W ostatnich miesiącach można zaobserwować wyraźną tzw. „murzyńskość” partii rządzącej wobec mieszkańców Górnego Śląska. Geneza zjawiska jest bardzo prosta. PiS jako swój matecznik i naturalne zaplecze dotychczas uważał Warszawę i z sentymentem wspominał czasy, gdy jej prezydentem był Lech Kaczyński. Później jednak było tam dla nich coraz gorzej, a dwie ostatnie kampanie wyborcze (samorządowa i do europarlamentu) pokazały, że sytuacja w stolicy jest wręcz beznadziejna. Sromotna porażka Patryka Jakiego z Rafałem Trzaskowskim, poprzedzona ogromną kampanią wyborczą spowodowała, że prezes Kaczyński nie zdzierżył i zdecydował o „doktrynie francuskiej”, czyli wywieszeniu białej flagi przed nadchodzącymi wyborami. Zrozumiał on pewnie, że Warszawa to coraz większe lewactwo, KODziarstwo i multi-kulti, więc nie ma sensu angażować tam większych zasobów, bo namęczą się, a i tak w stolicy nie wygrają. W tej sytuacji trzeba było znaleźć jakieś miejsce zastępcze. Wybór padł na Katowice i Górny Śląsk. Powodów było kilka, w tym dwa bardzo mocne. Pierwszy to oczywiście duża liczba ludności (a więc potencjalnych głosów), porównywalna z okręgiem warszawskim. Drugi to szeroko pojęta sytuacja społeczna. Na Śląsku obecnie dzieje się coś dokładnie odwrotnego, niż w Warszawie- ludzie mają dosyć lewactwa, komunistów, marksistów i KODziarzy. Śląskie ruchy „narodowo-wyzwoleńcze” leżą i kwiczą. RAŚ praktycznie przestał się liczyć i stał się organizacją typowo kanapową. Niemcy coraz mniej kojarzą się z ziemią obiecaną, a coraz bardziej z multikulturowym śmietnikiem, wyzyskiwaczami i szeroko pojętym zagrożeniem. W latach 1989-2015 Śląsk się „zwijał”, zamykano huty i kopalnie, szalała patologia i bezrobocie, z okręgu katowickiego „wyparowało” kilkaset tysięcy mieszkańców. To sprzyjało tendencjom antypolskim, antywarszawskim i proniemieckim. Obecnie sytuacja życiowa się poprawia, a w siłę rośnie polski patriotyzm. Nawet portal Durczoka „silesion.pl” (KLIK) splajtował (i to zanim pan Kamil postanowił na autostradzie naśladować Bronisława Geremka), bo przez jego lewacko-peowskie odchylenie niemalże nikt tam nie zaglądał. W międzyczasie region (po kilkunastu latach recesji) zaczął się rozwijać, bezrobocie jest niskie, pracy jest sporo, infrastruktura (zwłaszcza drogowa) jest na najwyższym poziomie. Coraz więcej ludzi na Górnym Śląsku zaczęło przychylniej spoglądać na partię Kaczyńskiego. Wcześniej zawsze wygrywała tutaj Platforma (i jej wcześniejsze mutacje), teraz jednak się to odwróciło. Już w zeszłorocznych wyborach samorządowych walka była wyrównana (ostatecznie, po skandalu z Wojciechem Kałużą i jego woltą z Nowoczesnej- sejmikiem zarządza PiS), a w majowych eurowyborach PiS po raz pierwszy w historii zwyciężył na Górnym Śląsku (43% do 40%). Tendencja ta została zauważona na Nowogrodzkiej i postanowiono, że należy ją za wszelką cenę kontynuować. Dotychczas Katowice były traktowane przez PiS po macoszemu i pies z kulawą nogą tam nie zaglądał, jednak ostatnie miesiące pokazały, że dokonano zwrotu o 180 stopni. Przykłady? Proszę bardzo. Jeszcze za czasów Beaty Szydło weszła w życie tzw. Ustawa Metropolitarna. Nazywa się „Metropolitarna”, ale de facto napisana jest „pod” Górny Śląsk (żadna inna polska „metropolia” nie może z niej korzystać), daje ona temu regionowi szereg ułatwień i bonusów (np. zwiększone przychody z podatku PIT). „Prace” nad nią trwały przez kilkanaście lat, ale rządy PO/PSL/SLD traktowały ją jak ruch bezwizowy do USA, czyli dużo o tym gadano i kompletnie nic nie zrobiono. Dopiero PiS „klepnął” tę ustawę. Pod koniec zeszłego roku w Katowicach zorganizowano wielki, dwutygodniowy, międzynarodowy Szczyt Klimatyczny ONZ. Było to ogromne przedsięwzięcie, na którym region zarobił sporo pieniędzy. Pojawiły się dziesiątki tysięcy zagranicznych „ważniaków”, szastających pieniędzmi. Obłożenie okolicznych hoteli sięgało 100%, sporo zarobili restauratorzy, taksówkarze, burdele, lotnisko itd. W „normalnych” warunkach wydarzenie zorganizowano by w Warszawie, ale polityczna strategia PiS wygrała. Tak przy okazji- TUTAJ pisałem o pewnej manifestacji „ekologicznej” z tej okazji. Była ona nawet bardziej sztuczna, niż obecne parady równości, bo DJ LOT (Drąca Japę Lewacka Obwoźna Trupa), opłacona przez Sorosa pochodziła głównie z zagranicy i wyróżniała się pigmentacyjnym uposażeniem (cyrk objazdowy LGBT, z którym mamy do czynienia obecnie jest przynajmniej polskojęzyczny i nieuposażony pigmentalnie, więc trudno go na pierwszy rzut oka odróżnić od lokalnych społeczności). Na początku lipca na Śląsku znów pojawił się Andrzej Duda. W czasie kilkudniowej wizyty odwiedził kilka miast, gdzie słodził Ślązakom, jak wyposzczony muzułmanin urodziwej blondynce. W dniach 5-7 lipca w Katowicach odbyła się najważniejsza w tym roku konwencja PiS, gdzie zaprezentowano oficjalny program wyborczy, a słowo „Katowice” przez kilka dni pojawiało się we wszystkich telewizjach. Oczywiście udział w konwencji wzięli wszyscy najważniejsi politycy PiS. W ostatni czwartek, w Święto Wojska Polskiego- w Katowicach zorganizowano ogromną defiladę wojskową. Przemawiał prezydent, premier i minister obrony narodowej. Oglądałem ją osobiście (widzów ogólnie było ponad 200.000) i parada zrobiła gigantyczne wrażenie nawet na takim cyniku, jak ja. Wcześniej zawsze coroczne defilady wojskowe odbywały się w Warszawie. Zwieńczenie PiSowskich umizgów do Ślązaków nastąpiło 16-go sierpnia, gdy zarząd PiS oficjalnie ogłosił, że „jedynką” z Katowic w jesiennych wyborach do knesejmu będzie Mateusz Morawiecki (dotychczas na ich listach figurowały same noł-nejmy, których nie kojarzyli nawet miejscowi). Wszystko skleja się do kupy, a „murzyńskość” PiS wobec mieszkańców Górnego Śląska jest ewidentna.
Teraz mała analiza tej dziwnej sytuacji z „przenosinami stolicy do Katowic”. Według mnie PiS robi dobry ruch taktyczny i zyskają na tym manewrze. Po pierwsze- nic na tym nie tracą. Warszawa jest dla nich nie do odbicia, zresztą nie z ich winy. W dzisiejszych czasach praktycznie 100% dużych miast (zwłaszcza stolic) w świecie „zachodnim” opanowanych jest przez lewactwo. Samo lewactwo zresztą strategicznie instaluje się przede wszystkim tam, gdzie znajduje się władza, aby łatwiej było im wykonać „marsz przez instytucje”. W Warszawie najwięcej jest obcokrajowców, najwięcej jest zagranicznych firm, najwięcej jest „kuźni kadr”. Praktycznie wszystkie siedziby sorosowych NGO i lewackich mediów znajdują się w Warszawie, tam też mieszkają niemal wszyscy „eksperci” i „autorytety” od spraw wszelakich typu Najsztub czy Kinga Rusin. Dużo jest też kobiet (ilościowo, w stosunku do liczby mężczyzn), które dużo łatwiej (od facetów) zmanipulować marksistowską utopią. Dlatego Warszawa jest ostatnim miejscem, gdzie obecnie PiS mógłby wygrać jakiekolwiek wybory (nawet po rozłamie POKO z SLD). Zatem decyzja o odpuszczeniu Warszawy jest słuszna. Nie ma sensu marnować kasy i zasobów na robienie wielkiej kampanii wyborczej w mieście, gdzie porażka jest nieuchronna. Oczywiście w Warszawie mieszka też wielu konserwatystów, ale jest ich zwyczajnie zbyt mało w stosunku do strony przeciwnej.
Skoro nie Warszawa, to gdzie skupić główne siły? Trójmiasto, Łódź, Poznań i Wrocław odpadają z tych samych powodów, co Warszawa. Tam po prostu za dużo lewactwa i KODziarstwa. Pewnie Kaczyński zastanawiał się nad Krakowem, ale tam za dużo nie jest w stanie ugrać. Cała „prowincjonalna” Małopolska jest już niemalże zdobyta, a w samym Krakowie, jak na tak gigantyczną ilość obcokrajowców i seks-studentek- PiS odniósł bardzo dobry wynik w ostatnich wyborach, więc osiągnięto maksimum i lepiej już nie będzie. Z dużych skupisk ludnościowych został im więc tylko Górny Śląsk. Wprawdzie tutaj nie panuje jakaś specjalna miłość do PiSu, ale do PO również nie. Górny Śląsk to region zapomniany przez wszystkie poprzednie władze, gdzie mieszka mnóstwo osób niezdecydowanych i niezaangażowanych, których stosunkowo łatwo będzie przekonać.
Każdy pewnie kojarzy mapki wyników wyborczych z podziałem na PiS-owski wschód i POKO-wski zachód. Granica wpływów z każdymi kolejnymi wyborami przesuwa się coraz bardziej na zachód i Kaczyński chce kontynuować ten „pochód”. Do niedawno mówiono, że granica przebiega na linii Wisły, ale to już nieaktualne, praktycznie cała Wisła (z obu brzegów) jest już zdobyta przez PiS (nie licząc pojedynczych plam, np. Trójmiasta i Warszawy). Celem partii z Nowogrodzkiej jest zepchnięcie rywala do „bazy”, czyli na zachód od drugiej największej polskiej rzeki, która źródła ma właśnie na Śląsku.
Ja na to patrzę niejako z boku, bo i tak na PiS głosować nie zamierzam (z powodów socjalnych i „rzymskich”). Wolę Konfederację, mam nadzieję, że w czasie nadchodzącej wizyty w Polsce- Donald Trump palnie coś o roszczeniach „rzymskich”, wówczas jest nadzieja na jakąś prawicę w sejmie.
Bardzo rozpowszechnionym zjawiskiem u KODziarstwa jest obrażanie całych regionów, które głosują nie po ich myśli i wkrótce to może być ich gwoździem do trumny. Uknuto nawet popularny termin „mentalne Podkarpacie”, co ma oznaczać zacofanie, wstecznictwo, zamroczenie i indolencję umysłową mieszkańców tego regionu. Gdybym np. był mieszkańcem Podkarpacia i lubił POKO (bo tacy też są), to nie podobałoby mi się to śmieszkowanie kolegów z całego mojego rewiru. Białystok i całe Podlasie to wiadomo- faszyści, szmalcownicy i złodzieje złotych zębów z trupów żydowskich (których oczywiście sami zabili i jeszcze próbują się wypierać). Lubelszczyzna to ostry ciemnogród, gdzie chore dziewczynki wsadza się na 3 zdrowaśki do pieca, a zdrowe dziewczynki wysyła się księdzu na plebanię. Radom i okolice to chytra baba, kradnąca „3 Cytryny”. KODziarze umierają ze śmiechu, „finezyjnie” żartując sobie z regionów, gdzie wygrywa PiS. Problem jest taki, że mieszkańcy tych terenów są w tej sytuacji mniej skłonni do głosowania na POKONZSLDTREP, gdyż raczej nie pójdą zagłosować na partię, której sympatycy obrażają miejsce ich zamieszkania, uważając meldunek automatycznie za coś gorszego. Do zaszczytnego grona regionów obśmiewanych przez KODziarzy wkrótce prawdopodobnie dołączy Górny Śląsk, zresztą lekki przedsmak już nastąpił po wyborach samorządowych i europarlamentarnych. Sytuacja zmierza do tego, że każdy region, w którym choć raz PiS zanotował zwycięstwo- będzie już dla POKO nieodwracalnie „zbezczeszczony” i na koniec zostanie im kilka największych miast, gdzie będą rechotali, jak to 90% Polaków reprezentuje mentalne wstecznictwo (pozostałe 10% elektoratu rozłoży się na POKO i SLD oraz ich przyszłe hybrydy). Napisałbym jeszcze coś o Kukizie, ale szkoda strzępić ryja. Zamiast zimą dogadać się z Konfederacją- wolał dokonać strzału we własne kolano.
Na zakończenie coś z zupełnie innej beczki. Wczoraj oglądałem sobie (powyższy) filmik o Wenezueli na (całkiem ciekawym, polecam) kanale podróżniczym „Bez planu”. W nim dwóch rozmówców (właściciel kanału- Bartek i jego kolega- Tomek, który jest dziennikarzem Gazety Wyborczej) jadą sobie samochodem i prowadzą gadkę-szmatkę. Rozśmieszył mnie jeden moment. W 24min36sek mówią: „A bo tak rura pęknięta jest. I impreza! 🙂 „. Chwilę później (od 25 minuty) Tomek (ten z GW) mówi: „A tutaj właśnie Judasza będą palić, widzisz? To jest Judasz„. No i pojechali dalej, bez żadnego komentarza, jak gdyby nigdy nic. O paleniu Judasza powiedziano, jak o mini-ciekawostce, która akurat się przytrafiła podczas jazdy samochodem i nie zasługuje na więcej, niż jedno zdanie wzmianki. Problem w tym, że kilka miesięcy temu, gdy w Polsce również palono kukłę Judasza (KLIK)- Gazeta Wyborcza zareagowała zupełnie inaczej. Wywołano aferę na kilka tygodni, pisano, że faszyzm, antysemityzm, wstyd, średniowiecze, zaścianek i cały świat się z nas śmieje. Przykład ten świetnie pokazuje, jak działają media ojkofobo-twórcze. Zjawisko, które zostało zauważone za granicą traktowane jest na równi z pękniętą rura z wodą, ale to samo zjawisko, zauważone w Polsce zasługuje na festiwal antypolonizmu (i przy okazji antykatolicyzmu).
PS: Przepraszam za perfidnego „Betteridge’a” w tytule, ale zawsze chciałem poczuć się, jak nowoczesny i europejski dziennikarz 😉
PS2: Tekścik trochę chaotyczny i po długiej przerwie. Ostatnio żyłem w biegu jak Natalia Kukulska, ale w przyszłym tygodniu mam aż 3 dni wolnego, więc na pewno coś wkrótce napiszę (w planach jest 1 tekst jutro bądź pojutrze oraz do końca tygodnia „Prasówka”, która wymaga poświęcenia dużych pokładów czasowych).
PS3: Dzięki za kapustę dla Krzysztofa,Zbigniewa, Barbary, Antoniego i Romana!!!!1
RacimiR, 18.08.2019
Na koniec przykład na tzw. „dobre dziennikarstwo”, za które w dodatku trzeba płacić. Polska języka – trudna języka:
Z optymistycznym zadziwieniem obserwuje od dawna jak Śląsk przechodzi metamorfozę.
PiS wygrał pierwszy raz na Śląsku już podczas wyborów w 2015 roku, wybory samorządowe i europejskie to tylko kontynuacja tego procesu.
Gdyby jakiekolwiek duże miasta zaczęły głosować na PiS to też zostałyby przez rząd docenione, ale wiadomo że tak nie będzie.
Jest jeszcze jeden powód – trochę symboliczny – ale do tej pory było tak że kto wygrywał na Śląsku wygrywa w całej Polsce, z tego względu Morawiecki zdecydował się kandydować na Śląsku pomimo że pochodzi z Dolnego Śląska.
A KOD-ziarze już od dłuższego czasu naśmiewają się z mieszkańców Śląska; nieraz w komentarzach na Wyborczej widziałem jak pisali o nich że są masochistami (przypominając wypowiedź Kaczyńskiego o ,,ukrytej opcji niemieckiej” choć ta wypowiedź tak naprawdę dotyczyła RAŚ-iu a nie mieszkańcach Śląska)
od RacimiR: Faktycznie, do sejmu zawsze wygrywał ten, kto wygrał na Śląsku. Co ciekawe- z wyborami prezydenckimi było na ogół inaczej.
KODziarze zaczynają się śmiać i szydzić ze Ślązaków, czym skutecznie zrażą do siebie kolejne 3-4 miliony ludzi. Tak się kończy hodowanie sobie fanatyków przez GW i TVN.
Wypowiedź o opcji niemieckiej co chwilę skrzętnie jest przypominana przez siły opozycji totalnej. Kaczyński pewnie sobie pluje w brodę, bo to jedno zdanie kosztowało jego partię bardzo dużo. Być może dlatego nie zjawił się na defiladzie wojskowej, żeby nie podkurwiać miejscowych swoją osobą, a zamiast tego w głównej roli wysłał dużo lepiej odbieranych Morawieckiego z Dudą.
https://www.wprost.pl/tylko-u-nas/10243022/koniec-wiosny-biedronia-wprost-dotarl-do-tajnych-dokumentow-lewicy.html
A to ciekawe. Ponoć redakcja Wprost dotarła do tajnego dokumentu lewicy gdzie rzekomo ma zostać zlikwidowana Wiosna a dokładniej ma zostać wchłonięta przez SLD. Jeśli to prawda to oznacza że ten Czarzasty to bądź co bądź mądry gość. Najpierw rozsiadł się w Koalicji Europejskiej wycinając numer Schetynie ,,odwdzięczając” się za to że ich zreanimował a teraz jeszcze może wchłonąć Wiosnę a pewnie w przyszłości też partię Razem. I przez to SLD będzie ostatecznym hegemonem na lewo od POKO.
A już miałem nadzieję że ta partia ostatecznie zniknie ze sceny politycznej.
od RacimiR: Przecież o likwidacji Wiosny mówi się od kilku miesięcy, sam tu o tym pisałem. Chodzi o to, że wzięli śmierdzącą kasę z zagranicy na euro-kampanię i musieliby się z tego rozliczyć. Dotychczas mówili, że hajs był ze sprzedaży smyczy i kubeczków, ale w przyszłym roku musieliby przedstawić bilans co do grosza i byłby przypał. Dlatego hyc- zlikwidowali się i nie muszą się nikomu tłumaczyć. Partia Razem to co innego- oni chcą być niezależni od SLD, które wg nich jest zbyt mało radykalne.
Spośród trzech: Razem, Wiosna, SLD to ostatnie jest najmniej groźne, bo jest bezideowe. Taka odra wśród dżum i choler. Wolę, żeby to się rozwijało, a nie marksistowskie Razem ani pedalska Wiosna. Te niech robią tylko „efekt Zandberga”, do niczego innego nie są potrzebne.
Za Gierka też na Śląsku się poprawiło. Względem pozostałych regionów, na Śląsku był wtedy dobrobyt. Niestety, jak tylko Gierek odszedł i skończyło się rumakowanie, Śląsk zrobił się proniemiecki i nazistowski. Wszyscy grzebali w rodzinnych dokumentach, pragnąc znaleźć jakiegoś dziadka z Wehrmachtu, żeby móc się na niego powołać i wyjechać do RFN. Obawiam się, że tak samo będzie teraz. Na razie Śląsk jest propolski, ale jak tylko coś pójdzie nie tak, na przykład wygra mutacja PO albo jakaś jeszcze nowa partia, to znowu będzie nazizm.
Przykro mi to pisać, ale mam wrażenie, że Ślązacy to w większości „patrioci sukcesu” (analogia do „kibiców sukcesu”). Póki jest fajnie, to OK, ale jak coś pójdzie nie tak, to odwracają się o 180 stopni i już nie chcą być Polakami, tylko odrębnym („uciskanym przez Polaków”) śląskim narodem z odrębnym językiem i chcą do Niemiec.
Chciałbym poza tym zwrócić uwagę, że znowu błędnie identyfikujesz wroga (błędna identyfikacja wroga utrudnia zwycięstwo, to chyba oczywiste). Piszesz o marksiźmie, podczas gdy ma to niewiele wspólnego z marksizmem. W zasadzie jedyną wspólną rzeczą jest tu globalizm, ale nie na zasadzie „proletariusze wszystkich krajów łączcie się”, tylko „kapitał nie zna granic”. Bo to nie jest marksizm, lecz typowy, zdefiniowany i krytykowany przez Marksa kapitalizm, w którym środki produkcji są skupione w prywatnych rękach i w którym zachodzi zaobserwowana przez Marksa koncentracja kapitału i postępujące rozwarstwienie społeczeństwa – jak mawia poeta, „coraz bardziej opętani versus coraz bardziej biedni, coraz lepiej oddzieleni od drugich jedni”. Ludzie to zauważają, ale nie głosują na komunistów/marksistów, tylko na bardziej lokalistyczną odmianę socjalizmu, jaką proponuje PiS.
od RacimiR: Trzeba odróżnić Śląsk od Zagłębia Dąbrowskiego (Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Będzin, Czeladź). Na mapie niby obok siebie, więc wielu ludzi z innych części Polski uważa, że to jedno i to samo, ale tak nie jest. 100 lat temu między Sosnowcem a Katowicami przebiegała granica zaborów i jednocześnie przepaść cywilizacyjna i infrastrukturalna. Gierek pochodził z Sosnowca i ubzdurał sobie, że średnio zaludnione tereny półwiejskie w kilka lat staną się ponad milionową aglomeracją, opartą na utopijnej Hucie Katowice (która wbrew nazwie leży dosyć daleko od Katowic). Za czasów Gierka poszły z budżetu centralnego gigantyczne pieniądze na rozbudowę Zagłębia- de facto postawiono od zera nowoczesne (jak na tamte czasy) miasto o ludności pół miliona, z nowoczesnymi wiaduktami, dwupasmowymi alejami i siecią tramwajową. Książkowe „pomniki socjalizmu” to takie dzielnice, jak Zagórze, Środula, Mydlice, Gołonóg. Przed Gierkiem tam psy dupami szczekały, a po Gierku są to tereny z jednym z najwyższych zagęszczeń ludności w Polsce. Rozbudowę zatrzymał światowy kryzys cenowy na rynku surowcowym. Sąsiedni Śląsk dostał wówczas tylko 2 kawałki bezkolizyjnych dróg, łącznie z 10km (S86 i DK79), żeby łatwiej było dojechać do (a jakże) Sosnowca. To wszystko, nic więcej Gierek na Śląsku nie zrobił (poza wielką płytą, która powstawała wszędzie), cała infrastruktura i przemysł były w 90% odziedziczone po Niemcach.
Oczywiście górnicy (jakieś 10% populacji regionu) zarabiali wówczas bardzo dobrze na tle reszty, ale to nie było jakieś widzimisię władz, tylko po prostu potrzebna była nieograniczona liczba ludzi do roboty w kopalniach, a kasa i towary (sklepy górnicze) to jedyny logiczny wabik na ich przyciągnięcie. W tych czasach mnóstwo ludzi przeprowadzało się z całej Polski na Śląsk, bo miejscowa ludność była niewystarczająca do obsadzenia wakatów w kopalniach i jakoś trzeba było ich skusić. To i tak opłacało się władzy, bo eksport węgla był wówczas (od 1945 do około 1980) podstawą budżetu PRL i pozyskiwania dewiz. Z kolei np. hutnicy (ja pochodzę z rodziny hutniczo-kolejarskiej) czy wszyscy pracownicy poza-górniczy zarabiali na Śląsku dokładnie tyle samo, ile ich koledzy z innych części kraju i nie było żadnych bonusów „regionalnych” (u mnie w całej rodzinie nikt nigdy za PRL nie miał nawet głupiego Fiata126P). Dlatego krzywdzące jest pisanie, że za Gierka cała Polska finansowała Śląsk. Zagłębie owszem, ale nie Śląsk. Sam Śląsk został wręcz wyciśnięty jak cytryna, bo przemysł w dużej części odziedziczony był po zaborcach, a rabunkowa i nieodpowiedzialna eksploatacja węgla spowodowała nieodwracalne szkody geologiczne (normą jest, że świeżo wyremontowana droga nadaje się do generalnej naprawy już po 3 miesiącach, nie mówiąc o walącacyh się całych dzielnicach, wpisz sobie w google-graphics „Bytom Karb” i zobacz co się tam teraz dzieje).
Co do „kibiców sukcesu”- coś w tym jest, ale wydaje mi się, że wszędzie w podobnej sytuacji byłoby tak samo. Po prostu Śląsk dostał najbardziej po dupie w czasach transformacji i z najbogatszego regionu Polski stał się w krótkim czasie największą patolą. Inne duże miasta przeszły przez te mroczne czasy bardziej suchą nogą. Gdy nagle nie masz co jeść i musisz chodzić do biedaszybu albo kraść węgiel z pociągów, to różne rzeczy mogą przyjść do głowy w kwestii patriotyzmu. To też nie jest tak, że wszyscy mieszkańcy Śląska nagle stali się proniemieccy. To zawsze była mniejszość, zresztą RAŚ nigdy nie był liczącą się organizacją (ich jedyny sukces to wprowadzenie bodajże 3 posłów do sejmiku regionalnego). Ja osobiście gdy po maturze wchodziłem na rynek pracy to też powinienem pójść w RAŚ, bo bezrobocie w mojej okolicy wynosiło ponad 25% i bida aż piszczała, ale jednak nigdy nie byłem żadnym separatystą i zawsze miałem Polskę w sercu.
Co do marksizmu- chodziło mi głownie o światopogląd. To co jest teraz w świecie globalnym trudno zresztą nazwać kapitalizmem, prędzej to klika przestępcza, kontrolująca środki produkcji, kreację pieniądza, konserwująca monopole i wysysająca pieniądze z budżetów krajowych. Bliżej temu czemuś jest do gospodarczego stalinizmu, niż do klasycznego kapitalizmu. Temat rzeka.
„Dlatego krzywdzące jest pisanie, że za Gierka cała Polska finansowała Śląsk.”
Nic takiego nie napisałem. Pisałem, że za Gierka na Śląsku było względnie dobrze. Nie wnikam, skąd był Gierek i jakie były jego motywacje – ówczesne władze miały swoje powody, PiS teraz ma swoje. Ważne jest to, że jak tylko względny dobrobyt się skończy, to zacznie się murzyńskość wobec Niemiec.
„zarabiali na Śląsku dokładnie tyle samo, ile ich koledzy z innych części kraju”
Było coś, co liczyło się bardziej niż zarobki: Zaopatrzenie. Kolejki na Śląsku były krótsze, a w śląskich sklepach były towary, których próżno było szukać w innych częściach kraju, nawet w Warszawie.
„nigdy nie byłem żadnym separatystą i zawsze miałem Polskę w sercu.”
Ty akurat tak. I za to Cię szanuję, ale Ty sam nie jesteś zbyt trafną próbką reprezentacyjną.
BTW. Tak się zastanawiam, czy to nie było tak, że PO sobie odpuściło starania o Śląsk, bo liczyli na to, że ten obszar jest proniemiecki i zawsze będzie głosował na proniemiecką partię, bez względu na to, co ona robi?
„Bliżej temu czemuś jest do gospodarczego stalinizmu, niż do klasycznego kapitalizmu. Temat rzeka.”
Najważniejsze rzeczy są wciąż jak w kapitaliźmie – prywatna własność środków produkcji, koncentracja kapitału i międzynarodowość kapitału. Owszem, masz rację, że są różnice między tym co mamy a klasycznym, XIX-wiecznym kapitalizmem (np. za Marksa nie było kreacji pieniądza, bo był parytet walut w złocie), ale moim zdaniem mniej istotne i na pewno nie wystarczające do określenia współczesnych trendów jako marksizmu.
od RacimiR: Gierek był z Sosnowca i to tłumaczy jego idiotyczną decyzję o budowie czerwonej, utopijnej metropolii ze stolicą w jego rodzinnym mieście. Tam do dzisiaj nazwy ulic są komunistyczne, pełno też pomników sowieckich (wiele z nich jest utrzymywanych w dobrej kondycji oddolnie, przez okolicznych mieszkańców, tęskniących za Stalinem). Wielu ludzi myśli, że Sosnowiec to Śląsk (z powodów bliskości geograficznej) i potem są oskarżenia, że cała Polska płaciła na Śląsk za Gierka. Bzdura. Śląsk to prawdopodobnie najbardziej antykomunistyczny region Polski.
Najmniejsze obszarowo Województwo Śląskie (2% powierzchni kraju) w XX-leciu międzywojennym odpowiadało za około 45% całego PKB Polski (warto dodać, że sami Ślązacy wywalczyli w krwawym Powstaniu przynależność do Polski, od której dzieliła ich przepaść gospodarcza). Od tego czasu to stopniowo spadało, również za Gierka. W Późnym PRL nadal Śląsk był ponad średnią, ale te proporcje coraz bardziej się wyrównywały na korzyść innych województw. Czyli stwierdzenie, że za Gierka na Śląsku było „względnie dobrze” jest półprawdą. Niby było trochę lepiej, niż w innych regionach, ale było też dużo gorzej niż wcześniej. Po prostu Śląsk startował z dużo wyższego poziomu pod odzyskaniu niepodległości i było z czego schodzić, zanim po kilkudziesięciu latach nie stracił pozycji gospodarczego lidera na rzecz Warszawy.
Ze sklepami to kolejny mit. Były 2 rodzaje: sklepy normalne (z kolejkami i pustkami tak, jak wszędzie indziej) oraz specjalne sklepy górnicze, gdzie półki uginały się od towarów, ale wstęp mieli tam tylko górnicy. Dostawali oni oprócz pensji specjalne bony do tych sklepów, które mogli wymienić na luksusowe towary. Tak jak pisałem wcześniej- władza musiała jakoś zachęcić ludzi z innych regionów Polski, aby przeprowadzali się na Śląsk w celu podjęcia pracy w kopalni. Gdyby nie było sklepów górniczych i innych bonusów, a w kopalniach zarabiało się słabo, to nikt z innych regionów kraju by nie pojechał na Śląsk, gdzie poziom zanieczyszczeń przekraczał wszelkie możliwe normy. W efekcie kraj by zbankrutował, bo budżet oparty był na eksporcie węgla i trzeba było go wydobywać jak najwięcej. Zresztą te „specjalistyczne” sklepy istniały też w innych górniczych zagłębiach- Lubin, Bełchatów, Łęczna, Bogatynia itd. 90% ludzi na Śląsku (spoza branży górniczej) musiało stać w niekończących się kolejkach po papier toaletowy, jak w sklepach w całej Polsce.
PO nie odpuściło sobie Śląska, po prostu nie mieli nic do zaoferowania poza złodziejstwem i też zaszli za skórę miejscowej ludności, a teraz muszą pokutować. Za czasów UD/UW/SLD/PO zamknięto kilkadziesiąt kopalń i prawie wszystkie huty, strzelano do protestujących górników, cięto wszelkie inwestycje, a na koniec w aferze taśmowej Bieńkowska chlapnęła: „Ministerstwo Gospodarki generalnie w d***e miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni wiesz pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz ile zarabiali i nagle pierdyknęło„. KODziarstwo na Śląsku jest bardzo słabe, ale PiSu też ludzie nie wielbią, więc jest to teren mało sfanatyzowany, idealny na porządną kampanię wyborczą i zagospodarowanie potężnego, niezdecydowanego elektoratu, dlatego właśnie prezes K. obecnie olał Warszawę i umizguje się do Katowic. Jedyna przewaga PO nad PiS na Śląsku jest taka, że mają w swych szeregach więcej ludzi tam urodzonych. W całym PiSie de facto nie ma ani jednej ważnej osoby, pochodzącej ze Śląska i to może być poważna bariera wyborcza.
Co do kapitalizmu- wg mnie kapitał nie jest międzynarodowy. Listę najbogatszych ludzi świata zdominowali przedstawiciele narodu, którego populacja stanowi jakieś 0.3% wszystkich ludzi. Wiadomo, że to nigdy nie będzie rozkładało się idealnie po równo, ale tu jest ewidentne przegięcie w drugą stronę, które ze względów rachunku prawdopodobieństwa nie może być przypadkiem. Obecny system światowy to marksizm kulturowy oraz gangsterstwo gospodarcze, oparte na monopolach i kontaktach zakulisowych (na pewno nie jest to żaden kapitalizm). Zresztą bojówki systemu (Antifa i lewactwo) atakują głownie kościół i konserwatyzm, a nie np. banki, ubezpieczalnie czy inne bogate korporacje.
„W całym PiSie de facto nie ma ani jednej ważnej osoby, pochodzącej ze Śląska i to może być poważna bariera wyborcza. ”
To się da załatwić łatwo – można przekupić kogoś z innej partii (o czym zresztą pisałeś) albo awansować z tych _mniej_ ważnych z własnych szeregów.
Chodziło mi o „międzynarodowość kapitału” w sensie „międzypaństwowość”, „bezgraniczność”, „kosmopolityczność”. Naród, o którym mowa, swego czasu sporo inwestował w marksizm, ale w 1929 zauważyli, że więcej zyskają w kapitaliźmie, jeżeli uda im się przejąć amerykański kapitał. I to zrobili – przejęli go za długi. Od tego czasu stopniowo tracili zainteresowanie marksizmem.
BTW. McDonaldy lewactwo atakuje. Podobnie jak wybiórczo atakuje koncerny zajmujące się zanieczyszczaniem środowiska.
od RacimiR: Nie da się tego łatwo zrobić. Przekupienie można stosować, jeżeli chodzi o bezimiennego „naciskacza przycisków” w imię dyscypliny partyjnej i większości w izbie, ale nie, gdy chodzi o wylansowanie lokalnego lidera, który ma być lokomotywą wyborczą. Można oczywiście taką osobę wylansować z własnych szeregów, ale do tego trzeba by jej dać porządny stołek i eksponować w mediach przynajmniej przez rok, a wybory już za 2 miesiące, więc nie ma szans zdążyć. Zresztą 'jedynka’ dla Morawieckiego w Katowicach doskonale pokazuje, że PiS nawet nie będzie próbować stawiać na lokalsów.
Kapitalizm to temat na wielogodzinne dyskusje. Ja uważam, że to co jest teraz ma z nim mało wspólnego, poza tym, że oficjalnie jest. Korporacje nie działają czysto, a mali i zdolni nie potrafią się wstrzelić w rynek ponad pewien poziom.
Nie słyszałem o atakowaniu McDonaldów, pewnie to jakieś pojedyncze przypadki (na 1000 zaatakowanych kościołów przypada 1 McDonald), które mają uwiarygodnić lewactwo jako „antysystemowców”. Zresztą wystarczy pójść w sobotę wieczorem do dowolnego McDonalda żeby zobaczyć, kto tam przesiaduje: 6-kolorowe torby i banda zindoktrynowanych lewactwem małolatów z przyklejonymi do gęb smartfonami.
Z koncernami „ekolodzy” atakują wybiórczo z powodów politycznych, gdy inwestorem jest ktoś spoza ich układu (np. totalny brak protestów przy wycinkach drzew, powiązanych z POKO: Gołębiewskim w Rewalu, zamku w Puszczy Noteckiej czy Jeziorku Czerniakowskim).
„mali i zdolni nie potrafią się wstrzelić w rynek ponad pewien poziom.”
W każdym dojrzałym ustroju tak jest. Szansa dla małych i zdolnych była jak się kapitalizm zaczynał. Teraz nisze są pozajmowane.
„6-kolorowe torby i banda zindoktrynowanych lewactwem małolatów z przyklejonymi do gęb smartfonami.”
To to raczej w Starbucksach i Greenwayach. W Mc są głównie wycieczki szkolne, a poza nimi to raczej proporcjonalny przekrój społeczeństwa, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Lewactwo nie lubi Mc, bo Mc nie jest vege i nie zamierza być (na menu jest wyraźnie napisane, że z powodu możliwych domieszek żaden produkt Mc nie powinien być traktowany jako wegetariański). Smartfon przyklejony do gęby nie jest oznaką lewactwa.
od RacimiR: W tych McDonaldach gdzie ja bywam (poza centrum) jest inaczej. Wycieczki szkolnej w życiu tam nie widziałem. Za to jest banda hipsterów zlewaczałych, młodych wielbicielek stosunków międzynarodowych, influencerek instagramowych i nastoletnich NERDów. Lewactwo aż huczy i to na pierwszy rzut oka.
No właśnie. W dzisiejszym świecie nie ma klasycznego kapitalizmu tylko korporacjonizm czyli dominacja największych korporacji. W kapitalizmie każdy mógłby założyć sobie firmę, po to byłyby łatwe przepisy, mało biurokracji, niskie podatki i ulgi podatkowe dla wszystkich aby rozwijać kraj. W korporacjonizmie tylko korporacje mogą liczyć na takie przywileje, w Polsce są to głównie zagraniczne sieci np. wspomniany wcześniej McDonald.
Niestety słowo kapitalizm utożsamia się z korporacjonizmem; socjaliści często to wykorzystują i na fali walki z ,,krwiożerczym kapitalizmem” dochodzą do władzy, a przecież korporacjonizm a kapitalizm to dwie różne rzeczy
„Ulgi podatkowe dla wszystkich” to trochę oksymoron.
I – nie, nie jest tak, że w kapitaliźmie każdy może sobie założyć firmę, chyba, że firmą nazwiesz jednoosobową działalność gospodarczą jako formę rozliczania się z pracodawcą (który oficjalnie jest „klientem” takiej „firmy”). Założenie firmy wymaga przede wszystkim zainwestowania pieniędzy, które nie każdy ma, i nie każdy jest gotów ryzykować nimi.
od RacimiR: Jednoosobowa DG to jak najbardziej firma (jeżeli wykonuje usługi dla różnych podmiotów, a nie tylko dla jednego, jak w normalnej pracy na umowie). Gdy osoba jest zdolna, to z czasem zatrudnia ludzi i firma się rozwija. Teraz to praktycznie niemożliwe, poza jednostkowymi przypadkami (które najczęsciej powiązane są z władzą lub/i pochodzeniem mojżeszowym).
https://wiadomosci.wp.pl/wybory-parlamentarne-2019-jest-porozumienie-opozycji-beda-wspolni-kandydaci-do-senatu-6414621568235137a
Koalicja Europejska całkiem się nie rozpadła, pewna jej forma będzie w wyborach do Senatu. Oczywiście nie wystartują w formie bloku wyborczego tylko mają pewną zasadę np. tam gdzie kandydata wystawi KO to w tym okręgu nie wystawia go SLD i PSL, jednak jest to nic innego de facto jak wspólny start. Tak jak niedawno przewidywałem, ze względy na JOW-y będą musieli tak zrobić.
PS: Swoją drogą widzimy że JOW-y rzekomo miałyby odpartyjnić scenę polityczną. Na przykładzie Senatu widać że jest to nie prawda, Senat jest jeszcze bardziej zabetonowany i są tam tylko dwie partie, jakoś też nie widzę żeby ludzie rwali się kandydować do niego pomimo że mają takie możliwości a nawet jak ktoś startuje to i tak ludzie głosują tylko na POPiS. Żeby wprowadzić JOW-y to mentalność społeczeństwa musiałaby się zmienić.
od RacimiR: Wydaje mi się, że PiS po prostu podkupi (posadkami) kilku senatorów rywala, jeżeli bez tego nie będzie miał samodzielnej większości. To POKO jest tak kruche i bezideowe, że proces nie będzie zbyt trudny, a kilku rozczarowanych (brakiem dodatkowych posadek) będzie znaleźć łatwo.
trump aż taki głupi nie jest aby wygadać roszczenia on w 2017 uwiarygodnił sie że nie polazł do centrum antypolonizmu polin za co był kwik wiadomo czyj, ale za to swoją córeczkę wysłał, zresztą on ma morde na kłódkę w tej sprawie prędzej jego senatorki czy ambasadorki coś powiedzą albo trepy z tych baz
od RacimiR: Trump może będzie trzymał język za zębami, ale na pewno jakiś członek amerykańskiej delegacji powie o kilka słów za dużo, co może być szansą dla Konfederacji. Trzeba będzie to tylko odpowiednio wyeksponować.
Donald „447” Trump to polityk jak każdy inny, mówi ludziom to, co chcą usłyszeć. Nie wiem, jak bardzo musiałoby mu odbić, żeby gadać o roszczeniach. Raczej będzie mówił znowu o Powstaniu Warszawskim, niepodległości itd. Jeżeli będzie jakiś temat sporny, to raczej będą to wizy (taki temat zastępczy, albo wentyl bezpieczeństwa dla tych, którzy będą chcieli krytykować Trumpa czy Dżuesej w ogóle).
A ja nie rozumiem, dlaczego u nas w lubuskiem wciąż wygrywa Platforma. Wstyd mi za to województwo… Raz głosowałem na JKM, a tak to w ogóle nie głosuję. Ale nadal sympatyzuję z Korwinem i z Narodowcami.
od RacimiR: Trudno powiedzieć, może bliskość Niemiec, która przekłada się na chęć jak najlepszych stosunków w nimi? Zagłosuj na Konfederację, nic nie tracisz na tym.
Sam sobie odpowiedziałeś Piotrze, dlaczego wygrywa Platforma. Jeśli jest więcej takich osób jak Ty, którzy sympatyzują ale nie głosują, to o czym mowa? Widać Platforma ma tam bardziej zmobilizowany elektorat.
Bo do tej pory zachód Polski głosował na PO, zgodnie z podziałem zaborowym który obecnie zamazuje się na rzecz podziału duże miasta – wieś i miasteczka. Z tego co wiem to i w Lubuskiem PiS ma coraz większe poparcie np. w niedawnych wyborach samorządowych w 2018 PO niewiele więcej miała od PiS-u. Nadejdzie taki dzień kiedy i w Lubuskim będzie zwyciężał PiS a POKO ograniczy się do dużych miast.
Ja osobiście pochodzę z Lubelszczyzny i do tych osób, które ze są wschodniej Polski i głosują na POKO należą moi rodzice. Jednak nie tyle, że ich popierają, tylko po prostu nienawidzą PiSu, który kiedyś ich zawiódł.
Ogólnie w całym województwie lubelskim 85% wszystkich działaczy politycznych to konserwatyści (pozostałe 15% to lewacy z Lublina), a większość działaczy POKO z tego regionu to także praktykujący katolicy i konserwatyści. W mieście z którego pochodzę burmistrzem jest były poseł POKO, który wchodzi w tyłek księdzom i przekazuje na kościół duże sumy. Zresztą nawet prezydent Lublina, Krzysztof Żuk, niby jest „liberałem” z POKO, lecz to jednak tylko oficjalna wersja, bo naprawdę ma światopogląd podobny do centrystów z PiS. Tutaj trudno zdobyć jakiekolwiek poparcie z lewackimi hasłami, dodatkowo nie będąc katolikiem. Na Podkarpaciu panuje jeszcze bardziej skrajny konserwatyzm, dlatego KODy i inne się śmieją z tych regionów.
od RacimiR: Wydaje mi się, że prawie cały elektorat POKO bazuje wyłącznie na nienawiści do PiS, bo niby na czym innym? Pytając dowolnego wyborcę POKO dlaczego głosuje tak, a nie inaczej, to na 99% będzie gadał o PiS, a o partii na którą głosuje nie będzie miał zupełnie nic do powiedzenia. Z jednej strony to mobilizujące, ale z drugiej strony- łatwo utracić ten elektorat na rzecz partii, która jeszcze bardziej będzie nienawidziła PiS (np. teraz ma miejsce znaczny odpływ fanów od POKO do Lewicy).
Niech KODy się śmieją z całych regionów, a obudzą się z ręką w nocniku, z poparciem tylko w dużych, zlewaczałych miastach.
Lewactwo niestety będzie się rozwijało z czasem (aż islam nie zacznie zabijać), wystarczy spojrzeć na dzisiejszych nastolatków (zwłaszcza dziewczyny). Oni żyją w pejsowo-instagramowej bańce informacyjnej i nie ogarniają, co się naprawdę na świecie dzieje.
Do tych lewackich nastolatków, fajnie byłoby gdybyś napisał tekst, jak zatrzymać lewaczenie młodzieży w Polsce i innych krajach bloku wschodniego.
od RacimiR: Nie mam pojęcia jak (z takim bezpłciowym rządem jak ten obecny), chyba islamiści muszą zacząć zabijać na zachodzie, aby ludzie poszli po rozum do głowy.
Ostatnio (2-3 tygodnie temu) Krzysztof Karoń u Roli zaproponował by np w ramach „Rot Marszu Niepodległości” ustawić na rozpoczęciu roku szkolnego pod szkołami osoby do rozdawania oświadczeń zgody na zajęcia dodatkowe takie jak edukacja seksualna, w sensie że takie zajęcia mają odbywać się za wiedzą i wyraźną zgodą rodzica.
Instytut Ordo Iuris przygotował już nawet materiały:
https://dlarodzicow.ordoiuris.pl
https://www.pch24.pl/gdy-seksedukatorzy-zapukaja-do-drzwi-szkoly-twt,70300,i.html
Dlaczego warto dzieci uchronić przed edukacją seksualną typu B? Odsyłam do Programu Wiedzy Społecznej Krzysztofa Karonia. Wczesna seksualizacja jest podstawową socjotechniką marksistów do niszczenia kultury.
RacimiRze, może warto skrobnąć jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego mini artykulik z reklamą tego oświadczenia? Moim zdaniem jest to całkiem niezły pomysł na spowolnienie tej gangreny.
od RacimiR: Popieram oczywiście pomysł, ale ja mam takie mizerne zasięgi, że nic nie da, gdy o tym napiszę. Tu trzeba w mediach masowych działać. Zresztą nawet nie wiadomo, czy nauczyciele po 2 miesiącach „ciężkiej pracy” w wakacje znów wkrótce nie zaczną przebierać się za krowy, ponoć trwają negocjacje.
Wśród Twoich czytelników jest pewnie kilku rodziców, lub osób które znają jakiś rodziców, a być może nawet i nauczycieli. Taki rodzic może rozpowszechnić oświadczenie wśród pozostałych rodziców w klasie (w końcu na rozpoczęciu roku szkolnego jest zebranie organizacyjne) i większość klasy może być zabezpieczona przed „pontoniarzami”. Na działania inne niż oddolne nie ma co liczyć przy tym (i pewnie następnym) rządzie. Przydałoby się gdyby chociaż prawicowe media to rozpropagowały, ale nawet i one tego nie ruszają (może jest zbyt wcześnie, Ordo Iuris poinformowało o tym na Twitterze 22 sierpnia). Pomyśl o tym, zwłaszcza, że ten tekst mógłby być wyciągany na wierzch co roku, więc byłby długi okres przydatności do spożycia.
Co sądzicie o aferce w sprawie tzw. farmy trolli jaką rzekomo miało kierować Ministerstwo Sprawiedliwości ?
Po pierwsze żadna ,,farma trolli” tylko po prostu jedna osoba jakaś Emilia S. miała zbierać informacje o jakimś sędzi który delikatnie mówiąc nie lubił rządu, trochę nieuczciwie że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak (który już podał się do dymisji) przekazywał jej dane osobowe na temat tego sędziego żeby zebrała o nim prywatne informacje, ponoć mające go skompromitować (jeśli jest czysty to nie powinien się obawiać a wtedy MS by się musiało tłumaczyć).
Uważam że jest to kolejna aferka rozdmuchiwana do granic możliwości. Aferkę rozpoczął Onet swoją publikacją na ten temat.
od RacimiR: Loty Kuchcińskiego się przejadły, to totalniacy wystawili następnego kapiszona. Permanentna rewolucja musi trwać.
Jak to jest, że mieszkańcy dużych miast w większości głosują na lewaków, a mieszkańcy wsi i mniejszych miast głosują zazwyczaj na konserwatywne partie? Największe miasta w jakich rządzi PiS to chyba Bełchatów i Stalowa Wola, a we wszystkich miastach wojewódzkich rządzą prezydenci POKO.
od RacimiR: W Katowicach niby jest „niezależny” prezydent, popierany przez PiS, ale mentalnie chyba bliżej mu do PO, więc jest tak, jak napisałeś- wszystkie duże i średnio-duże miasta to opozycja totalna. Wydaje mi się, że w miastach jest po prostu więcej KODziarstwa, ogłupionego TVNem, który zawsze kreował się na „miejską” stację nadawczą.
Druga rzecz jest taka, że PiS nie miał mocnych kandydatów do samorządów, powystawiali samych 'nołnejmów’, których nikt nie znał, więc często POKO wygrało nawet tam, gdzie w wyborach parlamentarnych wygrał PiS.
Kolejna rzecz to to, że prezydenci z POKO najczęściej siedzą już tam po X kadencji, więc są na poziomie lokalnym bardzo rozpoznawalni i zdążyli zbudować sobie lokalne imperia polityczne (więc cały ratusz, spółki miejskie typu wodociągi oraz instytucje typu biblioteki czy spółdzielnie mieszkaniowe, łącznie armia zmobilizowanych wyborców idzie głosować na POKO, które odwdzięcza im się potem tym, że będzie tak jak dotychczas, czyli że nie grozi im żadna „miotła” i będą mogli dalej wciągać na stanowiska różnych pociotków po znajomości).
No i zwyczajowo mieszkańcy małych miejscowości są bardziej konserwatywni, bo nie mają „postępu” na ulicach. To samo jest choćby w USA, gdzie zwyczajowo mówi się, że Trump wygrał dzięki głosom białych farmerów z interioru, z kolei duże miasta nadmorskie to na ogół lewactwo, a więc przewaga demokratów.
W dużych miastach jest zresztą co raz mniej konserwatystów, nie mówię że ich tam nie ma, ale jednak w większych miastach osiedla się najczęściej lewacka młodzież z mniejszych miejscowości. Także dzieci mające konserwatywnych rodziców i mieszkające w większych stają się często lewakami. Wydaje mi się, że to prostu przez kontakt z wspomnianym przez postępem, który wydaje im się „fajny”.
nadmorskie miasta właśnie zauważyłem to im bliżej morza/oceanu tym więcej porytych dekli tak jest wszędzie i u nas i w hameryce, czyżby słona woda udupiała mózg, u mnie z koleji wyniknęło coś innego byłem z małego miasta wtedy uważałem „że rasizmy to coś złego itd ” ale po 3 latach na lewackiej uczelni w dużym stałem się największym radykałem w całej swojej rodzinie , tak mnie tam wkurzyli że można powiedzieć ze jestem ich nieudanym eksperymentem
Nie tylko w Polsce ale w wielu krajach w dużych miastach największe poparcie ma lewactwo. A to dlatego że w dużych miastach mało jest ludzi etnicznie mieszkających, wynarodowionych (trochę mnie to dziwi gdyż jeśli ktoś przeprowadza się do dużego miasta to nadal mieszka wśród swoich rodaków; jeszcze rozumiem jak ktoś przeprowadza się do innego kraju to wtedy rzeczywiście można tracić poczucie narodowości [choć akurat Polacy za granicą nadal je mają w większości przypadków], ale w migracji wewnątrzkrajowej to naprawdę mnie dziwi).
PS: Z tego co wiem to prezydent Katowic był popierany zarówno przez PiS jak i przez SLD co jest już delikatnie mówiąc dziwne biorąc pod uwagę że są to wrogie wobec siebie partie.