzucić, a wybór ten będzie tak beznadziejny, jak w utworach epoki romantyzmu.
A co z KPO? Pewnie nadal będzie wyglądało to tak, jak te 5 miliardów euro na OZE. Czyli raz na jakiś czas odblokowywane będą transze pożyczkowe ze ściśle wytyczonymi sposobami wydawania (przypadkiem w Niemczech), co będzie reklamowane w TVN i nowej TVP jako wielki sukces Tuska, natomiast transze „bezzwrotne” i te, które można wydać na rozwój własnej gospodarki będą nadal zablokowane i obwarowane tysiącem „kamieni milowych” (winę za ich zablokowanie zrzuci się na „8-letnie zaniechania PiS”).
Komisje śledcze
Jedną z pierwszych rzeczy na powyborczych posiedzeniach sejmu była sprawa komisji śledczych, gdzie wszystko było do przewidzenia. W pierwszej kolejności nowa koalicja odwołała wszystkich członków komisji do spraw wpływów rosyjskich, tzw. 'Lex Tusk’ (bo było już za późno, aby zlikwidować całą komisję), a nowych członków powoływać nie zamierzają, więc komisja z braku członków nigdy się nie zbierze, a z czasem popadnie w niepamięć. Wcześniej były jakieś pobąkiwania, że nowa koalicja powoła swoich członków („hardkorowców” jak Piątek, Piński, Lis, Miller czy Pawlak) i wykorzysta komisję przeciwko PiSowi, ale uznano, że w temacie rosyjskim istnieje zbyt duże ryzyko na niespodziewane zwroty akcji, więc stwierdzono, że ta komisja zostanie zlikwidowana (pozbawiona członków), a zostaną powołane nowe, bezpieczniejsze, gdzie Platforma i przybudówki nie mają szans oberwać nawet rykoszetem.
Pierwsze trzy, wytypowane przez Platformę (na początek, bo zapowiedziano, że będzie ich dużo więcej) mają dotyczyć: Pegasusa, „afery wizowej” i wyborów kopertowych. Wszystkie są oczywiście „na pokaz” i każda ma na celu przyładować maczugą w PiS (nawet PiS nie był tak perfidny, bo „Lex Tusk” miał zajmować się latami 2007–2022, czyli również okresem ich własnych rządów, tymczasem komisje Platformy będą zajmować się tematami stricte PiSowskimi, które nie mają możliwości się „omsknąć” na jakąkolwiek inną partię).
Pegasus jest (a już zwłaszcza był w 2019-20 roku) oprogramowaniem nie do wykrycia (właśnie dlatego jest uznawany za najbardziej zaawansowaną technologię szpiegowską), a wszelkie „dowody” na jego używanie w stosunku do ówczesnej opozycji wyszły od dosyć mocno upolitycznionego think-tanku Citizen Lab z Kanady (powiązanego z Putinem i Sorosem). Zresztą nawet ten Citizen Lab (czyli jedyne źródło „dowodów”) nie daje 100% pewności, że w danym telefonie był instalowany Pegasus, bo zawsze używają fraz typu: „wysokie prawdopodobieństwo” czy „wysoki stopień pewności”. Prawda jest taka, że ta komisja jest stworzona tylko po to, aby uwalić Mariusza Kamińskiego, co już prawie się udało w 2015 roku. KODziarski tłum żądny jest krwi (nawet za cenę obniżenie standardu życia), a szefowie PO wiedzą, że Ziobro czy Kaczyński są poza ich zasięgiem (kwity), więc rzucą tłumowi na pożarcie chociaż Kamińskiego i po to właśnie jest ta komisja „Pegasusa”, aczkolwiek raczej nic konkretnego z niej nie wyniknie, poza darciem ryja i „przekazem dnia” dla własnych „baniek”.
Kolejna komisja to „wybory kopertowe”. Znowu maczuga dedykowana dla PiS- wszak aż się prosi o komisję ogólniejszą na temat działań państwa w czasie Covidu (czego jednym z wielu podejrzanych wątków były „wybory kopertowe”), ale wtedy Platforma też mogłaby oberwać rykoszetem (bo sami domagali się w kwestii lockdownów czy szczepień działań dużo radykalniejszych, niż proponował PiS), więc ograniczono ryzyko do minimum, wycinając niewielką część skandalu z koronawirusem. Jest to zarazem duża niewdzięczność Platformy za to, że PiS w wyborach prezydenckich w 2020r pozwolił na precedensową podmiankę Kidawy na Trzaskowskiego (gdyby „wybory kopertowe” się wtedy odbyły, albo gdyby zorganizowano wybory „klasyczne” w pierwotnym terminie, a obie te rzeczy PiS mógł przeforsować- Kidawa musiałaby w nich wystartować, a to mogłoby się skończyć nawet rozpadem Platformy, bo w sondażach pani Małgorzata miała dopiero 6 miejsce). Pewnie zamieciona pod dywan będzie rola senatu, który do ostatniego dnia, z premedytacją opóźniał swą opinię o 'wyborach kopertowych’, aby PiSowi zostało jak najmniej czasu na ewentualne ich przygotowanie (w efekcie wydrukowali karty „na wszelki wypadek”). Platforma w tym temacie rozegrała PiS jak dzieci. Nie dość, że wsadzili ich na minę (straszenie społeczeństwa Covidem i „wyborami śmierci”, a potem senat jako organ przeciągający), to jeszcze podmienili beznadziejną kandydatkę, a na koniec stworzą komisję śledczą, wymierzoną w rywali. Warto przypomnieć referendum Komorowskiego z 2015, które (uwzględniając inflację) kosztowało podatnika mniej więcej tyle, co „wybory kopertowe”, a efekt obu był taki sam (czyli żaden). Wtedy jednak komisji śledczej nie było.
Trzecia zapowiedziana komisja to „afera wizowa„. Tu powód jest oczywisty- jej uruchomienie zbiegnie się w czasie z przyjmowaniem do Polski islamskich, agresywnych tzw. „uchodźców” z Niemiec, a komisja będzie miała na celu spowodowanie szumu informacyjnego i dezorientację społeczeństwa (głównie KODziarzy i sympatyków ośmiu gwiazdek), które zaakceptuje, albo przynajmniej nie będzie zbytnio protestowało podczas importu „inżynierów”. Przy okazji może uda się uwalić Zbigniewa Rau, albo tego biednego Wawrzyka w ramach „igrzysk”.
Konfederacja zaproponowała komisje śledcze do spraw Covid-lockdownów oraz długu, umorzonego Gazpromowi przez rząd PO-PSL, ale z oczywistych względów nie powstaną takowe w czasie obecnej kadencji sejmowej.
Ogólnie rzecz biorąc- komisje śledcze w Polsce (może poza tą od Rywina) nigdy nic nie wyjaśniały i zawsze były narzędziem do walki politycznej. W tej kadencji pewnie będzie podobnie, aczkolwiek widać, że Platforma jest zdeterminowana i dosyć mocno zorientowana na cel. Wykorzystają oni każdą sposobność, aby zaatakować rywala. Nie chcą oni popełnić błędu PiSu, który przez 8 lat nie potrafił (nie chciał?) wyjaśnić żadnego przekrętu swych poprzedników, a za komisję „Lex Tusk” zabrali się dopiero przed wyborami, zamiast od razu, przez co nigdy nie zaczęła ona działać.
Rozliczenia
„Drużyna Tuska” jeszcze nie stworzyła rządu, a już zachowuje się gorzej, niż PiS. „Demokraci” przez 8 lat narzekali na łamanie standardów praworządności, a w ciągu ostatnich 6 tygodni znacznie te standardy obniżyli. Oczywiście promujące ich media oraz Bruksela nie widzi w tym problemu. Najgorsze jest to, że oni nawet nie zaczęli zemsty, a już pokazali standardy rodem z republiki bananowej. Chcą leczyć kaca po piwie przy pomocy zmieszanych kilku rodzajów kolorowych trunków wysokoprocentowych.
Emmanuel Macron pręży się z dumy na samą myśl o igrzyskach w Paryżu, rozpoczynających się w lipcu 2024 roku. Donald Tusk tymczasem mówi: „Potrzymaj mi piwo!”. Prawdziwe igrzyska (na wzór rzymski) miesiąc wcześniej rozpoczną się w Warszawie, a rozszalały, wygłodniały wrażeń tłum już nie może się doczekać pierwszej krwi. Dlaczego dopiero w czerwcu, a nie od razu? Ponieważ do tego czasu jeszcze dwa razy odbędą się ogólnopolskie, ważne wybory (w kwietniu samorządowe, a w czerwcu europejskie), a rząd Tuska nie będzie chciał zdradzać swych totalitarnych ciągotek, aby nie spłoszyć umiarkowanego elektoratu (potem to już „yolo” i „silni ludzie”). Przypomina mi się serial „Alternatywy 4”, gdzie w kulminacyjnej scenie ostatniego odcinka udający kalekę Balcerek mówi: „Dzisiaj tu jest spokojnie! Spodziewali się delegacji, to hamują!” Podobnie będzie w polskiej polityce. Póki co- nowy rząd będzie „hamował”, aby nie spłoszyć niezdecydowanego i nieradykalnego wyborcy. Do czerwca ekipa Tuska i przystawki będą instalować się na nowych, lukratywnych stanowiskach rządowych (ministerstwa, komisje) i okołorządowych (np. telewizja, instytuty czy spółki skarbu państwa). Żądnym krwi i zniecierpliwionym „silnym razem” wmówi się, że rozliczenia wymagają czasu i trzeba się dobrze do nich przygotować, zresztą „silni razem” są na razie w powyborczej euforii i nie naciskają na terminy.
Ideologiczni mentorzy dzisiejszych „demokratów liberalnych„, czyli Kuroń, Michnik, Geremek, Mazowiecki czy Strzembosz po upadku PRL przekonali swych zmanipulowanych zwolenników do „grubej kreski”, czyli zostawienia komunistów w spokoju (włącznie z największymi zbrodniarzami), aby po chrześcijańsku i bez podziałów społecznych budować nową Polskę. Dzisiaj już nie ma „grubej kreski”, a wręcz przeciwnie- w KODziarzach jest żądza zemsty tak wielka, że zaakceptują oni nawet obniżenie standardu materialnego i cywilizacyjnego, aby tylko obejrzeć upodlenie członków PiS. Najbardziej radykalny elektorat PO (czyli jakieś 2 miliony ludzi) jest tak zaczadzony seansami nienawiści TVN24, że nie miałby nic przeciwko, aby otworzyć obozy koncentracyjne i zabić w nich nie tylko polityków PiS, ale też wszystkich, którzy na nich głosowali, a może nawet tych, którzy w ogóle nie poszli na wybory jako „element podejrzany i niepewny”.
Paradoksem jest to, że samym politykom Platformy nie za bardzo na rękę są „igrzyska”, bo nic na tym osobiście nie zyskują, a jest ryzyko, że w przyszłości role mogą się odwrócić i to oni staną się ofiarami odwetu. Jeszcze mniej opłaca się to Hołowni i PSLowi, których elektorat jest raczej nieradykalny. Problem w tym, że „igrzyska” muszą się odbyć, aby zadowolić żelazny elektorat Platformy i odwrócić uwagę od nadchodzącego złodziejstwa i niespełnienia obietnic wyborczych. Głównym narzędziem ma być instytucja Trybunału Stanu (wprowadzona w… stanie wojennym). Dotychczas Trybunał był tylko „straszakiem” i nikomu krzywdy nie zrobił, ale nadzieje na jego „debiut” są duże.
Największe „ciśnienie” jest na upodlenie tych polityków PiS, wobec których orwellowskie „seanse nienawiści” w TVN były największe. Czyli konkretnie: Kaczyński, Morawiecki i Ziobro. Problem w tym, że wszyscy są posłami (immunitet) i byłymi ministrami, więc Trybunał Stanu dla nich to 3/5 posłów (276 głosów), których rządząca koalicja nie ma. Ponadto wymieniona trójka prawdopodobnie ma grube kwity „w razie czego”, więc na 99.9% włos im z głowy nie spadnie. Byli ministrowie Suski, Sasin czy Błaszczak również podlegają pod 3/5 głosów i pewnie też mają w zanadrzu jakieś papiery.
Trzeba szukać niżej. Tutaj nasuwają się kolejne 2 popularne nazwiska. Pierwsze to Mariusz Kamiński. Trybunał Stanu dla niego to też 3/5, więc nierealne, ale można załatwić go innymi sposobami, czyli albo komisją śledczą „Pegasus”, albo uchylić ułaskawienie prezydenckie z 2015. Problem w tym, że Kamiński jako szef służb specjalnych również ma grube kwity na ludzi Tuska, więc pewnie go nie ruszą. Szukamy dalej.
Elżbieta Witek, Beata Kempa czy Beata Szydło i inne PiSowskie kobiety to osoby znienawidzone przez KODziarstwo, ale jednak przedstawicielki płci pięknej, więc znęcanie się nad nimi źle by wyglądało PRowsko. Musi to być biały, heteroseksualny mężczyzna, więc poszukiwania trwają dalej.
Dosyć łatwo można by uwalić prezesa NIK, Mariana Banasia przy pomocy Trybunału Stanu, który w tym przypadku wymaga jedynie zwykłej większości sejmowej (231 głosów, które „drużyna Tuska” posiada). W latach 2019-2020 media ówczesnej „opozycji totalnej” wykreowały Banasia na czarny charakter i prowadziły przeciwko niemu udaną „krucjatę nienawiści”. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni po 2020 roku, gdy Banaś wykonał woltę polityczną i zaczął był przeciwnikiem PiS, przez co ataki TVNu ustały błyskawicznie. W tej sytuacji bardzo nietaktowne byłoby stawianie go teraz przed Trybunałem Stanu, zwłaszcza w oczach osób o podobnym 'transferze’ politycznym w portfolio, jak Giertych, Sikorski czy najnowszy nabytek „demokratów” – Tomasz Kaczmarek („agent Tomek”), który chce wymigać się od bardzo poważnych zarzutów poprzez pójście w „sześćdziesiątkę” i przymilanie się do nowej władzy, co mu się pewnie uda (przy okazji PO zlikwiduje CBA, a z Kaczmarka zrobią ofiarę reżimu). Dlatego karanie Banasia, który już 3 lata temu przeszedł na 'właściwą’ stronę barykady jest mało prawdopodobne i włos mu z głowy nie spadnie, trzeba szukać dalej.
Dochodzimy więc do Adama Glapińskiego, szefa NBP. Uwalić go można stosunkowo łatwo, bo Trybunałem Stanu i zwykłą większością sejmową. Problem jest taki, że nie bardzo wiadomo za co konkretnie można by go ukarać (bo za dużą liczbę hejto-godzin wymierzonych przez TVN nie ma póki co paragrafu, o czym zdają się nie wiedzieć niektórzy KODziarze). „Jaszomb” podnosił stopy procentowe przy wzroście inflacji i obniżał przy jej spadku, czyli robił to, co powinien. Nie on odpowiada za wysoką inflację, wszak w całym naszym regionie (byłych demoludach, należących obecnie do UE) była ona wysoka, a proinflacyjne rozdawnictwo i dodruk to decyzje Kaczyńskiego, a nie Glapińskiego (który musiał gasić pożar, rozpalony przez prezesa). Trzeba by więc pójść „na rympał” i przypisać mu przestępstwa, których nie wyrządził. To z pewnością zadowoliłoby „Silnych Razem”, ale oni stanowią maksymalnie 10% populacji Polski. Cała reszta mogłaby odebrać to negatywnie, a w dodatku powstałby męczennik i niebezpieczny precedens (ryzyko sytuacji, gdy po każdych wyborach parlamentarnych nowa większość sejmowa automatycznie robiła Trybunał Stanu dla szefa NBP, aby wsadzić na ten stołek swojego człowieka i zemścić się na rywalach). Zresztą już teraz sporo zaprzyjaźnionych z Tuskiem środowisk (Bodnar, Matczak, a nawet niemieckie Die Welt czy mający siedzibę we Franfurcie Europejski Bank Centralny, ustami swojej prezes Christine Lagarde, co było cytowane przez Reutera) oficjalnie ostrzega, żeby w żadnym wypadku nie wysyłać „silnych ludzi” do 'Glapy’, bo efekt może być odwrotny do zamierzonego i jeżeli ma być on ukarany, to trzeba znaleźć na niego coś mocnego (a takiej rzeczy według mojej wiedzy- nie ma).
Zatem najważniejszą osobą, którą można ukarać jest Glapiński, ale szanse na to są małe, bo nawet Unia i Niemcy ostrzegają, aby tego nie robić. Znowu trzeba szukać niżej, już wśród zwykłych posłów. (Trybunał dla posłów to też zwykła większość sejmowa). Może Janusz Kowalski? Znów jednak nie bardzo wiadomo, za co, wszak on był zwykłym „przyciskaczem przycisków” i nic od niego nie zależało. Za głupie gadanie w telewizji nie ma paragrafu, zresztą gdyby taki był to znów stworzono by precedens, który mógłby „demokratom” odbić się czkawką, bo telewizyjnych hejterów o niskim IQ w ich szeregach jest mnóstwo. Tym samym zeszliśmy tak nisko, że skończyły się możliwości rozliczenia polityków PiS.
Szukamy dalej i coraz niżej. Może dziennikarze i „osobowości medialne”? Dochodzimy w końcu do pierwszego nazwiska, które ma dużą szansę na bycie bohaterem „igrzysk”. Chodzi o Jarosława Jakimowicza, który pracował dla TVP (skąd jednak został zwolniony dyscyplinarnie, ale na bezrybiu i rak ryba). Jakimowicz jest równie popularny, co znienawidzony przez KODziarzy, elektorat PiSowski też raczej nie będzie go bronił „Rejtanem”, a znalezienie czegoś na niego będzie stosunkowo łatwe, bo nie gryzł się w język i lubił chlapnąć jakąś kontrowersyjną głupotę. Dlatego na jego miejscu zawczasu ewakuowałbym się z Polski do kraju, który nie ma z Polską podpisanej umowy o ekstradycję (np. słoneczna Dominikana), bo szansa, że „smutni panowie” wejdą mu do domu razem z drzwiami o godzinie 6:00 jest duża, wszak „ciśnienie” na zemstę jest ogromne, a nikogo wyżej postawionego nie dało się osaczyć.
Myślę, że „demokraci” właśnie na tym poziomie będą szukali bohaterów igrzysk (przypominam, że musi być to biały, heteroseksualny mężczyzna, więc np. Ogórek czy Holecka mają spokój). Mogą przyjść po Rachonia, Adamczyka, Ziemca, może Sakiewicza i Karnowskich. „Rozliczenie PiS” w praktyce będzie więc takie, że żadnego oficjalnego członka PiS nie ruszą, a „Silni Razem” dostaną jedynie spektakl z rozszarpywania PiSowskich pomocników i najemników (część pewnie w międzyczasie ze strachu zmieni barwy i znowu nietaktowne będzie ich rozliczanie).
Niestety, prawdziwe i masowe łapanki będą na najniższym poziomie, czyli wśród ludzi, którzy nawet specjalnie nie sympatyzują z PiS (a bliżej im do Konfederacji). Zresztą, mieliśmy już tego przedsmak w latach 2007-2015, np. podpalenie budki pod ambasadą, sprawa „Antykomora”, „Starucha” czy Maćka Dobrowolskiego, aresztowania za śpiewy „Donald matole” czy słynna „akcja widelec 741”, podczas której w jeden wieczór zatrzymano więcej osób z powodów politycznych, niż PiSowski „reżim” zatrzymał łącznie przez 8 lat.
Plus jest taki, że „rozliczenia” wykreują sporą liczbę męczenników, a to ma ogromne znaczenie symboliczne i może w przyszłości być ważnym powodem przegranych wyborów. Nieprzypadkowo Platforma i Lewica przez 8 lat w opozycji bardzo zabiegały o wykreowanie własnego męczennika, ale to się im nie udało, bo PiS obchodził się z nimi, jak z jajkiem. Odwrotnej sytuacji nie będzie, bo Platforma i przybudówki muszą stosować zemstę totalitarną, aby zadowolić swój elektorat, więc męczennicy będą tylko kwestią czasu.
Zresztą już przed stworzeniem rządu można mówić o namiastce męczennika, chodzi o Elżbietę Witek, która głosami „demokratów” nie dostała się do prezydium sejmu. Do tej pory zawsze po 1989 roku każda partia, która przekroczyła próg wyborczy miała swojego wicemarszałka sejmu i senatu, była to żelazna reguła, pieczołowicie przestrzegana przez wszystkie rządy. Tym razem jednak zasada została złamana (w dodatku w stosunku do partii, która uzyskała najlepszy wynik procentowy) i dziś PiS nie ma ani marszałka, ani wicemarszałka sejmu i senatu, co jest swego rodzaju preludium męczenniczym.
Media i „pluralizm”
Kilka dni temu gościem Marcina Prokopa w 'śniadaniówce’ TVN był Radek Bielecki z kabaretu Neo-nówka. Rzucił on tam neutralny i mało udany żarcik na temat Szymona Hołowni (z którym Prokop dawniej prowadził programy w TVN). Wprawdzie Prokop wybrnął z tego dobrze, ale późniejszy odbiór „środowiska” był bardzo stanowczy. Kabareciarz został w mediach mocno skrytykowany za czelność żartowania sobie z Hołowni. Co to, to nie! Jak chcesz sobie robić jaja, to z PiSu, ewentualnie z Konfederacji. Była to swego rodzaju „żółta kartka” oraz sygnał dla całego środowiska rozrywkowego, aby stosowali autocenzurę i nigdy im nie przyszło do głowy stawiać w złym świetle kogokolwiek z drużyny Tuska, bo gdy to zrobią- będą mogli sobie żartować co najwyżej u cioci na imieninach, a nie w pełnych salach i telewizji. Henry Ford powiedział kiedyś: „Możesz otrzymać samochód w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny”. Tutaj 'koalicja demokratyczna’ wysłała sygnał ostrzegawczy: „Możesz żartować sobie z dowolnego polityka, pod warunkiem, że nie będzie on z naszego obozu politycznego„. KODziarze obdarzeni są wyjątkowo rozbudowanym poczuciem humoru i kabaretowym sznytem, pod warunkiem, że obiektem kpin jest ktoś z PiS. W każdym innym przypadku przechodzą w tryb rozsierdzony- wystarczy przypomnieć „Ucho Prezesa” które początkowo było doskonałą satyrą na polityczną rzeczywistość, ale odkąd pojawiła się tam opozycja (bodajże 13 odcinek)- zaczęło być „symetrystycznie” i nieśmiesznie, przez co oglądalność „Ucha” poleciała na łeb.
Taki system oceny medialnej będzie obowiązywał przez cały czas rządów „demokratów”. Media państwowe przy najbliższej okazji zostaną przejęte przez Tuska i zmienione w drugi TVN/Radio TokFM. Media prywatne już przed wyborami w większości były własnością (na ogół zagranicznych) stronnictw spod znaku 8 gwiazdek, a teraz jeszcze dostaną strumień pieniędzy publicznych, aby je zmotywować do przestrzegania jedynej słusznej linii. Mowa o największych portalach (der Onet, WP, Interia, Gazeta), tygodnikach (Newsweek i Polityka) czy dziennikach (Gazeta Wyborcza, Fakt). Ostatnio „Rzeczpospolitą” wykupił fundusz, zarządzony przez George Sorosa (jak na ironię, fundusz ten nazywa się „Pluralis B.V”). Z kolei Zygmunt Krok Solorz-Żak (Polsat, Interia) myśli o przejęciu portali od Orlenu i z pewnością skręci w stronę pro-Tusk, aby jego liczne biznesy miał lepsze „podstawy” (zwłaszcza, że Solorz mocno wszedł w energię odnawialną, czyli sferę na styku polityki i biznesu).
Co z mediami PiSu po utracie TVP? Zostanie im dosyć skromny kawałek rynku. Nie dość, że przekaziory PiSowskie nie otrzymają złamanego grosza z pieniędzy publicznych i będą musiały utrzymywać się w sposób rynkowy, to jeszcze najprawdopodobniej będą zwalczane lub przejęte przez siły przyjazne rządowi Tuska. Mowa o mediach Sakiewicza (TV Republika, Gazeta Polska i portal Niezależna) i portalach braci Karnowskich (Sieci, wPolityce, wPolsce i inne w+coś). W czasie pierwszych rządów Platformy (2007-2015) również stosowano tego typu medialny „pluralizm”, wystarczy przypomnieć np. konserwatywny tygodnik „Uważam Rze”, który przy doskonałym jak na polskie warunki nakładzie około 130 tysięcy został de facto sabotowany- wymuszono zmianę redaktora naczelnego z Pawła Lisickiego na… Jana Pińskiego, co spowodowało szybki spadek sprzedaży o 90% i likwidację tytułu (to mniej więcej tak, jakby PiS wymusił zmianę naczelnego Gazety Wyborczej z Adama Michnika na Jacka Międlara).
Media PiSowskie zostaną więc zlikwidowane lub przejęte. TVP pewnie przy pierwszej okazji, reszta po czerwcu 2024, po podwójnych wyborach. Zostaną małe portale i youtube, gdzie też pewnie polecą masowe bany na kanały PiSowskie i prawicowe. Portal streamingowy BanBye Marcina Roli pewnie też doczeka się represji (oby nie, ale jestem złej myśli). Prawica ucieknie na Twitter (jedyny duży portal, gdzie szanuje się wolność słowa), ale to nie jest portal stricte nadawczo-medialny, lecz społecznościowy.
Ktoś powie, że pisze tylko o mediach Tuskowych i PiSowskich, jakby innych nie było, a przecież są też media neutralne. Niby są, ale wkrótce dostaną „ofertę nie do odrzucenia” taką, jak kabaret Neo-Nówka. Mają być obiektywne i neutralne pod warunkiem, że nie powiedzą złego słowa na Tuska i jego stronnictwo. W przeciwnym razie zostaną okrzyknięte mianem „PiSiorów” albo w najlepszym przypadku „symetrystów”, co równoznaczne jest z „czerwoną kartką”.
Pewne nadzieję pokładam w youtubowym „Kanale Zero” Krzysztofa Stanowskiego, który ma rozpocząć działanie w lutym, a już teraz ma prawie pół miliona subskrypcji. Zapowiada się na ostry „symetryzm”. Będzie tam pewnie to samo, co wcześniej w Kanale Sportowym i audycjach Stanowski/Mazurek, gdzie każdej stronie dostawało się po równo i nie było ani jeńców, ani świętych krów. Pod względem zasięgów „Kanał Zero” będzie prawdopodobnie największym ośrodkiem informacyjnym spośród tych, gdzie dozwolone będzie krytykowanie rządu Donalda Tuska i to jest dobra informacja, bo jakieś resztki pluralizmu zostaną zachowane. Stanowskiemu wręcz z nieba spadła sytuacja, w której będzie on miał ogólnopolski monopol na krytykę Tuska, bo to jeszcze bardziej podbije mu zasięgi. Oczywiście rząd będzie miał narzędzia, aby Stanowskiego uciszyć (skompromitować, zamknąć do więzienia albo załatwić bana), ale to może wywołać skutek odwrotny do zamierzonego. Wszak niejeden już próbował konfrontacji ze 'Stanem’ i kończyło się to dla niego marnie, np. Marcin Najman, Jaś Kapela, Natalia Janoszek, Magdalena Środa, Sidney Polak, burmistrz Wielunia, „Słowik”, czy ostatnio Mateusz Borek, a to tylko niewielka część osób „znokautowanych” przez Stanowskiego. Pewnie rządzący będą próbowali go kupić, ale wówczas publika dostrzeże to momentalnie i zasięgi spadną mu niemalże do zera (nie mówiąc o reputacji), więc nie będzie się mu to kompletnie opłacało. Chyba jedynym „rozsądnym” działaniem Tuska byłoby wysłać do Stanowskiego „silnych ludzi”, którzy „przekonają” go do zakończenia kariery medialnej i dziennikarskiej. W przeciwnym razie Stanowski będzie dla Tuska dużym wrzodem na 'praworządnym’ i 'pluralistycznym’ tyłku.
Polityka Zagraniczna
Zmiana władzy wprawiła w zaniepokojenie dwa kraje, którym poprzedni rząd PiS wchodził w tyłek, czyli USA oraz Ukrainę. Nowy rząd Donalda Tuska będzie ukierunkowany na wytyczne z Brukseli i Berlina, a nie Waszyngtonu. Najprawdopodobniej nowym Ministrem Spraw Zagranicznych zostanie Radosław Sikorski, czyli osoba, która publicznie oskarżyła USA o wysadzenie gazociągów Nord Stream. Chyba nie można było wysłać za Atlantyk bardziej czytelnego komunikatu mówiącego, że zmieniliśmy feudała na niemieckiego. Tym samym nowy rząd będzie bardziej skłonny do 'normalizacji’ stosunków z Rosją, gdyż gospodarka Niemiec stała się ostatnio niekonkurencyjna z powodu wysokich cen energii, a tanie ruskie surowce bardzo by im pomogły w odzyskaniu rentowności. Co ciekawe- Ukraińcy ostatnio bardzo narzekali na rządy PiS i wychwalali pod niebiosa Niemców, więc ich „wdzięczność” została zmaterializowana zwrotnie. Z kolei w obalenie PiSu mocno zaangażowane były amerykańskie firmy, jak Facebook czy Discovery (TVN). Prawdopodobnie Waszyngton nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, bo uznali, że jesteśmy dożywotnią „murzyńskością”, więc nie monitorowali sytuacji swojego wasala. W „nagrodę” jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobił Donald Tusk po wygranych wyborach było zatrzymanie procesu budowy przez Amerykanów elektrowni atomowej w Polsce, celem postawienia twardszych warunków (co pewnie doprowadzi do anulowania kontraktu i rezygnacji z atomu przez Polskę). Przypomina to sprawę Caracali z 2015 roku, czyli jak najwcześniejsze zerwanie drogich kontraktów, rozpisanych przez ustępujący rząd z powodu konfliktu polityczno-gospodarczego z nowym „Alfonsem”.
Najbardziej palącym problemem dla polityki zagranicznej jest trwający protest polskich pracowników transportu drogowego na przejściach granicznych z Ukrainą (w piątek 1-go grudnia podobny protest rozpoczął się na Słowacji). Już od dłuższego czasu Unia Europejska próbuje wykończyć polskie firmy transportowe, które radzą sobie doskonale na terenie całej UE i odpowiadają za kilkanaście procent polskiego PKB. Trzeba uczciwie przyznać, że to nie z powodu innowacji, lepszej organizacji czy przewagi technologicznej, ale dzięki „januszostwu” szefów tych firm, a konkretnie ogromnej różnicy płac między Polską, a „zachodem” (polski busiarz do 3.5 tony zarabia na międzynarodówce jakieś 10-16zł/h netto- licząc wszystkie godziny spędzone w pracy, TIRowcy zarabiają trochę lepiej, ale też wielokrotnie mniej, niż ich odpowiednicy z Niemiec czy Skandynawii). Unia stwierdziła, że „kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie„, więc zniosła regulacje celne dla firm ukraińskich, należących głównie do oligarchów, nierzadko prorosyjskich. Pracujący za półdarmo Ukraińcy (zatrudnieni na Ukrainie) zaczęli być ogromną konkurencją dla polskiego transportu drogowego, który w obawie przed plajtą zorganizował protest na przejściach granicznych z Ukrainą. Unia naciska, aby udrożnić granice i stosować się do wytycznych (braku bariery celnej) „bo wojna”. Swoją droga- po co Ukraina ma wchodzić do UE? Przecież już bez tego mają otwarty rynek i granice oraz swobodę podejmowania pracy, a przynajmniej nie muszą wdrażać szkodliwych dla gospodarki wymysłów pseudoekologicznych, dżenderów i innych kamieni milowych, ani oddawać suwerenności. Zjedli ciastko i mają ciastko. Jako, że Polska na razie nie ma rządu- temat protestu transportowców jest zamiatany pod dywan (tylko Konfederacja o tym mówi). PiSowi na rękę, aby sytuacja była napięta, z kolei drużyna Tuska jest posrana ze strachu i nie mają żadnego pomysłu w tej kwestii (tym bardziej, że Unia po stworzeniu rządu będzie ich mocno naciskała, aby jak najszybciej załatwić sytuację, chociażby przy pomocy policyjnych pał i metod „kanadyjskich” typu blokowanie rachunków bankowych protestujących kierowców, ewentualnie wypłaty rekompensat dla szefów firm transportowych z budżetu krajowego, czyli pewnie z Orlenu). Jest to analogiczna sytuacja do wakacyjnej sprawy z ukraińskim zbożem, tylko rząd i „opozycja totalna” zamieniły się miejscami. Wówczas Platforma była pierwsza do darcia ryja, a teraz będą unikali tematu, jak ognia. Ja mam nadzieję, że kierowcy i ich przełożeni nie dadzą się przegonić z granic, bo to poskutkuje dużymi stratami dla naszej gospodarki i oddaniem ważnej branży w ręce Ukraińców oraz wzrostem bezrobocia w Polsce.
Tyle na dziś. Obiecuję, że do końca miesiąca (i zarazem roku) pojawią się dwa długo zapowiadane teksty- prasówka oraz lista „męczenników reżimu”, być może napiszę też coś o tzw. „uchodźcach”.
RacimiR, 6.12.2023
(…) „Pojednanie” zaproponowała też „inteligencka” Gazeta Wyborcza w cyklu „Adam Michnik poleca”. Chodzi o tekst „Koczkodany w Konfederatkach” z 28 października, autorstwa niejakiego Jarosława Bratkiewicza (postbolszewika, kształconego w słynnej МГИМО, który nawet na niewygórowane standardy moralne organu z Czerskiej wyróżnia się negatywnie). Pan Jarosław nazywa sympatyków PiS wieloma epitetami, godnymi wiedeńskiego akwarelisty, np. „małpoludzia czereda”, „głupi, zły, niechlujny, bezczelny”, „rozjuszone koczkodany”, „niedouk i gbur w barwach narodowych”, „W ten sposób ludy eurazjatyckie rekompensują sobie własne zacofanie, nieudaczność i gnuśność, które się stają, dzięki obrzędowej tromtadracji i pijaństwu, szczerymi cnotami: naszymi, rdzennymi, od pługa”. (…)
chapeau bas
> Wprawdzie posłanka Lubnauer tłumaczyła, że z tym 1 dniem po wyborach to była jedynie „przenośnia”
Wszystkie obietnice wyborcze (poza niektórymi obietnicami PiS) to taka przenośnia.
Najbardziej śmieszy mnie jak o pojednaniu mówią KOD-ziarze czyli to PiS podzielił Polaków a rząd KO to przywraca jedność. Tylko że aby podział był skuteczny muszą być dwie strony konfliktu, wszakże obie te partie dzieliły Polaków (jest takie powiedzenie ,,do tanga trzeba dwojga”) ale KOD-ziarze nigdy nie kojarzą faktów.
Ale najbardziej głupie jest jak np. Władysław Kosiniak-Kamysz mówi o pojednaniu, końcu wojny polsko-polskiej, końcu duopolu itp. Problem tylko w tym że jeśli bezwarunkowo idzie do koalicji z KO to umacnia ten podział (nawet nie udawał negocjacji z PiS-em. Gdyby było naprawdę tak jak mówi WKK to powinno być mniej więcej tak ,,wejdziemy w koalicję z tym którzy spełni nasze postulaty np. dobrowolny ZUS; kiedyś jak PSL z Kukizem jeszcze się trzymał to zgłaszali postulaty demokracji bezpośredniej (wtedy to lepiej wyglądało, wtedy hasła o pojednaniu były bardziej wiarygodne”). Ja nic nie słyszę żeby PSL coś nawet próbował wynegocjować ze swojego programu.
Ja nadal uważam że WKK to jest człowiek stronnictwa Tuskowego, tylko o łagodniejszej twarzy, zresztą PSL już kilka lat temu wyewoluował z partii chłopskiej w partię umiarkowanych wyborców miejskich.
Rozliczenia za sensu stricto sprawy covidowe nie będzie bo np. za specustawą covidową niekonstytucyjną głosowali również posłowie KO, PSL i NL więc musieliby też sami siebie wsadzić do więzienia. Dlatego mówi się tylko o przekrętach osobistych, urzędniczych, nadużyciach polityków tj. wybory kopertowe, czasami też przebłyskuje afera respiratorowa, maseczkowa ale to są takie sprawy w rodzaju Al Capone który został skazany za podatki.
Ogólnie o sprawach czysto medycznych, obostrzeniowych, segregacji sanitarnej, niszczeniu gospodarki, niekorzystnych kontraktów z koncernami farmaceutycznymi się już nie mówi. Politycy różnych partii chcą żeby to było zapomniane, twarze kojarzące się z latami 2020-22 znikają (Niedzielski zniknął pod pretekstem ujawnienia danych jednego lekarza, o Szumowskim pewnie większość zapomniała że istniał kiedyś ktoś taki), wojna na Ukrainie w tym pomogła bo wajcha medialna została przestawiona. Krótko mówiąc temat szeroko rozumianego C-19 umarł śmiercią naturalną (nie tylko w Polsce ale podobnie jest w innych krajach).
Za parę lat już pewnie mało kto będzie pamiętał o tym a jak przyszłe pokolenia będą pytać się co działo się w latach 2020-22 to odpowiedzą że ,,coś tam się w domu długo siedziało” a zamknięcie lasów – chyba po to żeby wiewiórki nas nie zarażały 😉 – ,,jakie lasy, było coś takiego ?”. Krótko mówiąc chcą zrobić nam zbiorową amnezję i chyba się to udaje.
od RacimiR: W Covidzie tylko Konfederacja była rozsądna, cała reszta nadawałaby się pod komisję. A najgorszy chyba był Hołownia i Lewica- zwolennicy przymusowych szczepień.
Ja pójdę dalej i stwierdzę że rozsądna nie była nawet cała Konfederacja, a jedynie Braun i w miarę Korwin.
Tymczasem taki Bosak to na początku covida popierał wprowadzenie stanu wyjątkowego żeby opóźnić wybory. Z kolei wiele miesięcy później pamiętam jak Wawer we WRealu24 – zapytany czemu nie idzie na protest przeciw obostrzeniom – powiedział że on (lub też cały RN) nie popierają tego co mówią organizatorzy tego protestu, konkretnie chodziło chyba o Sochę ale nie jestem pewny. Z jego wypowiedzi nasuwał się wniosek że jego zdaniem Socha i jej środowisko zalatuje szuryzmem.
Z kolei środowisko dzisiejszej Nowej Nadziei (bez Korwina) to protestowało w zasadzie jedynie przeciwko obostrzeniom gospodarczym. No może pod koniec zaczęli protestować także przeciwko maseczkom i naciskom na szczepienia, ale to dopiero wtedy jak już ludzie rzygali tymi maseczkami.
Chodzi mi przede wszystkim o to że jak na przełomie 2020/21 przez prawie rok co miesiąc, czasem co 2 tygodnie były cykliczne protesty środowiska Sochy, to z posłów byli tam tylko Braun i na niektórych Korwin. A wtedy obecność posłów była naprawdę potrzebna, bo policja się nie patyczkowała z tymi protestującymi. Zdarzało się puścić gaz na uczestników, prawie zawsze policja zamykała ich w „kotle”, często aresztowania (po których Braun i Korwin wysiadywali na komisariatach). Niekiedy również przemoc fizyczna ze strony policji. A wszystko to z samego faktu że manifestacja się odbywała, a nie ze względu na przemoc. Naprawdę, policja potrafiła być wcale nie lepsza niż na Marszu Niepodległości za czasów PO. I gdzie wtedy byli Bosak, Winnicki, Dziambor czy Sośnierz?
od RacimiR: Pewnie mogli zrobić więcej, ale mimo wszystko coś tam robili (zwłaszcza na sali sejmowej, gdzie taki Sośnierz był dosyć aktywny w ośmieszaniu paradoksów covidowych).
Co by nie mówić to i tak są to lata świetlne od tego, co robiła wtedy cała reszta partii (prześcigali się w tym, kto większy kaganiec na społeczeństwo wsadzi). Najgorsze jest to, że dzisiaj gdy wiadomo, że covid był wałkiem próbują obracać kota ogonem i zakłamywać rzeczywistość, że oni walczyli z lockdownami.
Nie ma znikąd ratunku dla Polski, nie ma znikąd. Tylko wieczne wasalstwo!
Ech, kiedy Polska doczeka się realnej siły patriotycznej?
Hameryka nie pierwszy raz pokazuje głupotę względem szkop landu
– w okresie międzywojennym nie tyle przymkneli co całkowicie zamknęli oczy na zbrojenia
– po 2 wś dali im zachować wszelkie łupy i jeszcze zapłacili za zniszczenia
– nie mogli nawet osądzić zabójców swoich żołnierzy aby podlizać się rfn
– wprowadzili auto niemieckie na rynek i w ten sposób zniszczyli swój
– w służbach USA broń odliczając m4 to jest praktycznie sama szkopska
Nie muszę mówić kto najbardziej kocha szkopów na świecie a jest tej nacji dużo w hameryce
od RacimiR: Być może Jankesi uważają, że wojna rosyjsko-ukraińska pozwoli przeciągnąć Niemcy na swoją stronę i oddalić ich od Rosji/Chin.
Hameryka to lewactwo i chce żeby lewactwo było na całym świecie może za wyjątkiem Arabii saudyjskiej bo stamtąd mają paliwo, i to cała tajemnica żadne Chiny i rosja, Dla nich liczy się tylko woke i gender. Nawet jakby jakiś cudem Trump wrócił to i tak nie zmieni nic w temacie polityki w Polsce. On zrobił jeszcze mniej niż PiS w ciągu swoich 4 lat.
Co do tej afery wiatrakowej która to pis nie bez przyczyny rozdmuchuje
póki jeszcze ma TVP to po prostu zasada znana od początku swiata:
Światem rządzi kapitał (czyli pieniądz)!
A w jewropie pieniądzem obraca najbogatsza tu gospodarka czyli szwaby
(z żymianskim to rzecz oczywista zarządem powierniczym).
Platfusy i hujnie realizują po 8 latach posuchy interesy swojego niemieckiego mocodawcy,
bo przecież nie interesy zwykłych Polaków, a już na pewno nie działają nawet
w interesie swojego elektoratu co na nich głosował. W skrócie Polska jako
dojny cyc dla niemców, czyli jak było za po.
Przecież już jest jasne że nici z 60tys wolnej kwoty od podatku, kredytu 2%,
pisowskich plusów, a za to wraca podatek na żywność 5%, ustawienie w instytucjach
sadowniczych swoich, i po malu rozkręca się robienie wałów na Orlen pko itd,
i wpychanie na siłę niemieckiego eko szajsu, już kiedyś nawet tu przewidywalem
że farmy wiatrowe, panele voltaiki, generalnie to co polactwo nie umie produkować.
A nawet jeszcze nie rządzą!
I tu tak bardzo się spieszyli że projekt pisany na kolanie, bubel na bublu, i się jeszcze okazalo
że nikt go nie przeczytał dogłębnie mimo że przed kamerami zapewniano inaczej, że
konsultowano z ekspertami i inne bzdety. Podejrzewam że to przekład tekstu niemieckiego
na polski. A jeszcze kilka tygodni wcześniej nagle dostaliśmy ochlap z kpo na eko-szajs
od RacimiR: To, że wchodzi doktryna „fur Deutchland” to było wiadomo od dawna, ale sposób w jaki to zrobili jest trochę dziwny, bo nie dość ze wyszła afera to jeszcze musza poprawiać i wszyscy im się będą patrzyli na ręce i trudno im będzie zadowolić lobbystów.
Ich skoordynowane tłumaczenie to „***** ***”, a jak ich jakiś dziennikarz bardziej przyciśnie żeby mówili z sensem to odpowiadają, że oj tam oj tam, nie ma żadnej afery bo to był wstępny projekt. Jakoś z „dwóch wież” potrafili zrobić królową wszystkich afer, a to był projekt jeszcze bardziej wstępny, który nigdy nawet nie był brany pod uwagę do realizacji. Z ciekawości przeleciałem dzisiejsze i wczorajsze Fakty TVN żeby sprawdzić czy coś powiedzą no i ani słowa 🙂 Za to rzygi na PiS 80% czasu trwania programu.
Najlepszy był etatowy „poseł śledczy” Szczerba który mówił, że podpisał się pod „lex wiatrak”, ale nawet tego nie przeczytał. Powiedział coś w stylu: „Dali mi do podpisania, to podpisałem, po chuj drążyć? Nie macie ciekawszych tematów, np. PiS?”.
Żeby nie było tak że PiS jest bez winy – w mojej okolicy w 2014 nagle okazało się że wójt
przeglosowal z radnymi farmę wiatrowa. Gmina zawrzala, powołano stowarzyszenie
przeciw, grodzono pola, oprotestowano (w tv nie pokazywali tego), no wiele się działo,
dokonano nawet sabotaż zburzenia wieży meteo poprzez przecięcie linek za co bez
dowodów wsadzono na rok prezesa stowarzyszenia.
I co dalej? Standard – mieszkańców olano, farma jest budowana, co słychać już kolejny
tydzień hałas jak z artylerii bo wbijane są ziemne ogromne kotwy montażowe.
Business niemiecki rządzi, a polactwu nic do tego, jak za okupacji z II wojny.
Podejrzewam nawet ze jakby elektrownie atomowe budował niemiecki Siemens
(zamiast amerykańskiego westinghouse) to by były za czasów po dawno postawione.
Po tym wiatrakowym show nie mam najmniejszych wątpliwości że budżet za tej kadencji
znowu będzie regularnie okradany, i nasze podatki będą docelowo bogacic Niemcy.
I nawet nie będziemy o tym wiedzieć bo TVP przejmą znów platfusy,
a wszelakie inwestycje pisowskie czyli cpk, linie kolejowe, autostrady czy drogi
zostaną 'wygaszone’. Heh nawet możemy się obudzić jako kolejny niemiecki Land
RacimiR, nie chcą wchodzić moje komentarze 🙁
Albo za długie, albo jakieś zabronione znaki w tekście, no nie wiem.
Na razie je rozbijam na pół, pierwszy komentarz wszedł, a z drugą częścią walczę.
od RacimiR: Dziwne, Akismet je dał do spamu ale nie wiem czemu (musze go używać, bo inaczej musiałbym moderować około 100 dziennie spamów z anabolikami/hazardem/erotyką albo jakiegoś syfu po rusku czy chińsku). Zanim wyślesz to sobie skopiuj gdzieś do ctrl+c żeby nie trzeba było 2 razy pisać 😉 Wydaje mi się, że to sytuacja chwilowa.
Żakowski wiedział że tvp położyła PiS i wzmocniła Tuska nieskutecznymi atakami, więc dobrze doradzał swojemu idolowi żeby zostawić im namiastkę tvp, ale jak sam wspomniałeś dla KODziarstwa i Tuska który nie znosi żadnej krytyki pomyślenia o czymś takim jest zbrodnią.
od RacimiR: To jest trochę inna sytuacja, bo to TVP2 złamałoby nadchodzący monopol medialny Tuskowców (wcześniej mieli oni TVN i mnóstwo innych mediów, gdzie darli łacha z TVP, natomiast PiS nie będzie miał tego komfortu). Na pewno posiadanie ogólnopolskiej telewizji mocno pomogłoby PiSowi. Jeżeli to ma być reżim totalitarny (a wszystko na to wskazuje) to nie można rywalowi „ot tak” dawać telewizji.
Ja mam inną teorię- Żakowski po prostu lubi raz na jakiś czas coś kontrowersyjnego, za przeproszeniem, pierdolnąć. Coś jak Korwin tylko w mniejszej skali. Wystarczy przypomnieć usprawiedliwianie Kijowskiego z płacenia alimentów i domaganie się, by KOD był jak „polski Hamas” (to ostatnie się kiepsko zestarzało w obliczu dzisiejszej sytuacji w Izraelu). Żakowski dzięki temu zwiększa swoją popularność i od lat utrzymuje się w gronie najważniejszych 'osobowości medialnych’ po stronie antyPiSu. KODziarze mają pamięć muszki jednodniówki i wystarczy, że Żakowski powie coś w stylu 8 gwiazdek to w mig zapomną jego wcześniejsze wypowiedzi.
Może też być tak, że ludzie tacy jak Żakowski będą bardziej potrzebni władzy jeżeli część mediów pozostanie w rękach opozycji. Bo jeżeli władza zawłaszczy wszystkie media, to mogą je obstawić ludźmi z ulicy, a fachowi PR-owcy w rodzaju Żakowskiego stracą na znaczeniu.
od RacimiR: Żakowski to taki listek figowy, który powoduje, że w obozie Tuska nie ma nudy i są jakieś „polemiki”. Np. u Lisa siedzą 4 osoby i przez pół programu gadają o Żakowskim dlaczego TVP2 to zły pomysł, godzina szybka zleciała. Bez tego co by mieli tam robić? Jeden by powiedział 'j**** p***’, drugi 'j**** i się nie bać’, trzeci 'wyp********’ i czwarty 'precz z Kaczorem dyktatorem’, po 3 minutach nie mieliby już o czym gadać.
Może mieć też w pamięci rok 2015 kiedy PiS nie miał nic i jakoś wygrał sam był wtedy jednym z najmocniej zaskoczonych, i myśli że z namiastką tvp drugi rok 2015 nigdy nie nadejdzie.
od RacimiR: To jest jedyna szansa dla PiS że PO zrobi drugi raz ten sam błąd (pójdą po bandzie całkowicie na wzór stalinowski) i wszystko na to wskazuje, że tak właśnie będzie. Niestety PO też wyciąga lekcje i drugi raz nie pozwolą się tak łatwo przegonić, stworzą zatem więcej „instytucji demokracji liberalnej”, do tego dochodzi przekazanie kolejnych kompetencji do UE. Więc nawet jak przegrają wybory to i tak zachowają dużą władzę (już teraz tak było vide sądy, UE, media prywatne, Sorosy NGO i WOŚPy itd).
Z mediami plus jest taki, że teraz wszystkie nowe telewizory mają smarta, a przez niego łatwo można wejść na youtuba (gdzie na jednego Tuskowego bana od razu pojawią się dwa nowe kanały). Nawet moja 70+ mama ogarnęła ten temat i więcej ogląda youtube niż kablówkę.
Więc nawet jak 'demokraci’ przejmą wszystkie telewizje to i tak starsze osoby będą miały dostęp do innych, niż 'jedyne słuszne’ informacji. No a młodzi to tym bardziej już wcześniej telewizji nie oglądali.
Tylko, że to właśnie głosami tych młodych PO, Chujnia 2.50 i Lewica prawdopodobnie ograła PiS. Dlatego bawi mnie, gdy któryś z tych „żabkowiczów” z dumą twierdzi, że nie ogląda tv. Za to karmi się mediami społecznościowymi i różnorakimi teoriami spiskowymi. A najbardziej bym się śmiał, gdyby Ryży jednak nie zdołał utworzyć rządu z powodu zdrady PSLu.
od RacimiR: Gdyby tylko młodzi głosowali to rządziłaby Konfederacja i Lewica. Jak zwykle- zadecydowali starsi, bo jest ich zwyczajnie więcej i są bardziej zdyscyplinowani (szczyt bezczelności- zagłosować na Tuska i za chwilę umrzeć ze starości).
Sprawdziłem wyniki sondażu Late poll i osoby między 18-29 lat głosowali tak 28,3% KO, Nowa Lewica 17,7%, TD 16,9%, Konfederacja 16,6%, PiS 14,9% (czyli dosyć spłaszczone te wyniki poparcia wśród tej grupy).
Z kolei osoby powyżej 60 lat głosowali tak : PiS 52,8%, KO 31,0%, TD 8,2%, Nowa Lewica 5,2%, Konfederacja 1,1%
W jednym Tusk nie kłamał że zrobi z polski 2 Irlandię.
https://www.magnapolonia.org/skrajnie-lewicowe-wladze-irlandii-chca-uderzyc-w-instytucje-malzenstwa/?fbclid=IwAR0TAf7M1vmuWSRHnVc1LI4GlYavn9UPblpLS-LrzLdF6TnVo1vW-1L1s-4
Może by Pan napisał kilka słów (dosłownie kilka) na temat odbywającego się w Dubaju tzw. szczytu klimatycznego? Wysłuchałem ostatnio (z wielkim poświeceniem z mojej strony) wywiadu z takim klimatycznym aktywiszczem o nazwisku Lasota (bodajże Dominika – nie pamiętam już dokładnie), osoby tak głupiej że trudniej wyobrazić sobie głupszej, z tego wywiadu wynika że pani Lasota nie skończyła studiów, nie umie liczyć (… z matematyki nie jestem dobra… cytat) i w ogóle mało wie o życiu, za to wie ze Ziemię, naszą planetę, już niedługo zniszczy człowiek emitując CO2 i dlatego przyleciała do Dubaju (samolotem) aby zapobiec temu zniszczeniu. Pozdrawiam.
Wiecie, że Zandberg skrytykował Sikorskiego za branie pieniędzy od ZEA?
od RacimiR: Paradoksalnie Zandberg to w tej opozycyjnej zbieraninie chyba jedyny normalny człowiek. To samo zresztą o Giertychu mówił, dlatego Razem nie weszło do rządu.
O dziwo Partia Razem jest najnormalniejsza w całej opozycyjnej zbieraninie.
od RacimiR: Zandberg może i tak, ale reszta to absolutnie nie.
Czyli spośród całej nowej klasy rządzącej tylko partia Lewica Razem jest normalna. Tak?
od RacimiR: Na pewno nie są normalni 😉 Musimy poczekać, aby zobaczyć, czy tam ktokolwiek będzie normalny, nowy rząd ma raptem 1 dzień.
Chciałem powiedzieć, że Partia Razem jest normalna w tym sensie, że mają jakieś tam idee i nie prą do koryta za wszelką cenę.
Dlatego można go w pewnym stopniu szanować, bo nie przykleił się do koryta, jak reszta tej hołoty. Może ma resztki godności i poglądy zamiast parcia na stołki?
Jesteśmy już na półmetku sezonu ekstraklasy. Widać jak ekstraklasa jest porąbana. Nadal o dziwo lideruje Śląsk Wrocław (ten sam Śląsk który jest źle zarządzany i który powinien spaść a jest tylko dlatego że Wisła Płock uznała że warto spaść choć była mistrzem września). Tuż za nim jest Jagiellonia Białystok która też ledwo się utrzymała w poprzednim sezonie.
Natomiast zatrzymam się na chwilę nad Jagiellonią. Bo o ile taki Śląsk przepycha te mecze przysłowiowym kolanem tak Jagiellonię się bardzo dobrze ogląda, mają bardzo dobrą ofensywę, zwycięstwa z Legią, odrobienie strat z 3:0 na 3:3 z Lechem czy dzisiaj wielki mecz Jagi z Rakowem to nie przypadek. Chyba będę w tym sezonie kibicował Jagiellonii żeby zdobyła swój pierwszy tytuł, niech MP będzie na Podlasiu. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu Jaga przez parę sezonów biła się o tytuł ale zawsze czegoś brakło (w sezonie 2017/2018 bodajże ale nie jestem pewien, w każdym razie wtedy gdy był jeszcze podział na grupę mistrzowską i spadkową, Jaga grała ostatni mecz z Lechem i zremisowała a zwycięstwo dawałoby im mistrza którego ostatecznie zdobyła Legia – ale remis był tylko dlatego że Lech go potrzebował aby dostać się do europucharów, gdyby nie ten szczegół to Lech celowo by się podłożył aby Legia nie miała MP, no bo po co mieliby w innym wypadku wzmacniać rywala z którym się nienawidzą), od sezonu 2018/19 Jaga coraz bardziej dołowała, zajmując kolejno miejsca: 5, 8.9, 12, 14 niebezpiecznie zbliżając się do widma spadku (gdyby kontynuowała ten trend to w tym sezonie by spadała). Ale ten sezon jest całkiem inny niż poprzednie, oby kontynuowali ten trend, oby to był powrót Jagi z poprzednich kilku lat ale tym razem z najcenniejszym trofeum.
W typowo ekstraklasowy sposób punkty straciła Legia z czerwoną latarnią ligi czyli ŁKS-em. Ta kolejka miała być kolejką remisów, podobno miał paść rekord remisów pod rząd jak czytałem no ale Piast który w tym sezonie kocha remisy tym razem wygrał (scenariusz który nawet scenarzyście filmowego ciężko byłoby wymyślić); i to wygrał z Lechem Poznań który biorąc pod uwagę że nie gra w pucharach będzie żałosne jeśli nie zdobędzie MP. Ogólnie Raków i Legia jako tako mogą się tłumaczyć graniem na dwa fronty ale Lech nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.
W dolnej tabeli gdy wydawało się że nie będzie emocji to Puszcza Niepołomice jako tako punktuje ratując honor beniaminków (bo ŁKS i Ruch na bank zlatują do I ligi). Zastanawia mnie dyspozycja Cracovii która od paru sezonów była takim zespołem środka tabeli która ma daleko do pucharów ale i bezpieczne utrzymanie a tymczasem mają ciepło pod tyłkiem, jeśli Puszcza będzie punktować to różnie może być i mogą zagrać derby z Wisłą Kraków w przyszłym sezonie (o ile Wisła nie awansuje).
od RacimiR: Ruch może nie spadnie, ma dużego pecha, współczynniki typu xG dają im okolice 12 miejsca. Sporo nieszczęśliwych remisów (połowa wszystkich meczy Ruchu kończyła się remisem) i hurtowo tracone ważne, na ogół przypadkowe gole w końcówkach (np. z chwaloną przez Ciebie Jagiellonią, ale też np. z Widzewem, Cracovią czy najbardziej bolesny z Koroną).
Widziałem wszystkie mecze Ruchu w tym sezonie i takich, w których zdecydowanie przegrali były tylko 3 – Legia, Lech i Pogoń. Cała resztę mogli wygrać przy braku pecha. Zresztą współczynnik goli strzelonych i straconych mają prawie taki sam jak 7 w tabeli Zagłębie Lubin. Dopiero półmetek i ta liga jeszcze 10 razy może się zmienić, zresztą najlepszym dowodem tabela sprzed roku.
Wg mnie Śląsk spuchnie i ostatecznie nie wejdzie nawet do pucharów. Spadek ŁKS i 2 niewiadome. Awans Wisła i Lechia, a z baraży niestety Bruk-Bet.
Bardzo dobry artykuł. Z tym, że mniej nasycony humorem niż dryewiej bywało…
A co do mediów, zaskakuje mnie pominięcie w analizie concernu medialnego Ojdyra.
A przecież Toruń to potęga! I Donek nie będzie mógł jej dotknąć bez narażenia się na ogromne problemy.
Już kiedyś próbował i pamięta, jak to się dla niego skończyło.
Do pozdrowień dołączam wierszyk – podobnie jak z innymi owocami mej veny,
zachęcam każdego czytelnika do rozpowszechniania wierszyka!
(O, i znowu się rymło!…:-)
Serce rośnie!…
„Tusk rząd stworzy!” – Na wyprzódki
Cieszą się tęczowe ludki.
Na ten rząd się cieszy nowy
Cały świat wręcz! (postępowy):
Poseł Nitras (Tusk pozwoli!)
Opiłuje wnet katoli.
Lech Wałęsa, czyli Bolek,
O los się nie martwi Polek,
Co przez rychłą relokację
Zgwałcą opalone nacje.
Tylko się o głowę głowi:
„Kiedy zetną Kaczorowi?”
Pierdoń z żono-mężem Śmiszkiem,
Wzajem czcąc stolcową kiszkę,
Oczekują, że „małżeństwo
Wkrótce zawrą”. Ich męczeństwo
Skończy się z męczeństwem kobiet,
„Bo płód to nieludzki objekt,
Zlep komórek… Na życzenie
Ma być zlepu – rozlepienie!”
Marta Lempart – wniebowzięta! –
Myśli: „K…a, przyjdą święta.
A nim przyjdą, k…a, spalę
Jasną Górę.” „Ja obalę
Jana Pawła wnet pomniki!“ –
Te Jachira fiki-miki
Zaś planuje. Obalenie
Płotu w puszczy też jest w cenie.
(A dlaczego? Tu wyłuszczę:
Emigracja ma przez puszczę
Być, nie przejścia być graniczne!
Holand filmy o tym śliczne
Kręci. I nakręci nowe,
Bo finansowanie zdrowe
Nowy rząd tej reżyserce
Też zapewni…) Rośnie serce!
Zakaz mięsa do jedzenia
To od dawna są marzenia,
Które Sylwia Skórek może
Wreszcie spełnić… Wielki Boże!
Wielki Boże, serce rośnie!
Byle naprzód!… Już ku wiośnie
Polski wieczni przyjaciele
Będą mieć radości wiele,
Kiedy Donek uroczyście
Z reparacji oczywiście
Zrezygnuje i zadłuży
Polskę. (Mówią tak niektórzy:
„Z KPO zdobędzie kasę.”)
Znać nadziei w Niemcach masę.
Jak Hołownia zdecydował,
Turów dosyć już napsował:
„Trzeba zamknąć tę kopalnię.”
Zgodził się Kombiniak-Kłamysz:
„No a innym działać damyż?”
Zandberg, zamiast samochodów,
Chce rowerów i pochodów,
Pardon, parad chce!… (Procesje
Nitras, czyli Tuska pies, zje.)
Naród trwa, gdy pamięć trwanie
Ma w narodzie. Niesłychanie
Postępowi wciąż chachmęci,
Gdy Instytut trwa Pamięci
Narodowej. Likwidacja!
Bez historii polska nacja
Wreszcie się w europską zmieni.
(Czyli w żadną.) Bez korzeni
Naród długo nie pożyje
I się zmieni w euro-bryję.
Serce rośnie!… Jednak plany
Może trafić szlag – bez zmiany
W Konstytucji. (Jej obroną
Opozycja zatrudnioną
Była przecież długie lata.)
Bo powiesić czas wariata…
No a kary śmierci nie ma!
Tu postępu są dylema:
Póki Korwin-Mikke żyje,
Póty źródło prawdy bije.
Choć już w Sejmie nie zasiada,
Bez zabicia tego dziada
Tuman politpoprawności
Darmo mądrość sobie rości.
Korwin oraz głos Kościoła…
Czy nasz postęp im podoła?
Trzeba euro zaprowadzić,
Polską gospodarkę zgładzić,
Wszystkich przejąć na garnuszek
I przekupić!… Ten staruszek
Ma swe lata. Zdąży skonać,
Nim mu uda się przekonać
Ludzi, by nie głosowali
Na tych, co przekupywali
Ich pieniędzmi – ich własnymi!
Gorszy problem jest z „czarnymi”.
Ale spoko… Do kościoła
Żywy Polak dojść nie zdoła,
Gdy się w nim uciekinierzy
Znajdą… Postęp wnet uderzy!
Postęp wkrótce zatryumfuje!
Rośnie serce! Wnet z narodu
Będzie bryja. Tusk – do przodu!
Z Polski da się zrobić Bośnię,
Gdy rząd stworzysz… Serce rośnie!
(autor: klioes vel pislamista)
od RacimiR: Masz talent poetycki 😉 Co do Rydzyka to pewnie go zostawią (w sensie nie zamkną za kratki, ale też nie będą finansować), bo i tak traci na znaczeniu z czasem, a jego słuchacze to osoby z zerową szansą na przejście do KOD.
Morawiecki nie dostał wotum zaufania. Było 190:266.
Sejm wybrał Tuska na premiera, ale formalnie obejmie urząd 13 grudnia po zaprzysiężeniu. Czyli do 13 grudnia formalnie jeszcze będzie rząd Morawieckiego.
Taki ciekawostki: Trzeci rząd Morawieckiego to najkrótszy rząd w historii III RP, w sumie od 27 listopada do 13 grudnia to 16 dni. Jest też trzecim rządem który nie utrzymał wotum zaufania (pierwszym był pierwszy rząd Waldemara Pawlaka w 1992 roku – wtedy nie doszło nawet do głosowania i było to przed obowiązującą konstytucją gdy prezydent miał największy wpływ na wybór premiera; drugim był pierwszy rząd Marka Belki gdy SLD nie miało większości, w 2003 roku SLD wyrzuciło PSL z koalicji, w 2004 Miller podał się do dymisji, Kwaśniewski wybrał Belkę który nie dostał wotum zaufania, w drugim kroku nie wybrano premiera i w trzecim kroku Kwaśniewski znów wybrał Belkę – formalnie drugi rząd Belki, za drugim razem wotum zaufania otrzymano bo był strach wielu posłów że przyspieszone wybory to potencjalnie wcześniejsza możliwość przestania bycia posłem).
Dzisiaj sprawę wotum dla Tuska przykrył incydent spowodowany przez Grzegorza Braun i muszę go skomentować. Mam nadzieję na reakcję od RacimiR, a jeśli nie to przynajmniej na to żeby mój wpis był opublikowany.
Komentarz piszę we wtorek około godziny 21.00, więc mój stan wiedzy jest na ten moment.
Przed godziną 17.00 miały w sejmie miejsce obchody Chanuki, jednego ze świąt żydowskich. W pewnym momencie Braun wyciągnął gaśnicę i zgasił świecznik chanukowy.
Ja o incydencie dowiedziałem się słuchając obrad w radio, kiedy któryś z posłów zawnioskował o jego ukaranie.
Z początku myślałem że Braunowi się upiecze, ponieważ obrady akurat prowadził Bosak. Pozwolił zatem Braunowi na odpowiedź w trybie sprostowania. Chwilę potem pojawił się jednak Hołownia, Bosak nie miał więc wyjścia i musiał mu ustąpić prowadzenie.
Tu dodam że moim zdaniem Braun sam się prosił o surowsze konsekwencje, bo na początku Hołownia tylko go upomniał, a Braun domagał się znów głosu z mównicy. Hołownia wprost powiedział „proszę bardzo, jeżeli pan chce… niech pan to zrobi” i wyraźnie było widać że jak Braun będzie jeszcze się odzywał to za moment zostanie wykluczony. No ale Braun dalej coś tam gadał, więc Hołownia go wykluczył.
Potem reakcja poszła bardzo na twardo ze strony praktycznie wszystkich. Ja czuję że Braun ma teraz status taki sam jak Putin po 24/02/2022. Poszły wystąpienia Hołowni, wicemarszałków (prócz Bosaka który się wstrzymał), potem konferencja Błaszczaka i Witek z PiS. W ogóle sprawa Tuska poszła trochę w odstawkę.
Media z jednej i drugiej strony mówią to samo. TVP tylko trochę mniej intensywnie bo ludzie stamtąd boją się o swoją pracę, którą mogą stracić lada dzień jak Tusk przejmie TVP, więc TVP na zmianę grzeje również ten temat.
Najgorzej ma teraz Konfederacja, która praktycznie czego by nie zrobiła, będzie mieć przekichane.
Jeżeli nie wyrzucą Brauna z klubu to praktycznie na 100% stracą wicemarszałka. Już Lewica złożyła formalny wniosek w tej sprawie, a Hołownia postanowił go procedować w przyszłym tygodniu. PiS na konferencji prasowej powiedział to samo: albo wyrzucą Brauna, albo chcą zabrania Bosakowi vice. Hołownia u Stokrotki w TVN24 też powiedział że wyrzucenie Brauna to minimum.
Z drugiej strony, jeśli wyrzucą, to prawdopodobnie ludzie od Brauna zabiorą zabawki i Konfa straci klub (a wtedy wicemarszałka też mogą stracić). Poza tym, pewnie stracą część poparcia, bo niektórzy wyborcy głosują na Konfę ze względu na Brauna.
Jest artykuł na O2 że oni najchętniej Brauna by wyrzucili, tylko właśnie boją się rozpadu klubu. Przewija tam się też wątek prawdopodobnego założenia nowej partii przez Korwina i tego że Braun mógłby się z nim połączyć. Od siebie dodam, że z dzisiejszego klubu Konfy do nowej partii potencjalnie mogłby dołączyć Berkowicz (do nowej partii Korwina) i być może Płaczek (on jest wolnym elektronem, ale wybił się na walce z obostrzeniami tak jak Braun). A takiego rozpadu Konfa już nie opanuje.
Co ciekawe, wczoraj tuż po głosowaniu w sprawie Tuska, Kaczyński wyszedł na mównicę „bez żadnego trybu” i nazwał Tuska niemieckim agentem. Praktycznie nic mu za to się nie stało. Dzisiaj tylko Stokrotka troszeczkę poruszyła ten temat, poza nią nie słyszałem nic o sprawie.
Osobiście, mimo że podobało mi się jak Braun walczył z obostrzeniami, tym razem nie widzę powodu go bronić. Nie dosyć że wtrąca się w cudze obchody, to potem dodatkowo prowokuje Hołownię żeby go surowiej ukarał. Już nie wspomnę o problemach jakich narobił Konfederacji.
Może później coś dopiszę. Na razie tyle bo za moment głosowanie w sprawie wotum dla Tuska.
od RacimiR: Ja się trochę nie zgodzę, napisałem o tym osobny tekst. Nie uważam, żeby Brauna trzeba było za to karać, a za 2 dni już nikt nie będzie o tym mówił, bo nikomu się to nie będzie opłacało.
Grzegorz Braun zgasił gaśnicą świece chanukowe. Ja nie jestem Konfederatą ale nie rozumiem wielkiego oburzenia, władzę przejęła teraz opcja która chce świeckiego państwa. W jaki sposób obchody chanuki są do pogodzenia za świeckim państwem, szczególnie jak to wyjaśni Nowa Lewica. Hipokryzja level hard.
Cały świat jest zszokowany bezprecedensowym antysemickim incydentem chanukowym posła Grzegorza Brauna. A nawet cały wszechświat!
A ja na to hłe hłe hłeeee 😀
Ciekawe, czy ludzi zwani przez Hołdysa szmalcownikami i osób z nimi powiązanych, usunie się z ” demokratycznej koalicji ośmiu gwiazdek”?
od RacimiR: Oczywiście że nie. Oni są bardzo potrzebni, aby zachowywać jakieś pozory pluralizmu, dialogu, debaty. Bez nich zostałoby gołe 8 gwiazdek i społeczeństwo zobaczyłoby, że to nienawistni, totalitarni hejterzy.
Dopiero mi się przypomniało że na swoim początku jeszcze za Szydło 500 plus miało więcej sensu, bo było dla drugiego dziecka, i to rzeczywiście miało wartość , mniej drenowały budżet bo większość niema więcej niż jedno dziecko, niestety dali się podpuścić platfusom i reszcie hołoty że to nie obejmuje 1 dziecka, i potem nadawali na nich za rozdawnictwo. Szkoda że nie utrzymało tego świadczenia D posiadania drugiego dziecka jak to było na początku.
Musieli to zrobić, inaczej przegraliby wybory w 2019.
Co do sensu: sens miałoby choćby i 1000+ na dziecko, ale w formie odliczenia od podatku, a nie tak do ręki po prostu.
Pomyliłeś się w swoich prognozach. Właśnie wzięli się za rozliczanie Wąsika i Kamińskiego ( pozbawili ich mandatu poselskiego).
od RacimiR: Faktycznie nie spodziewałem się, że posuną się tak daleko.
Na pewno pokazowo jeszcze skarzą Jakiego i kilku innych za ten lajk na twitterze antyudźczego spotu. Sasina za wybory kopertowe. I pewnie Niedzielskiego i Szumowskiego że za mało zaszczepili podczas srandemii. I pewnie Błaszczaka że niby zabił jakiś pseudouchodzców przy Białorusi.
Będą sądzić ich za aferę gruntową i wsadzą ich do więzienia.
Artykuł ładnie się zestarzał, a minęło tylko pół roku.
W sensie wszystko co tu opisano platfusy zrobiły,
a nawet kilka razy więcej i z bezwzględna zawzietoscia,
oczywiście na niekorzysc polskich obywateli.
Z niepokojem patrzę co będzie za 4 lata pod koniec
kadencji.
Ale pomimo tych działań propaganda tvn przedstawi
to jako wielki sukces i owieczki ponownie zagłosuja
za rzeźnią.